ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Tytuł: Wszystkiego najlepszego, Marimo!
Tytuł oryginału: happy birthday marimo!
Autor: lovelymaia-chan
Link do oryginału: http://lovelymaia-chan.livejournal.com/185878.html
Zgoda na tłumaczenie: jest
Ostrzeżenia: Zoro/Robin

Patrząc wstecz, Roronoa Zoro niewielu rzeczy żałował przez lata swojego pobytu na Thousand Sunny. W gruncie rzeczy, gdyby mógł cofnąć czas, naprawdę chciałby zmienić tylko dzień, w którym powiedział swoim nakama datę swoich urodzin.

Wszyscy po kolei mieli coś do powiedzenia na temat jego nadchodzących urodzin. Oczy Choppera błyszczały na myśl o pięknie symetrycznej dacie "11-11". Nami uśmiechnęła się krzywo i powiedziała, że pewnie Zoro będzie miał wtedy szczęście, z tyloma jedynkami w jednym dniu. Ale wypowiedź Robin po prostu prosiła się o lincz.

- Bardzo palindromiczne, Szermierzu - powiedziała w zadumie. - Aż się prosi o większe święto z tej okazji.

Teraz nawet Luffy i Usopp byli pod głębokim wrażeniem. Wymachiwali radośnie rękoma, skandując "Palindromiczne! Palindromiczne!"

Co to do cholery w ogóle znaczyło?! Naprawdę, Zoro nienawidził tej chwili słabości, która kazała odsłonić mu tę informację.

Najgorzej było, kiedy ten przeklęty dzień wreszcie nadszedł. Szermierz, z oczami przekrwionymi - od niewyspania z poprzedniej nocy - okrutnie znużony zszedł z bocianiego gniazda, mając nadzieję, że uda mu się wymknąć do męskich kwater, nim ktokolwiek go zauważy.

Nie uszedł daleko.

- Zoroooooo! - zawył donośnie Luffy. - ZOROOOO!

Dreszcz przebiegł po plecach szermierza. W chwili, w której postawił stopę na pokładzie, jego nakama wybiegli z kuchni i ruszyli ku niemu z prezentami. Okropnymi. Nawet ero-kuk niechętnie podarował mu niewielki tort (ironicznie, z polewą w kolorze marimo), mamrocząc coś o "darze przekonywania" Nami-swan.

To była totalna katastrofa. Ziszczenie najgorszego koszmaru. Koniec świata. Zupełnie jakby Mihawk wyszedł z tej swojej łódki i zrobił mu kolejną bliznę na torsie, mówiąc przy tym, że Zoro powinien się poddać, bo nie ma szansy na pokonanie Shichibukai. Gdyby Zoro nie był mężczyzną, pewnie by się popłakał całkiem niemęskimi łzami.

Szermierz spojrzał na wszystkich ponuro, ale nawet jego przeciągające się milczenie nikogo nie zraziło. Wszyscy oczekiwali tej reakcji i kompletnie się nią nie przejęli. Impreza to impreza. Tak długo jak było na niej jedzenie, zabawa i ciasto, Luffy i pozostali znajdą sobie sposób na świętowanie.

Kiedy początkowe pozdrowienia wreszcie się skończyły, Zoro skorzystał z okazji wymknięcia się od tych absurdalnie głośnych wybuchów radości.

Znowu nie uszedł zbyt za daleko.

Przed drzwiami do męskich kwater stała kobieta, którą obwiniał o cały ten stan rzeczy.

- Tak wcześnie uciekasz ze swojej własnej imprezy? - Nico Robin uśmiechnęła się.

- Pewnie już zapomnieli z jakiej okazji w ogóle dzisiaj świętują - prychnął Zoro w odpowiedzi.

- Jestem zaskoczona, że nie masz na to nastroju, Szermierzu - odparła leniwie.

- Jestem zmęczony. - Dlaczego on się jej w ogóle tłumaczy?!

- Domyślam się. - Uchyliła lekko drzwi i podeszła do niego. - W takim razie oto mój prezent dla ciebie. Przypilnuję drzwi, żeby ci nikt więcej nie przeszkadzał.

Zaskoczony Zoro stał w miejscu, oceniając sytuację. Naprawdę tak po prostu pozwalała mu uciec? Rozważył jej ofertę i w końcu wszedł do pokoju. Kiedy zaczął zamykać drzwi, archeolog złapała go za kołnierz. Po czym, równie niespodziewanie, pocałowała go w policzek.

Drzwi zostały zamknięte, kiedy Robin popchnęła go, wchodząc za nim do pokoju. Usłyszał chichot i ciche "Wszystkiego najlepszego, Szermierzu" niedługo potem.

No, może te urodziny nie były jednak takie złe.


Fajne, można by pomyśleć, że Robin od dawna planowała taki prezent. Luffy i reszta jak zwykle, aby się najeść xD

Takie krótkie ficki bardzo mi się podobają, jeśli możesz to tłumacz dalej.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl