ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Pojawiła się z nikąd i od razu zrobiła spore zamieszanie. Przecież nie zawsze w szpitalu objawia się osoba, która podaje się za kuzynkę Cuddy. Dziwniejsze w tym wszystkim było to, że Lisa nie potrafiła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziała tą drobną, filigranową blondyneczkę z kwiatem ambrozji we włosach . A myślała, że zna już wszystkie swoje kuzynki.
- Witaj Liso… szkoda, że nigdy się nie spotkałyśmy, ale byłam za granicą – zaczęła dziewczyna – a teraz przyjechałam tu tylko na dzień. Jutro mam samolot, więc nie będę ci przeszkadzać w walentynki. A poza tym jestem Kate.
- Miło mi. Co cię do mnie sprowadza… - zapytała Cuddy mierząc ją wzrokiem.
- Odwiedzam rodzinę… a ty jesteś kolejna na mojej liście.
- Rozumiem… masz się gdzie zatrzymać?
- Jeśli to nie sprawi problemu to chciałabym się zatrzymać u ciebie.
- Nie sprawi… - zapewniła Cuddy, choć tak naprawdę nie była zachwycona kwestią nocowania świeżo poznanej kuzynki. I o co jej chodziło z walentynkami… przecież nie ma żadnych planów.
- Dzięki… - powiedziała Kate, po czym wyszła z gabinetu dyrektorki.
Kate miała tutaj ważną misję, ale nie mogła tego nikomu zdradzić. Zachowywała się jakby znała szpital od podszewki…
House w tym czasie zmierzał w stronę wind… był głodny, więc postanowił pójść na lunch.
Szczęście, albo pech – wszystko zależnie kto jak na to patrzy – sprawił, że Greg znalazł się w jednej windzie razem z Kate.
- Pan musi być tym słynnym diagnostą… najlepszym w tym szpitalu – zagaiła dziewczyna
- To zależy.. mamy tutaj wielu znakomitych diagnostów… więc pani opis pasuje do każdego – House nie zwykł mówić nieznajomym o sobie – A pani to pewnie dawno niewidziana kuzynka Cuddy.
- Zgadza się.. jednak jest pan doskonałym diagnostą. – wyszli z windy – przepraszam że się narzucam, ale możemy zjeść razem lunch? Postawię panu.
- Nie mam nic przeciwko, by taka śliczna kobieta mi towarzyszyła w lunchu. Szczególnie kiedy za mnie płaci – uśmiechnął się lekko.
***
Zjedli wspólnie obiad, trochę się pośmiali… ale nic poza tym. Pożegnali się i Kate poszła dalej „zwiedzać” szpital, a House – do swojego gabinetu, bo akurat przyjechała jakaś pacjentka.
***
Wieczorem, po wyleczeniu pacjentki, w gabinecie House’a pojawiła się Kate, ale teraz jakaś inna…
- House – nie miała czasu… musiała coś zrobić.
- Skąd mnie znasz?
- Tabliczka na drzwiach… ale nie tylko. Słuchaj i nie gadaj…
- Ale… - uciszyła go.
- Powiedziałam słuchaj. Wiem, że jesteś zakochany w Cuddy to widać i nawet nie zaprzeczaj.
- nie jestem w niej zakochamy. Zresztą nie bądź jak Wilson… to nie twoja sprawa. – House próbował się bronić, ale w niej było coś takiego co rozkazywało powiedzieć prawdę. – no dobra… może i ją kocham, ale to nie znaczy, że mam u niej szanse. To moja szefowa.
- Masz szansę, masz ich więcej niż myślisz… zobaczysz będzie świetnie. Akurat jutro są walentynki, więc wyślij jej list. Zobaczysz, że się zgodzi.
- Kim ty jesteś? Bo na pewno nie kuzynką Cuddy…
- Nie ważne… powiedzmy, że dobry duszek.
***
House wysłał walentynkę do Cuddy a ona z rozkoszą się zgodziła…
„Wszystko poszło tak jak miało być” pomyślała Kate „będą ze sobą szczęśliwi” i zniknęła tak samo szybko jak sie pojawiła… pozostał po niej tylko zapach dzikich róż, który unosił się w szpitalu jeszcze całe następny dzień – walentynki.


Fajne!!! Zachowane wszystkie charaktery postaci, a czyta się bardzo dobrze. Bardzo dobry motyw z "Kate". Jedna malutka rzecz co troszkę mi nie wydała się realna:

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl