ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Ten temat jest przeznaczony dla osób powyżej 18 roku życia, więc wszystkie dzieci won, albo będzie klaps

Zacznę od yuri, które napisałam specjalnie dla Szoguna i którego do tej pory nie skomentował za co należy mu się przynajmniej dziesięć batów.

pairing: NamixVivi
ostrzeżenia: yuri, więc kto nie lubi, czyta na własną odpowiedzialność

Gdy zapada noc

Morze było spokojne, wiała jedynie lekka, wieczorna bryza. Załoga Going Merry powoli zbierała się na spoczynek. W kajucie dziewcząt jeszcze paliło się światło, gdyż Vivi poświęcała sporo czasu na dokładne rozczesanie swych długich włosów.
- Powiedz mi, Nami, czy ty... jesteś blisko z kimś z załogi? – spytała lekko speszona.
- Co masz na myśli?
- No wiesz, czy z każdym łączy cię tylko przyjaźń, czy może...
- Och, nie – zaśmiała się nawigator. – Kocham ich, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, żebym ja, z którymś z nich... Nie, to byłoby niekorzystne dla reszty załogi. – Zauważyła, że Vivi się rumieni. – Czemu tak właściwie pytasz? Czyżby ktoś ci się podobał?
- Nie, to nie tak – księżniczka szybko odwróciła wzrok. – Choć muszę przyznać, że Luffy jest taki dobry i szlachetny, i... taki męski.
- Nie zaprzątaj nim sobie głowy, żeby zwrócić jego uwagę musiałabyś chyba obwiesić się mięsem.
- A tak w ogóle to... byłaś z kimś kiedykolwiek?
- Oczywiście, niejednokrotnie. Trzeba było sobie jakoś radzić w życiu. A ty? – rumieniec Vivi mówił sam za siebie. – Nie masz się czego wstydzić. To nawet dobrze, że się oszczędzasz.
- Wcale się nie oszczędzam. Przynajmniej nie dla kogoś konkretnego.
- Usiądź. – Nami wskazała miejsce obok siebie. – Nie chciałabyś spróbować jak to jest? – spytała, gdy Vivi znalazła się obok niej.
Ponieważ nie padła odpowiedź, nawigator przysunęła się do koleżanki i delikatnie pocałowała ją w usta. Na razie jedynie muskała ją wargami, aby jej nie wystraszyć. Gdy jednak zorientowała się, że Vivi nie stawia żadnego oporu postanowiła nieco pogłębić pocałunek. Tym razem wsunęła język do środka i poruszyła nim, zachęcając towarzyszkę do nieco bardziej czynnej postawy. Wkrótce całowały się namiętnie, walcząc o dominację.
- Przyjemne, co? – spytała Nami, gdy przerwały pocałunek. – A to dopiero początek – to powiedziawszy wsunęła koleżance rękę pod koszulę nocną.
- No co ty?
- Spokojnie, spodoba ci się. A jak nie, to zawsze możesz poprosić, żebym przerwała.
Vivi jednak już nic więcej nie powiedziała. Westchnęła, gdy Nami zaczęła ją pieścić. Nawigator masowała raz jedną, raz drugą pierś, co jakiś czas muskając wrażliwe czubki. Nie spodziewała się tak głośnej reakcji.
- Trochę ciszej, bo nas usłyszą – Nami zamknęła partnerce usta pocałunkiem i przycisnęła ją do pościeli.
Nie zwlekała dłużej, szybko zdjęła z Vivi koszulę nocną, a następnie z siebie. Obie dziewczyny nie nosiły bielizny, co znacznie ułatwiało sprawę.
- Wyobraź sobie, że jestem mężczyzną, którego pożądasz – to mówiąc Nami zaczęła lizać i ssać jedną z piersi partnerki, która musiała przyłożyć sobie dłoń do ust, by nie jęczeć zbyt głośno.
Następnie nawigator zjechała językiem niżej, zatrzymując się na chwilę przy pępku, a potem jeszcze bardziej w dół, aż dotarła do błękitnych włosków, zdobiących łono Vivi. Nie marnując czasu, Nami rozwarła nogi partnerce, przyglądając się jej intymnym strefom.
- Chciałabyś, żebym cię tu pocałowała? – spytała, muskając palcami wilgotne krocze dziewczyny.
- Proszę... – z ust księżniczki dobyło się ciche westchnienie.
Nami dotknęła wargami najwrażliwszy punkt, a następnie wyciągnęła język i zaczęła zagłębiać się nim w łonie koleżanki, która teraz miała jeszcze większe problemy z powstrzymaniem jęków.
Nawigator lizała i ssała wszystko, co jej usta napotkały na drodze, a czując unikalny, kobiecy smak i specyficzny intymny zapach, zaczynała rozumieć czemu mężczyźni tak lubią zadowalać swe partnerki oralnie. Choć było to dla niej zupełnie nowe doświadczenie, podobało się jej coraz bardziej, Vivi zresztą również nie narzekała.
W końcu Nami oderwała swe usta od drżącego łona i zagłębiła w nim swój palec, co tylko spotęgowała rozkosz towarzyszki. Poruszała nim powoli, starając się dostarczyć partnerce jak najwięcej doznań. Ponieważ i ją ogarniało ogromne podniecenie, stwierdziła że i siebie musi jakoś zaspokoić.
Uniosła jedną nogę Vivi, zbliżyła się i przybrała taką pozycję, że ich krocza teraz się stykały. Dziewczyny zaczęły pocierać się o siebie, wywołując falę nie bywałej rozkoszy. Ich wilgoć całkowicie zminimalizowała opór i mogły teraz w pełni poczuć się nawzajem. Ich piersi poruszały się w takt ruchów, które obie młode kobiety wykonywały, ciała zrosił pot, ale nie czuły gorąca, gdyż wspólnie zbliżały się do wielkiego finału, gdy rozkosz jest tak ogromna, że zapomina się o całym otoczeniu.
Pierwsza doszła Vivi, a Nami osiągnęł spełnienie niedługo później, padając na łóżko, by złapać tchu.
- Wiesz... – wydyszała księżniczka. – Po namyśle stwierdzam, że jednak nie potrzebny mi facet.


Ciekawy fik, dobrze się czyta :) Pokuś się kiedyś o coś dłuższego w tych klimatach, z jakąś fabułą może?
Poczytaj sobie Alternatywę na onepiece.com.pl. Totalnie dekadenckie klimaty i jest długie Na razie nie wrzucam tego tutaj, bo za mało nowych użytkowników jest.

Powiedz mi, Nami,

wiem że to jest poprawnie, ale ja bym to "mi" pominął i zostawił "powiedz Nami," bo lepiej brzmi IMO, oraz... ja to "mi" zauważyłem dopiero przy drugim czytaniu

no ale o czym innym...

fik super.. jak zwykle zresztą... umiesz pisać bardzo realnie.. aż się czuje to wszystko (niech sprawdzę... zwiększone ciśnienie, przyśpieszony oddech, podniecenie i inne reakcje mojego organizmu o czymś świadczy)... tak więc proszę o więcej takich i w ogóle twoich fików


Pozwalam sobie zaprezentować moje inne PWP.

pairing: LuffyxNami
ostrzeżenia: Luffy jest trochę OOC, ale ja akurat tak go sobie wyobrażam, jako osobę, która tworzy tylko pozory dziecinnego naiwniaka

Mocniej, kapitanie!

Bardzo długo Nami żyła w przeświadczeniu, że Luffy jest głupiutkim, niewinnym chłopcem o nieskażonym umyśle. Cóż, może kiedyś taki był, ale na pewno nie jako kapitan pirackiego statku. Umiał się dobrze maskować, fakt, każdy uwierzyłby w jego rzekomą naiwność widząc jak się na co dzień zachowuje, ale Nami wiedziała już wystarczająco dużo, żeby zmienić zdanie na temat swego kapitana. Jedno zdarzenie kompletnie zachwiało jej światopoglądem, a miało to miejsce w jednej oberży, w której się wtedy zatrzymali. Nawigator nigdy nie sądziła, że nakryje Luffiego w jednoznacznej sytuacji z kobietą, a już tym bardziej nie w takim miejscu. Oczy jej jednak nie myliły i to co zobaczyła przechodząc koło zaplecza, w poszukiwaniu kapitana, było prawdą. Kelnerka o dość obfitych kształtach, opierała się o ścianę, a Luffy trzymał ją za uda i posuwał jak dziki zwierz. Nami była w tak wielkim szoku, że nie było możliwości by ruszyła się z miejsca, więc stała jak wmurowana i patrzyła z rozdziawionymi ustami na rozgrywającą się scenę. Sądząc po „ochach” i „achach” jakie wydobywała z siebie kobieta, musiała przeżywać niesamowitą euforię, co zresztą nie dziwiło, biorąc pod uwagę zaangażowanie drugiej strony. Na twarzy Luffiego malowało się ogromne skupienie, a sądząc po szybkości jego ruchów, musiał posiadać nieskończone wręcz pokłady energii.
W końcu Nami otrząsnęła się i odeszła, ale owo zdarzenie pozostawiło trwały ślad w jej psychice. Luffy natomiast był taki sam jak dawniej. Dalej żarł na potęgę, dalej robił z siebie kretyna i dalej reagował na wszystko z charakterystyczną dla siebie naiwnością. Nami doszła do wniosku, że to jak pracuje jego umysł stanowi dla niej kompletną zagadkę. Luffy intrygował ją do tego stopnia, że czasami wlepiała w niego wzrok jak ciele w malowane wrota, a gdy zdawała sobie z tego sprawę, odchodziła ze wstydem. Nie to jednak było najgorsze. Tamtego dnia, gdy nakryła Luffiego z kelnerką, żałowała, że nie znalazła się na jej miejscu.
Chyba od samego początku ciągnęło ją do kapitana, ale ostatnio zaczęła pożądać go coraz bardziej. Z jednej strony denerwowało ją jego zachowanie, a z drugiej podobał jej się pod względem fizycznym. Czasami zastanawiała się czy to nie jest coś, co zawsze siedziało w jej podświadomości, taki pierwotny instynkt, chęć oddania się najsilniejszemu w stadzie. No bo jakby na to nie patrzeć, Luffy był najsilniejszy w stadzie, gdyby użyć porównania do świata zwierząt. Człowiek zaś od zwierzęcia wiele się nie różnił i zachowanie Nami było jak najbardziej uzasadnione. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyła.

Pewnej nocy Nami udała się po szklankę wody. Myślała, że wszyscy już śpią, ale w galerii świeciło się światło. Gdy weszła do środka zauważyła, że Luffy pożera zapasy. Popatrzyła na niego z politowaniem, gdyż wyglądał przekomicznie, napychając się z taką szybkością jakby zależało od tego jego życie.
- Sanji cię zabije, jak się dowie – dziewczyna zasygnalizowała swoją obecność.
- Chces? – Luffy nie przejął się zbytnio i zaoferował jej pół krowiego udźca.
- Przyszłam tylko po wodę – Nami napełniła szklankę i napiła się.
Luffy dalej pożerał, a ona popatrzyła na niego i westchnęła. W głębi duszy żałowała, że chłopak nie zwraca na nią większej uwagi. Z drugiej zaś strony zdała sobie sprawę, że nie często zdarza się jej być z nim sam na sam i może powinna wykorzystać zaistniałą sytuację.
- Luffy, rzadko rozmawiamy tak... wiesz... na poważnie – stwierdziła.
- Bo zazwyczaj się tylko na mnie wydzierasz – odparł młodzieniec i ku jej zadowoleniu przestał jeść.
Nami już miała ochotę go trzepnąć, ale stwierdziła, że w ten sposób mogłaby zmarnować swoją szansę.
- Powiedz mi, tak szczerze. Pytam cię, bo jesteś facetem, a potrzebuję męskiej opinii. Czy uważasz, że jestem ładna? – rzekła, zastanawiając się co ją podkusiło, żeby palnąć tak głupie pytanie.
Luffy trochę się zdziwił, chociaż mniej niż się spodziewała.
- No chyba tak – wzruszył ramionami i zaczął dłubać w nosie.
Odpowiedź nie do końca ją usatysfakcjonowała.
- Chyba?
- Spytaj Sanjiego, on się zna lepiej.
- Sanjiemu podoba się wszystko co ma cycki.
Rozmowa najwyraźniej zmierzała do nikąd. Nami musiała powiedzieć coś, co naprawdę zaskoczyłoby Luffiego.
- Kelnerka w oberży chyba ci się podobała – rzekła odważnie.
Jednak Luffy wcale nie wyglądał na zaskoczonego.
- Jesteś zazdrosna? – spytał jak gdyby nigdy nic i to z dość naiwnym wyrazem twarzy.
Dziewczyna zrobiła się czerwona jak burak, gdyż nie spodziewała się, że Luffy postawi ją w takiej sytuacji. Dodatkowo irytował ją ton jego głosu, brzmiący tak, jakby gadali o błahostkach, a nie sprawach intymnych.
- Oczywiście, że nie, idioto! Niby czemu miałabym być zazdrosna?! – Nami zdenerwowała się, zapominając, że rumieńca i tak nie zdoła ukryć.
- No bo ostatnio dziwnie się na mnie patrzysz – zauważył Luffy.
Nami nie była już w stanie zrobić się bardziej czerwona. Rozpaczliwie myślała nad jakąś ripostą, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Sama zapędziła się w ślepą uliczkę.
- To dlatego, że... ehh... – z powodu braku pomysłów, pozostało jej tylko jedno – wycofać się.
Szybko obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi, nim jednak do nich doszła, poczuła uścisk na swoim nadgarstku. Luffy złapał ją, nie ruszając się nawet z miejsca, dzięki swym gumowym zdolnościom.
- Ah! – Nami jęknęła, kiedy kapitan gwałtownie przyciągnął ją do siebie i złapał w swe ramiona. Kiedy poczuła jego twarde mięśnie oraz ciepły oddech na karku, jej serce zabiło szybciej. – Puść mnie – wycedziła, bo czuła, że wkrótce może stracić nad sobą kontrolę.
- Nie.
Znalazła się w sytuacja patowej. Zastanawiała się, czy Luffy nie ma jakiegoś rozdwojenia osobowości, bo jego zachowanie zmieniało się zbyt szybko.
- Nie rozumiem cię – szepnęła.
- A ja ciebie. Ostatnio zachowujesz się inaczej.
Przejrzał ją. Cwaniak ją przejrzał. Nie miała pojęcia jak to zrobił, ale najwyraźniej nie był taki głupi, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Luffy doskonale wyczuwał nastroje załogi i cokolwiek, by Nami powiedziała, nie mogła już ukryć swoich prawdziwych uczuć. Na dodatek jej serce zaczynało bić jak oszalałe, a nogi się pod nią uginały. To było prawdziwe pożądanie, chuć, której nie mogła opanować, tak jak rosnącej wilgoci między udami. Właściwie Nami była gotowa na wszystko, nie przejęłaby się nawet, gdyby w tej chwili Luffy rzucił ją na stół, zdarł z niej majtki i zaczął z nią kopulować.
- Kiedy czujesz się samotny, nie musisz szukać daleko. Razem mamy swoje potrzeby – wreszcie zdobyła się na odwagę i powiedziała co jej leżało na sercu.
Jej słowa najwyraźniej zostały właściwie odebrane, bo po chwili dłoń chłopaka zawędrowała pod jej bluzkę i zatrzymała się zaraz powyżej talii. Nami nie mogła znieść tego czekania, chciała poczuć jak najwięcej, jak najszybciej.
- Dotknij mnie – wyszeptała i zamknęła oczy.
Dłoń wśliznęła się pod stanik i ujęła jedną z jędrnych piersi. Dziewczyna miała ochotę krzyczeć z radości, ale się powstrzymała. Jeszcze ktoś mógł usłyszeć. Poza tym to był dopiero początek. Już teraz czuła jak druga dłoń posuwa się wzdłuż jej uda i wchodzi pod spódnicę, tylko po to by po sekundzie dać nura w białe stringi.
- Luffy... – tym razem Nami nie wytrzymała i jęknęła.
Chłopak dotknął ją opuszkami palców, w najbardziej intymnym miejscu i zaczął delikatnie pocierać wilgotne strefy. Nami musiała przygryźć język, by powstrzymać całą gamę dźwięków, które próbowały wydrzeć się z jej gardła. Już teraz czuła się jak w raju, a ledwo zaczęli. Miała względne doświadczenie z mężczyznami, ale przypuszczała, że tym razem będzie lepiej niż kiedykolwiek.
Nie chciała dłużej pozostawać bierna, więc zwróciła się twarzą do partnera i szybko zdjęła bluzkę oraz stanik, dumnie prezentując swe przymioty. Widziała jak Luffy z zadowoleniem wpatruje się w jej obfite piersi, lecz nim zdołał cokolwiek zrobić, ujęła w dłonie jego twarz i pocałowała łapczywie. Pragnęła sięgnąć językiem jak najgłębiej, poznać esencję smaku partnera, każdą nierówność jego ust. Jednocześnie poczęła szybko rozpinać jego ubranie, choć wolała je po prostu rozerwać, ale nie chciała by inni coś podejrzewali następnego dnia.
Wkrótce pozwoliła Luffiemu zdominować pocałunek i przycisnęła się do niego mocno, wzdychając z zadowolenia za każdym razem, kiedy ich nagie do pasa ciała ocierały się o siebie. Ponieważ po chwili chłopak zaczął bawić się jej piersiami, ściskając je i pieszcząc, ona również postanowiła pokazać do czego jest zdolna. Rozpięła mu spodnie i wsunęła dłoń do środka. Ku swemu zadowoleniu nie stwierdziła niczego co przypominałoby bieliznę, tylko gładką skórę i twardego jak skała członka. Dotknęła palcem wrażliwego czubka, wywołując westchnienie u partnera. Zadowolona z uzyskanej reakcji, zjechała palcem niżej, aż do włosów łonowych i poczęła gładzić delikatne strefy.
- Nami... – kapitan nie wytrzymał, oderwał się od ust dziewczyny i jęknął, podobnie jak Nami wcześniej.
Usatysfakcjonowana nawigator zacisnęła całą dłoń na drżącym organie, nie za mocno, żeby nie przyspieszać spraw, ale wystarczająco, by partner poczuł wzrastającą euforię. Chciała dać mu jak najwięcej przyjemności, ale nie od razu, nie za szybko. Chciała by ta noc była wyjątkowa, by na zawsze zapadła jej w pamięć. Chciała uprawiać dziką miłość ze swym kapitanem, być jego i tylko jego.
Nagle pchnął ją na stół i jednym, szybki ruchem zdjąć z niej dolną część garderoby. Nami leżała teraz przed nim naga, z lekko rozchylonymi nogami, rozpalona i gotowa na wszystko. Posłusznie czekała na jego następny ruch, była ciekawa co zrobi. Chciała by i on zdjął ubranie, ale wyglądało na to, że miał inny plan.
Rozchylił jej uda i zbliżył twarz do jej krocza, delektując się intymnym zapachem. Dolne wargi dziewczyny były już tak wilgotne, że nie potrzebowała żadnego dodatkowego nawilżenia, ale Luffy był ciekaw jej smaku, więc badawczo przejechał językiem między jej nogami, co spotkało się z wyjątkowo przeciągłym westchnieniem. Zachęcony tym młodzieniec rozchylił palcami jej wargi i wprowadził język do ciepłego wnętrza. Tym razem Nami krzyknęła tak głośno, że gdy zorientowała się co czyni, szybko zatkała sobie dłońmi usta. Skoro już teraz tak reagowała, przy „części właściwej” musiała bardzo uważać, by reszta załogi nie usłyszała odgłosów. Luffy najwyraźniej nie chciał zbyt długo przeciągać, bo oderwał się od jej łona i muskając ustami skórę, podążył wzdłuż jej ciała, aż do biustu. Obsypał pocałunkami obie piersi, poświęcając szczególną uwagę różowym sutkom, liżąc je na zmianę i ssąc.
- Proszę... rozbierz się... chcę cię zobaczyć – wydyszała Nami w ekstazie.
Kapitan nie tracił czasu i zdjął ubranie, prezentując się w pełnej okazałości. Tak jak myślała nawigator, był idealny pod każdym względem. Jego ciało było wspaniale wyrzeźbione, a rozmiar przyrodzenia w sam raz. Dziewczyna pożerała go spojrzeniem, delektując się myślą, że zaraz miały się ziścić jej najśmielsze fantazje.
Rozwarte nogi Nami sugerowały, że jest gotowa. Zresztą była gotowa od samego początku. Zachęcająco spojrzała na partnera, a ten wbił się w nią jednym, gwałtownym ruchem, wydzierając z jej ust krzyk zaskoczenia i przyjemności zarazem. Podobała jej się jego brutalność, nie miała ochoty na słodkie romantyczne uprawianie miłości, tylko na dziki, nieokiełznany seks.
Luffy chwycił ją za łydki i całkowicie zdominował, narzucając tempo. Nami to nie przeszkadzało, ale była pewna, że kapitan trochę się hamuje i może znacznie szybciej.
- Nie jestem ze szkła, pokaż na co cię stać – rzekła odważnie dziewczyna.
I wtedy dostała to, czego naprawdę chciała. Jej przypuszczenia okazały się prawdziwe, Luffy posiadał nieskończone pokłady energii. Jego ruchy były tak szybkie, że Nami bała się czy aby stół wytrzyma, chłopak zaś nie wyglądał na choćby trochę zmęczonego. Miała ochotę jęczeć i krzyczeć w ekstazie, ale bała się, że zostanie odkryta i powstrzymywała się z całych sił. Nie myliła się. To nie było zwykłe uprawienie miłości. To nawet trudno było nazwać uprawianiem miłości. Rżnięciem, posuwaniem, pieprzeniem... owszem, ale na pewno nie uprawianiem miłości. Na szczęście Nami bynajmniej to nie przeszkadzało. Marzyła o tym, by kapitan posiadł ją tak, jak przywódca stada posiada swoją samicę. Trochę się wstydziła, że do głowy przychodzą jej pierwotne skojarzenia, ale właśnie to ją podniecało. Luffy był kapitanem, wspomnianym przywódcą, a ona częścią załogi i chciała pokazać, że należy do niego pod każdym względem. Uważała się za niezależną kobietę, ale ta jedna słabość, chęć bycia zdominowaną przez najsilniejszego, sprawiła, że musiała wreszcie ulec swoim instynktom.
- Luffy, ja już dłużej... – urwała, gdy przez jej ciało przeszła fala orgazmu, niczym tsunami pustoszące wszystko, co napotka na swojej drodze.
Na chwilę zapomniała gdzie się znajduje, co się dzieje, co czyni. Nie obchodziło jej już czy ktoś ją usłyszy. Wydała z siebie przeciągły jęk, a potem uspokoiła się i uśmiechnęła usatysfakcjonowana. Nawet nie zareagowała, kiedy Luffy wyjął członka i zrosił jej brzuch nasieniem.
- Nami, jesteś czadowa – chłopak nachylił się nad partnerką i pogładził ją po policzku. Nie wyglądał na szczególnie zmęczonego. – Zjadłbym coś.
- Taki talent, tak długo ukrywać... – wydyszała dziewczyna, ignorując fragment o jedzeniu.
- Jakbyś chciała jeszcze raz...
- Zidiociałeś? – Nami trzepnęła Luffiego w łeb. – To znaczy... nie teraz, ale... gdybyś się kiedyś czuł samotny, to przyjdź do mnie. – Objęła go.
Gdy odpoczęli, czy raczej gdy Nami odpoczęła, ubrali się i udali do swoich kajut, będąc w wyjątkowo dobrych nastrojach. Kompletnie zapomnieli, że przy tym samym stole, na którym oddawali się uciechom ciała, następnego dnia wszyscy będą jeść śniadanie. Ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Wiesz co, mam takie samo zdanie o Luffym jak ty, uważam, że jego zachowanie to taka trochę poza jest (; Więc w ogóle nie odczułam tego OOC.
No i świetne poza tym, nic nie znalazłam do skrytykowania (;
Kolejny świetny fanfik!!Ostatnie zdanie, świetnie podsumowuję całą historię

ja to już pisałem na com.pl że mi się podoba...

a w końcu napisałaś FrankyxRobin? (choć nie lubie tego pairingu to w twoim wykonaniu z chęcią przeczytam)
Bardzo miły fik, przyjemnie się czyta Teraz czekam na coś z Robin ^.^
Ja nawiąże to powyższego Yuri, bo jak widać "szybki jestem" no cóż robi się na stronie to i tamto.

Wpierw czepik:
Ich wilgoć całkowicie zminimalizowała opór i mogły teraz w pełni poczuć się nawzajem.

No szczerze powiedziawszy coś mi tu nie pasuje to zdanie. Zwłaszcza końcówka, może "mogły się nawzajem poczuć"? no nie wiem.

Ech jestem hepi. Vivi doczekała się debiutu w fiku innym niż mój. A do tego paringu, nie zdejmujcie mnie z nieba...

- Wiesz... – wydyszała księżniczka. – Po namyśle stwierdzam, że jednak nie potrzebny mi facet.
No te ostatnie zdanie mnie rozwaliło.
Chcesz powrotu do sexmisji? ^^
A i Nami wyszła na weteranke:p
Tym razem napisałam yaoica.

tytuł: "Pojednanie"
pairing: ShanksxLuffy (it's so wrong )
opis: Luffy w końcu oddaje kapelusz Shanksowi, ale to nie koniecXD
ostrzeżebia: yaoi i to dokładnie opisanie, więc jestem skłonna powiedzieć "don't like, don't read"; jeśli ktoś będzie mieć do mnie wąty za sam fakt, że napisałam yaoi to nogi z dupy powyrywam:P

Pojednanie

Ile to już lat minęło? Dziesięć? Nie, nawet trochę więcej niż dziesięć. Kiedy ostatni raz się widzieli, Luffy był małym chłopcem, teraz stał się wyrośniętym młodzieńcem, który niedawno wszedł w dorosłość. Pomyśleć, że przez te wszystkie lata nie zapomniał o kapeluszu. Shanks przeżył niemałe zaskoczenie, gdy chłopak stwierdził, że musi mu go oddać. Sam fakt, że udało im się spotkać po tylu latach, był sporym zdziwieniem.
- Jest coś, co trzymałem specjalnie na wyjątkową okazję – powiedział Rudowłosy, po czym sięgnął do szafki i wyjął zeń butelkę wiekowego wina, a następnie dwa kieliszki. – A to chyba jest wyjątkowa okazja? – Nalał.
- No pewnie, że jest – Luffy wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Kiedy pili, Shanks dokładnie zmierzył wzrokiem przyjaciela. Aż trudno było mu uwierzyć, jak Luffy wydoroślał. Widać też było, że stał się silny. Choć miał szczupłą sylwetkę, dokładnie dało się zauważyć zarys jego mięśni. Na dodatek chodził w rozpiętej koszuli. Shanks poczuł się wręcz zażenowany, że zaczyna dostrzegać w młodzieńcu obiekt pożądania. Problemu nie stanowił fakt, że są tej samej płci. Tam, skąd pochodzili, homoseksualizm nie był żadnym tabu, nie traktowano tego jako zboczenie i choć Rudowłosy generalnie wolał kobiety, to zdarzały mu się przygody z mężczyznami. Problemu nie stanowiła też różnica wieku, gdyż Luffy był już pełnoletni. Shanksowi jednak przeszkadzało to, że pamiętał Luffy’ego jako dziecko i traktował go jak rodzinę. A jak wiadomo, są pewne rzeczy, których z rodziną się nie robi.
- Dobre, ale drinki Sanjiego są chyba lepsze – zaśmiał się chłopak.
- Ja jeszcze wypiję – Shanks nalał sobie pełny kieliszek, mając nadzieję, że alkohol trochę go rozluźni, a wtedy przestanie myśleć o niestosownych rzeczach.
Stało się jednak odwrotnie. Czuł, jak z każdym łykiem coraz bardziej znikają opory. Nie podobało mu się to. Gdyby Luffy był obcą osobę, pewnie nawet by się nie hamował, ale niestety znał go zbyt dobrze, żeby bezkarnie się do niego dobierać. Próbował zwalić winę na to, że od dawna nikogo nie miał, ale to i tak nie zmieniało sytuacji.
- Opowiedz mi coś o swoich przygodach – zaproponował chłopak.
- Obawiam się, że nie tym razem. Powinieneś wracać do swojej załogi – Shanks dopił wino i odstawił kieliszek.
- Dlaczego powinienem do nich wracać? Coś im grozi?
- Nie – zaśmiał się Rudowłosy, rozbawiony głupotą Luffy’ego. No może nie głupotą. Właściwie nie umiał tego nazwać, ale uważał, że to urocze. – Po prostu to spotkanie nie było dobrym pomysłem.
- Eee? Dlaczego? Przecież miałem ci oddać kapelusz, sam tak powiedziałeś.
- Eh, ty nic nie rozumiesz – westchnął Shanks i zbliżył się do chłopaka. – Jak mam ci to wytłumaczyć, żebyś zrozumiał? – Po chwili wahania pocałował Luffy’ego w usta, z prawdziwą namiętnością, dokładnie tak, jak o tym marzył. – Teraz już pojmujesz? Gdybym wiedział, że wyrośniesz na takiego przystojnego młodzieńca, zakazałbym ci się do mnie zbliżać.
- Dalej nie rozumiem – palnął Luffy, trochę oszołomiony po pocałunku.
- Po prostu chciałbym z tobą robić bardzo niemoralne rzeczy. – Shanks objął przyjaciela swą jedyną ręką i szepnął mu na ucho. – Ponieważ jednak jesteś dla mnie jak bliski krewny, nie powinienem tego robić. Miałbym wyrzuty sumienia. – Przycisnął chłopaka mocniej do siebie i zaczął gładzić po włosach. Przynajmniej tyle mógł zrobić.
- A jeśli ja bym chciał? – Luffy spytał niespodziewanie.
- Słucham? – Shanksa totalnie zamurowało.
- Nie jestem prawiczkiem i nie jestem głupi. Nie musisz do mnie mówić jak do dziecka.
Kiedy minął wstępny szok wywołany słowami chłopaka, Rudowłosy nie wytrzymał i znowu pocałował Luffy’ego. Tym razem wepchnął język tak głęboko, jak się tylko dało. Z zadowoleniem zauważył, że jego partner nie pozostał bierny i zaczął prowadzić z nim walkę o dominację w pocałunku.
- Później będę się przejmować wyrzutami sumienia – wyszeptał Shanks, gdy oderwał się od ust młodzieńca i wsunął mu dłoń w spodnie.
Pierwsze, co zauważył, to fakt, że Luffy nie nosi bielizny, a drugą istotną sprawą było wyraźne podniecenie chłopaka. Podobały mu się jęki, jakie młody pirat wydawał, kiedy dotykał i pieścił jego członka. Z tego wszystkiego Luffy musiał się oprzeć o stół, gdyż nogi zaczynały się pod nim uginać. Shanks zauważył, że chłopak się niecierpliwi, gdyż rozpiął spodnie i pozwolił, żeby opadły na podłogę.
- Odwróć się – polecił Rudowłosy, co Luffy wykonał z ochotą. – Jeśli tego nie chcesz, możemy przestać – rzekł dla pewności i rozpiął własne spodnie, uwalniając swojego penisa, który do małych nie należał.
- Nie, w porządku... – powiedział chłopak i oparł się na przedramionach. Wyglądał na odurzonego namiętnością.
Shanks nerwowo nawilżył swojego członka śliną i ustawił w odpowiedniej pozycji. Zaczął wchodzić bardzo powoli, bojąc się, żeby nie skrzywdzić partnera. Na szczęście dzięki swym gumowym zdolnościom, Luffy nie czuł bólu. Westchnął głośno, gdy poczuł nacisk na swoją prostatę.
- Jeśli ci będzie źle...
- Jest mi dobrze, zacznij się wreszcie poruszać – młodzieniec nawet nie dał Shanksowi dokończyć. Rozkosz wręcz go roznosiła.
Rudowłosy oparł dłoń o plecy partnera i od razu znalazł odpowiedni rytm. Po kilku pchnięciach Luffy położył się całą górną połową ciała na stole i zaczął wzdychać z przyjemności. Shanks żałował, że ma tylko jedną rękę i nie może jednocześnie obejmować, i pieścić kochanka. Pochylił się, pocałował Luffy’ego w kark, a następnie przeniósł dłoń na przyrodzenie młodzieńca i zaczął poruszać ją w rytm swoich pchnięć. Luffy wzdychał coraz głośniej, on zresztą też zaczął wydawać odruchowe odgłosy. Był absolutnie przekonany, że ktoś z załogi to usłyszy, ale miał to gdzieś. Jako kapitan mógł robić co mu się podobało.
Jego ruchy stały się jeszcze szybsze, nie przejmował się już, czy zrobi krzywdę partnerowi, zresztą nie musiał, bo Luffy nie narzekał. W pewnym momencie chłopak złapał się za usta, żeby stłumić głośny jęk, a po chwili Shanks poczuł coś ciepłego i lepkiego w swojej dłoni. Uśmiechnął się, wiedząc, że doprowadził kochanka do orgazmu. Młody pirat pozwolił Rudowłosemu dokończyć, a jego ciało zdawało się teraz kompletnie bezwładne.
Gdy Shanks osiągnął spełnienie, odczekał chwilę, po czym zmęczony opadł na krzesło. Luffy’emu wracały już siły, więc przetarł czoło z potu i założył spodnie.
- I co, masz wyrzuty sumienia, bo ja nie? – spytał chłopak.
Nim Shanks zdążył odpowiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi.
- Skończyliście już? Chciałbym wejść! – dał się słyszeć głos.
- Wejdź – odpowiedział Rudowłosy, zbyt wyczerpany, żeby przejmować się faktem, że wkrótce cała załoga się dowie, co wyczyniał ze swym dwadzieścia lat młodszym przyjacielem.
Drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Ben.
- Kucharz mówi, że obiad podany – oznajmił jak gdyby nigdy nic. – I na Boga, zapnij spodnie – dodał, po czym zostawił parę samą.
To ja wrzucam mojego hentai :)

Pairing : Oczywiście mój ulubiony Sanji x Nami.
Uwagi: Uwielbiam bardzo standardowe hentai. Zwyczajne, ludzkie, normalne. Dlatego ten także taki będzie. Aha, powoli się rozwija dość.

"Kocham cię"

Wieczór był bardzo spokojny. Doskonała pogoda utrzymywała się już od dłuższego czasu, dzisiejsza noc także zapowiadała się bajecznie, gwiazdy świeciły jasno, do tego było ciepło, mimo lekkiego wiaterku.
Sanji zupełnie nie mógł zasnąć, co wcale nie było dziwne. Na pewno nie po tym dzisiejszym wyskoku. Nigdy by się nie spodziewał, że odważy się pocałować Nami. Siedzieli, rozmawiali, pili drinka... I nagle ni stąd ni zowąd...
Nie wiedział co zadziałało, ale dziękował Bogu, że nikt z załogi tego nie widział. Zmieszali się nieźle, dziewczyna szybko się ulotniła, a on, by wszystko uporządkować w głowie zwalił winę na kapkę alkoholu w drinku. W końcu wypili całą czterdziestkę.
Przechadzał się po pokładzie. Wziął tego dnia nocną wartę, musiał wszystko sobie poukładać w głowie. Cała załoga smacznie spała, niemalże słyszał chrapanie Luffy'ego przez grube deski pokładu. Uśmiechnął się.
- Co by im tu zrobić na śniadanie... - pomyślał na głos.
- Jajecznicę na boczku.
- Jasne, dzięki Nami-swan.
Zatrzymał się.
- NAAAAMI- SWAAAN?! - niemalże wrzasnął, ale w porę się pohamował. Nie mógł wszystkich obudzić.
Istotnie, nawigator stała tuż za nim. Uśmiechała się lekko widząc zakłopotanie kucharza. Sanji bardzo szybko się uspokoił, choć nie przyszło mu tu łatwo.
Była piękna jak zawsze. Miała na sobie bluzkę bez rękawów z dekoltem uwydatniającym to co sprawiało, że Sanji'emy skupienie się przychodziło z największym trudem. Nie pomagała w tym także króciutka, plisowana spódniczka ledwie zasłaniająca pośladki. Była boso, zaś włosy miała związane w kucyk. Zupełnie mokre. Musiała dopiero co wyjść spod prysznica. Kiedy do niego podeszła poczuł woń płatków lawendy. Wybrał bardzo dobry płyn do kąpieli na ostatniej wyspie. Bardzo dobry... cudowny...
- Sanji-kun? - odezwała się, widząc, że kucharz traci kontakt ze światem.
- Nie śpisz?
- Nie... jakoś nie mogę. Wzięłam prysznic i pomyślałam, że się przespaceruję.
- Przeziębisz się! Nie można z mokrą głową wychodzić na zewnątrz! Jest wiatr! I w ogóle...
Zbliżyła się do niego z podłym uśmiechem.
- A od kiedy to martwisz się, aż tak o moje zdrowie?
- Nie... to znaczy... No nie chcemy, żeby powtórzyła się sytuacja z Drum!
Roześmiała się w głos. Zmieszany Sanji - to był jeden z jej ulubionych widoków.
Kucharz zupełnie nie wiedział jak to się potoczyło, ale chwilę potem siedzieli już wsparci plecami o maszt. Dziewczyna delikatnie opierała głowę o jego ramię. Rozmawiali o wszystkim. O podróży, o przygodach, o każdym z członków załogi, o tych których zostawili po drodze (nie mogli wiedzieć, że w tym momencie Vivi zabawiając się ze sobą pojękiwała cicho, powtarzając imię Luffy'ego), o tym co ich czeka.
- Cholera jasna, czuję, że mogłem zrobić znacznie więcej - powiedział Sanji. - Arlong skopał mnie jak dziecko. Nie pomogłem ci w twojej walce w Alabaście... A na Sky Piea, niemalże zginąłem kiedy ty pomagałaś Luffy'emu. Nie mogłem pomóc w walce z Kalifą, co okupiłaś takim cierpieniem...
- Ale byłeś. To mi wystarcza.
Coś zadrżało. Nie, takich słów się nie spodziewał.
- Nami...
- Byłeś cały czas. Byłeś przy mnie. Pomagałeś. Nie pamiętasz naszych pogadanek przy drzewkach pomarańczowych. Jak mnie próbowałeś poderwać, kiedy wszyscy spali, tak jak teraz?
Objął ją ramieniem. Drżała. Najpierw pomyślał, że jej zimno, ale sekundę potem poczuł jej ciepły oddech na szyi. Drżała z podniecenia. Tak jak on sam.
Nie wyłapał momentu. Szepnął tylko "pamiętam" i w następnej sekundzie ich wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Nie tak jak poprzednio, to nie było zwykłe muśnięcie ust. Pocałował ją w pełni, delektując się jej miękkimi wargami, muskając jej język swoim. Objęła go za szyję całując szybciej, mocniej. Sanji nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ani też takiej reakcji swojego ciała. Nagle poczuł, że nienawidzi swojego garnituru. Że musi go się jak najszybciej pozbyć. Kiedy nami poluzowała mu krawat zrozumiał, że ona rozumie. Bez żadnych słów. Oderwał się na sekundę od jej ust, tylko po to by chłonąć jej świeżość składając pocałunki na gładkiej i smukłej szyi. W między czasie jego garnitur znalazł się na pokładzie metr od nich. Schodził niżej. Czuł jej ciężki oddech, kiedy dotarł do dekoltu. Delikatnie wsunął rękę pod bluzkę. Dotykanie jej brzucha, było przecudownym wrażeniem, kiedy dotarł do piersi, miał wrażenie, że eksploduje. Wsunął jej rękę pod stanik delikatnie pieszcząc wrażliwe miejsce. Oddychała coraz szybciej, on też. To było coś niesamowitego. Chłonęli siebie jak 15tolatkowie, uciekający przed rodzicami. To był statek, w każdej chwili ktoś mógł się obudzić i wyjść by zaczerpnąć świeżego powietrza. Jakby zareagowali?
Znów ją pocałował, ale Nami delikatnie odsunęła go od siebie.
- Górny pokład... Nikt tam nie przyjdzie... - szepnęła.
Świat nie zdążył powrócić, kiedy niemalże biegli po schodkach na górę. Sanji poczuł delikatny zapach pomarańczy tak wspaniale łączący się z wonią płynu do kąpieli. Wiedział, że nie wytrzyma. Że umrze, jeśli jej nie będzie miał. W jej oczach widział to samo.
- Kocham cię... - szeptał między kolejnymi pocałunkami, którymi teraz obdarzali się już bez żadnych hamulców.
- Ja ciebie też... - niemalże zerwała z niego koszulę. Guziki zawsze można było przyszyć.
Pozwoliła, by ściągnął z niej bluzkę. Miała koronkowy czarny stanik, specjalnie go ubrała, na wszelki wypadek.
Nie minęła chwila i leżeli przyciśnięci do siebie na trawie. To był idealny pomysł, by pokład pokryć sztuczną zielenią. Idealny. Było miękko i przyjemnie.
Sanji dotykał jej piersi, szyi, brzucha... Ta nie pozostawała, mu dłużna, jeździła ręką po torsie, ramionach.... zjeżdżała w dół. Do zapięcia paska. Kucharz nie powiedział ani słowa kiedy powoli go rozpięła. Całował... rozporek... Skupił się na ramionach. Zsunął ramiączka stanika.
Kiedy jej dłoń znalazła się w jego majtkach z trudem powstrzymał jęknięcie rozkoszy. Nami wyraźnie poczuła twardość jego seksu, uśmiechnęła się niemal natychmiast. Był spory, ale nie do przesady. Poczuła, że będzie pasował.
- Ojej... Już gotowy? Aż tak cię podniecam?
- A żebyś wiedziała... - szepnął Sanji
- Zaraz podkręcimy atmosferę. - powiedziała lubieżnym głosem.
I znów go zaskoczyła. Zsunęła z niego spodnie i bokserkie, schwyciła jego męskość w dłoń i powoli się nad nią pochyliła. Sekundę później pieściła go ustami. Nie do opisania jest to co Sanji czuł. Gładził ją po głowie, stękał cicho zaciskając drugą rękę na trawie. A więc to jest ta prawdziwa przyjemność, pomyślał.
- Tylko mi tu nie skończ w takim momencie, okej? - szepnęła przerywając na chwilę pieszczotę.
- Jeszcze.... - wyjąkał nie mogąc powiedzieć nic więcej.
- Wiem - znów się uśmiechnęła i ponownie wzięła go do ust.
Pieprzyć All Blue... Pieprzyć wszystko, pomyślał Sanji. Bycie z nią mi wystarcza. Delikatnie cofnął jej głowę. Nie mógł w końcu brać dla siebie całej przyjemności. Natychmiast przejął inicjatywę. Jednym ruchem odpiął jej stanik, a jego oczom ukazały się przepiękne piersi z malutkimi, ale twardymi do granic możliwości sutkami. Nie oponowała kiedy je całował, lizał , ssał. Pojękiwała cicho, kiedy zsunął z niej spódniczkę. Jego dłoń nieuchronnie wędrowała do tego miejsca. A pal licho, pomyślała. A potem czuła już na łechtaczce jego palce. Nie wytrzymała. Nigdy nie pojmowała dlaczego faceci w milczeniu znoszą wszystkie pieszczoty. Ona była inna. Jęknęła głośno. Nie zauważyła kiedy jej majtki znalazły się obok, ale zupełnie nic ją to nie obchodziło. Palec kucharza wirował w niej, zaś jego usta pieściły na zmianę piersi. To wystarczyło.
- Tak...Tak.... - powtarzała między kolejnymi jęknięciami.
Schwyciła mocno jego włosy i delikatnie dała mu wskazówkę, gdzie teraz chce być całowana. Usłuchał jak posłuszne zwierzę.
Była już wilgotna kiedy zaczynał ją tam lizać. Sanji instynktownie wynajdywał punkty, które sprawiały, że po ciele Nami przechodziły kolejne dreszcze przyjemności. Czuł, że chyba dostanie orgazmu od samego patrzenia na twarz pogrążoną w rozkoszy, na piękne ramiona, biust, brzuch, nogi... Ssał delikatnie łechtaczkę pieszcząc przy tym jej środek palcem. Była ładnie wygolona, tuż po prysznicu, niczego tak nie pragnął jak tylko kochać się z nią do upadłego. Niczego. Była gotowa już od dawna. On też był gotowy. Spojrzał jej głęboko w oczy. Zobaczył rozkosz. Zobaczył zaufanie. Zobaczył miłość.
Nie potrzeba było słów, zwłaszcza, że jej nogi ułożyły się, by go przyjąć jakby same z siebie. Nie powstrzymywał się. Wszedł w nią gładko, czując ciepło, wilgoć i niczym nie powstrzymywaną przyjemność.
- Jestem... - szepnął.
- To chyba nie wystarczy? - zapytała uśmiechając się lekko. Istotnie pasował idealnie.
Objęła go i mocno pocałowała. Zaczęło się. Niemalże natychmiast musiała oderwać od niego usta. Oddychała jak po dziesięciokilometrowym biegu, jęczała wiła się, kiedy Sanji zagłębiał się w niej raz po raz.
- Wstydzę się... tego dźwięku... - wyszeptała.
- Może wolisz ten? - zapytał kucharz, teraz już pełen rezonu.
Przyspieszył i wzmocnił siłę pchnięć. Takiego kochanka Nami się nie spodziewała. Czuła jego penisa, czuła go w sobie jak ruszał się szybko i mocno. Niczego więcej nie potrzebowała. Jej ciało też najwyraźniej nie, bo wygięło się mocniej i przeszedł po niej gorący dreszcz. Pierwszy orgazm. Wiedziała, że nie ostatni. Sanji wyczuł co się dzieje, zwolnił nieco czując jak jej wilgoć wzrasta.
- Inaczej... - powiedziała cicho pozwalając, by z niej wyszedł.
Niemalże odruchowo uklękła podpierając się rękoma. Wszedł w nią gładko od tyłu. Polubił tą pozycję od pierwszej sekundy. Posuwał z wielką swobodą, kładąc ręce na jej falujących piersiach, kształtnych pośladkach, wąskiej talii. Przyspieszał coraz bardziej. Nami już nie jęczała, ona prawie krzyczała. Seks z pełnego czułości i namiętności, zamieniał się powoli w ostre rżnięcie. I obydwojgu to odpowiadało. Pozwolił by jego samczy charakter wziął dumę nad obejściem gentlemana i dwa razy mocno uderzył ją w pośladek. Nie było wrzasku, nie było ochrzanu. Były głośniejsze jęki. I szepty.
- Rżnij mnie... błagam cię... mocniej...
I to właśnie robił.
Znów zmienili pozycję. Teraz Nami była na górze, usiadła na nim okrakiem. Teraz to ona kontrolowała siłę i tępo pchnięć, ale jak przypuszczał Sanji nie patyczkowała się. Jej piersi podskakiwały jak szalone, jego dłonie pobiegły do nich jak w odruchu bezwarunkowym. Pieścił je całe, idealnie mieściły się w jego dłoniach. Nami dotykała samej siebie, jej dłoń pobiegła do łechtaczki. Taki widok to było zbyt wiele. Mocno, szybko... Cudownie.
- Nie wytrzymam już dłużej... - jęknął, kiedy dziewczyna wygięła się w łuk osiągając drugi tej nocy orgazm.
Zwolniła. Widziała, że Sanji istotnie jest już na skraju.
- Musimy uważać... Nie chcemy dziecka. - szepnęła wysuwając go z siebie. - Wstawaj.
Kucharz ledwo trzymał się na nogach, ale posłusznie spełnił polecenie. Oparł się o ścianę. Jego członek pulsował jak dziki. Nami klęknęła przed nim i wzięła go w dłoń. Zaczęła niąrytmicznie poruszać, patrząc w oczy człowieka, którego kochała najbardziej na świecie.
- Nami... Ty chcesz...? - jęknął niemalże niedowierzając. Ale więcej nic nie powiedział bo Nami znów zaczęła robić mu loda. Dążyła do końca.
Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Jej piękno, jej zapach, ich miłość. Wszystko zebrało się w nim. Nami wyciągnęła go z ust i otworzyła je szeroko. Chciała przyjąć wszystko co miał. Nie był pewien, czy powinien, ale to nie był czas na wątpliwości. Odstawił je. Poczuł dreszcz i doszedł. Ciepło go zgniotło. Drgawki przeszły po jego ciele, kiedy ciepła biała ciecz trysnęła z końcówki jego penisa. Pierwszy strzał powędrował jej w gardło. Drugi także. Trzeci częściowo zatrzymał się na brodzie. Czwartego nie było. Niemalże opadł na kolana. Nami przełknęła wszystko i oblizała końcówkę jego penisa z wszystkiego co zostało. Koniec. Kiedy w końcu oderwała od niego usta i otarła brodę, nie była w stanie nawet się poruszyć. Opadła na plecy, zaś Sanji zrobił to za chwilę obok niej.
- Musisz rzucić palenie - szepnęła.
- Czemu?
- Twoja sperma jest obrzydliwa! - uśmiechnęła się przy tym tak, że Sanji także pozwolił sobie na uśmiech.
- Obiecuję zatem, że będę jadł więcej ananasów i bananów.
- Zuchwały jesteś. Sugerujesz, że na coś ci się to przyda?
- Sama zasugerowałaś.
Uśmiechnęła się znów i pocałowała go w policzek. Wtuliła głowę w jego tors i jeździła po nim palcami. Sanji'emu powoli wracały zmysły. Spodziewał się moralniaka, ale nic takiego nie było. Nawet żałował, że nie skończył w środku, że nie będzie dziecka... Wymarzonej, pięknej córeczki. Ale wiedział już, że matkę dla niej znalazł. Leżała u jego boku. Nami, kobieta jego życia.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął papierosy.
- Podobno po zajebistym seksie trzeba zajarać - powiedział cicho odpalając jednego.
Nami uśmiechnęła się lekko.
- To daj jednego.

Dwie kłęby dymu uniosły się w górę. Natychmiast rozwiał je wiatr.

- Sanji...
- Mmmm?
- Kocham cię....
- Ja ciebie też.

KONIEC

Notka odautorska. Wiem, że straszna przeciągana tandeta, ale jednak, tak mam:P
Może kiedyś napiszę coś więcej jak się spodoba.
pierwszy yaojec jaki przecztałem... najpierw trohę niedowierzałęm że się za niego zabieram.. ale fajnie się czytało... najlepsza końcówka

------------------------------


(nie mogli wiedzieć, że w tym momencie Vivi zabawiając się ze sobą pojękiwała cicho, powtarzając imię Luffy'ego)

a skąd ty to wiesz... :P btw napisz solo z Vivi w roli głównej, albo coś LuffyxVivi

Cae, nie przesadzaj. To był mój pierwszy hentaj:P I do tego rozwleczony...
Naj wcale nie przesadzam... takie hentaice dobrze się czyta.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl