ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Zapewne większość z tu obecnych nadal się uczy. Napiszcie więc gdzie się uczycie lub co studiujecie. Jak wam się to podoba, co byście zmienili w szkolnictwie?

Ja jestem obecnie studentem drugiego roku prawa na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Wcześniej skończyłem III LO im. K. K. Baczyńskiego w moim rodzinnym mieście czyli Starachowicach.

W szkolnictwie zmieniłbym wiele, przede wszystkich trochę okroił program nauczania tak, by uczono ogólniej (wiedzę szczegółową nabywa się na studiach) a skupiano się na przedmiotach, które ktoś wiąże ze swoją przyszłością.
Dodatkowo jestem za urozmaiceniem lekcji, po co np. na historii nudne wykładanie materii i klepanie dat na pamięć. Lepiej uczyć przez "rozrywkę" - filmy, organizowanie wystaw i inscenizacji. A np. na lekcjach chemii zamiast obliczania jakichś moli czy innego pieroństwa pokazywać jak to działa w życiu, robić doświadczenia itp. Tak samo na fizyce. No bo fajnie, że umiem obliczyć przyspieszenie czegoś tam, ale po co mi to skoro nawet nie wiem do czego takie coś mogę w życiu zastosować.
Obecnie szkoła uczy wielu nieprzydatnych w życiu rzeczy. Można to zmienić, tylko trzeba chcieć.


Jestem studentem III roku Finansów i rachunkowości przedsiębiorstw na Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Płocku :] Po tych 3 latach stwierdzam, że praktycznie nic nie umiem, nawet nie dałbym rady Pitu wypełnić, a co powiedzieć o bardziej skomplikowanych zadaniach. No nie może jednego się nauczyłem, obsługi kserokopiarki XD
Większość zajęć na tej uczelni to kpina z oświaty. Ćwiczenia czy konserwatoria na których dyktowany jest tekst przez 90 minut, zero zadań! Na niektóre zajęcia wystarczy chodzić i wpisywać się na liste obecności żeby zaliczyć.
Jedynie kilka osób ratuje tę uczelnię. Miło wspominam prawo cywilne, skarbowe i mikro/makroekonomię. To były ciekawe zajęcia, z których wyciągnąłem jakąś więdzę.
Ogólnie zatrudniani są tutaj wykładowcy którzy w ogóle nie powinni uczyć, ale są bo trzeba kimś wypełnić etat i program musi być przerobiony. No i ukochane panie z sekretariatu które bardzo nam pomagają (znaczy się wiedzą mniej niż studenci) i dowiadujemy się że nie ma jakiś zajeć dopiero 5 min przed nimi :] A zapytaj się o coś to gromy na Ciebie poślą, jakby ktoś je tam na siłę trzymał.
Gdybym wiedział, że tak będzie poszedłbym na zaoczne albo poszukał sobie innej uczelni.

Dla tych co wybierają się na studia: zróbcie porządny wywiad! Po co macie sobie marnować czas i wkurzać się że to nie to co sobie wyobrażaliście.
Ja się uczę w liceum ogólnokształcącym na profilu wojskowo-informatycznym. Mam lipę, bo w większości przypadków nauczyciele nie mają mnie czego uczyć... Póki co, zaliczam tylko kosy za brak pracy domowej, której moim zdaniem nie powinno być wcale. Mam ok. 8 godzin dziennie i jeszcze dowalają mi kolejne 2? Mi to nie pasuje :D
Nauczyciele to też niezbyt interesują się własnymi przedmiotami, przez co uczniów do nich zrażają. Powinni się bardziej przykładać.
Ja się uczę w gimnazjum ( chyba sportowym ) ( jejku co tu mogę napisać <myśli>)
Co do historii w podstawówce miałam taką nauczycielkę, która opowiadała nam, robiła wycieczki itd, świetna babka ( moja była wychowawczyni) ale teraz mam taką wredną babę ( moja obecna wychowawczyni), która każe nam pisać 5 stron na jednej lekcji, a na następnej lekcji robi nam kartkówkę, wiem, że moje problemy to pikuś porównaniu z tym co wy macie na studiach i w liceum ale w moim wieku to są problemy
Na chemii bardzo rzadko pani nam pokazuje różne reakcję bo nasza klasa dostała od Dyrektorka zakaz jakichkolwiek eksperymentów, wycieczek ( rozrywki) ale i tak tą panią lubię bo jest miłą i ciekawie mówi o chemii.
Fizykkaaa <krzyczy> nie strasz mnie na fizyce jest " jak makiem zasiał" jest wredną żabą! Tylko uczyć się i jeszcze raz uczyć się :/


No korzystając z okazji, że epek ściągnie się za 1:30 minut albo dłużej postanowiłem się tu wypowiedzieć. Wpierw przeszłość.

Chodziłem do ogólniaka, nie była to jakaś prestiżowa szkoła, ale odniosłem wrażenie, że nauczyciele się przykładają do swojej roboty.
Miałem 7 polskich w ciągu tygodnia bo human, z czego słuchajcie na 6i7 lekcji dwa pod rząd. No tu to już nie wyrabiałem. Ogólnie w licku zwłaszcza w trzeciej klasie, zacząłem się uczyć amatorsko japońskiego. Przerwy, czy godzina wychowawcza. Na przedmiotach starałem się słuchaj gdyż nie mam jakiś takich właściwości natychmiastowego przyswajania materiału. No i powiedzmy lubiłem biologię, genetyka, choć momentami trudna, mnie fascynowała. Historię to ja zawsze lubiłem, a nasza nauczycielka potrafiła ja w przyjemny sposób przekazywać. Matma, młoda nauczycielka, i z racji, iż tego przedmiotu nie było wtedy na maturze, mieliśmy kompletne luzy.
Nie lubiłem chemii, fizyki, to były koszmary. Chemii cudem miałem 4 potem już 3 z fizy też 3 była ale 2 chyba miałem na półrocze. I te przedmioty podnosiły mi poziom wkurwienia. No bo po ciętą cholerę mi one? Ja rozumiem głupio jest nie znać podstaw i wiocha totalna.
Np Geografia, ktoś z klasy nie wiedział gdzie leży Afryka, czy gdzie jest Rosja...
Ale trzy lata nauki? I na co mi to było? Totalna strata czasu, daję słowo, masakra. I co ja z tego pamiętam? Co wy pamiętacie z tego?

Skoro na maturę biorę historię, no to chociaż w trzeciej klasie mogli mi oszczędzić tych ścisłych. O i jeszcze Niemiec! Byłem w niebo wzięty jak sie dowiedziałem, ze w trzeciej klasie mam mieć 4! Cztery niemce, no kląłem na ten plan na czym świat stoi. Nienawidzę tego języka, czemu mnie do niego zmuszają. Jeszcze to jak wyglądały lekcje to przedstawię poniżej w szczegółach.

Gosciówka za rok na emeryturę, a taka dama, że bez wątpienia z arystokracji. Ubierała się w tak przedziwny modny sposób, że każdy o tym mówił. Np spódnica z falbankami i kokarda wielkości dupy na wspomnianym miejscu. Ale to jeszcze nic. No rewia mody. Miała jakiś gust mimo wszystko, bo nie odsłaniała swojego dość postarzałego ciała. Ta energiczna babka, że masakra. Mieliśmy lekcje w poniedziałki 2 i w środy 2. No i ten poniedziałkowy to już był koszmar z ulicy wiązów. Bo co w niedziele było? Taniec... no? Taniec z gwiazdami psia mać! No i pogaduchy. Kto w czym i jak tańczył, no my z chłopakami to chowaliśmy głowy. Pamiętam, że Niemiec mi równo zwisał, i bardzo często kanji się na nim uczyłem.

Podsumowując. Chociaż w trzeciej klasie winny być tylko te przedmioty co na maturę. Tak to człowiek czasu się nie miał się przygotowywać, bo ci fizyczka kartkówki niezapowiedziane robiła a ta z niemca to tak jakbyśmy maturę pisali ( a pisały 2 osoby...) Na chorobo-cholerę to było? Dobrze, ze choć trochę czasu poświęciłem japońskiemu.

O boze no zapomniałem! Był jeszcze jeden zarąbisty przedmiot: Podstawy przedsiębiorczości czy jakoś tak. I ta pokraka, jak robił test, to nie wiedzieć czemu z programem się nie pokrywało za bardzo. Mało tego. Pamiętam jak pracę jakąś pisałem z przedsiębiorczości bodajże w marcu czy jakoś tak, kiedy matura tuż tuż. No krzyżyk na drogę...
Następny post: Wssm. CDN

Podsumowując. Chociaż w trzeciej klasie winny być tylko te przedmioty co na maturę. Ja miałem fajne liceum bo w dwa lata przerabialiśmy to co inni w 3 i dzięki temu w trzeciej klasie nie miałem chemii, fizyki, biologii i geografii, za to miałem historię i wos, które zdawałem na maturze jako przedmioty fakultatywne. Z kolei ci co zdawali np. biologię nie mieli historii i wosu. Było to dobre rozwiązanie, bo dzięki temu nie traciłem czasu na pierdoły tylko mogłem się przygotowywać do matury (a, że tego nie robiłem to inna sprawa :D).
Czyli taki u mnie "Bronek" najbardziej znany, szanowany. To nie tak, ze zrobiliście to co inni w 3 to wy w 2:P Wiadomo, program to program, po prostu miałeś dobrą szkołę iw am odpowiednio okrojono materiał, by wyrobić go w dwa lata.
No ja takich sukcesów nie miałem, tak mi nie bardzo egzamin poszedł i się dostałem gdzie się dostałem...ale było spoko, tylko to jedno zawadzało.
Szkoła i oświata, jeden z najciekawszych tematów. Szczerze powiem że jeśli chodzi o nauczanie w podstawówce, do wygląda tak jak wyglądać powinno, uczysz się podstaw z każdej dziedziny i NA TYM SIĘ POWINNO SKOŃCZYĆ. Moim zdaniem u nas powinno być tak jak za granicą, że na etapie gimnazjum bierzesz sobie 2-3 przedmioty i żadnych innych nie masz, poza wybranymi i językami. Wtedy każdy byłby naprawdę obcykany w tym w czym powinien być, a nie że ja jestem w szkole Gastronomiczno-Hotelarskiej i oni mi tłuką matematykę czy fizykę, która mi się do niczego nie przyda. W szkole denerwuje mnie niekompetencja nauczycieli, często się zdarza że sami nie wiedzą co mówią i mówią źle, denerwuje mnie to strasznie. Albo jeszcze jest taka babka, która najchętniej by tylko dyktowała, ale o tym już chyba gdzieś wspominałem. Ja będąc w technikum powinienem mieć tylko i wyłącznie przedmioty zawodowe, języki i te przedmioty, z których będę pisał maturę. A jeśli chodzi o maturę, to jeśli jej nie zdam to pójdę na całe życie do pierdla, za zamordowanie Romana Giertycha, który to wprowadził Amnestię, tylko po to żeby uchronić przed ewentualnym nie zdaniem planowanej matury z matematyki, a jak go zjechali to od razu to wycofał, tylko kretyn zapomniał wycofać powodu, dla którego amnestie wprowadził. Denerwuje mnie jeszcze to że nauczyciele są tak strasznie nie rozgarnięci że ja pisząc sprawdzian przepisuje odpowiedzi z otwartego zeszytu. Jeśli o mnie chodzi to ja ściągając nie tracę na wiedzy, bo mam taki talent że czasem wystarczy mi raz zeszyt przeczytać, żeby sprawdzian napisać na bdb, podczas gdy inni uczą się pięć godzin i ledwo dwa dostają. Ale nauczyciel, który przyzwala na ściąganie na swojej lekcji jest idiotą, bo on sam sprawia że uczniowie nie wiedzą tego co mają wiedzieć, a później ma o to jeszcze pretensje. Normalnie żal. Coś jeszcze później dopisze, bo moja frustracja, na temat szkoły nie ma końca.
Ja tam studiuję dziennikarstwo na naszym UWM... I powiem tyle - nie warto. Beznadziejny kierunek... Niczego w sumie nie uczą. Ale z drugiej strony genialne miasteczko akademickie. Ze względu na imprezę nasze studia są cudowne, ale co do nauki to syf i mogiła mówiąc w skrócie. Nikomu nie polecam:P

W liceum też nie było za ciekawie. Nudy na pudy. Byliśmy klasą humanistyczno-"autystyczną" i na lekcjach zamiast się uczyć wyskakiwaliśmy z okien, zamawialiśmy pizzę, albo graliśmy w gałę... Załamka po prostu.

Gimnazjum? Hmm... kiedyś znalazłem pod ławką (mieliśmy takie póleczki) jaką mangową panienkę a po drugiej stronie tekst "jeśli uważasz, że Goku to dupa, to wpisz się na listę". Wpisałem się i od tamtej pory całe gimnazjum pisałem sobie z jakimiś laskami wrzucając kartki pod ławkę.

Podstawówka.
Najcudowniejszy okres w życiu... Za dużo by tu pisać:P

A na oświatę sram. Mam umysł artysty, niestety.
No to ja się wypowiem o moim błędzie życia.

Miała być japonistyka ze stosunkami międzynarodowymi. Były stosunki i 2 godziny japońskiego. Zupełnie nie tego się spodziewałem. zanim poszedłem na te studia już wtedy sie uczyłem japońskiego z cudownego ESKK. Powiem tyle, choć przerobiłem tak połowę, to mój poziom był wystarczający by na tych lekcjach co były wszystko wiedzieć. No to dokształcałem się dalej jeszcze bardziej zwiększając różnicę. Oczywiscie to nie było to.

A jak wyglądały stosunki międzynarodowe?

No totalnie do dupy. Miałem powera na początku, wypożyczyłem książki z teorii stosunków i 3 linijkowe zdanie uczyłem się 10 minut. No rzuciłem w diabły. To były stracone dni, dni pełne laby, sesja dopiero na półrocze nie to co filologia... Mogłem się opierdzielać jak chciałem i pleców nie miałem. No niektórych przedmiotów się uczyłem np Historii polski po wojnie światowej. Był taki klimatyczny facio taki rygor był i to jego powiedzonko "Ale proszę państwa totalna koncentracja" Gośc z powołaniem, opowiadał ciekawie, szczegółowo, zabawne anegdotki, sumienny, super.
Był filozo co siadł nad mikrofonem i tak pozostał przez 1,5 godziny. OJ walczyło się z sennością. Ogólnie jak i większość studiujących uważam, ze filozofia jest mi po diabła i do tego nudny przedmiot jak cholera. Tego goscia co wykładał widziano jak w pubie gapił się przez 3 godziny w ścianę. I to ma być kurde mój mentor?

Prawo tez było ciekawe ale w inny sposób. Często nawet częściej go nie było, właściwie bez powodu. Opowiadał jak to w towarzystwie sie zachować, ale miał taki niewyraźny nużący głos no masakra...

Czasem jakąś prezentacje sie zrobiło, np na zaliczenie przedmiotu była takowa. Byłem w grupie z Jutsu to dał popis. Bo jak to on, dodał efekty. Np dżwiękowy. Prezentacja sie zaczynała od pierwszych słów refrenu Naruto Shippuden:D:D Nie ma co, klimatyczne:D
Na drugim półroczy zdałem sobie sprawę, ze to nie to i mam to gdzieś ale zapłaciłem za rok wiec chodzić musiałem.
Miałem takie jeszcze prawo międzynarodowe, no siedziałem w pierwszej ławce i usypiałem przed wykładowcą. Właściwie, nie spali tylko ci co nie słuchali. Nie wiem jak to robił gośc. Niby o pancernikach, zbrojeniach Niemiec, ale no ziew:D
Nawet specjalnie spałem 8 godzin przed tym wykładem a i tak na nim przysypiałem.

Jeszcze był taki profesor Malinowski, celowo mówię gdyż nie zapadł mi dobrze w pamięć. Przyjeżdżał z UW.
No gość był zboczony, nie krył tego, gadał do dziewczyn w specyficzny sposób i opowiadał ( gdy ręka odpoczywała, a zaraz wytłumaczę iż miała po czym) opowiadał sprośne żarciki.
Aha poznać go można po tym, iż jego najczęstszym epitetem jest, ze coś jest "niesłychane"

Nie lubiłem gosćia bo on dyktował swoje książki! Coś tam zmieniając. Ale robił to od początku do końca, i tak wyglądały wykłady. No niech se w dupę wsadzi. Ludzie ja zapisywałem ponad 7 stron u niego na zajęciach, no ręka padała. A równo sie gapił, czy ktoś pisze...

Najgorsze były indeksy...
No czekałem 7 godzin, jednego dnia 5 drugiego 2... Bo sobie trzeba było przefiltrować z dziewczynami czy coś ( to inny) Masakra no Chmiel to mi zapadł w pamięć cholera jedna.
Pamiętam jak sie oburzał, ze nie dajemy mu wyjść na papierosa, ale się nie dziwcie przerw z 5 chyba robił po 15 minut! Nas już krew zalewała.

O nie lubiłem jeszcze Politologi, tak gadała o legislatywie, że mi w brzuchu rozgrywało sie worms 4.
I tyle wspomnień po WSSM, zmarnowany rok, gdyby nie skończenie całego ESKK, które czyniłem na lekcjach:D
No to może ja powiem o WSSM jakieś dobre rzeczy. Tak po pierwsze, to szkoła prywatna. Wykładowcy z państwowych, ale wierzyć mi się nie chce, że tak przedmioty co niektórzy opie*rz*ają.

Dwa skarby były w tym błocie co najmniej dwa.

Jeden, to Pan od socjologi. Potrafił ciekawie mówić, zasypiałem dopiero po godzinie (co w moim mniemaniu wynikiem było rewelacyjnym), a jak już bliżej siadłem to zdarzało mi się w ogóle nie zasnąć. Mówił ciekawie, prowadził dyskusję, dużo rozmawiania, mało pisania, nie to co Kwapis (czyli pan totalna koncentracja) Tak wiec na socjologie naprawdę nie narzekam.

Co do kwapisa, to u niego się i pisało i słuchało, przynajmniej się nie zasypiało.

A dalej mamy makro czy mikroekonomie (albo oba) Gościu był zaje**sty. Szło się na 8 rano z uśmiechem na ustach. Ja nie wiem, kiedyś to potrafiłem wstawać o 6: 30 to też co innego. Ale to był przedmiot na, który nie wolno było się spóźnić. Przynajmniej w moim mniemaniu była to strata, statystyki itd (a pamiętam źle przedsiębiorczość z licka) a tu totalna odmiana. Raz szedłem z bratem, przechodziłem przez wyjazd i mnie uderzył (leciutko bo dopiero wyjeżdżał) samochód no taki co to tera autobusami są, wiecie ) Jakbym biegł (a śpieszyliśmy się właśnie na mikroekonomie) no to bym od tego puknięcia odleciał, wylądował na ulicę a tam wiadomo, samochody nie śpią. No i gościu to trochę bratu po nodze przejechał, ale do mnie doskakiwał, czy karetkę i tak dalej( a było tak leciutko że luzik, no ale on mógł o tym nie wiedzieć). Trochę ze względu na moją krucha "sylwetkę" <nie może znaleźć innego słowa> mnie bolało, ale szkoda było zmarnować taki wykład. No mówię wam, perła w koronie. Pieczareczka na tym WSSM'owym oborniku.

Co nie zmienia faktu, że gościa od filozofi lubiłem i od prawka tez i od historii świata, fakt że nie zasnąć było sztuka, ale siedziałem obok, i zasypiałem przed nim tak mi go było szkoda walczyłem notowałem i umierałem...
Haha fakt zapomniałem. O ile na przedsiębiorczości to mi paw się otwierał, o tyle to nie mikro tylko gamoniu, makroekonomia, powalała. On to tłumaczył w prze jajcarski, zabawny sposób, no myślałem, że ekonomem zostałem, miałem dobre 4 z chęcią i uśmiechem na ustach leciałem na wykład. Niesamowite.
Nie "trochę" tylko całkiem tym wielkim kołem, tyle że nie wiem czy to był choć km/h.
To było mocne, tamte karetke, a Jutsu nie nie spieszę się na wykład. Nie muszę wam mówić, jaką minę gość zrobił:D:D
Ja chodzę do Gimnazjum! Mam wredną wychowawczynię ,baba z polskiego mówi ,że debil ze mnie jakich mało ,a na w-f zawsze muszę prowadzic rozgrzewkę (facet mi każe).Po gimnazjum raczej wybiorę się na wojskową
Fantomas, w wojskowej wcale nie jest łatwiej. Wszystko tak samo, jak w innych szkołach, więc się nie łudź, że będzie lepiej. W tym roku co najmniej 8 osób z mojej klasy nie zda, a wcale takie tumany nie są ^- Jak już tak nisko się oceniasz, to zawodówkę polecam xD
No opisałem przeszłość to mogę pisać o tym, co jest teraz:D Jestem na WSJO w Poznaniu. Czemu Nie UAM? Proste, polaczek i angol. Powiem jednak, że na polaku miałem Chłopów, a bardzo podobała mi się książka więc nie winno być problemów, no cóż...

Tak więc się uparłem i oto jestem.

Jak jest. Hmm świetnie, genialnie, no trochę mało zajęć, to jedyny minus dla mnie:D

Szerzej może. Japonistyka w tej chwili drugi rok. Raczej mam przedmioty związane ze wschodem. No oczywiście Filozofię czy Akwizycję językową przeboleć musiałem. Mam zajęcia z gramy, kanji, konwersacje, zajęcia żeby osłuchać się też są. W sumie co trzeba to jest i mi więcej nie potrzeba ( kilka nie napisałem)
często pisałem co miałem na historii literatury, muszę przyznać fajny i rozbudowany przedmiot.
Wcześniej, znaczy na 1 była kultura Japonii najważniejsze rzeczy, muszę przyznać, że wiele się ciekawych rzeczy dowiedziałem. A wykładała to perełka polskiej i ogólnie europejskiej japonistyki, profesor Majewicz.
Z gramy uczy mnie sensei, który prowadzi sklepik mangowy KiK o którym pisałem w "moja okolica" Tak sobie myślę, czy nie robić w napisach reklamy sklepu, może łaskawiej spojrzy na moje testy:D

Uczą mnie 3 Japonki i każda mówi inaczej zwłaszcza Yuki. Musze przyznać, ze zajecia z japonkami to coś niepowtarzalnego, zabawne wspaniałe, to zupełnie inna kultura, inne zachowanie, inny sposób odbierania otoczenia. No jaja są niezłe.

Mógłbym o tych zajęciach pisać i pisać, ale są też i momentami monotonne, np kanji ech choć sensei co nas uczy polka, puszcza nam japońskie piosenki byśmy i słuch ćwiczyli i wypełniali puste miejsca kanjami:D

A oto jedna z nich Aha tylko nie oglądajcie obrazu lepiej:D
http://www.youtube.com/watch?v=RtXQ31F1A-k

Muzyka niby wesoła ale tekst smutny:( Powiem, ze mi się podobała.

Dobra znalazłem i drugie i to to już mi bardzo się podobało:D
http://www.youtube.com/watch?v=nkSw9G4cfL0

Anata ni Aitakute Aitakute
No ja już po questach związanych z edukacją, czy pedałówą, lo, policelnym technikum i studiach. Wujek Benten poczuł się stary
1 rok Studia 2 stopnia w lesznie kierunek pedagogika-resocjalizacja. Mam ciekawych profesorów i nie narzekam na nudę, choć nie ukrywam w czasie wykładów wole skoczyć na piwko ze znajomymi. Podoba mi się, że na ćwiczeniach nieraz nie siedzimy w salach, odwiedzamy więzienia, czasem przedszkola. Najbardziej podobają mi się wizyty w więzieniach dla kobiet( nie ze wzgędu na upodobania:P)
Liceum to przeważnie picie taniego wina, oraz wycieczki klasowe(przyjaźnie aż do dziś:)
Z nauki wyniosłem niewiele, może dlatego, że byłem klasą o profilu sportowym:p
I to na razie tyle powoli za prace licencjacją trzeba się zabierac^^
Ja obecnie kończę I kl. LO . Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle - ucze się tyle co w gim, a i tak mam wyższą średnią ^^ . Co do zmian, które bym wprowadził w szkolnictwie - jak ktoś wyżej napisał przydałoby się coś zmienić w programie nauczania, bo jakby nie patrzeć to uczymy się tam wielu rzeczy, które nie przydadzą nam się do niczego w przyszłym życiu... pomysł dotyczący większej ilości doświadczeń z chemii i fizyki też byłby dobry. Jednakże najchętniej dałbym możliwość wybrania przedmiotów, na które chcielibyśmy nakładać nacisk i ich się głównie uczyć (jakby nie patrzeć to profile w danym LO niewiele różnią się od siebie... zależnie od nazwy dokładane są max. 2h danego przedmiotu).
Na początku tak. Ale ja w III klasie humanistyczno-artystycznej nie miałem Bioli, chemii, fizy, gegry i drugiego języka. Za to 7 polskich, 4 historie i rzeczy w tym stylu. Profile się różnią, ale widać to dopiero później. W pierwszej klasie istotnie nie ma różnicy między ilością danych przedmiotów.

Na początku tak. Ale ja w III klasie humanistyczno-artystycznej nie miałem Bioli, chemii, fizy, gegry i drugiego języka. Za to 7 polskich, 4 historie i rzeczy w tym stylu. Profile się różnią, ale widać to dopiero później. W pierwszej klasie istotnie nie ma różnicy między ilością danych przedmiotów.
Nie zawsze tak jest. Wiem, bo u mnie np. w klasie o profilu matematyczno-informatycznym mieliśmy w pierwszej klasie 2 infy, w drugiej 2 a w trzeciej tylko jedną :P Za to matematyk zawsze po 6 XP No i fura polskich, czyli 4-5 h w tygodniu, najczęściej 5 co moim zdaniem jest przesadą, bo w koncu byliśmy mat-info.
Pozwolę sobie dodać 2 grosze. Miałem profil humanistyczny. A fiza i chemia i matmy dwie na III roku. I to nawet na drugim semestrze.
Nie zapominajcie, że polski jest obowiązkowy na maturze. Musieli wam ich trochę dać, bo jak byście zaliczyli? Inna sprawa 4 niemce na 3 roku kiedy nikt nie pisze matury z niemca...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl