ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Na początku przyszłego tygodnia trafi do Was najnowszy numer magazynu „Otaku”. Stali czytelnicy na pewno spostrzegą zmianę w okładkowym motywie - we wcześniejszych zapowiedziach mogliście zobaczyć okładkę z „D.Gray-mana”. Allan Walker na miesiąc ustąpił miejsca prześlicznej Lightning z bajecznego „Final Fantasy XIII”, którego premiera stanowi jedno z najciekawszych marcowych wydarzeń około japońskiego świata. A co czeka na Was w numerze oprócz niespotykanej dotąd w „Otaku” premiery?
Dużo miejsca poświęciliśmy kultowym „Fairy Tail” i „Baccano!”. Nie zapomnimy też o przetarciu z kurzu klasyków gatunku: FLCL Gainaxu oraz „Magic Knight Rayearth” CLAMP-a. W numerze także gratka dla fanów fanserwisu, czyli „Kämpfer”... Oprócz tego wielki powrót działu j-music wraz z relacją z berlińskiego koncertu, jednego z królów japońskiej sceny – Miyaviego.
Oprócz tego, jak zwykle dużo dobrych tekstów, kącik kulinarny „Gotuj z Otaku”, nowe przydatne japońskie zwroty a także ogromniaste plakaty z „Final Fantasy XIII” i „Wampirzycy Karin”!
Plakat z FF *_* Raczej nie będę mieć okazji grać w XIII to się chociaż plakatem nacieszę :D
Nie ma bata. Karin schodzi na dalszy plan ;)
Dobra, właśnie przyszedł do mnie nr 23. W recenzji "Beautiful People" zostały notatki z korekty, niestety, a w pierwszym akapicie ktoś mi połączył "nie zawsze" w jedno słowo. Pogratulować za to bardzo ładnie dobranych artów do Koihime Musou.
mi się podoba plakat :> z obu stron xD
Empik jest dziwny... nr 21 wystawili tylko jeden egzemplarz, nr 22 wcale nie było, a nr 23 wystawili cały tuzin :O
Niestety nie mamy kontroli nad tym, do których salonów Empik wstawia "Otaku" oraz ile sztuk przypada na dany salonik. Dlatego najlepiej pytać sprzedawców - czasem zdarza się tak, że "Otaku" leży przykryte "wesołą 13tką" :P
W zasadzie nie planowałam wypowiadać się już na temat tego numeru, ale potem... Wiecie, przeczytałam go i zmieniłam zdanie. Po prostu muszę Was pochwalić, bo wzięłam nowe Otaku do ręki w chwili nudów z zamiarem przeczytania jednego artykułu, a skończyło się na czterech. C:
Po pierwsze - "recenzja" Azera. Artykuł zwala z nóg tym, że właśnie niczym nie różni się od innych, tzn. oprócz paru zdań, nie ma w nim tekstów naładowanych ironią czy sarkazmem, po których od razu można poznać, że to dowcip. Normalnie jak w poemacie heroikomicznym, jakby powiedział mój polonista. Brawo! Także za "przykładowe strony", które za każdym razem, gdy na nie spojrzę, rozbrajają mnie natychmiastowo. Ach, te przemyślenia Nesa. xD Może niepotrzebnie się tyle nad tym rozwodzę, ale serio - żart pierwsza klasa.
Nie pochłonęłam jeszcze całego numeru, ale już teraz mogę pochwalić tekst Urd o Fairy Tail. Niedawno czytałam recenzję tej serii w Arigato i prawdę mówiąc, myślałam, że skoro wiem już dobrze, z czym to się je, lektura otakowej wersji nie będzie ciekawa. A jednak! Jest tam to, czego brakuje mi u konkurencji i co sprawia, że nie jestem w stanie przeczytać trzech recenzji w Arigato pod rząd - wspaniały styl pisania, pełen niegłupich (i niewulgarnych) gier słownych, nawiązań i ciekawych dygresji. Obawiałam się, że opisy postaci staną się wylęgarnią spoilerów, jak to miało miejsce w śp. Kawaii, ale tak na całe szczęście nie było. Wręcz przeciwnie - nie zdradzając za dużo, dodatkowe informacje o bohaterach tylko pozwoliły lepiej zorientować mi się, czy tytuł jest w moim guście. Brawa dla Urd - swoją drogą, jestem fanką jej tekstów od czasów pamiętnej recenzji Death Note (pamiętnej dla mnie, bo to po niej sięgnęłam po tę serię).
Tekst o "Narzeczonej dla kota" (matko kochana, recenzja czegoś, co oglądałam - z moimi zaległościami to niebywałe!) nie był niestety już tak wyważony. Jednak trochę za dużo historii o kulisach powstawania filmu. Samo anime jawiło mi się po lekturze jakoś tajemniczo i gdybym go nie widziała, ciężko byłoby mi wyrobić sobie jakieś zdanie. Chociaż zastrzegam, że tutaj to już mogę troszkę marudzić - po świetnym tekście o FT byłam nastawiona na równie zajmujący artykuł.
Nie zawiódł też drugi autor, którego sobie cenię - Grisznak. Może ujmę to tak: recenzja "Adolf ni Tsugu" sprawiła, że chciało mi się wyć, iż żaden z polskich wydawców nie chce tego cuda u nas wydać. Dawno nie miałam po jakiejś recenzji aż takiej ochoty na zapoznanie się z omawianym tytułem. To nie tylko zasługa tekstu, ale i wyjątkowo dobrze dobranych ilustracji - realizm, o który nie podejrzewałabym Tezuki, a z drugiej strony karykaturalność, która nie śmieszy, a (przynajmniej mnie) niepokoi. To naprawdę musi być świetna manga.
Tekst Vanitachi o Magic Knight Rayearth był w zasadzie dobry, ale autorka jednak trochę za bardzo wychwalała głębię dzieła i celowość zastosowanych środków. Ja wiem, że istnieją wspaniałe mangi, które żadnych prawie wad nie mają, ale "peanom na cześć" tak czy siak mówię nie. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć w ich zasadność. Wspomniany powyżej tekst Grisznaka też mógłby być peanem i to chyba nawet bardziej przekonywującym (dramat historyczny obiecuje jednak głębsze przeżycia czytelnicze niż fantasy o magical girls), ale nim nie jest. I chwała mu za to. Przykre to rozczarowanie, bo wcześniejsze teksty Vanitachi, nawet o tytułach w klimatach, które niespecjalnie lubię (Pandora Hearts), były świetne. Z drugiej strony, wiem, że o ulubionych seriach bardzo ciężko napisać coś dobrego - to chyba sprawa emocji.
(Przy okazji - skąd pochodzą śródtytuły do tej recenzji? Nie zauważyłam przypisu)
Ale jest coś, co bardzo przypadło mi do gustu w tekście o MKR - layout. Najlepiej zilustrowany tekst w całym numerze, i nie mówię o kresce CLAMPa. Świetne rozmieszczenie ilustracji, pomysłowa ramka na wstęp i niemęczące oczu tło, w dodatku komponujące się z grafiką. Oby tak dalej!
Inne "hity graficzne" to dla mnie Fairy Tail (m. in. za przedstawienie postaci) i Baccano!, choć to ostatnie skrytykowałabym za szczegółową ilustrację na zgięciu stron.
No i jeszcze tekst o nowym Final Fantasy... Jak to jest, że widziałam recenzje tej gry w paru czasopismach komputerowych, a dopiero przy Otaku zobaczyłam tak piękne grafiki? Brawo!
Uff, to już koniec mojego wywodu - kto przeczyta, ten jest mocny. ;D Jeszcze wrócę, he, he!
O tym jak szalenie miło czytać taką wypowiedź chyba nie muszę mówić, nic tak nie cieszy jak usłyszeć opinię zadowolonego czytelnika. Cieszę się, że recenzja FT przypadła ci do gustu, natomiast co do Narzeczonej, równie, a może nawet i bardziej, doceniam szczery komentarz. Owszem, podporządkowana była procesowi tworzenia filmu, ponieważ zawsze uważałam tę produkcję za trochę niedocenianą i chciałam rzucić na nią trochę inne światło, jak widać, kosztem zniekształcenia obrazu. Będę miała to w przyszłości na uwadze. Niestety nie każdy temat nadaje się do humorystycznej prezentacji (jak np. ten, o którym teraz pisze...=_=), ale w nowym numerze będzie moja recenzja SZS, przy której pisaniu wspaniale się bawiłam i jest tam cała moja krzywa percepcja w pełnej krasie^^.
Co do Adolfów, to od siebie mogę powiedzieć, że wszystko co Grisznak napisał to święta prawda i tak jak mnie przekonał i przeczytałam, tak polecam innym.
Cytaty w MKR to mi się widzi, że to z "Władcy Pierścieni" jest, bo tak Tolkienowo pachnie, ale głowy nie dam.
Ech, tak dawno nikt dłuższej opinii nie napisał, aż mnie sentyment złapał. Będę się starać jeszcze bardziej, miło wiedzieć, że czytasz te moje wypociny (wciąż-bo o pw po DN pamiętam:))
Wiesz, po to jedni pracują, żeby inni tę pracę (d)oceniali.
Sayonara Zetsubou-Sensei oglądałam jeden odcinek i teksty mnie powaliły - niestety w podwójnym tego sformułowania znaczeniu, gdyż ciężko było nadążać za zmieniającymi się z prędkością światła subami, w dodatku angielskimi. To jedyne, co odciąga mnie od zapoznania się z resztą tej serii. Może i teraz zostanę zmotywowana na tyle, by pokonać tę przeszkodę? Fajnie by było, w końcu zaraz wakacje, więc czas mam.
Tak w ogóle, to nie mogę się doczekać nowego Otaku. Redakcja chyba nie wyrobiła się przed wyjazdem, niestety...
W zasadzie Sayonara dobrze się ogląda tylko na początku. Potem robi się jeszcze bardziej monotonny, męczący i hermetyczny. Po pierwszych odcinkach gotów byłem dać coś ok. 8, po dalszych - nie więcej niż 5.
Co do "Adolfów" - dziękuję i zachęcam do lektury/zakupu. Choć zabrzmi to może dwuznacznie, cieszę się, że nikt tego nie wydał, bo niewykluczone, że byłaby to ostatnia manga danego wydawnictwa. W Polsce oldschool nigdy się nie sprzedawał. Nie mamy tradycji, starszego pokolenia wychowanego na takich tytułach, dla którego staromodna kreska nie byłaby przeszkodą nie do pokonania. Moje, bądź co bądź najstarsze pokolenie, zaczynało od tytułów powstałych na początku lat 90 lub najwcześniej w drugiej połowie 80. Nic dziwnego, że każda kolejna próba wejścia z komiksami ambitniejszymi a zarazem starszym - "Locke", "Jeż", "Aż do Nieba", "Hiroszima", "Metropolis" kończyła się fiaskiem. Z tego powodu właśnie nie wydano u nas (choć czyniono przymiarki) takich perełek jak "Lady Oscar" czy "Adolfowie".
Myśl o sprowadzeniu sobie "Adolfów" już przeszła mi przez głowę - jedynym językiem, którym władam biegle, jest niemiecki i w tym momencie nie wiem, czy to dobrze (+10 do realizmu? ) czy źle (antynazistowska historia po niemiecku brzmi dziwnie, nawet jeśli takie wrażenie jest skutkiem stereotypów).
Przy okazji dziękuję też za recenzję "Beautiful People". Jestem fanką "Balsamisty" i zastanawiałam się nad kupnem tej jednotomówki (uch, zabrzmiało to jak "jestem Ewa i byłam alkoholiczką").
W skanach angielskich są dostępne pierwsze trzy tomy, jeśli się wahasz. Możesz zerknąć i zastanowić się, czy warto kupować. Moim zdaniem - warto. Zresztą, właśnie dzięki Niemcom mam na półce całą "Lady Oscar".
Co do "Beautiful People", co by nie było, że jestem odosobniony w tej opinii - http://manga.tanuki.pl/st...-people/rec/243
Co do "Beautiful People", co by nie było, że jestem odosobniony w tej opinii - http://manga.tanuki.pl/st...-people/rec/243
Ja i Shizuku też mamy podobną opinię na temat tego tworu...
Dziękuję za podanie opinii nt. "Beautiful People", ja naprawdę wierzę w zasadność poglądu Grisznaka. Chyba, że to ten tytuł jest tak straszny, że mimowolnie wyrażacie swoją niechęć. xD
Jeszcze tytułem dygresji - przejrzałam okładki angielskiego i niemieckiego wydania "Adolf ni Tsugu" i zastanawia mnie, czemu w obu przypadkach są one takie brzydkie. Tym bardziej mnie to zaskakuje przy fakcie, że widoczna na Wikipedii oryginalna okładka jednego z tomików prezentuje się bardzo zgrabnie. Hmm.
Przepraszam za offtopowanie!
A mi niezmiernie miło, że powiedziałaś też, co myślisz o szacie graficznej. Niestety nie często mam okazję zapoznać się z opinią czytelników na ten temat. Pośród wymienionych przez Ciebie recenzji składałem Baccano, Fairy Tail i MKR (tu wkroczył też Yanek wprowadzając modyfikacje do układu grafik). Ciekaw jestem, jakie będą Twoje odczucia po kolejnych numerach. :)
Zawsze staram się wskazać najładniej wg mnie złożone strony, kiedy piszę o którymś numerze. Tak więc jeśli wypowiem się na temat nadchodzącego, to i tego elementu nie zabraknie. W końcu pismo to nie tylko teksty.