ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Hit. I tyle. Pierwszy taki chapter. Dotąd nigdy wcześniej nikt nie zginął. Masakrycznie smutny. Ale za to piękny. Może nie każdemu się podoba, ale Oda przeszedł tym razem samego siebie. Chapter przejdzie do epoki. Za tydzień... Nie, nie chcę myśleć, co będzie za tydzień, poczekam. A ten chapter... powinien stać się legendą wśród mang.
Nie nie nie, bez przesady.
NASTĘPNY taki będzie XD
Ten to... preludium o_o
Wiecie co mnie cieszy chyba najbardziej? Że w jednym z wywiadów Oda zapytany, czemu nie zabija postaci poiedział mniej więcej tak:
"W OP postacie potrafią wejść a skraj wyczerpania i być już umierające, ale wychodzę z założenia, że trzeba dawać im szansę. Jeśli w którym momencie postać zginie tak aprawdę, to nie będzie jakiegoś wskrzeszenia. Śmierć to śmierć."
Ace nie wróci, to pewne. Ale na pewno to mocny początek nowej ery piratów.
Kiedy przeczytałam pierwszą stronę już wiedziałam, że Ace zginie. Czytałam z łzami w oczach i z niedowierzaniem. Nie sądziłam, że może coś takiego się stać, no może na początku ID byłam przekonana, że zginie, ale zawsze był promyczek nadziei. Najbardziej mi szkoda Luffy'ego. Mam nadzieje, że to nie wpłynie negatywnie na jego ja.
Jeszcze nigdy ( nie przypominam sobie przynajmniej), aby jakaś manga aż tak mnie zasmuciła i zaskoczyła.
Cieszyłabym się gdyby Ace został uratowany, ale to co zrobił Oda było zupełnie... wyszedł poza granice oczekiwań.
Oklaski dla tego pana! Kurcze! Uwielbiałam Ace, cieszę się, że autor coś takiego zrobił.
"W OP postacie potrafią wejść a skraj wyczerpania i być już umierające, ale wychodzę z założenia, że trzeba dawać im szansę. Jeśli w którym momencie postać zginie tak aprawdę, to nie będzie jakiegoś wskrzeszenia. Śmierć to śmierć."
Niby tak, ale z Pellem nie miał problemu >.> Albo z Zoro, który przeżył mając w organizmie mniej niż litr krwi.
Postacie z OP przeżywały nawet w najbardziej absurdalnych sytuacjach, z początku to irytowało, ale z czasem człowiek się przyzwyczajał i to wręcz bawiło...
Mam jednak nadzieję, że z Ace'm tak nie będzie. Nie ma już swojego tatuażu a jego kapitan zaraz zginie. A Luffy'ego trafi szlag i rozwali wyspę.
Chyba lepiej, żeby Ace tego nie widział >.>"
O_O
A jednak Oda-sensei to zrobił! Przełamał wieczna passę braku śmierci ważnych postaci w teraźniejszych wydarzeniach w OP!
Mało tego! Zrobił to w kosmicznym stylu! Jeden z najlepszych chapków OP, a poziom jego "epickości" przekracza granice:)
Lubiłem Acea, ale Oda dał mu piękną śmierć. Tyle mogę powiedzieć.
Mój apetyt na następny chapterek zaostrzył się niebywale:)
Mój Boże. Popłakałam się widząc jak Ace umiera. Dwa razy przeczytałam ten rozdział, myśląc, że jest jakiś haczyk, ale nie. O.o
Trzeba jednak przyznać, że Oda wiecznie zaskakuje. Jeszcze 2 rozdziały temu wszyscy przygotowywali się na epic death Białowąsa i prawie wszyscy liczyli na happy end. Aż tu nagle zwrot akcji o 180 stopni. I o to chodzi
Chapter świetny, oklaski dla Ace się należą, ale ginąc był uśmiechnięty i wiedział, że miał przyjaciół i nie wszyscy uważali go za śmiecia, który niepotrzebnie się urodził. Zastanawiam się teraz co będzie z Akainu nie wróżę mu dobrze, chłopcze czas na śmierć :D
Jeśli Akainu w żaden sposób nie odpowie za swoją zbrodnię, to będzie największa masakra na świecie. Nie chcę, żeby Luffy stał się drugim Saskłaczem, który chce zemsty i zemsty i tylko o tym gada....
Jeżeli dobrze pójdzie to Luffy powinien go pokonać na 1-2 ciosy:P
Chyba gear 4 by musiał wymyślić, bo póki co nie daję mu dużych szans w walce z Akainu.
Jeżeli dobrze pójdzie to Luffy powinien go pokonać na 1-2 ciosy:P
Chyba chciałeś powiedzieć, na odwrót. Moim zdaniem choćby nie wiem co się teraz stało, Luffy nie ma z Sakazukim ani cienia szansy, zostanie zdeptany jak robak jeśli dojdzie do takiego pojedynku.
Akainu to cyborg stworzony do mordowania, najbardziej zła i przerażająca postać jaką wykreował Oda. Jeśli Luffy w następnym chapku odpali jakąś super moc i go pokona to będzie niezła porażka...
Może Garp się na niego rzuci i go odciągnie od Luffy'ego?
Oda powinien zdawać sobie sprawę, że Luffy to w tej chwili ostatnia postać, którą stać w tej chwili na takie wygłupy.
W sumie jedyne, czego się można teraz po nim spodziewać to potężnego haki we wszystkich kierunkach i utrata przytomności.
Teraz to Jimbei się poświęci aby Luffy mógł uciec. Marco pofrunie po niego i wydostanie z pola walki (ewentualnie walnie w łeb jak będzie stawiał opór). I zgadzam się z RdR, że błędem byłaby teraz sytuacja w której Luffy miałby pokonać Akainu.
Jak mówię - Luffy się już do niczego nie nadaje... A już na pewno nie z logią, na pewno nie z kimś o tyle potężniejszym od Ace'a, który i tak zawsze był silniejszy od Luffy'ego.
Może by tak załoga?
Jinbei, Garp...
Z drugiej żeby czasem nie było jakiegoś nadmiaru śmierci, zupełnie jakby autor chciał sobie odbić za poprzednie lata - umiera Białobrody, Jinbei już się postawił, Garp się wyrywa, żeby zrobić Akainu przynajmniej krzywdę...
Teraz jeszcze tylko czekać aż pojawi się Magellan( który w końcu wyruszył w pościg za zbiegami ) i rozniesie piratów w pył.
Z drugiej żeby czasem nie było jakiegoś nadmiaru śmierci
A czemu nie? Mnie takie coś by się podobało. W końcu to wojna między piratami a marynarką. Jakoś nie wyobrażam sobie konfliktu bez ofiar (poza Bleachem).
Wojna między piratami a marynarką trwa od LAT.
A w OP generalnie śmierci nie było. To był taki symbol tej serii. Ale o ile było to nawet niekiedy zabawne, o tyle przegięcie w drugą stronę będzie raczej ponurym żartem >.>
No w końcu ma być nowa era. Jakoś nie wyobrażam sobie tego bez śmierci "starych wyjadaczy", bo wątpię by od tak sobie usunęli się w cień.
No tak, ale nie mogą tak wszystkich od razu wymordować. Bo kto będzie tworzył tą nową erę? Luffy wraz z nakama? xDD
Eeh, miałam nadzieję, że na Nowym Świecie po prostu im się jurysdykcja skończy XD"
Vekka - Supernovy ;]
Mmm, pasuje mi idea świata tworzonego przez takich wariatów jak Luffy, Kid i Law... >3
Chodzi głównie o ten stary porządek...
Chociaż Luffy'emu na innych wyspach udawało się rozwalić stary porządek bez zabijania nikogo... :/
Oda sam powiedział - żeby żyć i przeżyć w tym swiecie trzeba się kierować marzeniami. Luffy przychodzi i niszcz te wierzenia, przekonania, marzenia - miażdży je, po czym zostawia człowieka bez niczego, pustą skorupę. Okrutne IMO >.>"
Nie ma co się martwić o starych wyjadaczy. Ciągle został czerwono-włosy. Swoją drogą ciekawe gdzie on jest. A co do Luffyego to ja obstawiam że to będzie coś w stylu:
Wkurzy się bardzo i będzie chciał ubić wszystkich złych, ale Morco (albo ktoś inny) go odciągnie mówiąc, że zmarnował by tylko poświęcenie brata. Nasz bohater wpadnie w głęboką deprechę. Dopiero jego nakama będą w stanie go z niej wyciągnąć.
*Marco
I mam nadzieję, że tak nie będzie. Komediowa depresja to jedno, ale z prawdziwej IMO powinien sam się wygrzebać.
Ponadto Shanks już coś poświęcił za nową erę ;] On już od dawna kibicuje Luffy'emu XD Nie sądzę, żeby naprawdę sprawił jakieś kłopoty XD
Ciągle został czerwono-włosy. Swoją drogą ciekawe gdzie on jest.
Było w którymś chaterze mówione, że Shanks walczył z yonkou, który próbował powstrzymać WB przed wypłynięciem po Ace'a.
EDIT:
http://www.manga-lib.pl/m...iece,533,2.html
Nasz bohater wpadnie w głęboką deprechę. Dopiero jego nakama będą w stanie go z niej wyciągnąć.
Też mam takie wrażenie, zawsze się tak dzieje gdy bohater traci kogoś bliskiego. Wpada w deprechę i nawet deprim nie pomoże. I przez 10 następnych czapków (jak już ich odnajdzie ma się rozumieć) będzie się żalił, aż w końcu przyjaciele go pocieszą i wszyscy szczęśliwi ruszą w dalszą drogę.
Co do Shanksa to mam wrażenie, że Oda coś z nim wymyśli, ale jakoś jak już serie będzie kończył i jak Luffy będzie bliski zostania Królem Piratów.
Całkiem możliwe że Shanks będzie walczył z Luffym. Poza tym na samym początku mangi było mówione żeby Luffy spotkał się z nim na szczycie w nowym świecie. Dlatego myślę że Oda ma wszystko przemyślane od samego początku. Poza tym wymyślił już zakończenie. To jest prawdziwy talent.
Nie ma co się martwić o starych wyjadaczy. Ciągle został czerwono-włosy.
Nie na Samym Shanskie świat OP się kręci:P
Ależ jestem wielkim kretynem. Aż sama się sobie dziwię. Dopiero post na LiveJournalu otworzył mi oczy. No rzesz kurde...
Nie chodziło o śmierć Ace'a. Chodziło o śmierć syna Gol D. Rogera, skurkowańca, który rozpoczął całą poprzednią erę. Ostatni z linii zginął, koniec.
Ale że zginął w obronie Luffy'ego, to na swój sposób przekazał mu pałeczkę.
Śmierć Ace'a to oczywiście wielka strata, ale była swego rodzaju symbolem Oo
I wszystko jest logiczne...
Chodziło o śmierć syna Gol D. Rogera, skurkowańca, który rozpoczął całą poprzednią erę. Ostatni z linii zginął, koniec.
Ale że zginął w obronie Luffy'ego, to na swój sposób przekazał mu pałeczkę.
Śmierć Ace'a to oczywiście wielka strata, ale była swego rodzaju symbolem Oo
I wszystko jest logiczne...
No właśnie, więc nie wiadomo co sobie Oda zaplanuje. Teraz to Luffy będzie traktowany jak zakała podobnie jak wcześniej Ace. No i nie zapominajmy, że jest synem rewolucjonisty, który spokojnie dorównuje Rogerowi, więc w następnej erze myślę, że Dragon z Luffy'im się spotka. I marynarka będzie próbowała po śmierci Aca za wszelką cenę zabić wszystkich z lini D.Monkey. xD
Ależ jestem wielkim kretynem. Aż sama się sobie dziwię. Dopiero post na LiveJournalu otworzył mi oczy. No rzesz kurde...
Nie chodziło o śmierć Ace'a. Chodziło o śmierć syna Gol D. Rogera, skurkowańca, który rozpoczął całą poprzednią erę. Ostatni z linii zginął, koniec.
Ale że zginął w obronie Luffy'ego, to na swój sposób przekazał mu pałeczkę.
Śmierć Ace'a to oczywiście wielka strata, ale była swego rodzaju symbolem Oo
I wszystko jest logiczne...
Heh nie pomyślałem o tym, a to przecież całkiem logiczne:)
Teraz wszystko w rękach Luffyego.
PS: Chyba nie wytrzymam czekania i nie będę zbierał paru chapków do czytaniaXD
PS: Chyba nie wytrzymam czekania i nie będę zbierał paru chapków do czytaniaXD
Hahahah XD Wymiękłeś XD
Ale też bym nie dala rady o_o nie teraz, na przełomie er XDD
Jackie D. Flint napisał/a:
Ależ jestem wielkim kretynem. Aż sama się sobie dziwię. Dopiero post na LiveJournalu otworzył mi oczy. No rzesz kurde...
Nie chodziło o śmierć Ace'a. Chodziło o śmierć syna Gol D. Rogera, skurkowańca, który rozpoczął całą poprzednią erę. Ostatni z linii zginął, koniec.
Ale że zginął w obronie Luffy'ego, to na swój sposób przekazał mu pałeczkę.
Śmierć Ace'a to oczywiście wielka strata, ale była swego rodzaju symbolem Oo
I wszystko jest logiczne...
Heh nie pomyślałem o tym, a to przecież całkiem logiczne:)
A ja myślałam, że to oczywiste d;
Moim zdaniem Oda jest mistrzem (:
Nie tylko twoim Chlor:)
Okay, w skrócie.
MAM NADZIEJĘ, że niebawem chapki nie będą wyglądać tak:
EDIT:
No i mam dylemat...
TO:
http://www.hlj.com/product/CSP38967 i http://smg.photobucket.co...nt=csp37985.jpg
Wyszło już w styczniu. Ludzie patrzyli i nie do końca rozumieli. Gdyby im to teraz pokazać, to też by nie zrozumieli. Więc teoretycznie można by pokazać innym...
Ale jednak mam wrażenie, że zbyt dużo osób zareagowałoby agresywnie, że to spoiler i w końcu nawet ci, którzy nie wiedzieliby o co chodzi (bo przecież jeszcze na poziomie Impel Down nikomu by nie przyszło do głowy, że Ace zginie) w końcu by się domyślili...
Więc pokazuję Wam.
Absolutnie to KCEM T^T
Bogowie, jeśli to się pojawi na jakimś konwencie...
Komiks jest zajebiaszczy, o mało co się nie popłakałem ze śmiechu.
Jednak niepokoję się, że tak może się stać. Pamiętacie sagę CP9? Luffy, po odejściu Usoppa też się tak samo zachowywał na sam dźwięk jego imienia
Jackie w którymś z movie już Luffy tak rozpaczał (z powodu kapelusza).
Może i Ace się naprawi, bo w One Piece jeszcze nikt nie umarł ;)
Powiedzmy sobie szczerze - w filmie to było pod śmiech, bo chyba wszyscy wiemy, ze Kapelusz Jest Niezniszczalny I Nie Da Się Go Zgubić (no chyba tej zasady Oda nie spróbuje złamać o_o;), a na Water7/Enies Lobby też te momenty były chwilowe ^^'
Komiks wyjebiawszy!
Luffy Emo oł yes yes. Wreszcie zrozumiecie Sasuke <evil>
A może to Sasuke zobaczy jak się powinno takie sprawy załatwiać Od Luffy'ego mógłby się naprawdę sporo nauczyć XD
Jednak niepokoję się, że tak może się stać. Pamiętacie sagę CP9? Luffy, po odejściu Usoppa też się tak samo zachowywał na sam dźwięk jego imienia
Nie porównuj sytuacji z tego komiksu do depresji Luffyego w sadze CP9. Jak powiedziała już Jackie to były chwilowe momenty i nie przeszkadzały mu normalnie funkcjonować.
Tylko że.... w sadze Alabasta już tak było, że kogoś zabili, a potem okazywało się, że jednak on uciekł, więc może z Ace będzie podobnie.
Syrenko ten moment jednak bardzo różni się od tamtego.
Tu widzimy Acea jak umiera, ma wielką dziurę w bebechach i spalone organy wewnętrzne...
W Alabaście nie pokazano Pella jak ginie(znaczy się np. spala podczas wybuchu). Po prostu pokazano jak wylatuje w górę i bum. Normalnie powinien zginąć, ale jednak są tu pewne niedopowiedzenia, wiec była możliwość, że Pell przeżył, bo np. zdążył na pewną odległość od bomby odlecieć.
W anime tego nie było, był pokazany rozchodzący się w górę blask, więc Pell ewidentnie BYŁ przy bombie jak ta wybuchała, a była to bomba o szalonym zasięgu. No i przede wszystkim Pell miał wszystkiego 10 sec, żeby wznieść ją jak najwyżej, nie miał czasu na odlecenie od niej. Pell tam ZGINĄŁ, ale ponieważ nie miał epickiej śmierci jak Merry (które powinno rozlecieć się dłuugo wcześniej przecież) czy Ace, Oda pozwolił mu dalej żyć, co mocno podirytowało fanów. Był bohaterem i zasłużył na tę śmierć.
Nie ma bata. Już bez względu na domysły Ace zginął i już. Było to bardzo dobrze pokazane, jak go przebił Akainu, no i ten spadający spalony doszczętnie kawałek papierku, który nosił Luffy. Co do Pella to zginąć powinien, ale nie zginął i często bywają takie zwroty akcji. ;) Ale śmierć Aca jest definitywna i ostateczna, podobnie jak w przypadku Merry, jak to już wcześniej wspominała Jackie. xD
Chyba tylko mi się to nie podobało. Szczerze, to było żałosne. No tyle się ku*** by go uratować, udało się i nagle co? Duma ala Vegeta czy co? Ta śmierć była strasznie naciągnięta, potrzebna może i tak ale nie w takim wykonaniu... Tak więc tego na plus nie notuję absolutnie, jak widzę wielu się to podobało, no mi nie podeszło.
Duma ala Vegeta czy co?
Gdzie niby?
Duma ala Vegeta czy co?
Zgadzam się. Zachował się jak głupi szczeniak a nie jak pirat. Uratowali go a dał się podpuścić jak jakiś smarkacz. Niemniej jednak cieszę że umarł.
Pewnie, patrzeć jak jego brat umiera zjarany przez Akainu - to dopiero byłoby dorosłe i pirackie.
Nie ma tak dobrze, Ace zachował się jak prawdziwy facet, wejść między bezbronnego Luffy'ego, a Akainu, ZDAJĄC SOBIE SPRAWĘ, że ogień nie pokona lawy i że odniesie obrażenia wymaga naprawdę wielkiej odwagi. Ace wiedział, że zginie, wiedział, że nie ma szans tego przetrwać, a mimo to poświęcił życie dla Luffy'ego. Wielki szacun.
P.S. W życiu mi się tak tydzień nie ciągnął...
Ja nie mówię o tym. Czytaj dokładnie. Gdyby nie dał się sprowokować Akainu to nie musiałby ratować brata.
Chciałabym zauważyć, że parę kroków dalej i Luffy i tak by był niesiony przez brata, utrudniając mu ucieczkę.
Chciałabym zobaczyć, jak Wy, cwaniaczki, nie dajecie się sprowokować, kiedy w stanie wielkiego stresu (to jest bitwa, do diabła! a Białobrody umierał!) ktoś jeszcze zacznie Wam jechać po drogiej Waszemu sercu osobie.
Zresztą już przy walce z Czarnobrodym widać było, że Ace'a łatwo podjudzić, zupełnie jak resztę rodziny Monkey. Taki ma charakter.
Gdyby nie dał się sprowokować Akainu to nie musiałby ratować brata.
Hm, pozwól że się powtórzę:
Co nie zmienia faktu że w tej sytuacji powinien uciekać jak najdalej. Zachował się głupio i już. Honor powinien sobie schować w kieszeń. Tylu ludzi poświęciło swoje zdrowie dla niego, a on w momencie kiedy wszyscy już się cieszyli wdaje się w gadkę. No bez przesady. Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić. Jego duma przeważyła i skończył marnie. Nawet jak ktoś by obrażał jego matkę w tej sytuacji to powinien docenić wysiłki swoich nakama.
Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić.
No łatwo mówić takie rzeczy kiedy oceniasz całą sytuację na spokojnie (:
Przecież nie mówię, że postąpił mądrze. Też byłam wkurzona gdy to czytałam. Ale postąpił jak człowiek, (który zresztą jest istotą nielogiczną przez to właśnie, że poddaje się uczuciom). A w takiej sytuacji jak on naprawdę ciężko o trzeźwy osąd.
To że jest pozytywnym bohaterem nie może sprawić, że jest nieomylny i wszystko mu się udaje. Dla mnie byłoby mega naciągane, gdyby sobie poszedł i zostawił gadkę Akainu bez reakcji.
Ogólnie zgadzam się z Jackie i CHlor.
Ace był wyczerpany psychicznie i fizycznie. Widział jak jego nakama giną, aby go uratować. Widział jak Białobrody umiera. Trzeba dodać do tego jego charakter. Pochodzi z rodu Monkey, a większość z nich jest dosyć impulsywna. Akainu zaczął obrażać drogie mu osoby. Nie dziwię się, że tak zrobił. Tym bardziej, ze nie oceniał i nie analizował swojej ewentualnej reakcji tak jak my przed kompem. To był środek piekła. Wszystko działo się szybko. W takich okolicznościach łatwo popełniać błędy, tym bardziej w takim stanie.
Poświecił się dla swojego brata. To marny koniec według ciebie romario?;P
Ludzie czytajcie mnie dokładnie. Najpierw Chlor a teraz ty. Odczepcie się od wątku że uratował brata. Nie to mam na myśli. Wdał się w gadkę i przez to zginął. To był początek. Gdyby tego nie zrobił żyłby dalej. Zachował się niedojrzale. Nie wyobrażam sobie bandyty/policjanta/żołnierza czy kogokolwiek kogo sobie wymyślicie, kto uległby takim emocjom w takiej sytuacji. Ace zachował się jak szczeniak i tyle. I dobrze napisał Komi, że zachował się jak Vegeta. Jego duma była durna. A teraz Kuma coś dla ciebie jako historyka. Wyobraź sobie że zwolennicy Robesppiera uwalniają go z szafotu, już są w trakcie ucieczki, ale nagle ktoś z tłumu krzyczy że Robespierre to tchórz i ten wraca się żeby wykrzyczeć swoje ideały i w tym momencie przebijają go bagnetami. Czysty idiotyzm. Nawet najgorszy fanatyk i idealista po prostu uciekłby. I z tego powodu postawa Ace'a jest dla mnie niezrozumiała.
W dodatku ta gadka była wyjątkowo długa, gdzie Kizaru? Spał? Marco przecież pokonany, to samo Aokiji o Sengoku nie wspominając. Wielu na niego nawoływało a ten swoje, po tym ile wysiłku włożono w jego ratunek to brak słów. Ale widzę, że jestem mniejszością (dobrze, że nie jednością)
Nie czepiam się momentu "poświęcenia" choć to też było głupie bo Jinbei stoi i się gapi itd, choć nie wiadomo bo autor nie pokusił się o jakiś dokładniejszy opis. Pytanie jeszcze czemu skoro Luffy był w sytuacji takiego zagrożenia Hancock, która przecież go kocha nie użyła na odległość Królewskiego Haki? Odpowiedź jest prosta.
Jeśli by Hancock zabił, to by to miało ręce i nogi a przy okazji w piękny sposób pozbyłby się autor przyszłościowego problemu z Hancock. A tak to nagle sojusznika nie ma żadnego obok, przed Akainu też gear second nie można zrobić ani nic, po prostu Ace musi się poświęcić, no sorry ale ja tego nie kupuję.
Edit
No tak Sengioku wykluczam bo Garpa musiał trzymać.
BlackKuma napisał/a:
Poświecił się dla swojego brata. To marny koniec według ciebie romario?;P
Ludzie czytajcie mnie dokładnie. Najpierw Chlor a teraz ty. Odczepcie się od wątku że uratował brata. Nie to mam na myśli. Wdał się w gadkę i przez to zginął.
Z kolei ty nas nie zrozumiałeś romario:P Zginął tylko dlatego, że uratował brata, a nie przez gadkę Akainu.
Pitolisz za przeproszeniem. Oczywiście że zginął przez dumę, bo jakby brał dupę w troki to i Luffy nie byłby w tak głupi sposób zagrożony.
Ale jeszcze raz - była to zupełnie ludzka reakcja.
Tak, razem z Chlor i Zielonym Misiem rozumiemy, że nie była najmądrzejsza, ale najbardziej naturalna.
Siedząc przed monitorem łatwo jest na zimno wszystko ocenić i powiedzieć - "mógł sobie schować godność w buty i uciekać, przecież to logiczne i rozsądne", ale w rzeczywistości w stanie wzburzenia rzadko kiedy zachowujemy się logicznie i rozsądnie XD
Więc przestańcie jak jechać po biednym Ace'ie XD
Trochę Kuma ty się pogubiłeś. Gdyby Ace nie wdawał się w rozmowę to nie musiałby ratować brata. Wszystko ma swój początek. Początkiem głupoty była gadka z Akainu a konsekwencją ratunek Luffego przez co zginął. Zachował się nieodpowiedzialnie jak na doświadczonego pirata.
Cóż, zwracanie uwagi na durną gadkę Admirała z pewnością nie było najmądrzejszą decyzją Ace'a. Właściwie to była ona zupełnie nie na miejscu, pokazała również ile dla Płonącej Pięści znaczy poświęcenie przyjaciół. Gdyby choć chwilkę się zastanowił, to pewnie wziąłby dupę w troki zamiast wdawać się w głupią dyskusje. Ale widocznie taki jest jego charakter. Przynajmniej przyjął konsekwencje swej głupiej decyzji i uratował brata. BTW śmierć Ace'a jest genialna ^^
Jak nikt nie umierał, to nie umierał, a jak już zaczynają to trup zaczyna się ścielić gęsto. Teraz pewnie na odstrzał pójdzie dziadunio, a jak sie ojczulek dowie co sie dzieje to ojj będziemy mieli rzeźnie.
Jednak dobrze, żen ie ma tam reszty załogi, bo przy tak silnych przeciwnikach to większość z nich pewnie by zginęła.
Nawet jeśli powiedzmy było to naturalne itd, to nie zmienia fkatu, że jest to na siołę wprowadzony elemnt, wręcz wymuszony. Luffy mógł uciec Gear, Hancock powinna pomóc, to nie musiał być Ace. Czepiam się więc tego jako całości:P
Luffy nie umiał ustać na nogach, więc o Gear możemy zapomnieć. Boa najwyraźniej była za daleko. Nie zawsze może być pod ręką.
Ponadto w takiej sytuacji człowiek raczej niespecjalnie się rozgląda, czy ktoś inny jest bliżej - biegniesz i kto pierwszy dopadnie, ten pomaga.
Mam wrażenie, że gdyby Twój brat był w niebezpieczeństwie też poleciałbyś bez namysłu. Ja bym tak zrobiła dla swojego rodzeństwa.
Nie, Komi w takim wypadku użyłby G2...
Ace zachował się jak facet. Nikomu nie wolno pozwolić obrażać najważniejszych dla siebie rzeczy. A zatrzymanie się w takim momencie świadczy o jeszcze większej odwadze naszego ognistego jegomościa.
Buczałam jak nie wiem na tym chapterze. Genialny Luffy, przekracza sowje możliwości, zeby ocalić Ace'a. Rozumiem go bo mam starszą siorę. Ace'a tez rozumiem,bo jakby ktos obraził kogoś na kim mi zalezy, którego podziwiam i jest dla mnie ważny to niezależnie odsytuacji wdałabym sie w dyskusje, która potem przeobraziłaby sie w bójke. :( piekne, ze Ace zasłonił Luffy'ego... i te wspomnienia jak byli mali i jak on mu na rekach umiera... tylko przy OP tak ryczałam. Moze i Luffy teraz nie zmasakryje marynarki, ale potem jego zemsta będzie cudowna ;) brakowało mi załogi w tych chapterach. Nie moge sie doczekac nastepnych.
Ale i tak cholernie smutno, ze Oda zabił Ace'a...
Trochę Kuma ty się pogubiłeś. Gdyby Ace nie wdawał się w rozmowę to nie musiałby ratować brata. Wszystko ma swój początek. Początkiem głupoty była gadka z Akainu a konsekwencją ratunek Luffego przez co zginął. Zachował się nieodpowiedzialnie jak na doświadczonego pirata.
Nawet bez tej gadki Akainu lub inny koks mógł zaskoczyć Luffyego i go zaatakować, więc nie
A więc tak zacznę od tego, że 2 dni temu w moim życiu nastąpiła największa zmiana dotycząca One Piece. Przez rok nieugięcie powstrzymywałem się od czytania mangi. Jednak w końcu nie wytrzymałem. Wiem, że temat sprzed 3 tygodni, ale muszę tutaj napisać. Czytając ten chapter, łzy leciały mi z oczu...
Uważam, że Ace był jedną z najlepszych postaci jakie stworzył Oda. Ktoś wcześniej napisał, że ten chapek będzie legendą One Piece... Ja się z tym zgadzam.
Nie będę się tutaj wdawał w żadne dyskusje, ale czytając wcześniejsze wypowiedzi, uważam, że całe zajście najlepiej opisał Najuch - "Ace zachował się jak facet. Nikomu nie wolno pozwolić obrażać najważniejszych dla siebie rzeczy. A zatrzymanie się w takim momencie, świadczy o jeszcze większej odwadze naszego ognistego jegomościa." - nic dodać, nic ująć.
Wielu spyta czy zachował się niedojrzale...?
Cóż... powiem tylko, że dla mnie, był... i na pewno pozostanie... jednym z największych bohaterów całej tej serii...
Ace to postać o prawdziwie ludzkiej naturze.Posiadał zarówno wady,jak i zalety,za które wiele go pokochało.Serce się ściska,gdy patrzy się na śmierć takiej postaci.
Teraz bardziej martwię się Luffy'm.Mam nadzieje,że jakoś się z tego pozbiera,ale nie będzie rozpaczał za każdym razem,gdy coś mu się skojarzy z Ace'm lub jego śmiercią.
Co nie wyklucza wspominania go i noszenia po nim żałoby.