ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Przepraszam wszystkich tych co czekają na OS,, niedługo będzie, słowo, ale musiałem najpierw napisać to. Wielkie gome.
Nie porzucam Os, po prostu muszę odpocząć od tej akcji:P
Czy spoiler?
Prawdę mówiąc, to jedyne co do tego się zalicza to tyle, co jest w 6 czy tam ilu chapterach po zakończeniu akcji z arkiem "Historia Erzy i akcji z Gerardem". Dokładniej do 104 włącznie. Nie poruszam nic więcej.

Zaznaczam, iż nie czytałem fika Jutsu przed tym, jak tego nie napisałem. Także, jeśli coś jest podobnego to wina genów:P
Także sorry za nie profesjonalizm. Dawno czytałem i nie pamiętam choćby waluty, czy cen misji. Innych problemów nie powinno być:)
Edit zbroje Erzy hmm muszę powtórzyć:D

Pisałem to pisząc, czyli nie miałem pojęcia o fabule i co tam zrobię. Dopiero jak myłem głowę ( co za oszczędność czasu) wymyśliłem, nieco szersze wyjście fabularne. Tylko wiecie to jest tak, że mam kilka zdań głównych a z tego może i wyjść 10 części:D
Tytułu jeszcze niema, po prostu nie mam pojęcia jak to będzie dalej wyglądać.
No nie przedłużając, zapraszam wszystkich chętnych ( czy fanów mojej twórczości) do zapoznania się z moim nowym fikiem:)

Fan Fik w oparciu o uniwersum Fairy Tail

Cz1: Tajemnicza Misja

Promienie słońca już wejrzały do sypialni Lucy, z zamiarem bezlitosnego uderzenia jej po oczach. Ta jednak już wcześniej wykryła niebezpieczeństwo i już wczoraj, wysupłując trochę pieniędzy, zadbała o to, by mogła sobie spokojnie, dłużej poleniuchować. Śniła o swoim księciu z bajki. No dobrze, magiku. Przystojny, dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna o złotych włosach, siedział z nią w restauracji. Grała nastrojowa muzyka, a pomiędzy nimi jarzyła się lekkim płomieniem niewielka świeca. Mężczyzna delikatnie chwycił ją za rękę i wsunął w nią małe, czerwone pudełeczko. Wtem, jej sen został brutalnie przerwany.
- Lucy~~! – dał się słyszeć donośny głos rezolutnego Natsu, który zagłuszył nawet samo trzaśnięcie drzwi.
Dziewczyna z rozgoryczoną miną i półotwartym okiem przycisnęła głowę do poduszki. Tak bardzo chciała sobie jeszcze pospać. Dobrze się nie wtuliła, a już dał się słyszeć kolejny trzask. Tym razem ”zamykania drzwi”. Lucy nieubłaganie rósł poziom dozwolonego „wytrącenia z równowagi”. Po chwili do pokoju wleciał Natsu i Happy.
- Gdzie?! – W stronę chłopaka poleciała puchowa poduszka. Happy szybkim, wymijającym manewrem ominął lecący i w jego stronę zidentyfikowany, puchowy obiekt.
- Jak możesz wchodzić do dziewczęcej sypialni!!!
Tym razem poszły w ruch inne sprzęty, które miały to nieszczęście, iż znajdowały się najzwyczajniej w świecie pod ręką. Skrzydeł dostały kapcie, druga poduszka, leżąca na nocnej półeczce książka oraz cięższe przedmioty jak np. porcelanowy piesek, którym Natsu zarobił prosto w czoło.
- Aj! Co się wściekasz?! – próbował się jakoś bronić zasłaniając nerwowo rękami.
- Nie gap się!
Natsu w końcu dał za wygraną i postanowił przeczekać bombardowanie na zewnątrz. Happy również wycofał się na z góry określone pozycje. Lucy podniosła się z łóżka i skierowała swe kroki do łazienki. Myjąc zęby przeklinała Natsu, z sentymentem wspominając swój piękny sen. Po kilku minutach była gotowa. Założyła krótką, błękitną spódnicę, a na górę biustonosz oraz żółty T-shirt z brązowym paskiem na dole. Na rękawach był pociągnięty podobny cztero centymetrowy pasek. Wyszła do przyjaciół.
- To cię oduczy wchodzenia do – zamilkła. Rozejrzała się, ale nigdzie nie było ani Natsu ani wesołego kotka. Za to do jej uszu dodarły niepokojące odgłosu z kuchni. Niepokój pogłębiał fakt, iż wczoraj robiła porządne zakupy. Pot spłynął jej po twarzy i z przerażeniem w oczach zajrzała do pomieszczenia, z którego dobiegał odgłos.
- Natsu! – wykrzyczała widząc jak jej zapasy znikają w ekspresowym tempie.
- Omm już wmstałaszm?
- NIE MÓW Z PEŁNA GĘBĄ!
Spojrzała do lodówki. Była już praktycznie całkiem oporządzana. Załamana wróciła do swojego pokoju. Po chwili w drzwiach stał już Natsu.
- Dzięki za poczęstunek! – usiadł w fotelu i poklepał się po pełnym brzuchu.
- WCALE CIĘ NIE ZAPRASZAŁAM! WSZAMALIŚCIE MI CAŁE ZAPASY!
Happpy wystraszył się i z pokorą oddał nagryzioną rybę. Lucy osunęła się na ziemię. Natsu tylko głośno się roześmiał.
- Co cię tu za licho przygnało? – zapytała już z większym spokojem.
- No przyszłem się z przapsiółą spotkać!
- PRZYSZEDŁEM NIE „PRZYSZŁEM”!
- A jaka to różnica?
- Nieważne… Więc podsumujmy – złość zaczęła w niej wzbierać. - Czyli wtargnąłeś do mojego domu, obudziłeś mnie, – zaczęła jej strzelać brew – przerwałeś mi sen i do tego wyżarłeś wszystko z lodówki – zaciśnięte pięści powoli zaczęły drgać – BO TAK?!
- No, zgadza się, w końcu przyjaciele się nawzajem odwiedzają, nie? – roześmiał się.
- JAKOŚ SOBIE NIE PRZYPOMINAM, BYM JA BYŁA U CIEBIE!
- Co się szczegółami przejmujesz… - na czole wystąpiły kropelki potu. Natychmiast zmienił temat. – Chodźmy do Gildii, może czeka już tam na nas nowa, ekscytująca misja! Mam ochotę komuś dokopać! – zawołał pełen entuzjazmu.
- Ty wiesz, ja jakoś też – zrobiła chytrą minkę i spojrzała na chłopaka.
- Natsu, ona nadal jest zła, może oddam jej tę rybę?
- PRZESTAŃ Z TĄ RYBĄ!
- A właśnie, pod drzwiami leżała jakaś kartka. Masz!
Dziewczyna szybko porwała kartkę i zbadała ją wzrokiem. Pot spłynął jej po twarzy. Ostrzeżenie o eksmisji, tego się obawiała.
- Idziemy Natsu. Koniecznie muszę złowić jakąś robotę – westchnęła i posępnie spuściła głowę.
- Co? A, dobra!
I tak, po kilku minutach, nasi bohaterowie opuścili domek Lucy i udali się w kierunku wielkiej Gildii Magów. Jak zwykle szli obok wybrzeża, a Natsu wesoło skakał na murku. Lucy też to lubiła, ale nie miała zamiaru być tak blisko niego. Poza tym nie wybaczyła mu jeszcze poranka. Tym razem, nie chodziło tylko o sen. Bardziej obchodził ją nakaz eksmisji. Jak można się domyślać, był on nieodłącznie związany z Natsu, który za każdym razem powodował, że wynagrodzenie za misje szlag jasny trafiał. Nie mogła więc być pewna czy go „przez przypadek” nie zepchnie. A może wpierw przywiąże ciężarki do kieszeni? Pomysły miała różne. Natsu co chwilę coś nawijał do Happy’ego i na odwrót, próbował też podjąć rozmowę z Lucy.
- Wiesz, świetna była ta polędwica, normalnie nie mogłem się powstrzymać – zaśmiał się.
- Zauważyłam – znów drgnęła jej brew.
- To ciasto truskawkowe też niczego sobie – uśmiech nie znikał z jego twarzy. – A to…
„Rozmowę” przerwało burknięcie brzucha dziewczyny. Teraz sobie przypomniała, że przez całe to zamieszanie nie zjadła nawet śniadania. Szybko jednak pozbierała fakty do kupy i stwierdziła, że po odwiedzinach jej kolegi, już i tak nie miałaby składników.
- Głodna jesteś? Przecież jedliśmy.
- TY JADŁEŚ – wyskoczyła nagle do niego z zaciśniętymi pięściami. – PRZEZ CIEBIE, MOGĄ MNIE WYWALIĆ NA ZBITY PYSK!!!
Już miała się na niego rzucić z zamiarem odebrania swojej należności, czyli kilka brzęczących złotych monet, ale na ich drodze pojawił się Elfam.
- Cześć! – zawołał serdecznie.
- O, witka ziomek – Natsu podbiegł do niego i radośnie ścisnął jego prawicę. Lucy musiała zrezygnować ze swojego „planu”.
- Idziecie do Gildii?
- No jasne, pora trochę zarobić! – zawołał radośnie śmiejąc się Salamander.
Elfman zaśmiał się i wraz z naszymi bohaterami po czym całą czwórką, skierowali się w stronę Gildii. Pogoda była cudowna i tyle o niej.

Z rana było tam niebywale cicho. Aż trudno było uwierzyć, że to „ta” Gildia. Przy stole siedziało tylko kilka osób, a młoda dziewczyna o długich, jedwabistych włosach, jak zwykle krzątała się obok baru. Makarov właśnie wyszedł ze swojego pokoju.
- Dzień dobry mistrzu – przywitała go uśmiechem.
Makarov, wyciągnął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne i podszedł do lady.
- Czemu nosisz okulary przeciwsłoneczne? Przecież tu, wewnątrz, nie ma słońca.
Mistrz oparł łokieć na ladzie i przekonywującym głosem odparł.
- Czy nie wyglądam czadzio? – usiadł niczym mafiozo.
Mirajine lekko zachichotała.
- Polej dziadziusiowi coś na gardziołko.
- Proszę – z ochotą nalała trunku.
Ten wykorzystał skrzętnie moment, aby nacieszyć nieco wzrok. Czarne okulary dawały mu pewność, iż dziewczyna się nie zorientuje.
- Ależ mamy dziś piękny dzień – westchnął staruszek. – I taki spokojny…
Wtem dał się słyszeć huk otwieranych drzwi.
- Cześć ludzie! – wrzasnął na całą Gildię chłopak.
- I po moim spokoju…
Natsu szybko podbiegł do dziadka. Podeszła też Lucy co zdecydowanie bardziej przykuło uwagę Makarova. Nie był zboczeńcem ale zdecydowanie wolał kobiece towarzystwo. Tym bardziej, jeśli dziewczyna miała krótką spódnicę.
- O, witaj Lucy! – przywitał się prawie natychmiast z dziewczyną. Spojrzał na jej krągłości i nie tylko. W duchu dziękował sobie, iż postanowił kupić te okulary.
- Ej dziadek, masz dla nas jakąś misję?
- O – nagle mistrz wpadł na genialny pomysł – Oczywiście – złapał go za rękę i poprowadził do tablicy z wywieszonymi nań listami gończymi.
Idź sobie. Przynajmniej będzie trochę spokoju - pomyślał i wrócił do swojej małej Idylli.
Wtem przyszło kilku członków Fairy Tail, a za nimi weszły dwie osoby, które w tej chwili wyglądały jak „para”. Był to chłopak rozebrany do pasa i krótko ostrzyżona dziewczyna w niebieskich włosach. Lluvia nie ponosiła się ze szczęścia. Choć była to tylko chwila, była bardzo szczęśliwa, że udało jej się być tak blisko swego ukochanego. W duchu dziękowała sobie za cierpliwość, którą się wykazała, czekając ponad godzinę na Greya. Ten oczywiście nie miał o tym zielonego pojęcia. Szybko została sama bowiem chłopak dołączył do swoich znajomych. Chciała być obok niego, ale nie potrafiła. Na samą myśl o tym, oblał ją rumieniec. Czynność „wchodzenia”, można jakoś usprawiedliwić, ale tak po prostu podejść i stanąć obok niego? Na to nie była jeszcze gotowa. Nie chciała też się tak narzucać. Było dosłownie tak, jak zawsze. Mogła go tylko obserwować. Potem szedł na misję i znów go nie widziała. Gdy jej obiekt westchnień podszedł do Natsu stojącego przed tablicą ogłoszeń, poczuła ukłucie w sercu. Że znów ją opuści, a ona jak wierna żona z utęsknieniem będzie wypatrywać jego powrotu. (A przynajmniej ona to tak widziała.) Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Podeszła do mistrza Gildii delektującego się porannym piwem.
- M-Mistrzu – zarumieniła się i spuściła wzrok – swą posturą skruszyłaby w tej chwili nawet najtwardsze serce, a co tu dopiero mówić o naiwnym, samczym sercu staruszka. Natychmiast skończył błazenadę i spojrzał na nią czułym, opiekuńczym wzrokiem.
- Co się stało moje dziecko?
- M-Mistrzu, bo ja… – jąkała się niesamowicie. Nie wstydziła się rozmawiać z mistrzem, ale sama myśl o tym, co jest jej celem, powodowała, że jej rumieńce stały się jeszcze bardziej wyraziste. – Czy mistrz mógłby, tak odgórnie – na chwilę przerwała nie mogąc znieść napięcia które czuła. - …wyznaczyć zadanie mi i … Gray-sama? – zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Gray-sama? – dziadek podejrzliwie na nią spojrzał.
- Znaczy… – znów zaczęła się jąkać – to ten chłopak, co tam stoi…
Starzec doskonale wiedział, o kogo jej chodzi. Chciał się raczej wywiedzieć o co chodzi z tym „sama”. Jednakże widząc, iż jest to dla niej wyjątkowo trudne, postanowił jej tego oszczędzić.
- Lluvio, bardzo chciałbym ci pomóc, ale Gray należy do swojej drużyny, wątpię by zechciał iść z tobą na misję.
- Lluvia smutna. – dziewczyna spuściła głowę.
- O-Oczywiście mógłbym spróbować - przeszedł do pocieszania – ale byłoby to bardziej możliwe, gdybyś to ty, przyłączyła się do nich – lekko się uśmiechnął i spojrzał na nią jak dobry ojciec.
- A czy jest misja, która wymaga aż tylu osób?
- Myślę, że coś by się znalazło.
- Lluvia szczęśliwa! A - przyciszyła głos i ku wielkiej radości mistrza bardzo się nachyliła. Mówiła szeptem wprost do jego ucha. Ale tego interesowały „krągłości”, które teraz właściwie się z nim stykały. Gdy usłyszał pytanie, nie myśląc za wiele odparł:
- Załatwione!
- Naprawdę? Lluvia jest taka szczęśliwa! – ucałowała go w policzek.
Nie ważne jak dziewczyna była zadowolona, ale Makarov na pewno był w siódmym niebie. Po chwili zdał sobie sprawę z tego co uczynił. Miał już jednak to szczęście, iż Lluvia zdążyła już go popuścić.
-Aaa – szybko zakrył twarz ręką.
O jasna cholera! Co ja pocznę! Jak ja w ogóle mogłem się na to zgodzić? To by musiała być misja, co najmniej kategorii”S”.
Nie było już jednak odwrotu. Starzec dobrze wiedział, że nie tylko w samej misji leży problem. Westchnął i wycofał się do swojego gabinetu.
- Dziadek, coś się stało? –zapytał Natsu krzątając się przy ogłoszeniach.
- Nie, wszystko w porządku – pokazał kciuk a następnie wyciągnięta ręką klepną w pupę młodą blondynkę.
- Hej! – wykrzyknęła i oblała się rumieńcem.
- Widzisz młody? Spoko jest! – poprawił sobie okularki i zniknął w swoim pokoju.
- To co, wybraliście już coś?
- Natsu – wtrącił się jego kolega – a przypadkiem nie powinniśmy poczekać na Erzę? Raczej nie będzie zadowolona wiedząc, że szefujesz pod jej nieobecność.
Młodzieniec przełknął ślinę i natychmiast ucichł. Nagle rozległ się gromki śmiech. To był Gazille, który cały czas bacznie obserwował całe towarzystwo z góry.
- Co się śmiejesz?! – wykrzyczał z wypiekami na twarzy.
- Wielki Salamander, a boi się jakieś baby! Hahaha.- śmiał się do rozpuku, poczym spoważniał i z przeszywającym wzrokiem dodał – Żałosne.
- Wcale nie!
Wtem drzwi się otworzyły a do sali weszła piękna kobieta. Rude włosy swobodnie opadały na tyły jej lśniącej zbroi. Oczywiście nikt jej wejścia nie zauważył. Wszak nie robiła tyle szumu co Natsu. Weszła powoli i z gracją, tak jak przystało na maga klasy „S”.
- Nie znasz Erzy! Gdybyś ją znał, sam byś inaczej ćwierkał! – Niczego nieświadomy Natsu kontynuował słowną pszepychankę z Gazillem.
- Phi, nie muszę. Baba to baba. A ty jesteś żałosny, że boisz się kobiety. – odparł lekceważącym tonem. - Najlepiej zawijaj się prosto z tym szaliczkiem pod jej pantofelek.
Erza przestąpiła parę kroków. Lucy już ją zauważyła, chciała powiedzieć o tym Natsu, ale kobieta szybko dała jej znak, by się nie wtrącała. Z nią się nie dyskutuje, więc Lucy zacisnęła zęby i w milczeniu obserwowała jak to się dalej potoczy.
- To dobra, tylko cię sprawdzałem czy pękasz jak inni na dźwięk jej imienia!
Kobiecie drgnęła brew.
- Tak mówiąc między nami – przycichł i odwrócony w stronę Gazilla zakrył nieco twarz ręką - to ona jest strasznie słaba, ale nie chciałem jej tego mówić. Jeszcze bym ją uraził czy coś.
Wyjęła miecz. Większość przebywających w tej chwili osób zrozumiało sytuację i z przejęcia przełknęli ślinę. Gray’a oblał zimny pot gdy ujrzał, stojąca prawie tuż obok niego, Erzę.
- Mówisz? – Gazille również spostrzegł Erzę. Nie mógł sobie tego darować.
- Jest magiem klasy S, i myśli od razu, że jest niepokonana. Sam bym jej dowalił, ale nie chcę jej wstydu robić.
- No widzę, że masz jaja z tytanu. – wzruszył ramionami – Mówić coś takiego o dowódcy stojącej tuż obok! – spojrzał przenikliwym wzrokiem na Natsu.
Tego oblał zimny pot. Powoli, bardzo ostrożnie odwrócił głowę. Serce podeszło mu do gardła. Stała obok niego. W dłoniach już dzierżyła dwa miecze. Jej twarz nie okazywała wielkich emocji. Jasno jednak można było z niej wyczytać, że jest wściekła i mu tego nie podaruje.
- Skoro jestem taka słaba, to może się zmierzymy? – nie żartowała, on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Choć już od dawna chciał się zmierzyć z Erzą, udowodnić, ze zasługuje na rangę maga klasy „S”, teraz się wahał. Poważnie wyprowadził ją z równowagi. Mogła być nieobliczalna. Mina jaka robiła, zarazem niewinna, jak i pałająca chęcią walki, zabiła w nim wszelkie morale. Gdyby to były inne okoliczności, nie zdenerwował jej, zapewne bez wahania by uderzył.
- No co jest? Gdzie te twoje jaja? Kobity się boisz?
Erza straciła ochotę atakować Natsu. Gazille swymi docinkami także zaszedł jej porządnie za skórę. Nawet nie zauważono, jak wyskoczyła. Mężczyzna stojący na piętrze, również był zaskoczony. Wbiła miecz w schody i użyła go jako podparcie dla nóg do wyskoku. Tego nikt się nie spodziewał. W jednej chwili miecz zetknął się z żelaznymi łuskami Gazille. Rozległ się odgłos uderzającego o siebie żelaza. Po chwili ustał.
- Widzę, że byłeś przygotowany – odsunęła miecz od jego ręki.
- Naprawdę chcesz bym ci narobił wstydu?
Erza się uśmiechnęła i nastąpił błysk światła. Gdy jaskrawa poświata znikła, oczom mężczyzny ukazała się kobieta w mocarnej, pięknej zbroi.
- Zbroja Herkulesa!
- O idzie na serio – skomentował obserwujący z dołu pojedynek Gray.
- Tetsu Hashira!( Żelazny Filar)
W oka mgnieniu, potężny, żelazny słup uderzył w Tytanię. Roztrzaskała barierkę i spadła na dół. Nic jej jednak nie było.
- To miał być atak? – spytała ironicznie, wyraźnie szydząc z przeciwnika.
Po chwili Gazille również zeskoczył na dół. Za chwilę miało dojść do konfrontacja magów klasy „S”. Natsu i reszta już dawno się odsunęli. Wszak Erze nie wchodzi się w drogę. Mirajine również nerwowo czekała na rozwój sytuacji. Wszyscy czuli to napięcie. Robiło się nieciekawie. Nie można było być pewnym, czy Gildia to wytrzyma. Stali naprzeciw siebie w odległości najwyżej sześciu metrów. To już było nieuniknione. Ruszyli
- Dość!!! – zawołał mistrz.
Tembr głosu był tak silny, że aż szyby zaczęły trzeszczeć. Oponenci mimowolnie się powstrzymali.
- Co to ma być? Gildię chcecie mi rozwalić?!
- Przepraszam mistrzu – Dziewczyna natychmiast się ukłoniła i okazała skruchę.
O dziwo także Gazille spuścił głowę.
- Erza, jak możesz?! – wrzeszczał starzec – jeszcze się chłopak dobrze nie zaklimatyzował, a ty już się z nim bijesz!
- Przepraszam…
- Jego przeproś, nie mnie!
Z obrzydzeniem spojrzała na Gazille, który był nieco zaskoczony całą sytuacją. Sam dobrze tego nie rozumiał. Koniec końców, to on był winny. Podpuszczał Natsu, świadomie wyprowadził z równowagi Erzę, no i to za jego sprawą roztrzaskano barierkę. Jednak starzec wyraźnie widział winę tylko po jednej stronie. W końcu nie wytrzymał.
- To ja to zacząłem!
- Chłopcze, nie musisz tego brać na siebie, wiadomo kto jest tutaj pokrzywdzony – spojrzał przenikliwym wzrokiem na Tytanię. Ta jeszcze bardziej się zakłopotała.
- Ale… - Gazille próbował jakoś to wyprostować. Nie lubił jak mu się skórę ratuje.
- Żadnych ale, nowy jesteś, jeszcze nie wiesz jak tu jest. Ale nie martw się, przyzwyczaisz się. – znów spojrzał na dziewczynę. Od razu Na jego twarz wstąpił gniew. - Mam rację Erza?!
- T-Tak…
- dobrze. Aby nam się taka sytuacja nie powtórzyła. Postanowiłem, iż do twojej grupy dołączycie Gazilla.
- CO?!
Skończyła się posłuszna i skromna Erza.
- Co to za ton? – znów przeszył ją wzrokiem.
- Znaczy. – uspokoiła się i wyrównała ton – Za pozwoleniem mistrzu. Czemu on ma być akurat w naszej drużynie?
Mistrz miał od razu przygotowaną odpowiedź.
- Bo go wyraźnie nie lubisz. Poza tym, to wasza grupa przyczyniła się do tego, że do nas dołączył.
Erza z zawiścią spojrzała na Natsu.
- No sorka, dobrze…? - sztucznie się zaśmiał i znów oblał go pot.
- Z nim?! W jednej grupie? – tym razem kategorycznie przeciwstawił się woli mistrza sam zainteresowany. – Nie będę z nimi w grupie. Działam sam! – był nie wzruszony.
- Gazille! Jeśli chcesz być w Fairy Tail to twoim zasranym obowiązkiem jest należeć do jakiejś grupy! Czy to jest jasne?! – znów ten sam przeszywający przestrzeń, tembr głosu.
- E, tak mistrzu - nawet on nie śmiał się przeciwstawiać.
Mistrz natychmiast złagodniał, a twarz mu się rozpromieniła.
- No więc, skoro ma być z wami Gazille, to chciałbym, aby dołączyła do was Lluvia. Ona była z tej samej Gildii, więc na pewno będzie im raźniej. Rozumiemy się?
Erza przełknęła ślinę. W dziewczynie nie widziała problemu. Inaczej rzecz się miała z mężczyzna, który ledwo się pojawił, a już nieźle jej zaszedł za skórę. Cóż jednak miała zrobić? Nie mogła się przeciwstawić mistrzowi. Kochała go jak ojca. Z pokorą przystała na warunki Makarova
- Tak mistrzu… Lluvia i Gazille od dziś są członkami naszej grupy. – Szczególnie trudno przeszło jej przez gardło imię chłopaka.
- No to załatwione. Na pewno się dogadacie - poklepał po ramieniu nieco otępiałą tym wszystkim dziewczynę. – To ja idę do siebie.
Makarov wolnym krokiem oddalił się od zgromadzonych i chwycił za klamkę swojego pokoju. Następnie, jego czapka błazna, znikła z pola widzenia. Spokojnie zamkną drzwi.
- Hahaha! Ależ jestem genialny! Hahaha! – zaczął rechotać na cały pokój. – Z początku myślałem, że to będzie nie możliwe, a jednak ktoś tam nade mną czuwa! Wystarczyło wykorzystać moment, dobrze zagrać i obietnica załatwiona! Hehe – śmiał się na głos i wykonywał dziwne ruchy rękami. – Byłem trochę za ostry, ale nie mogła się połapać. Ah ten Gazille! O mało co, a bardzo by mi wszystko pokomplikował. Ale… Udało się Hehe! – wypiął dumnie pierś do przodu. Błysły okulary. – I kto jest debeściak, ha?!
- A wiec to tak. To po to był ten cały teatrzyk.
Poczucie pewności i szczęścia natychmiast znikło. Oblał go pot i odwrócił się w stronę dziewczyny. Z początku spodziewał się najgorszego. Nieco odetchnął gdy ujrzał stojąca obok niego blondwłosą dziewczynę. To jednak wcale nie ratowało sytuacji.
- To ty Lucy…Co tu robisz?
- Czy to jest teraz istotne? – szydzącym wzrokiem spojrzała na mistrza. Ten nic nie odparł.
- Nieładnie tak wpuszczać w maliny Tytanię.
- No ale co miałem zrobić? Zrozum dziecko, obiecałem. A innego sposobu na przekonanie do tego Erzy nie było.
- Wiesz, to już nie moja sprawa. Ale jak się dowie, to będzie wściekła.
Przez chwile, w mistrza głowie, zaczęły się pojawiać obrazy przedstawiające jak Gildia wali się w posadach. Hektolitry potu i dni ciężkiej pracy idą na marne. A może jego skóra, też jest zagrożona? Sytuacja była nieciekawa.
- Lucy, skarbie, proszę cię nie mów jej o tym. Ja-ja – wstrzymał się na chwilę po czym wpadł na genialny pomysł – Opłacę ci czynsz za 6 miesięcy z góry!
I tak należało z Lucy rozmawiać. W końcu nie było to nic wielkiego, wykorzystał pretekst, to wszystko. A pieniądze na mieszkanie były tym, co potrzebowała niemal natychmiast. Wahała się chwilę czy to jest fair i czy słusznie postąpi, ale już od trzech miesięcy (dzięki Natsu) zalegała z czynszem. Groziła jej eksmisja. Nawet w takim położeniu wolała wylądować na bruku niż prosić o pieniądze ojca. Teraz uśmiechnęło się do niej szczęście. Znalazła się we właściwym miejscu, o właściwym czasie.
- Ale jeśli się wyda nie przeze mnie, to nie moja wina.
- Tak! Tak! –zawołał uradowany starzec.
I tak oto Lucy zdobyła pieniądze na czynsz. Uradowana wyszła z pokoju Makarova. Szybko to jednak zauważyła i trochę spoważniała. Wszak była tak szczęśliwa, że ktoś mógłby nabrać podejrzeń. Tym bardziej, że wychodziła z prywatnego pokoju mistrza. Podeszła bliżej tablicy ogłoszeń, przy której najwyraźniej, toczyła się zażarta dyskusja.
- Erza – jęczał chłopak – Skoro mamy tylu ludzi to spokojnie możemy się wziąć za jakąś misję „S”!
- Teoretycznie- wtrącił się Gray – to taką jedną, mamy już za sobą.
- Gray-sama ma rację – cicho poparła wypowiedź kolegi dziewczyna. W dodatku w tej grupie jest aż trzech magów z tą rangę.
- Czterech – poprawił Salamander.
- No jakoś sobie nie przypominam, byś otrzymał tę rangę. – szyderczym tonem odparł mężczyzna w długich czarnych włosach.
- Znowu ty? – z pochmurną miną podszedł do Gazille
W jednej chwili obydwaj się od siebie odwróciły. Za to wyładowania elektryczne jakie ciskali z oczu jasno pokazywały, że w najlepszej komitywie, to oni nie są.
- Pięknie – Tytania przyłożyła rękę do twarzy. - Najpierw Gray, teraz ten żelazny gostek.
- Dobra, skoro już ustalone, to bierzemy najdroższą misję! – z uśmiechem na twarzy chwycił najwyżej powieszony list gończy. Ten będzie dobry!
- Zaczekaj młody! – ozwał się głos z góry.
Nikt nie miał wątpliwości do kogo należał.
- Luxus!
- No witka hołoto – pomachał do nich ręką jak do dzieci.
- Hołoto?! – Gazille, Salamander i Gray ruszyli na górę.
- Stać! – rozkaz dowódcy natychmiast dotarł do uszu nieposłusznych członków grupy.
- Daruj sobie te zagrywki – wtrąciła się Erza.
- Widzę, że jak zwykle wszystkimi dyrygujesz. – W łóżku też taka jesteś?
- Chłopaki, przesuńcie się! – tym razem rozłościł już samą rudowłosą kobietę.
- Czekaj powstrzymała ją Lucy. – Nie możesz się tak dać podpuścić, jesteś przecież dowódcą!
Kobieta stanęła. Po chwili odwróciła się w stronę koleżanki.
- Dziękuję, masz rację. Poniosły mnie nerwy, to nie powinno mieć miejsca.
- I tak byłaś lepsza od nich. Tamci ruszyli już w pierwszej turze – zaśmiał się kotek.
- Happy i ty przeciwko mnie?! – Natsu napłynęły łzy do oczu.
- Nie no, ja tak tylko…
- Czego od nas chcesz?! – Scarlet wróciła na drogę dyplomacji.
- Żebyś się rozebrała i machając tyłeczkiem przeprosiła za swoje zachowanie.
- Jak tyś powiedział do naszej Erzy?! – chłopaki pognali na górę.
Kobieta ledwo przełknęła tę prowokację. Z trudem powstrzymywała Natsu i Graya, którzy rzucili się na górę by mu dokopać.
- Jeśli mamy tak rozmawiać, to nie mamy o czym – odparła ze spokojem.
- No dobra, raz będę miły. Łapcie! – z góry zleciała kartka papieru. Latający kot natychmiast ją pochwycił i podał Natsu.
- O! I to ja rozumiem Happy! To się nazywa lojalność! - zaśmiał się chłopak.
- Natsu, pokaż mi to – spokojnym głosem odparła Erza.
Gazille jednym, szybkim ruchem zagarnął kartkę dla siebie. Nie miał zamiaru jednak jej nikomu pokazywać
- Ciekawe – podrapał się po brodzie i lekko uśmiechnął.
- Gazille, podaj mi tę kartkę – kobiecie zaczęły puszczać nerwy.
W końcu wtrąciła się Lluvia i kartka, a raczej list „wanted”, powędrował do rąk dowódcy.,
- Dziękuję – Erza wzięła do ręki owe ogłoszenie. –„ Ochrona pana Vanterbond – 20, 000, 000”
- 20, 000, 000?!!! – wykrzyknęli wszyscy jak jeden mąż.
- Czekaj Luxus, czemu nam to dajesz? I drugie pytanie. Czemu to ogłoszenie nie widniało na tablicy?! – Scarlet wyraźnie coś nie pasowało.
- Jakoś nie przypominam sobie bym widział cię nago, a skoro tak to możesz sobie pytać. Mi to wisi – znikł im z pola widzenia.
- No to chyba nie ma innego wyjścia, jak brać, nie? – Salamander uśmiechnął się do reszty.
- Będę mógł za to kupić wszystkie ryby świata! – złożył ręce jak do modlitwy Happy.
- Opłacić czynsz dwa lata do przodu! – Lucy również.
- Hola – zabrał głos Gazzile – Nie zapominajcie, że byśmy to podzielili na sześć części – Tymi słowy, sprowadził ich brutalnie na ziemię.
- 20, 000, 000 podzielić na sześć… - Rachunki nie były mocną stroną Natsu. – Tak czy inaczej, kupię sobie za to dużo żarcia!
- A ja, chętnie moją część odstąpię jednej osobie – Lluvia spojrzała zawstydzonym wzrokiem na mężczyznę swych marzeń. Oczywiście niewiele to kogo interesowało. A dokładniej komu, bo tym, że” odstąpi” oczywiście wzbudziła zainteresowanie. Dowódca szybka poskromiła wszelki zgiełk.
- Może najpierw skończcie misję. Potem możecie do woli myśleć, co zrobicie ze swoja częścią.
- Ej czekaj, a dlaczego, to ty jesteś dowódcą? – Żelaznemu smokowi, nie podobało się to, że ma być nad nim kobieta.
- Właśnie! Ja będę nowym liderem grupy Natsu! – wypiął dumnie pierś i syknął ogniem.
- O tobie, to ja akurat, nie mówiłem, smoczku.
- Coś ty powiedział?! – zapłonął wściekłością.
- Przestańcie! – w tej trudnej roli wyręczyła koleżankę Lucy. – To dopiero ranek, a wy już drugi raz skaczecie sobie do gardeł.
- Po co mnie obraża? / -Po co się wpycha?
Znów doszło do „wyładowań”.
- Jak dzieci – Lucy postanowiła sobie darować dalszą edukację.
- I właśnie dlatego to pani Erza jest dowódcą – niespodziewanie zabrała głos Lluvia – Lider powinien mieć dobre stosunki ze wszystkimi, być spokojnym i opanowanym. A nie tak jak wy dwaj sprzeczać się na każdym kroku.
- Pięknie ich podsumowałaś! – wysunęła do niej kciuk blondynka.
- To cię pojechała – zagadał na ucho do salamandra Happy.
- Dobrze, skoro mamy wszystko ustalone, to za trzy godziny spotykamy się na dworcu! – radośnie zawołała Scarlet.
- Tak jest!
- No dobra.
- Czekajcie, nic od rana nie jadłam, a jeszcze muszę się spakować.
- Zjesz na dworcu – poklepał ją po ramieniu Gray. Lluvia posmutniała i spuściła głowę.
- Przygodo, nadchodzimy!!!
- Czy on musi się tak drzeć?
- Jesteś nowy. Lepiej się przyzwyczai.
I tak rozmawiając, czy też dogryzając sobie nawzajem, opuścili bramy Gildii, aby móc się przygotować do podróży.

Makarov wyszedł z gabinetu i leniwie się przeciągnął. Od razu odetchnął z ulgą. Nie ma Natsu i reszty, a to oznacza błogi spokój. Wprawdzie obawiał się czy nie zniszczą jakiegoś miasta, ale póki co, starał nie zaprzątać sobie głowy tymi myślami. Spokojnie podszedł do Mirajine.
- Czy wiesz, jaką misję wzięli? Z taką siłą pewnie uporają się z nią, zanim zdążę nacieszyć się moim spokojem.
- Nie wiem, akurat byłam z Levi na zakupach.
- Ja słyszałam – do lady podeszła Kana.
- Tak? Jaką?
- Coś z „ Vanterbond” czy jakoś tak.
- C-COOO?!
Jak strzała poleciał do tablicy z wywieszonymi listami gończymi. Przyjrzał się dobrze. Żaden z kategorii „S” nie był odpinany. Ba, przypomniał sobie, że tego listu nawet nie zawiesił. Zadawał sobie nerwowe pytanie „skąd, o nim wiedzieli?”. Nijak nie mógł znaleźć odpowiedzi. Wszedł na wyższe piętro i wszystko stało się jasne.
- Luxus!
- Czego? – siedział sobie wygodnie w fotelu i czytał gazetę.
Makarov był już prawie pewien. Musiał się jednak upewnić. To było zbyt ważne.
- Czy to ty podsunąłeś im to ogłoszenie?
- Szukali wyzwania to im coś dałem z „górnej półki” Hehehe.
- Ty! – złapał go za koszulę ale ten natychmiast się wyrwał.
- Gdzie z łapami?!
- Czy ty zdajesz sobie sprawę coś narobił?! Nie powinni się jej podejmować, to wyzwanie dla nie jednej gildii!
- Nie przesadzaj, mają trzech magów rangi „S”. Że ja nie daję im najmniejszych szans, to inna sprawa, ale ty?
Dziadek głęboko westchnął i z niepokojem spojrzał przez okno.
- Mam nadzieję, że sobie jakoś poradzą. Oby tylko ON nie był w to zamieszany…

Gdzieś w północnym lesie. Mroczna Gildia.

- Jesteście pewni? – zapytał wysoki ogolony mężczyzna z tatuażem na ręku w kształcie przekutego feniksa.
- Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. – odparła pochylając się do ziemi półnaga, piękna kobieta.
- Świetnie, nasze marzenia w końcu się spełnią! Już zbyt długi czas pozostawaliśmy w ukryciu.
- Powiedz o tym mym wojownikom stacjonującym w czterech gildiach żywiołu.
- A czy powiadomić, również szpiegów?
- Nie, ci niech na razie się nie wychylają. Gdy nadejdzie odpowiednia pora, Damy im znać. Możesz odejść
- Oczywiście – pochylona, wycofała się pokornie z sali.
- Widzę, ze wszystko idzie po twojej myśli. Kobieta w długich czarnych włosach oparła się o jego ramię.
- Ulthear, dobrze cię widzieć - spojrzał na jej zmysłowe ciało.
- Niegrzeczny z ciebie chłopiec... – przybliżyła się, wykonując seksowne ruchy pośladkami i resztą ciała, po czym wsunęła swą dłoń po jego koszulę. – Ale lubię takich.
Mężczyzna wyraźnie chciał więcej. Posiąść ją tu i teraz. Zasmakować jej ust, poznać jej najintymniejsze partie ciała. Wyciągnął ręce by ją pochwycić ale ta zdążyła się już od niego odsunąć.
- Czy jakaś gildia zdeklarowała już swą pomoc?
- Nie. – głos miał trochę posępny, wszak jeszcze chwilę była tuż obok. - Choć wyznaczył całkiem pokaźna nagrodę, to o ile mi wiadomo, żadna z gildii nie wysłała jeszcze tam swoich ludzi. A gdyby nawet, to nic nam nie mogą zrobić. Hahahahaha!

CDN


Fik całkiem całkiem, jednak uważam że powinieneś dać ostrzeżenie o spoilerze. Z tego fika można się dowiedzieć, że
Spoiler:

Gazille dołączy do FT,


a to przynajmniej dla mnie była zaskakująca wiadomość więc innym może to zepsuć niespodziankę.
Kurde długo się cieszyłem wyłącznością. Tak wy pisaliście op ja zacząłem Fairy tail. Niestety nie mogę tego pominąć a to z tej prostej przyczyny iż wcześniej napisałem cały op nie czytając innych fików. No i tu mam inaczej bo już Fairy tail będę i czytał i pisał.
Już nie będzie tak łatwo. Czemu tak tu piszę? Bo masz fajny styl. Tzn to co mi się nie podoba sobie zostawię dla siebie bo będę tu jedynym. Co do klimatu Fairy Tail To tu mam różnie. Nie za bardzo mi początek przypadł do gustu. Ale po głębszym zastanowieniu to jednak Lucy też potrafi się drzeć, ( na razie nie wykorzystałem ale nie
znaczy to że nie planowałem).

Kryształy komi

No a dalej jak już zaczyna się Macarov (nie wiem czemu mam ochotę napisać macaronov) to jest poezja. Bardzo mi się staruszek podoba. Lluvia też wyszła wspaniale. Coś mi zgrzytnęło ale to absolutnie nie twoja wina. Masz po prostu bardzo dobry styl (twoje Chlor z pewnością przeczyta całe) i to się cholernie chwali. Acz mi właśnie brakuje tego zwariowania. No cóż ja się dostosować nie umiem.
Ty natomiast widzisz tę subtelna różnicę, i naprawdę wyrobiłeś sobie dobry styl.
Bałem się jak to wyjdzie, ale muszę przyznać że jest wspaniale. Postacie się czuje. Cała akcja z Gazille z Natsu Gray'em Erzą bomba dla mnie.

Co do misji jeszcze nic o niej nie wiemy. Nie wiemy nawet kto chciał się rzucić na Urtear. ( mam nadzieję, że nie Gerard bo inaczej spaprałeś) Postąpiłeś podobnie do mnie ale na to mam ostatnią kwestię na koniec postu. Zapowiada się fajnie (ciekawie to złe słowo) myślałbym jednak, że będzie ci ciężko i OS i FT ale może jednak nie? Może to pogodzisz? W każdym bądź razie twój fik jest bardzo miły w odbiorze (cholernie dobre słowo) Aha nie zaśmiałem się ale banan był

Spoiler:


a to przynajmniej dla mnie była zaskakująca wiadomość więc innym może to zepsuć niespodziankę.

Dla mnie to było tak zaskakujące jak to, że Białobrody uderzy odbić Ace.


Ta, ja Gerarda, on u mnie nie ma prawa istnieć nie lubię go i kropka.

Dzięki za obszerniejszą reckę. Kurcze ciężko cię rozśmieszyć Jutsu:P A ty mnie rozwaliłeś swoim 4 razy:D
Styl hmm no sam nie zauważyłem:P

Co do fabuły to może coś wymyślę przy następnej kąpieli:D


Ciekawe komu wyjdzie lepsze? Tobie czy Jutsu?

Jak dla mnie na razie jest dobrze, ale nie powiem super, bo coś mi nie pasuję tylko nie wiem co.
Ale jest na dobrej drodze i ...................
Boże, początek niemal identyczny jak u Jutsu:P To już nawet nie jest podobieństwo. Jeżeli rzeczywiście pisaliście to nie wiedząc co robi drugi to jesteście jak Jasdero i Debito z D.Gray-man:P

Konfrontację dwóch Fairy Tailowych fików wygrywasz póki co Ty, mimo, że jest dopiero jeden rozdział.

Dlaczego? Masz dobry styl, operujesz dość dobrze językiem i mimo błędów dobrze się czyta. Nie ma za dużo dialogów, wszystko dzięki temu wydaje się iść nieco szybciej. I masz sporo smaczków. Wątek obietnicy Makarova jest udany i fajnie się go czyta.

I odzywki Luxusa do Erzy - on na serio jej aż tak nie szanuje? Jakoś tego nie pamiętam z FT, ale w każdym razie czuć go. To on, z krwi i kości Luxus. Super wątek.

Uważam, że tak powinien wyglądać fik z Fairy Tail. Mam nadzieję, że Twój brat się nie obrazi No i dobre zakończenie rozdziału, które trzyma w napięciu, którego jakoś nie czułem w Another Story. I w ten sposób Komi utrwalił się na drugim miejscu w moim rankingu "Ulubionych Autorów Fików".

Kontynuuj.
Wiesz ja nie pamiętam by on słowem się do Erzy odezwał a chciałem by wyglądał autentycznie:D

Smaczków? Przepraszam, jakich?
Smaczkami są właśnie wątek obietnicy Makarova, czy odzywki Luxusa do Erzy.
Pisałeś Komi w OS, że dasz kolejny rozdział tu
Gdzie on jest
No ech miało być wczoraj, ale nie wyszło:D Czemu? Hmm bo postanowiłem obejrzeć głupi jeden odcinek anime... hmm wyszło chyba 14:D

Aha proszę o jak najobszerniejsze komentarze. Aczkolwiek prostym "dobre/słabe" tez nie pogardzę:)

W poprzednim rozdziale

Za sprawą Makarova, do grupy "najpotężniejszych z Fairy Tail" dołącza Lluva oraz Gazille. Jednak wbrew jego przewidywaniom, w sprawę wyboru misji wścibia się Luxus, który chamskimi odzywkami prowokuje całą drużynę. W ramach "rekompensaty" zrzuca im list gończy, z tajemniczą robotą, wartą niewyobrażalną furę pieniędzy. Tymczasem swe oblicze odkrywa zły przywódca czterech potępionych gildii, na którego usługach znajduje się Urtear.

Cz2: Niespodziewany postój.

Zbliżała się godzina odjazdu. Na peronie znajdowała się już większa część ekipy. Brakowało tylko… dziewczyn. Gdyby to były inne osoby, pewnie kwitłaby dyskusja, tu jednak nie mogło być o niej mowy. Gazille miał wszystko w poważaniu i do nikogo się nie odzywał. Mało tego. Stał na uboczu z dziesięć metrów od reszty. Natsu, choć zawsze pełen nieposkromionej energii, siedział cichutko niczym mysz pod miotłą. Szykowała się długa podróż a to oznaczało jedno. Już teraz przeżywał to, iż zaraz będzie musiał wsiąść do pociągu. To odbierało mu całą energię. Natomiast, jeśli chodzi o Gray’a, to nie był on rodzajem człowieka, który gadał jak przekupka. Tylko Happy był skory do rozmów, ale u niego z kolei, występował inny problem. Mianowicie, brakowało interlokutora. W końcu, uśmiechnęło się do niego szczęście, pojawiła się Lucy.
- Cześć wszystkim! – pomachała w stronę magów z Fairy Tail.
- Nareszcie! Ktoś, z kim można pogadać! – uradowane zwierzątko natychmiast do niej podleciało. – Zobacz jaka trupiarnia, nikt słowem się nie odezwie!
- Gray, czemu tak stoisz i nic nie mówisz?
- Ja, tego… - zmieszał się i podszedł do niej po czym wyszeptał jej na ucho – Jakoś nie potrafię się odezwać w jego towarzystwie – spojrzał ukradkiem w stronę żelaznego smoka.
- Świetnie cię rozumiem. Nie wiem co on w ogóle robi w naszej grupie. Nie lubię go.
- Ja też – z zawiścią dodał kotek.
- Naprawdę nie wiem jak mistrz mógł się na to zgodzić.
- Przecież to on to wymyślił, nie? – Gray spojrzał podejrzliwie.
- No – zaczęła się pocić – właśnie o to mi chodziło – sztucznie się uśmiechnęła
Pięknie! Ledwo zaczynamy podróż, a ja już bym wypaplała! – skarciła się w myślach.
- O, idzie Erza! – Happy wypatrzył kilkanaście walizek ułożonych na sobie.
- Teraz, to chyba przeszła samą siebie – westchnął z niedowierzaniem chłopak.
- Przepraszam za spóźnienie – podsunęła wózek wyładowany walizkami.
- A ty co? Gildię obrabowałaś? – zaszydził Gazille.
- Zważaj lepiej na słowa – wymownie na niego spojrzała.
- Gray-sama – wyłoniła się znikąd Lluvia i zarumieniona, odruchowo wbiła wzrok w ziemię. Po chwili zdecydowanie spojrzała w jego twarz – Czy ja – znów się zmieszała - ładnie wyglądam?
Wyglądała jakby to była zupełnie inna osoba. Gdyby ją teraz zobaczył ktoś z gildii widma, to by w życiu jej nie rozpoznał. Ubrała się bardzo śmiało. Przede wszystkim dlatego, by zwrócić uwagę Gray’a. Ukrytym powodem była tez chęć przełamania swojej nieśmiałości. Założyła jednoczęściowy, czarny strój w szerokie błękitne paski. Zaczynał się on na piersiach a kończył mniej więcej w połowie długości ud. Specjalnie dobrała taką długość, by odsłaniać dużą część swego ciała, a jednocześnie zasłaniać znak przynależności do Fairy Tail. Na nogi miała założone długie, czarne pończochy oraz kozaki. Całości dopełniał szmaragdowy wisiorek, który zmysłowo ozdabiał jej odsłonięte ramiona. Tak uzbrojona mogłaby wyrwać nie jedno samcze serce. Dobrze zdawała sobie z tego sprawę, jednak słabo jej wychodziło to „przełamywanie”.
- No… – onieśmielony jej wyglądem nie był w stanie od razu odpowiedzieć. W końcu mu się jakoś udało – chyba ładnie.
- Lluvia, kiedy przyszłaś? Nie widziałam cię – blondynka przywitała się z nową koleżanką.
- Dobre pytanie – dorzucił kotek.
- Ona była tuż za mną – wtrąciła się Tytania.
- To wiele tłumaczy… - westchnęła Lucy.
- Natsu, wstawaj – Gray podszedł do przyjaciela i pomógł mu stać na nogi. – Zaraz będzie nasz pociąg.
Ten usławszy słowo „pociąg”, szybko przetworzył informację i natychmiast pobladł jeszcze bardziej. Jednak szczyt tego koloru osiągnął gdy zobaczył nadjeżdżający transport.
- No dobra wsiadamy – zakomunikowała Scarlet.
Żelazny smok z niechęcią wszedł na schody.
- Ty nie – szybkim ruchem ręki go z nich zrzuciła.
- Co ci odbiło?! – podniósł się z ziemi i z zawiścią na nią spojrzał.
- Ty mi pomożesz z walizkami.
- CO?!!!
- Pośpiesz się, bo pociąg niebawem odjeżdża – to mówiąc z gracją damy dworu wsiadła za resztą do pociągu.
- Frajera sobie szukaj gdzie indziej! – kopnął jedną z walizek, aż ta się otworzyła.
Na peron wysypała się różnego rodzaju bielizna. Gazille sam nawet nie wiedział kiedy, odruchowo chwycił jedną z par majtek. Okazał się to być strój kąpielowy na dolną partię ciała, z wąskim wycięciem i sznureczkami.
- Co? To ona takie też nosi?! Ona i…- w jego głowie mimowolnie pojawiło się nieprzyzwoite, zdrożne wyobrażenie.

- Gazille sama. Może… – zarumieniła się i odwróciła doń plecami. Następnie powoli zsunął się po jej ciele biustonosz. – … posmarujesz mnie olejkiem do opalania? – zapytała z rumieńcem na twarzy

Pokiwał przecząco głową.
- O czym ja w ogóle myślę? – nieświadomie zaczął się uderzać w głowę pięścią. Po chwili wrócił do rzeczywistości, czyli chłopaka siedzącego na peronie z porozrzucanymi naokoło niego kobiecymi majteczkami.
- Osz…! – zawstydzony, jak strzała pozamiatał całą bieliznę do walizki i po kolei zaczął je ładować do pociągu.
Już po chwili zdał sobie sprawę, że nieświadomie wykonał polecenie kobiety. Podminowany wszedł w końcu do swojego przedziału. Natsu siedział tuż obok okna, naprzeciw niego Erza. Obok niej Lluvia, a naprzeciwko oczywiście Gray. Lucy siedziała od strony drzwi. Z niechęcią patrzyła jak żelazny smok siada naprzeciw niej. Na szczęście na jej kolanach, ulokował się Happy.
Teraz Lluvia żałowała, że zdecydowała się na tak odważny strój. Wcześniej jej nogi nie rzucały się tak bardzo w oczy, inaczej się rzecz miała teraz gdy wszyscy siedzieli. Czuła jakby wszyscy, a przynajmniej męska część grupy, gapiła się na jej odsłonięte w tej chwili uda. Faktem było, że rzucały się one w oczy, ale mijała się z prawdą. Salamander był zwrócony w stronę okna, a Gazille odwrócił się do reszty bokiem i opierając głowę na oparciu siedzenia, spróbował przyciąć komara. Tak więc nie można było powiedzieć, że zwracają na nią uwagę. Najgorzej miał Gray, widok jej odsłoniętych nóg go onieśmielał do niemożliwości.
Pierwsze trzydzieści minut minęło stosunkowo bez większych problemów. Starano się nawet nawiązywać rozmowę, co wychodziło całkiem sprawnie. Jednak wkrótce zaczęły się problemy.
- Niedobrze mi… - Natsu zakrył usta. Erza podała mu woreczek. Po przedziale zaczęło roznosić się „Łe”. Gazille myślał, że początkowo mu się wydaje, ale dziwne odgłosy zaczęły się wkrótce nasilać.
- Co jest?! – rozgniewany spojrzał na schorowanego chłopaka. Ten był już zielony. Pomimo otwartego dość szeroko okna, pot spływał mu po czole. Jednak jeszcze nie wymiotował. Cały czas ze sobą walczył.
- Natsu, trzymaj się – dodała mu otuchy Erza.
- Nie możecie mu ja wiem, czegoś zaśpiewać, żeby na przykład zasnął? – zasugerował rozgniewany.
- Ty, to nie jest takie głupie – podchwyciła pomysł czarodziejka gwiezdnej energii. – Luna, przybywaj!
Po chwili w przedziale pojawiła się nowa przedstawicielka płci pięknej wraz ze swą harfą.
- Luna, – spojrzała błagalnie na nią Lucy – czy znasz jakiś utwór, który by go uśpił.
- Nie wiem, czy zadziała…
- Na pewno, on ledwo co kontaktuje – odparł pomagając schorowanemu koledze Gray.
- Nie zaszkodzi spróbować – dodała dotąd, siedząca raczej cicho Lluvia.
Luna kiwnęła głową i pociągnęła struny. Rozległa się delikatna, kojąca nerwy melodia, która wprost ściskała za serce. Całe towarzystwo wpadło w przyjemny nastrój.
- Cóż za piękna melodia – Lluvia nie kryła zachwytu.
Także serce Scarlet nie pozostało obojętnym na tak delikatną nutę.
Oczywiście osłabiony chłopak, zasnął prawie natychmiast. Melodia jeszcze chwilę rozbrzmiewała w owym przedziale, stawała się coraz cichsza, aż w końcu ucichła.
- Brawo! Rozwiązałeś odwieczny problem podróży Natsu! – klasnęła w dłonie uradowana Lucy.
- Głośniej to się na pewno nie obudzi! – zaszydził z niej Gazille.
- Błe – zwymiotował do woreczka.
- No i musimy powtórzyć czynność… - westchnęła Erza.
Tak jak poprzednim razem, melodia szybko utuliła Natsu do snu. Jednak nie tylko jego. Luna chcąc, by Salamandra nie obudził byle jaki hałas, zagrała jeszcze wrażliwszą nutę i to znacznie dłużej. Zasnęli więc wszyscy.
Minęły trzy godziny, gdy nagle rozległ się straszliwy zgiełk. Do uszu Erzy i jej kompanów zaczęły mimowolnie docierać dziwne pytania: „Co teraz będzie” „ Jak my dostaniemy się do Ungelko?” itp. Gazille miał najgorzej. Wszak siedział obok wyjścia z przedziału. W końcu nie wytrzymał i z impetem odsunął drzwiczki.
- Co się tak drzecie?! – już po chwili poczuł się jakoś inaczej. Szybko zrozumiał wzburzenie ludu, który swoją drogą nie zwrócił na niego uwagi. Mimowolnie zapytał sam siebie :
- Czemu stoimy?
Za nim wyszła Erza oraz Lluvia. One również zaniepokoiły się tym faktem. Chciały uzyskać jakieś informacje, ale Gazille swoją osobą blokował drogę. Zresztą nie tylko on. Korytarz był wypełniony ludźmi. Lucy odwołała Lunę, ale została z resztą, która, nie wyłączając Happy’ego, jeszcze smacznie spała.
Po chwili usłyszeli krzyki kogoś z zewnątrz. Wtem do pociągu wparowało kilku magów odzianych w czarne peleryny.
- To jest napad! Rąsie do góry! – zawołał najwyższy mężczyzna o długich ciemnych włosach sięgających do samych łopatek.
- Żadnych ruchów bo was rozwalimy! – dodał blondyn.
Wybuchła panika. Wysoki mężczyzna jednym pociskiem ognia wymusił posłuszeństwo.
- A teraz słuchać! Macie powoli wychodzić z pociągu nic ze sobą nie zabierając, czy to jasne?
Ludzie poczęli powoli opuszczać przedziały. Blondyn szybko zauważył znak na ramieniu Gazille. Postanowił go nastraszyć.
- Ej, ty – podszedł do niego. – Żadnych sztuczek, jasne?!
Ten tylko uśmiechnął się złośliwie.
- Z czego rżysz? Rozwalić cię?
- Pieprz się! – okrył nogę żelaznymi łuskami i cisną nią w przeciwnika.
Mag zupełnie się tego nie spodziewał. Odczuł potężny ból. Siła uderzenia wypchnęła go na zewnątrz. Przy okazji, po drodze rozwalił okienną szybę w drobny mak. Taki rumor nie przeszedł bez zauważenia.
- Ej Sadin, co jest? – podszedł do niego kumpel z charakterystyczną szramą pod okiem.
- To FairyTail. Słyszałem, że tam gdzie się pojawią znikając z map całe wioski, ale nie sądziłem, że to prawda…
- CO?! Szefie! – podbiegł do najwyższego mężczyzny – W pociągu są magowie z Fairy Tail! – zrobił pauzę nie mogąc z podniecenia zebrać słów – O tym nas nie poinformowano! Co robić?!
Ten nad odpowiedzią nie myślał długo
- Spierdalać!
Nie minęła chwila a po bandytach, nie było ani śladu.
Wszyscy pasażerowie, jak jeden mąż rzucili się z podziękowaniami. Gazille nie miał na to ochoty, ale Lucy szybko mu to wyperswadowała. Wytłumaczyła mu, że „wdzięczność”, równa się „hojność” a to było bardzo istotne, gdyż na tę podróż wydali wszystkie swoje klejnoty. Wagony odłączone, żadnych perspektyw żeby dojechać na miejsce, a sakiewka pusta. Cóż, trzeba przyznać, iż argumenty miała nie do przebicia. Chcąc nie chcąc, przyjął podziękowania, a Lucy zadbała o to, by na pustych słowach się nie skończyło. Pasażerowie z ogromną radością wrzucali do sakiewki pieniądze.
Nasi bohaterowie, jak i reszta klientów owej kolei, dopiero teraz zauważyli gdzie się znajdują.
Pociąg zatrzymał się w szczerym lesie. Po obu stronach torów rozciągał się gęste korony wysokich na kilkanaście metrów drzew. Pasażerowie postanowili zaczekać na pomoc w pociągu. Z racji, iż mogło to trwać wiele godzin, członkowie Fairy Tail opuścili pociąg. Tym bardziej, że Natsu, jak strzała pognał przed siebie. Na próżno towarzysze wołali za nim. Koniec końców musieli za nim ruszyć w gęsty las, porośnięty bujnie wszelkim listowiem, gdzie cywilizacja, jeszcze nie zdążyła dotrzeć. Nagle. Smoczy zabójca się zatrzymał.
- Dobra! Już go nie widzę! – uśmiechnął się od ucha do ucha po czym dobiegła doń reszta.
- Natsu, gdzie tak lecisz?! - Lucy zrobiła nieprzyjemną minę i przyjęła pretensjonalny ton. –Co cię napadło?!
- Chciałem znaleźć się jak najdalej od tego jeżdżącego cosia – Chłopak już czuł się całkowicie zdrowy. Wrócił ten sam, całkowicie nieobliczalny i posiadający niespożyte pokłady energii, najaktywniejszy członek Fairy Tail – Natsu.
- Wiesz chociaż, czy biegłeś w dobrym kierunku?!
- Zapewne nie to było jego priorytetem – westchnęła kobieta o długich, zmysłowych rudych włosach.
- Natsu nie lubi pociągów. Nic na to nie poradzimy – wstawił się za nim Happy.
- No nic. – Lucy spojrzała zrezygnowana na swoją sakiewkę. - Zobaczmy ile udało nam się uzbierać. - Gdy rozsupłała woreczek, jej oczom, ukazał się blask lśniących klejnotów. Mimowolnie wrócił jej dobry nastrój. Podeszła do chłopaka, który jak zwykle trzymał się nieco dalej od grupy.
- No widzisz Gazille. – Wydawało się jakby gruby mur między nim a blondwłosą dziewczyną, był teraz tylko wspomnieniem. – Opłaca się ludziom pomagać! Mamy pełną sakwiunię – oparła o nią głowę i zaczęła się do niej tulić.
Ten w cale nie miał ochoty na konwersację, ale Lluvia spojrzała na niego tak srogo, że nie miał chłopak wyboru.
- Wcale nie miałem zamiaru im pomagać – odburknął pod nosem. – Prosili się to dostali w ryj i tyle.
- Świetnie – aż zapłonął z radości Salamander. – Tak właśnie działa Fairy Tail!
- Jest się czym chwalić – westchnęła cichutko dziewczyna i schowała sakiewkę.
- Zaczynasz się wczuwać – klepnął go w ramię Gray.
- Przypadek – odparła bez wyrazu Scarlet. Nowy członek grupy był jej delikatnie mówiąc nie na rękę. Przez większość drogi zastanawiała się, jak mogła do tego dopuścić. Czy aż tak naraziła się mistrzowi? A może sprawa miała drugie dno? Jako dowódca, zastanawiała się jeszcze nad jedną rzeczą.
- Nareszcie jestem poza pociągiem! – Dalej podniecał się swą „wolnością”, a płomień na jego języku jeszcze bardziej podkreślał jego entuzjazm.
- Od dłuższej chwili już w nim nie jesteś – Gray oparł ręka na podbródku i uśmiechnął się szyderczo do kolegi. - Uwielbiam gdy jeździmy pociągami, Natsu jest wtedy taki spokojny.
- Przynajmniej wiadomo, że nic wtedy nie zniszczy – podchwyciła żarcik Lucy
- Prawda, prawda – potakiwała panna Scarlet.
Happy wolał siedzieć cicho. Już dziś podważył swoją „lojalność”. Postanowił się więc nie wychylać.
- Gdyby teren misji, ograniczony był tylko do pociągu, to wreszcie dostalibyśmy porządne wynagrodzenie. Hahaha! – chłopak nie przerywał sobie dobrej zabawy.
- No bardzo śmieszne! – zirytował się i wysunął w jego stronę już płonącą pięść – Chcesz się bić?
Lluvi nie za bardzo się to podobało. Jednak nie śmiała kierować złego słowa w stronę swego ukochanego. Postanowiła, że obierze bezpieczniejsza drogę - zmieni temat.
- Ludzie z pociągu mówili, – zmieszała się – że do stacji w Yike jest około ośmiu kilometrów na wschód. - A więc powinniśmy kierować się na wschód.
- Po co mamy iść tam, jak zmierzamy na północ? – Młody chłopak i postrzępionych jasnych włosach, nie bardzo zgadzał się z towarzyszką.
- Ty już się taki głupi urodziłeś? – zaszydził z niego drugi smok.
- Powtórz to, a nie ręczę czy dotrzesz na misję w jednym kawałku. – między smokami, za chwilę, miało dojść do kolejnych „wyładowań”.
Gazille nie miał jednak ochoty na sprzeczki. On, wielki wojownik, ma się kłócić z jakimś gówniarzem? To przecież ujma na honorze. Opanował się i z założonymi rękami odparł:
– Tam jest najbliższa stacja kolejowa matole.
- Tym bardziej nie mam ochoty tam iść – odpyskował mu. - Ruszmy dupy i chodźmy na północ – biegł już wymachując ochoczo ręką.
- Stój!
To była Tytania. Ten głos rozpoznałby wszędzie. Aż przeszły go ciarki. Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać. Tak gwałtownie zahamował, że o mało się nie przewrócił. Posłusznie, niczym skulony piesek, powrócił do reszty.
- Idziemy w kierunku stacji w Yike, bez dyskusji.
Ale Gazille nie miał zamiaru być posłusznym. Ty bardziej gdy przypomniał sobie to jak go wykorzystano.
- Ja idę na północ. Nie musicie za mną iść. – odwrócił się do reszty plecami i powoli zaczął się od nich oddalać.
- Erza, nic mu… - Erza? – Lucy wyciągnęła rękę w jej stronę, ale się zawahała.
Scarlet już biegła w stronę żelaznego smoka. Wyskoczyła. W powietrzu stworzyła dwa długie miecze. Nagle upadła przed mężczyzną z ostrzem wbitym tuż przed jego stopą. Gazille poczuł zimną stal na swej szyi.
- Nigdzie nie idziesz! – przewierciła go na wylot swym spojrzeniem. – Choć najchętniej bym cię oddelegowała do Gildii, to muszę cię tu zatrzymać. Czy chcę tego, czy też nie, - odsunęła miecz - muszę to przeboleć. – na chwilę się wstrzymała, po czym chwyciła go za ramiona i potrząsnęła - stanowimy jedną drużynę! I TY DO CHOLERY JESTEŚ JEJ CZŁONKIEM!
Lluvia aż zapłakała. To ją bardzo wzruszyło. Choć znają się tak krótko, choć nic o sobie nie wiedzą, choć się nie zgadzają. Teraz, po raz pierwszy, naprawdę poczuła się, że jest z Fairy Tail.
- Nic na to nie poradzisz. Jesteś z nami – Salamander wyszczerzył zęby w szczerym, pozbawionym negatywnych uczuć uśmiechu.
Gazille odrzucił ciepłe dłonie kobiety i z niechęcią spojrzał na Natsu.
- Jak sobie pomyślę, że jestem z takimi miernotami, to słabo się robi.
- Chłopcze, ja mogę być bardzo nie miła, wszystko zależy od twojej współpracy – rzuciła mu spojrzenie, które Gray i Natsu znali nad wyraz dobrze. Niby łagodne, delikatne a jednocześnie przeraźliwie lodowate, jakby mające ostrzegać, przed bardzo poważnymi konsekwencjami, do których dojdzie w wypadku nieposłuszeństwa. Nawet Żelazny Smok ustąpił.
- Widziałeś to co ja? – Natsu zagadał na stronie do Gray’a, ten kiwnął głową. – Ja jak pierwszy raz zobaczyłem to spojrzenie, to aż się zesrałem ze strachu. Potem pogorszyłem sprawę, bo się bałem, że się wyda.
- To dlatego wtedy tak śmierdziało?! To byłeś ty!
- Ups, puściłem farbę – zakrył rękami usta.
- Wiesz ile ja się wstydu wtedy najadłem?! – skrzywił brwi i napiął pieści. W każdej chwili mógł zaatakować.
- A wam co się stało? – Erza nie miała ochoty na kolejne problemy, rzuciła w ich stronę to samo spojrzenie.
Gray zaczął się obficie pocić. Nie mógł się zebrać nawet żeby powiedzieć „przepraszam”.
Natsu również przestraszył się nie nażarty. Obaj wyglądali jakby wpadli w jakiś trans. Trzęśli się jak galareta.
- Cos mi tu zalatuje – odsunął się od nich Gazille.
- Musze przyznać ci rację – schowała już swą bronią i spojrzała w stronę chłopaków.
Niepokój znikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różki.
- Natsu! – kolega stojący obok niego wymierzył mu silny cios w głowę.
- No sorki. Ale tym razem to tylko dym – znów wyszczerzył wszystkie zęby.
- No nie… Natsu, jak mogłeś. – skarcił go Happy.
- Powinieneś powiedzieć przepraszam! – rzuciła się do niego Lucy.
- Po co, jak już po fakcie. Zresztą już się ulotniło.
- Bo tego nakazuje kultura! – była nieustępliwą.
Podeszła do nich Scarlet.
- Lucy, nie tak się to robi – uśmiechnęła się w stronę rozbawionego chłopaka.
Chwyciła za jego szal i mocno pociągła. Momentalnie chłopak zaczął się dusić.
- Powiesz ładnie „przepraszam”, tak? – była niewzruszona na jęki młodzieńca.
- D-Dyszie się… - z trudem wyjąkał.
Uścisk nie był byle jaki. Nabrzmiały mu policzki i zrobił się czerwony.
- To się nazywa edukacja… - oparł się o drzewo żelazny smok.
Lluvia bezwiednie się roześmiała. Sama nie wiedziała dlaczego. Reszta, oprócz dwóch wyjątków, również zaczęła się śmiać. Nie wiadomo było, z czego się śmieją. Może to zadziałało na zasadzie reakcji łańcuchowej? Radosny odgłos rozbrzmiał na odległość kilkudziesięciu metrów. Dziewczyna się pohamowała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że się śmiała. Zaczęła się zastanawiać, kiedy ostatni raz jej się to przetrawiło. Rozpromieniała.
Oni są naprawdę zwariowani. Kto by pomyślał, że istnieją na ziemi tacy ludzie. Muszę potem dodatkowo podziękować mistrzowi za to, że mnie dołączył do tej grupy.
Gazille miał z goła odmienne zdanie na ten temat.
- Śmiać się z czegoś takiego, żenada. Czy mnie też to czeka? Będę taki sam jak oni? Nie ma mowy! – pokiwał przecząco głową.
Lluvia, gdy tylko powróciła do rzeczywistości natychmiast interweniowała.
- Ej! Wy się śmiejecie, a on się dusi!
- Pszepla…siam, Przepp..la..siam – powtarzał już któryś raz „litanię przepraszam”, duszący się Salamander.
- Oj, sorka Natsu. – kobieta go w jednej chwili oswobodziła.
- Hehe –zaśmiał się Gray - masz szczęście, że Lluvia zareagowała… - Ściszył ton. Jego serce zaczęło szybciej bić. – Ice Wall!
Z podziemi wyrosła ściana lodu, która zakryła Lluvię. Po zaledwie sekundzie wbił się w nią tuzin strzał.
- One mają ładunki wybuchowe! – zawołała Erza.
Odskoczyli. Chwilę potem nastąpił wybuch. Ściana z lodu rozpadła się na maleńkie kawałeczki.
- Gray-sama! Jesteś ranny!
- To nic takiego – uśmiechnął się próbując dać jej fałszywe poczucie, że jest dobrze, choć jego plecy były dotkliwie poharatane przez odłamki lodu. Z kilkunastu ran spływała ciurkiem krew.
- Jak śmialiście… - spojrzała na zakrwawione ciało ukochanego. - Nie wiem, kim jesteście, ale wam tego nie podaruję! - kobieta wkurzyła się nie na żarty.

Jeden z przeciwników zaszedł Gazille od tyłu.
- Jest sam, nie ma ze mną szans – średniej budowy mężczyzna podniósł sobie morale i z okrzykiem na ustach wyprowadził szybkie cięcie mieczem. Jakież było jego zdziwienie, gdy młody mężczyzna, swoja własną ręką, sparował jego potężny atak.
- Myślałeś, że o tobie śmieciu nie wiem?
- Gotuj się na śmierć! – odchylił się w tył i znów zaatakował.

W stronę lasu poleciał grad wodnych włóczni ostrych, niczym najlepszej płatnerskiej roboty miecze. Rozległ się przeraźliwy skowyt dwóch mężczyznach.
- Aaa! Ci magowie są zbyt potężni! Zwiewajmy! – kilku mężczyzn rzuciło się do ucieczki.
- Żeby naszego zioma…! – Natsu już się gotował ze złości. Cały stanął w płomieniach. – Ja wam dam! – dosłownie jako płonąca pochodnia pognał w stronę uciekających oponentów.
Z korony drzew wyskoczył zamaskowany mężczyzna wprost na bezbronną Lucy. Nic już nie mogła zrobić. Ostrze było zbyt blisko. Zamknęła ze strachu oczy. Po chwili usłyszała znajomy głos.
- Nie obawiaj się – przystojny chłopak o roztrzepanych włosach stał przed nią, trzymając za dłoń niedoszłego oponenta. Spojrzał w stronę wystraszonego mężczyzny – To ci już nie będzie potrzebne – przekręcił mu rękę, o mało mu ja nie łamiąc. Tym samym wytrącając mu broń, którą dla pewności odkopał na kilka metrów.
Mężczyzna głośno zawył i opadł na ziemię.
- Loki! – Lucy rzuciła się mu w ramiona.
- Mówiłem, że będę cię strzegł
Erza uległa transformacji. Jej ciało oblała delikatna, lekka szata w kolorze płatków śniegu. Miała odkryte ramiona. Na nogach pojawiły się lekkie niczym łabędzie pióra trzewiki z dwoma małymi, wychodzący z tyłu skrzydełkami. Na głowie zaś, utworzyła się opaska z złotym akcentem konia pośrodku. W rękach dzierżyła dwa, średniej długości miecze. Rzuciła się w stronę uciekających bandytów. Ci nic nie zauważyli. Nie byli w stanie jej dojrzeć. Zakrwawiony mężczyzna padł na ziemię.
- A masz! – jego kolega zaatakował ją ogromnym toporem.
Po chwili upadł w kałuży krwi. Nie widziała już nikogo więcej. Ostrze w jednej chwili powędrowało w stronę jego szyi.
- Gadaj, co tu robisz!

Choć był szefem bandy, trafił na zdecydowanie zbyt silnego przeciwnika. Nigdy wcześniej nie był tak przerażony. Jego własny miecz, na jego oczach, został po prostu zjedzony. Żelazny smok szybko pozbawił go możliwości obrony chwytając go za gardło. W każdej chwili był gotów, zgnieść je na miazgę.
- Nie będę się z tobą patyczkował. Gadaj, co wiesz i módl się, bym nie zacisnął mocniej.
- Nic ci nie powiem!
Gazille nie blefował drugą rękę okrył łuskami i z całej siły przywalił w jego ramię. Pękła kość. Herszt bandy zawył z bólu. Jego kat przymierzał się do kolejnego ciosu.
- Z-Zaczekaj – oblał go zimny pot. My… - zaczął się krztusić krwią. Wybałuszył przekrwione oczy. Pot spłynął mu po twarzy, uwidoczniły się wszystkie żyły. W końcu Gazille go puścił. Mężczyzna padł martwy na ziemię.

Spokojna podróż. zamieniła się w śmiertelną walkę z nieznanymi napastnikami. Tym razem nasi bohaterzy sobie poradzili. Jednakże, zaatakowany Gazille odpowiedział, nie tak, jak uczy Fairy Tail. Jego przeciwnik nie żyje. Jak na to zareaguje reszta grupy? Czy mogą sobie teraz pozwolić na kłótnie? Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak poważne grozi im niebezpieczeństwo.

Ciąg dalszy nastąpi...
Jest, dziękuje i co tam jeszcze

Ty to pewnie działasz 25 h na dobę co czy więcej wyciskasz?
Dzięki za ten trud
SUPER BY BYŁO JAK BYŚCIE Z jUTSU NIE PISALI TAK PODOBNIE.

WY JESTEŚCIE BRACIA kOMI? Czy wy rodziną jesteście?

Przeczytałem Fik jeszcze raz Jutsu i podobny prawie do twojego.
Kurczę.. Swoją drogą bliźniakami:P

Dzięki za jakiś szerszy komentarz, w twoim wykonaniu to i tak wiele:D

Dzięki za jakiś szerszy komentarz, w twoim wykonaniu to i tak wiele

sorki że nie więcej, ale nie jestem z byt rozmowny.

A co do tekstu, to naprawdę to trochę wkurza człowieka, gdy czytam wasze fanfiki o FT.
Podobne do bólu, czuję się jak bym czytam fika Jutsu innej zmienionej wercji. Ale bez obrazy To moje skromne zdanie.
Poczekamy, zobaczymy, pożyjemy i ocenimy

WY JESTEŚCIE BRACIA kOMI? Czy wy rodziną jesteście?

Wiem, że nie każdy musi wiedzieć ale nie mogę sobie darować.
Toś Amerykę w konserwie odkrył. Szczegóły na pw

No właśnie. Podobne jest ale już niedługo. No bo tak obydwaj jak zresztą pewnie i inni, uważamy, że Gazille w grupie winien być. Wpierw trzeba to jakoś zawiązać musieli zacząć od Gildii, staruszek zboczony by oddać jego charakter itd
Teraz pociąg, no bo oni tym podróżują...

Wiem o co chodzi. "przez cały fik nic się nie dzieje dopiero podczas ostatniej strony"

Hmm tylko, że w FT mamy grupę i opisujemy jej przygody. Nie mamy całego świata otwartego bym mógł robić jazdy jak w OS. Tak więc by nie było "nic się nie dzieje" co jest waszym pojęciem, na końcu jest akcja:P To dopiero wprowadzenie, ale nie od razu pojawi się najtrudniejszy przeciwnik przecież. Tak więc są podobne, trudno:P
Jakby to kto inny napisał, to pozbawiłby początek smaczku i wyszłoby 5-6 stron z czego dwie ostatnie akcji. A to nie może być tyle akcji bo to są gówno nie przeciwnicy dla FT. Musieli się ich szybko pozbyć. A że zakończyłem w takim niepewnym momencie to trudno, musiałem:D

Tak, wreszcie choroba lokomocyjna opisana naturalnie:D Nie ma to jak czerpać z własnego doświadczenia:D
Masz rację za dużo tam tych Natsu:D

Nikt nie napisał jak odnosi końcówkę, czyli budowanie napięcia do następnej części ala zakończenie odcinka dbkai:D (muzykę też fajnie podłożyć:D)
_________________
Wieża się skończyła, ścieżki wydeptane, wszystko skończone.
linki poprawione zapraszam na stronę w dziale fików.
W poprzednim rozdziale

Członkowie Fairy Tail wyruszyli na misję, za którą płacono aż 20, 000,000 klejnotów. Spotkali się na peronie po czym wsiedli do pociągu, przy okazji Erza trochę zakpiła z Gazilla. W połowie drogi pociąg nagle się zatrzymał. To był napad, który jednym kolankiem Gazilla i słowem "Fairy Tail" zakończył się szybciej niż się zaczął. Nasi bohaterowie poczęli zmierzać na wschód do kolejnej stacji, gdy nagle, podczas wędrówki zaatakowała ich grupa wyszkolonych bandytów. Magowie bez trudu się z nimi rozprawili, herszt bandy zaatakował Gazilla, gdy ten...

Choć był szefem bandy, trafił na zdecydowanie zbyt silnego przeciwnika. Nigdy wcześniej nie był tak przerażony. Jego własny miecz, na jego oczach, został po prostu zjedzony. Żelazny smok szybko pozbawił go możliwości obrony chwytając go za gardło. W każdej chwili był gotów, zgnieść je na miazgę.
- Nie będę się z tobą patyczkował. Gadaj, co wiesz i módl się, bym nie zacisnął mocniej.
- Nic ci nie powiem!
Gazille nie blefował drugą rękę okrył łuskami i z całej siły przywalił w jego ramię. Pękła kość. Herszt bandy zawył z bólu. Jego kat przymierzał się do kolejnego ciosu.
- Z-Zaczekaj – oblał go zimny pot. My… - zaczął się krztusić krwią. Wybałuszył przekrwione oczy. Pot spłynął mu po twarzy, uwidoczniły się wszystkie żyły. W końcu Gazille go puścił. Mężczyzna padł martwy na ziemię.

Fan fik by Komi(Tytułu nadal brak) Cz 3. Nieoczekiwany przeciwnik.

Lucy nie wierzyła własnym oczom. Nie mogła. Nigdy nie widziała, jak ktoś na jej własnych oczach, zostaje po prostu zabity. Drżała. Loki widząc ją roztrzęsioną wtulił dziewczynę w swe ramiona. Erza patrzyła przed siebie chłodnym wzrokiem. Lluvia o mało się nie popłakała. Ledwo dołączyli do grupy, a już dopuszczają się takiej okropności. Nie mogła wykrztusić słowa. Dragoneel zacisnął zęby, patrzył zdenerwowany na Gazille. W reszcie nie wytrzymał. Podbiegł do niego i trzymając go za strój, uderzył nim o drzewo.
- CZEMU TO ZROBIŁEŚ?! NIE MUSIAŁES GO ZABIJAĆ! – nie przepadał za bezmyślnym odbieraniem komuś życia. Był wściekły. Uderzył nim ponownie o drzewo, zaczął krzyczeć.
- CZY TEGO CIĘ NAUCZYLIŚMY?! BEZSENSOWNIE ZABIJAĆ?!
- Natsu! – ozwał się głos milczącej dotąd, czerwonowłosej kobiety.
Chłopak popatrzył na dowódcę, nie czuł strachu, jednak wiedział, że nie powinien jej się sprzeciwiać. Spojrzał znowu na twarz Gazille nie wyrażającą żadnych uczuć. Z niechęcią nim szarpnął i się odsunął.
Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co teraz przeżywała czarodziejka Lluvia. Ta, obawiała się najgorszego. W jej oczach pojawiły się łzy. Nieustannie zadawała sobie pytanie: Dlaczego? Ale nie tylko to. Czy Gazille nic się nie zmienił, czemu posunął się aż tak daleko? Te i podobne pytania, niczym lawina, bezlitośnie zasypywały jej myśli. Gdyby była kimś innym, wykrzyczałaby na całe gardło „dlaczego?”. Ona była jednak nieśmiałą, skrytą Lluvią, nie potrafiła wydobyć z siebie takiej odwagi. Milczała. Nagle zamarła. Chwila, której najbardziej się obawiała, nadeszła szybciej niż myślała. Erza stanęła twarzą w twarz z mordercą.
Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się złośliwie.
- Teraz walniesz mi wywód, co? – pewny siebie odparł grubiańskim tonem.
- Nie…
- Więc co?! – nie stracił ani grama ze swej pewności a zarazem bezczelności. Wszak zwracał się do dowódcy i winien okazać szacunek.
- Ty go zabiłeś? – padło proste, a jakże ważne pytanie. Nie była zła, nie była też tak przejmująca chłodna.
Reitfox się tego nie spodziewał. Uśmiechnął się pod nosem. Zapulsowała u niego. Myślał, że oburzona się do niego rzuci w pretensjami, a tu tymczasem, nic takiego się nie stało.
- Nie.
Ta odpowiedź wszystkich zszokowała. Naocznie widzieli, jak go dusił, jak jego ofiara konała. A teraz bezczelnie zaprzeczył? Tak jednak pomyślała Lucy, Happy, Gray oraz Loki. Erza od początku o wszystkim wiedziała. Natsu natomiast od razu rozpromieniał.
- To dobrze, stary. Sorka, że tak pochopnie zareagowałem. – Słowo mu wystarczyło. Nie potrzebował żadnych dowodów.
- Tak – podeszła do niego Erza. Ten głupek najpierw robi, potem myśli, przepraszam za niego.
Proszę, proszę, czyżby się domyśliła? Może ta babka nie jest taka zła - pomyślał Żelazny Smok.
- Z-Zaraz – odezwała się zdziwiona Lucy. – Wierzycie mu? Przecież, ten człowiek nie żyje, nie?
- Ech Lucy – westchnął Natsu - nie wierzysz w swoich nakama? Niedobrze…
- Aye…
- KIEDY FAKTY TEMU PRZECZĄ! – wykrzyczała z zębiskami ustawionymi na sztorc.
- To prawda – przytaknęła Scarlet – Tylko jedyne co się zgadza, to to, że tamten bandzior nie żyje. Idąc waszym tokiem rozumowania, ja zabijam dwóch.
- Morderczyni! – wykrzyknął kotek.
- Erza, wiedziałem, że jesteś okrutna, ale aż tak? – Gray aż cały drżał.
- Idioci. Powiedziałam „idąc waszym tokiem rozumowania”, nie znaczy to, że to ja ich zabiłam.
Gazille głośno się roześmiał. Jego śmiech był doniosły i zagłuszył wszelkie rozmowy a co ważniejsze samą Tytanię, co trochę ją zdenerwowało.
- Więc ty też! Hahaha! – Jeszcze nie mógł do końca się opanować. – Już myślałem, żeś taka bystra, a to głupi zbieg okoliczności. Czytelniku, odwołuję to co o niej pomyślałem. Hahaha!
- Coś ty powiedział? – Erza nie mogła znieść takiej zniewagi.
- Później sobie powalczycie, najpierw wyjaśnijcie o co chodzi – Lucy nie podobało się to, że trzymano ją w niewiedzy.
Czarodziejka duchowej energii wykazała się nie lada odwagą. Gray i Natsu prawie natychmiast po cichu szepnęli do niej „szacun”. Erza westchnęła i przeszła do wytłumaczenia zdarzenia.
- Nałożony na nich klątwę „Zamknięte Usta”.
- „Zamknięte Usta”? – zdziwiła się dziewczyna - Gdzieś o tym słyszałam, ale to chyba skomplikowane zaklęcie.
- Właściwie tak, niewielu magów potrafiło by go użyć.
- Wszystko fajnie - wtrącił się Natsu - ale ja nadal nie kumam.
- Zapewne tak jak ja, Gazille chciał, by zaczęli gadać, zaklęcie to wyczuło, i ich uśmierciło.
- No dokładnie – przytaknął Żelazny Smok.
Wodna czarodziejka odetchnęła z ulgą. A jednak jej kompan okazał się nie być aż tak strasznym potworem.
- Lluvia szczęśliwa.
- Ale i tak bym go wykończył, szkoda – uśmiechnął się złośliwie.
- Lluvia smutna… - spuściła głowę i zamilkła.
- Spokojnie, on zapewne tyko tak mówi – podeszła do niej młoda dziewczyna i przytuliła koleżankę.
- Lucy…
- No dobra, jak już gamonie wiecie co się stało, to może wysilcie umysł i zastanowicie się, co robimy dalej. Swoją drogą… - spojrzał z założonymi rękami z ukosa na Lokiego. – Co to za kolo?
- To Loki, mój obrońca – z uśmiechem na ustach odpowiedziała czarodziejka duchowej energii.
- Oh, Lucy! Jestem twoim rycerzem, który cię kocha i nie pozwoli cię skrzywdzić. – wziął ją na ręce.
- Postaw mnie na ziemię!
- Co tylko rozkażesz skarbie.
- Z kim ja mam do czynienia… - westchnął ciężko Gazille i oparł rękę o drzewo.
- Dobrze, nie ma co tracić czasu idziemy dalej. Gray, dasz radę? – wykazała ludzki odruch pani dowódca.
Chłopak, po tym jak zajęła się nim panna Loxtar przypominał nieco mumię.
- Tak, dam radę.
- W mieście zapewne spotkamy jakiegoś lekarza – wtrąciła Lucy.
- Po co, ta wodna tak się nim zajęła, że najlepszy lekarz by nie dał rady – zaszydził Smoczy Zabójca.
- Hihihi – zaśmiał się cichutko kotek.
- Natsu! – to nieco zdenerwowało pana lodu.
Lluvia zrobiła się aż czerwona ze wstydu.
- Dobrze, pożartujecie sobie jak już dojdziemy do jakiegoś miasta. – Ozwała się głosem przywódcy Scarlet. – Idziemy!
I tak ruszyli przez gęsty las, zmierzając do oczywiście wcześniej ustalonego miejsca czyli miasta Yike.

Daleko stąd w innym kraju zwanym Lamos, w pałacu dynastii Nin, odbywała się ważne spotkanie, na które zabrały się głowy całej Rodziny Vanterbond, jednej z najbogatszych rodzin w tym kraju. Najstarszy Quin, był sędziwym starcem a jednocześnie jako jeden z nielicznych orientował się cokolwiek w dziedzinie magii. To on wysłał zlecenie do Gildii z prośbą o pomoc. Tak więc jako pierwszy zabrał głos.
- Drodzy zebrani – w tym momencie musiał przerwać i kaszlnął
- Ojcze… - zaniepokoił się jego stanem trzydziestosześcioletni letni syn Faros, głowa rodziny Vanterbond.
- Nic mi nie jest, nie martw się. Pozwól kontynuować. Odkryliśmy położenie skarbu, który pozwoli nam cieszyć się wszelkim dostatkiem, ale jak wiecie jest to misja bardzo niebezpieczna. Poprosiłem o pomoc magiczne gildie. Choć dysponujemy pewną siła militarną, to pomoc magów byłaby nie od rzeczy.
- To delikatne powiedziane. Ilu wysłano magów? – zabrała głos piękna, nastoletnia córka Xiau.
- Moja droga, nie w ilości tkwi potęga ale jakości woja. Najlepsi są klasy „S”.
- Ilu ich wysłano? – księżniczka była rzeczowa.
Ukłonił się jeden z doradców.
- Do tej pory, odpowiedziała nam jedna gildia, Fairy Tail. Wysłano trzech magów klasy „S” – zdał usłużnie raport.
- Tylko?! – rozgniewała się dziewczyna.
- Właśnie! Nie sądzę by tylko tylu starczyło, na taką misję – zawołał wzburzony pan domu.
- Uspokój się synu – Quin ponownie doszedł do głosu. – Nie możemy nikogo zmuszać, głowy gildii wiedzą o naszej sytuacji. Pomimo, że wystawiliśmy tak niebotyczną nagrodę, długo nie było żadnych zgłoszeń.
- To prawda – krótko podsumowała Xiau – A czy wiadomo już kiedy tu dotrą?
- Droga jest daleka, myślę, że za jakieś pięć dni.
- A czy-
Nagle drzwi się otworzyły do środka wbiegli zamaskowani wojownicy.
-Straże! – zawołał Faros i dobył ostrza.
- Fire Ball! – jeden z napastników zaatakował ognistą kulą prosto w niego.
- Nie! – zasłoniło go dwóch radców. Zaczęli palić się żywcem.
- Panie! Jeden z nich krzyczał cierpiąc olbrzymie katusze – Nie żałuję tego! ZA Rodzinę Vanterbond! – wbiegł na innego napastnika obaj zaczęli płonąć. Quin wtulił Xiau w ramiona by nie widziała tego makabrycznego widoku.
Wbiegła lojalna pracodawcy straż w licznie dziesięciorga wojowników. Ruszyli na wroga z okrzykiem na ustach. Dwóch oponentów zostało przebitych na wylot włóczniami.
- Niedojdy! – zawołał inny. Machnął ręką a fala powietrza odrzuciła strażnikówi kilka metrów do tyłu i uderzyli w ścianę.
Do Sali wbiegł zakapturzony osobnik z łukiem na plecach. Skoczył na boczną ścianę i odbijając się od niej przebił swymi strzałami głowy dwóm napastnikom.
- Paris! – zawołała uradowana dziewczyna.
- Xiau uciekaj! Jeśli będzie trzeba, jestem gotów oddać za ciebie życie! – zrobił fikołka i wystrzelił kolejne strzały. Magia wiatru je w jednej chwili obróciła w perzynę.
- Niezły jesteś – zagwizdał mag wiatru.
- Paris! - zawołał sędziwy dziadek - Zabierz ją i uciekajcie! Nie zabiją Farosa! U-
Wrogie ostrze pozbawiło go głowy. Chlusnęła krew.
- Dziadku! - krzyczało dziewczę niesione już na rękach przez łucznika. Wyskoczył przez okno lądując prosto na swym wierzchowcu, czarnym jak noc rumaku.
- Trzymaj się mocno! - zawołał natychmiast do dziewczyny. Szybko zwrócił się przed siebie - Wio!

Członkowie Fairy Tail, nieświadomi zamieszek w Lamos, kontynuowali swą wędrówkę. Droga, prowadziła przez gęsty, dziewiczy las, tak więc była dość uciążliwa. Szli już jakiś czas, gdy rozległy się pierwsze narzekania.
- Kiedy zrobimy postój? Nóg już nie czuję – wlokła się na tyłach Lucy.
- A czemu nie użyjesz tego Zegara? – zapytał nieświadomy niczego kotek.
Ta tylko z przekąsem spojrzała na tryskającego energią Natsu.
- Zakorbił mi klucz do niego.
- Natsuu~! Dlaczego jej zakorbiłeś klucz? - podleciał do niego Happy.
- Żeby hartowała swe ciało – zapalił mu się ogień na języku. – Magowie muszą mieć silne i wytrzymałe ciało.
- Ale ja jestem delikatną istotką – jękła dziewczyna.
- Tym więcej potrzebujesz treningu – uśmiechnął się szeroko.
- Nie! Ja tak nie chcęeeeee noooo! – nie dawała za wygraną, jęcząc przeciągle. – Erza, powiedz mu coś!
W tej chwili Tytanii przyszło coś do głowy. Sama także była trochę zmęczona tachaniem swoich rzeczy. Natsu podsunął jej świetny pomysł.
- Racja, wam też się przyda trening. Gray, Natsu zajmiecie się moimi bagażami.
- Coo~o?! – całkowicie mu zrzedła mina. Twarz lodowego maga takze nie wyrażała wielkiego entuzjazmu. Byli zdecydowanie negatywnie nastawieni do tego pomysłu.
- No już, trening wzywa. – dodała po czym podała im swój „wózek”.
Lluvia chciała zaprotestować, ale nie podważa się zdania Erzy, a tego już zdążyła się nauczyć. Dwóch zrezygnowanych chłopaków chwyciło za rączkę od wózka i powoli zaczęło pchać go do przodu.
- Za jakie grzechy! – westchnął Gray.
- Właśnie! Erza, litości!
- Boże, no jak małe dzieci! – wkurzył się Gazille, nawet nie obracając się za siebie.
- Chcesz pociągnąć?! – Gray nie miał teraz ochoty na wyśmiewanie jego osoby, a już tym bardziej przez kogoś takiego jak Żelazny Smok. Zastanawiał się, dlaczego go to spotkało. Chwilę, pomyślał i rozwiązanie przyszło zadziwiająco szybko. – Natsu, to twoja wina!
- Żeś się uczepił…
- Kiedy to ty wspomniałeś o treningu! – warknął przez zęby.
- To nie ma nic do rzeczy – zwierzątko spoczywające na głowie Natsu z uniesioną głową odpierało argumenty przeciwnika.
- Ta, Happy ma rację – ściszył ton głosu. – Ona zawsze znajdzie sobie jakiś pretekst by znęcać się nad człowiekiem.
- Aye…
Lluvia widząc swoją koleżankę nadal w nieprzyjemnym humorze postanowiła jakoś podnieść ją na duchu.
- Lucy, wytrzymaj, na pewno pani Erza zrobi niebawem postój
To z kolei postanowił wykorzystać Natsu poprawiając sobie nieco humor.
- Wezwij Taurusa, on na pewno z chęcią cię poniesie! – uśmiechnął się szyderczo.
Lucy przez chwilę nawet miała ochotę to zrobić, ale przypominając sobie jak dalece zboczony jest ten osobnik, ostatecznie zaniechała tego pomysłu. Kto wie za co i jak mocno by ją trzymał. To z pewnością nie byłaby bezpieczna podróż. Niemniej, podsunął jej inny świetny pomysł.
- Otwórzcie się! Drzwi do Leo!
Już po chwili, oraz oślepiającym blasku, pojawił się przed nią młody mężczyzna w czarnym garniturze.
- Wzywałaś Lucy?
- Czy skończyłeś już to, o co prosiła cię Aries?
- Tak – odparł życzliwie.
- W takim razie… mógłbyś mnie trochę ponieść? Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko temu… - na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Nie bardzo chciała, by ją tak nosił, ale wydawało się to przyjemniejszą perspektywą podróży. W dodatku Loki był dżentelmenem w każdym calu, miała stu procentową pewność, że jej nie zmaca, ani nie zrobi z nią nic zdrożnego. Czyli zupełne przeciwieństwo Taurusa.
- On ma cię nosić? Nóg nie masz? – skomentował jej pomysł Reitfox.
- Właśnie, co to za trening! – zaprotestował również Happy.
- Cicho siedź! Ty masz skrzydła!
- Właściwie to jakby się przyjrzeć teraz leży na głowie Natsu – z kropla na skronii wyprostował Gray.
- To tym bardziej niech siedzi cicho!
Zwróciła się z uśmiechem do swojego „rycerza”.
- To jak, zrobisz to dla mnie?
- O-Oczywiście Lucy! To będzie dla mnie zaszczyt.
- Zobaczymy co powiesz po godzinie jej tachania – wtrącił pod nosem Gazille.
Na jego szczęście, ta wypowiedź nie dotarła do uszu ani jej, ani co ważniejszego jego.
I tak kontynuowali swą wędrówkę. Erza niczym dowódca, przecinała swym mieczem kolejne dzikie porośla, torując sobie drogę przez gęsty las. Za nią mozolnie szedł Natsu i Gray, tachając jej bagaże. Nóg już nie czuli. Po mniej dwóch godzinach, im oczom okazało się spora polana, idealna, by na niej przenocować. Choć prawdziwi wojownicy nie narzekali na zmęczenie, to jednak faktem nie do podważenia było to, że robi się cokolwiek ciemno, a wędrówka po takim lesie po zmroku nie była najlepszym pomysłem. Wprawdzie Natsu mógłby oświetlać drogę, ale gęsta roślinność niszowa porastała ich ze wszystkich stron i nie było trudno o pożar. Nawet pomimo tego, że była z nimi Loxtar oraz Gray. Nie wspominając, że Ognisty Smok wykończony. Postawiono więc tutaj rozbić obóz.
- Padam z nóg! - chłopak natychmiast walnął się na ziemię.
- Nie tylko ty… – westchnął ciężko pan lodu.
- Nie tylko wy… - padł obok na trawce Loki.
- Hahaha! Ale was dziewczyny wykorzystały – podszedł do nich Reitfox. To śmieszne. Jak można być takim frajerem?
- Żelazny, daj na wstrzymanie, nóg nie czuję… - Natsu ledwo oddychając, spróbował przegnać nieproszonego członka drużyny.
- Jakbyś dodatkowo się nie kłócił z tym drugim i byście się nie deptali, to może mielibyście lepszą kondycję – znów z nich otwarcie zaszydził.
- Co ja słyszę? – podeszła do czwórki mężczyzn Erza – Kłóciliście się? – Jej wzrok mówił więcej niż było potrzeba. Surowe spojrzenie, przeszyło ich winne serca na wylot.
- A-Ależ skąd…! – Gray cały aż się trząsł.
- Aye.
Natsu na stronie zagadał do Gazilla.
- Oddam ci moją kolację, jeśli nie wygadasz – drżącym głosem błagał kolegę o zachowanie tego „szczegółu” w tajemnicy.
- Nie masz nic ciekawszego do zaoferowania? – spojrzał na niego ciut bufoniarskim wzrokiem.
- Dam ci jutro pociągnąć jej wózek!
- Kpisz sobie ze mnie?!
- Ee – nerwowo zaczął myśleć co może jeszcze zaproponować – Wiem! – uderzył pięścią w dłoń - Dam ci ponosić Happy’ego!
- Ale ja nie chcę Natsu – zanegował kotek.
- JA TYM BARDZIEJ! – wydarł się niemal opluwając ich obu.
- Stary, no bądź kumpel.
- Jestem – zrobił minę niewiniątka - i donoszę o niesnaskach w drużynie. Hahaha.
Natsu nawet nie wiedział, że podczas jego próby „ubicia interesu” Gray już wszystko wysypał przed każącą ręką sprawiedliwości. Oczywiście ujął to bardzo delikatnie typu „ było wąsko i przez przypadek parę razy nadepnąłem Natsu, czym go rozgniewałem…” itp. Kolejną okolicznością łagodzącą był fakt, że byli nieludzko wykończeni. Postanowiła więc tym razem im darować. Erza jest przyzwyczajona do tachania tych dziesiątek kilogramów, ale o nich nie można tak powiedzieć. Tak więc, skończyło się na pouczeniu, że najlepiej jak jest się dla siebie miłym. Spróbowała też im poprawić jakoś humor.
- To co chłopcy, może po trudach weźmiemy razem kąpiel? Nieopodal widziałam jezioro.
- Gdybym miał siły, to bym coś zjadł – westchnął ciężko Gray.
- Przyznam ci rację, kąpiel może poczekać – poparł wypowiedź kolegi Loki
- Jak dla mnie może jej w ogóle nie być – Dragoneel widział to troszkę inaczej.
Ich wypowiedzi nie były dla niej satysfakcjonujące, ale nie miała sił na kolejne pouczenia.
- Lucy, to może my się wykąpiemy? Lluvia, dołączysz do nas?
- Ale Gray… - zakłopotana nie wiedziała co odpowiedzieć.
- On i tak się nie ruszy, chodź z nami! – pociągła ją za rękę.
- To chyba miała być tylko propozycja… – westchnęła Lucy.
I tak dziewczyny udały się dokonać ablucji. Dodatkowym argumentem było to, że będę mogły się być może lepiej poznać. Na polanie rozległo się zawodzenie Leo.
- O okrutny losie! Czemu każesz mi tak cierpieć! – zawył w cierpieniu.
- Loki, o co chodzi? – zapytał Happy.
- O podglądanie oczywiście! – rozłożył bezradnie ręce. Choć duchem był przy kąpielisku, ciało dalej leżało bezwładnie na łączce.
- Ty, nie zapomniałeś o kimś? – zwrócił się w jego stronę chłopak o ciemnych włosach. – Tam jest Erza. Życie ci nie miłe?
- Ale co to za śmierć! – przeciągnął się leniwie kotek.
- Mały ma rację, warto – podsumował Leo.
- …by było – dokończył Salamander uwzględniając ich obecne położenie.
- Panowie, a tak swoją drogą to skoro już tu jesteśmy, to uzgodnijmy jedną rzecz – rozpoczął Loki.
- Nie mam nic przeciwko, ja się stąd raczej nie ruszę – wyciągnął się Natsu.
- Dobra. To słuchajcie. Ja i Lucy zaplanowaliśmy już swoją przyszłość i…
- Chyba TY – zanegował wyraźnie Happy.
- Cicho siedź! Zwierzęta głosu nie mają! – Leo się nie spodobała wypowiedź kota.
- Happy to nie zwierzę! – zdenerwował się Natsu.
- A co? – zapytał zaciekawiony Gray. - Potwór? Hmm w sumie, jak się zastanowić, to nie ma takiego gatunku jak gadające koty. No i nie wykluwają się z jaj.
- Przywalić ci w tę niewyparzoną gębę?!
- O, już odzyskałeś siły?
- Panowie, spokojnie – próbował porozumieć zwaśnione strony.
- Happy to przyjaciel, a nie zwierzę!
- A tak wybacz… - zgodnie przyznali mu rację.
- Ech, wracając – znów zabrał głos nieco speszony Loki.- chciałbym aby jeden drugiemu nie wchodził w drogę. Więc właśnie chciałbym mieć pewność, że nie będziecie odbijać dziewczyny przyjacielowi.
- Spoko, mnie babki nie interesują.
- I ty jesteś normalny? – zafrasował się kotek.
- Nie w tym sensie! Po prostu nie przywiązuję do nich wagi!
- Tym lepiej, a ty Natsu?
- No nie wiem – uśmiechnął się podejrzliwie – jak mnie ochota najdzie...
- Natsu! Lucy jest moja! Możesz sobie wziąć Erzę! – podniósł ton i żyły wyskoczyły mu na czole.
- Sam ją bierz! Czy ja ci wyglądam na samobójcę?
- Nie, ale na głupka – zaszydził Gray.
- Ty…!
- Ach… jakie piękne gwieździste niebo – rozkoszował się widokiem Happy. – Zaraz, a gdzie jest Gazille?
Nastała chwila ciszy. Chłopaki spojrzeli po sobie, po czym zawołali wszyscy razem.
- Co?!

Dziewczyny właśnie co, dotarły na miejsce. Przed nimi rozpościerało się czyste, niemalże przezroczyste, szerokie wodne oko, w którego centrum odbijał się swym blaskiem księżyc. Chodź był już późny wieczór, było bardzo jasno. Zwłaszcza na brzegu, gdyż w trawie aż roiło się od świetlików. Woda chłodna. Temu malowniczemu krajobrazowi towarzyszyła cisza i spokój.
- Ależ tu pięknie! – Lluvia nie kryła słów zachwytu
- Prawda? Idealne warunki do kąpieli – to powiedziawszy zaczęła powoli zdejmować z siebie ubranie, powoli odsłaniając swe powabne ciało. Lucy także przystąpiła do tej czynności i już po chwili miała widoczne jak na dłoni to, o czym nieprzerwanie myśli Taurus.
- O Lucy, pokaż jakie masz. Zmierzymy!
- Nie! Znaczy… wstydzę się!
Lluvia wykorzystała moment i ukradkiem weszła już do wody.
- Nie wstydź się. Przecież tutaj sami swoi.
- Ale…! – cała była aż czerwona ze wstydu. Nie wiele ją pocieszało to, że jej oponenta była tej samej płci.
Nie mogła jednak wygrać z Scarlet. W końcu jej ponętne piersi, znalazły się już w rękach Erzy.
- Przestań… - na twarzy zagościł jej silny rumieniec.
Nagle coś się poruszyło w krzakach, Erza nawet nie zdążyła wypuścić Lucy.
- Siemka - ich oczom ukazał się Gazille w bokserkach z ręcznikiem na barku. – Ups.
- AAAAAAAAAAAAA! – Lucy zareagowała bardzo typowo.
Czerwona jak burak wskoczyła do wody zanurzając się po samą szyję.
Na twarzy Erzy pojawił się rumieniec, wszak wcześniej, ciało dziewczyny ją zasłaniało. W oka mgnieniu dobyła miecza. Oczywiście tym samym zakrywając swe uwodzicielskie kształty twardą zbroją.
- Ej spokojnie, przyszedłem tak jak mówiłaś „ by lepiej się poznać”.
- Zaproszenie było tylko dla dziewczyn!
Rozległ się brzdęk żelaza. Gazille zdążył zablokować cios żelazną ręką. Erza jednak dalej atakowała, coraz bardziej odsuwając się od wody.
- Wyluzuj, tamtym dwóm zaproponowałaś wspólną kąpiel, to pomyślałem, że nie masz nic przeciwko koedukacyjnym kąpielom.
- Nie bądź bezczelny! Oni to co innego! – Uderzyła z góry.
Mężczyzna zdążył w ostatniej chwili odskoczyć. Ostrze z impetem uderzyło w ziemię. Już po chwili wyprowadziła kolejne uderzenie. Cios był bardzo szybki. Nie zdążył uniknąć. Nie miał szans. Ledwo udało mu się zasłonić żelazną ręką. Posypały się iskry.
- On mnie widział nago… - bulgotała w wodzie czarodziejka gwiezdnej energii.
Lluvia postanowiła interweniować. Zarzuciła szybko na siebie strój kąpielowy i poszła bronić Reitfoxa.
- Erza, przepraszam, to moja wina – rozpaczliwie próbowała ją powstrzymać.
- Co? – ta aż się zdziwiła i uniesiony przed chwilą miecz opadł na ziemię.
- No bo... To ja go prosiłam, by bardziej się otworzył, by nie był taki zamknięty. A przecież, on właśnie po to tu przyszedł - zarwała głos.
- Chyba żarty sobie robisz. Jest na to tysiąc innych sposobów.
- Tak? – wtrącił się sam zainteresowany – To dlaczego tamtych ciągle lejesz a chciałaś się z nimi kąpać?
- Co to ma w ogóle wspólnego z tą sytuacją?! – rozwścieczona znowu zaatakowała. Lluvia ledwo ją powstrzymała.
- Niby nic. Ale pomyślałem, że może podczas kąpieli jesteś bardziej otwarta.
- Cos insynuujesz? – próbowała się wyrwać dziewczynie ale, jej wodne więzy skutecznie jej to uniemożliwiały. Tym bardziej, że nie chciała skrzywdzić koleżanki. Zwróciła się w jej stronę.
- Lepiej mnie puść – posłała jej lodowate, przerażające spojrzenie.
Ta aż się przelękła i ją nieświadomie wypuściła.
- Do dzieła! – rzuciła się pędem na mężczyznę.
- Dobra, sorry, jeśli źle cię zrozumiałem. Ja chciałem tylko lepiej was poznać.
Mimo, że okazał skruchę to Erza i tak w żaden sposób nie mogło go to rozgrzeszyć.
Spróbował zrobić unik. Obrócił się w powietrzu, ale i tak miecz przeciął jego naskórek na policzku i ramieniu. Pociekła mu krew. To trochę ją ostudziło.
- Ale przyznam, że ciało masz niezłe, szkoda, że twój charakter to zupełnie inna bajka.
- Giń!!!
- Uspokój się proszę!
Woda oblała zewsząd Erzę uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch.
- Puść mnie!
- Gazille przeproś ją! Wszedłeś w bardzo nie odpowiednim momencie.
- Zastanawiam się czy byłby bardziej nieodpowiedni gdybym nie wszedł.
- Słucham? – Erzę oblał rumieniec, który natychmiast przerodził się w złość.
- No dobra. Lluvia, puść ją.
Ta nie bardzo chciała się zgodzić. Kto wie czy z takiej konfrontacji jej przyjaciel wyszedłby cało. Popatrzyła mu głęboko w oczy. Był zdecydowany, patrzył na nią pewnym siebie wzrokiem. Nie miała innego wyjścia wypuściła Scarlet.
Erza jeszcze chwilę temu chciała go zabić. Ale analizując sytuację, doszła szybko do wniosku, że jakby to uczyniła byłaby skończona w Fairy Tail. Nie wspominając o tym, iż według niej, szybka śmierć to za słaba kara, jak za występek takiej wagi. Ponadto, dowódca winien wykazać opanowanie w każdej sytuacji.
- Dobrze, przyjmuję twoje przeprosiny, ale odejdź stąd.
Jakoś sobie nie przypominam bym ją przeprosił, ale i tak już namieszałem, lepiej tego nie mówić - pomyślał, po czym postanowił, że lepiej się oddali.
- No co za gostek… - westchnęła dziewczyna o długich włosach i weszła do wody. – Przepraszam Lucy, że…Lucy? Lucy, gdzie jesteś?
- Co się stało panno Scarlet?
- Lucy gdzieś zniknęła.
- Lucy!
Dziewczyny zaczęły rozglądać się naokoło, ale nigdzie jej nie widziały. Z minuty na minutę pot coraz obficiej pokrywał ich ciała. Pływały to w jedną, to w drugą stronę. Na próżno. Nigdzie nie było po niej ani śladu. Martwiły się coraz bardziej. Podświadomie, zaczęły się obawiać najgorszego. Piętnastominutowe poszukiwania nie odnosiły rezultatu. Minęło trzydzieści minut. Obawy zaczęły przeradzać się w smutną rzeczywistość.
Erza wyszła szybko z wody. Nie minęła chwila a była już całkiem ubrana. Lluvia także. Zgodnie na siebie spojrzały i pobiegły na polanę.

A tam trwała dyskusja, co też stanie się z skazańcem. Bo innej opcji nie było. Prześcigali się w wymyślaniu coraz to bzdurniejszej teorii, jakie to niby tortury Erza miałaby zastosować. Zrobili nawet zakłady. Szczerze mu współczuli, wszyscy troje wiedzieli „co to jest Eraza”, a zła to już w ogóle zupełnie inna liga. Na sam koniec złożyli wspólnie ręce w modlitwie, żegnając jego duszę. Śmierć była pewna.
Na polanę wbiegły dziewczyny.
- O już jesteście. Dziwne, nie ma na sobie krwi – rzucił trafnym stwierdzeniem Gray.
- Może ją wypiła? – zadrżał Natsu.
- Najpewniej to po prostu, obmyła się, pozbywając się też odcisków palców – rzeczowo spojrzał na sprawę Leo.
- Zbrodnia doskonała – westchnął kotek.
- O czym wy mówicie? – zapytała przestraszona Lluvia.
- No – zaczął nie pewnie Natsu – o tym co spotkało Gazille. – Dupek był z niego, ale tez był Smokiem, i czuję jakiś wewnętrzny smutek, po jego odejściu.
- Aye.
- Ale jemu nic nie jest. Słuchajcie! Porwali Lucy! – wykrzyczała zadyszanym głosem.
- CO?!
- Nic mu nie jest? – zapytał zdziwiony Natsu.
- Nie masz wyższych priorytetów?! – walnął go w głowę Loki. – Porwano LUCY!
- Wybacz mu, jego ograniczony móżdżek zapewne dopiero przetworzył pierwszą informację – sprostował mu to pan lodu.
- Lucy? – zapytał w niedowierzaniu chłopiec z łuskowym szalikiem. Jednak druga informacja była bardziej wstrząsająca. Co wcale nie znaczy, że pierwsza była mniej niewiarygodna.
- Nie będę mógł się już przytulić do jej cycusiów – westchnął Happy.
- Coś ty kocurze powiedział?! – wydarł się na niego Loki.
- CISZA! – wrzasnęła Erza.
Wszelkie dysputy, tudzież spory ucichły tak jakby nigdy się nie rozpoczęły. Przełknęli ślinę.
- Szukałyśmy jej wszędzie. Ktoś musiał ją porwać! Musimy ją znaleźć i sprawić, by ci, którzy to uczynili, gorzko tego pożałowali, cierpiąc niewyobrażalne męki i płacąc za swą głupotę litrami swej brudnej krwi!
- Straszna… - Happy aż wleciał na głowę Natsu.
Nawet nie śmieli między sobą szeptać. Przełknęli tylko jeszcze raz ślinę. Dodatkowo oblał ich pot.
- Nie daruję im tego! – zacisną zęby Loki – Moją narzeczoną!
- O, Lucy nic nam nie powiedziała – zdziwiły się dziewczyny.
- To jego wyobraźnia – sprostował kot.
- A gdzie Gazille? Musimy jak najszybciej wyruszyć na poszukiwania Lucy! To nasza przyjaciółka! – wrzał ze wściekłości Natsu.
- Jeszcze nie wrócił? – zapytała zaniepokojona Lluvia.
- Pięknie! – skomentował cokolwiek niesprzyjającą sytuację Gray.
- Tyle, że ten, to nie wiadomo, czy gdzieś poszedł, czy też został porwany - westchnęła Erza.
- Mniejsza o to! Happy, leć szukać Lucy!
- Ale jest ciemno…
I tu kotek poruszył dość ważną kwestię. Zrobiło się już całkiem ciemno, więc wędrówka czy tym bardziej, poszukiwania, nie wchodziły w rachubę. Z drugiej jednak strony, porywacze mogli być gdzieś blisko. Niemniej poszukiwania w takich warunkach były bezcelowe. Wszyscy dobrze o tym wiedzieli, ale w ich sercach płonął niesłychanie potężny ogień przyjaźni. Zwłaszcza Loki i Natsu byli nie ustępliwi. Ognisty smok zapalił ogień na swych rękach i zabrali się do poszukiwań. Dopiero jak za trzecim razem ogień tak się rozszerzył, że przypalił Lokiego, brutalnie uświadomieni przez los, zaprzestali poszukiwań.

Po dwudziestu minutach wędrówki, grupa porywaczy dotarła do małego drewnianego domku ukrytego głęboko w gęstym lesie. Drzwi zaskrzypiały, po czym czterech mężczyzn weszło do środka.
- Macie ją? – zapytał wysoki chłopak siedzący na skrzyni.
- Tak – odparł jeden z nich – po czym rzucił workiem z blondyną na podłogę. To był Gringo, niesławny członek mrocznej gildii Rusingwal, znany z tego, że aby dostać się na szczyt, wymordował wszystkich członków gildii, którzy stanęli mu na drodze. Dobrze zbudowany, przystojny, ogolony. Cechą charakterystyczną były jego czarne, niczym noc, oczy.
Chłopak dla pewności rozwiązał worek, by sprawdzić, czy to na pewno ona. Lucy upadła na twarz. Miała związane ręce. Spojrzała na całe towarzystwo, chciała coś powiedzieć, ale była zakneblowana. Rozejrzała się po pomieszczeniu. U góry tliła się mała lampka, przed nią stało trzech mężczyzn. Jeden z nich był oparty o ścianę. Przyjrzała się dokładniej i oblał ją zimny pot.
To nie może być prawda… Gazille?!

(Muzyczka z DB końcówki:)

W kraju Lamos, doszło do brutalnego rozlewu krwi. Na szczęście Xiau udało się uciec. Czego dokładnie tyczy misja ochrony pana Vanterbond i dlaczego Xiau jest taka ważna? Nasi bohaterowie zmierzający na misje stanęli przed nowym problemem. Porwano ich towarzyszkę, co jednak wśród porywaczy, robi Gazille?

CDN...
Świetny rozdział, coraz ciekawiej się robi. Zabawne sytuacje co krok. Nie podoba mi się jednak że Lucy wezwała Lokiego tylko by ją niósł. Ona ma szacunek do duchów i nie traktowałaby ich tak przedmiotowo.
Za to na końcu świetny zwrot akcji, nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Ty tak serio czy pocieszyć mnie chcesz:P Wiesz nie ukrywam, ze twoje komentarze(zarówno do fika tego jak i OS) uskrzydlają.

Hmm właściwe masz rację z noszeniem, dlatego tak nieśmiało o to pytała. To się nazywa błąd nie potrzebnie go odwołałem, a wystarczy to naprawić i będzie lepiej.
No i przeczytałem wszystkie chapki:D
Czas na ocenę ogólną:]

Ogólnie rzecz biorąc bardzo ficzek mi się spodobał, poza paroma nieścisłościami typu "Czy ta postać na pewno powiedziałaby/zrobiła coś takiego?"(aczkolwiek mogą to być tylko moje odczucia), nie mogę się niczego uczepić.
Cieszę się, że również umieściłeś Gazilla w Gildii Fairy Tail. To moja ulubiona postać z FT, wiec tym bardziej się cieszę:D
Końcówka bardzo mnie zszokowała. Czekam z niecierpliwością na następny chapek:)

Po przeczytaniu 3 chapka utwierdziłeś mnie w jednym przekonaniu. Mianowicie dołączasz do Wąskiego i BlackKumy, tworząc z nami forumowe Trio zboczeńców:P
Nawet nie zaprzeczaj;D
Jak lubisz Gazille w ekipie to czytnij i Jutsu:) Polecam.

No bardzo się cieszę, że mam nowego czytelnika, to bardzo uskrzydla:) Jestem również rad, że ci się podoba.

Cóż to co napisałeś na początku to chyba moja wizytówka:) Po prostu moim zdaniem, niektóre osoby nie ma szans, przy udziale małej grupy jednostek(np Happy, Gray Loki) by powiedziały kwestię kogoś innego. Po prostu każdego sposób wypowiedzi w różnych zdaniach się różni i wtedy nie potrzebując pisać "kto". Staram się z tym walczyć:D

Ja zboczeńcem, osz ty:P Przy OS i akcji z Nevis w ręczniku jakoś było okej:P

No bardzo się cieszę, że mam nowego czytelnika, to bardzo uskrzydla:) Jestem również rad, że ci się podoba.
Musiałem z FT być na bieżąco.

Komi podałem ten przykład od tak wymyślony;D Wiem, że to Natsu puścił bąka:)

Zapomniałem na to odpowiedzieć:]

okej przeczytało się a dziś się skomentuje. Bądźmy szczerzy, po prostu to do mnie nie trafiło. Nawet jakby Gazille odciął łeb i wrzucił do śmietnika, a Natsu i wszyscy by do niego z mordy, to by mi to nie pasowało. Już lepiej jakby tym łbem grał w piłkę Po prostu zbyt przyzwyczaiłem się do realizmu, tak? Więc śmierć wroga jest czymś cholernie naturalnym, a tu szopka przez wielkie S. Co do reszty. Jak najbardziej czytało się lekko i przyjemnie. Tekst do czytelnika od Gazille był cudowny. W ogóle powkładałeś tu fajnych tekstów. Co mi się nie podobało to ja Ci słownie wytłumaczyłem. Zgodzę się też z Kumą w kwestii "czy on by coś takiego" etc. Tyle, że z pewnością mniej bym tego podał. Było zabawnie i naprawdę potrafiło to poprawić humor (np po uhh...) Jak tak teraz dłużej pomyśle to całkiem ciekawie to poprzedstawiałeś, naturalnie tak. I nie wiem czemu widzą w tobie zboczka, zboczku
Jedno powiem, a nie to już słownie. Sam doskonale wiesz.
Na koniec trochę przygnębienia jak i pocieszenia. Nie jest tak, że wyczekuję następnej części. Chociaż jakbyś K**** posiedział godzinkę na forum, dwie porobił edycje i dwie poćwiczyłbyś Armora np to mógłbyś też i fika popisać. A jak ty gg, forum to pocałuj w dupę.
A teraz na serio. W istocie nie czekam. Aż tam mnie nie zaciekawiło. o tu mi się przypomniała akcja w dalekim czymś. Fajnie by był oddać te +16 (chyba że planujesz więcej) no i już wiem, że będzie real czyli śmierć. I to mi się K**** podoba. No to jak te bidotki drące się o zabicie wyglądają?
No i jeszcze podobały mi się imiona, takie klimatyczne.
Jak wyjdzie kolejna część to przeczytam, bo to jest sama przyjemność to co se mam kurde odbierać.
Pojawią się jeszcze rozdziały ? Zaczołeś pisać, i nie kończysz, a w dobrym momencie się skończyło :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl