ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Witajcie.
Kilka razy usłyszałem, już (oczywiście żartobliwie), że jestem no lifem, tylko ten larp i larp. Na każdej imprezie knucie albo opowiadanie o tym co było. I tak siedząc sobie z 4 h na forum opisując jakieś nieistniejące szczegóły mojej postaci, albo drżąc o tym, że po rocznej przygodzie ktoś mnie w końcu zabije - zastanawiam się czy trochę to nie idzie za daleko?

Każdy powinien mieć zainteresowania, bo nie ma nic gorszego od człowieka który się niczym nie interesuje. Czy jednak posiadanie takiego jednego event któryż zżera 80% wolnego czasu, to nie jest przesada ? Co wy o tym sądzicie? Czy jest taka jakaś granica, czy może bycie w coś całkowicie zaangażowanym jest dobre , bo dzięki temu można osiągnąć coś naprawdę wartościowego?

Pozdawiam
Brat Babel (po godzinach Tower/Goldi/Isava Yori)


Jak dla mnie możesz grać i 40 larpów ale jak na każdym spotkaniu sę gada wyłącznie o larpach to już zły znak. Spoko można coś napomnieć o tym co się działo, ale nei przez 3/4 spotkania itp. Tak jak kiedyś rozmawiałem środowisko bitewniaków jest tak przesiąknięte tym, że jak to ostatnio usłyszałem: część piła, a kilku graczy z czołówki polskiej siedziało przez 3 h i układało rozpiski i plany na następne turnieje. To już jest chorobliwe.

Napewno fajnie jest mieć coś poza samym larpem, nie popadamy dzięki temu w monotematyczność. Ja mam planszówki, bitewniaki i inne mniej ważne rzeczy, które sprawiają, że nie myślę przez 24h na dobę o jednej z nich.
Osobiście uważam, że nie ma nic złego w poświęcaniu się czemuś co się lubi i co sprawia radość, oczywiście o ile nie przekracza się tej cienkiej granicy. Problem, że najczęściej nie wiadomo, gdzie ona leży, dopóki się nie jest już za nią. Sądzę jednak, że jeśli ma się inny temat do rozmów, dodatkowe hobby oraz znajomych także spoza danej ekipy/paczki/grupy (nazwa w tym momencie nie ma znaczenia) oraz co najważniejsze dopóki LARP, sesja czy inny event pozostaje w całkowitym oderwaniu od życia realnego, to nie ma powodów do obaw. Jestem także całkowicie pewien, że jest to lepsze niż siedzenie X godzin dziennie przed kompem grając np. w Tibię
T.o.w.e.r Musisz sobie zadać pytanie: Czy robię coś poza myśleniem o LARPie? Czy mam znajomych z poza LARPu? I czy mam o czym z nimi gadać czy tylko ich zanudzam opowiadajc co tym razem zrobilem jako Brat Bulwers? Ostatnio zauwazyłem że Kaym ma ten problem co do LARPa, bo co ze mną gada to tylko o wampie :P:P. I że alkhaar trochę za bardzo siedzi w MMORPG Warhammer: Age of Reckoning.u Siebie jeszcze tego nie widzę więc chyba mnie jeszcze nie dopada:)

Kiedyś czytałem wypowiedź jakiegoś psychologa i sexuologa na temat sexu i tego czy para może "uprawiac go zbyt wiele i zbyt często" odpowiedź brzmiała:
"Jeżeli macie przyjaciół, wspólnie i osobno, jeżeli się kochacie, macie czas na hobby, pracę/szkołę i wyniki na tej arenie są zarówno dla was jak i dla "góry" zadowalające to nawet jeśli kochacie się codziennie, to nie robicie tego zbyt często. Ale jeżeli wszystkie lub większość rzeczy z w/w się nie układają i są nie po waszej myśli to może warto pomyśleć o wstrzemięźliwości, nawet jeśli robicie to rzadko np. raz na dwa - trzy tygodnie"

Sam oceń czy siedzisz w tym za mocno czy nie:) Pamiętaj że z każdego nałogu da się wyjść:)

Pozdrawiam:):)


Tak generalnie... to wszystko zależy od tego jak postrzegasz pasję. Pewien Tomek <mój dawny profesor od etyki, genialny człowiek> zawsze mówił, że ludzie, którzy poświęcają się swojej pasji są najbardziej wartościowymi ludźmi. Wiadomo, trzeba umieć porozmawiać o czymś innym... zawsze się narzeka na naukę, na pracę, na partnera/partnerkę... albo jakieś takie inne przyziemne sprawy, ale prawa jest taka, że jak się spotyka dwóch pasjonatów RPG to rozmawiają o tym co ich pasjonuje co w tym złego? Nie muszą rozmawiać o danym LARPie czy sytuacji, która była przed chwilą...

Trochę zapominacie czym są LARPy i RPG... a może dla was nie są tym czym są dla mnie. :} Życiem :} wcielasz się w postać... ja np nie jestem z osób uzdolnionych aktorsko wiec żeby dobrze zagrać muszę się w tę postać wczuć. Muszę być nią w danej chwili i myślec jak ona.. znać ją najlepiej i nie zastanawiać się nad odpowiedzią czy reakcją na jakieś wydarzenie... z tego wynika, że w czasie LARPa czy RPGa przeżywa się coś naprawdę.. żyjesz w innym świecie. Jesteś KIMŚ innym.. ba! Masz inne zainteresowania... RPG to kopania zainteresować... masz jedną postać która jest genialna w broni palnej, zaczynasz chodzić na ASG, masz tancerza - z ciekawości idziesz na kurs tańca, jesteś na medycynie - grasz lekarzem... wymieniać można bez końca. RPG to pasja, która - jeśli ktoś się jej całkowicie poświęci - naprawdę ogromnie rozwija...

Ale to tylko moje skromne zdanie :}
Dareth, nie chodziło mi to o - proszę pomocy bo jestem uzależniony (przynajmniej nie od seksu nad czym bardzo ubolewam), a o opinie na temat bycia no lifem. Proszę żadnych ksywek, imion oraz nazwisk na przyszłość.

Ostatnio zauwazyłem że Kaym ma ten problem co do LARPa, bo co ze mną gada to tylko o wampie Taaaaa, owszem, ale zauważ, że to Ty rozpoczynasz te rozmowy, pytając o coś związanego a LARP-em od strony technicznej albo fabularnej.

A co do tego co napisała Inque, to ma dużo racji. Prawdziwa pasja potrafi uczynić życie pełniejszym i szczęśliwszym. Nie chcę wyjść na sybarytę lub nie daj Boże hedonistę, ale w życiu chodzi (oczywiście nie tylko) o poszukiwanie własnego szczęścia .
Hej hej... prawda jest taka, że to jest forum takiej a nie innej grupy.. trudno byśmy gadali o tytanowych protezach nowej generacji czy miniaturowych czarnych dziurach, które się robią jak za długo pieczesz ciastka... a i tak tematy dotyczą bardzo wielu rzeczy... nie tylko LARPów.. poza tym Kaymi chyba aż takim weteranem tu nie jest... ja też nikogo z was nie znam i na litość boską nie jesteśmy wróżkami żeby wiedzieć o czym innym można z wami pogadać XD LARP jako że to wspólna rzecz... to jest tym od czego się zaczyna. A nie sądzę by on tylko o tym mówił, bo akurat mieliśmy okazję porozmawiać min na sylwestrze i bynajmniej o LARPie było tam najmniej XD

A to ja jestem ta nie pijąca więc wiem najlepiej ^__^

Czasami to rozmawiam z kimś po LARPie... a na forum to nie mam pojęcia kto jest kto ^^ Ciebie też nie kojarzę Dar tak jak pewnie Ty mnie ^^

poza tym Kaymi chyba aż takim weteranem tu nie jest
Fakt, hehe, dwie odsłony to bardzo, ale to bardzo mało.




Czasami to rozmawiam z kimś po LARPie... a na forum to nie mam pojęcia kto jest kto ^^ Ciebie też nie kojarzę Dar tak jak pewnie Ty mnie ^^


Jeżeli dobrze pamiętam to jesteś Torreadorką. Więc nie tylko Cię kojarzę ale i pamiętam xD
Sęk w tym, że Torreadorki w Camie są dwie, więc pytanie czy kojarzysz właściwą? Ale coś mi się wydaje, że zaczynamy dosyć mocno zbaczać z tematu.
Panowie, widzicie tylko o tym larpie :P.
A na serio ja uważam ,ze można mówić o czymś takim jak uzależnienie, kiedy umie się gadać tylko o tym, a wszystko wokół czego kreci się twój świat to kolejna odsłona. Wtedy dla mnie to już przeszkadza w życiu.
Złapałam się na tym na początku roku, kiedy AM szlo bez problemów, nowa mechanika itp. Bez reklamacji:).

Wtedy od myśli o uczelni czy innych obowiązkach uciekałam do LARPa. Ale nie jest to kwestia uzależnienia raczej, a wyboru i lenistwa:P. A co do innych tematów, ktoś wyżej miał rację - jak się spotka banda RPGowców, to o czym będą gadać? O RPG. W wypadku AM to czasem bywa denerwujące dla osób siedzących przy tym samym stoliku a nie grających (np ja:P).

Przypadki życia LARPem widziałam - standardem jest, że na jakimś chlaniu grupka oddziela się by poknuć. Czemu? Może dlatego, że muszą i pcha ich do tego no life'izm, a może dlatego, że nie widują się za często, i chcą wykorzystać tą okazję by coś ustalić.

EDIT - poza tym LARP ma wywoływać emocje, a nie pozostawiać gracza obojętnym, więc logiczne, że po takim LARPie będą ludzie dyskutować.
Napisałbym o pewnym przykładzie No-Life, ale raczej wstrzymam się, szczególnie na głównym forum Noctem

Wydaje mi się, że akurat pasja (niechaj będzie to słowo, choć nieodpowiednie), znana jako No-Life dotyczy jedynie klimatów szeroko rozumianej Fantastyki - RPG - LARP-ów i tak dalej.
To szeroki temat, dobry na wykłady z socjologii.


Wydaje mi się, że akurat pasja (niechaj będzie to słowo, choć nieodpowiednie), znana jako No-Life dotyczy jedynie klimatów szeroko rozumianej Fantastyki - RPG - LARP-ów i tak dalej.i.


Tu się z Tobą nie zgodzę, akurat takich musisz widzieć najczęściej, ale to raczej przypadek lub kwestia tego, jakich się ma znajomych. Są ludzie którzy nie widzą życia poza strzelaniem i pukawkami, poza swoim ukochanym klubem piłkarskim, seksem, on-line'ówkami, motoryzacją czy własnym ogródkiem i sadzeniem ogórków. Zjawisko to nie dotyczy jedynie szeroko pojmowanej grupy "fantaziarzy" :)

Jeśli chodzi o problem Towera, to stwierdzić poziom "znołlajfowania" mógłaby tylko osoba trzecia, choć fakt jest taki, że jak ostatnio spotkaliśmy się na uczelni i wymieniliśmy kilka zdań to chyba tylko jedno nie dotyczyło larpa, a mianowicie: "co tam, już masz koniec zajęć?" :> Ale z drugiej strony było to raptem dzień po odsłonie, więc emocje jeszcze nie opadły.
No dobra, powiem brutalnie - Tower, jak się Ciebie zmusi, to potrafisz gadać również o czym innym niż larpy I nawet składnie gadasz
Pewnie, że daje radę gadac z sensem. Ja ponoc też. Tak mi przynajmniej koledzy mówili.

Ogólnie, jako człowiek uważający się za ostrego eskapistę i cierpiącego na godny czterolatka ejdetyzm nie powinienem się wypowiadac.

Ja tylko wspomnę o jednej rzeczy...

Kurasz, ludzie, Tower napisał wyraźnie, że nie pyta o to, czy jest uzależniony od rpg, tudzież czy go uważacie za no-life'a - tylko sugeruje taki topic, bo zastanawiał się nad tym. Czemu czytając któryś post z rzędu mam wrażenie, że ludzie się starają rozważac, czy Tow' jest, czy nie jest?

Z mojego punktu widzenia sprawa jest prosta. Znamy wszyscy legendy o dzieciaku, który skoczył z okna, bo sądził, że zna zaklęcia lewitacji w D&D.
Wszyscy, jak jeden mąż powiemy, że to bzdura wierutna.
Ogólnie - czy RyPyGy może doprowadzic do odrealnienia, eskapizmu, problemów z osobowością, abnormalnych reakcji?
Jasne.
Czy gry komputerowe mogą do tych rzeczy doprowadzic?
Pewnie.
Czy książki, sztuki teatralne, filmy - też?
Oczywiście.

Jak się ma problem z odróżnianiem fantazji od rzeczywistości, jak się ma problem z odróżnianiem gry, która jest nośnikiem pewnych przesłąń, jak i pewnych zasad - w przeciwieństwie do normalnego życia, jak się ma problemy z ejdetyzmem, depresją, dystymią, eskapizmem, wspominanym przeze mnie raz już któryś z rzędu w tym poście - to się nie powinno zabierac za RyPyGy. Ani za większośc innych rzeczy.

Jeśli sie poświęca 90% czasu na wymyślanie "co by zrobic, żeby uatrakcyjnic moją ulubioną postac" - to jest się fascynatem, a nie obłąkańcem.

Taka jest moja opinia i w pełni się z nią zgadzam:>
Proszę, - ja nie jestem uzależniony. Nie ma problemów z tym problemów. :)
Dzięki Che za zrozumienie.

Tower

Jeśli sie poświęca 90% czasu na wymyślanie "co by zrobic, żeby uatrakcyjnic moją ulubioną postac" - to jest się fascynatem, a nie obłąkańcem.

Oczywiście, obłąkańcem byłby ktoś, komu larp zlewa się z rzeczywistością. Jednak obserwacje mojego niegdyś przyjaciela wskazują, że kiedy człowiek ucieka w jakieś "zainteresowanie" i nie potrafi stawić czoła rzeczywistości, też nie jest dobrze. Podobnie jak wtedy, kiedy rozwijamy się tylko w jednym kierunku.
Dobra, ogolnie moim zdaniem przynajmniej z grami komputerowymi to wyglada tak. Na kompie spedzam od cholery czasu, choc nie mam problemow z tym zeby np wyjsc do miasta z kumplami. Jezeli idzie taka propozycja to nie wymiguje sie zeby tylko posiedziec przed kompemi ponapierdzielac w warhammera. Moim skromnym zdaniem uzaleznienie ujawnia sie tym, ze za bardzo ktos intergruje sie z gra. Tzn ze np jest w stanie rzucic klawiatura bo go ktos zabil, badz np jest gotow zrobic wszystko aby dostac jakis item w grze ktory tak naprawde jest gowno warty. Z larpami moim zdaniem jest tak samo. Jezeli stronisz od swiata zewnetrznego bo np siedzisz w chacie i wymyslasz kazdy szczegol swojej postaci to jest to juz jakis problem. Poprostu podsumowujac, jezeli twoja pasja (tudziez obiekt powodujacy stan no-life) zajmuje znaczna czesc twojego zycia prywatnego, towarzyskiego to jest zle. W kazdym innym przypadku jest to poprostu pasja.
Tylko że Ty jeśli nie jesteś w mieście z kumplami to siedzisz na warhammerze:P więc nie kwiatkuje tutaj xD Osobiście przyznaje Kaymowi racje alkhaar, że pod tym względem, stałeś się no-lifem. Kiedyś sam proponowałeś wyjścia i spotkania. Od dłuższego czasu, sam już nic nie zaproponujesz... Przynajmniej Kaymowi i mnie...
Panowie, jakieś osobiste animozje proszę nie na forum, ale innymi kanałami.
Żadnych amimozji.. Raczej nazwałem go hipokrytą :P. Wg. mnie. No lifem się nie czujesz. To widzą inni. mogą Ci to mówić ale Ty i tak twierdzisz inaczej. Takie jest przynajmniej moje zdanie. A linia między pasja a byciem no lifem jest na tyle gruba że nie tak łatwo ją przekroczyć...
//Pff ale zes teraz dowalil lol ze to ja zawsze organizuje Oo. Jakbym mial odpowiednia chate to bym organizowal, pozatym jezeli dobrze zauwazyles to jest zima, a ja nie lubie zimy i lazenia na mrozie.//

No ale suma sumarum na moje oko to nie jestes no-lifem, Tower. Nie martw sie znalem juz takich i wiem jak to wyglada :>

//Pff ale zes teraz dowalil lol ze to ja zawsze organizuje Oo. Jakbym mial odpowiednia chate to bym organizowal, pozatym jezeli dobrze zauwazyles to jest zima, a ja nie lubie zimy i lazenia na mrozie.//

No ale suma sumarum na moje oko to nie jestes no-lifem, Tower. Nie martw sie znalem juz takich i wiem jak to wyglada :>


Kur... dajcie już spokój Towerowi. Nie rozmawiamy tutaj o nim, tylko o zjawisku.

Co do tematu to nie potrafię sobie wyobrazić no-life'a w wersji larpowej. Sam wiem z własnego doświadczenia, że mogę rozmawiać bardzzzzzooooo długo o sesjach, larpie. W końcu tym się interesuje i o tym rozmawiam, ale przecież w pewnym momencie schodzi się na inny temat.

PS: Najbardziej przykre w no-life'owaniu jest to, że nie dostrzega się tego.

Co do tematu to nie potrafię sobie wyobrazić no-life'a w wersji larpowej.

Ja potrafię :P
W LARPie duży nacisk stawia się na strój. No-life larpowy wygląda tak, że oprócz podniecania się rpg, podnieca się strojami, jak był ubrany na tej i na tamtej odsłonie, a jaki to strój planuje na kolejną- i tak w kółko...
Kobiety tutaj górują, aczkolwiek jest kilku panów spokojnie mogących się z nimi zmierzyć ;)

Jeśli chodzi o samą definicję no-life rpg dla mnie jest ona krótka i prosta: osoba, która w towarzystwie innym niż rpgowe nie potrafi znaleźć tematu do rozmowy innego niż rpg, ew. osoba która w ogóle nie utrzymuje kontaktu z osobami spoza towarzystwa rpg.
dla mnie największymi no life'ami są ludzie cały dniami grającymi w rpg online itp. Nawet nie zauważają, że to wszystko zmienia się w uzależnienie. Ciągle gadają o tym co zdobyli lub jakie silne są ich postacie.

Nie wiem czy to jest tylko moje zdanie, ale jest sporo osób (rpgowców) z takim zainteresowaniem i często są one zamknięte w sobie, skryte i tylko rpg pozwala im się otworzyć. W momencie, kiedy trafiają do normalnych ludzi jest im ciężko.

Zresztą chyba najkrócej można no lajfienie opisać w ten sposób, że jeżeli ktoś poza swoim zainteresowaniem nie widzi świata, stawia je ponad codziennymi obowiązkami i jest ono ważniejsze niż ludzie, którzy go otaczają to jest niestety NO LAJFEM + uzależnienie.
O, Olena dobrze podsumowała nasze rozważania. Jak dla mnie - temat zamknięty.
Nie, Olena powiedziala tylko o jednym aspekcie. Stroje to nie wszystko. Jest jeszcze gra, jest chwalenie sie jak mocarna to postac danego nołjalfa jest, co to ta postać umie... LARPowanie to nie tylko stroje, makijaż itp.

Ale prawda - jest to osoba, ktora ma problemu z rozmawianiem na inny temat niż wskazany. Znajomi kiedyś, niektórzy, wpadli w Lineage2. Też grałam co nieco, więc rozumiałam o czym gadają, ale dla reszty równie dobrze mogli by gadać po chińsku. Z drugiej strony nie znałam się tak dobrze, a wszelkie próby zawrócenia ich z tego tematu schodziły na manowce... :/ (nie, Paszko, nie mówię o Tobie;P)
[offtop](uff, a już myślałem - zresztą ja już wyszedłem z nałogu kilka miesięcy temu)[/offtop]
Do wszystkich którzy sądzą że są no-life'ami. http://www.youtube.com/watch?v=YI3cocbIsto Czy po obejrzeniu tego filmiku nadal tak myślicie?
Tak może już kończąc dyskusje ... zabili mi postać - chyba się skończyło.
I'm wearing boots of escape.
Stare, ale nadal śmieszy.
przez to nie chciałem chodzić na larpy :P
"Buty ucieczki" to fragment pseudodokumentalnego serialu komediowego o amerykańskiej policji z małego miasteczka "Reno 911". Mają mocniejsze motywy. Chociaż oglądanie komedii jest takie 'niemroczne'... :P
jak się nazywa pełen tytuł ?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl