ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Proste, tu wreszcie możemy już od początku, głosować na Brook'a. No i nie ma Luffy'ego czy Zoro czy Franky'ego, bo to IMO fun by był.
Moje zdanie oczywiście pewnie już znacie. Wypowiem się potem, choć myślę, że tyle razy już to pisałem, że macie dość


Jednak Brook. Wahałem się między nim, a Chopperem. Ostatecznie wybrałem kościotrupa, bo kilkudziesięcioletnia tułaczka po morzu zakrytym przed słońcem jest naprawdę smutna. Nigdy w One Piece nie poleciała mi nawet łezka, ale przy historii Brooka ściskało mnie serce :> żal po prosu chłopaka. Jeszcze ta ostatnia piosenka dla Laboona :) Piękne.
Kiedyś bym obstawiał za Robin jednak teraz postawię na Brooka. Kilkudziesięcioletnia samotność może naprawdę złamać psychikę. W dodatku po utracie cienia szanse na wyrwanie się stamtąd i ponowne spotkanie z Laboonem drastycznie zmalały. To naprawdę straszliwy cios. Ale Brook wszystko to przetrwał w imię przyjaźni - zuch kościotrup.
Brook - tyle lat w samotności, naprawdę tragiczne. Poza tym Chopper, Nami, Robin. Sanji jakoś mnie nie poruszył

BTW - najtragiczniejsza pisze się razem Jutsu korektorze :)


Kiedys napisałbym że Robin, ale po obejrzeniu Thriller Bark zmieniłem zdanie na korzyść Brooka. Fakt tyle lat samotności, nawet nie było do kogo gęby otworzyć. Zresztą widać, że ten czas wywarł piętno na jego psychice i zachowuje się troche jak świr.
Na drugim miejscu Robin, tragedia jej rodzinnego miasteczka i tułaczka po świecie bez żadnych przyjaciół.
Bez zastanowienia głos na Brooka. To co przeżył kościotrup ciężko z czymkolwiek porównać. Pięćdziesiąt lat samotności to coś, czego nie da się wytrzymać, ja nawet nie jestem sobie wstanie tego wyobrazić i dopóki nie osiągnę tego wieku nadal nie będę potrafił. Ześwirował totalnie, ale obietnica podtrzymała go przy życiu, prawdziwy z niego mężczyzna.

Skoro Sanji jest w ankiecie, to dlaczego nie ma Franky'ego przecież ten miał IMO o wiele tragiczniejszą przeszłość. Zabił(tu nie ma 100% pewności) swojego mistrza i można powiedzieć ojca, jak dla mnie głodówki nie da się z tym porównać, aczkolwiek Sanji też nie miał lekko.
Dla mnie jest to Nami, zaraz później Brook... Może to dlatego że pałam miłością do samej Nami i w ogóle do sagi Arlonga. Po prostu nie potrafię sobie wyobraźić dziewczynki przez 8 lat zmuszanej do siedzenia w miejsu którego nienawidzi i nie może nic z tym zrobić bo ryzykuje życiem całej wioski..

A historia Brooka też była cholernie wzruszająca i tragiczna. No w końcu to 50 lat. Chcę zobaczyć moment spotkania z Laboonem :)
A ja powtórzę coś co powtórzyłem milion razy: Brook nie miał tragicznej historii. Śmierć nakama, okej. Ale 50letnia tułaczka? Żarty według mnie. Po roku sfiksował do reszty i mu to nie robiło. On ma straszliwie zrytą psychikę, pewnie nie odczuwał tego w kategorii "ojej jak smutno". Miał znacznie więcej szczęscia, że szybko oszalał niż taka Robin, która przeżywała wszystko na bieżąco, czując to. Dużo bardziej wolałbym być 50 lat sam (szybko odbija), niż widzieć jak cała moja wyspa znika...

Głos na Robin. Chociaż na miejscu Nami i Choppera też bym się nie chciał znaleźć.
No głos na Robin to jest zdecydowanie sensowny głos. Ja nadal nie wiem na kogo dać grunt, że Chopper nie wygrywa:P

Nami musiała wiele przeżyć ale Robin... ta wyspa. Zauważcie, że wiedziała, że matka, którą dopiero co spotkała umrze... Na jej oczach zginął jej przyjaciel ją osłaniając.
Nami uśmiechała sie do mordercy, ale potem już było nie najgorzej no i wmyśl do wszystkiego można sie przyzwyczaić to jednak głos na Robin. Ta miała za bardzo przesrane...

Brook miał też przechlapane ale jego problem był jeden: samotność. A tam?
Smierć, opuszczenie, zrezygnowanie....

Brook miał też przechlapane ale jego problem był jeden: samotność. A tam?
Smierć, opuszczenie, zrezygnowanie....
No nie mówcie mi, że jedyny problem Brooka to samotność, bo przeciez na jego oczach też wszyscy jego nakama zginęli. W dodatku zginął on sam i po roku odnalazł swoje ciało jako szkielet. Chcielibyście takie życie? Bo ja nie bardzo. Dlatego uważam, że jego historia jest najtragiczniejsza, co oczywiście nie ujmuje nic historii Robin.
No, cały rok błądzić. Obietnica dana Laboon miała olbrzymi wpływ na wolę przetrwania u Brook'a. No i on opuszczał kapitana, cała załoga też wiedziała, że umrze. O życiu kościotrupa to już nie wspominam.

O życiu kościotrupa to już nie wspominam. Ah, i zapomniałem całkiem o utracie cienia - przez to stracił nadzieję, że ujrzy jeszcze kiedykolwiek słońce.
Czemu tylko czterech Słomianych??? Powinni byc wszyscy!! Dla mnie na przykład najtragiczniejsze historie mają Zoro i Sanji...ale skoro ich nie ma wybrałem Chopper'a!
Zoro? Jemu tylko zmarła przyjaciółka, popłakał miesiąc, jak każdy po utracie bliskiego i jest spokój co w tym tragicznego? Ja nie widzę nic, każdemu zdarza się stracić kogoś i to nawet bliższego niż przyjaciel.

Sanji, miesiąc głodówki, ciężko powiedzieć czy to było tragiczne czy nie, na pewno jakaś nuta tragizmu w tym jest, choć najbardziej tragiczne w jego historii jest to że Zeff, poświęcił dla niego swoją nogę i nie mógł być przez to piratem.

Moim zdaniem w ankiecie znajdują się odpowiednie postacie, historię reszty, ciężko nazwać tragiczną, no może jeszcze Frankyego bym zakwalifikował.

Zoro? Jemu tylko zmarła przyjaciółka, popłakał miesiąc, jak każdy po utracie bliskiego i jest spokój co w tym tragicznego?
To dało mu motywacje oraz marzenia..I nie mów że to nie jest tragiczne...


I nie mów że to nie jest tragiczne... Nie no, nadanie motywacji i marzeń nie jest tragiczne. Śmierć bliskiej osoby jest, ale bez przesady.
Ja pierdziu, a co za różnica czy opz czy nie:P Akurat mi się chce odwoływać.

Rozwinę w takim razie wypowiedź.

Śmierć towarzyszy Brooka. Pewnie, fajnie. Robin straciła ich także, wraz z odnalezioną dopiero co matką... I nie miała Laboona do którego miałaby się udać.
Błąkanie się przez rok. Spooooko, Robin błąkała się dłużej i cierpiała znacznie bardziej.

No i dalej : 50 lat samotności. Według mnie zwariował po jakimś roku. Nie ma innej opcji, każdy by stracił zdrowe zmysły.
Różnica naju bo ci z licznika post zniknie.

No i Robin błąkał się dłużej. Hmm tu nie wiem, zauważ że Brook jako mała duszyczka błąkał się po bezkresnym, morzu/ oceanie (nie potrzebne skreślić)

No i nie stawiałbym tu w odniesieniu do realnego świata, bo idąc tym tokiem Franky nie przeżyłby zderzenia z koleją, Sanji głodówki etc
No i jak chcesz pogadać czy Brook zwariował czy nie to zapraszam tutaj. http://www.forum.onepiece...97a4e2cbb5#1099

Różnica naju bo ci z licznika post zniknie.

Zwisa mi to:P


Hmm tu nie wiem, zauważ że Brook jako mała duszyczka błąkał się po bezkresnym, morzu/ oceanie (nie potrzebne skreślić)

Ale nie był narażony na takie zdrady jakich doświadczyła Robin.


Franky nie przeżyłby zderzenia z koleją


Zam człowieka, który przeżył takie coś, więc nie wiem...


Sanji głodówki etc

W najskrajniejszym wypadku człowiek może pijąc tylko wodę przeżyć do 4 miesięcy.

RdR napisał/a:
Zoro? Jemu tylko zmarła przyjaciółka, popłakał miesiąc, jak każdy po utracie bliskiego i jest spokój co w tym tragicznego?

To dało mu motywacje oraz marzenia..I nie mów że to nie jest tragiczne...


w ankiecie są odpowiednie osoby... ani Zoro, ani Sanji, ani Luffy, ani Ussop... nie mieli przechlapane... ich historie były smutne, ale nie tragiczne...

a Franky trochę tragicznie miał ale nie na tyle by go umieszczać.

----


Śmierć towarzyszy Brooka. Pewnie, fajnie. Robin straciła ich także, wraz z odnalezioną dopiero co matką... I nie miała Laboona do którego miałaby się udać.
Błąkanie się przez rok. Spooooko, Robin błąkała się dłużej i cierpiała znacznie bardziej.


Z podobnych powodów co Najuch oddałem głos na Robin...

Deszczówka wystarczy w zupełności. Albo własny mocz. Bez wody człowiek umiera po 3 dniach. Nie ma wała.
Fantomas, a kto zeżarł?
Zeff zeżarł, jednak tylko w mandze. W animcu kotwica ucięła mu nogę.
Jak dla mnie najtragiczniejszą historie miała Robin, ponieważ widziała śmierć całej swojej ukochanej wyspy. Następnie ukrywała się przez całe życie z silnymi załogami, gdzie jak już się zaprzyjaźniła z załogą, to spotykało ją nie szczęście i jej przyjaciele ginęli na jej oczach.
Najlepiej to pokazuje saga w Enies Loby, gdzie Robin błaga swoich nakama żeby ją zostawili, bo bała się że spotka ich ten sam los co innych...

RdR Człowieku używaj znaków interpunkcyjnych, bo tego się przeczytać nie dało. Jedyny znak jakiego użyłeś to wielokropek, więc postanowiłem pododawać Ci te znaki interpunkcyjne, ale na przyszłość rób to sam.
Ja zaznaczyłam Nami, ponieważ tylko przy jej historii się wzruszyłam.
Tzn. jedyny moment kiedy przy oglądaniu anime było mi naprawdę naprawdę smutno, to wtedy gdy wąsaty marines przyszedł zabrać jej skarby zbierane przez tyle lat na wykupienie wioski. Potem (kiedy się okazało, że ludzie z jej vilidż tak naprawdę wiedzieli, że ona ich nie zdradziła i tylko udawali, ze jej nienawidzą) już się skumałam, że w OP wszystko dobrze się kończy i przestałam się wzruszać <:
Może inne są bardziej tragiczne, ale z tego właśnie powodu wybrałam Nami. Pomimo, że jej nie lubię za bardzo d;
Hah ja napiszę że nie jeden raz się wzruszyłem w OP ale z Nami to prawie się popłakałem
najtragiczniejszą historię ma chyba Robin... nie każdy traci matkę tego samego dnia, ktorego ją poznał
Ja również uważam, że najtragiczniejszą historię miała Robin. Straciła matkę w dniu kiedy do niej wróciła, całą wioskę i przyjaciół. Przez całe życie do spotkania słomianych kapeluszy była samotna, a przyjaciele ginęli na jej oczach.

Nawet po obejrzeniu historii Brooka nie zmieniałam zdania. Brook na pewno po roku sfiksował z tej samotności. Zresztą widać to w mandze i anime po jego zachowaniu xD

Brook na pewno po roku
Nie po roku, ale po wielu latach ;)

Nie wybrałem żadnej z tych postaci, ponieważ każda z nich ma tragiczną przyszłość, a jakoś nie mam zamiaru tego mierzyć.

Robin- nie chciałbym w jeden dzień widzieć śmierci matki, zamrożenie przyjaciela i zniszczenie wioski. Jednak matka, z tego co wiem poświęciła się za nią (tak samo jak Saul) co dało jej motywacje do tego by przeżyć.

Chopper- osoba odtrącona przez swoje własne stado za odmienność (podobnie zresztą jak u ludzi), nie miał żadnych celów, ani sensu życia, gdyby nie ten doktorek prawdopodobnie stracił resztkę swojego człowieczeństwa. Później otruł doktora próbując go leczyć.

Brook- co tu dużo pisać, 50 lat samotności i to na jednym z najciemniejszych mórz na Grand Line. Zabrano jego cień, co zniweczyła jakiekolwiek nadzieje na zobaczenie słońca.

Nami- jej przeszłość była z pewnością tragiczna. Zabito jej matkę, a sama musiała tyrać u jej zabójcy. Musiała płacić ciężkie pieniądze i pracować przy mapach, jak niewolnica.

Po przedstawieniu historii wszystkich postaci, czy można stwierdzić która ma gorszą przeszłość? Bo ja jakoś nie znam jednostki miary, aby opisywać takie rzeczy.
Ja zaznaczyłem jako najtragiczniejszą, historię Robin. To co musiałoby czuć kilkuletnie dziecko po gwałtownej stracie przyjaciół i krewnych i staniu się się osobą na którą poluje "wymiar sprawiedliwości" jak dla mnie jest dużo gorsze od dojrzałego gościa który traci towarzyszy i tuła się pół wieku po morzach. Na dodatek Brook już za życia był lekko zakręcony co w moich oczach stawia go na ostatnim miejscu spośród przedstawionej czwórki.

Co do dyskusji na temat człowieczeństwa Choppera to sugerowałbym założyć nowy temat :P
Wszystkie inne postacie prócz Choppera miały oparcie w bliskich.
Nami (cala wioska)
Robin (Archeolodzy z Ohary)
Brook (Laboon i jego była załogo- wspomnienia)
Nasz renifer był sam jak palec i żeby nie doktor mógł by całkowicie się zatracić.


Robin (Archeolodzy z Ohary)


To też raczej wspomnienie <: Przecież nie mówimy, że jej historia była tragiczna PRZED zniszczeniem Ohary, tylko później. Wtedy już archeologów nie było, halo d;
W sumie tego nie można stopniować. Ja to oceniam w kategorii w jakiej najmniej chciałbym się znaleźć. Dlatego jak dla mnie:
1. Robin - nigdy, miała najgorzej - wolałbym umrzeć
2. Chopper, ciężka sprawa - bez akceptacji nie da się podnieść
3. Nami - nie przeżyłbym czegoś takiego chyba.
4. Brook - byłoby mi szczerze, wszystko jedno.

Może już o tym pisałem?:P

To też raczej wspomnienie <: Przecież nie mówimy, że jej historia była tragiczna PRZED zniszczeniem Ohary, tylko później. Wtedy już archeologów nie było, halo d;

Weź dla przykładu Choppera on od początku nie miał z kim pogadać, czy też się wyżalić. Robin przynajmniej miała przyjaciół, co za tym idzie wspomnienia o nich.
Zgadzam się też, że nie można tego stopniować, ale w moim odczuciu reniferek miał najgorzej.
Brak akceptacji to na pewno straszna rzecz, ale nie zapominaj że Chopper jest najmłodszym członkiem załogi i jego dramat trwał góra parę lat, a Robin czy Nami męczyły się ze swoimi historiami lat kilkanaście.
U mnie zdecydowanie bezapelacyjnie wygrywa Nami i Robin (niestety trzeba było wybrać jedną). Obie miały podobną historie, obu zamordowano matki obie przez całe życie musiały uważać na to co robią i obie miały spaczoną psychikę gdyż gdyż całe życie liczyły tylko na siebie nie ufając nikomu. Obie niosły na barkach ciężącą im tajemnice i musiały same sobie z tym poradzić.
Choper od miał oparcie w doktorze praktycznie od samego początku. Poznał 2 osoby które go akceptowały takim jakim był. Brock kiedy został sam był już dorosłym mężczyzną. Swoje już przeżył i poznał. A Nami i Robin przez wszystkie swoje lata musiały sobie radzić same (i to od momentu kiedy były małymi dziewczynkami) A los nie oszczędził im cierpień.
Moim zdaniem chyba najgorsza z tego wszystkiego to samotność. Zauważmy jeszcze jedną rzecz. Brook nadal ma ciężko, jest kościotrupem, stara się być zawsze hepi, ale na pewno jest mu trudno.
Chcielibyście być kośćmi? On z taką nadzieją w sercu przez rok szukał ciała, wierzył, że powróci do życia, będzie sobą.... Mimo wszystko postanowił z tego skorzystać, nawet będąc kościotrupem. A co potem przeżywał? Samotność, straszną samotność trwającą 50 lat. A co mu pomagało? Piosenka, którą śpiewał z towarzyszami, którzy umierali... Wspomnienia, weź no nie bij....

Teraz też nie ma łatwo. widać, że lubi dziewczyny, a nawet masturbować się nie może. Nie może jej pocałować, bo po co jak nie ma warg, poczuć jej języka bo sam go nie ma itd no nie będę się rozdrabniał. Oczywiście to shounen, on takich rzeczy nie ukaże, tej głębi, przeżyć jakie nim mogą targać, trochę tego szkoda. Czekam aż ktoś napisze fika Brooka OOC, by pokazać tragizm tej postaci. Taki jaki naprawdę ta postać przeżywa. To niesamowite, jaką wykreował postać Oda.

Moim zdaniem chyba najgorsza z tego wszystkiego to samotność. Zauważmy jeszcze jedną rzecz. Brook nadal ma ciężko, jest kościotrupem, stara się być zawsze hepi, ale na pewno jest mu trudno.
Chcielibyście być kośćmi? On z taką nadzieją w sercu przez rok szukał ciała, wierzył, że powróci do życia, będzie sobą.... Mimo wszystko postanowił z tego skorzystać, nawet będąc kościotrupem. A co potem przeżywał? Samotność, straszną samotność trwającą 50 lat. A co mu pomagało? Piosenka, którą śpiewał z towarzyszami, którzy umierali... Wspomnienia, weź no nie bij....

Teraz też nie ma łatwo. widać, że lubi dziewczyny, a nawet masturbować się nie może. Nie może jej pocałować, bo po co jak nie ma warg, poczuć jej języka bo sam go nie ma itd no nie będę się rozdrabniał. Oczywiście to shounen, on takich rzeczy nie ukaże, tej głębi, przeżyć jakie nim mogą targać, trochę tego szkoda. Czekam aż ktoś napisze fika Brooka OOC, by pokazać tragizm tej postaci. Taki jaki naprawdę ta postać przeżywa. To niesamowite, jaką wykreował postać Oda.

Również tak uważam. Nie mógłbym lepiej tego ująć.

Według mnie to Brook, miał wielu nakama, miał rodzinę, był kapitanem - wszystko stracił, rozmyślał o tym przez dziesięciolecia, niw mógł znaleść nowcyh przyjaciół (brak cienia - jedno z gorszych wydarzeń), był i jest kościotrupem!!! Nie zaznał i nie zazna spokoju prez lata ^^
Zdecydowanie Robin. Od dzieciństwa miała przechlapane. Najpierw śmierć matki, ba już przed tym nie miała wesolo. Potem wioska, jedyny przyjaciel, Buster Call, NA PEWNO tułaczka po morzu, przyłączanie się do ludzi, którzy mieli zupełnie inne cele niż ona, z czego na bank wynikał brak akceptacji, po tym, jak się do kogoś przywiązywała była bezczelnie zdradzana.
Na 100% bardziej wolałbym być Brook'iem
Moim zdaniem Chopper i nic ani nikt nie podważy mojej decyzji.Samotność, brak zrozumienia to nic fajnego.Jedyna rzecz która utrzymała go przy życiu to doktor (Kuraha czy jak jej tam) życie mu dało nieźle w kość tego nie da się ukryć.Nie będę się rozpisywał bo to niema sensu poprostu żal mi Choppera i prawie się popłakałem jak Luffy i reszta szukali załogi i znaleźli właśnie go itp. itd.
Ciężko powiedzieć, bo każda postać w jakiś sposób dała mi się we znaki.
Ale jednak wybrałam Brooka bo kto by z was wytrzymał bez ludzi 50 lat?(czy ile tam)
I wydaje mi się, że przez takie przeżycie siadło troche Brookowi na psychikę.
Jeszcze ten moment jak grali dla Laboona(czy jak mu tam :P) i każdy po kolei umierał :(

"Dać się komuś we znaki" to jest wyrażenie nacechowane raczej negatywnie, oznacza coś w stylu "dokuczyć komuś". Chyba nie o to Ci chodziło d; ?
Każdy w jakiś sposób miał tragiczną przeszłość, postawiłam jednak na Brook' a. Był samotny przez kilkadziesiąt lat(50 albo jakoś tak), zawsze sam ze sobą i Sake Binks, myśląc o tym, że nie wypełnił obietnicy danej Laboon' owi... nie wiem, ja bym popełniła samobójstwo, nie wyrobiłabym. On miał cel - odnaleźć Laboon'a, ale ja bym tak nie mogła. Bez przyjaciół, bez niczego! W mroku, samotności.. okropne
Ja wahałem się między Robin a Brookiem, ale ostatecznie zagłosowałem na Brooka. Dlaczego na niego?
Prawdą jest, że Robin miała właściwie przesrane od czasu, jak zaczęła mówić. Całe dzieciństwo, nastoletność (jest takie albo podobne słowo?) i w końcu 10 lat pełnoletności. To było naprawdę tragiczne. Brook, w tym czasie, na pewno nie doświadczył tak złych rzeczy. Jednak Robin zawsze miała cel...
Kiedy Brook umarł (po raz pierwszy) po powrocie jego duszy, 50 lat żył jak roślina... Żył po to, aby tylko być... nic poza tym.
Właśnie to zadecydowało o moim sądzie - takie życie, po prostu bez niczego...
Hmm zagłosowałam że Robin, chciałam na Brooka ale pomyślałam sobie że śmierć nakama to coś na co pirat powinien być przygotowany wyruszając na Grand Line, a Robin spotkała tragedia zabierając jej wszystko i zmuszając jej do życia wbrew sobie.

Kiedy Brook umarł (po raz pierwszy) po powrocie jego duszy, 50 lat żył jak roślina... Żył po to, aby tylko być... nic poza tym.
Nie prawda, miał cel. Złożył wraz załogą obietnicę Laboonowi.
Poza tym miał trochę lepiej od roślinki;)
Glos na Brook`a - wedlug mnie postac tragiczna. Zyje w rozspiewanej zalodze, bawi sie, smieje kazdego dnia, az...no wlasnie - najpierw traci Labona, potem kapitana, reszte zalogi, wlasn cien. Zostaje sam w ciemnosciach. Jakbysmy czuli sie na jego miejscu? Wracamy do domu - osob, ktore nas kochaly, a tu okazuje sie, ze nikt o nas nie pamieta - jestesmy zupelnie nowa osoba w ich srodowisku. Przypomina historie bohatera "Brudnopisu" autorstwa Siergieja Lukjanienko.

[klawiatura nie dziala - sorki :/]
Według mnie najtragiczniejszą historię miała Robin, ponieważ już od dziecka na nią polowali i musiała jakoś sobie radzić np. przyłączając się do takich grup jak BW, dopiero prawdziwą swobodę miała wtedy kiedy przyłączyła się do Słomianych.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl