ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Moja wada, czy raczej cecha charakteru, z którą walczę okazyjnie, to koszmarne bałaganiarstwo Poza tym jestem nadpobudliwa - ADHD jak nic Uparta jak oslica bywam, nieusyepliwa, ale nie głupio (mam nadzieję ).
Nie są to strasznie wielkie przewinienia, ale cóż...mała osóbka, małe wady



mała osóbka, małe wady

Ile Ty masz wzrostu szajka ?? ... już drugi raz piszesz, że jesteś malutka osóbka ....
No jak to ile??? Całe 153cm Pieknie, prawda?
hmm ... tyle samo ma moja kobieta ... ja tam lubię małe kobietki ... pewnie, że pięknie


Złośliwość, bałaganiarstwo (ale jednocześnie brzydzę się "cudzego" brudu, a najbardziej na świecie nie cierpię myć naczyń ), lenistwo, nieśmiałość (pisałam już w innym temacie. :>), jestem tragiczną histeryczką (pstt... Zwykle się tego wypieram.).
A ja nienawidzę wynosi śmieci i wogule robi porządków w domu zresztą większoś osób twgo nie lubi Zgadzam się że czasami jesteś złośliwa ale ja też
Brownix .... doceniam szczerość do bólu .... co do naczyń polecam zmywarę .... na nieszczęście rowiązuje problemy połowicznie .... ja np. chronicznie nienawidzę jej pakować ... taka pokichana strata czasu, że szok ...
Jaka tam szczerość?
Jestem personifikacją lenistwa.
Oprócz tego mam mnóstwo pomniejszych wad, ale co ja będę je wymieniać - to postawi mnie w kiepskim świetle.
A ja czasami bywam strasznie wredna Ale jakoś niektórym się to podoba
mam cięty język i czasami nie mogę się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś niemiłego (co często bywa prawdą, no ale jak to mówią - prawda w oczy kole )
Lenistow, bywanie wredną, wtrącanie się w cudze sprawy
To wredostwo jest wadą???

To wredostwo jest wadą??? Shocked
Zależy od stopnia pewnie
Im bardziej tym lepiej.
Nie mylić wredostwa z chamstwem tutaj. Bo chamstwa nie znoszę.
Moje wady, hmm.. ciężko ocenić to subiektywnie, ale chyba ośmielę się rzec, że jestem potwornie ciekawska (momentami, aż za bardzo), uparta jak osiął i cicha i spokojna. Co do tego ostatniego nigdy nie uważałam, że to jest moją wadą, ale nieliczne osobniki tak twierdzą, mimo iż się z tym nie zgadam
A to, ze uparcie trzymam się swojego zdania, jest wadą?
Bardzo cieżko mnie przekonać do zmiany stanowiska. Trzeba użyc naprawdę logicznych argumetnów, i bardzo konkretnych

nieliczne osobniki tak twierdzą

to jak nieliczne to nie mają racji hehe ... nie słuchaj ich

[ Dodano: Sro 03 Maj, 2006 ]
Nasze wady są odbiciem tego co mamy w sobie najlepsze...
Lubię porządek, ale przyznam się, że czasami niezła ze mnie bałaganiara... Do tego łakomstwo! Na szczęście nie mam kłopotów z wagą, ani tendencji do tycia i to chyba podstawowe przyczyny tego że to nadmiernie wykorzystuję Mowa oczywiście o słodyczach! Poza tym czasami jestem aż nadto leniwa, trudno jest mi się zmobilizować. Postawię sobie cel, chcę być ambitna, ale kiedy przyjdzie co do czego.. to już bywa gorzej
... za dużo mówię, mówię co myślę... jestem uparta, chamska... ale to chyba niesie za sobą zalety Mam swoje zdanie na każdy temat, nie boję się go powiedzieć głośno... Jestem bardzo szczera... nie wiem czy to wada czy zaleta. Po prostu mówię wprost jeśli coś mi nie pasuje... Z tego co mi wiadomo jestem postrzegana jako sympatyczne dziewczę Ale złośnica...
eee... chamska?... Z tego chyba nie wychodzi raczej nic dobrego
Może tylko to, że radzę sobie świetnie w każdej sytuacji i nie daje sobie w kaszę dmuchać...
Wiesz moim zdaniem można nie dawać sobie w kaszę dmuchać nie będąc chamską
Chamstwo... masz racje. Ale ja taka jestem. Im bardziej się staram być mniej chamska i wyszczekana tym bardziej mi to nie wychodzi. Trudno. Chyba po prostu zostanę sobą
Moją wadą jest ogromna wrażliwość i bardzo często wydaje mi się ,że jestem zbyt słaba na ten świat .I jestem jeszcze zbyt uparta
-bezposredność
-zbytnia odwaga
-roztargnienie
-zakrecenie
-szybka zauroczliwosc
-kocham pęd zycia
-ryzyko
-bez granic,spontany takie tam...ech

ja tej,jestem pojebana(o ile mozna tu klnąc)

-a do tego wrazliwa i przez to kiedys chorowałam-ech

-acha i zeby posłuchac innych rad to musze sama sie przejechac na sobie...nie słucham i juz,uparciuch w trzy
Bezpośredności i zakręcenia raczej nie nazwałabym wadami, to raczej zalety.
Mnie przeszkadza to, że:

- szybko się zniechęcam,
- jestem niecierpliwy,
- coraz częściej zdarza mi się, że wściekam się z byle powodu,
- nieskutecznie staram się mieć wszystkie sprawy dopięte na ostatni guzik.

Strasznie wkurzają mnie te wady
Jestem niemożliwie wrażliwa, we wszystkim, co niepozytywne, doszukuję się swojej winy, chora wyobraźnia prowadzi mnie zbyt często w dość niebezpieczne obszary, nie umiem rozmawiać o tym, co sprawia mi ból... To chyba te największe wady

chora wyobraźnia prowadzi mnie zbyt często w dość niebezpieczne obszary
Wow, co rozumiesz pod tymi słowami?
To odrobinkę skomplikowane i głupio się przedstawia, gdy nie siedzi w mojej głowie ^^" Otóż czasem miewam coś takiego, że słyszę głosy, których nie ma, widzę sceny, które tak naprawdę się nie wydarzyły i tak dalej. W głowie rozbudowuję to sobie w nieskończoność i pojawia się paniczny lęk. No cóż. Choroba psychiczna albo głupota, lecz radzę sobie z tym :]
Dopóki sobie z tym radzisz to nie martw się - do twoich drzwi nie zapukają panowie z białym kaftanem. A co do tego że
Raczej nie to miałam na myśli Tłumaczę na bardzo prostym przykładzie: wyobrażasz sobie, że za Tobą siedzi smok. Tak długo o nim myślisz, że PRAWIE zaczynasz go widzieć. Po pewnym czasie wierzysz, że tam jest smok. I zaczynasz bać się smoka. xD
Oczywiście u mnie jest to mniej banalne i w ogóle (zwłaszcza "w ogóle"), chciałam jedynie oddać sens
ej...ja też tak mam...zwykle sceny mordów xD moje wady to wieczne bałaganiarstwo, lenistwo i brak jakichkolwiek chęci do nauki matmy, chemii oraz fizyki...dochodzi też paniczna nieśmiałość i skrytość xD
Jeśli chodzi o niechęć do nauki to ja jestem (nie chwaląc się ) mistrzem w lenistwie.
A co do nieśmiałości moim zdaniem ważne jest (przypadkiem się nie przejmuj moim gadaniem, interesuję się trochę psychologią, ale wiedzę mam tylko doświadczalną, jak na razie) poparcie ze strony otoczenia. Też byłam strasznie nieśmiała i skryta, ale od kiedy mam zaczepistą klasę, moja pewność siebie zdecydowanie zyskała (nie jestem pewna czy to jest po polsku).
No lenistwo to plaga dzisiejszych czasów Stąd w komórce jest już tysiącpińcet urządzeń, pralki piorą same, nawet się same włączą, zakupy przez neta (chociaż tu mówię o rzeczach, których nie da się kupić i przynieść do domu), wszystko w necie... No niby fajnie, ale się stajemy leniwiiiii do potęgi. Nawet z wady powoli staje się to takim dobrym sposobem na życie... A to już przesada powoli. Co do nieśmiałości, bezpośredniości, szczerości i tym podobnych - to nie są wady, jeżeli nie są krańcowe. Na przykład sytuacja graniczna - "ta bluzka ci w ogóle nie pasuje, beznadziejnie dobrana, moim zdaniem masz bardzo zły gust" i sytuacja normalna "myślę, że powinnaś zmienić tą bluzkę i popracować nad stylem". Taki banał, wiem

A co do mnie:
Słomiany zapał, niekiedy zbytnie zaangażowanie w jakąś sprawę i późniejsze załamanie przy porażce, bezuczuciowość w stosunku do najbliższych, czasami cwaniactwo, naciąganie i zwodzenie na manowce dla własnego zysku (walczę z tym i mi wychodzi w miarę ). No i egoizm, zwalczony już w wielu sferach. Mam nadzieję, że nikt się nie zraził do mnie teraz

Mam nadzieję, że nikt się nie zraził do mnie teraz nie, ja na pewno nie, ale powiem ci że masz bardzo skomplikowaną osobowość, chociaż to tylko... a z resztą, nie ważne, to tylko moje zapędy psychologiczne.

nie, ja na pewno nie, ale powiem ci że masz bardzo skomplikowaną osobowość, chociaż to tylko... a z resztą, nie ważne, to tylko moje zapędy psychologiczne.

No rozbudziłaś moją ciekawość, to teraz nie zasnę Dokończ chociaż na PW, jeśli nie chcesz tak publicznie. O sobie rozmawiam z wielką chęcią.

Raczej nie to miałam na myśli Tłumaczę na bardzo prostym przykładzie: wyobrażasz sobie, że za Tobą siedzi smok. Tak długo o nim myślisz, że PRAWIE zaczynasz go widzieć. Po pewnym czasie wierzysz, że tam jest smok. I zaczynasz bać się smoka. xD
Oczywiście u mnie jest to mniej banalne i w ogóle (zwłaszcza "w ogóle"), chciałam jedynie oddać sens

Hmm... ciekawe. A próbowałaś kiedyś wykorzystać swoje - użyjmy umownej nazwy - wizje w celach twórczych?


Hmm... ciekawe. A próbowałaś kiedyś wykorzystać swoje - użyjmy umownej nazwy - wizje w celach twórczych?
Rysuję.


A możemy przy okazji spalić "Chłopów" i "Ludzi bezdomnych"?
Jestem za. Ezamel pewne też - poświęci się dla dobra przyszłych pokoleń


Nie uwierzę póki nie zobaczę
Ojej, przykro mi, bo nie zobaczysz nigdy

Ojej, przykro mi, bo nie zobaczysz nigdy
Nigdy nie mów "nigdy"

Nigdy nie mów "nigdy"
Powiem tak: rysuję, choć nie umiem. To chyba wszystko wyjaśnia?

Powiem tak: rysuję, choć nie umiem. To chyba wszystko wyjaśnia?
Bynajmniej Większość z nas coś tworzy, choć tak naprawdę nie umie...

A poza tym skoro rysujesz to umiesz

A poza tym skoro rysujesz to umiesz
Krótka odpowiedź: Nieprawda. Nie tym razem.

Jestem za. Ezamel pewne też - poświęci się dla dobra przyszłych pokoleń

No "Chłopów" to jeszcze tak, ale "Ludzie bezdomni"? Toż to fajna książka jest, na niej nie zgadzam się płonąć
A... co Ci się w niej podobało?
Tomasz Judym mi się podobał (znaczy nie fizycznie ) Bez tej lektury byłaby bieda w szkole, już lepiej nic nie usuwać z kanonu, i tak jest za mało
Widzę, że trochę odbiegło się od tematu. No to może nakieruje go na właściwą drogę

Mam jedną wadę, która mnie denerwuje - wrażliwość. Owszem, czasami jest to zaleta, kiedy użalamy się nad biednymi dziećmi bez rodziców, czekających tylko na miłość, lub nad małymi, bezbronnymi zwierzątkami, których źli ludzie okrutnie traktują. Ale jeśli chodzi o wrażliwość w sensie takim, że człowiekowi zdarza się coś nieciekawego, głupiego, koszmarnego, czego by się wstydził do końca życia i to długo rozpamiętuje, nie może zapomnieć, nie chce, to wtedy wrażliwość to wada. Ja tak niestety mam. Próbuję z tym walczyć i muszę przyznać, że dziś jest lepiej niż przed np. rokiem.

Inna wada, która mnie jednak nie denerwuje, to nerwowość. Szczególnie przejawiam ją na pewnym forum o podobnej tematyce co ten. Czasami denerwuję się specjalnie, żeby zwrócić na siebie uwagę, częściej jednak robię to, bo czuję się okropnie.
Hmm...

Nie chcę słyszeć o paleniu książek. Czy to pozytywistycznych cegłówek, czy nawet "Alchemika", czy jeszcze jakiegoś Salvatore. No. ;>

Zastanawiam się, czy nie jestem jakaś dzika. W publicznej toalecie wodę zakręcam (nie tyle "zakręcam", ile zamykam - na szczęście w większości nie ma pokręteł, tylko są wajchy) łokciem, żeby dłonią nie dotykać kranu. W tramwaju nie dotykam tych rur do trzymania, jeśli nie mam rękawiczek (wiosną ludzie dziwnie patrzą, jak idzie się w koszulce i czarnych rękawiczkach... ). I tak dalej. Ale chyba nie jest drastycznie - na razie się tym nie przejmuję.

PS. Co do rysowania - wszak ćwiczenie czyni mistrza, prawda?
PS 2. Co do lęku przed wyobrażonym - miałam to będąc w podstawówce. Ania z Zielonego Wzgórza się kłania.

Co do rysowania - wszak ćwiczenie czyni mistrza, prawda?
Ale... ja wcale nie chcę umieć rysować. Wystarcza mi to, że rysuję tak, jak rysuję. To mnie wycisza, uspokaja, po prostu pomaga. Nie chcę nic więcej.

Tomasz Judym mi się podobał (znaczy nie fizycznie )
Dobrze, że uściśliłeś. Mój kolega powiedział kiedyś - rozmawialiśmy o bohaterach Lalki - że woli Rzeckiego... Na co najpierw cisza a potem cała sala w śmiech. Tak już zostało - kiedy tylko zejdziemy na temat, nawet luźno, związany z kobietami i na każdą jego opinię, że dana osoba mu się nie podoba etc. ktoś ripostuje: No tak, przecież ty wolisz Rzeckiego


Wydaje mi się, że - po części przynajmniej - taka próba zwracania na siebie uwagi to domena młodego wieku i pewnie później Ci, choć częściowo, przejdzie.

pewnie masz rację. I wiesz, co? Skończę z denerwowaniem się specjalnie, bo ostatnio na tamtym forum za dużo o mnie piszą - chociaż tylko miłe lub śmieszne rzeczy.
No to skoro wszyscy tak się pochwaliliśmy swoimi wadami, to teraz zinterpretuję temat nieco inaczej... "nasze", czyli wady nas wszystkich, ludzi. Teraz.

Wspomniane było już nieco lenistwo - to "plaga", obojętnie jak ją argumentować i to chyba widzimy? Ludzi prawdziwie aktywnych jest naprawdę niewielu - po pracy, po szkole, niewiele nas już obchodzi (generalizuję i uogólniam świadomie). Dorzuciłbym do tego jeszcze postępujący egoizm, tą przerażającą, acz nieuchronnie przyjmującą się wśród wszystkich znieczulicę na (prawdziwe) cierpienia innych, a także coraz bardziej upodlone idee partnerów i życia (idealne ciało, piękny dom, duża pensja... - wada powszechna, chociaż najrzadsza z wszystkich przeze mnie wymienionych). Mylę się bardzo, czy tylko trochę?
Widzisz, bo znieczulica to moim zdaniem dlatego że ciężko jest nam odróżnić dzisiaj to wspomniane "prawdziwe cierpienie" od próby wykorzystania naszego (ewentualnego) dobrego serca. Tyle się dzisiaj słyszy o naciąganiu i oszustwach, a my po prostu nie mamy czasu, ochoty lub umiejętności żeby odróżnić lenistwo od chęci łatwego zysku kosztem innych, którą to, z kolei, można uznać za kolejną "naszą" wadę.
Nie potrafie utrzymacv porzadku we wlasnej szafie!! w pokoju jest ok, ale gorzej tam:) a jednak chodze w nie pogniecionych rzeczach!! trzeba miec talent

hmn...coz jeszcze ?? o tak, gadulstwo! szczegolnie przez telefon:P
napewno jest tego wiecej, ale nie chce mi sie myslec w tym momencie
Moje wady?
Wymagam za dużo od innych osób - to wada która strasznie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Próbuję to zwalczyć, ale zero efektów. Niestety.
Kazdy mierzy wg siebie i stad te problemy
Jedną z moich najochydniejszych wad jest potrzeba izolacji ,samotności.
Mimo iz jest mi ze samą sobą dobrze pracuje nad tym by utrzymać kontakty towarzyskie.I niepopaść w zapomnienie.Wiem ,na pierwszy rzut oka to wyglada dziwnie.Ale taka jestem własnie jestem ja.I napewno nieprędko sie zmienie.
Zawłaszcza iż ciężko zmienia sie nawyki,jeśli utrwalało sie je przez pare lat.
paskudan wada: pedancja!! wchodze do pokoju mojego lubego i zaczynam mu skladac rzeczy, ukladac itd.a przeciez on moze sam to zrobic:)na szczescie jest wyrozumialy...
Rzekłabym, że to właściwie wcale nie jest dziwne. Podobna postawa cechuje wiele osób. Przynajmniej ja sporo takich znam. Zresztą, trochę samotności każdemu potrzeba, ot tak w ramach wytchnienia.

Moją wadą, która ostatnio trochę działa mi na nerwy, jest brak na tyle silnej woli, żeby wstawać rano i robić to, co sobie postanowiłam, że danego dnia muszę zrobić. Nad ranem te wszystkie rzeczy wydają się tak mało istotne w obliczu perspektywy paru godzin snu więcej.
oj skad ja to znam:) dzwoni budzi, szybka analiza rzeczy do zrobienia i stwierdzenie, ze przeciez sie nie pali i moge wstac za pol godziny, po czym. gdy mija to pol godziny, historia sie powtarza:)
Albo się powtarza albo ze zdziwieniem stwierdzam że jednak z czymś się nie wyrobię w ogóle albo się nie wyrobię jeśli natychmiast nie wstanę. z tą różnicą że u mnie to jest max. 20 minut, nie pół godziny...
uwielbiam spać!!
Nie potrafię wytrwać w danym postanowieniu, bądź robie to z wielką trudnością - to moja duuuuża wada, nad którą strasznie ubolewam...
Nie znoszę bałaganu i się czepiam poza tym nie znoszę myć naczyń i obierać ziemniaków. Potrafię odszczeknąć jak mnie ktoś wkurzy.... Więc muszę być okropną babą
Bez przesady, że okropną. Pokaż mi babę, która nie jest okropna.
Nie wiem czy to jest wada ale... nienawidzę tańczyć. Już mi parę osób powiedziało że to co najmniej dziwne.
Aha, no i ewidentna wada: nie umiem gotować, i nienawidzę gotować... wiem to straszne...
kasandra z czasem Ci sie to zmieni. Ja tez tak kiedys twierdziłam, ze nie lubie i nie umiem gotowac:) pojdziesz na studia daleko od domu i bedziesz musiala:)

moja wada: złosliwość...
Ja puki co nie zauważyłem złośliwości u Ciebie Madziazb

I mam nadzieję że nie zobaczę.

A moja wada: w ogóle nie idzie mi z kobietami. Niby młody, niby co z tego, niby nie ważne. Ale kurde u romantyka?
Ja też zadnej złośliwości nie zauważyłam.
Kasandro - to przepiórkowane. Znaczy nauczyć to się nauczysz gotować, ale gorzej, że tego nie lubisz. Pozostaje znaleźć gotującego męża.
Oj, Archanioł to nie wada. (przykro mi, w tej chwili odzywa się moje zamiłowanie do psychologii i okolic) Jesteś nieśmiały? Na pewno kiedyś znajdzie się dziewczyna która zagada do ciebie pierwsza. Szczególnie jeśli jesteś typowym romantykiem...
Nie wiem czy cię to pocieszy, ale przyjaciółka mi zawsze powtarza: Każda potwora znajdzie swojego amatora. Bo uroda to też rzecz względna (chyba nie pochwaliłeś się jeszcze swoim zdjęciem).

Madziazb- umiem ugotować budyń i usmażyć jajecznice, ale też potrafię przypalić wodę w czajniku elektrycznym, jak to mówi moja siostra...
wady?
po 1. bałaganiarstwo.
po 2. nadpobudliwość:P
po 3. kompletne niezorganizowanie i roztrzebanie. zespół pomieszania z poplątaniem. mama mówi, że najpierw byłam ja, a potem powstał chaos.
po 4. głośna.
po 5. uparta.
po 6. dwie lewe ręce w kuchni.
po 7. ponoć blondynka.
po 8. mam porblemy z równowagą fizyczną xD (psychczną niekiedy:P baaardzo rzadko ale się zdarza:P)

oj skad ja to znam:) dzwoni budzi, szybka analiza rzeczy do zrobienia i stwierdzenie, ze przeciez sie nie pali i moge wstac za pol godziny, po czym. gdy mija to pol godziny, historia sie powtarza:)
Mówią, co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro

A odnośnie moich wad, to wstyd się przyznać ale jestem uparta, czasem wybuchowa, zawsze mówię to co myślę, niezależnie czy to kogoś urazi czy nie, taka ze mnie podła baba jest

Zgodnie z "liścikiem motywacyjnym" postanowiłam się uaktywnić. A jak już się udzielać to wiedząc z kim. A jak najlepiej poznać człowieka? Po tym, co uważa za swoje wady:D Żabuś - po Twoim poście stwierdzam, że wszędzie musisz wnosić dużo życia i uśmiechu i radości. Czy te Twoje cechy można pojmować jako czyste wady? Uważam, że jest w nich sporo pozytywów;)
A odnośnie gotowania. Też mam dwie lewe ręce, w kuchni objawia się to wyjątkowo mocno. Jednym sposobem, jak napisała Fraa jest znaleźć gotującego męża. Można też znaleźć obrzydliwie bogatego męża, dzięki któremu będziemy się stołować w restauracjach:)
A moja główna wada? Jestem nieprzyzwoicie naiwna. I za bardzo wierzę w dobroć ludzi. Dziwnie to brzmi, ale to często jest duża wada i bardzo w życiu przeszkadza. Nie tylko mnie, ale i moim bliskim.
Co do naiwności - ja również.
Niestety wiele jest osób, które tylko na pozór zasługują na zaufanie. I niestety ja takie osoby spotkałem. Ale to mnie wychowało. I jestem przez tą otwartość nieco bardziej altruistą niż egoistą. Chociaż pozornie niewiele ma to ze sobą wspólnego
Czy ja wiem... Patrząc na mój przypadek to jak dotąd doskonale Cię rozumiem Archaniele;)
Zbytnia wiara w ludzi potrafi porządnie dokopać. Ale gdyby nie było takich idealistów, takich "naiwniaków" to kto kolorowałby ten świat? Kto sprawiałby, że stanie się lepszy?
(tak czytam to, co piszę i sama się sobie dziwię)
Choć trudno w to uwierzyć tacy ludzie ubarwiają ten świat, masz zupełną rację. Ale niestety to ma dla nich nieraz tragiczne skutki. Dla mnie? Hmm, można by to podobnie nazwać.

Mimo wszystko. Źle by było jakby takich ludzi nie było.
Cieszę się że tak uważasz Archaniele
Ja też mam z tym problem. Często wierzę w jakąś osobę lub ekipę (to dziwnie brzmi, ale tak jest), a potem jest takie: "ale jak to... przecież wszystko wskazywało na to że mnie nie zawiedzie". Już tyle osób mnie zawiodło a jednak wciąż wierzę w ludzi...
ja się już pare razy 'przejechałam' tak na kimś więc już troche inaczej do tego podchodzę...
Kasandra - wiara w ludzi bywa czasem dobra;) bo jak odrazu się ich przekreśli, a wielu to robi (ja również dość często...) to można żałować.;)
dlatego najzdrowsze (jak i we wszystkim) jest podejście "wypośrodkowane". Ale zawsze możemy się poświęcić dla dobra ludzkości, która jednak powinna żyć w kolorowym świecie i być sobie nadal takimi, którzy uparcie wierzą... Z resztą najprawdopodobniej się zwróci (kiedyś)

bo jak odrazu się ich przekreśli, a wielu to robi (ja również dość często...) to można żałować.;) dlatego staram się nie przekreślać ludzi ale różnie wychodzi...

Popieram was, i cieszę się że nie jestem sama na świecie
Ja też zawsze z założenia ufam ludziom, na początku znajomości zakładam że to jest dobry człowiek który nie chce mne oszukać, że moge mu/jej zaufać... Aż się okazuje że jednak nie.
Ale na szczęście mam i taką grupę ludzi na których mogę polegać, przynajmniej dopóki oni są sobą. Bo niestety, czasem zdarza się i tak, że ktoś nagle przestaje być sobą i przechodzi na drugą stronę barykady

[ Dodano: 2009-02-18, 11:42 ]
ja tez jestem naiwna i ufna...i to chyba juz tak jest:też sie przejechałam na tym ;/
a może z tego się wyrasta...?

[ Dodano: 2009-02-19, 22:40 ]
ja zaś odwrotnie jestem nieufna, przeważnie nastawiona na 'nie' i lubię obrzydzać ludziom życie moim pesymizmem.
ku mojemu zdumieniu, podobno szybko wzbudzam u ludzi zaufanie
Moją następną wadą (odkrytą już dość dawno, ale dopiero teraz nazwaną) jest to że nie umiem narzucić nikomu swojej woli. Jestem strasznie uległa i nieasertywna, nie umiem i nie lubię się narzucać, może dlatego że się boję że ktoś będzie miał mnie dość... tak "Przepraszam że żyję, to już się więcej nie powtórzy..." niektórzy traktują to jako zaletę, ale to zdecydowanie nie jest zaletą i bardzo mi nie dobrze z tą cechą...
Największe wady- brakuje mi konsekwencji i silnej woli. Do wielu rzeczy mam "słomiany zapał" i chyba czasem boję się zaryzykować.
Kasandro, doskonale Cię rozumiem. Właśnie przeprowadziłam baaaardzo długą rozmowę z moją przyjaciółką poniekąd właśnie na ten temat, że obydwie musimy się tego wyzbyć. I Tobie życzę powodzenia;)
Ja jestem jak Fraa ucieleśnieniem lenistwa, ale tej najbardziej paskudnej wersji jaka egzystuje - mam ochotę, dziką i niesamowitą, by coś zrobić, a nie mam sił, albo niby mam siłę, ale nie mogę bo coś innego czeka, a czasem to mi się nawet ruszać nie chce bo to tyle wysiłku kosztuje... W przeciwieństwie do Was Nat, Kasandro, jestem ekstremalnie nieufna, na początku znajomości raczej nastawiona negatywnie, podchodzę do ludzi z podejrzliwością, to pewnie dlatego, że parę razy w życiu przejechałam się na "prawdziwych przyjaciołach" i teraz nawet jak się z kimś zaprzyjaźnię, to zaraz wydaje mi się, że to jakiś podstęp i znów zostanę oszukana... Strasznie mnie to dołuje bo ile tak można
tak źle i tak niedobrze. kobiecie to nie dogodzi.

Ja jestem jak Fraa ucieleśnieniem lenistwa, ale tej najbardziej paskudnej wersji jaka egzystuje - mam ochotę, dziką i niesamowitą, by coś zrobić, a nie mam sił, albo niby mam siłę, ale nie mogę bo coś innego czeka, a czasem to mi się nawet ruszać nie chce bo to tyle wysiłku kosztuje...
Jakby o mnie

Ciekawe - co do ufności/nieufności, to większość postujących należy albo do jednej skrajności (nadmierna ufność), albo do drugiej (chorobliwa nieufność). Ja niestety należę, jak Foxy (można tak?) i banjaluka, do tych nieufnych.
Ja tyż, ale nie uważam tego za wadę. To po prostu ostrożność, ot co. ;]
Jestem zdania Fraa. To jest całkiem przydatna cecha. Lepiej być pozytywnie zaskoczonym niż rozczarowanym.

Ja niestety należę, jak Foxy (można tak?) i banjaluka, do tych nieufnych.

Pewnie, że można, nawet mi się podoba

Z moją nieufnością jest ciężko, ale jak już komuś zaufam, to jestem wierna jak pies
Straszliwie się przyzwyczajam
To naiwność u Ciebie Silvery? Bo bardziej chyba lojalność, a to chyba nie jest wadą.

<a mi zaczęłaś już choć trochę ufać?>
Nad Tobą Archaniołku cały czas się zastanawiam

Nie, to nie jest naiwność, ale takie przywiązanie czasem może być bardzo szkodliwe, oj bolało nieraz...


Z moją nieufnością jest ciężko, ale jak już komuś zaufam, to jestem wierna jak pies

Coś w tym jest. Z tym, że stosunek psa do człowieka jest wiernopoddańczy, a ja raczej tak nie mam Ale fakt faktem, że jestem bardzo nieufny a kiedy już z kimś się zaprzyjaźnię, to jest to przyjaźń na dobre i złe (choć w dzisiejszych czasach to już wytarty slogan).
Ale z drugiej strony:


Z tym, że stosunek psa do człowieka jest wiernopoddańczy
Aż tak wierna nie jestem, by się komukolwiek poddawać Po prostu tęsknię za tą osobą, lubię z nią przebywać i gadać jej o rzeczach, które są dla mnie ścisłą tajemnicą, a potem gryzę się w język i boję, że ujrzą światło dzienne, jak się pokłócimy.


To tak jak ja, właśnie dlatego nieraz cierpiałam, niby ktoś był nie fair wobec mnie i musiałam tę osobę pożegnać, ale tęsknota pozostawała na wiele długich miesięcy a bywało że i lat :/
Zazdroszczę wam...
Moja przyjaciółka zawiodła mnie już tyle razy że dano powinniśmy się nie znać, ale ja tak nie umiem... Ilekroć myślałam o tym żeby nawtykać mojej przyjaciółce, śmiertelnie bałam się że się odwróci na pięcie i pójdzie do ziomków z klasy a ja zostanę sama jak palec...

Ilekroć myślałam o tym żeby nawtykać mojej przyjaciółce, śmiertelnie bałam się że się odwróci na pięcie i pójdzie do ziomków z klasy a ja zostanę sama jak palec...

Wiem Kasandro, jak się czujesz. Ja też miałam taką "przyjaciółkę", na dodatek zawsze wywlekała wszystko na światło dzienne, kiedy tylko się pokłóciłyśmy i też bałam się jej powiedzieć, co o tym sądzę, bo nie chciałam być sama, ale kiedyś naprawdę tak przegięła, że w końcu pokazałam pazur i wtedy zrozumiałam, że powinnam tak na samym początku. Jej się pozbyłam i nie zostałam sama

Ilekroć myślałam o tym żeby nawtykać mojej przyjaciółce, śmiertelnie bałam się że się odwróci na pięcie i pójdzie do ziomków z klasy a ja zostanę sama jak palec...

Przyjaciółce. Jesteś pewna, że to przyjaźń, a nie jedynie lęk przed samotnością;>?[/u]

Jesteś pewna, że to przyjaźń, a nie jedynie lęk przed samotnością;>? Wiesz... sama nie wiem... możliwe że to tylko głupi lęk przed samotnością, ale tylko ona ma czas żeby ze mną czasem pogadać i wie o mnie tyle że gdybym ją "wypuściła" to musiałbym ją zabić.
wtrace sie do tematu, jesli pozwolicie

otoz mysle, ze jezeli ktos jest naszym przyjacielem, to nie tylko za np.nasze dobre rady, pochwaly i same wspaniałosci. Ten ktos powinien te umiec znosic nasza krytyke i niezadowolenie ze swojego zachowania, bo tak naprawde tylko krtyka przyjaciela najmniej boli, a dzieki niej mozna unieknac innej krytyki, takiej bolesnej...

tyle chcialam rzec...

Moją następną wadą (odkrytą już dość dawno, ale dopiero teraz nazwaną) jest to że nie umiem narzucić nikomu swojej woli. Jestem strasznie uległa i nieasertywna, nie umiem i nie lubię się narzucać, może dlatego że się boję że ktoś będzie miał mnie dość... tak "Przepraszam że żyję, to już się więcej nie powtórzy..." niektórzy traktują to jako zaletę, ale to zdecydowanie nie jest zaletą i bardzo mi nie dobrze z tą cechą...
Nie wierzcie jej! Jak się czasem uprze... A jako jej siostra wiem coś o tym
I jakoś nigdy nie widziałam, żeby przepraszała że żyje. Zazwyczaj raczej mocno to podkreśla

[ Dodano: 2009-03-05, 21:36 ]

Efekt tego jest taki, że ja często wysłuchuję i wspieram innych, natomiast sama nie mam komu się wyżalić. A nawet, jakbym miała to nie chcę.
A siostra?
Ok, mam brata, więc wiem, że to tak łatwo nie działa

Miło, że wreszcie zostawiłaś ten zmaltretowany temat i zajrzałaś gdzieś indziej
Siostra
Moja siostra ma zupełnie innych znajomych niż ja, inną szkołę, inne środowisko... No więc to tak łatwo nie działa

PS. Ja cały czas zaglądam "gdzie indziej". Tylko rzadko piszę.

Moja siostra ma zupełnie innych znajomych niż ja, inną szkołę, inne środowisko... No więc to tak łatwo nie działa
Tja, ale światopogląd to macie zbieżny


Tja, ale światopogląd to macie zbieżny
Najwyraźniej.
Wychodzę z założenia że jeśli ktoś mnie tak opisuje to znaczy że tak jest. Nie mówię oczywiście że ktokolwiek zna mnie lepiej niż ja się sama.
Prawda jest taka, że w domu, wśród najbliższych zachowujemy się zupełnie inaczej. Ja nie poznaję mojej Siostry gdy jesteśmy w dużej grupie. Nagle robi się taka... dobra:D
Nie, nawet nie o to chodzi że się pozytywnie zmieniam, choć to też (wstyd się przyznać ale dla nikogo nie potrafię być taka wredna jak dla mojej siostry ), po prostu zachowuje się inaczej, ot co. [patrz temat o "maskach"]

Prawda jest taka, że w domu, wśród najbliższych zachowujemy się zupełnie inaczej. Ja nie poznaję mojej Siostry gdy jesteśmy w dużej grupie. Nagle robi się taka... dobra:D
Skądś to znam...

Eh... ta moja nieśmiałość . Wada jak nic . Czasami potrafię być trochę opryskliwy . Wada to jest... Kiedyś byłem bardzo złośliwy, ale Sztuka mnie odmieniła na lepsze . Jestem odrobinę, że tak powiem, nadwrażliwy. No i co jeszcze do moich wad?... No nie wiem, ale każdy ja posiada, nie ma ludzi bez skazy.
Hm, tak przeglądam sobie temat i widzę, że sporo jest osób nieśmiałych, czy niepewnych siebie. Zastanawiam się, czy ma to jakiś zwiazek z wrażliwością (na sztukę, na literaturę, ogólnie na świat), czy może z sympatią do rozmów przez internet (dobry sposób kontaktu dla nieśmiałych). Osobiście wręcz przeciwnie, jestem raczej pyszna (nie w sensie smakowym... to akurat moja zaleta ) i mam mocno zawyżone poczucie własnej wartości. Ale nad tym usilnie pracuje. Jest jeszcze popadanie ze skrajności w skrajność i lenistwo, ale to raczej takie pomniejsze.
...

spać mogę po 16 godzin dziennie dzień? dwa?... ile można, po max tygodniu to się robi nudne, a poza tym jak się za długo śpi to niezdrowo, bo głowa boli.

----------------
"nie" z przymiotnikami i przysłówkami... Już parę razy pisałam na tym forum, jak się pisze, nie będę powtarzać.
Pozdrawiam,
Fraa
Tak jeśli chodzi o wady, to jeszcze nie umiem z ludźmi współpracować To znaczy najczęściej unikam jakichkolwiek prac zespołowych, bo jakoś nie lubię uzależniać swoich działań od działań kogoś innego, czy dzielić się obowiązkami i liczyć na to, że ktoś to dobrze zrobi. Wolę wszystko zrobić sama. ;] Jakaś aspołeczna jestem. Z ludźmi, to mogę później opić sukces przedsięwzięcia, ot co.
chęć zbawienia świata... i notoryczny brak czasu a co z tego wynika permanentne spóźnianie się...
Dziś zauważyłam że czasami zbytnio przeraża mnie to co się może stać. Czasami strasznie wyolbrzymiam po prostu...
Jakbym miała napisać o wszystkich wadach to by miejsca zabrakło, a nawet ze wszystkich sobie sprawy nie zdaję... Ale postaram się przybliżyć temat:

-bałaganiarstwo
-gadulstwo (czasem z sensem czasem bez)
-przewrażliwienie
-śmianie się wtedy kiedy nie trzeba
-kiepska asertywność(jeśli chodzi o "pomaganie" w zadaniach czy sprawdzianach)
-brak wiary w siebie

usw. choćby do jutra

-śmianie się wtedy kiedy nie trzeba
Hyhyhy, nie martw się - to nie tylko Twoja przypadłość. Nawet na pogrzebie kiedyś mi się wypsło, chociaż już nie pamiętam dlaczego. Generalnie potrafię chyba znaleźć komizm tam, gdzie go nie powinno być.
Wady tak... Mnóstwo. Ludzie pewnie wiedzą więcej, ale w egoistycznym samouwielbieniu, charakterystycznym dla każdego człowieka, dostrzegam moich kilka

- Wredność
- Upartość
- Ja-mam-racjelność
- Nie trzymanie języka za zębami
- Wygranianie ludziom tego, co o nich myślę

Więcej jest, ale muszę sobie przypomnieć
Przypomniało mi się dziś coś, a raczej dało we znaki.

Nieopanowana skłonność do robienia się czerwonym jak wysoko stężony barszcz.
A ja jeszcze jestem myndą internetową . Nawet opis tego stanu chorobowego znalazłam!
W prawdziwym życiu: Internetowa Menda ma pewne cechy wspólne z Internetowym Twardzielem, ale wewnątrz Mendy pod skorupką poczucia niepewności i zagrożenia kryje się arogancki gbur. Jest to często osoba, na którą inne się uwzięły, i która stara się dowartościować poprzez twierdzenie, że jej intelekt bije na głowę innych.
W Internecie: Internetową mendę łatwo jest pomylić z trollem; w przeciwieństwie do niego Menda jest bardziej żałosna i powszechniejsza. O ile troll jest sztucznym konstruktem, to Menda jest niezrównana w swoim emocjonalnym zaangażowaniu w celu uprzykrzenia komuś życia. Internet po prostu należy do niej, i nikt nie ma prawa zrobić czegoś, czego Menda sobie nie życzy. Menda stara się zdobyć kontrolę nad grupą dyskusyjną, forum lub IRCem (ha, udało mi się nawet admina zdobyć!), co w przypadku sukcesu grozi katastrofą. Mendy starają się rozpychać rękoma i nogami w celu zasiania buntu w danej społeczności internetowej, a w przypadku niepowodzenia zakładają osobną społeczność, poświęconą atakowaniu społeczności, która ich odrzuciła, razem z grupą swoich zwolenników.
Występowanie: Wszędzie gdzie się tylko da. Mendy starają się podczepić pod społeczność, która odpowiada ich poziomowi intelektualnemu, lub zainteresowaniom, ale faktycznie mogą występować zarówno na forum nastolatków, jak i profesorów fizyki.
Cytat: "Kiedy ci się powinie noga, a wierz mi, że tak się stanie, to będę tylko na to czekała, i śmiała się z tego do upadłego!" :lol:
Naturalny wróg: Wszyscy ci, którzy zajmują się administrowaniem (Fraa... strzeż się!) i opieką nad daną społecznością, oraz ich "bezmyślni zwolennicy".

Bez jaj, zgadza się prawie wszystko Wytłuściłam co ważniejsze rzeczy.
Moje wady? Trochę ich jest
- egoistka
- materialistka
- czepiam się o byle co
- podobno się często bulwersuję
- jestem wredna, uparta
A i podobno ciężko u mnie znaleźć dobre cechy
<w panice rozważa możliwość bana dla Eternel> ... Ja wiedziałam!

A i podobno ciężko u mnie znaleźć dobre cechy

A ja znalazłam ^^ Szczerość
Mówiąc szczerze czasem jest to zaleta, ale częściej wada: nie umiem być przywódca. Nie mogę zostać drużynowa, bo... bo nie. Nie umiem dowodzić, wydawać dyspozycji, mogę być szeregową i doskonale się sprawdzam, ale drużynową mnie nie zrobią za chiny!
Cóż... mam wiele wad, ale... parę wypiszę:
- Leń
- Paraliżująca nieśmiałość i niepewność w 'real world' (nadrabiam tutaj )
- Lubię uderzać w czuły punkt podczas kłótni
- Potworny choleryk
- Koszmarny altruista (dla osób, które lubię)

Jak coś jeszcze uda mi się ubrać w słowa to dopiszę...
Ostatnio mi jeszcze doszło

- niezdecydowaniec
- kłótliwiec
- przesadny uczuciowiec

Schodzę na samo dno, nie ma co! Brrr...
Moje wady pozwalają mi w rozwijaniu zalet, moje zalety produkują moje wady - i tak w kółko.
Nieśmiały choleryk? Brzmi złowieszczo
No fakt Eternel... to jest czyyyste ZUUUOOO, ale ja jestem pełen niespodziewanych przeciwieństw, dlatego ze mną ciężko wytrzymać psychicznie

Dodałbym jeszcze:
- Okrutny Pesymista
- Przyjmujący wszystko w kolorach ciemnoszarych
- Definitywny Ponurak
Cóż, tutaj widzimy, jak forum zniekształca osobowość. Tutaj nie widać, byś był ponurakiem, a po Silvery, że jest kłótliwcem. Musisz sobie poszukać jakiejś miłośniczki lub miłośnika ekstremalnych wrażeń.
Zgadzam się co do zniekształcania, ale np. po moich postach widać, że bałaganiara niemiłosierna ze mnie. Ale oczywiście o anielskim sercu
Eterrnel, bo tutaj jestem bardziej zrównoważoną osobą I czy nie jestem ponurakiem... po prostu gadając tu z Wami, czy czytając Was jakoś uśmieszek na twarz mi sam wychodzi
Ja jestem mniej więcej taka sama na forum jak w realu, bo oprócz tego że jestem naturalnie odważniejsza na forum to jak mam powód i argumenty to lubię się kłócić, jeśli chociaż wydaje mi się że mam rację. Ostatnio bardzo dobrze zauważyła to moja klasa, chyba nawet sami nie przypuszczali że je się potrafię tak wykłócać z wychowawczynią. Ale nie uważam tego za wadę, trza walczyć o swoje, nie?

powód i argumenty to lubię się kłócić, jeśli chociaż wydaje mi się że mam rację. --o tak!
Niekoniecznie kłócić, raczej obstawac przy swoim jak ma sie z czego strzelać.
Moja wada : bujanie w obłokach choc wypadało by nieco spoważnieć. Hej!

Niekoniecznie kłócić, raczej obstawac przy swoim jak ma sie z czego strzelać. No, może coś w tym jest...
Moje wady, a mam och sporo odziedziczyłam po moim ojcu zacnym _-_:
- przemądrzałość
- upartość
- obstawianie przy swoim
- mówienie "za dużo"
- momentami nieufność

Więcej nie wymienię, bo wstyd
CZyli dłubiesz w nosie i strzelasz kulkami. jak kazdy.Hej!
Złośliwość, kiepskie poczucie humoru, lenistwo, brak taktu. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i chcę się szczerze poprawić. Proszę Ojca o pokutę i rozgrzeszenie. (o kurde, pamiętam to!)

Moje wady, a mam och sporo odziedziczyłam po moim ojcu zacnym --za wszystko odpowiedzialni se rodzice!
Firnommir, to ty całkiem sympatyczny jesteś! Hej!


Firnommir, to ty całkiem sympatyczny jesteś! Hej!

bacca350 - to tylko takie mylne pierwsze wrażenie.
Och, nie bądź skromny. Zgniłek jestes ale pozytywny, i nie wszystko co powiadasz należy brac na serio. Jak u mnie. Tez gdzieś miałem taki podpis. Ale wszędzie jestem baca czasem 350 od pojemności motocykla.
Hej!
Aaaaaaa, takie buty... zastanawiałam się czy to wiek... czy co...
Hobbi , trafiłas do Klubu Zgniłków i masz legitymację Nr. 2.
Hej!
Jeeeeee! To chyba jakiś super-vipowski klub. Też cie lubię.

Ale to offtop totalny.
leniwa, bałaganiara, kompletnie nie radzę sobie z "życiowymi czynnościami":prasowaniem, gotowaniem, zmywaniem brrr!
zbyt szczera dla spotykanych ludzi, nieszczera dla ludzi mi bliższych

zbyt szczera dla spotykanych ludzi, nieszczera dla ludzi mi bliższych czy ja wiem czy to wada... tak po prostu jest. Ja też tak mam, często łatwiej się wygadać komuś nieznajomemu kto nie doniesie rodzicom znajomym itp...

tak po prostu jest. Ja też tak mam, często łatwiej się wygadać komuś nieznajomemu kto nie doniesie rodzicom znajomym itp...

co nie znaczy, że jesr zaletą
Ani taka przesadna szczerość i otwartość, ani zamknięcie w sobie nie są zaletami. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek. Udało Wam się może? Mnie jeszcze nie...
Złotego środka niestety nie znalazłam. Czasami byłam tak zamknięta w sobie, że aż sama się dziwiłam, że tak można, a czasem gadałam wszystko, co się dało i nie mogłam się powstrzymać, mimo że wiedziałam, że popełniam błąd. Teraz już się potrafię raczej dobrze kontrolować i przeszłam w fazę "nikt nic ode mnie nie wyciągnie na mój temat".
totalnie nikt?

"nikt nic ode mnie nie wyciągnie na mój temat". To nie jest fajne podejście, bo tak stwierdzając mówisz: nie chcę żebyście cokolwiek o mnie wiedzieli, a jeśli nikt nic o tobie nie wie to nie może ci w żaden sposób pomóc, czyli "spadajcie wszyscy, w nosie mam waszą pomoc" o to ci chodzi?
chyba nie o to jej chodzi, chyba tylko o to że trzeba zdobyć jej zaufanie i przyjaźń, trzeba nieźle zasłużyć na jej przychylność. Co sądzisz o mojej interpretacji Lisie?

chyba nie o to jej chodzi, chyba tylko o to że trzeba zdobyć jej zaufanie i przyjaźń, trzeba nieźle zasłużyć na jej przychylność. możliwe. Ale ja to rozumiem tak jak moja przyjaciółka potrafi zrobić, ma takie fazy że się focha i to tak solidnie że stwierdza "spadajcie wszyscy, zostawcie mnie w spokoju", ale ona tak ma na parę godzin góra dzień, i wtedy się lepiej nie zbliżać. I nie mówię że ktokolwiek potrafiłby w takiej "postaci" wytrwać dłużej niż tydzień ale samo nie mówienie nic o sobie jest pogardzeniem pomocą.
Moja wada... o Jezu... więcej niż zalet! Na pierwszy wpis to chyba upierdliwość i niepewność siebie, brak wiary we własne możliwości i zaniżona samoocena:D

samo nie mówienie nic o sobie jest pogardzeniem pomocą.
No właśnie. Mam kolegę - przefantastyczna osoba swoją drogą - skrajnego wręcz introwertyka, z którym świetnie się rozmawia. Potrafi słuchać i jakoś tak sensownie odpowiedzieć, ale o sobie nie mówi praktycznie nic. I ja czasami czuję się tak, jakby nie chciał obdarzyć mnie zaufaniem, chociaż znam go na tyle, żeby wiedzieć, że to nie tak - on po prostu nie ma potrzeby dzielenia się swoim życiem. A mimo to i ja, i inni znajomi czujemy się trochę odtrąceni.

A co do wad po jeszcze zbyt bardzo uparta...
Ty czy znajoma?
Bo temat nie jest w sumie o znajomych, tylko o nas - tak tylko przypominam. ;>

Tak jeśli chodzi o wady, to jeszcze nie umiem z ludźmi współpracować To znaczy najczęściej unikam jakichkolwiek prac zespołowych, bo jakoś nie lubię uzależniać swoich działań od działań kogoś innego, czy dzielić się obowiązkami i liczyć na to, że ktoś to dobrze zrobi. Wolę wszystko zrobić sama. ;] Jakaś aspołeczna jestem. Z ludźmi, to mogę później opić sukces przedsięwzięcia, ot co.

potwierdzam, że mam tak samo odkąd pamiętam!

chociaż to jest trochę głębszy temat, bo lubię skorzystać z czyjejś pomocy, która nie wypłynie negatywnie na całość pracy, którą mam wykonać, ale efekt chcę dopracować sam, widzieć całość i ewentualnie dopieścić... mieć pieczę nad zadaniem, nawet gdyby ktoś miał coś do tego dokładać.
zresztą, jak coś zrobię sam, to wiem, że będzie dobrze albo przynajmniej tak jak potrafiłem. a pracując mam spokojną głowę, że wiem co robię i z nikim nie muszę konsultować ewentualnych poprawek (a nuż "pomocnicy" będą gadać głupoty i weź im wytłumacz)

ale to nie znaczy, że nie korzystam z pomocy innych, kiedy wiem, że są bardziej kompetentni!!

a już na przykład przy pisaniu jakiejś pracy warto skorzystać z materiałów, które inni znajdą a nawet opracują, ale całość i tak poprawię, skomponuję i zrobię po swojemu. o!
bo ma być dobre a nie jakieś tam! (no chyba, że mi się nie che :> )

zresztą, jak coś zrobię sam, to wiem, że będzie dobrze albo przynajmniej tak jak potrafiłem. a pracując mam spokojną głowę, że wiem co robię i z nikim nie muszę konsultować ewentualnych poprawek (a nuż "pomocnicy" będą gadać głupoty i weź im wytłumacz) Nie wiem czy to jest wada, ale ja mam podobnie. Znaczy jak dostaję jakieś zadanie, powiedzmy do wykonania przez drużynę, i ja mam tym koordynować to wiem że powinnam przekazać komuś część zadań, na przykład, to nie chodzi o to że ja się boję że zchrzani, po prostu życie nauczyło mnie że większość po prostu nawala. Olewa sprawę i potem zadanie jest nie wykonane, a mi na tym zależało i no...
to idealnie byłoby móc zlecić odpowiednie zadania odpowiednim osobom, które wykonają to dobrze, sprawując na całością osobisty nadzór ale cała umiejętność tkwi w tym, żeby być dobrym koordynatorem, który zostanie wysłuchany co do zleconych zadań, zrozumiany, i mieć na tyle szacunku u "podwładnych", że skoro się im tak każe to ma być zrobione i robią tą z zaangażowaniem a sukces grupy jest naszym sukcesem.

to jakaś drużyna harcerska? :>

trzeba im jakoś pokazać, że dobrze wykonane zadanie (a w szczególności zadanie, w które angażuje się kilka osób i sukces zależy od współpracy wszystkich) to duża radość,
satysfakcja i miłe poczucie osiągnięcia wspólnego sukcesu. to chyba jakoś buduje więź drużyny i chęć do dalszych działań i nowych wyzwań.

z drużyną trzeba opić każdy sukces i o tym pogadać np. idąc razem na lody
"następnym razem będziemy jeszcze lepsi!! no to chlup!" - i zagrycha.
Widzisz smaku... to wszystko racja. Tylko mam wrażenie że to dobre dla drużyny młodszoharcerskiej. Nie dlatego, bynajmniej że opijanie sukcesu jest dziecinne czy coś, tylko dlatego że głównym problemem w mojej drużynie jest brak czasu. Brak czasu żeby się spotkać, brak czasy żeby wyjechać, żeby coś wspólnie zrobić, podzielić obowiązki czy zrobić cokolwiek innego, a co dopiero opić sukces...
To smutne, ale tak jest, ludzie nie mają czasu "bawić się w harcerstwo"...

P.S.

to jakaś drużyna harcerska? :>
tak, a dokładniej wędrownicza, takie harcerki tylko jakieś 17-20kilka lat[/quote]
Kassandro z doświadczenia wiem, że brak czasu to w 70% wymówki...

Kassandro z doświadczenia wiem, że brak czasu to w 70% wymówki...

też tak pomyślałem. a raczej w ten sposób, że oczywiście, ludzie mają swoje sprawy, dużo własnych zajęć i trzeba mieć czas dla rodziny i innych bliskich lub dalszych znajomych.
ale muszą znajdować też czas na drużynę.... i pewnie traktują to jako jeden z wielu elementów "grafiku" no nie wiem jak jest naprawdę.
może jakby zintegrować Waszą drużynę, właśnie przez wspólne, zespołowe działanie i dając sobie coraz ciekawsze i mobilizujące zadania, które coś każdemu dają, to grupa byłaby coraz bardziej zgrana, wszyscy zaczęliby mieć więcej czasu na wspólne spotkania i rozmowy na tematy, które Was dotyczą, bo chcieliby i byliby tym zainteresowani.
trzeba jakoś mobilizować i "ożywiać" drużynę.

bo zaczną się wykruszać...:( coraz mniej czasu, coraaaaaz mniej czasu, aż pyk, ktoś odpadł... a potem ktoś inny... itd. zawsze będą nowi chętni ale nic trwałego... oprócz pewnie dwóch trzech, no może kilku zaangażowanych osób.

trochę przepraszam, za takie pisanie, bo myślę, że to oczywiste... ale niech już będzie

O!!! może to moja wada, że lubię się czasem wymądrzać albo robić mini-wykłady ;P ale potem mi głupio i czuję niesmak jakiś, że głupa z siebie robię pisząc o oczywistych sprawach. ale człowiek tak ma a mnie to niestety potem nieprzyjemnie trochę jest.

więc nie wiem, po co to robię??

a to same harcerki? 17-20 lat?? mogę się zapisać?

będę Wam w czymś pomagał!! mogę się nawet zaopiekować jak gdzieś same się boicie jechać albo coś

---------------------
Fajnie, że wypisałeś jakąś wadę przynajmniej. Tak na zaś: może Państwo się przerzucą z tą rozmową to tematu o harcerstwie, hmm?
Fraa

[ Dodano: 2009-06-08, 21:09 ]

Kassandro z doświadczenia wiem, że brak czasu to w 70% wymówki... Ale ja wiem... Tylko że ja jestem zbyt miękka (i to moja kolejna wada) żeby powiedzieć "słuchaj, wiem że możesz wyskubać godzinę w tygodniu żeby się spotkać albo chociaż napisać te 3 maile albo smsa do mnie!", więc muszę przyjąć wymówkę o braku czasu, bo to pracuje, a to nauka...
hmmm... ale z drugiej strony nie jestem religijny, więc nie będę mógł do ZHR... bo Wy zdaje się opieracie swoje zasady i cały Związek na jakichś podstawach chrześcijańskich
nie, żeby to było złe, hmmm... ale klimat nie na moje spaczone sposoby myślenia o świecie i życiu

cieszę, się że pisanie o oczywistościach czasem komuś pomaga

a może im brakuje chęci, a nie czasu na zabawę w to harcerstwo?? zresztą w pewnym wieku (szczególnie 17-24 lat) to po głowach chodzą inne rzeczy i sprawy młodym ludziom... a tu... hmmm... jakaś wspólnota harcerska na wzór skautów (młodzieży, która bawi się w jakieś podchody i śpiewa społem piosenki pod gitarę)... hmmm... no nie wiem...
ogniska są fajne, zadania i zdobywanie sprawności, ale czy to nie jest dla ludzi w wieku szkolnym? (przedlicealnym?) bo chyba potem to zostają w drużynie tylko najbardziej zaangażowani czy zasłużeni, albo wciągnięci ideowo członkowie? ludzie robią się dorośli i zabawy harcerskie odchodzą do miłych i niewinnych wspomnień z dzieciństwa?
hmmm.... nie wiem, więc konfabuluję

o! następna moja straszna wada to oddawanie się czasem zbytnim rozmyślaniom na różne tematy a w związku z tym konfabulacjom
ale może to dlatego, że lubię zmyślać i pisać zmyślone historie??

pisarz to chyba zwariowany i profesjonalny "konfabulator"
Mam pełno wad
Bałaganiarstwo, zapominalstwo, jestem roztrzepana i strasznie dużo gadam.
Namiętnie się kłócę i uwielbiam krzyczeć.
uwielbiam krzyczeć.[/quote] coż to za wada? Na koncertach rockowych, bardziej zaleta, o:)) a co do moich wad... mam dziwne poczucie wszelkiej niesprawiedliwości i za bardzo emocjonalnie reaguję na jej przejawy. I przez to parę osób mnie nie lubi. No tak czasem pewne wątki trzeba przemilczeć, nawet jak mam rację;/
Ale ja uwielbiam krzyczeć do kogoś/na kogoś ^^
no czasem według mnie przydatne:D a co do moich wad to za dużo we mnie urojonego krytycyzmu. Jestem codziennie krytykowana przez siebie samą z byle powodów. No i krytykuję innych, czasem nieobiektywnie i tylko za to, że ich nie lubię. Choć chwalę zawsze szczerze:D nie wiem, czy zrozumieliście... Lecz jakoś tak:D
Mieszkam na wsi i czasami jak zacznę krzyczeć to słychać mnie po drugiej stronie wsi ;D
Co do samokrytycyzmu, mam go dość mało ;D
też mieszkam na wsi, ale wyobraź sobie, że właśnie w blokach to bardziej słychać...:)) no samokrytycyzm może być i wadą i zaletą... Inna wada: nie umiem pogodzić się z tym, że ktoś w czymś może być lepszy ode mnie.
aa! Ja też tak mam. Poza tym, nie umiem pierwsza przepraszać.
A ja przepraszam często za coś czego nie zrobiłam, wręcz w interesie kogoś innego. A jak sama zawinię i zrobię coś wbrew komuś... To często<niestety> nie widzę w tym nic złego.
a moją wadą jest to, że nie umiem powiedzieć komuś wprost co o nim myślę, no chyba że dana osoba bardzo zaszła mi za skórę, to wtedy mówię jej aż za dużo. Ale komuś, z kim chce mieć dobre kontakty, a myśle że zachowuje się w jakiejś kwestii idiotycznie to tego nie powiem raczej. Ale postaram się to zmienić, ogólnie muszę się zmienić. w końcu co mi zalezy na opinii innych

a moją wadą jest to, że nie umiem powiedzieć komuś wprost co o nim myślę, no chyba że dana osoba bardzo zaszła mi za skórę, to wtedy mówię jej aż za dużo. o tak... ja też na to choruję... chociaż wolę powiedzieć komuś, kogo nawet szanuję, co mi w nim nie pasuje niż prowadzić potem wojnę podjazdową. Najwyżej mnie znielubi.
Moją wadą jest to, że często o czymś zapominam.
Czasami wady stanowią nasze największe zalety, święcie w to wierzę

Nawet jeśli się mylę, liczy się wyłącznie Moja prawda.
Czasami jest mi głupio, kiedy coś komuś wmówię, bo jestem święcie przekonana do swoich racji, a potem przychodzi refleksja( ) i stwierdzam, że byłam w błędzie, a komuś już mózg wyprałam

Nawet jeśli się mylę, liczy się wyłącznie Moja prawda.
Ja też tak kiedyś miałam. Ale nauczyłam się "mądrze dyskutować" żeby potem nie musieć przepraszać i żeby nie było mi głupio że ja się upierałam a na prawdę jest inaczej, albo coś.

Ale dalej moją wadą jest to że często się kłócę, mimo że czasem powinnam coś przemilczeć, to nie mogę. Może dlatego że nie mam kompletnie wyczucia w tym kiedy powinnam się kłócić o swoje a kiedy przemilczeć bo to nie wyjdzie na dobre.

Nawet jeśli się mylę, liczy się wyłącznie Moja prawda.

Bardzo często wykorzystywana cecha podczas kłótni pomiędzy partnerami, zarówno po jednej i drugiej stronie, a w moich związkach po stronie drugiej Ale to jest nawet urocze, szczególnie jak się potem człowiek przeprasza za upartość
Jeśli ktoś potrafi przepraszać. Stronię od tego. Sztuką jest przekonać drugą osobę, że to ona jest winna
Niestety, wyrzuty sumienia potrafią nękać niemiłosiernie!

Niestety, wyrzuty sumienia potrafią nękać niemiłosiernie! I dlatego staram się tego nie robić. Myślę że to jest pewien sposób realizowania hasła "Carpe diem", staram się, jeśli coś sknocę, jak najszybciej przeprosić. Wtedy często się emocje skraplają (nie, to nie jest tylko silny żal, nie udało mi się nazwać jeszcze tej emocji), ale to jest 100 razy lepsze niż odkładanie rozmowy na później, jakieś wojny podjazdowe, złośliwości itp. to bardziej wykańcza psychicznie.

[P.S.: to to zmęczenie, zaczynam robić wywody psychologiczne - pora iść spać.]
Moją wadą jest to, że... mam wiele wad. Czasami mam wrażenie, że odziedziczyłam po całej mojej rodzie same wady. Od tego niesamowitą tendencję do kłamania, od tamtego bałaganiarstwo, od tej brak talentu do przedmiotów ścisłych itd.
Jednak najbardziej mi przeszkadza to, że za dużo myślę, za dużo się przejmuję nawet najgłupszymi głupotami. Nieraz nawet wbijam sobie do łba takie rzeczy, których nie zrobiłam np. ostatnio wyszłam z psem na spacer i przez cały czas myślałam, że nie zamknęłam drzwi od mieszkania (jak się chodzi z głową w chmurach to tak jest ). Szybko zawróciłam do domu, a tam... drzwi zamknięte, na cztery spusty.
To chyba podchodzi pod chorobę psychiczna, no nie?
No cóż, co poradzić, taka już jestem. Eh...

ieraz nawet wbijam sobie do łba takie rzeczy, których nie zrobiłam Ja też tak czasem mam, ale to chyba każdemu się zdarza. Bo ja, na ten przykład, potrafię się pakować 2 tygodnie na obóz (no nie, teraz już nie mam czasu na takie pakowanie, ale kiedyś i owszem) a w noc przed wyjazdem uświadomić sobie że nie pamiętam jak wkładałam do plecaka, na przykład, bieliznę i ok 2 w nocy sprawdzać czy spakowałam bieliznę. Ot, stres.
nell, ja też mam wrażenie, że wszystkie złe cechy tylko odziedziczyłam, a jeśli mam już jakąś dobrą cechę to nie odziedziczona, tylko sama mi się ukształtowała. z tym zamykaniem drzwi to wiele osób tak ma więc się nie martw. i też mam te wady które wymieniłaś, choć z tym kłamaniem to nie wiem, kłamię ale chyba nie aż tak zawzięcie jak ty. a poza tym skoro tak kłamiesz to skąd mamy wiedzieć czy to co piszesz to prawda?
Ja tam uważam że kłamstwo ma krótkie nogi i kiedy się tylko da staram się nie kłamać. o!
mi chodziło o takie drobne kłamstewka, które rzadko wychodzą, a nawet jesli wyjdą to nie ma z tego dymu
Nie, może i nie ma. Ale ja nie umiem kłamać i widać kiedy próbuję, więc jeśli ktoś ma stracić do mnie szacunek za próbę okłamania, nawet w drobnej sprawie, to wolę żeby mnie znienawidził za powiedzenie prawdy.
Ja tylko przyznałam się do własnej wady.

Życie jest trudne w naszych czasach. Gdy cała klasa rży ze śmiechu z czegoś naprawdę głupiego, zmuszasz się chociaż do głupiego, durnego uśmiechu, żeby nie uznali cię za dziwoląga. Jeżeli jesteś inny szybko możesz zostać odrzucony. Dlatego kiedyś kłamałam, aby nie zostać samemu na lodzie, żeby się przypodobać i jakoś przeżyć, oby do następnej klasy. I tak w kółko.

Teraz skończył się pewien okres w moim życiu. Już wiem, że ci ludzie, którym nawciskałam parę kitów nie są i nie byli tego warci. Nasze drogi się rozeszły, być może już nigdy ich nie zobaczę, a ja mogę być kimś zupełnie innym, po prostu sobą. Już mnie nie obchodzi co pomyślą ludzie, że mnie zostawią i będę sama. Nie ci, to inni. Czas szybko minie, nim się odwrócę, a znajdę się wśród innych ludzi i tak będzie w kółko. Na świecie jest 6 miliardów ludzi, trudno, żeby wszyscy mnie znienawidzili za mówienie prawdy. Dlatego teraz będę się starać nie kłamać tak dużo, choćby nie wiem jakie to było trudne.

Tutaj nie chcę kłamać. Obiecuję, że będę starała się mówić prawdę. Mrużka, nie macie żadnej gwarancji na to, że zawsze będę szczera. Zwyczajnie musicie mi uwierzyć.

No dobra, nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał i czy moja wypowiedź ma sens Ale cóż, mimo iż dużo piszę i według mojej ukochanej nauczycielki od polskiego jakoś mi to całkiem ładnie wychodzi, no to nie odpędziłam od siebie chaosu i zagmatwania, ktróre ujawniają się w dłuższych wypowiedziach.

[ Dodano: 2009-06-28, 20:23 ]

Tutaj nie chcę kłamać. Obiecuję, że będę starała się mówić prawdę. Mrużka, nie macie żadnej gwarancji na to, że zawsze będę szczera. Zwyczajnie musicie mi uwierzyć.

żartowałam tylko z tym czy nie kłamiesz


mądrzy chyba mają swoje zdanie no nie? nie wiem bo nie jestem

A właśnie, że jesteś, Mrużko moja kochana

Ja się właśnie intensywnie leczę ze swojej dzikiej nieufności wobec ludzi. Opornie idzie, ale małymi kroczkami do przodu
Natchnął mnie mój kolega, który dwukrotnie zraniony przez dziewczyny z którymi się wiązał, doszedł do wniosku, że cały nasz ród jest fałszywy i jadowity xD
Pomyślałam sobie wtedy, że co ja mam z tymi jego złymi doświadczeniami i tamtymi dziewczynami wspólnego, że podchodzi do mnie jak pies do jeża? To strasznie niesprawiedliwe. Zrozumiałam ponadto, że sama reagowałam podobnie. Wydawało mi się, że to jedyne wyjście, ale patrząc z boku, z tej drugiej strony, to jest wręcz żenujące... Sama wiem kim jestem i jaka jestem naprawdę, ale ktoś, kto widzi mnie jako najeżonego lisa nie dostrzeże mojego prawdziwego charakteru, bo zwyczajnie mu na to nie pozwolę :/ a szkoda by było stracić nowe wartościowe znajomości przez głupie doświadczenia czy cuś...
Jeśli jeszcze nie pisałam o tym, to jestem straaaaaasznie naiwna. Łykam praktycznie wszystko w ciemno, a jak mam jakieś podejrzenia to najczęściej niesłusznie...
Aha, no i oczywiście, co wylazło w ostatnich dniach, okropnie jestem nieśmiała. A może lepiej by to określić, tchórzliwa...? Tak, chyba tak. Żeby stać pół godziny obok osoby z którą od pół roku, co najmniej, chciałam pogadać i nawet się nie odezwać!? To trzeba być... mną.

Żeby stać pół godziny obok osoby z którą od pół roku, co najmniej, chciałam pogadać i nawet się nie odezwać!? To trzeba być... mną.
Albo mną Ja to nawet kiedyś kombinowałam z jedną osobą tak, że aż strach się przyznać i ostatecznie trema mnie zeżarła Do dziś żałuję...

A tak ogólnie mam tendencję do ucieczek przed przyjaźnią. W damsko-męską nie wierzę, bo zbyt grubymi nićmi szyta, ale damsko-damską. Zawsze mi się po pewnym czasie zaczyna wydawać, że gdzieś tu jest haczyk.

W damsko-męską nie wierzę, bo zbyt grubymi nićmi szyta Czy ty jesteś jakimś medium? Za długo by pisać, ale chyba czytasz mi w myślach.

A poza tym znam parę parę przypadków potwierdzających że przyjaźń damsko-męska jest możliwa...
...przynajmniej do pewnego momentu.

A tak ogólnie mam tendencję do ucieczek przed przyjaźnią.
I mnie się kiedyś zdarzyło i teraz żałuję - nie jestem zbyt ciepła w kontaktach z ludźmi
A przyjaźnić się z chłopakiem można, czemu nie? Od zawsze wychodzę z założenia, że wszystko jest możliwe, a jeśli coś się nie zdarzyło, to na pewno w końcu zdarzy
Nadajemy na tych samych falach

[Proponuję przenieść rozmowę do tematu "Przyjaźń damsko-męska]

bałaganiarstwo
narciarstwo
Ej... to jest wada?
Ja tam lubię narty, szczególnie biegówki.
Chyba że "narciarstwo" ma też inne znaczenia niż tylko jazda na nartach...
chyba nie, ale zleży jak kto jeździ i czy mimo to nadal chce i próbuje - chociaż jeździ jak łamaga na przykład. czyli jak ja - pługiem generalnie od wielu lat

chociaż czasem wychodzi mi na krechę, ale potem trzeba szybko zahamować, bo inaczej śmierć - moja, innych narciarzy, którzy się nieszczęśliwie napatoczyli na mojej drodze albo śmierć na jakimś drzewie - wtedy to chyba jakieś kary się płaci za niszczenie natury górskiej (w szczególności roślinności) - a tak nie można zdaje się.

najgorzej wjechać z impetem na krechę w kolejkę narciarzy stojących do wyciągu - wtedy to katastrofa megalityczna i można trafić do szpitala a potem jeszcze odsiedzieć pewnie za kratkami trochę a potem jeszcze (albo wcześniej) zapłacić za wszystkie szkody wyrządzone? nie wiem, bo na szczęście zawsze wcześniej hamowałem, bo to strach trochę
i nie chciałem sprawdzać 'co będzie'.

a jak ktoś jeszcze umrze przeze mnie to w ogóle nie wiem jak to można podliczyć w koszta wyjazdu na narty

pozdrawiam i spokojnej jazdy po stokach górskich - zaśnieżonych i ubitych dobrze
najlepiej - jakoś głupio się jeździło po puchu, pamiętam.
buziaki.
Smaku.

p.s.
a ostatnio byłem w sklepie ze sprzętem narciarskim i okazało się, że narty, które stoją za szafą (albo teraz już nawet w piwnicy? ) są z jakiejś poprzedniej epoki - wszystkie teraz mają jakieś wybrzuszenia na górze i dziwnie kosmicznie wyglądają, kiedy te, na których jeździłem w swoim czasie są zwyczajnie proste od góry do dołu i zjeżdżają

biegówki to chyba takie cieńsze są 'po szerokości' niż zjazdowe?

gdzie Ty na nich jeździsz? w Warszawie? w Kampinosie? Na Szczęśliwicach? Na Rondzie ONZ? Gdzie to się robi w Warszawie?

No widzisz, Kasandra? Myślę, że moje narciarstwo można nazwać wadą.
Chyba, że nie?

pozdr. i miłego wieczoru
Smaku.

gdzie Ty na nich jeździsz? w Warszawie? w Kampinosie? Na Szczęśliwicach? Na Rondzie ONZ? Gdzie to się robi w Warszawie?

W Izerach na przykład. W tym roku byłam w górach Izerskich, a w tamtym w Gorcach (ale było za stromo i rozwaliłam narty ). A w Warszawie... w lesie rembertowskim, bardzo ładne trasy.
no ładnie, to Ty ze stromych gór zjeżdżasz na biegówkach? :O czy coś pokręciłem :/

[ Dodano: 2010-04-04, 03:00 ]

no ładnie, to Ty ze stromych gór zjeżdżasz na biegówkach? :O czy coś pokręciłem :/ No... wiesz, no, ciężko zjeżdżać na nartach jak przy którymś hamowaniu tyłkiem podeszwy zostają na nartach.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl