ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Wiec odrazu określe swoje stanowisko - wierze w świat nadprzyrodzony (choćby przez fakty ale o tym pozniej). Wywoływanie duchów ma pewien rozgłos jest to jednak niebezpieczne i nie można podchodzić do tego jak do "ciekawej przygody". Jest wiele histori (autentycznych) o nawiedzonych domach, błąkających sie duszach etc. Jednak nie będe sie wdawałą w rozważania na temat religijny czy egzystencyjny tego zjawiska, opisze tylko własną historie. Nukowe wyjaśnienia są różne - oczywiście wciąż szukam "swojego" i mam nadzieje że jestem na dobrej drodze. Jednak moja interpretacja jest dł historią i nie chcę nikogo przeciągać na swoja strone szczegolnie że tak owa jest nie do końca stała (np wierzę w reinkarnacje - bez Buddzymu oczywiscie raczej podaje sie za ateistkę ale.. nie żebym nie wierzyła w nic.., praktykułuje hipnoze i autohipnoze.. więc moze wystarczy - o tym może w innym temacie jeśli będa "chetni" i obiektywni i zaakceptują moje stanowisko)
Moja historia nie jest specialnie poruszająca i nie ma w niej wielu niezwykłych rzeczy. Swego czasu w domu mieliśmy lokatorke ktora potraktowała wywoływanie duchów jak zabawe. Nie znam szczegółów, ale postaram sie napisac wszystko co wiem. Zaczeło się od tego że przyniosła do domu książkę (która zawierała instrukcje jak sie do tego zabrać) wiem że na pewno użyła świecy, nie wywoływałą nikogo konkretnego, określiła tylko jakieś parametry typu gdzie mieszkał. Większość takich książek zawiera tekst którego należy sie nauczyć lub go przeczytać, i są jasno określone czynności. Skutkiem jej postępownia było zakłucenie atmosfery w pokojach (tym w którym wywoływałą ducha i sasiednim - moim). Przejawiało się to w dziwnym uczuciu jakby ktoś obcy był w pokoju, w pomieszczeniach gormadziło sie więcej kurzu a powietrze było cięższe. Ona miała halucyncje w swoim pokoju (widziałą obcą osobe, zawszę tą samą, zamazaną ale dostrzegalną), żyła cały czas w strachu, bałą sie zostawać sama w pokoju, oprócz halucynacji (żadziej) miała przesłyszenia.
Mamy w rodzinie znjomego który jest egzorcystą - nie takim strasznym jak na filmach jak również nie jest duchownym, jest to taka sama praca jak każda tyle ze problem jest nietypowy ale mozna podejść z naukowego punktu widzenia. Zajmuje sie tez urządzanie domu wg np okreslania gdzie są żyły wodne. Wystarczyła mu jedna wizyta i wiedział w czy leży problem. Na szczeście ducha udało sie wypedzic (musze dodac ze niektore duchy mogą wejsć w ciało człowieka czego skutkiem jest np rozdwojenie jaźni - żadkie zjawisko) Po jego wizycie pokoje przejasniały, były nie do poznania, powietrze było lekkie odrazu odmienione. Nigdy więcej nie wróćiły dziwne zjawiska jakie miały miejsce. I to jest koniec. Nie jest ważne ile osob mi uwierzy, ważne jest to zeby uważały na siebie osoby które chcą eksperymentować w tym kierunku.
Ja Ci wierzę. Sama też od niedawna interesuję się tego typu rzeczami... Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką wraz z koleżanką postanowiłyśmy wywołać ducha. Byłyśmy same w domu, więc od razu przystąpiłyśmy do dzieła. Usiadłyśmy na podłodze, złapałyśmy się za ręce i grobowym głosem zaczęłyśmy wołać: duchy przybywajcie... Nie wiem, ile to trwało ale nagle okno otworzyło się z romachem, choć było zamknięte, a i wieczór był bezwietrzny. Krzyczałyśmy, ile sił w płucach i wybiegłyśmy z pokoju. Siedziałyśmy, przestraszone gdzieś w kącie i czekałyśmy na moją mamę... Kiedy wróciła, wszystko jej opowiedziałam, a ona zaczęła się na mnie drzeć, że postąpiłam nieodpowiedzialnie i mogło nam się coś stać. Zresztą, jeszcze wiele razy ostrzegała mnie przed duchami, powtarzając, że z nimi naprawdę nie ma żartów...
Dlatego Ci wierzę. I chętnie z Tobą porozmawiam na ten temat... Myślę, że mogę się wiele od Ciebie dowiedzieć...
Jest wiele teori ktore tlumacza istnienie duchów i chyba z tego wzgledu nie podam tej ktorą
unalam za najblizsza prawdy. Jednak mysle ze tak jak ludzie nie lubia gdy sie z nich kpi itd tak tez duchy, sa uznane za nizsze od czlowieka w sensie materi ale nie wiem jak jest z zdolnosciami.
Istenieje cos takiego jak wyjscie z ciala, czy podruze poza cialem - hipnoza.
Mysle ze nie ma jednego powodu blakania sie duchow po Ziemi
hmm no właśnie ... jak to jest ... czy wszystkie duchy się błąkają ?? po co ?? co dzieje się z tymi, które tego nie robią ?? to są pytania które zadaję sobie od dłuższego czasu ... od czego zalezy czy duch ma dobre czy złe zamiary ....
Nie wiem czy moge tu odpowiedziec i to na pt wlasnej wiedzy..
ALe odp: duchy sa z roznych przyczyn nie jednej, gdy umieramy sa rozne objawy przejscia na tamten swiat jednym z nich jest "swiatlo w tunelu" jesli nie pojdziemy w strone swiatla zostaniemy na ziemi ale jako duchy. Sa to czesto ludzie ktorzy nie zdazyli czego zalatwic, lub nie pogodzili sie z losem.
Sa ludzie dobrzy i zli tak jak i duchy, czlowiek po smierci ma ten sam charakter zmienia sie tylko jego materia i otoczenie w pewnym sensie. Sa tez duchy ktore na cos czekają.
Jesli chodzi o wywolywanie duchow to mysle ze moze to byc iluzja wywolana z podswiadomosci na zasadzie tego kim byla dana osoba. Podswiadomosc ma nieskonczone zrodla swojej widzy wiec to nei problem.
sa rozne objawy przejscia na tamten swiat
- jak rozumiesz to pojęcie ?? "Tamten świat" .... jaki świat ?? Chcę poznać Twoją wizję tego ... na podstawie wiedzy itd.
przeciez juz mowilam ze wierze w reinkarnacje..
Wiec kto nie chce niech nie "slucha"
Tamten swiat - jesli chodzi o sama reinkarnacje to jest to chwilowy stan ducha czyli dusza zyje bez ciala az dopoki nie znajdzie nowego ciala i nie bedzie miec nowych zadan. Nasze zycie jest z gory okreslone i osoby z ktorymi bedziemy przebywac. jednak jest jakby skala jakosci od najgorszego po najlepsze i to od nas zalezy jak bedzie. Wiele mozemy zmienic ale chyba najwiecej zmian zostaje w wyobrazni.
mowiac tamten swiat milam na mysli czwarty wymiar czy jak juz mowilam stan przejsciowy. Osoba ktora konczy cykl karmiczny idzie dalej a kto poszedl ten nie wrocil wiec nie wiem co jest dalej, nie jestem tez w stanie sobie tego wyobrazic. Najwyzszy stan jaki poznalam to przeciez czlowiek a co jest dlaej..? Duch jest pod nami nie ma materialnego ciala. Gdyby jednak wierzyc ze jestesmy stworzeni na podobienstwo Boga to zmienia sie tylko nasza wiedza i samoksztalcenie sie.
nie wiem czy mamy jakies okreslone cialo ale mamy plec to jest pewne, badane osoby zawsze w poprzednich i przyszlych wcieleniach maja dana plec. Czasem zdarzy sie wyjatek i to co do pojedynaczego wcielenia ale to na potrzeby karmy.
Jest duzo teori co do "tamtego swiata" i roznych takich pytan bez odpowiedzi ale wole mowic o faktach i rzeczach stosunkowo udowodnionych
Czwartym wymiarem podobno jest czas.
Nasze zycie jest z gory okreslone i osoby z ktorymi bedziemy przebywac
... o kurcze ... ale przez co albo kogo jest z góry określone i jak to działa ... ?? Na jakich zasadach ?? Jaka to teoria i czy są inne ??
Czas wiaze sie z fizyka kwantowa i nie ma dokladnych terori, jednak problem cofania sie w czasie budzi we mnie lek. Nie chcialabym by cos takiego istnialo bo nie wiem jakie mialoby to skutki itd.
Jesli chodzi o reinkarnacje to po prostu dana grupa osob jest na przypisana juz na poczatku cyklu karmicznego (czyli od pierwszego zycia). Kolejnosc moze sie zmieniac np nasza siostra mogla byc w poprzednim przyjaciolka, rzadziej ala mogla bratem. Nie wystapilo nigdy w badanych przypadkach kazirodztwo.
Przez kogo jest to okreslone.. to zalezy w co sie wierzy w Boga czy cos innego. Nauka dotrala tylko do podstwa reinkarnacji i tu sie zatrzymuje bo jak dotrzec tam skad nikt jeszcze nie wrocil..
Sa tez nie potwierdzone naukowo teorie buddyzmu ze czlowiek moze byc zwierzeciem i wiaze sie to scisle z wiara. Jednak jesli chodzi o nauke i hipnoze to w kazdym przypadku czy badanej osobie cykl przebiega wlasnie tak. I bedzie trwal tak długo az zostana wyronane długi karmiczne.
Moj znajomy poznal jedno z swoich wcielen ale przez autohipnoze jednak nie jestem upowarzniona by je tu zamieszczac. Cofnal sie do roku 800.
Dlugi karmiczne to oczywiscie teoria dobra i zla.. i roznie sie to obajwia, duza role odgrywa podswiadomosc czyli to co sobie wmawiamy.
Biblia jest rzecza swietna pisze tam ze jesli uwierzysz mozesz gory przenosic.
Teoria smego sitnienia czlowieka na ziemi w tym momencie staje sie bardziej logiczna, jest to swego rodzju nauka. Wydaje mi sie ze skoro Bog nie mogl ingerowac w nasza wolna wole umiescil nas tu i stworzyl ten labirynt..
Niektorzy podchodza do hipnozy z dystnsem uwazaja ze to co widzimy czy przezywamy to tylko wytwory naszej podswiadomosci (co dziwne osoby te najczesciej nie braly nigdy udzialu w hipnozie i nie znaja sie na podswiadomosci i swiadomosci i zaleznosciach miedzy nimi). Nasza podswiadomosc posiada informacje nie tylko z wszystkich wcielen ale rowniez umiejetnosci i wiedze jakich nie posiadamy lub nie mamy dostepu. Swiadomosc jest ograniczona naszą pamiecia i zapominaniem, posiada tylko doswiadczenia z jednego zycia jednak czasmi niektore leki lub talenty czy zdolnosci zostaja.
ale ja nadal niewiem jak go wywołąć a bardzo chce porozmawiać z dziadkiem
tak dokładnie czwartym wymiarem JEST czas,
słyszał tu ktoś o teserakcie??? oto przykład
:lol: ale ja nadal niewiem jak go wywołąć a bardzo chce porozmawiać z dziadkiem
nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
nie probuj wywoływać dziadka, anie innego ducha. Ducha nie wywołasz. Jeśli przez 'ducha' rozumiesz duszę człowieka (nie wiem jak inaczej można rozumieć), to powiem ci że dusza człowieka nie może ot tak sobie zejść na ziemię, na twoje zawołanie. Naiwność człowieka wykorzystuje szatan, a jak szatan przychodzi to trzeba ci widzieć że nic dobrego się nie zdarzy.
od 5 lat jestem zwolenniczką filozofii spirytystycznej, opracowanej na podstawie seansów z duchami wyższymi, przez Alana Kardeca. W Polsce powstała Grupa Studiów Spirytystycznych.
Mówiąc o spirytyźmie można rozprawiać godzinami; sama kwestia pojęcia ducha, materii, rozumowania w pewnych płaszczyznach to rzeczy wymagające dużej swobody myślowej, a to sam wstęp do studiów spirytystycznych. kiedyś nawet prowadziłam pamiętnik dotyczący spirytyzmu, za starych, dobrych czasów, kiedy jeszcze żywo byłam zaangażowana w rozwój duchowy.
Ps: przeglądnęłam teraz pobieżnie cały temat, jako iż mój czas jest niestety ograniczony.
wiele osób pisze tutaj, o swoich doświadczeniach z bytami niematerialnymi, o byciu świadkiem podczas manifestacji.
większość poglądów na temat duchów (ogólnie, wśród społeczeństwa) jest mylna, wykształcona na bazie sensacyjnych mediów, zombie biegających z siekierami i czarnych zmór porywających nocą dzieci.
należy wiedzieć jedną, zasadniczą rzecz: świat duchów jest odbiciem świata ziemskiego w pojęciu filozoficznym. cóż to oznacza? otóż tak, jak i w świecie ludzi, tak i w świecie duchów istnieją osoby o przeróżnych charakterach, na różnym stopniu rozwoju drabiny duchowej.
możemy mieć do czynienia z podrzędnym duchem, np. tzw. "chochlikami", które będą nam trzaskać drzwiami, podmieniać rzeczy itd. lub z duchami im podobnymi, które mogą nas okłamywać, robić nam na złość, dokuczać w jakimś tam określonym stopniu. są też jednak duchy dobre, zwłaszcza z wyższych szczebli drabiny duchowej. najbliższe Bogu i najdoskonalsze duchy to duchy wyższe, nazywane przez chrześcijan aniołami. mają one też wpływ, w zasadzie to władzę, nad duchami niższymi i stąd ich możliwość ochrony ludzi.
często jest tak, że np. podczas seansu anioł stróż jednej z osób uczestniczących nie pozwala na przyjście danego ducha. (nie każdy wyższy jest stróżem)
dodatkowo mamy różne rodzaje manifestacji duchowych. mogą być one fizyczne, psychiczne itd. wszystko zależy od przypadku, ducha i naszej wrażliwości.
wywoływania nie polecam osobom nie mającym pojęcia na temat spirytyzmu, bądź kształcące się w internecie. możecie sobie wyrządzić więcej szkód niż pożytku, a w sprawach duchowych ciężko jest znaleźć należytą pomoc w razie problemu. radzę poszukać odpowiedniego medium (czyt. nikogo w kształcie Pani Prątnickiej ), porozmawiać z nim na ten temat. nie warto żartować sobie z duchów, bo one mogą zażartować z nas a to niewątpliwie będzie nierówne starcie.
co do spirytyzmu, to chciałabym jeszcze dodać, że nie należy się duchów bać. w rzeczywstości, otaczają nas one wszędzie. przyglądają nam się, czasem szepczą do ucha dobre słowa, rady. czasem mijają, zamanifestują się bądź sprawią psikusa. jedni mogą je odczuwać bardziej, drudzy mniej. fenomen medialności nie jest wytłumaczony, tyczy się on czakry 3-go oka, ale nikt na dobrą sprawę (nawet same duchy) nie tłumaczy, jak obudzić w sobie wrażliwość. każdy ją ma, ale w innym stopniu rozwiniętą.
Nie wierzę w duchy. Skąd w ogóle wiara, że one istnieją? Proszę o odpowiedzi, moje pytanie jest pozbawione ironii. Chcę wiedzieć.
wiara w nie pochodzi z wrażliwości. odczuwania i doświadczania.
Jeśli nie wierzę w duchy, co więcej- uważam że to totalna glupota, to znaczy że jestem niewrażliwa? A jak się odczuwa duchy? Pękają balony w obecności odczuwającego? xD
nikt Ci nie nakazuje w nie wierzyć. a co do tej głupoty, no to cóż ... sam świat nauki, która negowała istnienie bytów niematerialnych zaczyna powoli, ostrożnie mówić,że istnieje jednak forma inteligentnej energii.
a co do pękających balonów, to daruj sobie takie infantylizmy, bo zabawa w udowadnianie istnienia duchów nie jest niczyją krucjatą.
Gatito - duchy, jak każde inne wierzenia, mają swoje korzenie w lęku przed nieznanym. Strach przed śmiercią i niewiedza, co jest potem (czy może - o zgrozo! - nie ma żadnego "potem"?) - i zaczyna się wiara w "nadprzyrodzone". Plus chęć wierzenia w to, że np. ktoś, kto był dla nas ważny, "patrzy na nas z góry", ew. "opiekuje się nami". A jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B - i zabobony kwitną. Skoro nasz wujek na pewno jest "gdzieś tam" i jest szczęśliwy, to pewnie są inni. Którzy nie są szczęśliwi, bo trudno oczekiwać, żeby ta koszmarnie irytująca baba z sąsiedztwa była tam, gdzie mój cudowny wujek. Ta baba pewnie błąka się po polach, wyje z samotności i gwałci pasterzy, którzy przysną przy owcach. No i tak dalej.
A jak się doświadcza ducha? Bardzo prosto - jeśli w coś się bardzo wierzy, albo jeżeli bardzo chce się w to wierzyć i to zobaczyć - to się zobaczy. Jedni widzą Maryję z Dzieciątkiem na szybach tam, gdzie ktoś inny zobaczyłby po prostu plamę. Inni będą mieli komunikaty od duchów w postaci chmury, która kształtem będzie przypominała portret. Albo ulubioną łyżeczkę do kawy. Albo cokolwiek. Jedni powiedzą, że zwykły przeciąg - drudzy, że to nagle się oziębiło ze względu na obecność ducha. Autosugestia to bardzo potężne narzędzie.
Przerysowuję celowo, żeby oddać sens.
Podaję racjonalne wyjaśnienie. Nie twierdzę, że sama w to wierzę. Nie twierdzę, że uważam duchy za bzdurę. W ogóle niczego nie twierdzę. W sumie mówię tylko to, co wiadomo od dawien dawna - jakiekolwiek pojawienie się kultury duchowej wiąże się ze strachem człowieka przed nieznanym i z ciekawością. Skąd się bierze piorun, który daje ogień. Skąd deszcz, który daje życiodajną wodę. Co się dzieje z ludźmi z mojego plemienia, kiedy przestaje się z nimi dziać... no cokolwiek oprócz rozkładu. Dlaczego spomiędzy nóg mojej samicy nagle wystrzelił mały człowiek. I tak dalej. Jeśli jakieś zjawisko zwizualizuje się jako ducha o konkretnych cechach, człowiek od razu czuje się bezpieczniejszy. Wiadomo na czym się stoi. Dam mleko i resztki obiadu codziennie duchowi, a moja koza nie zachoruje, uff. Lepiej mieć sprzymierzeńców niż bliżej niesprecyzowane nie-wiadomo-co.
A potem to się już samo nakręcało. Bo z drugiej strony, może coś w tym jest? Kto udowodni nieistnienie całego świata nadprzyrodzonego, no kto?
"Wiara jest to pewność bez dowodu", jak powiedział niegdyś H. Amiel, dlatego też wszystkie nadprzyrodzone zjawiska, które nie zostały naukowo udokumentowane i udowodnione rozpatrywane są jedynie indywidualnie i w kwestiach naszej wiary.
Ja wierzę.
Maire-
Z tym o balonach chodzilo mi o to, że tydzień temu pani X powiedziala mi, że gdy pan Y wychodzil z domu, pękly trzy balony, a dwie godziny później pan Y zginąl w wypadku samochodowym. Pani X swięcie wierzy, że balony to sprawka duchów i "sil nieczystych".
A co do tego, czy udowadnianie istnienia duchów jest czyjąś krucjatą czy też nie, to ja napiszę jedynie, że jest to forum, na którym się rozmawia. Nie chcesz ze mną rozmawiać- trudno
Fraa-
Bardzo mi się podoba takie wyjaśnienie, że "każdy widzi to, co chce widzieć". Z tym, że interpretuję to nieco bardziej skrajnie- ludzie w rzeczywistości nie widzą nic, aż sobie sami nie wmówią, że coś widzą. Tak jest moim zdaniem zawsze. Wspomniana przez Ciebie potęga autosugestii. Myślę, że nawet stygmaty tworzą się dzięki niej.
A nieistnienia świata nadprzyrodzonego nie można udowodnić, fakt; tak samo, jak nie można udowodnić. Ale śmierdzi mi to czymś w stylu zakladu Pascala oraz- jak mówisz- lękiem przed nieznanym. A to trochę za malo.
Z drugiej jednak strony- nie umarl mi dotąd nikt naprawdę, naprawdę ważny. Może nie wierzę w np. niebo, bo go nie potrzebuję? Innych zjadają robale i już ich nie ma. Ale czy umialabym to samo powiedzieć o kimś, za kim bym tęsnila, szczerze go oplakiwala, rozpaczala? Nie wiem, dopóki mnie to nie spotka i odbym się prędko nie dowiedziala
Gatito, doskonale wiem, o co Ci chodziło. Nie jesteś pierwszą i nie ostatnią osobą, która neguje istnienie duchów w nieco mało wybredny sposób ... no, ale nieważne
Zaraz, zaraz, ja proponuję najpierw zdefiniować czym właściwie są duchy. No bo... ok, człowiek ma duszę, tak? Jak człowiek umiera to dusza z niego ucieka, tak? I jak jesteśmy chrześcijanami to wierzymy że dusza idzie sobie do nieba, tak? I (dalej według wiary chrześcijańskiej) ta dusza jest tam nieskończenie szczęśliwa, tak? Więc niech podniesie rękę ten kto zrezygnowałby z nieskończonego szczęścia żeby postraszyć jakieś dzieciaki wywołujące duchy.
W dusze też nie wierzę. Ale idąc tym tokiem myślenia... Wiesz, jeśli niebo zapowiada się tak nudno, jak nas uczą na religii, to niewykluczone że ja xD
I jak jesteśmy chrześcijanami to wierzymy że dusza idzie sobie do nieba, tak? I (dalej według wiary chrześcijańskiej) ta dusza jest tam nieskończenie szczęśliwa, tak? Więc niech podniesie rękę ten kto zrezygnowałby z nieskończonego szczęścia żeby postraszyć jakieś dzieciaki wywołujące duchy. Ale nie, chwileczkę. Przecież duchy, które da się wywołać, to podobnież dusze błąkające się gdzieś w przedsionku między światem a wrotami niebios. Pokutujące duszyczki z czyśćca? To jak w takim razie wytłumaczyć próby wywoływania duchów sławnych osobistości, po których to rzekomo coś tam się pojawiało. Wszyscy odchodzimy do czyśćca? A może nie ma czegoś takiego jak niebo? Nie chcę absolutnie podważać dogmatów wiary katolickiej. Tylko można rozumować jeszcze tak- dusza to nic innego, jak fluidy pozostałe ze świadomości zmarłej osoby, z materii niezbadanej jeszcze naukowo. Tysiąc lat temu sądzono, że wyładowania elektryczne pochodzą od Boga, z duszą może być to samo. Ciało zmarłego wydziela bakterie- dlaczego umysł nie miałby wydzielać czegoś, co pozostaje z tego, co tkwi w naszym mózgu, pamięci i świadomości?
Wiesz, jeśli niebo zapowiada się tak nudno, jak nas uczą na religii, to niewykluczone że ja xD
I ja, i ja!
No dobrze, ale żarty na bok, tak? Próbujmy podejść do tematu poważnie.
W kwestii duchów to nie wiem - może coś z "Dziadów"? Duch to taka dusza, która z jakichś powodów utknęła. Może na przykład coś w rodzaju cienia człowieka, który to cień wraca na ten padół np. jeśli ma jakąś niezałatwioną sprawę, która nie daje mu spocząć w spokoju, albo jeśli chodzi o zemstę. Dobra, trochę fantazjuję, w sumie to chyba z Warhammera nieco... Ale przecież to jest koncepcja starsza niż Warhammer.
Jeśli chodzi o mechanizm wywołania ducha i to, czym konkretnie jest ten duch i czemu daje się namówić na "wywołanie", to ja wiem tylko jak to wyglądało w starożytnej Grecji. Nie znam się za dobrze na ideologii chrześcijańskiej w tej kwestii.
No cóż, specjalistką to ja też nie jestem. Mówię tyle ile wiem od mądrych ludzi.
To co dało sie wywołać to był szatan. Szatan który korzysta z naiwności ludzi. Jeśli dusza ma niezałatwioną sprawę to powinni ja załatwić ci którzy go opłakują, a jak nie to może się komuś na przykład przyśnić i poprosić o załatwienie sprawy.
Lapicaroda - dusza nie może sobie wisieć. Dusza po śmierci może iść do nieba, do piekła albo jeśli jeszcze nie zasługuje na niebo to do czyśćca pocierpieć sobie trochę za swoje winy. Poza tym dusze czyśćcowe absolutnie mogą przyśnić się komuś i poprosić żeby za nią pocierpiał i jeśli ta osoba się zgodzi to kilkoma godzinami odejmie takiej duszyczce lata a nawet dziesiątki lat cierpień. A co do kwestii "czy niebo jest czy też go nie ma" to już, że tak powiem, twoja sprawa. A na temat fluidów czy nie fluidów pozwolicie że się nie wypowiem.
Gatio - wiem co miej więcej mówią na religii i czy w to wierzysz czy nie to już twój problem. Ale któż z was będąc nieskończenie szczęśliwym z obcowania z Bogiem zastanawiałby się czy to co robi jest nudne?
No dobrze to chyba tyle. Przepraszam że odpowiadam nie w kolejności ale jakiś tak w takiej kolejności mi przyszły odpowiedzi do głowy.
Gatio - wiem co miej więcej mówią na religii i czy w to wierzysz czy nie to już twój problem. Ale któż z was będąc nieskończenie szczęśliwym z obcowania z Bogiem zastanawiałby się czy to co robi jest nudne?
GatITO, jeśli mogę prosić.
Nie uważam tego za swój problem, to raczej moja sprawa
Nie wyobrażam sobie, że można czerpać szczęście z czegoś takiego, o czym opowiadają nam na religii. Ale to chyba już za duże odejście od tematu, niestety...
I tak o to dotarlismy do sedna wiary. Widzisz bo chrześcijanie chcą iść do nieba, po co?
Żeby się nudzić na wieczność? Nie sądzę. Chrześcijanie dążą do tego zeby trafić do nieba po to żeby być szczęśliwym, a jak to szczęście wygląda tego nikt tu, na ziemi nie wie, i dopóki tam nie trafi to sie nie dowie, więc analogicznie nie może przekazać takiej wiedzy. Więc ja myślę że jeśli ułatwi ci to wiarę to możesz sobie wyobrażać niebo jak sobie życzysz, i nikt nie ma prawa ci powiedzieć że sobie źle wyobrarzasz.
P.S.:Przepraszam za przekręcenie nicku.
No dobrze. Tylko że my nie rozmawiamy o chrześcijaństwie, choć temat kuszący, ale o duchach.
No więc jak to jest: niby ludzie wywołują duchy itp. i na pewno jakaś masa świadków by się znalazła na to. Nie mówię tu nawet o dzieciakach, które się wydurniają, ale o jakichś całkiem poważnych seansach, kiedy ktoś na przykład chce zapytać o coś bardzo ważnego jakąś bliską osobę... No w sumie nie wiem po co się robi takie seanse, ale grunt, że chodzi mi o takie coś na poważnie robione.
Jak to się ma do chrześcijaństwa? Za każdym razem to jest szatan i tylko on? Ale przypuszczam, że wielu osobom takie coś naprawdę pomogło, więc gdzie tu szatańska działalność? I czy to ma charakter bardziej rozmowy telefonicznej (dusza/szatan jest w zaświatach, człowiek na ziemi i rozmawiają bez opuszczania tych miejsc), czy bardziej wizyty (człowiek jest na ziemi i niejako "zaprasza" do siebie duszę/szatana z zaświatów), a może wręcz porwania (człowiek jest na ziemi i "ściąga" duszę/szatana z zaświatów bez jej/jego wiedzy i zgody)?
U Greków to była wizyta. A właściwie spotkanie w progu, poczęstunek, do którego na sępa przyłączali się inni lokatorzy Hadesu, rozmowa bardzo ograniczona w czasie i rozstanie.
Tylko przy czymś takim nie ma mowy o duchach błąkających się po ziemi. To już nie duchy, tylko różnego rodzaju demony i bóstwa. A duchy jako takie nie wyłażą sobie ot tak, bez niczyjej pomocy, żeby cośtam załatwić. Za nich załatwiają sprawy osoby żywe.
Jedynym duchem, jakiego istnienie zakłada chrześcijaństwo, to jak mi się ktoś przyśni? A po co szatan miałby podszywać się pod ducha?
A takie dziady? To znaczy obrzęd, którego przecież Mickiewicz nie wymyślił. Mówili tam o niebie itp., były te dusze... Co z takimi sprawami?
Ale zaraz... dziady to ludowy obrzęd, którego owszem Mickiewicz nie wymyślił, ale go wzbogacił, dopisał sobie, ot wyobraźnia. Znasz jakieś wiarygodne źródła które opisywałyby taką realną rozmowę z duchem? (pytam po części z ciekawości)
Jeśli natomiast chodzi o pomoc o duchów to na pewno siła wyższa maczała w tym palce i na pewno żadna dusza nie przychodzi bo ktoś nie wie gdzie zmarły schował klucze. Kiedyś czytałam o takich sprawach ale to było na tyle dawno że wolę się nie wypowiadać żeby czegoś nie pokręcić.
Nie, nie znam takich źródeł - przypuszczam zresztą, że ich nie ma.
Chodzi mi o samą istotę tego obrzędu. Jakoś się z chrześcijaństwem związał - jak zresztą większość ludowych obrzędów. To "dziadowe" przywoływanie duchów, zaskarbianie sobie ich sympatii itp. - co to jest? Też szatan? Wychodzi na to, że szatana jest pełno na lewo i prawo - ale, co zaskakujące, wygląda tez na to, że nic złego z tego nie wynika. Nie chcę się tu wdawać w rozmowę o chrześcijaństwie, tylko dociekam, czy na pewno wszelkiego rodzaju kontakty z zaświatami są tłumaczone ingerencją sił piekielnych, czy może jednak można "po Bożemu" skontaktować się z kochaną osobą, która odeszła.
No i ciekawi mnie to wywoływanie ducha, w którym maczał palce Nosiciel Światła - jaką ma to postać. Czy diabła ściągam na ten padół, czy rozmawiam z nim na odległość, czy co...
Oj - pokręcone to wszystko, będę musiała poczytać. Tylko nawet nie wiem CO miałabym czytać.
czy może jednak można "po Bożemu" skontaktować się z kochaną osobą, która odeszła.
Tak, można. Tylko z tego co wiem nie jest to takie proste. Niestety nie studiuję jeszcze teologii (choć chyba przez nijaką Fraa zacznę), nie wiem jak to jest dokładnie ale wiem ze to nie takie proste, że tylko usiądziemy przy stoliku, powiemy jakieś "Czary mary" i zapytamy babcię gdzie zakopała spadek.
A co do tego "ściągania czy nie ściągania" to ja myślę że zależy od wielu rzeczy, tak na dobrą sprawę.
Hmm...powiem jedno. W duchy wierzę, z czym wiążę wiele... Doświadczeń. Pewnie stwierdzicie, że jestem młoda, mam 12 lat, pewnie wszystko zmyśliłam-jak to 'dzieciak'... Lecz tak nie jest, mam świadków, i wspomnienia... Nie wiem, czy pisać o tym, bo jest tego bardzo dużo. To co mnie spotkało jest trudne do wytłumaczenia, lecz jeszcze trudniej to zrozumieć. Nikt mi nie wierzy, jedynie 2 osoby. Jeżeli nie uwierzycie to zrozumiem, lecz nie chcę być tą 'walniętą', że to tak nazwę... To jak? Napisać?
Napisz, napisz. I nie martw się na zapas.
Tez tak myślę. Poza tym dzieci mają tak ogromną tendencje do zmyślania mniej - więcej do 7 roku życia, poza tym nie mamy powodów żeby ci nie wierzyć.
Może opiszę krotkie wydarzenia, gdyż nie dam rady umieścić tu 4 lat mojego życia... Wszystko się zaczęło, kiedy miałam ok 8 lat. Słyszałam głosy, które nie istniały-dla innych. Spałam w strachu, patrząc w okno, a kiedy coś się na mnie popatrzało i mówiłam o tym rodzinie, to mnie wyśmiali, że chcę ich nastraszyć... Od tego czasu spałam z babcią lub mamą. Jeżeli chodzi o wydarzenia, to... Np. Pewnego razu szłam przez las, słyszałam zbliżający się samochód. Pomyślałam ze lepiej się odsunąć. Nic nie było, lecz silnik 'wył'. Zobaczyłam wtedy rozmazany obraz w miejscu, gdzie było słychać silnik. Usłyszałam muzykę z wnętrza i ledwo słyszalną rozmowę 2 osób. Poczułam podmuch wiatru, krzyk i trzask. Chwilę stałąm, niedowierzając w to, co się stało. Następnego dnia dowiedziałam się, że w tamtym miejscu był wypadek samochodowy i zginęło dwóch mężczyzn... Od tamtego czasu widzę duchy, carne, przezroczyste, jakieś świecące kule (niby orby)... ehh... 4 lata męki, 4 lata życia, które tylko na pozór jest wspaniałe. Dziś zadaję sobie pytania dotyczące mnie. Pewnego razu kiedy szłam na cmentarz, moja koleżanka zrobiła tam 3 zdjęcia, no, moim aparatem... Mogę wam je dać... To dowód na niewyjaśnione rzeczy... Wtedy już w 100% uwierzyłam, to mnie wciągnęło. Zajmowałam się tym 2 lata i kiedy skończyłam dziś powracam. Najciekawsze jest to, że od kiedy 'obcuję' z duchami to... Coś się stało, ze mną... Mogę się nawet nagrać, jak to robię, ale...ja..Kiedy patrzę na jakąkolwiek roślinę ona zaczyna drgać, czasem b. mocno... Zaczynam mieć wątpliwości do samej siebie. Chcecie zdjęcia, może więcej opowiadań z życia wziętych?
To, co opisuję biorę z notatnika, w którym opisałam każde wydarzenie. Tak, w realu nazywam się Natalia. Czekam na odpowiedzi.
To bardzo ciekawe co piszesz. Zdjęcia możesz umieścić jeśli sobie życzysz, przynajmniej ja chętnie je zobaczę. A ten temat jest właśnie po to żeby dzielić się takimi przeżyciami.
Aaaa....że tak zapytam: jesteś wierząca?
Wiem, Pismo Święte nie uznaje duchów itp. Kościół też nie. Lecz wierzę, tyle, że po tym co przeżyłam, trudno mi odnaleźdź coś, co mogłoby sprawić, że pomyślę, że duchy nie istnieją... Tak już jest.
Zagubiona ;To co piszesz jest ciężko ogarnąć,powiedz jak sobie radzisz z ,,tym,,co sie dzieje dookoła Ciebie.
Wiem, to trudne... Jakoś to znoszę, lecz sama nie wiem jak... Może pcha mnie ciekawość, granicząca z przeraźliwym strachem?. Nie wiem, naprawdę.
Strachem powiadasz...
Mam jeszcze jedno takie pytanko: Uczestniczyłaś kiedyś albo byłaś świadkiem wywoływania duchów?
Przepraszam że tak wypytuję, ale nie umiem czytać o problemach i nie spróbować, choćby pomóc, z żeby pomóc muszę wiedzieć pewne rzeczy. Mam nadzieję że rozumiesz...
Tak, rozumiem... Nie, nie byłam. Oj, na razie nie mam czasu więcej napisać, ale przygotuję coś dużego, rozwiniętego, coś, co będzie można łatwiej zrozumieć i dołączę zdjęcia to będzie wam lepiej. Wiecie, teraz w szkole mamy dużo sprawdzianów, muszę się chwilę pouczyć i mam wiele spraw na głowie, ale jak tylko będzie trochę więcej czasu to... Napiszę tu więcej i bardziej zrozumiale, obiecuję.
Witam
Jako ze mam pewne doswiadczenie postanowiłem krotko wypowiedzieć się w tej sprawie.A wiec prosta sprawa,wszystko co czlowiekowi moze sie wydazyc jest zwiazane z jego stosunkiem w tej sprawie i od psychiki (woli umyslu odwagi itd).Moze opisze przypadek mojego pradziadka.A wiec cierpial on na jakies uposledzenie,nie czul strachu,calkiem normalny czlowiek,tyle ze przytrafialy mu sie dziwne,straszne rzeczy takie ze ktos zdrowy by tego nie wytrzymal.Dziadka to nie ruszalo,jak on to opowiadal z zaduma coby koniec swiata zaraz mial nadejsc po prostu szkok sie przezywalo.Sam mialem ciekawa historie kiedy bylem z bratem na obozie,kiedy pewnej nocy ok 3h (pokoj 2 osobowy) w komorce brata wlaczyl sie budzik.Niby nic wielkiego przeciez mogl se go nastawic(brat sie wypieral ze nie nastawial) ,po chwili wlaczyl sie jeszcze raz,wiele nie myslac zgasilem cholerstwo.Nie moglem zasnac,wiec lezalem sobie spokojnie,popatrzylem na telefon i mialem zamykac oczy a tu telefon sie swieci,zaraz wlacza sie w nim mp3,brat wstal zapalic swiatlo-zgadliscie oczywiscie nie bylo pradu.Potem to juz robilismy jak mama uczyla kiedy sie czlowiek boi ducha,wszak zle duchy sa niekwestionowanie potezniejsze od ludzi ale mamy przeciez sojusznikow potezniejszych.W takich obozach gdzie nie ma zadnych przedmiotow swietych,oznak religii tam najczesciej diably i takie tam atakuja ludzi.
Bądźmy szczerzy. Wiara w duchy to indywidualne podejście. Tak poprostu jest. Jedni wierzą drudzy się śmieją. Ja wierzę, bo np. mój dziadek idąc przez las z rowerem nagle zobaczył jak jakiś człowiek wstaje z rowu. Ten typ idzie z nim idzie, gada, gada. Nagle dziadek się patrzy, a ten typ nie ma nóg do kolan. Poprostu idzie w powietrzu i gada. Wsiadł na rower i uciekł...
Po czymś takim sam bym akceptował fakt istnienia duchów. Co więcej, akceptuje go usłyszawszy ten przykład.
A co do wywoływania duchów... nie bawiłbym się w to. Opętania to ciężka sprawa, bo nie wiedząc co przywołujemy możemy trafić na demona i co?
Pozatym to dla mnie... nieczyste. Niegodne człowieka w pewnym sensie.
Bluźniercze... i profanacyjne.
No cóż Archaniele, na pewno znalazłoby się jakieś bardziej lub mnie racjonalne wytłumaczenie tego "spotkania", o którym opowiedziałeś ale słysząc taką historię od bliskiej osoby też bym wierzyła bezspornie.
Mimo wszystko to niezwykle interesująca opowieść, moim zdaniem mimo wszystko prawdziwa
Ależ ja nie przeczę że prawdziwa!
A ja nie mówie, że zaprzeczasz, tylko jeszcze raz podkreślam
Offtop!!!!!!
Kurna bana dostane jeszcze...
Nie wiem na przykład czy w przytoczonej opowieści nie zagrała jakiejś roli własna imaginacja. I nie chodzi mi tu o zmyślenie historyjki, tylko o jakieś przywidzenie, złudzenie czy coś takiego podczas samego zdarzenia. Ludzkim zmysłom daleko przecież do doskonałości.
Taka inna rzecz mi się przypomniała, że bodajże Artura Conan Doyla kiedyś bardzo pięknie wkręcono w wywoływanie duchów. Z babcią czy z kimś się skontaktował - i święcie w to wierzył. Dopiero później wyszło na to, że to była mistyfikacja, czego on kompletnie nie zauważył. Nie zauważył między innymi, że rozmawiał z babcią po angielsku, mimo że babcia nigdy tego języka nie znała. Po prostu w pewnych sytuacjach, jeśli w coś się chce wierzyć, to wszelkie niezgadzające się elementy automatycznie, podświadomie się odrzuca i później mogą powstawać historie, które trochę rozmijają się z prawdą, mimo że osoba je opowiadająca może przysięgać, że tak było.