ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

"Kto umiera w bogactwie - umiera w hańbie" - to słowa Andrew Carnegie'go sprzed ponad wieku. Carnegie dorobił się niebywałej fortuny na rozwijającym się przemyśle stalowym. Był założycielem firmy US Steel Company (pewnie i tak nikt nie będzie znał, bo firmy już dawno nie ma, ale kiedyś była potęgą większą niż dzisiejszy Microsoft). Przed swoją śmiercią ... na długo przed ... rozdawał swój majątek na szczytne cele. W końcu rozdał wszystko.

Dziś Bill Gates rozdaje swój majątek ... i również zapowiedział, że przed swoją śmiercią rozda wszystko ....

Dlaczego tak się dzieje ?? ... Czy również rozdalibyście swój majątek posiadając taki ??

Jestem ciekawy dyskusji


Ja znowu sie przychylę do definicji Murphego bo człowiek gadał prosto ale z sensem. Wiec pieniądze są potrzebne człowiekowi, są źródłem szczęścia (pomijając obsesje..). Są ułatwieniem i uprzyjemnieniem życia, drogą do spełnienia materialnych marzeń i w zasadzie każdy mógłby je mieć ale nie pozwala na to ich ograniczona zdolność wiary... Skoro nie możemy się podzielić wiarą to podzielmy się tym co sami osiągnęliśmy (czy to za sprawą wiary czy ciężkiej pracy )Jeśli ktoś myśli w kategoriach - dlaczego ja mam harować jak wół i dzielić się z nierobami? - cóż, jego problem. To również kwestia wiary że tylko ciężka praca przynosi zysk.
Każdy postępuje po swojemu i ja tez nie wiem co bym zrobiłam mając taki majątek ale lubię się dzielić.
A tu mi przychodzi jeszcze taka myśl: Sztuką jest oddać najbardziej ceniony przedmiot a nie bezużyteczny śmieć.
Po pierwsze primo, pieniądze nie są źródłem szczęścia Ułatwiają zycie, sa niezastapione, ale gdyby byo tylko pieniadze, to nikt nie byłby szczęśliwy

A dobroczynność...Hmmm, nie wierzę na pewno w "dobroczynców" stojacych na ulicach z puszkami i identyfikatorami, zbierających pieniażki rzekomo na jakis szczytny, przeważnie z dziećmi związany, cel Żaden problem zrobić identyfikator, puszkę i zbierac dla siebie Zresztą, dobroczynność niekoniecznie musi byc rozumiana jako darowanie pieniędzy, prawda

A rozdawanie przed śmiercią...nie wiem, czy w każdej sytuacji to dobry pomysł. mozna przecież załozyc fundację, która wspierałąby jakieś słyszne cele, a reszte pieniążków zostawić dla potomków (no chyba, ze potomkowie są wyjatkowymi idiotami ). Niech sie mnożą, konsekwentnie wspierając założona fundację, i w ten sposób działaja dobroczynnie

A rozdawanie przed śmiercią...nie wiem, czy w każdej sytuacji to dobry pomysł

no osoba przeze mnie wspomiana rozdawała na długo przed śmiercią ... doczekał swoich dni z niewielkim majątkiem ... Również Rockefeller rozdał mnóstwo ... powstało wiele instytutów badawczych, uniwersytetów ... wiele dostały badania medyczne .... Gates również wydaje średnio rocznie ponad 17 miliardów USD na cele dobroczynne realizowane przez jego własną fundację ...

Mnóstwo kasy rozdają Ci, którzy ją posiadają .... wiele dzięki temu dobrego się dzieje ....
A na koniec dostają najczęściej nienawiść i zawiść ... nie słyszałem, aby ktoś w moim otoczeniu powiedział - Gates to OK gość ... Każdy coś do niego ma ... najczęściej to, że chce zarabiać na swoim oprogramowaniu ...



Cali, napisałam wyraźnie, że zostawic pod warunkiem, że ci potomkowie są sensowni Za zycia łatwo to ocenić...;)
I widzisz, napisałeś to samo, co ja o fundacjach Bo jednak samo rozdawanie bez szansy na pomnożenie majątku nie ma szans. Każda, nawet największa forsa, jedynie rozdawana, kiedys sie skonczy
moze to jest bez sensu jesli sie rozdaje pieniadze na dlugo przed smierica, ale np w testamencie zostawic ze na jakas fundacje maja isc pieniadze...
Moze i to bedzie troche nie na temat ale chcialem tutaj zamiescic pewne opowiadanie ktore przeczytalem juz jakis czas temu...

Pokazuje ono wyraznie ze nie zawsze pieniadze sa najwazniejsze

P.S. Pewnie juz kiedys czytaliscie ale zawsze mozna sobie przypomniec...

LaVonn Steiner
"Lekcja od ojca"

W naszej rodzinie tak już jest, że wszyscy jej członkowie zajmują się biznesem. Każde z siedmiorga dzieci pracowało niegdyś w będącym własnością naszego ojca "Naszym Własnym Sklepie Meblowym i z Wyposażeniem Mieszkań" w Mott - małym miasteczku na preriach Dakoty Północnej. Zaczynaliśmy od wykonywanie pomocniczych prac w rodzaju odkurzania półek, rozkładania na nich towarów czy pakowania, po czym awansowaliśmy do obsługi klientów. Pracując i obserwując to, co działo się w sklepie, dochodziliśmy do wniosku, że w pracy chodzi o coś więcej niż utrzymanie się na rynku i zarobek.
Jedna z otrzymanych wtedy lekcji na zawsze pozostanie mi w pamięci. Było to tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jako ósmoklasistka wieczorami pracowałam w dziale zabawek. W pewnym momencie wszedł tam mały chłopiec, który mógł mieć jakieś pięć lub sześć lat.
Miał na sobie brązowe, sfatygowane palto z brudnymi, postrzępionymi rękawami i potargane włosy ze sztywno sterczącym kogutem na czubku głowy. Ze znoszonych kamaszy wystawały zerwane sznurowadła. Pomyślałam, że chłopiec jest raczej biedny - zbyt ubogi, żeby móc pozwolić sobie na jakikolwiek zakup w naszym sklepie. Mały rozglądał się po dziale zabawek, od czasu do czasu biorąc do ręki jakąś rzecz, po czym starannie odkładał ją na miejsce.
W pewnej chwili tata zszedł po schodach i podszedł do chłopca. Jego niebieskie oczy i dołki w policzkach śmiały się do małego klienta, kiedy pytał, w czym mógłby pomóc.
Chłopiec wyjaśnił, że szuka gwiazdkowego upominku dla brata. Fakt, iż tata traktował go z takim samym szacunkiem jak każdego dorosłego klienta, zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Uprzejmie poradził mu, żeby spokojnie rozejrzał się po sklepie i coś wybrał.
Po dwudziestu minutach chłopiec ostrożnie wziął do ręki składany samolot, podszedł do taty i spytał:
- Ile to kosztuje, proszę pana?
- A ile masz? - spytał tata.
Chłopczyk wyciągnął dłoń i rozchylił palce poznaczone kreskami brudu od kurczowego zaciskania w nich monet. Leżały tam dwie dziesięciocentówki, pięciocentówka i dwa centy - razem dwadzieścia siedem centów. Wybrany przez niego samolot kosztował natomiast trzy dolary i dziewięćdziesiąt osiem centów.
- To w zupełności wystarczy - stwierdził tata, finalizując transakcję.
Jego odpowiedź ciągle dzwoni mi w uszach. Pakując zabawkę, intensywnie rozmyślałam o tym, co zobaczyłam. Kiedy chłopiec opuszczał sklep, nie dostrzegłam już brudnego, znoszonego płaszczyka, zmierzwionych włosów czy pozrywanych sznurówek. Widziałam tylko promieniejące radością dziecko, które w objęciach ściskało prawdziwy skarb.
hmm ... piękna historia ... i jak najbardziej na temat ...
Rozdawanie pieniędzy przed śmiercią jest bez wątpienia czymś dobrym. I może o tym traktuje Biblia mówiąc, że nikt bogaty nie wejdzie do Królestwa Bożego? Że można się dorabiać, ale przed śmiercią należy oddać wszystko, co się ma i co nie będzie już nigdy potrzebne? Co oczywiście nie oznacza, że należy pozbawić majątku spadkobierców, rodzinę. Ważne jest też właśnie to rozdawanie z głową. Bo największą sztuką jest rozdawać tak, by uboższym dać nie rybę, a wędkę.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl