ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
O większości wolsungowych bohaterów krążą liczne opowieści. W tym wątku umieszczę plotki, opowiadania o Waszych bohaterach. Prawdopodobnie, jeśli uda mi się wyrobić jeszcze dzisiaj. Jeśli macie jakieś propozycje - ślijce na PW lub na maila: dockalfar@gmail.com.
Pierwsza porcja plotek:
Zasłyszane na salonach:
Podobno kilka lat temu ktoś podprowadził wdówce Mayflower naszyjnik, który dostała od ojca. Droga błyskotka, którą przywiózł jej aż z dalekiego wschodu. Wdówka zawiadomiła policję i wynajęła nawet kilku prywatnych detektywów. Ale nic z tego - naszyjnik przepadł jak kamień w wodę. Nieoczekiwanie, na jednym z przyjęć, jakie wdówka lubiła urządzać w swojej posiadłości pod Lyonesse, zjawił się nikomu nieznany szlachcic z tym właśnie naszyjnikiem. Przedstawił się jako Alistair St.James i opowiadał niestworzone historie o cudach, jakich dokonać musiał dla odzyskania tego naszyjnika. Ponoć za każdym razem, gdy tę historię opowiadał, stawała się bardziej i bardziej porywająca. Za pierwszym razem złodziejami byli ponoć rzezimieszki z East Endu, by w końcu stać się piratami jakiegoś sułtana, który chciał odzyskać naszyjnik do niego należący. Moja przyjaciółka, która doskonale zna krawcową pani Mayflower twierdzi, że St.James wygrał naszyjnik w karty w jednej z palarni opium, stąd te historie. Jaka by nie była prawda, to od tamtego wydarzenia St.James zaczął swoje nowe życie na salonach i w sypialniach Lyonesse.
Wkurza mnie strasznie, ale to straszliwie ten St.James. Bawi się w detektywa, cholera jasna. Piorun by go strzelił. Znam ja ci takich jak on, birbantów, bawidamków, dandysów, jak dla mnie to oszust jest i tyle. Ponoć wielkie pieniądze w karty wygrał od jakiegoś lorda i za tę kasę wynajmuje sobie prawdziwych śledczych, którzy rozwiązują za niego zagadki, on potem chwali się nimi w towarzystwie. Żaden z niego detektyw, damy bałamuci i w karty gra, szermierz pewnie też z niego żaden. Gdzież on by miał czas kryminalne zagadki rozwiązywać. Oszust i tyle!
Słyszała pani? Ponoć Alistair, tak, St.James, chciałam powiedzieć, wybiera się w podróż Sunnir Expresem. Ach, wie pani co, po mojemu, to on od nieudanego romansu ucieka, no tak, romansu, mówię pani. No bo co innego? Alistar, to znaczy, St.James, nie, nie jesteśmy po imieniu, co też pani...? Więc St.James spotykał się z kimś i teraz, widzi pani, ucieka z Lyonesse, żeby odetchnąć, no a bo po co innego? No mówię pani, że tak jest. Skąd wiem? A widzi pani, wiem i tyle, widziałam ich razem. To pani nie wie z kim? Z tym elfickim tancerzem, tfu, obraza boska, Vittorio Carlucci, jak babcię kocham, prawdę mówię przecież! Ach, gadać szkoda, tyle pani powiem.
Brandy? Przednia, zapewniam. O czym to my? Ach, St.James? Wie pan co, ja nie wierzę w te całe historie o majątku odziedziczonym po ojcu, wujku, czy dalekim krewnym z Akwitanii. To wszystko są bzdury, mości lordzie. Cygaro? Przednie, zapewniam. O czym to... ach, właśnie, St.James. Wie pan co, lordzie, po mojemu, to jest utrzymanek. Bliski mój znajomy powiedział mi jakiś czas temu, że St.James chce, tutaj zacytuję "być najbardziej znanym utrzymankiem świata". To karciarz i kostera, który dodatkowo utrzymuje się z datków od swoich bogatych kochanek, tak powiem. Milordzie, trochę mniej szczęścia w kartach i niepowodzenie wśród co bogatszych dam Lyonesse, a St.James zostanie bez grosza.
Ten bawentczyk? Słyszałem co nieco o tym całym Moreau. Podobno
służył w Akwitańskim Legionie Kolonialnym i zasłynął tam jako
straszliwy i okrutny rzeźnik! Jego ludzie zabijali cywilów i gwałcili
ich kobiety. Z pewnością nie chcesz mieć z nim do czynienia...
Zasłużony w wielu walkach porucznik Sebastien Moreau otrzymuje odznaczenie
Akwitańskiego Logionu Kolonialnego i wyniesiony zostaje do rangi
pułkownika, za brawurową akcję "Pustynna Burza", w trakcie której on i jego oddział uratowali Hrabiego Levendstrassa i jego rodzinę
Ten Moreau? Przecież on nigdy uczciwego zawodu nie znalazł, tu był alfonsem, innym razem pracował w piekarni! Nie wierzę, by otrzymał od samego Prezydenta Żelazny Krzyż!