ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Wiec nie będzie to ankieta, bo tutaj wpierw trzeba dojść do tego, właściwie to będzie celem naszej dyskusji.
Więc imo w realnym świecie, no to wiadomo, już by go nie było, tydzień samotności ale rok? Pomogła mu z tym walczyć obietnica złożona Laboon. Moim zdaniem nie zwariował. Jako że to nie jest mój wywód, to oddaję wam pole. Z pewnością, wezmę jeszcze udział w tej dyskusji.


Ciężka sprawa - Brook jeszcze jak żył był trochę dziwny, więc totalnie nie ześwirował. Co najwyżej te lata samotności pogłębiły jego, sympatyczne zresztą, wariactwo.
Jak dla mnie to Brook już za życia po części ześwirował :P Tylko dlatego wytrzymał te lata samatności :P
A tak serio - ja wiem? każdy ze słomianych ma coś w sobie z wariata, Brook też. Ale nie aż tak, żeby go uważać za świra.
Brook nie ześwirował. On jest świrem od samego początku :P A tak na serio, to przecież zachowuje się normalnie i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić.


Tak? a pierwsze co zrobił gdy ujrzał Nami?! Świr, świr.. ale pozytywny świr. Tak na serio to może i jest trochę dziwny ale myślę, że jak pobędzie z normalnymi ( wróć chyba nie mogę nazwać Słomianych normalnymi ) to stanie się jeszcze gorszy
To już jego takie 'zboczenie' ze lubi oglądać damskie majteczki ;PP Zresztą jest tak z każdą dziewczyną którą spotka nawet z Shakki ;PP Moim zdaniem nie zwariował aż tak bardzo żeby być nie obliczalnym. Jednak ta samotność trochę go ześwirowała xDD Widział swoich kompanów itd ale to pewnie bardziej z tęsknoty ;P
To samotność wpłynęła bardzo na psychikę Brooka. Można by pomyśleć, że nie potrafi robić nic innego, jak poważną rzecz zamienić w żart, ale w pewnym sensie jest to też jego poza, w ten sposób chroni się przed strasznymi wspomnieniami...

To samotność wpłynęła bardzo na psychikę Brooka. Można by pomyśleć, że nie potrafi robić nic innego, jak poważną rzecz zamienić w żart, ale w pewnym sensie jest to też jego poza, w ten sposób chroni się przed strasznymi wspomnieniami...
Też tak uważam. Samotność bardzo wpłynęła n a Brooka, a do tego widział śmierć wszystkich przyjaciół i musiał opuścić Laboona. Było to dla niego trudne, szczególnie, ze musiał to znosić przez bardzo długi czas. Jednak obietnica złożona przyjacielowi i to, że był "zwariowany" w pewien sposób od zawsze, pomogły mu przetrwać i nie ześwirować w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Każdy ze Słomianych ma w sobie coś zwariowanego.
On nie ma żadnej pozy. Mu odbiło, zwariował, oszalał.

Każdy by oszalał po tylu latach samotności. Każdy. Nic by tego nie pomogło przetrwać.
No Naj się odezwał no to atak ziemia powietrze.

Więc, każdy by zwariował mówisz, jak już pisałem każdy umarłby z głodu, każdy został by zabity przez pociąg etc.

Ale inaczej. Zauważ, że w wspominkach Brook'a, w jego snach, wracała cała załoga. Znaczy to, że czuł silną więź. Mógł się oszukiwać mówiąc, że nie jest samotny, albo raczej nie jest smutny mimo, że został sam.. Jeżeli zakładasz, że wariat traci poczucie rzeczywistości (co wnioskuję po postach, sorx jak źle) to nie powinien tyle o nich myśleć, tylko już ześwirować doszczętnie. Gdyby zwariował zapomniałby o obietnicy. Już przy spotkaniu Robin i Franky'emu powiedział że zabiłby się gdyby nie obietnica. Można mówić, że lekko mu odbiło, ale może miał zawsze takie poczucie humoru? Natomiast totalny świr to IMO jest totalnym przegięciem. Gdyby ześwirował, zapomniałby o obietnicy i nie śniła by mu się załoga. To oczywiście łamie ludzkie grancie (ale OP tak już ma) Można więc przyjąć, że nie zwariował, bo obietnica , bo pamięć, bo sake binks. To są naiwne wymówki, ale w wypadku Op to jest jak najbardziej do przyjęcia. Pewnie padło takie pytanie w SBS, może ktoś czytał?

każdy umarłby z głodu, każdy został by zabity przez pociąg etc.

Wytłumaczyłem Ci to już w poprzednim temacie z którego mnie tu przekierowałeś.

Nie mógł zachować przez te 50 lat pełni świadomości. Bo gdyby tak było, to nie żartowałby w ogóle. Byłby wyniszczony i w niesamowicie ciężkiej depresji. A on sprawiał wrażenie jak gdyby mu już było wszystko jedno...
A fakt, fakt, jest tam jak wół. Wiesz kiedy tego posta pisałem tamtego nie przeczytałem
Więc okej, ale próbować to odnieść do realności i tak jest nie możliwe, no bo Zoro by któregoś pojedynku nie przeżył.

Wiesz nie mamy tej pewności. Być może znudził mu się smutek. Odzyskał nadzieje, zapamiętał wartości wpajane w jego załodze. Ciężko jest stwierdzić czy tak mu to zwisało. IMO gdyby zwariował to by latał jak głupi. A nie pamiętał o obietnicy. Gdybyś obstawał przy stanowisku, że lekko mu odbiło, to być może bym tu się mógł zgodzić, ale ty zakładasz, że odbiło mu kompletnie a z tym zgodzić się nie mogę. Z drugiej strony, może znasz jakiegoś wariata, miałeś styczność i wiesz lepiej. Może kto tu na forum się orientuje ciuta, bo tak bardzo ciężko jest ustalić kiedy osoba wariuje.
Poczekam tym razem na parę odpowiedzi userów, może co mi do głowy przyjdzie.
No cóż, wariaci często są opętani jedna myślą. To że są "chorzy" nie oznacza, że zapominają o wszystkim; więc uważam, że pamiętanie o obietnicy nie jest argumentem za tym, że Brook NIE zwariował d;

Co nie znaczy, że uważam, że zwariował. Może tylko leciutko... Ale jak widać jest całkiem odporny psychicznie, skoro jest raczej pozytywnym wariatem i nie rzuciło mu się na mózg...ach, przecież on nie ma mózgu, to dlatego d;

--- (edit)
żeby nie było, nie znam się na psychice i nie mam żadnych podstaw żeby nazywać się ekspertem od tego, kiedy ktoś wariuje (; To tylko subiektywne odczucia.
Uważam, że Brook lekko ześwirował przez te 50 lat samotności, ale to bardziej wynika z faktu, że wspomnienia nie dawały mu spokoju... no i że tyle lat żył samotnie...

jest świrnięty, ale pozytywnie świrnięty...
W chwilach samotności, wspominał chwilę spedzone z Laboonem i swymi Nakama, więc raczej pozostał normalny.A co do "Pokaż majteczki", to stęsknił się za widokiem dupeczki
A co ma to wspólnego z tematem? ;)

Na tą sprawę w sumie trzeba popatrzeć poprzez pryzmat świata OP. Brook ma lekkiego bzika, ale nie zwariował. Dlaczego? BO wspomnienia i obietnica pomogły mu wytrzymać. Koniec kropka. To jest OP w koncu i tu sie różne dziwy dzieją, ci którzy powinni nie żyć żyją itp.
Podsumowując Brook ma świra, ale nie zwariował.
Od pierwszego przeczytania chodzi mi po glowie, co autor tematu mial na mysli?:)

Zgadzam sie z powyzej napisanym pogladem, jak na uniwersum OP to Brook miesci sie w normach:)
Brook jest człowiekiem czy raczej kościotrupem, który ma trochę nie tak z mózgiem, jest szalony, trochę głupi i, jak to napisał BlackKuma ma bzika. Ale nie zwariował, bo gdyby tak było, to czy nie znaczyłoby to, że Luffy również zwariował(czasem zachowują się podobnie). Po za tym Brook starał się nie wpaść w "mrok" szaleństwa, przygotowywał dowcipy, opowieści(prawdopodobnie) i inne rzeczy na spotkanie z Laboon' em, w które tak strasznie wierzył.
Ja myślę że raczej jest z nim wszystko git jak na TB walczyli z tym ziomkiem co miał jego cień zachowywał się raczej normalnie więc stawiam że ten 'bzik' to nic innego jak jego styl bycia :D
Tyle czasu ile on spędził na samotności, to ja z pewnością bym zwariował. Uważam że Brook jest w miarę normalnym -jak na Słomianych- towarzyszem, a że czasem coś mu strzeli do tej głowy(czaszki) to nie możemy powiedzieć, że od razu zwariował.
Co do Brooka, to zgodzę się z kolegą:


który ma trochę nie tak z mózgiem
Yohoho ale on przecież nie... dobra, jakąś gąbkę do przykrywania cennych rzeczy trzymanych w czaszce to tam ma.

A co do tematu, z jednej strony wizja kościeja zamieniającego słoneczne OP w higurashi no naku koro ni, jest w pewnym sensie inspirująca, ale jeśli nazywalibyśmy Brooka szaloonym, to nie wiem jak mielibyśmy nazwać 60% reszty tej pokręconej pirackiej hołoty.

Ale oprócz tego, uważam, że jego "bzik" polega na tym, że jest niemałym zboczkiem. Jego słynny tekst: "Pokażesz mi swoje majteczki...". To zboczenie jest najpewniej skutkiem 50-letniej samotności.
Tyle, że zboczkiem to już był przedtem. A dlaczego?? Jak był sam przez 50 lat to skąd miał brać majteczki?? Kobiece majteczki dodajmy:P
Tak na marginesie dodam, że Brook nie był sam przez 50 lat. Kiedy był już kościotrupem stracił cień na Thriller Bark, a tam widział innych "ludzi". No przynajmniej gościa, który spalił się na Słońcu...

Tak na marginesie dodam, że Brook nie był sam przez 50 lat. Kiedy był już kościotrupem stracił cień na Thriller Bark, a tam widział innych "ludzi". No przynajmniej gościa, który spalił się na Słońcu...

Jednakże możemy chyba przyjąć, iż nie nawiązał tam żadnej głębszej znajomości. Nawet konwersacje z Zombi nie mogłoby być zbyt złożone, i składały się za pewne z: "AAAAAAAA!!!!" oraz "ARGH!!". Choć z drugeij strony dostarczyło mu to trochę wrażeń, może negatywnych, ale przynajmniej się nie nudził

Co do stanu umysłowego Brooka... Nie można spędzić 50 lat w samotności i być zupełnie normalnym czło... eee... kościotrupem. Jest to jednak lekki bzik, który dodaje mu uroku, i będąc wśród Słomianych, zdecydowanie się jakoś nie wyróżnia xD
W sumie niezbyt dużo wiemy o tym co wtedy robił... Ja jednak uważam, że od zawsze był zboczkiem. Takie rzeczy ma się we krwi:>
Ee, czekajcie, a on nie spędził paru lat szukając w ogóle swojego ciała? Wydawało mi się, że ożył stosunkowo niedawno - parę lat temu. Wtedy trafił na Morię. Wydaje mi się to logiczne o tyle, że gdyby to miało trwać 50 lat to sam już dawno by wrócił do Laboona.
Jackie on umarł właśnie 50 lat temu. Jak to było z zabraniem jego cienia to nie pamiętam.
Chwila, bo coś mi się nie zgadza. Że umarł pół wieku temu to ja wiem, on przecież nawet Rogera nie zna XD Ale nie wydaje Wam się nieco dziwne, że przez 50 lat nie udało mu się wrócić do Laboona? Kiedy tę drogę przy przeciętnej prędkości pokonuje się w rok? Nawet na tratwie zdążyłby popłynąć do Twin Peak i wrócić XD
Stąd moje wrażenie, że jednak powrót tej duszy do ciała zajął więcej niż powinien, ostatecznie znalazł same kości. Jeśli dobrze pamiętam - zgubił się i nie mógł znaleźć statku. Luffy się z niego śmiał, że ma gorszą orientację w terenie od Zoro. Ale jeśli chodzi o liczby to zaraz to sprawdzę...
A nie było czasem tak, że to załoga Brook'a wyłowiła tę beczkę z której wystrzelił czerwony dym i tym samym stali się ofiarą ataku zombie? Wtedy Brook gdy już odnalazł "ciało" od początku nie miał cienia, a przez to nie mógł opuścić tamtego miejsca, bo jak sam wspomniał gdyby wypłynął z mgły to by wyparował.
Spędził wiele lat w samotności próbując się pocieszać jak umiał, próbując cieszyć się ze swojego nieszczęścia a konkretniej spojrzeć na to z przymrużeniem oka. Tak sobie tłumaczę jego skull joke^ zaakceptował to, że stał się kościotrupem i potrafił się z tego śmiać. Myślę, że nie zwariował do końca^
Znalazłam. Szukał go przez rok, przez unoszącą się nad Trójkątem Floriana mgłę nie był w stanie znaleźć statku. Potem żeglował sam (i tu właśnie mi się nie zgadza - czemu nie wrócił od razu? Przecież obiecał. Potem przed załogą Luffy'ego okazywał sporą determinację w odzyskiwaniu swojego cienia zarzekając się, że jak tylko go odzyska to natychmiast wróci pod Reverse Mt. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej?) i 5 lat przed serią nadział się na Morię (No i jeszcze głupsze pytanie - dlaczego dopiero po... ee... 44 latach nadział się na... A nie, może dopiero wtedy Moria zaczął w ogóle pływać po Trójkącie... Ale też moment, przecież miał już sporo zombich jak Brook się tam znalazł).
Jasne, 44 lata spędzone samotnie na statku pełnym wspomnień to koszmar, ale to mi się kompletnie nie klei x_x' Po cholerę on siedział tyle na tym statku?

Imi - z tego, co widzę na Wikii, Brook zajrzał na barkę Morii w celu dokonania niezbędnych napraw na własnym statku (szukał pomocy innymi słowy). Miał cień wcześniej i mam wrażenie, że spokojnie mógł wcześniej wypłynąć z Trójkąta.

ale to mi się kompletnie nie klei x_x'

W takim razie, teram mi też się nie klei^ Może błądził i nie mógł wypłynąć, statek się po drodze zepsuł i ciąg dalszy już znamy?^
Jak tak chwilę pomyślałam to moja wersja faktycznie nie mogła by być, bo wtedy na Thriller Bark Brook mógłby spotkać swoich towarzyszy, bo przecież piraci Morii nie zabijali. Ale palnęłam głupotę^ Co nie zmienia faktu, że dziwne to i pokręcone^
Okay, nie ma sprawy, statek mógł ulec takiemu zniszczeniu, że Brook nie dałby rady nim sterować. ALE. Przez te wszystkie lata musiało przez ten Trójkąt sporo ludzi przepływać (możliwość zdobycia log-pose), ba, jakąkolwiek sterowność ten statek mógł mieć, skoro pierwsze, co po spotkaniu Morii zrobił Brook to uciekł z Trójkąta.
Ale dryfując przez ponad 40 lat dawno wypłynąłby z Trójkąta, ba, cholera wie, gdzie by go zaniosło.
Przez ponad 40 lat nawet nie mając żadnej wiedzy na temat ciesielki mógłby rozebrać i złożyć statek z powrotem, przecież widać, że nie jest idiotą.
NAWET LUFFY po 40tu latach w końcu znalazłby sposób zrobienia trwałej tratwy >.>"

NAWET LUFFY po 40tu latach w końcu znalazłby sposób zrobienia trwałej tratwy >.>"
Raczej nie... pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Tu się nie będę spierać, bo nie pamiętam, czy tego kolesia, co zginął w promieniach słońca Brook widział na Thriller Barc czy gdzieś na jakiejs wyspie, jednakże było w serii powiedziane, że Moria przez te pięć lat nie wypływał z Trójkąta i dzieki temu ciągle panowała tam ciemność - światło, które zagrażało Słomianym pojawiło się przecież tylko dlatego, że przez wygłupy Oza barka zmieniła kurs. Dlatego mam wrażenie, że musiał trafić na jakąś wyspę poza Trójkątem i tam zobaczyć jak to wygląda. Być może załapał się na jakiś statek którychś z ofiar Morii.

Raczej nie... pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
W sumie... ale w takim razie by zginął, próbując.
Brook to dość żywa (tak tak, to jest miejsce na skull joke ) postać, nie wierzę, żeby tak po prostu chciał zostać tyle czasu w jednym miejscu.


Przez Trójkąt wcale nie przepływa tylu ludzi,
To skąd te wszystkie zombie? Przecież Moria pod koniec zgromadził z 1000 tych cieni, dobrze pamiętam? Przez ostatnich pięć lat je gromadził - 1000 to nie tak mała liczba. Teraz pewnie pływa tam jeszcze mniej ludzi, skoro jest Moria, ale wcześniej pewnie pływało ich więcej - dla chyba aż trzech ścieżek Trójkąt jest jedynym sposobem na dostanie się do Sabaody.

Potem żeglował sam (i tu właśnie mi się nie zgadza - czemu nie wrócił od razu? Przecież obiecał. Potem przed załogą Luffy'ego okazywał sporą determinację w odzyskiwaniu swojego cienia zarzekając się, że jak tylko go odzyska to natychmiast wróci pod Reverse Mt. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej?)

No nie wiem, czy samemu tak łatwo jest sterować statkiem? Mógł nie znać się na sterowaniu ani nawigacji, a że Trójkąt Floriański to taki TAJEMNICZY trójkąt d; wydaje mi się, że błądzenie jest tym uzasadnione.

A co do ludzi, którzy w tym czasie mogli natknąć się na Brooka... Sądzę, że widząc opuszczony statek ze śpiewającym kościotrupem na pokładzie wszyscy zmykali czym prędzej. To akurat mnie nie dziwi specjalnie d;

Oczywiście, 50 lat można uznać za przesadę, ale co w OP ( i innych mangach/anime) nie jest przesadzone? <: A za to jak brzmi!
Dobrze to ujęłaś Chlor.
Co do kwestii sterowania statkiem... no właśnie. Jeden człowiek nie da rady sterować tak wielkim statkiem. Brook najzwyczajniej w świecie dryfował.
Moim zdaniem nie zwariował, cały czas był i jest ''niezwariowany''. Jako żywy był wesołym muzykiem zabawiającym swoich przyjaciół i troszczący się o nich, np. pomagał im wstawać.
Pamiętacie - piraci z jego załogi spokojnie śpiący na kojach kiedy już powinni wstać dawno i Brook z totalnie wyjącą piosenką z wysokimi dźwiękami które nieoczekiwanie zrywają wszystkich na nogi. Brook nie przestaje grać a załoga błaga go, żeby przestał. Haha,
teraz do tych wszystkich pozytywów i zachowań Brooka doszły jeszcze żarty o kościotrupach, to że nie ma oczu brzucha kąt 45' itd. To wszystko przez nudę w samotnym podróżowaniu. Ale wiara w to, że może zobaczyć jeszcze przyjaciela nie dawała mu zwariować.
Dlatego Brook jest jak najbardziej niezwariowany. Jest sobą, nie przejmuje się, że jest kościotrupem, a nawet jego owoc dał mu też drugą zaletę, do tego że jest swego rodzaju nieśmiertelny, byle by jego dusza miała gdzie wracać to potrafi poruszać się po powieszchni wody, przynajmniej póki się nie zmęczy. Brook jest spoko kostek haha

ryba: Zdania zaczynamy z wielkich liter, poza tym masz parę ortów. Używamy też polskich znaków i przecinków. Następnym razem popracuj nad estetyką postów.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl