ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Tutaj MG Sogeńczycy (czyli władza Soge(losowe)


No to skoro Feniksy i Soge ruszyło to Fallen nie zostanie w tyle.....tak jak zwykle.....Nevermind!

Pogoda była niezła jak to zazwyczaj bywa na morzu gdy fale i wiatr nie chcę ci rozwalić statku, a właśnie po wodach Grand Line pływał statek fallenów a na nim trenowałem ze swoim mieczo-biczem ,,Tenkuhebi'' bo po tylu latach wyszło się z formy, po paru minutach przestał na chwile trenować i zacząłem patrzeć się na swa broń, wtedy zacząłem rozmyślać. - (Walki z mieczem to nie problem ale gorzej już z biczem, jeśli spotkam niedługo wroga z którym nie będę se mógł poradzić to będę musiał wymyślić jakiś plan odwrotu.....Gdzieś słyszałem że jakiś ślimak może wyrzucić własne organy na wroga by uciec hmm....Akurat jedną nerkę mógłbym poświęcić i walnąć nią w gościa, a jakby jeszcze Pasat by ją ugotował to by przeciwnika zajęło na dłuższą chwile. No ale czy normalny człowiek nie ze rzygał się i nie dostał zawału bo jakiś kretyn se wyjmuje organy i nimi rzuca???....Głupi pomysł, musiał bym se zniszczyć kostium eh...Lepiej wracać do treningu.) - Czas płynął dalej, a przez to ze gadałem w myślach nikogo nie obrzydziłem.
Hm, NIE.
Zjawiska losowe typu pogoda, czy przypadkowo przelatujący słoń, który właśnie Wam uje*ał maszt leżą w geście GMa. Czyli nas.

Tak więc za karę - właśnie zobaczyliście nacierający na Was sztorm. Możecie jeszcze go uniknąć, ale to będzie oznaczało zejście z trasy loga, ergo - wypłynięcie nie wiadomo jak daleko w morze i oddalenie się od trasy loga. Co robicie?
Po chwili treningu ujrzałem sztorm który leci wprost na nas statek, jedyne co mogłem powiedzieć w takiej sytuacji to. - Zarąbiście! Pierwszy dzień na nowym statku a już będziemy się siłować z sztormem. Heh, ktoś mnie tam lubi na górze hyahaha. - Po wypowiedzeniu tych słów odwróciłem się do załogi i krzyknąłem. - Oi Yarodoma !!! Ruszać tyłki, trzeba będzie przypłynąć przez ten zapomniany przez boga sztorm. Zaxus i cała reszta mięśniaków na tym statku! Do masztów! Slawo! choć i zmolestuj ten sztorm swoim wzrokiem(w skrócie oblukaj sztorm) Neriona! Powiadom Iske i Pasata, i nie myśl mi się chować pod pokładem bo inaczej nakarmię tobą każda rybę w tym morzu i mówię to poważnie! Shimka! zejdź pod pokład i pozabezpieczaj ważniejszy szajs bo po tym może zostać z niego tylko g**no! - Po wydaniu rozkazów opuściłem wzrok i zacząłem tupać po pokładzie i zacząłem mówić w myślach. - Heh, zobaczymy na co cie stać Hensa bara, okaże się czy jesteś dobry by wozić załogę Fallen, w końcu musisz być twardy co nie?.....Hmm chyba mam za ciasny kark bo pieprze do tego statku...a właściwie tod o jego podłogi....później. - Dobra ludziska mamy sztorm do przelecenia tfu! to znaczy do rozdziewiczenia, cholera! Do przepłynięcia i cicho być!


Spałem w swojej kajucie gdy do moich uszu dotarło słowo zmolestuj, zerwałem się i wybiegłem na pokład zobaczyć co się dzieje. Moim oczom ukazał się nie miły widok, w głowie wmawiałem sobie że przejdzie bokiem, ale nie wyglądało aby się na to zanosiło.
- No chłopaki czeka nas niezła jatka z żywiołem, i dodam... w sumie nic nie dodam.
I pobiegłem do steru modląc się aby reszta ferajny sie ruszyła i zaczęła działać bo inaczej po nas.
-Kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać... Zrobię to co będę chciał, ewentualnie rozkaże kapitan... a teraz chce... Hmmm, co by tu... pójdę pobawić się z masztami!
Jakbyś zwęglony lumpie raz na jakiś czas słuchał co mówią inni, a nie molestował i wyprawiał inne rzeczy o których nawet ja boje się pomyśleć ze swoją bronią, to byś wiedział kto jest oficerem a kto nie ale skoro idziesz na rugby z masztami to i tak nieźle. - Po wymianie zdań z Zaxusem poszedłem w kierunku sztormu. Po chwili wpatrywania się wystawiłem prawa nogę przed siebie i wyprostowałem prawą rękę i wskazałem palcem na sztorm. - Dobra stary! Pojedynek na wzrok!!!..........dobra wygrałeś, oi neri! Jak tam z tą dwójką obiboków?
- Już po nich biegnę! - krzyknęła, po czym zbiegła pod pokład. Wyprostowała się, po czym wrzasnęła na całe gardło - SZTORM IDZIE!!! - Były dwa powody, dla których nie mogli nie wstać. Po pierwsze, w Chinach by ją usłyszeli, a po drugie, nareszcie coś się dzieje.
- Oi, czemu nie wstajecie? No tak! Shimka kazała przetestować mi na nich jakieś mazidło! - W gepardzim tempie wbiegła na górę i powiedziała - Chłopaki są teraz nieaktualni. Więc, co jest do roboty?
......okey......Jakim cholernym sposobem te dwa porosty są nieaktywne! przyznaj się! Ty i shimka testowaliście na nich jakiś szajs co nie?! Od tego ma się szczury wy przeklęte baby! - Z powodu wnerwienia dusiłem Neriona w powietrzu ale po chwili się uspokoiłem a ona wylądowała na 4 literach. No dobra nic na to nie poradzimy. Neri, zejdź tam na dół do nich i przywiąż ich do czegoś liną by się nie poobijali podczas sztormu....i nie ustawiaj ich w pozycjach seme-uke....i nie wsadzaj swojego kija tam gdzie nie potrzeba...po prostu ich przywiąż.
Shimka z miną niewiniątka przespacerowała się drugim planem z dzioba na rufę. Rozejrzała się zza włosów zawiwanych jej na twarz.
- Ale rooozpiździaaaaaj ! - Chciała zjeść czereśnie ale wiatr wyrwał ją jej z dłoni. Odwróciła się i zjechała na zmoczonej deszczem poręczy. Po chwili wahania usiadła na skrzyni z jabłkami i zaczęła jeść jedno z nich.
- Ja nie dawałam im żadnego szajsu, no w sumie nie przypominam sobie... -Przechyliła głowę i spojrzała ze z kosa na tyłek Weathera - A może jednak dawałam ? No ale jestem prawie pewna że nic im nie będzie
Po chwili machania łbem zauważyłem Shimke siedząca od tak na skrzynce i patrzącą się we mnie(a właściwie na dolne partie mnie) podszedłem do niej i powiedziałem. - Shimka, skoro już nam otrułaś taicho i fukutaicho to może byś nam łaskawie pomogła i pozabezpieczała rzeczy pod pokładem....choć dla wszystkich byłoby lepiej jakby twoje fiolki się rozbiły o podłogę. Ehh....po prostu idź to zrób.
- Co ty tak wszystkich odsyłasz pod pokład, jak chcesz zostać sam wystarczy powiedzieć - Skończyła jeść jabłko i wyrzuciła ogryzek za burtę. Wiatr porwał go i poniósł na wysokość masztów. Przez chwilę z niepokojem obserwowała jego lot.
- Jak dla mnie wszyscy przytowmni przydadzą się tutaj. Pojdę pogonię Nerione.
Shimka zeskoczyła ze skrzyni i i szybko zniknęła pod pokładem.
Nie musiał bym jej i ciebie wysyłać pod pokład gdybyście nie potruli taicho i pasiastego, zresztą ciekawe jak wszystkich wysyłam skoro większość obmacuje maszty... - Powiedziałem se w myślach, wnerwiało mnie jej gadanie skoro przytomni już robią różne rzeczy tutaj. - Szkoda chce by jej fiolki i strzykawki się rozbiły to jej sprawa, a Nerionie przyda się pomocna dłoń przy tej dwójce....a tej dwójce przyda się ktoś kto będzie obserwował tą małą bo jeszcze im zrobi makijaż i zwiąże kokardki na głowie, no i ustawi w pozycji seme-uke....nie wiem czy ona w ogóle wie co to jest ale wole nie sprawdzać.
Wy się kłócicie, a tymczasem statek zdążył wpłynąć w sztorm. W pierwszej chwili niewiele dało się cokolwiek zobaczyć - zostaliście zalani potokami wody, w jednej chwili wszystko, co stało na pokładzie przemokło do suchej nitki. Po chwili do zabawy włączył się wiatr, a wraz z nim fale, jeśli mieliście na pokładzie cokolwiek, to już tego nie macie, bo nie zauważyłam, żeby ktokolwiek cokolwiek do pokładu przywiązywał. Z ładownią podobnie, bez strat, za to przetasowanie totalne, chyba, że pomyśleliście, by mieć wszystko ładnie ściśnięte, ew. przywiązane. Z przetasowaniem jednak nie ma zwykle większych kłopotów poza faktem, że ciężko potem coś znaleźć. No i alkohol zwykle wtedy się rozbija.
Radzę uważać na lampy - jeśli któraś wpadnie teraz do ładowni to marny Wasz los.
Sztorm jest silny, a wiatr wieje w kierunku, który nie pozwala już Wam się wycofać. Pamiętajcie, że jeżeli zgubicie kurs, to możecie wylądować nawet na Calm Belt ;]

//Sorry za tak długi brak odzewu, miałam trochę na głowie i nie miałam czasu przeczytać postów ^^'
Z całym szacunkiem ale wydaje mi się że przeginasz Jackie. Jeżeli ty masz wszystko obcykane, i posługujesz sie fachowym słownictwem to fajnie. Ja sobie nie przypominam by w OP słomiani wszystko wiązali i zabezpieczali. Sami bronicie się jego "realiami" to macie Tak więc nic im tam nie psuj.
Cholera jasna! Ale sztorm, już zapomniałem jakie to uczucie hahaha! mam tylko nadzieje ze te dwie laski przywiązały tą dwójkę bo inaczej nam się nieźle poobijają. - Po chwili uświadomiłem sobie pewną mała ale istotną rzecz. - Sekundka......Kto do cholery jest przy sterze!?!? - Popatrzyłem na ster i pomimo wiatru i wody dostrzegłem że nikt przy nim nie stoi. - No to pięknie....Slawo!!!! Rusz swój tyłek do steru i prowadź nasz statek bo inaczej bóg wie gdzie wylądujemy!!!!!
Pasat otworzył powiekę, nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokładzie.
- Pić, proszę, dajcie mi wody, suszy... - powiedział, o dziwo, głośno i wyraźnie.
Shimka co chwilę obijając się o ściany i ślizgając na mokrych deskach dotarła do swojego gabinetu. Zanim otworzyła drzwi wzięła głęboki oddech.
- Neri słonko lepiej odłóż ten mazak... - Podeszła i zabrała Nerionie czarny marker. Rozejrzała się z uwagą po gabinecie, znalazła to czego szukała. Wyciągnęła rękę w kierunku woreczka z czereśniami...
- Co proszę ? - Odwróciła się gwałtownie i przeleciała spojrzeniem po ucieszonej Nerionie, pomazanym kapitanie i śpiącym... - Obudziłeś się !
Do wszystkich niewypranych majteczek Slawo, dojdzie on w końcu do tego steru czy nie!?!?! - Szukałem go wzrokiem i zobaczyłem.......jak ślizga się po pokładzie, w końcu dałem mu siana i sam zacząłem iść do steru. W połowie drogi przystanąłem i spojrzałem na wodę w której unosił się moje odbicie, chwile się tak w nią gapiłem. - Niech to......Już za pomniałem jak zarąbiście wyglądam w tym stroju! Hehehe....epickość w czystym wydaniu. -Po chwili znów ruszyłem w kierunku steru i w końcu złapałem za niego swoimi rękoma i zacząłem próbować utrzymać statek równo. - To trudniejsze niż myślałem....Luzik Hensabara....jakoś se poradzimy......Hej ty sztorm! Może delikatniej? To jej pierwszy raz!!!
- Wybacz Shimka, pokusa była zbyt wielka... - Pobiegła po wodę dla Pasata, a także po to, by odłożyć mazak.
Ślizgałem się po statku jak po lodzie ciężko było utrzymać pion, za cel miałem tylko jedno koło zwane sterem, jedna gleba druga gleba i widzę jak Weather mnie wyprzedza, myślę sobie "ten to ma dobre ogumienie pewnie zimowe", próbowałem Weather'a wyprzedzić ale na nic się mój wysiłek zdał, więc sobie odpuściłem i siedząc na pokładzie obserwowałem gdzie by się tu przydała jakaś pomoc.
Żeby później nie było sprzeczek, jackie wysłała mi PW w którym powiedziała mi co i jak się teraz dzieje w tej przygodzie.

Weather:

Mówiłem sobie w myślach. - Cholera jasna! Jak tak dalej pójdzie to statek może nie wytrzymać.....chyba? Wyspa by nam się przydała bo jakoś wątpię by ten sztorm tak szybko się skończył. - W jednej chwili odwróciłem głowę w prawo i ujrzałem jakiś punkt na morzu, nie byłem pewny co to może być przez ten deszcz i wiatr. - Slawo! Weź swa lunetę która zwykle używasz do podglądania gołych bab i oblukaj godzinę 2!

SLAWO98:

Co? Skąd ci się biorą takie pomysły? - W końcu udało mi się na chwile ustać na nogach i podejść do barierki by sprawdzić co tam widział Weather....wstrzymałem na chwile oddech i krzyknąłem. - Wyspa!!! Wyspę widzę! Jaki fart na tym morzu, ale...Oi Weather! Wiatr wieje w przeciwna stronę! jeśli nie zrobimy czegoś z żaglami to przepłyniemy obok niej! Zresztą i tak jest bardzo daleko!!!

Weather:

Kurna!!! - Czułem ulgę przez to że Slawo powiedział ze to wyspa ale z drugiej strony zacząłem się denerwować bo wiatr nam nie sprzyjał, postanowiłem po raz kolejny pospieszyć załogę. Oi Yarodome!!! Wyspę widać!!! Ale raz jest daleko a dwa wiatr wieje w złym kierunku i jeśli się nie postaramy to do niej w ogóle nie dopłyniemy!! Wyspa jest na prawo więc ruszać te tyłki i zmusić żagle do posłuszeństwa tak jak kobietę którą nie chce wam dać!!!....Albo jak psa który nie chce oddać wam kapci!...Zresztą wiecie o co mi chodzi!!!

Takoyaki:

Że niby co? Do cholery nie mogę nawet zapalić jednego cygara w tym sztormie a ty mi mówisz ze jeszcze będę musiał się tu pieprzyc z żaglami!!!! Ile to człowiek musi wycierpieć by se zapalić!!! - Krzyknąłem po dłuższym zabawianiu się masztami, wnerwiała mnie tam pogoda a to ze nie mogłem odreagować poprzez papierosa irytowało mnie jeszcze bardziej ale trzeba było się postarać. Zacząłem z całej siły ciągnąc żagiel tak byśmy mogli zmienić kierunek na wyspę.
Zaxus stojący tuż pod masztem pomaga ciągnąć linę Takoyakiemu, gdy nagle niespodziewanie zasypia... upada... budzi się... rozgląda, po czym nagle znów zasypia.
Pomijając pewne drobne fakty, co by zabawa w miejscu nie stała:
Pasat wziął od Neriony wodę i szybko wypił jej zawartość do dna, po czym wstał na nogi.
- Shimka, zanotuj... To coś ma działanie psychotropowe. Nie wpływa na ciało, jedynie w głowie mi strasznie szumi i co chwilę przed oczyma przelatuje Condorde. Nie wiem co to jest, ale tak na nim pisze... W ogóle strasznie rzuca statkiem... Mocny sztorm? Nie trzeba pomóc na górze? - zapytał obecne dziewczyny Pasat.
- No nie ! Będę musiała nad tym popracować, może jak bym zmniejszyła dawkę wyciągu z grzybków... - Shimka zamyśliła się i zaczęła układać w głowie nową formułę. Napotkała naglący wzrok Pasata.
- A, tak ! - Przybrała minę zmartwiona nr3. - Okropny sztorm, miałyśmy z Neri was związać żebyście się nie pozabijali ale jak już jesteś przytomny to śmigamy na górę bo się Weat przyczepi że się obijamy.
Pasat wstał i spokojnym krokiem skierował się na pokład. Trochę mu jeszcze szumiało w głowie, ale myśleć i poprawnie funkcjonować mógł. Zastanawiało go, dlaczego Iskariota wciąż nie daje znaku życia. Pewnie oberwał większą dawką...
Chraaap...taaa...ooh...lubisz to suko....taa, sunia lubi jak się ją głaszcze po brzuszku co nie?....E? Co i jak!? Ahh musiałem przysnąć na chwile tylko jak mi się to udało podczas tego sztormu? mam nadzieje ze nie dostałem jakimś specyfikiem Shimki. - gdy już się do reszty obudziłem zobaczyłem jak już jestesmy blisko wyspy, jakiś kwadrans a nawet mniej 10 minut i powinni być już pod nią. - No wreszcie, teraz tylko dopłynąć do zatoki i umocować statek i będzie git. - Zaczynam rozglądać się w celu znalezienia zatoki. - Ok ludziska! jeszcze parę minut molestowania lin i koła a będziemy na wyspie.... Tylko czemu coś mi mówi ze ten sztorm nie minie tak szybko.
-Sztorm, nie sztorm, w zatoce będzie nam wygodniej go przeczekać, przy okazji uzupełnimy zapasy, lepiej jak najszybciej znajdźmy tę zatokę - skleił Pasat niemrawo zdanie, wchodząc na pokład. Zobaczył ślizgającego się po pokładzie SLAWO, po czym się uśmiechnął. "Śmiech to zdrowie", pomyślał, po czym chwycił za jedną z luźno zwisających lin i zaczął ja naciągać, luzując nieco w ten sposób żagiel.
...Możecie wreszcie dopłynąć do tej wyspy...? Czy ja za wiele wymagam...? ><'
Nie nie możemy.

W końcu po morderczej godzinie walki z sztormem hansa bara dopłynęła do zatoki i można było wreszcie opuścić kotwice. - No nareszcie!!! Ile można było się pieprzyć z tym cholernym sztormem no to teraaa!!!. - Straciłem na chwile równowagę z powodu deszczu i wiatru. - Itete, tylko czemu do jasnej cholery ten sztorm nie ustępuje!? Jakiś niewyżyty czy co? Dobra ludziska, zwijać te strzępy materiału które bezwstydnie nazywamy żaglami. - Zacząłem schodzić gdy nagle zauważyłem Pasat'a. - O Pasat! jednak się obudziłeś, wiedziałem ze jestem mocny i się nie dałeś trucizna Shimki. Tylko co z Iskariotą? - Zszedłem pod pokład by sprawdzić co z taicho ale pierwsze co ujrzałem to Neriona biegnąca z wodą. - Oi neri, nie zapomniałaś chyba zabezpieczyć kapitana co nie? - jej mina wskazywała tylko na jedno. - Baka! - Walnąłem ja po łbie po czym poszedłem zobaczyć w jakim stanie jest Iskariota, powiedźmy że to nie była najprzyjemniejsza dla oka pozycja. - No dobra taicho, zaraz zmienię cie z precla z powrotem do naszego kapitana. To idzie tu a to...eee tam, tak mi się wydaje... - W dalszym ciągu starałem się ustawić Iksariote do pionu.
Shimka minęła się z Weatem podczas wychodzenia na pokład. Lepiej było udać fakt zobaczenia go za niebyły... Rozejrzała się, sztorm jeszcze nie minął ale w zatoczce było już znacznie spokojniej. Podeszła do barierki i oparła się.
- Mmmm suchy ląd. Przydało by się uzupełnić zapasy słodkiej wody i coś upolować. - Włożyła do ust czereśnię i przechyliła głowę z zainteresowaniem - Ktoś się ze mną wybiera ?
- Ja! - krzyknęła Neri i skoczyła za Shimką - mogę zebrać Ci trochę owoców. Jeśli jakieś będą. Lubię włazić na drzewa.
- No panowie chyba nie chcecie wysłać na polowanie samej kobiety z dzieckiem ?
Zaxus leżący plackiem na ziemi, zmęczonym, zaspanym głosem mówi: "Pójdę z wami tylko poczekajcie..."
*Zaxus wstaje podpierając się mieczem*
- Heh, ale mi w nogach mrowi, poczekajcie chwile, aż przestanie
*po czym zaczyna wykonywać skłony i przysiady*
- No dobra to ty się tu ogarniaj a ja skocze zapakować broń i jakiś prowiant - Po czym zeszła pod pokład. - Neri weź co potrzebujesz i za chwile wyruszamy żebym nie musiała na ciebie czekać.
co potrzebuję, co potrzebuję, co potrzebuję... no tak! kijek i trochę wody - i znowu na statek.
- Dobra, pójdę z wami. Statek nie pozostanie bez opieki, bo jest na nim kapitan, więc mogę sobie pozwolić na jego opuszczenie - rzucił mimochodem Pasat, pomijając ten drobny szczegół, że kapitan był obecnie nieobecny.
Uff! Wreszcie udało mi się doprowadzić ciebie do stanu używalności publicznej, ciekawe co robią tam na górze? Zresztą jest tam Pasiasty a on jest wyżej ode mnie. - Po chwili usiadłem sobie na krześle i zacząłem odpoczywać. - Następnym razem jak mówię by związać...nie! Następnym razem będę pilnował te dwie by załogi nie truła, ehh...
Pasat w tym czasie zdążył zejść na ląd. Sztorm dawał się we znaki, na szczęście miał na sobie nieprzemakalny płaszcz. Dobra rzecz, przydało się go kupić przed wyruszeniem w morze.
- Oj, chodźcie no wreszcie - ponaglił załogę, przekrzykując szum wiatru i ulewy.
W tej samej chwili usłyszeliście trzask od strony wyspy i tuż obok statku zwaliło się drzewo. Coś z głębi krzaków wydało z siebie donośny skrzek sugerujący rozjuszone stworzenie naprawdę solidnych rozmiarów.
Po niebie przetoczył się grom, więc nie usłyszeliście, czy coś odpowiedziało na ten ryk, niemniej kolejne dochodzące trzaski łamanych gałęzi i szelest miażdżonych krzaków nie sugerował, by stworzenie zmierzało w waszym kierunku... chociaż zawsze ciężko to określić w czasie takiej burzy, będąc tuż przy rozbijających się o brzeg fal...
Zaxus szybko wyciągnął broń oddał 3 strzały ostrzegawcze w powietrze i krzyknął:

-Jeśli chcesz przeżyć lepiej się odezwij i bez żadnych gwałtownych ruchów.
Shimka stanęła przy barierce i zapinała rozporek świeżo przebranych spodenek. Jedną ręką nie szło jej za dobrze ale druga była zdecydowanie zajęta szamaniem ciastka z czereśniami. Po uporaniu się z guziczkiem poprawiła pas na zabrane noże i saszetę z niezbędnymi gadżetami łowcy i zręcznym ruchem zeskoczyła na ląd.
- Pogięło cię - Przechyliła głowę i uniosła brew prawie strącając nią przelatującą chmurkę - Czy ty Zaxus właśnie próbujesz negocjować z naszym obiadem !?
Pociągnęła Pasiastego za rękaw i wskoczyła w krzaki zza których jak jej się wydawało dobiegały odgłosy.
- Hmmm obiad? A co jeśli to człowiek? Ja go nie zjem...
Shimka i PaSaT widzą przed sobą dwa skłębione ogromne cielska, które w ferworze walki przetaczają się przez las w powolnym tempie niszcząc wszystko, co spróbuje stanąć im na drodze. Ich ruchy są szybkie, ale to głównie ulewa sprawia, że ciężko w pierwszej chwili określić nawet konkretniejszy kształt przeciwników.
W pewnej chwili jednak docierają oni na niewielką polanę. Jedno ze stworzeń korzysta z kawałka wolnej przestrzeni i odskakuje. Oboje ustawiają się parę metrów od siebie i patrzą na siebie wrogo.
Wreszcie widać ich kształty. Jedno z nich to potężny jaszczur mający przynajmniej ze dwa metry w kłębie. Czerwonawą kryzę, zwiniętą podczas potyczki w lesie, teraz prezentuje chcąc udowodnić swoją wyższość. Na potężnych łapach uzbrojonych w długie pazury widać stalowe mięśnie.
Z drugiej strony widać stworzenie nieco mniejsze, odrobinę mniej umięśnione, lecz wyraźnie szybsze i bardziej zwinne - panterę. Jest już wyraźnie zmęczona, w paru miejscach po futrze płynie posoka. Wyraźnie też nie pasuje jej stanie w deszczu - kilkukrotnie przechodzi jej po plecach dreszcz mający strząsnąć wodę, ale kot wyraźnie ma teraz inne zmartwienia. Jego ogon krąży wściekle tuż przy ziemi, futro na karku jeży się, a z gardła dobiega cichy, niskie miauknięcie nie mające absolutnie nic wspólnego z przyjemnym kocim pomrukiem.

Tymczasem Zaxus usłyszał stłumioną rozmowę.
- Ty, co to za wariat?
- Nie wiem. Myślisz, że naprawdę nas widział?
- Kogo to obchodzi? Jeśli za nami pójdzie to go zwyczajnie zabijemy. Pamiętajcie, po co tu jesteśmy. No już, ruszać się! Póki Marax ją odciąga!
Krzaki zaszeleściły i właściciele głosów oddalili się pośpiesznie.
Zaxus słysząc, że przeciwnicy uciekają, chowa broń, po czym mówi sam do siebie w myślach: "Na tej wyspie dzieje się coś ciekawego, trzeba będzie później to zbadać, teraz trzeba się zająć tym wielkim żarciem. Ten "kotek" wygląda tak smutno... Chyba zaatakujemy jaszczurkę"

-Ta jaszczurka to dość spore bydle macie jakieś pomysły, jak ją schwytać?
- Wzięłam line, mogę polecieć na wabik a wy go splączecie - Shimka przez krople uważnie obserwowała panterę - Albo możemy wszyscy na wariata na niego skoczyć...
Działajcie, działajcie.
Tylko na przyszłość proszę o uprzedzenie, że się coś wzięło, bo tak to nawet może się okazać, że nagle ktoś zza pazuchy morgensterna wyciąga, którego tachał całą drogę. Nie mam nic naprzeciw linie, ale na przyszłość proszę o uwzględnienie takiego ekwipunku ;]
Z góry dzięki :]
- Hmmm... chyba zbyt ryzykowne...Mam lepszy pomysł poczekamy, aż jedna bestia wykończy drugą, w tym czasie dostaniemy się niepostrzeżenie w ich okolice, tam jakoś dobijemy zwycięzce. Możemy wziąć trochę prochu w tych małych beczkach ze statku, jeśli go po drodze nie zamoczymy, można go użyć w ostateczności.

Idę po proch i jakiś harpun, Shimka wzięłaś linę przywiążemy ją do kamienia lub czegoś mocnego, ustrzelimy zwycięzce i wpakujemy w niego jakieś włócznie, nie chce mi się tracić amunicji, może się przydać później... Coś ciekawego dzieje się na tej wyspie.

* idzie po harpun i proch, obraca się, mówiąc*
- idźcie już wiązać linę, ja was dogonię
/Nie wiem jak z czasem dojścia, ale napiszę będąc już na statku, w końcu pod nim staliśmy/

*Na statku mówi do reszty załogi*
Zaraz złapiemy coś do żarcia, niech w tym czasie ktoś z was sprawdzi tamto miejsce *wskazuje palcem* słyszałem tam jakieś głosy, słysząc rozmowę wydaje mi się, że może to być coś ciekawego, zobaczcie ile tam było osób, szybko dopóki deszcz nie zamazał śladów, uciekali szybko, więc znajdziemy ich dzięki popękanym gałęzią. Tylko ich jeszcze nie śledzić, dopadniemy ich później, gdy zbierzemy ekipę.
*zszedł pod pokład po harpun i proch*
Pasat przyglądał się z powagą walce zwierząt. Pantera jak pantera, ale takiego jaszczura już dawno nie widział. Byłoby piękne trofeum. Niby można atakować, ale propozycja wydawała się bardzo kusząca.
- Tyle, że ja bym nie czekał, aż stąd pójdzie, tylko zaatakował od razu, jak jedno padnie - powiedział, przyglądając się zmaganiom bestii. Nie miał przy sobie broni, jedynie swój sztylet... Była to rewelacyjna broń, ale władać to on nią nie tyle, co nie umiał, tylko nie powinien. Po prostu miał z tym małe problemy
- A może by tak przerzucić przez łeb line przyszpilić do ziemi i cios w kark ? - Nerwowo rozejrzała się za Zaxusem - Jak się nie pospieszymy to możemy mieć z nim kłopoty
*Zaxus wyskakuje ze statku ze swoim sprzętem...*

-Cios w kark? Ty tu jesteś lekarzem... mów gdzie atakować... Hej mieliście iść już coś przygotować, a nie tak stoicie... ok, idziemy, bo do jutra nic nie złapiemy.

Pytanie do Jackie
/ Te potworki to są wielkości One Piecowej? Czyli Dinozaur i wielki kociak? Czy może naszej realnej, ale nie chce mi się wierzyć by pantera i np. waran z komodo potrafiły łamać drzewa więc chyba to pierwsze/

(Jeśli to dinozaur i ogromna pantera)
- Shimka ja bym wolał, abyśmy nie ryzykowali podchodzem do takich bestii.
Wielkości onepieceowej, oczywiście ;] Nie są jakieś OGROOOMNE, ale jak jedno rzuci drugim, to średniej wielkości drzewo spokojnie pęknie pod pędem i ciężarem.

PAX ZDJĘTY

Mam trochę czasu. Do dzieła ;]
Shimka przywiązała linę do drzewa i drugi koniec rzuciła Zaxusowi.
- Masz ? I co dalej ? Atakujesz czy mam spróbować tego co podałam ostatnio Pasiastemu...
- No, idziemy? - powiedziała Neri w trakcie zeskakiwania ze statku. - Ejjj! gdzie jesteście? Trudno poszukam owocowych drzew. - Po czym poszła w kierunku lasu.
Pasat zdecydowanie nie doceniłem geniuszu Shimki.
- Kobieta, masz to przy sobie? Pewnie, że podaj, końską dawkę! Jak masz dwie strzykawki to daj mi jedną, spróbujemy oba położyć, w końcu będzie porządny obiad.
- W sumie miałam zamiar podać to Zaxusowi jak nie będzie patrzył... Ale niech będzie pobawimy się innym razem na statku - Shimka sięgnęła do saszety i wyciągnęła szklaną fiolkę i dwie strzykawki.
- Na panterę tyle wystarczy wystarczy, chcemy ją tylko zamroczyć. NIE BĘDZIEMY JEJ JEŚĆ ! - Do jednej strzykawki nabrała trochę płynu. Do drugiej natomiast znacznie więcej - Co wybierasz ?
Nie wiedzieć czemu mój odpoczynek na krześle zamienił się w drzemkę, w końcu obudziły mnie jakieś krzyki na pokładzie. - Eh, co i jak i gdzie są ciastka!? Ehh kurde nie miałem zamiaru ucinać sobie drzemki ale mimo wszystko Pasiaty się obudził więc na pewno ma tam wszystko pod kontrolą. Ale i tak sprawdzę co się dzieje, to lepsze niż siedzenie obok nie przytomnego kapitana. - Gdy wszedłem na pokład zauważyłem zniknięcie czwórki nakama, Pasata, Shimki, Zaxusa i Neriony. Gdy podszedłem do barierki zauważyłem Nerione biegnąca w kierunku lasu. Uznałem że siedzenie na statku z resztą załogi będzie nudne więc w sekundę zeskoczyłem ze statku i zacząłem gonić Nerione. Voi! Gdzie się wybierasz?
W międzyczasie, potwory jakby kierując się niemal ludzką logiką, skoczyły na siebie dokładnie w momencie niedalekiego uderzenia pioruna. Blask i huk rozniósł się po całej wyspie, grom najwyraźniej rąbnął w jedno z wyższych drzew i teraz nawet stąd słychać było trawiący je ogień.
Tym razem pantera miała mniej szczęścia - osłabiona, oślepiona i praktycznie ogłuszona, starła się z przeciwnikiem, ale już po chwili jaszczur ją od siebie odepchnął, po czym gwizdnął ogonem. Chrupnęły łamane kości. Kot poleciał w stronę Fallenów, niszcząc po drodze krzewy, które ich do tej pory osłaniały. Zatrzymał się dopiero na drzewie, ale nie mając już siły tylko łupnął w nie głucho i osunął się na ziemię.
Jaszczur obejrzał się w stronę swojej ofiary i dostrzegł piratów. Wyszczerzone zęby zabłysły w przebłysku błyskawicy o niezwykłym wyczuciu momentu grozy.

Trzy ukryte w krzewach cienie przeczekały, aż młoda piratka ich minie, po czym ruszyli przed siebie. Gęsiego. Jeden z nich ewidentnie niósł niewielki worek z czymś szamoczącym się w środku.
Nawet, jeśli Weather, goniąc Nerionę, ich dostrzegł, to nie miał szans ich gonić - przy tym stopniu ulewy i w swoich płaszczach maskujących momentalnie wtopili się z powrotem w tło.

// Rozumiem, że Iskariotę liczymy jako osobę, która została na statku?
*Szybko przywiązał linę do harpuna*
- No to teraz czas na zabawę
*Czeka, aż bestia podejdzie bliżej, bliżej, bliżej... sam też stara się powoli, bez gwałtownych ruchów do niej zbliżyć. Po czym będąc blisko bestii, strzela jej w wielką szyję.*

/Teraz, czy trafił? xD/
Jaszczur zrobił zaskakująco zwinny zwrot, unikając śmiertelnego ciosu. Grot śmignął tylko po łuskach po czym wbił się w drzewo po drugiej stronie tej niewielkiej polany.
Zaxus widząc to szybko pobiegł w stronę bestii okalając ją i próbując przewiązać linę wokół gadzich łap.
W między czasie gdzieś na statku.
- tsss, przy takiej pogodzie nie mogę nawet zapalić papierosa.
Zniechęcony Takoyaki sprawdził swój ekwipunek czy jest na miejscu ( pistolety, wakizashi na plecach i noże do rzucania na pasku) po czym wyszedł na ląd i postanowił iść za głosami łamiących się jeszcze niedawno drzew.
- Czy to wszystko musi być takie upierdliwe ?
Po tych słowach ostatecznie ruszył w nieznane.
// Możecie się śmiać, ale żeby zachować obiektywizm, ja tu zaczęłam rzucać kośćmi XD' dwie k100 - jedna na bestię, druga na gracza... //

Plan Zaxusa był dobry, ale stwór bez widocznych problemów przeskoczył nad liną, po czym rzucił się w stronę nadbiegającej Neriony.
Zaxus widząc bestię kierującą się w stronę Neriony, wyciągnął z worka beczułkę prochu, złapał się nogi potwora, rozdzierając własną koszulę próbuje przywiązać beczułkę do jego nogi i zapalić lont.
Shimka odskakując przy pierwszym ataku besti upadła na trawę. Wstając zobaczyła atakującego jaszczura i nadbiegającą Nerione.
- Hmm, co to?- zatrzymała się i spojrzała w bok. zauważyła tylko kształt biegnący w jej kierunku - Pomocy! co to jest!? Weather, boje się! - upadła na ziemię i zaczęła płakać
Tako słysząc nasilające się odgłosy postanawia przyśpieszać, trochę długo mu schodzi dotarcie do celu, ale może jak pobiegnie to coś zmieni w jego nudnej i jakże monotonnej sytuacji.
Byłem mimo wszystko szybszy od Nerione dlatego szybko ją dogoniłem lecz nagle zauważyłem że nagle upadła na ziemie iż zaczęła płakać, po chwili zauważyłem tez dinozaura biegnącego w jej kierunku. Walka z nim była by wystarczająco niebezpieczna a do tego obok była moja mała nakama która do najdzielniejszych nie należała, momentalnie przyspieszyłem tempa by podbiec do niej, gdy już to zrobiłem objąłem ja w pasie i skoczyłem z nią w krzaki obok by zejść z drogi dinozaurowi.
- Wefer! alilato! * chlip* myfalam jus fe zkime! ( Weather arigato myślałam już że zginę) - szlochała przytulając mężczyznę i wycierając smarki o jego ciuchy
// PROCH? Bogowie, jeszcze chwila, a wszystkich (poza Takoyakim, dziękuję bardzo) zrewiduję przez PM...
Przypominam też, że LEJE, nie podpalisz tego prochu, obawiam się - w chwili w której odsłonisz wieko cały proch przemoknie. Czysta logika.//

Akt Zaxusa zaskoczył potwora, który zwolnił na tyle, by Weather mógł zabrać z jego drogi Nerionę.
Jaszczur spanikował z lekka. Spróbował się okręcić to w jedną, to w drugą stronę i wreszcie rzucił się do ucieczki, mając nadzieję, że w pewnej chwili to upierdliwe stworzenie wiszące na jego tylnej łapie się w końcu odczepi.
Odbiegł na lewo od Was wszystkich.
Deszcz zelżał nieco.
/Jackie przypominam, iż mówiłem, że biorę go ze sobą... dookoła drzewa się palą, więc nawet jeśli zgaśnie beczka podpali się od drzewa i noga jaszczura wybuchnie/

A więc skoro udało mi się ją przywiązać, próbuję podpalić lont ( nogi dinozaura są pod nim, więc osłania lont, jego własne ciało przed deszczem w zależności pod jakim kątem pada deszcz, ja przyczepiam do wewnętrznej strony nogi, tak, aby kont padania deszczu nie zgasił lontu).

/Jackie proszę Cię nie myśl, że nie myślałem o deszczu, cały czas ogarniam całą sytuację. A myślę prawie równie logicznie co komputer./
Podirytowany zatrzymuję się pod drzewem ,aby złapać dech.
- Nosz kurna ! Ja wiem , że pada i wiem że zła nawierzchnia i także wiem , że zapomniałem poprawić krawat, ale O BOGOWIE ! jakież to męczarnie muszę przechodzić , aby tam dotrzeć, a może się do nich pomodlę.
Przez chwilę Takoyaki się zastanawiał lecz szybko przerwał ciszę.
- A czy ja właściwie wieże w jakiegokolwiek "Boga" , hmm chyba jednak nie, no cóż trzeba biec dalej.
Po tych słowach człek , którego wszystko denerwuje ruszył dalej.
//Sory, Takoyaki...//
I w ten sposób Takoyaki się... zgubił. W jakiś sposób udało mu się zboczyć z drogi, którą wszyscy przemierzali zaskakująco szybko i teraz brnął tylko w coraz głębszą gęstwinę.

// Dobrze, Zaxusie, żaden problem... //
Udało Ci się podpalić lont, ale zaraz potem odpadłeś od nogi i potoczyłeś się w jakieś krzaki. Jaszczur nie zważając dalej na ciebie, w panice dalej gnał przed siebie. Po chwili dobiegła do twoich uszu eksplozja i potężny ryk.
Znajdujesz się jakieś 50-70m od swojej załogi. Jesteś lekko skołowany, ale udaje Ci się mniej więcej określić swoją, jak i ich pozycję.

Pantera wreszcie ocknęła się. Poderwała się na równe nogi. Nieprzyjemny świst oddechu, pompowanego przez ogromne jak miechy płuca, słychać było mimo słabnącego deszczu.
Rozejrzała się dookoła, po czym skupiła wzrok na najbliższej sobie istocie, czyli Shimce. Z gardła kota dobiegło ciche, ponure buczenie. Sierść na karku zjeżyła się lekko. Skulił się, ale nie było widać, żeby chciał zaatakować.
Czym prędzej biegnę w stronę wybuchu. ( skoro to był dość spory wybuch to powinno widać dym no i słychać huk ). Kiedy jestem już na miejscu ( o ile mi się uda) czekam w krzakach, tak aby pozostać niezauważonym .
//Takoyaki://
Biegnąc w stronę wybuchu zderzasz się z kimś w ciemnościach.
- Mam tego dość! Ilu was tu jest, do cholery?! - rozległ się męski, mocno zirytowany głos. - Wy dwaj, biegnijcie dalej. Nasza pani nie może czekać. To sprawa najwyższej wagi.
- No to powinieneś biec z nami... - mruknął jeden z cieni, podczas gdy drugi właśnie znikał między krzakami.
- Ty jeden wystarczysz do ochrony. Szlag mnie trafi, jeśli nie zabiję przynajmniej jednego z tych wypierdków. Coście w ogóle za jedni? - zapytał, kiedy oba cienie już zniknęły. - Czemu cumujecie tutaj, a nie w porcie?
- Huh, bo wiesz mieliśmy taki problem i....
W tym momencie próbuję walnąć go z całej siły pięścią i czekam na rezultat, gdyby jednak skontrował atak stoję na ugiętych nogach by łatwiej było zrobić przysiad bądź odskok.
Po tym skoku w bok nadal biegłem chwile z Nerioną w ramionach, chciałem odbiec z nią jak najdalej od tamtego zwierza w końcu uznałem ze jestem wystarczająco daleko i się zatrzymałem. Zacząłem wpatrywać się w nakama której właśnie uratowałem życie, przez hełm nie było tego widać ale byłem na nią nieźle wpieniony. - Kono bakayarooo!!! Coś ty se myślała wtedy?! Jeśli wiesz ze nie masz szans na wygraną to uciekasz gdzie pieprz rośnie a nie kładziesz się i ryczysz czekając na ratunek!!! Powinnaś przynajmniej tyle umieć w obliczu niebezpieczeństwa! Nie zawsze uda mi się do ciebie dobiec, zrozumiałaś!. - Mimo wszystko cieszyłem się że nic jej nie jest ale gniew spowodowany jest zachowaniem był o wiele większy. Po chwili odstawiłem ją na ziemie. - Wracaj na statek! Nie przydasz mi się w walce z tą bestią. tylko żebyś nie natrafiła na inne zwierze, rozumiemy się?! - Po tych słowach wziąłem tenkuhebi i pociągnąłem za jego drugi koniec by zmienić go w miecz po czym zacząłem powoli i nisko iść w kierunku dinozaura.
Otwieram oczy i stwierdzam że leżę, klepię po powierzchni na której się znajduję i stwierdzam że to statek. Ostatnie co pamiętam to to że krzyczałem coś o wyspie potem musiałem się poślizgnąć i uderzyć mocno głową o pokład i stracić przytomność. Wstaję rozglądam nikogo nie widzę, na moje wołanie nikt nie odpowiada, więc se myślę że opuszczę statek bo tu nic ciekawego nie będzie się działo. Obmacawszy się stwierdzam że sztylety są, fajki są, ogień jest więc można iść w las. Nie za bardzo mi się uśmiecha samemu po lesie śmigać no ale cóż ja poradzę. Zeskoczywszy z pokładu skierowałem się w stronę lasu prosto jak w mordę strzelił licząc na to że w końcu do jakiejś wioski trafie.
//Takoyaki://
Uniknął ataku, a ty straciłeś na moment równowagę. Skorzystał z okazji, przysiadł i podciął cię. Ległeś jak długi.
Ewidentnie masz przed sobą doświadczonego wojownika. Najwyraźniej jednak niezbyt rozgarniętego, bo nie skorzystał z tej okazji, by cię dobić, ale wyprostował się i spojrzał na Ciebie z wyższością.
- Naprawdę myślałeś, że dałbym się złapać na tak stary numer? Gadaj!
- No cóż , nie liczyłem na takie coś jak Zaxus ( bez obrazy o wielki zaxusie), ale chciałem się przekonać czy jesteś godzien.
- A może się trochę zabawimy ? Na twoje pytania będę odpowiadał swoimi pytaniami, a jak nie odpowiesz to ciebie zabiję co ty na to ?
# Głęboko gdzieś w umyśle Takoyakiego # -hmm lepszy blef nic niż, a może uda mi się cepa skołować ? zobaczymy co przyniesie rozwój akcji.
Pasat stanął obok Shimki i obnażył swój sztylet z kairouseki.
- Lepiej być w pogotowiu... - pantera nie wydawała się jednak skora do ataku. - Daj strzykawkę. Skoro można ją uśpić, to po co ją zabijać? Rozumiem, że to mięcho, ale nie mam do tego serca... Nie dzisiaj. Uśpię ją i albo ją ktoś zabije przez sen, albo ją wyniesiemy w las i tam się obudzi - zwrócił się Pasat do stojącej obok kompanki.
//Weather://
//Rozumiem, że odbiegliście na tyle daleko, że Twoja postać nie wie, co się działo z jaszczurem?//
Dopiero, gdy zawróciłeś, doszedł do Ciebie huk podpalonej przez Zaxusa bomby.

//Takoyaki://
- Jaki Zax... Kto? Kpisz sobie ze mnie?! W tej chwili wstawaj! Mów! Ilu was tu jest! W jakim celu tu przypłynęliście?!

//Pasat i Shimka://
Nie odrywając od Was wzroku, pantera zaczęła się chwiejnie wycofywać w stronę krzaków.
- Chwieje się... Jest słaba... Szybko, uśpijmy ją! - powiedział Pasat stanowczo, biorąc w garść strzykawkę i powoli zbliżył się do pantery. Schował sztylet. Nie chciał zabijać pantery, a tylko ją uśpić. Gdy odzyskała siły mogłaby ponownie ich zaatakować. Pasat wolał uniknąć takiej możliwości. Póki co uśpi się ją, zwiąże, a po odpłynięciu z wyspy - uwolni.
- Niektórzy powiadają, że są nas miliony, a niektórzy twierdzą ,że to mity.
# Skomplikowane procesy myślowe Takoyakiego # - hmm rewolwery nie zadziałają , za bliski dystans, noże do rzucania też, nie trafię w takich warunkach, myśle że najlepsze będą wakizashi.
-A jak się zwiesz o ciemn maso z nieznanej wyspy.
Po tych słowach Tako próbuje niezauważenie wyjąć sztylety, tak by przeciwnik nie miał podejrzeń ( wiem że masło maślane, ale cóż)
Długo przemierzałem ten cholerny las gdzie ewidentnie nie było żywej duszy i droga ciągła się jak flaki z olejem. Po długim marszu w końcu zobaczyłem zarys jakiejś sporej budowli więc przyspieszyłem kroku, w myślach miałem tylko jakiś bar bo suszyło jak nigdy a nie wziąłem z łajby żadnego trunku. Wychodząc z lasu pomyślałem w końcu jacyś ludzie, gdzie jest jakiś bar najlepiej z browarem. Nie czekając długo spytałem przechodnia gdzie jakiś bar mogę znaleźć, pokierował mnie w dół miasta, długo nie myśląc podreptałem w tamtą stronę.
//PaSaT i Shimka://
Pantera się zatrzymała i łypie podejrzliwie na PaSaTa.

//Takoyaki://
- Nie twój interes, przybyszu! - krzyczy mężczyzna, wyjmując krótki miecz.
Udaje Ci się wyjąć sztylet, ba, udaje Ci się sparować nim pierwszy atak. Zaskoczony przeciwnik odskakuje, po czym przysiada nisko na nogach, szykując się do następnego ataku.

//SLAWO://
Dotarłeś do baru. W mieście już prawie nie padało. Był jednak już późny wieczór i dzielnica, do której zawędrowałeś nie była najbezpieczniejsza o tej porze.
Knajpa była niewielka, zadymiona i prześmierdła przepoconymi, ściśniętymi tam ludźmi, którzy ukryli się przed niedawną ulewą. Ale mają tanie piwo ;] To pewnie też właśnie jest powodem tego, że spora część towarzystwa jest już mocno podchmielona i patrzy na ciebie podejrzliwie. Gdzieś w tle zaczynają rodzić się szepty.
- Płyta ci się zacięła tym przybyszem czy co ?
Odparł zdenerwowany kanonier po czym skoczył gdzieś w krzaki, gdzieś gdzie mógłby się skryć i przeanalizować sytuację.
- Kurde , nie wiele brakowało a bym dostał, muszę bardziej uważać.
//Takoyaki://
Usłyszawszy ten krnąbrny ton przeciwnik zaatakował bez słowa, czy ostrzeżenia. Uderza wściekle i bez chwili wytchnienia. Pierwsze dwa ciosy ledwie udało Ci się zbić na tyle, by nie zrobiły Ci większej krzywdy, niemniej rany, na udzie i ramieniu, zostały. Przez adrenalinę jeszcze Ci nie przeszkadzają, ale w końcu zaczną.
# hm a może podetnę mu ścięgno achillesa ?, w sumie warto spróbować#
Po chwili namysłu Tako rzucił się w stronę rywala na jak najniższym "pułapie"
tak , aby trafić w obmyślone ścięgno.
Gdy się odwróciłem usłyszałem eksplozje z miejsca z którego uciekałem, wtedy se pomyślałem - No bez jaj...Wpierw dinuś a teraz bomby? Ehh to będzie niezła jazda, przynajmniej nie będę się nudził ale... - Gdy se tak myślałem odwróciłem wzrok w kierunku zapłakanej i zasmarkanej Neriony. - Kurcze zostawienie jej samej tutaj nie wydaje się już zbyt dobrym pomysłem, przez te zwierzęta i wybuchy a do tego jest już ciemno i odbiegłem dość daleko od drogi która prowadziła na nasz statek aaahh! - Mimo ze nie lubiłem się do tego przyznawać nawet w myślach to bardzo martwiłem się o swoją nakama, wiedziałem ze w tym staniu i w takim miejscu zgubiła by się i to dosyć szybko. Zostało jedno wyjście. - Oi Neriona! Zmiana planów idziesz ze mną, w tym stanie to byś nie trafiła na statek nawet za milion lat. Masz się mnie trzymać najbliżej jak się da, i tylko spróbuj znowu mi usmarkać ciuchy to osobiście wykopie cie wprost na statek! - Zacząłem wycierać klatę z jej smarków, z jako takim skutkiem.
//Weather://
// Moment, moment, moment. Przestaje padać, ale zapada noc, przez dwie minuty nawet cichego chodu zdążyłbyś ją stracić z oczu, w końcu jesteście w całkiem gęstym lesie usianym krzaczorami i takimi tam. Ponadto odbiegłeś z nią kawałek, więc skąd możesz wiedzieć, co się dzieje na polanie, skoro jesteś na tyle blisko jej, że wciąż ją widzisz? (dreptałeś w miejscu?)
-> Albo jesteś z nią i nie wiesz, gdzie jest Zaxus, Shimka, Pasat, SLAWO, czy Takoyaki.
-> Albo odszedłeś od niej, nie wiesz, co się z nią dzieje, jesteś na polanie i widzisz sytuację z panterą i dopiero stąd możesz zacząć wysnuwać jakieś wnioski (np brak Zaxusa -> pewnie poleciał za gadem i to on spowodował wybuch). Wałęsałeś się po lesie, tak naprawdę niczego nie możesz być pewnym. Nic nie wiesz poza tym, że jesteście cholera-wie-gdzie, robi się coraz ciemniej, a Ty zostawiłeś swoją podopieczną samą w ciemnym lesie (Gratulacje, Super Niania mogłaby się od Ciebie uczyć ;])
Wczuj się w postać. Nie jesteś tu ani narratorem ani GMem. Ja jestem //

//Takoyaki://
Gratulacje - (ku mojemu szczeremu zaskoczeniu) udało Ci się go sięgnąć i trafić ze skutkiem fatalnym. Mężczyzna zawył, ale udało mu się utrzymać pionowo, przenosząc ciężar na drugą nogę.
Udało mu się jednak, mimo szoku, przycisnąć Cię kolanem do ziemi i przyłożyć rękojeścią miecza w potylicę.
Pasat rzucił się ze strzykawką na panterę, mówiąc do niej łagodnie - spokojnie, mała, nie zrobię ci krzywdy.
(trafiłem?)
Wchodząc do knajpy szukałem jakiegoś wolnego miejsca, rozglądając się zauważyłem wolny stolik powędrowałem w jego kierunku z nadzieją że nikt go nie zajmie. Udało się dojść i dalej był wolny więc sobie zasiadam wygonie i czekam na obsługę jeśli tu tak owa jest. Widziałem jak ludzie się trochę dziwnie na mnie patrzą ale nie przeszkadzało mi to, ja też się rozglądałem za swoimi kompanami, a nóż widelec ktoś z nich tu będzie. Odpaliłem papierosa i czekałem na kelnerkę bądź kelnera, ta pierwsza opcja była była by lepsza.
//Weather://
//Dziękuję. Poczekajmy może sekundę na reakcję Neriony... //

//Shimka, Takoyaki i PaSaT://
//Oh, you've gotta be kidding me, PaSaT XD Chwila na ogarnięcie się (PM, do obu panów), ale niedługa, proszę Was. Chcę wreszcie ściągnąć na Was tę noc XD//

//SLAWO://
Przyszedł do Ciebie... dzieciak. Niewysoki, raczej chudy, o wielkich oczach i pustym spojrzeniu. Spomiędzy zbyt dużych łachów, które miał na sobie wystrzeliła drobna rączka w Twoim kierunku. Gest był oczywisty. "Daj".

EDIT:
//Takoyaki://
Padłeś jak kłoda. Będziesz tu spał do rana (czasu rpgowego), chyba, że lekarz pokładowy znajdzie Cię wcześniej.
Uznając Cię za martwego (w świętym przekonaniu, że nikt by nie wstał po takim ciosie), Twój przeciwnik opatrzył się na szybko, po czym odkuśtykał, klnąc tak, że przeciętny szewc by się zarumienił.
Wygrzebałem jakieś drobniaki dałem mu a w myślach tylko jedno niech spier*** bo mi dziewczyny popłoszy. Muszę się zastanowić nad zamianą lokalu bo coś czuje że piwa sie nie napije a wysępią mnie z kasy.
- No dobra. Mogę pójść. - wzięła jakąś mocniejszą lianę z ziemi i przywiązała się do Weathera - ale to nie zmienia faktu że się boję, wiec na mnie uważaj.
*FACEPALM* Mówiłem trzymaj się blisko a nie przywiązuj się do mnie!!! - Powoli traciłem do tej małej cierpliwość, ale nie miałem już ochoty się z nią sprzeczać a tak to mimo wszystko się nie rozdzielimy. Obróciłem Tenkuhebi w ręce tak że jego ostrze było skierowane w dół a jego samego trzymałem blisko twarzy i zacząłem szybko iść w kierunku a którego uciekłem wraz z Nerioną przez dinusiem. - Ehh...Mam nadzieje ze szybko spotkam kogoś z załogi a najlepiej Shimke, wtedy nie będę musiał niańczyć tej małej.
//Pasat://
Pantera zjeżyła się cała, uznając to za oczywisty atak. Nie zdążyła jednak uskoczyć, dzięki czemu udało Ci się objąć ją i unieruchomić na tyle długo, żeby wbić strzykawkę i zaaplikować zawartość. Wtedy jednak pantera wyrwała Ci się i chlasnęła Cię przez pierś - niezbyt groźnie (choć jucha polecała), głównie, by Cię odstraszyć.
Środek jednak zadziałał szybko i zwierzę zaraz potem padło jak podcięte.

//Weather i Neriona://
Docieracie na polanę już po tym, jak pantera padła.

//SLAWO://
Dziecko odbiega i znika w tłumie. Po chwili podchodzi do Ciebie paru podchmielonych dryblasów.
- Co to mają być za drobniaki? - warknął jeden z nich, zakładając ręce na piersi. - Dzieciakowi będziesz żałował na chleb? Jak taki z ciebie skąpiec to teraz wyskakuj ze wszystkiego, co masz.

Zapadła noc. Polana jest oświetlona przez blade światło księżyca, ale las jest na tyle gęsty, że wątpliwe, żeby udało się Wam dotrzeć na statek.

//Dzisiaj się zmywam na imprezę i pewnie wrócę jutro XD' Nie zakładam paxu, macie pełną swobodę działania (poza Tako, którego postać jest nieprzytomna ^^').//
Ehh przynajmniej znalazłem Pasiastego. - Zacząłem iść w jego kierunku, gdy tak szedłem ujrzałem ze w panterę była wbita jakaś igła a po chwili ujrzałem Ranę na klacie fukutaicho. - Oi oi! Tylko mi nie mów że zabawiałeś się w doktorka zamiast od razu zachlastać kocura, ehh zrozumiałbym jakby to był człowiek ale zwierz? Chyba nie masz zamiaru go przygarnąć co nie? - Szybkim cięciem rozciąłem liany którymi Neri się do mnie przywiązała. - Opatrz jego ranę Neriona zanim nam się tu wykrwawi. - Gdy się tak rozglądałem ujrzałem pokładowego lekarza Shimke. - No dobra, a Zaxus to gdzie się podział? No i powie mi ktoś co się w końcu stało z tamtym dino? Tylko mi nie mówcie ze Zaxus wysadził dino bo to już jest lekkie przegięcie. - Podszedłem do nieprzytomnej pantery i się nad nią pochyliłem. - Oi Pasat! mam dobić tego kocura czy co?
-Związać i zabieramy go ze sobą. Poniesiesz go - rzekł Pasat, po czym podszedł do Shimki. - Zabandażuj mi tę ranę, proszę. Będzie z głowy na później - poprosił Pasat, po czym rozejrzał się po polanie.

Po opatrzeniu rany

- Chodźmy do Zaxusa, jeszcze widać trochę dymu z miejsca wybuchu.

Spoiler:

Skoro ni ma GM'a, to proponuję, żebyśmy znaleźli Takoyakiego i całą paczką ruszyli do miasta. Nic co prawda nie wiemy o mieście, ale jakieś zawsze musi być:)


*Jak już mówiła Jackie Zaxus oszołomiony wybuchem po 5 min. wstaje, chwieje się, siada po turecku(chyba wiecie o co chodzi), czeka, aż w pełni powróci mu wzrok, który z zamazanego coraz szybciej się wyostrza... przed oczyma zaczyna się pojawiać obraz ciemnego lasu.

Zaxus zaczął się zastanawiać co z resztą załogi... Jeszcze "sekundkę" temu była tu zapłakana Neriona i ratujący ją Weather. Po dłuższej chwili westchnął: "Heh... w końcu jesteśmy Fallen... Neri może i jest jeszcze gówniarzem, ale z Weatherem dadzą sobie rade".

*Dzięki temu wybuchowi Zaxusowi coś się pomieszało i błądząc w ciemnościach, kieruje się w stronę Takoyakiego. (o ile Jackie pozwala :D)*

/Jackie post już zedytowany /
Po tym co powiedzieli stwierdziłem że wyjdę bez słowa z lokalu bo po co marnować siły na jakiś leszczy co w dodatku są pod porządnym wpływem alkoholu. Jak pomyślałem tak zrobiłem wstałem szturchnąłem cwaniaków z bara i skierowałem w stronę wyjścia.
NIE PISAĆ MI O GADZIE.
Przepraszam, nie napisałam.
Nie, Zaxusie, nie znalazłeś jaszczura. Sorry.
Ten kotek chyba za mocno cie pochlastał, po jaką cholerę mam go ciągnąć? Aż tak bardzo zachciało ci się zwierzątka a statku? Zresztą jak on się obudzi to będzie nieprzyjemnie, poza tym nie ma tu nigdzie liny by związać to cholerstwo a jest już ciemno i dotarcie do statku nie będzie takie łatwe. Zresztą nie wiadomo ile ten cholerny specyfik będzie działać. - Po tym zdaniu przystawiłem ostrze tenkuhebi do gardła pantery. - Lepiej będzie ją dobić i wtedy zanieść na statek, bo i tak będzie ją trzeb zabić co nie Pasiasty? - Pirat powinien słuchać rozkazów osób wyższych stopniem ale ja byłem w końcu 2 oficerem na tym statku więc mogłem se pozwolić na kłótnie z 1 oficerem, zresztą naprawdę nie podobał mi się ten pomysł z ciągnięciem bóg wie gdzie tego włochatego kocura.
- Bierzemy go. Żywego - powiedział stanowczo Pasat. - Mam ogromne przeczucie, że może nam się przydać. A jeśli chodzi o liny... Przecież dookoła jest mnóstwo lian! - to rzekłszy Pasat na chwilę odszedł, po czym wrócił z pękiem grubych pnączy. - Jak się obudzi i będzie robił za dużo hałasu to go uśpimy jeszcze raz - powiedział Pasat, po czym odsunął ostrze od gardła pantery i bardzo solidnie ją związał (żeby nie było, że nam później ucieknie ;]).
Eh skoro się upierasz, że tez musiałeś sobie zrobić dzień miłości dla zwierząt. - nacisnąłem przycisk na końcu tenkuhebi by zmienił się do formy bicza po czym zacząłem obwiązywać ostrze wokół rękojeści, gdy skończyłem umieściłem go na uchwycie z tyłu. - Jest nawet duży ale... - (Zakładając że Pasat związał go jak wiąże się krowy na rodeo) Wpierw próbowałem wziąć go na barki lecz po chwili zdecydowałem się go ciągnąc po podłodze więc stanąłem między jego brzuchem a związanymi łapami, złapałem obiema rękoma za nogi. No to co teraz, szukamy Zaxusa? Jest cholernie ciemno i nie będzie tak łatwo.
//Chcę napisać dwie rzeczy, nawet nie wiem, od której zacząć. Może od przeprosin.
-> Bardzo przepraszam za ten wtręt wczoraj. Napisałam, że macie wolną rękę, kompletnie zapominając o gadzie. Moja wina. Niemniej wykazałam się gówniarstwem. Bardzo przepraszam.
-> Rzecz jasna to nie moja sprawa, ale zwykle nocą idzie się spać albo przynajmniej rozkłada tymczasowy obóz, no rozumiecie, ognisko (są sposoby na rozpalenie ognia na mokrym drewnie ), takie tam XD

...Rozumiem, że Shimka idzie za PaSaTem, a Neriona za Weatherem?//

//Zaxus://
//Jackie pozwala //
Błądząc w ciemnościach potykasz się o coś zbyt wielkiego i miękkiego, by mogło być korzeniem, czy kamieniem. Po pobieżnym badaniu możesz stwierdzić, że to człowiek, ale wkoło jest ciemno jak w... no, ciemno jest. Więc nie masz pewności, na kogo natrafiłeś. Możesz jednak stwierdzić, że to facet i że żyje ;]

Na wyspie jest miasto. Jest to miasteczko portowe, jak wiele innych. Jest spore, dość rozległe. Można w nim znaleźć parę sklepów, pubów, rzemieślników. Pośrodku miasta idzie szeroka aleja, wokół której stoją domy ewidentnie należące do bogatych rodzin. Pod koniec tej przecinającej całe miasto alei stoi potężna budowla, najwyraźniej należąca do kogoś ze szlachty.
Im bliżej bogatego centrum, tym przeciętni ludzie stają się bardziej nerwowi. Tłumaczyć to można wszechobecną strażą, przez które miasto zdaje się być sztywnym obozem, w którym zasady są dyktowane przez bogatych.

//SLAWO://
Miejscowi próbują Cię zatrzymać, wyklinają Cię jak demony, ale w końcu odpuszczają i opuszczasz pub nazwyzywany od tchórzy.
Ulica na której się znajdujesz tonie w mroku, jedynym źródłem światła jest to dochodzące z pubu. Dopiero odchodząc kawałek od budynku zauważasz nienaturalną ciszę panującą wokół. Zwykle miasta pracują o każdej porze - zwłaszcza te portowe. Przecież trzeba przyjmować statki, które przypływają o różnych porach, trzeba zaspokajać naturalne potrzeby gardła i chuci... tymczasem pub za Tobą wydaje się być jedyną oznaką życia w okolicy. W żadnym z widocznych Ci okien nie pali się nawet światło.

//W pałacu://
- Że co proszę? - zabrzmiał w jednej z komnat lodowaty głos.
Młoda służąca skuliła się pod spojrzeniem swojej pani, chłodniejszym nawet o jej głosu. Nikt nie chciał przynosić tych złych wieści. Czasem naprawdę fatalnie jest przegrać w jan-kena...
Nie miała już wiele więcej do powiedzenia. Trzeba teraz przygotować się wybuch, karę...
- Chcesz mi powiedzieć, że nie będzie nawet zdolny do reprodukcji?
Służąca poczuła przechodzący po plecach dreszcz.
- O-obawiam się, że nie, pani...
- Wiecie już, kto jest za to odpowiedzialny?
- Kapitan Sheridan mówił, że spotkał w lesie jakąś gromadkę dzieciaków... Przybiły do takiej niewielkiej zatoki przy wchod...
- Sheridan! Właśnie! Gdzie on jest?! Czemu jeszcze nie przyszedł do mnie zdać raport?!
Służąca poczuła, że jeszcze chwila, a przegryzie sobie wargę ze strachu.
- Kapitan napotkał trudności po drodze i...
- Jakie trudności? To najlepszy z moich ludzi! Jakie trudności?!!
Po dłuższej chwili służącej udało się wytłumaczyć.
- Mój ulubiony zwierzak nie ma ogona i... reszty. Najlepszy z moich ludzi ma problemy z chodzeniem. Powiedz mi jeszcze, że nie udało im się wykonać rozkazu... - Niewypowiedziana groźna zawisła w powietrzu.
- Udało im się! - powiedziała służąca głośniej, niż zamierzała. - Udało im się - powtórzyła spokojniej. - Pani nowe zwierzątko jest właśnie czyszczone i...
- Dobrze. - Kobieta zapatrzyła się dłuższą chwilę na widok za oknem. Przedstawiało uśpione, grzeczne miasto, potulne jak ta dziewczyna tutaj. Tak, jak powinno być. - Niech mi je przyniosą jak tylko z nim skończą. Ma się spotkać z higienistą i treserem. Jeśli zaś chodzi o tamtych dwóch...
"Szlag..." - pomyślała służąca, nie pozwalając swojej twarzy na najlżejsze drgnięcie.
Myśl o tym, że będzie musiała przekazać kolejne złe wieści nie napawała jej optymizmem.
- Marax już nigdy nie będzie tym samym pięknym stworzeniem. Ogony gadów nigdy nie odrastają tak pięknie jak oryginały. Zabijcie go i wypuśćcie jego mięso jutro do sklepów po wysokiej cenie. Jeśli zaś chodzi o Sheridana... Ściąć go.
- Ależ...
- Śmiesz mi pyskować? Chcesz do niego dołączyć?
Po policzkach dziewczyny popłynęły łzy, kiedy gorąco zaprzeczała.
- Przekaż więc moje rozporządzenia nowemu kapitanowi. A teraz odejdź.
Słysząc te wszystkie wyzwiska w moim kierunku postanowiłem się wrócić i przetrzepać parę tyłków. Jak pomyślałem tak zrobiłem zawróciłem się doszedłem do drzwi zrobiłem głęboki wdech i z buta w drzwi. To musiało kozacko wyglądać. Se pomyślałem
- Dobra który pierwszy do masowania facjaty!
Cały czas obserwowałem tłum i byłem czujny co by z zaskoczenia jakiś nie wziął.
//SLAWO://
- HAH! WRÓCIŁ! Ciemności się przestraszyłeś, frajerze? - zaśmiał się jeden z siedzących przy drzwiach byków. Podszedł do Slawa z szeroko otwartymi ramionami, jakby chciał go przytulić, czy poklepać po ramionach.
A potem rozpętała się bójka. Jedna z tych, podczas których barman siedzi za barem dziękując wszystkim bogom za to, że ostatnio wzmocnił ladę i kupił słabej jakości krzesła, które teraz latają przez całe pomieszczenia roztrzaskując się na ścianach, a częściej - na czyichś głowach.
Generalnie zaliczałeś więcej trafień niż, w ogólnym rozgardiaszu, oni. Ciosy, które Cię trafiały, nie były mocne, raczej ograniczające ruch i upierdliwe. Sama bójka - raczej męcząca.
I wtedy od strony drzwi padł spanikowany wrzask:
- STRAAAAŻ!! Straż idzie!!!
Mimo tłoku ludzie natychmiast zaczęli rozpierzchać się we wszystkich kierunkach - po schodach w górę, przez okno (i zaraz znikali w mroku jakiejś alejki), do piwnic...

//Do pozostałych://
//Moi drodzy. Ile można się zbierać? Jak do jutra (poniedziałek, 21 VI), do 18tej nie zrobicie czegoś ze sobą, to zarządzę ranek. Wasze postacie będą zmęczone po całej nocy łażenia po lesie i ciągania za sobą tej ogromnej pantery i zostaną im nałożone spore ograniczenia ruchu, refleksu i wytrzymałości.
Ya have been warned.//
Zaxus na coś wpada... nie wie co to, bo nie widzi w ciemnościach... zapala zapałkę (podpalał nią też lont beczułki z prochem) Okazuje się, iż to Tako.

Zaxus myśli:
*Heh, nie będę go nigdzie targał, sam jestem już wyczerpany tą bitwą z jaszczurem. Rozpalę ogień i idę spać...*

Jak pomyślał tak też zrobił, przygotował duże ognisko, które wystarczyłoby do rana, piach jakby co, aby je ugasić i rozpalił je na kamiennej skarpie. Tam też zasnął u boku Takoyaki.
Las był dość gęsty i było już ciemno, szukanie tej dwójki nie było by łatwe a do tego bardzo by nas zmęczyło. Ja tam się przespałem na statku ale Pasat i Shimka muszą być zmęczeni po walce z tymi cholerstwami a Neriona...to dzieciak. Rozbicie obozu było najlepszym wyjściem w tej sytuacji. - Dobra ludziska czas se zorganizować jakiś ogień bo chodzenie w nocy po lesie to kiepski pomysł, pójdę po jakieś drewno na ogień. - Wziąłem zza pleców swojego tenkuhebi i zrobiłem z niego miecz by poucinać parę gałęzi, gdy wracałem pozbierałem również kilka kamieni. Ułożyłem kamienie w okrąg a gałęzie tak by tworzyły piramidkę. Zostały mi 4 gałęzie, jedną rozciąłem by była jak deska po czym zrobiłem w niej otwór drugą wystrugałem by miała postać cienkiego walca a ostatnia była na tyle giętka że udało mi się z nie zrobić mini łuk. Wpierw wziąłem materiał z mojego stroju który był umiejscowiony na moim karku, wykleciłem go z wody a potem stosownie obciąłem i zwinąłem by przypominała cięciwę po czym zamontowałem ją na gałęzi by powstał mini łuk. Ostatnią gałąź pociągałem wręcz na wykałaczki i podłożyłem pod tamtą deskę. Wtedy cięciwę mini łuka obwiązałem wokół walca a jego włożyłem do dziury w desce, walec dociskałem od góry lewą ręką a łuk prawą i zacząłem przesuwać łuk do przodu i do tyłu by wytworzyć ciepło, miałem nadzieje że uda mi się podpalić to co podłożyłem pod deską i się nie zawiodłem. Po jakimś czasie udało mi się to podpalić, wtedy włożyłem to do prowizorycznego ogniska a także wrzuciłem resztki tamtego materiału. Po trzech minutach ognisko się rozpaliło, wtedy wstałem i poszedłem po jeszcze parę lian by związać kiciusiowi gębę. Gdy już skończyłem powiedziałem do reszty. - Dobra wy możecie pójść spać ja będę trzymał warte, i tak się zdrzemnąłem na statku a wy musicie być wyczerpani po walkach co nie?
- Punkt dla ciebie - Niewiele było trzeba żeby Shimka znalazła się w pozycji leżącej po czym zatulając się w kurtkę zasnęła.
Pasat rozejrzał się jeszcze po okolicy
- Dobra, Weather, gdyby coś się działo, od razu mnie obudź, sam nie kombinuj, we dwóch zawsze raźniej. Gdybyś poczuł się senny zmienię cię, nie potrzebuję dużo snu - to mówiąc Pasat ułożył się na ziemi. Nie mógł zasnąć. Od niepamiętnych czasów miał problem ze snem, zasypiał późno, budził się wcześnie, przez co często ucinał sobie drzemki w ciągu dnia.

Po kilkunastu minutach leżenia w końcu jego oddech się wyrównał, a ciało ogarnęła niemoc. Zasnął.
Dwójka mych nakama ułożyła się do snu, po chwili zauważyłem że Neriona ułożyła się blisko ogniska no i mnie. Siedziałem w pozycji tureckiej z tenkuhebi w ręce czekając na ewentualny atak. Spałem wcześniej na statku a poza tym nie byłem tak zmęczony bo jedynie trochę pobiegałem, zastanawiałem się tylko gdzie mogło wywiać Zaxusa miałem nadzieje ze nie wysadził się sam w powietrze....choć to by była śmieszna śmierć....okropna, ale śmieszna. Po chwili zauważyłem ze mam od środka ubrudzony hełm, zdjąłem go z głowy i zacząłem czyścić wizjer.
No nie a robiło się tak ciekawie, a teraz wszyscy uciekają przed strażą jak przed admirałem. Ogarnąłem się szybko i opuściłem te pobojowisko i jak pocisk i szybko szukałem jakiegoś miejsca do przy bunkrowania się, ciemność mi sprzyja ciężko będzie im mnie znaleźć. Kierowałem się w stronę jakiejś wielkiej budowli która nawet w noc sie wyróżniała z pozostałych.
//SLAWO://
Nie udało Ci się dotrzeć do budowli. Z za zakrętu ni z tego ni z owego wyłoniła się para strażników, która momentalnie chwyciła za broń widząc na ulicy innego człowieka. Nie zdążyli nawet niczego krzyknąć, kiedy zza innego wyłomu wyszło jeszcze paru żołnierzy. Ledwie zdążyłbyś się obrócić, a za Tobą stało już kilku, którzy widzieli, jak wymykałeś się z baru. Nie Ciebie pierwszego i nie ostatniego łapali w tym ciemnym mieście, którego nawet tak naprawdę nie znałeś, skoro biegłeś uliczkami zamiast schować się w jakiejś piwnicy.
Sporo strażników miało inne odznaczenia, ich mundury różniły się między sobą, choć w świetle samego księżyca ciężko byłoby określić szczegóły. I wszyscy mieli broń.
Po wymianie szczątkowych uprzejmości wszyscy już mieli tę broń przeładowaną i wycelowaną w Ciebie.
Zostałeś pojmany, bo naruszyłeś to, co oni nazwali "godziną policyjną". Jeden z nich skwitował, że ostatecznie i tak szedłeś w stronę pałacu - więc teraz i tak do niego trafisz. Cóż z tego, że do lochów.
//Wybacz, Slawo, ale u Ciebie też w końcu kiedyś musi nastać dzień XD//

//W pałacu://
- Co za podła suka!
- Ciszej. Ściany mają uszy - mruknął Sheridan.
Był strasznie zmęczony i blady jak ściana - kostka nie przestawała rwać od czasu, kiedy zajął się nią cyrulik, a żadne proszki zdawały się nie mieć żadnego efektu.
- Jak można być tak bezmyślnie głupim? - wściekał się jego adiutant. - Jesteś jednym z jej najlepszych ludzi, sama to przyznaje! I teraz, tylko dlatego, że trochę cię poniosło...
- Uspokój się, Aidenie. Już się jej nie przydam. Równie dobrze może mnie stracić.
- Mogłaby cię dać na szkoleniowca! Ale niee, będziesz kulał, na czym może ucierpieć jej prezencja, CO ZA CHOLERNE BZDURY!
- Ludzie... Ludzie giną w tym kraju za mniejsze przewinienia - powiedział głucho Sheridan. - I nic na to nie poradzisz. A teraz idź. Masz wartę, prawda?
- A pan co?
- Ja... myślę, że się z tym prześpię.
- Nawet pan nie spróbuje uciec, ratować się?
- I co wtedy, Aidenie? - zapytał cierpliwie Sheridan. - Nawet zakładając, że znajdę jakąś łódź. Ona należy do szlachty najwyższej próby i nie zniesie takiego upokorzenia jak dezercja jednego z oficerów.
- Przecież...!
- Wciąż jej służę, Aidenie. A to oznacza, że wciąż mam prawa, możliwości i obowiązki.
Chłopak stał przez chwilę, patrząc na niego ze zdumieniem.
- Zamierza pan... obrócić to na własną korzyść?
- Zamierzam.
- Ale JAK?
- Z tym właśnie mam zamiar się przespać. Dobrej nocy, Aidenie.

//Weather://
Około godziny czwartej, kiedy niebo szarzeje zapowiadając rychły świt, niemal przez środek waszego obozu przeszedł jaszczur. Był mniejszy, wyraźnie słabszy od tego, który zaatakował was poprzedniego dnia. Wyraźnie też był zaintrygowany obozowiskiem i śpiącymi ludźmi.

//Takoyaki://
Budzisz się, kiedy podmuch wiatru wrzuca Ci do nosa rozżarzony kawałek węgla z dogasającego ogniska. Odkrywasz, że jesteś cały w rosie, która sprawiła, że popiół, który wiatr nawiewał na Ciebie od jakiegoś czasu, przykleił się paskudnie lepką warstwą. Słyszysz świergot ptaków, delikatny szum wiatru. Rozpogodziło się, więc wyspa może zaprezentować się w pełnej krasie - bujną roślinność zamieszkiwaną przez różnorodną faunę. Niedaleko słyszysz strumyk, ale woda w nim jest wręcz lodowata.
Ranek. Burze po wczorajszym sztormie cofnęły się niemal za horyzont. Słońce przygrzewa mocno, więc wyschniecie jak tylko wyjdziecie spomiędzy tych drzew. Jest nieco parno, więc można się spodziewać kolejnych opadów lada dzień.
Jak grzyby po deszczu, więcej już ich nie mogło sie pojawić. Postaram sie jakoś dogadać aby nie lali mnie po głowie.
- Dobra poddaję się, nie ma co szaleć, ile będę musiał kiblować w tych lochach czy co tam macie?.
I po tych słowach obudziłem się w lochu z bólem głowy. Kur** wiedziałem że tak mnie potraktują, ciekawe czy dostane coś do picia i jedzenia.
- Hej! jest tu ktoś ? Chętnie się dowiem za co tu siedzę.
//SLAWO://
Kawałek na prawo od Twojej celi fragment ściany, nie różniący się od innych zupełnie niczym szczególnym, szczęknął cicho, po czym odjechał w górę. Z ciemności ukrytego tam korytarza wyszedł ze spokojem żołnierz. Mimo sposobu pojawienia się najwyraźniej nie starał się w żaden sposób ukrywać - miał na sobie jasnozielony mundur wyszywany gdzieniegdzie złotą nicią. Przejście za nim zjechało jakby samo i wtopiło się w resztę ściany.
Mężczyzna spojrzał na Ciebie z lekkim zaskoczeniem, po czym rozejrzał się nieco. Więźniowie ewidentnie byli pakowani jeden za drugim, wszystkie klatki po Twojej lewej były już zajęte, ta najbliższa Tobie - o dziwo - przez wielką jaszczurkę.
- Aż tutaj...? - mruknął do siebie mężczyzna. - To naprawdę zaczyna zachodzić za daleko... Ty! Za co siedzisz? - zwrócił się do Ciebie.
-Ty szefie niezły bajer z tą ścianą, a za co siedzę sam nie wiem, przechadzałem się po mieście bo dopiero co wylądowałem na tej wyspie a tu nagle jak grzyby po deszczu zewsząd żołnierze mnie obtoczyli i tu się obudziłem. No może mnie wypuści i przeprosi hehe.
Tako wstał z bólem w udzie z ówcześnie odniesionych ran. Kiedy wstał zobaczył śpiącego obok Zaxusa. Zdziwił się widząc takie coś obok siebie. Pomyślał sobie : Pedał, czy co ? Po czym z trudem wstał i kopnął Zaxusa w twarz.
-Wstawaj idioto !
Widok kolejnego jaszczura mocno mnie zdziwił ale przynajmniej był on znacznie mniejszy od tego poprzedniego. Powoli założyłem na siebie hełm po czym podniosłem lewą ręką jedne kamień z ogniska i rzuciłem nim w łeb Pasata, wiedziałem że sam se z nim poradzę ale z racji ze jest ta gówniara obok mnie nie chciałem ryzykować. Stanąłem przed śpiącą Nerioną i wyprostowałem rękę tak żeby ostrze tenkuhebi było skierowane wprost mną jaszczura. - Pasat okiro! Jest tu małe gówno które chyba szuka zaczepki. Radże ci uciekać bo inaczej pokroje cie na małe plasterki. - Parę razy tupnąłem w podłoże by wystraszyć tego jaszczura, mimo wszystko wolałem z nim nie walczyć bo nie było po co za bardzo.
//Weather://
Stworzenie podeszło ostrożnie, powąchało ostrze... Po czym zmyło się czym prędzej, wystraszone tupnięciem.

//SLAWO://
- Dopiero co wylądowałeś? - powtórzył, pomijając milczeniem kwestię ściany. - I nie powiedzieli ci w porcie, że po zmroku obowiązuje godzina policyjna i nie można się ot tak przechadzać po mieście?
- Takoyaki Ty szma**... ja Cię tu ratuję przed zwierzyną, zapewniam ciepło, a ty... Ha Ha Ha Ha... Co Ty masz na sobie... Ha ha ha... idź się lepiej umyj... nie będę nigdzie łaził z takim "popaprańcem"... wytarzałeś się w popiele? Chyba coś z tobą nie tak...
Jakim porcie, to tu coś takiego jest. No i czemu zawsze musimy parkować tą łajbę po za portem.
- Chyba nie zdążyli bo za szybko się oddzieliłem od grupy. Po za tym w brze też nic nie mówili o jakiejś godzinie policyjnej, a teraz przynajmniej wiem czemu taka pustka na ulicach. A tak po za tym to w porcie też obowiązuje jak tak to jak statek przypłynie wieczorem to od razu wszyscy są w lochach?
Uśmiech pojawił się na mej twarzy, myślami byłym przy tym że znalazłem jakąś dziurę w tej godzinie policyjnej.
- A tak na marginesie to za co jaszczur siedzi ? Zjadł jakiegoś żołnierza i przez niestrawność padł i go złapali ?
//SLAWO://
- A tak po za tym to w porcie też obowiązuje jak tak to jak statek przypłynie wieczorem to od razu wszyscy są w lochach?
- Nie, ale nie wolno im opuszczać statku do rana - mruknął znużony, jakby to było coś oczywistego. - No trudno, nieznajomość prawa nikogo nie usprawiedliwia - westchnął.
- A tak na marginesie to za co jaszczur siedzi ? Zjadł jakiegoś żołnierza i przez niestrawność padł i go złapali ?
- Sam nie jestem pewien... - odparł, krzywiąc się nieznacznie. - Ona potrafi być taka... kapryśna - zakończył ponurym tonem.
Spojrzał na Ciebie i uśmiechnął się słabo.
- No nic. Jeśli jesteś optymistą, to ciesz się życiem, które ci zostało, ja się będę zbierał.
- Ej powiedz chociaż ile tu będę siedział ?
//SLAWO://
- Och, niedługo - rzucił przez ramię, odchodząc. - Egzekucje odbywają się zwykle o zmierzchu.
-Co kur**! Egzekucja, no bez jaj!
Kolo już znikną wspomniał że egzekucje odbywają się o zmierzchu więc do tego czasu muszę coś wykombinować.

// Fajnie by było gdybym widział czy jestem związany czy coś, aby nie było potem że coś nie tak napisałem XD //
Pasatowi przemknęło przez myśl, że czas się obudzić. Uchylił lekko powieki. Wokoło panowała wilgoć, jednak dzięki jego płaszczowi po prostu nie zmókł.
Chłopak podniósł się i rozejrzał dookoła.
- Oj, wstawajcie, pora ruszać, chyba słyszę dźwięki miasta - rzekł, po czym obudził delikatnie Shimkę i Nerionę.

//O ile GM pozwala, podczas podróży do miasta znajdziemy Takoyakiego i Zaxusa, ok? //
Neri powoli otworzyła oczy. była przyzwyczajona do tego, że po obudzeniu leżała godzinkę
- Niee!... która godzina? już ruszamy? a jakieś śniadanie? głodna jestem. Hej Weather, coś się w nocy działo?
Nic takiego jedna jaszczurka se tylko przechodziła. Jak widzisz jest ranek a jak chcesz śniadanie to urwij se kawałek tej pantery....o ile Pasiasty pozwoli w co wątpię. - Po tych słowach znów zacząłem chować tenkuhebi jednocześnie szedłem w kierunku wcześniej wspomnianej pantery. Po czym złapałem ją tak jak wczoraj by móc ją ciągnąć. - Oi Pasat! To w którą stronę?
//SLAWO://
//Nie, nie jesteś związany. Byłeś skuty w drodze do celi, ale teraz masz wolne ręce i około 2m² miejsca wokół.//

//Reszta, wyłączając Tako i Zaxusa://
Ledwie ruszyłeś Panterę, ta ocknęła się wreszcie, zaczęła wiercić i szarpać, usiłując się uwolnić. Widząc, że to na nic, w końcu zwiesiła głowę i powiodła wokół smutnym spojrzeniem.
Zacząłem przetrzepywać glebie w poszukiwaniu czegoś co by się zdało do otwarcia celi. Jeden kąt przetrzepałem, pomacałem sie po kieszeni i poczułem że fajki mi zostawili, więc sobie zapalę i pomyślę jak się stąd wydostać.

// sztylety mi zabrali czy zostawili, ale raczej zabrali, no chyba że jacyś głupole z tych żołnierzy.//
Tako poszedł do strumienia , w którym sam się wykąpał i prowizorycznie uprał ubranie. Pięknie to to nie było, ale lepsze to niż nic.
-Kur... zapalniczka mi się zamoczyła o fajkach to już nie wspomnę .
"Lekko" podirytowany kanonier zwrócił się do niedawno kopniętego znajomka.
- W którą stronę wyruszamy, trzeba się ruszyć. Całego dnia to ja tutaj nie mam zamiaru siedzieć.
-Nawet nie wiem gdzie jest nasz statek... Zacumowaliśmy na południu, wschodzie, zachodzie, północy? Heh, to nie ja miałem się zajmować takimi pierdołami... Jeśli ty nie wiesz gdzie byliśmy to idziemy przed siebie... w końcu gdzieś dojdziemy... Hmmm... poszukaj najwyższego drzewa, wdrap się może coś wypatrzysz.
//SLAWO://
//Twoja broń jest bezpieczna, ale spokojnie możesz założyć, że raczej nie przy Tobie.//
Wypałem papierosa i nic do głowy mi nie przyszło. Rozglądałem się dalej za czymś czym mógłbym otworzyć moją cele, w jednym z rogów zauważyłem jedno oczko łańcucha. Świetnie to powinno się zdać, nie za grube nie za cienkie, dam rade to wygiąć i otworzyć tym cele. Jak pomyślałem tak zrobiłem, tajniacko przygarnąłem kawałek łańcucha, rozejrzałem się co strażnicy robią, ewidentnie mieli mnie w dupie bo dla nich to i tak byłem już martwy. Po siłowałem się trochę z tym niewielkich rozmiarów żelastwem.Dobra powinno wystarczyć, oby się zbyt szybko nie spostrzegli jak będę przy zamku grzebał. Spojrzałem jeszcze w stronę strażników, robią dalej coś głupiego więc zaczynam majstrować przy zamku.
Oi! Nie radze ci się miotać ty głupi kocurze! - Zasunąłem mu z kopniaka w żebra po czym zabrałem się za ciągnięcie go, podszedłem z nim do Pasata i zapytałem się go. - No to w która stronę teraz?
- Ranny jestem, idioto. Sam lepiej właź , zrzucisz trochę kilo.
Po tych słowach kanonier usiadł i opatrzył wcześniej otrzymaną ranę.
- Kurna, że też musiałem oberwać.
Heh... że też widzisz mnie wspinającego się na drzewo... sorry, ale chyba nie dam rady... jak nie ja to drzewo... ale zawsze warto spróbować...

Próbuję wspiąć się na jakieś wielkie drzewo.

/ Teraz Jackie czy się udało, a jeśli tak to co widzę?/
//Zaxus://
//Czy Ci się udało wspiąć na drzewo? Och, tak. Nawet odpuszczę sobie złośliwość rzucania kością na okoliczność śliskich gałęzi, czy suchych, drapiących końcówek.
J/k, j/k...
Nie jest to najwyższe drzewo na wyspie, więc nie widzisz wszystkiego, ale możesz generalnie stwierdzić, że wyspa jest ogromna - na północ od Ciebie las ciągnie się po zam horyzont. Gdzieś w sinej dali widać nawet zarys łańcucha górskiego. Bliższe tereny łatwiej określić. Dostrzegasz parę prześwitów w zbitej warstwie koron drzew, sugerujących nieliczne łąki w pobliżu. Dostrzegasz Wasz maszt na południowy wschód od Was, w miejscu, w którym las się urywa, sugerując brzeg wyspy. Na zachodzie dostrzegasz nawet więcej masztów a także wyrastającą ponad wszystko, niemal błyszczącą bielonymi ścianami ogromną budowlę. Z miejsca, z której na nią patrzysz, wydaje się niewielka - tak duża was dzieli odległość - niemniej już bije z niej wrażenie potęgi i bogactwa. Może to być świątynia, może dom kogoś, kto nie wie, co zrobić ze swoimi pieniędzmi. //
- Tako na południowy wschód od nas jest nasz statek, ale nie mamy żarcia... jak tak dalej pójdzie to, zaraz zemdleje z głodu... chcę mięsa... na zachód widzę kilka statków i jakiś pokaźny domek... Może uda nam się coś wyżebrać, albo ukraść... Co o tym myślisz?
- Sam żeś kawał mięsa jest, ukroi sobie palca, nie doświadczysz tym ubytku na umyśle, a tak swoją drogą powinniśmy się kierować w stronę tamtego domu/miasta może kogoś lub coś tam znajdziemy.
- Postanowione... tylko uważaj, bo jak zgłodnieje to mogę zjeść ci rękę, albo nogę.

*ruszamy, kierujemy się na zachód ku miejscowemu bogactwu :) *
Pasat rozejrzał się wokoło.
- Tam powinien być zachód, chodźmy. Poza tym wydaje mi się, że kiedyś biegł tu trakt, będzie się nam wygodniej szło.

//Jeśli ktoś koniecznie chce wiedzieć, dlaczego akurat zachód - zachód ogólnie zasłynął w naszej kulturze jako bogate miejsce, więc to raczej oczywiste, że wolę iść w dobrze prosperujące miejsce //
//PaSaT:
"Naszej kulturze"? Jakiej kulturze? Twojej postaci?
Bo że irl to wiem. Ale to dość... nieklimatyczne, wplatać w to wyjaśnienie irl. Wymyśl coś lepszego.//

Pantera bez przerwy się szarpie, a jej ruchy robią się coraz bardziej spanikowane. Na pewno nie będzie wygodnie jej nieść.
Coś nie bardzo się ten sprzęt zdał na otwieranie celi. Będę musiał czekać na jakąś inną okaze aby zwiać.
//C... c... co?! O_o'
Slawo. Skarbie. Przyjmę Ci tę ucieczkę, jeśli napiszesz mi na pm, jak wydostać się z więzienia mając przy sobie tylko papierosy i zapałki.
Ponadto - gołymi rękoma nie dałbyś rady obezwładnić dwóch uzbrojonych strażników, rozumiesz, właśnie po to patrole są w minimum dwie osoby, to taka rozsądna zasada wszystkich multiuniwersum, w których występują strażnicy...//
Dość tego kur*a! - Puściłem panterę po czym zaciąłem kopać ją po żebrach. - Uspokój się do cholery! Naprawdę nie wiem czemu Pasat chce cie żywego, kurna! - Zacząłem walić go po głowie by się uspokoił.
- Weather! nie znęcaj się nad kotkiem!- wrzasnęła na mężczyznę kopiącego kiciusia - Nie lubię maltretowania zwierząt! - po czym delikatnie pogłaskała panterkę po pyszczku. Potem wyjęła z plecaka kanapkę i zaczęła jeść.
Nie głaskaj go do cholery! Ten kocur mógł cie tak samo rozszarpać jak tamten dinozaur! - Wziąłem tenkuhebi w formie miecza i przystawiłem ostrze do gardła kocura i zacząłem mówić bardzo mrocznym głosem. - Radze ci się uspokoić bo w końcu starce cierpliwość i cie zachlastam, rozumiesz!!! - Ta cała sytuacja z niesieniem kota mnie wnerwiała.
- Brutal ! - Sięgnęła do woreczka i wyjęła kilka czereśni - To biedactwo jest przestraszone i ranne
Shimka przeciągnęła się i zdjęła saszetę, położyła ją na ziemi i zaczęła w niej grzebać. Po chwili znalazła to czego szukała, brązową buteleczkę bez etykiety. Z bandaża oderwała kawałek waty, po czym delikatnie odkręciła wieko buteleczko. Przyłożyła watę do szyjki, szybkim ruchem odchyliła by odsączyć trochę płynu i z powrotem zamknęła.
- No dobry kiciuś - Położyła nasączony wacik koło pyska pantery i odsunęła się. - To go uspokoi i trochę przytępi.
Neriona uśmiechnęła się w stronę Shimki i kotka
- Widzisz, Weather, tak się postępuje ze zwierzętami. - powiedziała, po czym połknęła ostatni kęs kanapki i podkradła trochę czereśni Shimce.
Zwierze a nie dzikie cholerstwo które chciało cie wczoraj zachlastać Shimka, ale jak s ię skurczybyk nie będzie rzucał to mi to pasi. - Znów się wziąłem za ciągnięcie pantery.
Idąc w stronę miasta/wsi zastanawiałem się co by tu twórczego wymyślić. Patrząc na Zaxusa można się było domyślić, że sterydy to nic dobrego, ale to chyba jedyny wniosek jaki udało mi się wysnuć przez ten jakże dłużący się czas.
- To co tam idioto ? Widziałeś kogoś z załogi zanim tu przyszedłeś, a jeśli tak to jaka jest sytuacja z innymi?
//Nasza kultura to irl, Polska, polish people To wytłumaczenie jest banalne, więc go użyłem. Ogólnie to miał być taki mały, pseudo kreatywny żart//

Pasat podszedł do pantery i spojrzał w jej otępiałe oczy.
"Czemu ja cię zabrałem" - spytał się sam siebie. Nie znalazł odpowiedzi.

Po kilkunastu minutach podróży, patrzenia na Shimkę wcinającą czereśnie, Nerionę wesoło coś pokrzykującą i Weathera klnącego pod nosem na panterę, Pasat odezwał się:
- Przed nami słychać miasto, w tym tempie za jakieś pół godziny będziemy mogli się posilić w przytulnej karczmie.
- Załoga? Heh... ostatnio widziałem co po niektórych plecy, gdy uciekali... nic im nie będzie... Dochodzimy... zachowaj ciszę... pierw zbadamy teren... Może coś ukradniemy... najlepiej coś do żarcia, he he.
- za głośno na strzelanie, a noga za mocno mnie boli by pobawić się ninje. Trzeba zastosować nową taktykę polegającą na współpracy, ja za przynętę,ty kradniesz.
Leżał trupem. Upity, leczony, zaniedbany no i... nie koniecznie pierwszej świeżości. Muchy zlatywały się w tę stronę, a nawet jeśli chciał się podnieść by je odgonić czuł jak sztywne mięśnie dają się w znaki. Gdy już mu zaczął przeszkadzać nawet skwar jaki zaserwowało mu bezchmurne niebo począł powoli, ociężale podnosić się z zimnej, drewnianej podłogi. Gdy poczuł własny smród padł jeszcze raz. W głowie zaszumiało mu jak po żadnym innym napoju wieloprocentowym. Postawił jedną rękę do pionu, potem drugą. Wkrótce przyszła pora na obie nogi i... Iskar na nowo był trzeźwy. Nim zauważył, że na statku nie ma ani żywej duszy przetarł oczy kilka razy, uszczypną, poklepał po twarzy. Gdy stan zaistniałej sytuacji dotarł do jego kuli mózgowej z ust wydobyło się krótkie:
- ...że co, kur**?! Gdzie was wcięło?! Hej!
Odpowiedziało mu tylko echo. Zrezygnowany rozebrał się, umył, przebrał na nowo. Takiej pustki dawno nie widział - zszokował go brak kogokolwiek - nie zostawili mu nawet wiadomości. Pierwszą myśl?
"Złupiono nas?"
Nieee... po przemyśleniu sytuacji Iskar doszedł do wniosku, że zniknęli tylko jego ludzie, więc musieli sami lub pod przymusem opuścić pokład.
- Muszę rozpocząć poszukiwania. Możliwe, ze daleko nie odeszli.
Nim ostatni członek załogi opuścił statek zrobił dwie rzeczy. Po pierwsze spakował ze sobą potrzebne rzeczy - broń, proch, tytoń, alkohol w piersiówce, trochę wody, proch w sakiewce oraz parę innych potrzebnych na wyprawę rzeczy. Po wszystkim wbił nożem w maszt wiadomość:
"Wyszedł polować na zaginionych nakama! ~Iskar
Szukając jakichkolwiek śladów na ziemi i niebie ruszył za resztą.

[Taaaa... wróciłem - dobrze was widzieć minna ]
Pasat zachłysnął się powietrzem.
"Choroba, co za straszny smród!" - pomyślał, ale po powtórnym wzięciu oddechu nic nie poczuł. Nieprzyjemny zapach doleciał od tyłu...

Miasto było już niedaleko...
<niuch, niuch> Fe! Ale wali! Pasiasty puściłeś bąka czy co??? <niuch> No i poleciało, nazarłeś się w międzyczasie fasolki czy to ulotny efekt tego szajsu Shimki? Mam nadzieje że za niedługo dojdziemy do miasta, ciekawe za ile można by sprzedać tą panterę?
PAX

Straciłam internet. Bardzo Was przepraszam. Wrócę ASAP.
Serdecznie przepraszam wszystkich Fallenów za to karygodne zaniedbanie tego rpga. Niniejszym zdejmuję PAX.

//Pasat, Neriona, Weather, Shimka (o kimś zapomniałam?)://
Pantera w końcu przestała się szarpać i tylko strzygła uszami, najwyraźniej wyłapując takie sygnały, których wyczucie przerastało zwykłych ludzi.
Kiedy dochodzicie do miasta, ono właśnie budzi się do życia. Sklepy się otwierają, ludzie zaczynają pierwsze sprawunki, gdzieniegdzie bawią się dzieci. Gdyby nie wszechobecność straży (nie marines, a właśnie straży), to miasteczko można by uznać za jak najbardziej przeciętne.

//SLAWO://
Nie uciekasz z celi i dobrze wiesz dlaczego, mówiliśmy już o tym na PM ;]
Za to widzisz, jak bladym świtem jaszczur z celi obok zostaje spętany przez paru strażników i wyciągnięty na zewnątrz. Jego przeraźliwe ryki jeszcze długo odbijały się echem po lochach.

//Iskariota://
Ty z kolei zamiast do miasta, po natrafieniu na pełną śladów walki polanę, udajesz się w kompletnie niewłaściwym kierunku (chyba, że masz zdolność Tropiciela, jeśli tak, to proszę o PM) i zagłębiasz się coraz bardziej w las. Niemniej - cały dzień przed Tobą.

//Tako i Zaxus://
Sami wiecie

Jeszcze raz Was przepraszam.
-Tako po co przynęta pozabijać wszystkich *złowieszczy uśmiech*... No dobra to jak ich do siebie wszystkich przyciągniesz?
//Iskariota też się przyłączył z czasem ;]
Więc bez obaw, coś dla Ciebie wymyślę :] Napisz mi, co robisz (postanawiasz zostać na statku, czy cokolwiek - generalnie pisz co chcesz, jak się za bardzo rozpędzisz to Ci dam znać ;]), a ja coś do tego wymyślę ;]//
Biorę kijek.
-Będę udawać jakiegoś kalekę i zdam się na łaskę ludzi. Jeśli dobrze pójdzie , ktoś weźmie mnie do domu, ewentualnie ktoś, podaruję pieniądze czy też zabierze do lekarza.
Jeśli któryś z tych scenariuszy się przytrafi i nie wyjdę przez ok godzinę, wtedy ty wkraczasz do akcji. Zrozumiałeś ?
Pasat szedł sobie przez miasto, oglądając sklepowe wystawy. Od samego początku jego uwagę przykuła straż. Mógłby się od nich czegoś dowiedzieć... Ta, tylko jak? Ubranie miał porządne, wyróżniało się nieco na tle innych mieszkańców, ale to nie stanowiło problemu. Ba, nawet pomagało. Mógł udać jakiegoś wczasowicza lub podróżnika. Albo redaktora gazety. Obmyślił konkretny plan, gdyby zadawali za dużo pytań, i rzekł do towarzyszy:
- Idę zagadać do strażnika, udawajmy, że się nie znamy. Tylko nie odchodźcie za daleko, żebym mógł was spokojnie znaleźć.
To rzekłszy Pasat spokojnie podszedł do jednego ze strażników. Wybrał takiego, który nie wyglądał zbyt inteligentnie, ale też nie za groźnie. Taki przeciętny, nieszkodliwy facet.
- Witam, jestem z gazety Sama Prawda i chciałbym zrobić krótki wywiad z panem na temat tego miasta. Obecnie zbieram materiały do folderu wczasowego i potrzebuję jak najwięcej informacji. Każdemu podróżnemu od razu po przyjściu do miasta rzucają się w oczy wszechobecni strażnicy. Jaki jest tego powód? - powiedział, po czym wyjął ołówek i notesik (tak, mam przy sobie te gadżety, jako pierwszy oficer - zawsze ).
// Ok, dziękuje Jackie ^^. Mam jeszcze jedno pytanko - nie będzie Ci przeszkadzać jak zarówno swoje myśli i słowa będę pisał poprzez pochylenie :> ? (wydaje mi się to czytelniejsze, niż pisanie tak samo swoich słów oraz opisywanych czynności) //

Haru Kyouchika w końcu zaczął się przebudzać. Nie wiedzieć czemu bolały go praktycznie wszystkie części ciała. Wówczas w jego głowie rodziły się jedynie myśli Ała, ale boli... co się kurna ze mną stało ? Moment później otworzył całkowicie oczy. Okazało się, że został przygnieciony kilkoma skrzyniami. Każda z nich ważyła ładnych kilkadziesiąt kilo (jakiś ładunek musieliśmy mieć, a że sztorm nas wcześniej dopadł to kilka skrzyń mogło się poprzewracać). Dowiedziawszy się o tym fakcie, zaczął wrzeszczeć:
- Kurna, to boli !! Pomocy !! Pomocy !! - po kilku minutach, nie uzyskując oczekiwanej pomocy sam przeszedł do działań. Wolną nogą odepchnął skrzynie przygniatającą mu drugą nogę. Kiedy miał już obie wolne kolanami zepchnął z brzucha kolejne dwie. Następnie lekkimi, ale licznymi ruchami lewej ręki zrzucił z niej kolejną skrzynię, po czym już ręką odepchnął ostatnią, znajdującą się na drugiej ręce oraz klatce piersiowej.
- No, nareszcie wolny!! W sumie jakoś łatwo poszło. - po tych słowach chłopak zaśmiał się i wstał. Nadal odczuwał ból spowodowany kilkoma siniakami. Następnie rozejrzał się na około. To, co ujrzał... wstrząsnęło nim. Gdzie nie spojrzał walał się ich bagaż, a do tego wszystko, co tu się znajdowało było... pokryte kurzem!!
- Kurde, jak oni dbają o porządek!!!? Jak wrócą zabiję ich! - chwilę później przypomniał se: - A no tak, przecież to ja tu jestem od utrzymywania go...
- uświadamiając sobie ten fakt szybko znalazł swój mop, swoją szczotę, i swoje pistolety. Sprawdził, czy jego broń jest naładowana - była, po czym przystąpił do sprzątania.
Spoiler:

Wracam w dniu wygaśnięcia tego postu. Jackie, przejmij moją postać. Pamiętaj, że ma być geniuszem taktyki i sposobu na wszystko

Jackie, gdzie jesteś?!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl