ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Chodzi mi oczywiście o obojętność wtedy, gdy człowiek potrzebuje pomocy. Nie mówię tu jednak tylko i wyłącznie o przykładach typu.
Ktoś zwrócił uwagę młodemu by nie palił a ten się rzucił, iż zaczął bić. A całe wydarzenie otaczała ludzka znieczulica.
Nie chodzi mi jedynie o takie przykłady. Ale, tez o takie gdy spodziewamy się czyjegoś poparcia a otrzymujemy figę owiniętą w miłe słówka. Może być tez tzw. Nóż w plecy.

Ja spotkałem się z ta pierwszą, niestety nie jest to zbyt miłe przeżycie. Ale na szczęście nie z ekstremalnym jej przykładem, gdyż pojedyncze jednostki się niczym nie interesowało, a napastników było kilku, więc większość ludzi by stchórzyła, żeby w ryło nie dostać.

Tak czy inaczej gdyby nie ta tzw. "znieczulica" jestem pewien, ze byłoby bezpieczniej.
Ale niestety, jest ona i to bardzo powszechna. Słyszałem historię jak kogoś nożem zadźgano na przystanku autobusowym, gdzie było kilkanaście osób. To jest straszne i wręcz niewiarygodne. Czy taka nas przyszłość czeka? "Martw się o własna skórę?"
Hasło tego tematu. Jak z tym walczyć? Jak wychowywać młodzież by stali się chętnymi do pomocy obywatelami?


Tak wiem zaraz padną tu moenatrze typu "o małolat sie wpowiada" , a tej małoletnosći zostało mi coś koło miesiąca , ale co innego być dorosłym "w dokumencie" a co innego na psychice , lecz wracając do tematu ,

Znieczulica z mojego punktu widzenia jest zjawiskiem bardzo powrzechnym i jest plagą cywilizacyjną , ludzie są baradzo zapatrzeni w siebie zeby sopojżeć wokoło i pomóc innym , moze to byc także spowodowane strachem (jak słusznie napomniał komimasa) bądź najzwykl;ejszą niechęcią (rasizm , nacjonalizm , nietolerancja) , w sumie nikt nigdy nie wie kiedy będzie potrzebował pomocy drugiej osoby , tak wiem powiecie "my mamy przyjaciół oni nam pomogą " , heh kiedyś sami sie przekonacie jak to jest takiej pomocy nie otrzymac (taaa"prawdziwych przyjaciół poznaje się biedzie") .

Takim najprostszym lekarstwem na tę znieczulicę społeczną moze być zrozumienie dla drugiego człowieka , przeciez nie powinnismy niepomagać drugiej osobie myslac "on jest lepszy , należało mu sie" , przecież to jest najzwyklejsza aspołeczna postawa moralna.

Zyjemy w 21 wieku , w zatłoczonych wielkich miastach , gdzie niebezpieczeństwo moze czaić się na każdym rogu , mój wniosek z tej całej tej paplaniny w moim wykonaniu , zamiast porzucić ludzi i zyczyć im jak najgorzej , starajmy sie ich zrozumiec i im pomóc ^^
Znieczulica jest zjawiskiem, którego chyba nie da się zwalczyć. Jest to genialnie pokazane w pierwszym odcinku Gantza i to co myślał wtedy Kei, właśnie powoduje tą znieczulice. Stoi 10 osób na przystanku i jedna osoba jest bita i każdy sobie myśli "Czemu to ja mam mu pomóc, przecież jest tu tyle innych osób" i w efekcie pomoc nie nadchodzi. Myślę że najlepszym sposobem na uzyskanie pomocy w takiej sytuacji jest skierować prośbę do konkretnej osoby, tak jak było w Gantzie. Zresztą na kursach pierwszej pomocy też uczą takiego zachowania, bo gdy ty udzielasz pierwszej pomocy, ktoś powinien zadzwonić na pogotowie, lecz dopóki nie wskażesz konkretnej osoby, to szara masa stoi i obserwuje. Rzadko zdarzy się człowiek, który będzie w stanie zaryzykować dla drugiego często mu nie znanego człowieka, nie mówiąc tu o sytuacjach, w których przyjaciel ucieka zamiast pomóc. Przykre to jest, że dziś każdy martwi się o własną skórę.
Znieczulica jest spowodowana podejściem danej społeczności do sprawy. W skrócie: taki mamy naród, nie w każdym kraju tak jest. Mało jest jednostek które się wyłamują, chodź nie mało jest takich które by chciały się wyłamać. W takim jednak momencie jednostka nie widząc reakcji innych nie udziela się. Najgorsze jest to że czasami wystarczy ten jeden z "jajami", a inni zanim się wyłamią i pomogą. Tylko gdy nie będzie tego jednego, społeczeństwo myśli jednostkowo w stylu: nas jest 20, on 1, ale ma siekierę, a jak mnie przypier.... :P


No mnie tu nawet o tak ekstremalna przypadki co ty Raziel podałeś to nie chodziło.
Wiesz, nie trzeba mieć siekiery, by i tak ludzie bali się podejść.

A czy nie uważacie, ze to wina wychowania? Zauważcie, ile w Polsce jest bajek, które pokazują, że grupa można więcej? Zachęcających, do udzielania pomocy bliskim? Ale nie jednostkowo. Moim zdaniem trochę tu kuluje sprawa. Bez takich moralizujących bajek, nie da się dobrze ukształtować społeczeństwa. Myślę, ze gdyby było więcej filmów gdzie grupa coś robi, pomaga a nie wszędzie ten jeden super hero, to mogłoby być lepiej.
A tak, no to jakaś paranoja. Na przystanku leje się starca stoi co najmniej 4 zdolnych do walki mężczyzn, których 2 by wystarczyło by takie dresy załatwić i nic. Albo nawet lepiej, odwrócą głowę do tyłu, udając, że nie widzą.
Miałam pare sytuacji związanych ze znieczulicą, ale pare bardzo miło mnie zaskoczyło.
Przede wszystkim muszę wyjaśnić, że param się pierwszą pomocą i mam niesamowitego pecha/szczęście do spotykania na ulicy osób poszkodowanych.
Z tych złych. Idę sobie grzecznie ulicą pod komendą straży miejskiej, patrzę, a to jakiś skinhead wychodzi zza roku. Widać było że przed chwilą się bił, i to dosyć mocno go zmasakrowali. No spoko, chodzi więc jest gut. Mijam go, idę jeszcze parę kroków i coś mnie tknęło żeby się odwrócić. Patrzę, a ten mi pada na ulicy. Godzina 15, ja siedzę z nieprzytomnym pośrodku ulicy, i nikt się nie zainteresował tym, żeby chociaż zapytać czy dam sobie radę, czy zadzwonić po pogotowie i tak dalej. A naprawdę, czasem udzielanie pomocy dla dziewczynki która ma niewiele ponad metr pięćdziesiąt i jest dosyć słabą istotą, nie jest proste.
Druga sytuacja, troche mniej hardcoreowa, nie wliczam jej nawet do pierwszej pomocy, to jak najzwyczajniej w świecie jakiś starszy pan się potknął i upadł. Trochę rozwalił sobie rękę, wystarczyło poóc mu wstać i zapytać się czy można mu jeszcze jakoś pomóc.. To też było w środku dnia. Zgadywanka: czy ktoś to zrobił?

Muszę też powiedzieć, że spotyka się ludzi całkiem uświadomionych:
1. Jechałam w autobusie, z 5 znajomych, z czego 3 jest przeszkolona w PP. Autobus zatłoczony, duszno, wszyscy się na siebie pchają... W pewnym momencie jakiś typ pada na ziemię i dostaje ataku padaczki. Normalnie farciaż niesamowity: 4 ratowników medycznych plus ludzie którzy naprawdę chcieli nam pomagać i jakoś się interesowali...
2. Kobieta z atakiem serca. Kiedy ja się zjawiłam karetka był już wezwana, stała wokół niej grupka ludzi i starała się pomóc. Jak przyszłam wystarczyło tylko porozstawiać ludzi po kątach, powiedzieć co mają zrobić i było ładnie, pomijając fakt że od miejsca zdarzenia do szpitala samochodem jedzie się ze 3 minuty a karetka jechała koło 25.
3. Ostatni przypadek (wiem, ludzie czasem mi mówią że mają dosyć mojego pier****nia o pierwszej pomocy) to koleś spotkany w środku miasta, centrum, który potknął się na schodach i niefortunnie rozwalił sobie nos i łuk brwiowy. Krwi było sporo, ale na szczęście od razu zebrała się grupka osób które mi pomagały, spełniały moje polecenia i był lajcik.
Jednak samotna akcja jest najgorsza *_*

A jak ze znieczulicą walczyć? Samemu nie być nieczułym i dawać przykład. (Nie, nie sugeruję tutaj żeby cały naród przeszkolić w pierwszej pomocy, bo przecież nie tylko o to w tym temacie chodzi).

Huh, ciekawe czy komuś będzie się chciało to czytać xD
Widzę że znieczulica w waszych miastach jest bardzo mała :D W moim małym mieście popołudniu jest dość sporo ludzi i jak widzą że ktoś leży np. na chodniku to sobie myślą menel jakiś się najeb** więc nawet nie podejdą omijają szerokim łukiem, a jak już podchodzisz do takiej osoby i pytasz się co jest to wszyscy cię palcami wytkną. To samo tyczy się tego jak większa grupa ludzi okłada jednego też nikt nie podejdzie ( ale jak już jedna osoba podchodzi to tamci ociekają bo myślą że jakiś mistrz sztuk wal podchodzi i będzie łomot ). Ale najbardziej zabolało mnie jak kiedyś wracaliśmy z jeziora lekko podpici i stała grupka ludzi starszych od nas ( takie zakazane ryje ), nas było więcej więc myślę sobie że jak przyjdzie co do czego to jakoś to będzie. W końcu jeden z tamtych podchodzi i zaczyna gadać od rzeczy do jednego kumpla zaczynają się szarpać pierwsze piąchy poszły w ruch dopóki było 1vs1 wszyscy stali ale jak już tamci podbiegali to z 16 zostały 3 w wyniku czego przewaga liczebna już nie była po naszej stronie lecz po ich. Obici wracamy na chaty i jeden z tych co uciekli dzwoni i się pyta czy nic nam nie jest pytam się gzie on jest on mówi stopa złapałem jestem w domu. To może nie był dobry przykład znieczulicy ale strachu o własne życie.

Jeżeli post się nie nadaje do tematu proszę go usunąć :D
No słowa rybki są bardzo mądre. Fakt, trzeba wywołać ten inpuls, zwrócić uwagę i wtedy się naród ruszy. To się jakąś falą w socjologii nazywa, ale nie pamiętam nazwy. Tak czy inaczej faktycznie z logicznego punktu widzenia, zwrócenie komuś uwagi winno odnieść pozytywny efekt.

Dobrze, ale mi jak już wcześniej pisałem, nie chodziło tylko o taką znieczulicę, niemniej skoro już jesteśmy przy przemocy, to jeszcze chwilę przy niej pozostańmy.
Np zauważmy, iż taka "znieczulica" jest już zjawiskiem występującym nawet w podstawówce. Dokucza się koledze z klasy, a ta nie reaguje zupełnie. I wiecie co jest najgorsze? Że to się z powietrza nie bierze. One tak robią naśladując dorosłych, błędne koło normalnie...

Był kumpel któremu wszyscy dokuczali ( mój najlepszy w tej chwili kumpel) by jakoś "integrować" się z "klasą", lub by i mi nie dokuczano, to również czasem stawałem sie tym złym. Jednak zaznaczę jedną rzecz, to zupełnie inne czasy od tego co teraz się dzieje, chodziło o złośliwe docinki, olewanie z wyzywaniem. Nie robiłem tak karygodnych rzeczy jak siadać komuś na głowie i pierdzieć. Ale i tak wstyd mi za tamto. Ostatecznie jakoś tak się z tym co mu dokuczali zakolegowałem.
Dokuczano mojemu koledze to starałem się stawać w jego obronie, nie zawsze to robiłem, może nawet rzadziej niż powinienem, ale brakowało mi odwagi. Dokuczało mu 4.
A takie głąby to zachowały się dośc przewidywanie, jesteś z nim jesteś przeciw nam, i mi i bratu (razem sie z ta "ofiarą" zakolegowaliśmy) tez dokuczano. Mnie kopano, to ja się nie wiem czemu śmiałem. To skutecznie zniechęcało oprawcę. Ale mniejsza. Najgorsze jest to, ze pomimo iż np mi się to nie podobało, rzadko kto mnie poparł, na w-f i tak udawano jakby nic się nie działo...
Na korytarzu to samo, wszyscy tylko patrzyli....

Rzadko zdarzy się człowiek, który będzie w stanie zaryzykować dla drugiego często mu nie znanego

ale się zdarzają..

Jak znajdą się kolesie 2 metry W BARACH (łał, też tak chcę ) o takim miłym usposobieniu, to może i zapanuję w okolicach gdzie się pojawiają jakiś względny spokój, ale na szerszą skalę to nie da rady. Poza tym od tego jest policja. Jeszcze się okaże że stając w czyjejś obronie będziesz mieć potem kłopoty, boś za mocno kogoś trzepnął i mu siniaka jakiegoś nabiłeś... Ale trzeba przyznać, że moralność w dzisiejszych czasach zupełnie upada, ludzie są totalnie zobojętniali na punkcie innych (nie mówię że wszyscy, ale sporo ich będzie...). Człowiek to niezwykle słabe stworzenie, a jeśli widzi kogoś pseudo odważne, mającego odwagę rzucić się na kogoś innego, sam ze strachu przez oberwaniem daje dyla gdzie pieprz rośnie. Rzadko zdarzy się ktoś mający tyle odwagi i siły, żeby ratować osobę napadniętą, zawsze może bać się też odwetu, że koleś, którego powstrzymał, zbierze kolegów i z nimi zrobi mu jakąś krzywdę...
Z obojętnością trzeba walczyć samemu. We własnym zakresie. TO ty masz nie być obojętnym a nie zmieniać innych, bo to nie ma żadnego sensu.

Idę, patrze, człowiek pada. Nikt się nie zatrzyma.. Więc zatrzymuję się ja. Jak zawsze. I dobrze mi z tym.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl