ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Zaczne może tego posta od cytatu z J.Conrada " I nagle wszystko porzuciłem. Porzuciłem w tak niewytłumaczalny dla siebie sposób, jak ptak, który bez powodu odlatuje z wygodnej gałęzi. To było tak, jakbym zupełnie nieświadomie usłyszał jakiś szept albo cos zobaczył. Jednego dnia wszystko było w porządku, a następnego wszystko przestawało się liczyć" Kto zna twórczość Stachury pewnie zobaczy tu analogie do stanu tego kiedy to czy Edmund Szerucki czy Janek Pradera rzucają wszystko, dobrą prace życzliwych ludzi i ida gdzieś za nieznanym głosem. Wspominał o tym również Herbert w "Przesłaniu Pana Cogito" I mam takie pytanie a propos tego...co to może być za szept? Może to obłęd, a może sygnał że się zaczyna człowiek zakorzeniać niepotrzebnie? Czekam na jakies myślina ten temat:) Pozdrawiam! chee
Ja lubie Stachure ale proze a tak to poezja spiewana w wykonaniu SDM. slyszales moze?
Herbert tez jest to czlowiek niesamowity.
Ale pozucic wszystko.. slyszalam o aspekcie ze gdyby czlowiek stracil swoje otoczenie, bezpieczenstwo - stracil by jakby tozsamosc, zagubilby sie. Dwie podstawowe potrzeby: bezpieczenstwo i przynaleznosc. Moze to jakis bunt pozucic wszystko.
Wojana swietnie pokazuje jak mozna stracic wszystko (psychika). A jesli czlowiek sam z siebie "traci" wszystko to raczej jest to wybor.
Wszystko co nas otacza i bliscy i prawo etc wywieraja na nas i na nasze zachowanie wplyw a gdyby ich i otoczenia nie bylo bylibysmy wolni bez wiezów przeszlosci i terazniejszosci w pewnym sensie
hmm ... a czy od razu porzucić wszystko równa się stracić wszystko ?? Czasem porzucając wszystko włąśnie można więcej zyskać ... Tak przynajmniej ja rozumuję i znam różne biografie zwłaszcza ludzi biznesu, gdzie porzucając wszystko - całe dotychczasowe życie, pracę itd ... zaczynali od nowa i tworzyli firmy i rzeczy bez których świat dziś byłby nieco inny
[ Dodano: Pon 16 Sty, 2006 ]
Czasami warto zaczac od nowa bo przeszlosc czesto stoi na przeszkodzie, gorzej gdy sa to bliscy..
Porzucić...miałem tu na myśli samodzielnie i dobrowolnie (czy napewno?) rzucić i to co dobre i to co złe, poprostu wszystko, wygodne mieszkanie, dobrą prace, przyjaciół i iść gdzies niewaidomo gdzie, co to może być. Jeśli chodzi o Stachure to tez wole proze, jeśli chodzi o SDM to znam i kiedyś nawet lubiłem ten zespół, teraz dla mnie jest on troche zbyt mdły:) Może słyszałaś piosenki Stachury w wykonaniu Kondraka? Polecam.
rzucić i to co dobre i to co złe, poprostu wszystko, wygodne mieszkanie, dobrą prace, przyjaciół i iść gdzies niewaidomo gdzie, co to może być
hmm ... no to pewne ekstremum ... i jak zazwyczaj bywa ekstrema w życiu to nic dobrego ..
[ Dodano: Pią 20 Sty, 2006 ]
Chee - slyszalam
Jesli porzucic rzeczy materialne - to moze byc taki zryw od materializmu, szukanie czegos nowego. Zadko sie zdarza ale byloby to mozliwe. I jesli pominac materializm to zalezy od sytuacji ale mozna rzucic i isc dalej (zalezy od zamierzonego celu badz jesli go nie bylo od chwili).
Ja bym cały problem rozważyła niejako dwutorowo.
Bo - pierwszy aspekt - na pewno słyszeliście o ludziach, którzy "znikaja". Rodzina zgłasza zaginięcie, trwaja szeroko zakrojone poszukiwania, policja znajduje człowieka, ale ten mówi, że nie wraca na łono rodziny, że policja ma rodzinę tylko zawiadomić, że żyje a nie podawać adresu pobytu. Czesto tacy ludzie zaczynają życie od nowa - nowa rodzina, nowa praca, nowy dom...Często też ludzie - uciekinierzy - wybieraja bezdomność...:roll:
Co nimi kieruje? Dlaczego decyduja sie wszystko, w dosłownym znaczeniu tego słowa, zostawic, spalic za soba wszelkie mosty...?
Druga strona tematu to, jakże powszechne, wymuszone realiami wyruszanie za granice w poszukiwaniu lepszego jutra...Ludzie, już nie tylko młodzi, zmuszeni sa zostawic w polsce rodzinę, znajomych, nie wiadomo na jaki czas...Bo nie mają pracy, nie mają perspektyw...niestety I czesto zostawiaja wszystko, i zaczynają pracować duzo poniżej swoich kwalifikacji, czesto są to ludzie po studiach, których za granicą nikt nie zatrudni w wyuczonym zawodzie...Smutne i prawdziwe
Tak jest dzisiaj, ze "wszystko rzucić" to nie wybór, ale nierzadko koniecznosć...
Wiecie co? Zastanawiałem się nieraz nad tym. Porzucić - może po prostu zostawić? Ja jakbym mógł bez specjalnego bólu odejść najpewniej wziąłbym pare niezbędnych rzeczy, pojechał w las i tam się zaszył. Myślę, że byłoby to dla mnie spełnieniem się. Ale na obecną chwilę napewno jest to niemożliwe <i oby jak najdłużej było>
A wy? Potrafilibyście porzucić własną przeszłość?
Sądzę, że takie zachowanie jest po prostu niedojrzałe i nieodpowiedzialne. Krzywdzi bowiem naszych bliskich, tak jak wspomniała Szajajaba. Oni zgłaszają zaginięcie, martwią się, tęsknią. Choć z drugiej strony, jeśli ktoś jest samotny, takie wyrwanie się ze środowiska może mieć jak najbardziej pozytywny wpływ - gdzie indziej może odnaleźć lepsze życie.
Przeszłość pewnie bym potrafiła porzucić. Oderwać się, zacząć wszystko od nowa... Ale musiałabym faktycznie mieć powody do takiego działania. A mając kochającą rodzinę i przyjaciół nie sądzę, żeby miało się powód do porzucania wszystkiego. Bo porzuca się coś, co już nie jest ważne. Od czego chciałoby się odciąć.
Także na chwilę obecną - absolutnie bym się na coś takiego nie zdecydowała, bo po prostu nie odczuwam takiej potrzeby.
czasem trzeba wszystko porzucić aby Siebie odnaleźć... wtedy warto... raczej warto...
Na myśl przychodzi mi teraz słynna scena z Matrixa - "Take a red pill, take a blue pill". Zaryzykoać, zostawić wszystko, dla malej szansy odkrycia czegoś więcej, uzyskania odpowiedzi. Pytanie brzmi tylko, czy akurat teraz warto zaryzykować...
Pytanie brzmi tylko, czy akurat teraz
teraz jest drzwiami do jutra... więc czemu odwlekać?
Bo równie dobrze można powiedzieć, że teraz jest najlepsza chwila, żeby trzymac się swojego dotychczasowego życia.
Wspomnienia, przeszłość , tęsknota to zawsze będzie wracać nieważne gdzie w tedy będziemy. Są rzeczy których nie da się zapomnieć,które żyją razem z nami.
Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej. Cyprian K.Norwid.
Ludzie często tak coś porzucają dla wyższych celów, np. powołania, pracy naukowej albo chociażby spełniania marzeń... Wojciech Cejrowski opowiadał, że kiedy zechciał spełnić swoje marzenia, to znaczy podróże po świecie, wziął jedyną cenną rzecz jaką miał w domu - lodówkę - sprzedał, i poszedł kupić za te pieniądze bilet na samolot
Uważam że takie coś to dobra rzecz. Człowiek nie powinien zbytnio przywiązywać się do "swojego świata" bo wtedy staje się od niego uzależniony. Ktoś, kto ma niedużo pieniędzy, nie ma własnego domu (np. wynajmuje pokój) i w ogóle ma mało rzeczy tylko swoich do których może się przywiązać jest też gotowy na zmianę losu. To, że wyrzucą go z mieszkania przeżyje. Natomiast ktoś, kto postawił sobie za cel życia postawienie domu, postawił go a dom po paru miesiącach spłonął będzie czuł, że to dla niego koniec świata.
Więc takie porzucenie wszystkiego może być pewnego rodzaju uwolnieniem się od uzależnienia, od przywiązania do miejsc i ludzi i wtedy może być dobre.
Z drugiej strony trzeba pamiętać że jest coś takiego jak odpowiedzialność i że trzeba odpowiadać nie tylko za siebie ale i rodzinę, przyjaciół itd.