ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Kultura nie ma nic wspólnego z dawaniem sobie dmuchać w kaszę.
Jak ktoś Cię bije, to nie prosisz go aby przestał - należy zdrowo dać mu w mordę. A jak mnie ktoś zaczyna lać to go ostrzegam żeby przestał 2 razy to nie zadziałało, a potem jakoś już nikt nigdy nie zaczynał... Więc da się "prosić" o to żeby przestał mając na celu jego dobro. A poza tym jak np. żona cię będzie lać bo ją wkurzyłeś, nawet czymś niewielkim, a ona akurat miała zły dzień i ją trafiło, to co, oddasz jej w mordę?? Nie wiem czy to dobry przykład ale jakoś tak mi się nasunął... A oprócz takich sporadycznych wyjątków jak powyższy to jestem za samoobroną, nie widzę w tym nic złego. Agresora należy szybciutko unieszkodliwić Ale reaguję tylko wtedy kiedy ktoś mnie zaczepi fizycznie, resztę puszczam ludziom płazem... Po prostu jestem zwolennikiem pokojowych rozwiązań kłótni
Trochę offtop się robi ale trudno. Jak będzie interesująco to się wydzieli.
Ja ogólnie z racji mojej "masy mięśniowej" to w żadne bitki wdawać się nie chce. Kiedyś jak mi dokuczano lubiłem oddać w różny sposób, fizycznie się starałem ale ech no wiele nie mogłem. Jedno jest pewne, słowo bardziej zaboli niż pięść, przykład ostatnio na mistrzostwach co z główki piłkarz oberwał, uraził słowem.
Ja ogólnie staram się unikać konfliktów nawet czysto słownych, no chyba, że ktoś bardzo uczciwie sobie na to zapracuje no to nie mogę olać jego trudu.
Może i zaboli, ale nie wiem czy wiesz że Zidane za ten nokaut dostał medal w Algierii (bo stamtąd pochodzi) za obronę honoru matki. Tak więc każdy się broni jak umie. Jak nie umiem kogoś obrazić słownie to mu po prostu przywalam.
Chociaż jestem dziewczyną to też wpadałam w małe bójki No co? Nie moja wina
Teraz w gimnazjum staram się unikać przemocy kończy się tylko na kłótni Nie lubię rozwiązywać spraw siłą ale sorry nie rozumiem gdy chłopak, który dziewczyny nie powinien nawet kwiatkiem uderzyć! zaczyna popychać i prowokować ją ( wczoraj miałam taki incydent kolega z klasy zaczął prowokować moją przyjaciółkę ...), wtedy wkraczam ja i zaczynamy na siebie krzyczeć i prawie dochodzi do rękoczynów...
Jeżeli chodzi o przemoc jestem przeciwna jej ale czasami zdarza się tak, że trzeba bronić swojej dumy albo koleżanki i trzeba uruchomić siłę ! Niech moc będzie z nami ! :D
Wiesz, Zig - chłopcy w gimnazjum mają zazwyczaj wrażliwość przeciętnej parówki. Do tego są niedojrzali, a w głowie mają transformersy czy gry komputerowe. Nie można ich traktować jako poważne jednostki. Laski co prawda w tym okresie też nie są specjalnie dorosłe (takie rozchichotane wiecznie:P), ale na pewno nie aż tak jak chłopaki. Dlatego w tym wypadku broń honoru swojego i koleżanek, a co tam:P
Ja osobiście raczej nie preferuje fizycznych rozwiązań konfliktów, a to dlatego, że absolutnie takich konfliktów unikam. A jak ktoś coś do mnie ma, to wyjaśniam to sobie twarzą w twarz (o ile są podstawy), albo ignoruję tą osobę ( o ile podstaw nie ma). Żeby ktoś się na mnie rzucił z pięściami zdarzało się za gówniarza, wtedy się walczyło jak lew. Teraz jest spokój.
Konflikt staram się rozwiązywać bez przemocy poprzez konwersację z osobą która ma jakiś problem do mojej osoby, ale nie zawsze kończy się to po mojej myśli i często dochodzi do bójki ( takie miasto gdzie każdy tnie kozaka ). Nie trawie ludzi którzy na siłę szukają zaczepki bądź bezpodstawnie uderzają i do tego w plecy Podam przykład może mało związany z tematem ale zawsze jakaś mała namiastka. Kiedyś na tzw. Dożynkach w moim mieście podszedł kumpel i mówi że jakiś tym z jego okolicy cały czas bez powodu go leje a teraz z grupką kolegów chce go pobić, stwierdziłem że pójdę z fraj**** pogadać i tak zrobiłem. Wciskam się w ich grupkę pokazuje palcem na kolesia i mówię że chce z nim porozmawiać na te słowa reszta od razu przeszła do stanu bojowego razem z tym typkiem, od razu leciały wyzwiska w moją stronę ale tym sie nie zraziłem, pogadałem z kolesiem który i tak nie podał mi ani jednego powodu dlaczego bije mojego kumpla. Po jakiś 2 godzinach widzę małe zbiorowisko podchodzę bliżej patrzę na ziemie leży kumpel i 3 kolesi go kopie
Co to ma być za rozwiązanie posyłanie jednego bogu winnego kolesia do szpitala.
Ja wychodzę z założenia, że zawsze konflikt można rozwiązać inaczej, niż siłą. Da się!
Osobiście nienawidzę przemocy. Nienawidzę! I cokolwiek się dzieje, ja pierwsza lecę do pomocy, czy to chodzi o rozdzielenie bijących się czy (już po fakcie) pierwszą pomoc :P Taka moja mała mania.
Co do bójek - nigdy w żadnej nie uczestniczyłam, co tu poradzić, jestem dziewczyną. Nie uczestniczyłam, pewnie nie będę i nie chcę.
Nie trawie ludzi którzy na siłę szukają zaczepki bądź bezpodstawnie uderzają i do tego w plecy
I to jest właśnie dołujące.Ziomki grają kozaków (pewnie jakiś uraz z dzieciństwa).Ktoś jest nowy,słabszy - nie tykaj zostaw.Do mojej klasy przyszedł w tym roku nowy,i pewna grupka przez pół roku go gnębiła.Dopiero po feriach zobaczyli że "świeżak" to tak naprawdę spoko koleś.Ech.......
Ja próbuję rozwiązywac problemy za pomoca "gardła" .Dopiero w pewnych przypadkach,wchodzą do gry pięści.
Siły fizycznej nie użyłem już...no to będzie trochę czasu - mam własne metody. Jeśli ktoś mi podpadnie daje mu szansę aż do tzw. gorszego dnia. Może mnie wyzywać, bić, robić co mu się żywnie podoba, ale ostrzegę go tylko dwa razy - potem nie jest wesoło.
Kiedyś kolega codziennie wyzywał mnie od...no cóż nie będę cytował, bo to nie są ładne słowa. Minął miesiąc i miałem gorszy dzień. Dostałem jedynkę, nakrzyczano na mnie etc. itd. Po prostu byłem nieco zdenerwowany. Usiedliśmy przy stoliku (stołówka), gdy on rzucił tekstem:
"Słuchaj ******** oddaj mi swoją kartę obiadową."
Na to ja, żeby mnie tak więcej nie nazywał. Powtórzył to kilka razy - poszedłem po zupę dla niego i wylałem całą zawartość garnka na głowę. Po tym co powiedział potem dodałem:
"Jeśli jeszcze raz usłyszę to słowo z twoich ust twój plecak z zawartością popływają w oczyszczalni" - nie żartuje sobie - oczyszczalnie mam prawie dwieście metrów od domu. Co prawda nie jestem jakimś mścicielem i nie cieszy mnie takie zachowanie, ale człowiek popełnia błędy, których się wstydzi - tyle, dobrze jest się wygadać .
[P.S. Tamten chłopak mimo wszystko unikał mnie do końca gimnazjum :/]
dobrze jest się wygadać .
refreshing, isn't it?
Dobrze jeszcze, jak słowa same się układają i mówią, gorzej, jak nie wiesz co powiedzieć albo w ogóle się jąkasz...
Ja zwykle bazuję na... szczęściu? Znaczy, szczerze, mam go w nadmiarze. Ludzie mi mówią - masz refleks. Nie do końca - po prostu zdarzyło mi się w danym momencie z jakiegoś powodu przechylić, odchylić i pięść czy kopniak, który akurat leciał w moją stronę, trafił kogoś innego. Serio - atakujący jest wówczas tak samo zdziwiony jak ja.
Nie mam w zwyczaju się bić. Zdarzyło mi się parę razy, udowodniłam sobie, że umiem, wystarczy XD Zwykle staram się załatwić sprawy jak Iskariota - sugestią. Jak ktoś na mnie naciska, np włazi mi niemal na głowę w kolejce, to się zapieram i odpycham tak, żeby osoba za mną się niemal przewróciła. Ale swoją przestrzeń osobistą ochronię.
Gorzej u mnie z potyczkami słownymi - lubię drażnić ludzi, ale często brakuje mi słów jak się sprzeczam z kimś inteligentniejszym ode mnie (o co nietrudno, powiedzmy sobie szczerze XD) i głównie wtedy moje myśli krążą wokół pomysłu na zamknięcie dyskusji poprzez wybicie zębów rozmówcy.
Mówię Wam, kusi...
Moim chorym zwyczajem jest stawanie w obronie. Jak widzę na ulicy męczone zwierzę, czy dziecko, czy grupę osaczającą kogoś... No... No kurde, wszyscy ich omijają wzrokiem, JAK TAK MOŻNA? No i rodzi się pytanie - jak ja nie stanę w ich obronie TO KTO? Przecież "nikt tego nie widzi". No i lecę jak ten dureń...
Pamiętam jak w autobusie grupka młodych głośno gadała klnąc co drugie słowo. Jakiś starszy pan im się kazał uciszyć i wywiązała się bójka. Ludzie, ZACIEKAWIENI, PSIA ICH NAĆ, zrobili wokół nich kółeczko i się, karwia, PATRZĄ. A ja tak patrzę na ludzi - co, nikt im nie pomoże? No to ktoś musiał, tak? Przepchnęłam się, z rozpędu odepchnęłam jednego staruszka, włażąc pod łapę jednego z wyrostków, ten się zamachnął, a ja do dziś pamiętam jedną, rozpaczliwą myśl, która mi przemknęła przez głowę - "Byle ósemki mi wybił, nic więcej!" ^^' Na szczęście się zorientował, że się odwija nie na tę osobę co trzeba i obyło się bez dentysty. Potem bardzo długo mnie przepraszał.
Zdaje się, że mam to po mamie, która ładnych parę lat temu, kiedy jeszcze ilość moich lat można było na palcach zliczyć, a okolica nasza nie była najbezpieczniejsza w Warszawie, przerywała bójki, wzywała pogotowie (bo przecież na policję nie było co liczyć), czy przechowywała u siebie matki i dzieci, kiedy ich pijany "tatuś" rozbijał się po mieszkaniu.
Takie szaleństwo jest najwyraźniej dziedziczne XD"
No to ja powiem tak:
Wychowałam się i mieszkam (jak na razie) na nie ciekawej dzielnicy...
Gdzie wszyscy są dresami i kibolami. Powiem szczerze że nigdy nie miałam jakiś z nimi problemów, ponieważ ze wszystkimi się znam od malutkiego... W gimnazjum, zaczęły się problemy, chodzenie na ustawki dziewczyny vs dziewczyny, o co się biłyśmy? Często o kluby piłkarskie... co było najciekawsze, ponieważ ja nikomu nie kibicowałam. Byłam też baardzo baardzo wulgarna i nieprzyjemna w stosunku do ludzi. Po roku zaczęłam się zmieniać, głównie przez to że zaczarował mnie świat reggea i rasta. Oglądałam wywiady z Bobem itd. Moje podejście do życia całkowicie się zmieniło... A wiecie co jeszcze wpłynęło na moją zmianę? Tak! to właśnie manga i anime. Zaczęłam się tym interesować, kulturą Japonii itd. Dzięki temu zapisywałam się na różne kursy i treningi sztuk walki, nie miałam już wtedy czasu na pierdoły, albo przesiadywanie na trzepaku przed blokiem i szukanie zaczepki.
Teraz jestem inna, raczej spokojna i jak najbardziej pokojowo nastawiona do wszystkich ludzi :), choć raz zdarzyło mi się uderzyć znajomą. Bardzo mnie dziewczyna zdenerwowała, zachowywała się histerycznie, płakała, krzyczał itd. przez jakiegoś beznadziejnego chłopaka. Nawet popadła w anoreksje, żeby być piękniejszą dla niego. Krzyczała do mnie że się zabije, że życie nie ma już dla niej sensu, że jest najbiedniejsza...No szlak by trafił, każdego człowieka Nie wiedziałam co robić, bałam się że coś sobie zrobi... Pod wpływem emocji uderzyłam ją a dziewczyna od razu zemdlała O.O Ocuciłam ją i zaczęłam na spokojnie mówić. Muszę powiedzieć że to uderzenie naprawdę zadziałało :D Ale mam nadzieje że to mój ostatni raz, kiedy uderzyłam człowieka ;p
Ja nie miałabym cierpliwości w ogóle do takiego człowieka... Oo Podziwiam, że w ogóle chciałaś z nią rozmawiać Oo
Na szczęście znajomi o tym wiedzą i zazwyczaj trzymają takie przypadki z daleka ode mnie ^^'
Co do powyższej sytuacji. Zależy, czy mi zależy na takiej osobie. Chyba jednak bym się starał za wszelką cenę pokazać jej światełko w tunelu. Aczkolwiek jak pocieszałem to nigdy nie miałem tak drastycznego przypadku.
W gimnazjum to jest teraz taka gównażeria, że brak słów. Ja ogólnie od zawsze w okolicy, choć spokojnej byłem "obiektem śmiechu". Zaczepy nie, ale śmiechu. Znało mnie niemal całe osiedle, bo po prostu każdy sobie drwił. To nie było przyjemne. A dlaczego sobie drwili? Bo miałem barat bliźniaka i mi tego zazdrościli, i mają czego choć Jutsu nieraz mnie wkurza i mu przyłożę to jednak brat bliźniak to inna sprawa. Ale wracając.
Nie takd awno jeszcze, jak szedłem sobie do kolegi, to taka grupa gnojów sobie idzie i tak sobie za mną skacze i mnie .. podnosi mi ciśnienie. Odwróciłem się i spojrzałem z pode łba. No i się cichutko zrobiło:D
Gosen mi mówił, że jak z kumplem przedstawialiśmy dialog(kumpel znaczy wiecie grupa społeczna-klasa,) i mu delikatnie mówiąc nie szło, a to waliło mi na ocenę( bo była wspólna) to zrobiłem taką minę, jakbym chciał go zamordować:D
Raczej unikam konfliktów a to dlatego, że jestem mizernej postury i nie dam rady. Przyznam jednak, że nigdy nie widziałem kogoś w potrzebie, że biją i pomóc albo coś.
W kolejce to też potrafię rozepchnąć, choć te czasy raczej minęły:D
Jeśli ktoś mnie rozdrażni, jak np lokator, i to tak konkretnie( a taki jeden potrafił) to nie bijąć się potrafię mu bardzo naprzykrzyć życie. Wtedy po prostu jest wojna.
Ja powiem tak: z natury jestem spokojny i łagodny. Ale jeżeli ktoś na serio mnie wkurzy to jest ciężko z nim. Może to nieładnie ale do niektórych słowa po prostu nie docierają. Tak samo jest w przypadkach które opisała Jackie - obrona innych. Co do Jackie to może ten koleś cofnął rękę bo zobaczył dziewczynę przed sobą, ale w moim przypadku to jest niemożliwe. Miałem taki przypadek. Koleś jeszcze bardziej rozwścieczył się na mój widok - być może zobaczył rywala. Czasami nie potrafię się powstrzymać od zwrócenia uwagi - np. jak dwójka gnojków bluźni w autobusie i cały autobus boi się odezwać. No i robi się awantura. Walki unikam - tylko w ostateczności. No ale niestety zdarzyło się parę razy kogoś pobić, ale tylko w samoobronie, bo to nie ja byłem prowodyrem całego zajścia.
Ja też nawet próbuje nie robić konfliktów, nawet jak ktoś mnie wnerwia to próbuję nie reagować zwykle po prostu odchodzę ale w końcu puszcza mi żyłka i nawalam jak leci i rzucam czym popadnie, w gimnazjum to połowa klasy musiała mnie trzymać bym nie zmasakrował jakiegoś gościa krzesłem czy czymś heh dobre czasy, teraz jestem bardziej spokojny ale i tak uważam że czasami trzeba komuś dać w pysk zwłaszcza tym którzy wnerwiają innych by podbudować swoje ego bądź jakimś gówniarzom, wyzywają innych wnerwiają cie mówią ze nie jesteś taki silny i cie załatwią a potem spieprzają tak miałem z jakimiś gnojkami na osiedlu nie poturbowałem ich tylko z dwóch powodów, jeden to to że poszliby poskarżyć się starym a drugi to ze zwykle mi spieprzali a nie miałem wtedy najlepszej kondychy.
LOL jakie ciekawe historie macie xDD Czasy szkoły się skończyły, czasy bójek się skończyły, na starość człowiek troszkę mądrzeje i inaczej podchodzi do sprawy, jeśli jakiś konflikt to dre ryja nic więcej xD Wkurzają mnie ludzie, którzy nie wiedzą ock a napieprzają mordą i robią jakieś badziewne wykłady moralne xD Trzeba się zachowywać tak, aby nie wkurzyć kogoś z innej mieściny (wiochy), bo kozaków to ja nie lubię, takie to sztuczne ale w tych czasach to już powoli się od tej sztuczności odchodzi, teraz to szuka się znajomych a nie wrogów xD
Ra ma świętą rację. W obecnych czasach lepiej mieć przyjaciół, niż wrogów. Co do konfliktów, to przede wszystkim staram się ich unikać jak ognia. A to z prostego powodu. Kiedy się zdenerwuję, bardzo trudno jest mi się kontrolować. Wiem, że brzmi to trochę oklepanie i nierealnie, ale do dziś pamiętam, jak w gimnazjum człowiek, który wyprowadził mnie z równowagi (co jest niemalże nieludzkim wyczynem, jednak jemu się to udało w 3 klasie, po 2 latach zaczepek popchnął mnie na schodach, a we mnie coś pękło) trafił na kilka miesięcy do szpitala, bo pobiłem go drzwiami od szatni wyjętymi z zawiasów. Dobrze, że jego rodzice nie wnieśli oskarżenia, chyba wiedzieli o tym, jakim typem jest ich syn, no i w sumie miał tylko powierzchowne obrażenia. Od tamtej pory raczej łagodzę konflikty słownie, próbuję godzić ze sobą tych, którzy nie bardzo się lubią, żeby nikt nie powtórzył mojego błędu. Co do sytuacji, w których to ja jestem zaczepiany, na szczęście jest ich mało, gdyż natura obdarzyła mnie dosyć "dużą posturą", z tego względu większość osób nie chce ze mną wchodzić w konflikty. Brutalna siła to relikt dawnych czasów, należy jej używać tylko w ostateczności. Mediacje i perswazja potrafią załagodzić każdy konflikt. Takie moje zdanie.