ryszard bazarnik, koncert na ścianie
<Podejdzie do Ciebie kobieta ubrana w czarna garsonke i plaszcz. Jej dlonie okryte beda czarnymi rekawiczkami, na oczach bedzie miala czrane okulary, a glowe zakryta czarna chusta, mimo to widac jej policzki i czolo. Twarz kobiety bedzie w polowie zweglona i poparzona, czesc jej wlosow bedzie jakby przypalonych. Kobieta ledwo bedzie trzymac sie na nogach. Kobieta bedzie sie poruszac wolno, niepewnie. Podejdzie do Artura.>
Witaj Arturze...<Jej glos jest slaby i smutny...>
<Na twarzy Artura, mozesz zobaczyc mieszanke zaskoczenia i przerazenia. Jest pewne, ze nie spodziewal sie takiego widoku. Podchodzi do Ciebie i lekko chwyta pod ramie>
-Witaj...<lekkie zalamanie glosu> Saro. Ciesze sie, ze jednak zobaczylas swa droge. Jednak teraz nie rozmawiajmy. <Rozglada sie w czasie wymawiania tych slow> Przygotowalem wygodne i bezpieczne lokum. Moj ghul nas tam zawiezie...
<Sara pojekuje kiedy Artur chwyta ja pod reke.>Nie Arturze, nie widze jej nadal. Nie zeszlam ze Slonca, zabrano mnie z niego. Chcialam i chce smierci Arturze...Przed wyjazdem zlozylam jednak przysiege matce,ktorej nie moge zlamac...<w jej glosie slychac obojetnosc, pustke, zupelny brak emocji>