ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Wiem, że o tym może gadać każdy i 14 latek, ale. Ludzie którzy ukończyli te 18-20 lat powinni nieco inaczej na to wszystko patrzeć, mieć o tym głębsze pojęcie. Dzieci w koncu nie ma się za bardzo (bo teraz to i się zdarza, wiadomo) w wieku 16 lat. Osoby dorosłe myślę, że czasem nad tym myślą. Jak wychowają swoje dziecko ( jeśli mieli by mieć) i właśnie jak będą je edukować.
Zacząłem nad tym rozmyślać, podczas pewnej rozmowy^^ Oczywiście ja doszedłem do radykalnego wniosku:D Za nim go przedstawię, by nie wzbudzać wzburzenia itd chcę zobaczyć kilka waszych propozycji.
Ja powiem tylko tyle, moje moze się uczyć tak by zdać, a żeby miało 4 czy 5 to mi będzie latać, oczywiście mam odpowiednie argumenty na podparcie mojego sposobu rozumowania. Nie coś tak żałosnego, ze szkoła jest zła i już. Ale jak mówię, najpierw chcę zobaczyć kilka wypowiedzi innych osób:)
Ja swoje dzieci będę edukował tak, aby nie wyrosły na takich chamów i prostaków jakich spotkałem wczoraj w kinie w Kielcach
A tak na serio - będę miał dziecko to będę znał odpowiedź na to pytanie. Człowiek niemający dziecka mówi jedno, a gdy już dziecko mu się urodzi jego poglądy mogą ulec zmianie. Wiem bo widzę to po tym jakie mój wujek miał poglądy odnośnie wychowania gdy ja byłem mały, a jakie ma teraz gdy sam "dorobił" się swoich potomków.
@down:
To w takim razie żeby było na temat: moje dzieci edukować będzie szkoła a nie ja. Ja będę tylko pomagał swojemu dziecku rozwijać swoje zainteresowania, umożliwiał mu rozwój. Jeśli będzie chciało grać w tenisa - opłacę mu trening, będzie chciało grać na pianinie - umożliwię mu to. Ale nie mam zamiaru do niczego przymuszać.
Oceny w szkole nie są ważne, tylko to co potem zostaje w głowie. Nie mam zamiaru od niego wymagać super rezultatów, wygrywania konkursów.
Shizumu, pokazałeś mi, ze temat nie jest tak klarowny jak myślałem. Twój post prawie jest nie na temat:D Ale to moja wina:D
Chodzi o edukację o nauczanie przedmiotów szkolnych, chodzenie do szkoły nie by wychować ale nauczyć. O edukację czegoś, co może dziecku przynieść później profit w postaci dobrej pracy czy wysokiej pensji. Nie wychowanie.:P
Ja powiem tylko tyle, moje moze się uczyć tak by zdać, a żeby miało 4 czy 5 to mi będzie latać,
Trochę niekonsekwentna ta wypowiedź, bo jednocześnie zakładasz że wystarczy ci żeby twoje dziecko może jechać na najniższych ocenach (byle tylko zdać), a jednocześnie za przykłady ocen podajesz 4 i 5.
Prawdę mówiąc nie bardzo podoba mi się podejście "byle tylko zdać". Ja widzę to tak: Jeżeli nie będziesz wymagał od dziecka żeby się starało być jak najlepsze, to ono faktycznie nie będzie się starać. W rezultacie może to doprowadzić zaprzepaszczenia przez nie szansy dostania się do dobrego gimnazjum i liceum, a co ważniejsze (a nawet o wiele ważniejsze) jeśli dziecku pozwolisz olewać naukę od początku, to nie ma szans żeby wzięło się za nią później.
Powiedz czy chciałbyś żeby twoje dziecko nie dostało się przez to na swoje wymarzone studia, albo co gorsza ukończyło jakoś te studia i przeniosło podejście "byle tylko zdać" na życie zawodowe (w sensie "byle by tylko odwalić dniówkę")?
Dlatego też uważam że dziecko należy od najmłodszych lat nakłaniać żeby się starało, bo jeśli dasz mu wolną rękę to nie ma bata żeby samo z siebie myślało odpowiedzialnie o przyszłości.
To wyjaśnię o co chodzi i biorę się za robotę:)
Więc tak mi chodzi, ze ma zdać by nie mieć tyłów a że nie musi się przykładać np do chemii, fizyki i może mieć z tego dwóje ale żeby przykładał się za to do humanistycznych. By przykładał się do tego w jakim kierunku ma iść. Bo ja np z fizy, chemi, no historii bioli pamiętam tyle o ile a uczyłem się dobrze, teraz pytanie, po co mi to na japonistyce? Podstawy warto znać co to komórka, chromosom, DNA, Gdzie leży Rosja a nie w liceum dziewczyna podchodzi do mapy i pokazuje afrykę... z chemii też jakieś podstawy ale nie te wszystkie pierdoły, którymi każdego nas raczono.
Dobre gimnazjum? Dobre liceum? Nie ma czegoś takiego, wszystko zależy od ucznia i taka jest prawda. Jedynie to w licku musiałoby się starać i przykładać bardzo do tych przedmiotów co jest matura. Zależy jakie by studia chciało. Tak czy inaczej chcę by się rozwijało i robiło to co lubi, co jednocześnie może się przydać w przyszłości. To nie tak, ze zupełny opierdziel.
Krótko mówiąc, nie widzę sensu by się uczyło czegoś co nie będzie mu potem potrzebne. Uczyło to mi chodzi tych pierdół. Wychodzę z założenia, ze o wszystkim trzeba coś wiedzieć, jakieś minimum. Takie które zostanie w głowie.
Tylko po czym poznasz co będzie chciało robić w przyszłości? Po to właśnie uczyliśmy się w podstawówce i gimnazjum tych wszystkich "pierdół" żebyśmy mogli określić swoje zainteresowania i dziedziny w których jesteśmy mocni. Nigdy nie uwierzę że ktoś potrafi stwierdzić co dzieciak będzie robił w przyszłości już w drugiej klasie podstawówki.
Wiesz ja już tu nie mówię o podstawówce to tam mniejsza, bardziej mi chodziło o właśnie niepotrzebnie stracony czas na przedmiotach w gimnazjum czy liceum.
Cytat: Są np różnego rodzaju statystyki zdawalności matury w różnych liceach
To wcale nie znaczy, ze szkoła musi być dobra tylko po prostu była pierwsza i ma więcej dobrych uczniów. Potem to się przekłada oczywiście na wymagania i w jakimś tam stopniu staje się szkoła lepsza od innych. Ale nie wierzę by uczeń z gorszej nie mógł osiągnąć tego samego.
Co do rówieśników to trochę racja, chociaż ja i tak jak miałem to się uczyłem. Wiedziałem, ze np mój kumpel nie musiał się uczyć by mieć dobre oceny, cóż takie życie.
Wiesz Bink zgodzę się z tobą ale mi bardziej chodziło o bezsens w wymaganiu od dziecka by miało te 4 czy 5 a najlepiej czerwony pasek. Co do nauczycieli to różnie się trafi. Nawet w takiej lepszej szkole znajdziesz gorszych bo tylko wymagają ale np nie wytłumaczą, nie pomogą. Bo oni są tu i tu i sami mają się uczyć. Wtedy sorry ale taki nauczyciel niewiele pomoże. Właśnie w tych "słabszych" szkołach nauczyciel więcej uwagi poświęci uczniowi, bo wie, ze nie jest geniuszem czy IQ ponad 150. Dodatkowo w tych wyższych są same kujon przeważnie i bufoniarstwo co na pewno dobrze rozwojowi dziecka nie służy. Tylko coś przekręcisz a cała klasa się z ciebie śmieje. W jakim stresie takie dziecko może się uczyć? Ja wystarczająco się tego nasłuchałem a w licku byłem średnim i nie żałuję bo nauczyciele byli po prostu w dużej mierze super. (zawsze się ktoś trafi nie teges) a jak słyszałem jacy są w tej ponoć "najlepszej" to aż słów brak. Można powiedzieć, ze tam trzeba dużo indywidualnie pracować bo oblejesz, ale nie, ze nauczyciel ci pomoże.
Ale różnie bywa.
Wiesz Bink zgodzę się z tobą ale mi bardziej chodziło o bezsens w wymaganiu od dziecka by miało te 4 czy 5 a najlepiej czerwony pasek.
Myślałem raczej o wymaganiu od dziecka żeby starało się na miarę własnych możliwości, może źle się przed tem wyraziłem. Masz oczywiście rację, szkoła to nie jest przecież wyści szczurów.
Natomiast co do nauczycieli w tych "gorszych" szkołach, to z opowiadań moich znajomych wynikało niestety że pedagodzy często traktują uczniów jak idiotów, dla których nie warto się starać, bo im już nic nie pomoże. :/
Nie można nic wiedzieć, na pewno, póki się tego nie doświadczy. Poza tym podejście człowieka do wielu spraw bardzo zmienia się z wiekiem, przy czym dużo osób ma tendencje do nieświadomego kopiowania zachowań swoich rodziców, więc przypuszczam, że będziecie podobnie edukować swoje dzieci, jak was edukowano
Ja tam na razie o tym nie myślę:) Edukować moje dzieci będzie pewnie szkoła. Pewnie muzyczna, tak jak w moim przypadku.
Bink, taka szkoła jak ty mówisz to już jest zbyt nisko:D I faktycznie U mnie w mieście też jest taka co ma złą sławę, ale uwierz z dupy się nie wzięło. Bez sensu jest traktować wszystkich jako całość, ale zgodzę się z tobą, że jeśli traktuje się uczniów jak idiotów, to wiele z nich nie wyjdzie....A przecież każdy moze tylko trzeba go zmobilizować, mam nadzieję, że ty Vampi dajesz wszystkim szansę:)
Myślę, że Vampi masz rację Znowu się z tobą zgodziłem, jednak się zdarza:D