ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Na ocenach tego polityka w dalszym ciągu ciąży wiele surowych osądów, które w oczach opinii publicznej zostały uznane za nienaruszalny pewnik. W rzeczywistości, ulegając pokusie uproszczeń, ferowano w tym przypadku wyroki wygodne, politycznie 'właściwe'. Oskarżony i powszechnie potępiany Leon Degrelle, jak dotąd sporadycznie stawał się przedmiotem obiektywnych dociekań historycznych.
Twórca ruchu 'Rexistów' urodził się w Bouilon, na granicy francuskiej 15 czerwca 1906 r. Po ukończeniu szkoły średniej w Namur, prowadzonej przez Jezuitów, kontynuował naukę na wydziale prawa w uniwersytecie w Louvain. Tu odznaczył się jako aktywny działacz Akcji Katolickiej, której zadania sformułował papież Pius XI w encyklice 'Ubi avacano' z 1922 roku.
W tym początkowym okresie działalności, na umysłowość Degrelle'a, ogromny wpływ wywarł Charles Maurras, twórca francuskiej szkoły nacjonalizmu integralnego. Sam Degrelle chętnie przyznawał się do wspólnego, burgundzkiego dziedzictwa Belgów i Francuzów twierdząc, że zarówno Musset, Montaigne i Maurras należą tak samo do Wallonów, jak i do Lotaryńczyków, czy mieszkańców Prowansji.
W roku 1930 Degrelle, mający wówczas 24 lata odbywa szereg podróży po Ameryce Północnej i Łacińskiej. Wyprawy te zaowocowały serią artykułów i reportaży, w których młody publicysta zapoznawał czytelników z niuansami amerykańskiego życia społecznego. Szczególnie artykuły o warunkach rozwoju katolicyzmu w Meksyku, gdzie w brutalny sposób zwalczano religię, zwróciły na niego uwagę sfer kościelnych w Belgii. Wkrótce Degrelle objął kierownictwo katolickiego wydawnictwa Christus Rex (Chrystus Król - nazwa pochodziła od okrzyku, z jakim ginęli meksykańscy chrześcijanie).
Początkowo Degrelle rozpoczął wydawanie literackiego miesięcznika 'Rex', w krótkim jednak czasie przekształca go w tygodnik. Drukuje w nim utwory utrzymane w żywym tempie, autorstwa młodych i ambitnych twórców. Spośród nich rekrutował Degrelle swoich pierwszych współpracowników. Wykonywali oni najpierw skromne zadania kolporterów i propagatorów Rexistowskich czasopism. W każdą niedzielę i święta brali ze sobą wydawnictwa i szli z nimi pod kościoły, na najbardziej uczęszczane ulice, przekonywali do swoich idei w różnych lokalach publicznych. W krótkim czasie zdobyli lokalną sławę - poczęły powstawać pierwsze szersze grupy zwolenników, złożone przeważnie z młodzieży studenckiej i robotniczej.
W otoczeniu Degrelle'a stopniowo zaczynają rodzić się szersze plany polityczne. Ich przejawem było ogłoszenie w roku 1931 przez Jose Streela broszury, w której to - w imieniu całej młodej generacji - napiętnował pseudokatolickich politykierów, rzucając im kategoryczne: 'My - przeciw wam'.
Platformą, łączącą te nowe jakościowo tendencje w świeże i oryginalne idee stało się wkrótce pismo 'Vlan', będące już bojowym organem politycznym Rexu. Wydawnictwem tym młodzi działacze zwrócili na siebie baczniejszą uwagę opinii publicznej, podnosząc hasła moralnej odnowy życia politycznego. W latach trzydziestych wielu wpływowych polityków z Partii Katolickiej wplątało się bowiem w najróżniejsze afery polityczne i finansowe: 'Vlan' wyciągnął je wszystkie na światło dzienne, trafiając tym samym w czuły punkt belgijskiej opinii publicznej. Czytelnicy nie mogli przyjmować podobnych rewelacji ze spokojem. Kiedy więc Degrelle zaczął w licznych artykułach grzmieć przeciwko kolejnym przypadkom korupcji, przywilejom i skandalom - poparto go.
Nakłady wydawnictw prasowych, firmowanych przez Rex, wzrosły kilkakrotnie, obejmując swoim zasięgiem również prowincje flamandzkie i niemieckie. Młodzi aktywiści stali się znani i popularni w całej Belgii. Degrelle uznał, że pierwszy etap kampanii politycznej został osiągnięty. Pod koniec 1934 roku pisał wręcz, iż periodyki przygotowały grunt pod propagandę 'żywego słowa'. Przez całą zimę następnego roku Degrelle organizuje więc dziesiątki wieców. Stały się one twardym sprawdzianem charakteru młodzieży skupionej wokół Rexu. Degrelle oraz jego przyjaciele wdzierali się do najradykalniejszych, komunistycznych osiedli fabrycznych i robotniczych kolonii. Nic więc dziwnego, że przemówienia Rexistów często przeplatane były odgłosami razów zadawanych pałką i kastetem, czy hukiem broni palnej. Sam Degrelle często pokpiwał z oporu komunistów. 'Bawi mnie - mówił - że dużą część biletów [udział w wiecach był płatny! - DP] wykupują moi przeciwnicy myśląc, że uda im się meeting zerwać. Wskutek tego pieniądze ich wpływają do kasy partyjnej i przyczyniają się do wzmożenia naszej propagandy'. W ciągu tej pierwszej zimowej kampanii 1935 roku, Rex miał swoich pierwszych męczenników, co jeszcze bardziej wpłynęło na wzrost liczebny szeregów ruchu - stan osobowy szacowany był w tym czasie na kilkadziesiąt tysięcy.
Latem 1935 roku, przemawiając do zgromadzonych na wiecu 4 tysięcy ludzi, Degrelle zapowiedział tworzenie ścisłych kadr organizacyjnych - ostatecznie, jesienią tegoż roku, powołano do życia Narodowy Front Rex. Pierwszym, znaczącym akcentem nowych form działania stał się dzień 2 listopada 1935 r. Na odbywający się wówczas w Coutrai Kongres Federacji Katolickich Stowarzyszeń Belgijskich Degrelle powiódł - przeciwko tysiącu delegatów - 300 swoich zwolenników. Pomijany przez organizatorów, wódz Rexu sam w końcu udzielił sobie głosu, swym wystąpieniem niszcząc stateczne, mieszczańskie samozadowolenie obecnych. Nie znający kompromisów, w poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności, Degrelle w zdecydowanych i mocnych słowach rozprawił się z 'szacownymi' przywódcami katolickimi. Utrzymane w ostrym tonie przemówienie dotyczyło powszechnego łapownictwa, korupcyjnych powiązań partyjnych liderów z wpływowymi bankierami, których - z właściwym sobie wdziękiem - nazwał Degrelle 'banksterami'.
Efekty kongresowego wystąpienia były natychmiastowe - banki cofnęły kredyty udzielone na działalność wydawniczą. Ale rozpędzonego Rexu nie można już było zatrzymać. Kilkadziesiąt tysięcy członków wyłożyło odpowiednie sumy i kłopoty finansowe szybko opanowano.
W rok później, w czasie wyborów 1936 Rexiści wprowadzili do parlamentu 12 senatorów (na 150) i 21 posłów (na 202), uzyskując poparcie 300.000 Belgów. Sukces był tym większy, że władze ogłosiły wybory nagle, ograniczając okres kampanii do 3 tygodni. Degrelle wygłosił wówczas blisko 120 przemówień, często zakłócanych przez komunistyczne bojówki. Pytany przez dziennikarzy o główne założenia programowe powiedział: 'Mój program jest bardzo prosty, po oparty na niepraktykowanej w polityce zasadzie bezwzględnej uczciwości. Stąd też wynika brak jakichkolwiek koncepcji kompromisowych. Ponieważ przy tym walczymy o odmłodzenie katolicyzmu, więc w oparciu o katolicyzm walczyć będziemy przede wszystkim z komunizmem. Cały mój program polityki zagranicznej jest w tym zawarty. Zawsze będziemy łączyć się przeciwko Moskwie, a więc raczej z Niemcami, niż Francją. W polityce wewnętrznej chciałbym tylko wypełnić ten program, którym socjaliści mydlą oczy swoim wyborcom, lecz którego nigdy nie wypełniają, nie chcąc narażać się wielkiemu kapitanowi'.
Głosząc nastanie nowej ery solidaryzmu społecznego, niosącej ze sobą zapowiedź walki z marksistami i kapitalistami, wprowadzenie ustroju korporacyjnego oraz oparcie się na katolicyzmie i rodzinie, Degrelle umiał pozyskać również nieufnych Flamandów, których zjednał ostatecznie koncepcją kantonalnej struktury państwa. Niespodziewanym sojusznikiem okazała się, założona w połowie 1936 r. przez emerytowanego nauczyciela Stafa de Cerqa oraz Hendrika Eliasa, nacjonalistyczna organizacja Flamandzki Związek Narodowy (Vlaamsch National Verbond - VNV).
Zdaniem Rexistów, pełne zjednoczenie i uzdrowienie polityczne nastąpić mogło jedynie po wprowadzeniu nowego ustroju społecznego. Forsowany przez Degrelle'a integralny korporacjonizm zakładał podział struktury państwa na dwie grupy: 1-szą, gospodarczą, obejmującą dziedziny mające związek z produkcją i podziałem dóbr (rolnictwo, przemysł, rzemiosło, handel, kredyt, transport, dobra ogólnego pożytku); 2-gą, pozagospodarczą, zawierającą wszystkie pozostałe społeczne i kulturowe przejawy życia: armię, policję, sądownictwo, naukę i sztukę, oświatę i wychowanie, służbę zdrowia.
Grupy te miały być reprezentowane w korporacyjnym parlamencie, wyłaniającym co pewien czas rząd. Nad wszystkim czuwałaby struktura, będąca czymś w rodzaju nadkorporacji, nie związana z żadną z dwóch prezentowanych wyżej grup. Jej zadaniem byłoby łagodzenie i zacieranie konfliktów oraz koordynacja działań i interesów czynnych grup w poszczególnych gałęziach produkcji. W celu zagwarantowania ciągłości struktury, Degrelle dążył do ustanowienia korporacyjnej monarchii dziedzicznej, która by mogła zapewnić w chwilach kryzysu stabilność władzy.
Rex był więc nie tylko reakcją przeciw partiom reprezentującym interesy klasowe, ale także przeciwko ich pojmowaniu polityki. Takie stanowisko znacznie spolaryzowało belgijską scenę polityczną. W wyborach 1937 roku, przeciwko ruchowi Degrelle'a stanęła zwarta koalicja wszystkich liczących się partii. Tym razem na Rex'a oddało swój głos 19,05% obywateli. Mimo niewątpliwego sukcesu, było to zbyt mało, by odegrać decydującą rolę w życiu kraju.
Degrelle, w ostatnim okresie przed wybuchem wojny, dużo uwagi poświęcał kontaktom międzynarodowym. Przebywał nawet jako gość na zjeździe NSDAP, choć nie wiązał z tym faktem żadnych szerszych planów 'Nie łączcie Rex'a z Berlinem -powiedział. My nie jesteśmy i nie będziemy na usługach nikogo i niczego. My kochamy swoją Ojczyznę'.
Zdecydowanie antykomunistyczny, wódz Rexistów niejednokrotnie bywał obiektem zamachów marksistowskich bojówek. Szczególnie mocno ubolewał nad zaangażowaniem rządu bliskiej mu Francji po stronie czerwonej Hiszpanii. W swoim 'Liście otwartym' z żalem stwierdzał: 'Ten wyraz 'Francuz' głębokim bólem napełnia serca nasze. Dla Walonów i Ojczyzny naszej, Francja jest naszym językiem, naszą kulturą, naszą cywilizacją. (...) [Ale] ani jeden chłop, ani jeden robotnik, ani jeden ojciec rodziny, który jest krwią z krwi i kością z kości naszej, nie może polec za Sowiety i przysięgamy na to u mogiły naszych zmarłych bohaterów z nad Isey i u kołyski naszych dzieci'.
Mimo wysiłków Degrelle'a, znaczenie jego organizacji nie uległo zmianie, aż do wkroczenia do Belgii (10 maja 1940 r.) wojsk niemieckich. W okupowanym kraju wytworzyła się wówczas skomplikowana sytuacja. 'Devlag' (DVA), organizacja flamandzkich nacjonalistów, skłonna była podporządkować Niemcom flamandzką część kraju. Jej przywódca, Van de Vile, głosząc teorię związku krwi pomiędzy tymi narodami, oświadczył: 'Jesteśmy Niemcami, Niemcami w 200% i będziemy walczyć, by jako takich przyjęto nas w skład Rzeszy'. Wtórował mu rywalizujący z nim Staf de Clerq, który wraz ze swymi politycznymi przyjaciółmi z VNV dążył do zjednoczenia zamieszkałych przez Flamandów prowincji belgijskich z Holandią - w ramach tzw. Grossdeutschland.
Pragnąc przeciwdziałać tym planom, Degrelle rozpoczął u władz okupacyjnych starania o utrzymanie jedności państwowej. Realizm polityczny dyktował mu jednak, by zabiegi dyplomatyczne połączyć z organizacją siły zbrojnej. Jeszcze w lipcu 1941 roku rozpoczęto pospieszny werbunek do Ochotniczego Legionu Antybolszewickiego 'Walonie', przeznaczonego do walk na froncie wschodnim. Żegnając, w dniu 8 sierpnia 1941 r., udający się na front oddział, wódz Rexistów raz jeszcze dał wyraz swoim antykomunistycznym przekonaniom, określając wyprawę, jako krucjatę w obronie wspólnego europejskiego dziedzictwa cywilizacyjnego, któremu zagraża bolszewizm.
Początkowo, 'Legion Walonie' liczył 600 żołnierzy i wchodził w skład Wermachtu. W czerwcu 1943 r. został wcielony do 5 D. Gren. Panc. SS 'Wiking'. Dowódcą brygady, liczącej już, 1964 żołnierzy, był Lucien Lippert, a po jego śmierci (poległ pod Nowymi Budami na Ukrainie), na czele stanął sam Leon Degrelle. Brygada odznaczyła się w walkach nad Dnieprem i w tzw. kotle pod Czerkasami, gdzie z okrążenia z życiem uszło jedynie 650 legionistów. Na poligonie w Wildflechem przeformowano brygadę, uzupełniając stan osobowy do 4 tysięcy ludzi. Jednostka skierowana została na Dolny Śląsk, gdzie w okolicach Wrocławia została rozbita.
Trudno powiedzieć, co myślał wtedy Leon Degrelle. Po latach, w liście otwartym do Jana Pawła II, tak określił swoją służbę w jednostce Waffen-SS: "W czasie wojny bylem dowódcą belgijskich ochotników na froncie wschodnim, walczyłem w 28 D. Gren. Panc. 'Wallonien'. TO OCZYWIŚCIE NIE MOŻE BYĆ UWAŻANE ZA CHLUBĘ DLA NIKOGO. Jestem jednak katolikiem tak jak i Ty i wierzę, że dlatego właśnie mam prawo pisać do Ciebie, jako brat w wierze".
Bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych, Degrelle osiadł w Hiszpanii, gdzie otrzymał azyl i pod zmienionym nazwiskiem, jako Juan Munoz, zamieszkał w Madrycie. Podjęte środki bezpieczeństwa nie były przypadkowe. Wystarczy przypomnieć, że w roku 1985 dyrektor amerykańskiego 'Centrum Wiesenthala' w Los Angeles wyznaczył za jego głowę nagrodę w wysokości miliona dolarów. Ogólna liczba zamachów i prób porwania Degrelle'a zamyka się w siedmiu (jak dotąd znanych) przypadkach.
Jeszcze w roku 1954 Degrelle próbował, mimo wszystko, wrócić do kraju i oczyścić się z zarzutów na nim ciążących. Wystosował wówczas dramatyczny w swej wymowie apel: 'Nie jestem przestępcą wojennym - oświadczał w nim. Chciałem wrócić do Belgii na warunkach, które nie zostały przyjęte. Chciałem powrócić w mundurze tak, żeby nadano odpowiedni rozgłos mojemu powrotowi i moim argumentom. Prosiłem również, aby zezwolono na pełną transmisję mojego procesu'. Na publicznym wysłuchiwaniu wyjaśnień nikomu jednak nie zależało. Degrelle, symbol belgijskiego nacjonalizmu, przedstawiał większą wartość, jako ukrywający się poza granicami własnego kraju kolaborant.
Leon Degrelle zakończył więc swe życie z dala od Ojczyzny. Zmarł w Madrycie, 31 marca 1994 roku. Dla potomnych zawsze jednak będzie należeć do tego gatunku ludzi, który nie oglądając się na zmiany fortuny, pozostają wierni swemu powołaniu - aż do końca.
Po wojnie jego 7 córek zostało rozdzielonych, zmieniono im imiona i rozesłono do rodzin zastępczych
Czemu piszesz o faszyscie ,ktory po wojnie byl znaczacym działaczem neo-faszystowskim, zwalczajacym prawde o holokauscie?
Co tym samym chciales pokazac?
Na pisalem o nim poniewaz jego historia jest interesujaca, pozatym troche historii jeszcze nikomu nie zaszkodzilo.
Jesli chodzi o holokaust to prawda jest taka jakiej chca zwyciezcy
Ten cytat chyba dostatecznie wyjasnia jego zaangazowanie w ss
W czasie wojny bylem dowódcą belgijskich ochotników na froncie wschodnim, walczyłem w 28 D. Gren. Panc. 'Wallonien'. TO OCZYWIŚCIE NIE MOŻE BYĆ UWAŻANE ZA CHLUBĘ DLA NIKOGO