ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Człowiek bez religii nie może istnieć. Podobno...:roll:

A jak jest z Wami? Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo intymny i zarazem kontrowersyjny temat, ale...;)


Wypas temat
Ja mogę powiedzieć o sobie ,że bez tego w co wierze żyć nie mogę(religia brzmi mi tak jakoś nie swojo),a wierzę w trójjedynego Boga.
Życie bez tej wiary byłoby dla mnie puste.Żyjąc z Bogiem zawsze mogę z nim rozmawiać i nie muszę się zastanawiać nad rzeczami ,nad którymi inni próbują się rozwodzić.
Ja powiem szczerze, że nie mogę żyć bez religii. Poprostu jestem tak wychowana i nic tego nie może zmienić.
A teraz tak ogólnie: myślę, że to sparawa indywidualna. Każdy człowiek jest wolny i może wyznawać taką religię jaką chce, ale istnieją też ateiści. Oni nie wierzą w żadnego boga, nie wyznają żadnej religii i jakoś żyją.
Ja zyje bez religi, nie lubie tego słowa.
Co nie znaczy ze w nic nie wierze, wierze w autentycznosc orginalnej Bibli ale kazdy Kosciol czy religia to przepychanka pogladowo zwyczajowo kulturowa.. wole fakty i dojscie do prawdy samemu. Co oczywiscie wcielilam w zycie.
Kazdej religi chodzi o to samo, ale zjednoczyc sie nie da. Jak cos to przejdz na nasza strone ale kompromis odpada. Bardzo cenie tradycje ale religi nie zniose


Dziara, ja sie nie pytam o Kościół, tylko o religię, wiare czy co tam jeszcze.
wiem i w moeje odpowiedzi mowie o religi.
Ale wspomnialam rowniez o Kosciele bo tego balaganu rownierz nie popieram
Religia pomaga wielu ludzia, bo jej idea nie sa zle ale nie sa tez prawdziwe szczegolnie w tych dziwnych religiach typu buddyzm..
Z rzadna sie nie identyfikuje, wole wierzyc w prawde, w sumie jest to moje hobby..

Religia pomaga wielu ludzia, bo jej idea nie sa zle ale nie sa tez prawdziwe szczegolnie w tych dziwnych religiach typu buddyzm..

Ale buddyzm, islam, taoizm, czy co tam jeszcze - te religie są prawdziwe dla tych, którzy w nie wierzą. To nie jest tak, ze jest tylko jedna włąściwa prawda, czyż nie?
Coś mi sie zdaje, ze istnieje tyle religii, tyle wiar, ile kultur...:roll:
No tak ktos moze wierzyc ze czarne jest biale, ktos ze rozowe ale mi chodzi o prawde ze czarne jest czarne. Moze te religie nie szkodza tym ludzia ale jednak nie chcialabym zyc w klamstwie i ograniczeniu. (w gwoli scislosci to tak osobiscie nie mowie ze ci ludzie tez musza czy cos.. )
No wiesz, ale ci ludzie mogą powiedziec tak o chrześcijanstwie Po prostu, wszystko jest wzgledne. To, co jest prawdą dla Ciebie, nie musi nią byc dla innych
Ale np Żydzi wcale nie chcieli zawladnac swiatem a niektorzy szczerze w to wierzyli (czytalam ostatnio moja walka - A. Hitler)
I w tym wypadku czarne bylo czarne ale wg niego oczywiscie nie. Chodzi mi o prawde.
Fakt czasami sa rozne drogi dojscia do prawdy i kazda dobra. Ale rozchodzi mi sie o fakty czyli nie zaprzeczalna prawde.
Moze dla tych ludzi to jest wszystko jedno bo tak maja od urodzenia, dla mnie nie.
Dziara, w religiach swiata nie ma jednej, niezaprzeczalnej prawdy.
I o to mi chodzi, zamiast mydlic sobie oczy ktorą kolwiek z nich, wole sama szukac odpowiedzi kim jest Bog.
Ok, chyba troszke odwróciłaś kota ogonem, ale nie bedę cie juz za język ciągnąć
ja sie teraz pogubilam..
Moze sie zle zrozumialsmy czy cos ale mi caly czas chodzi o to ze w kazdej religi nie ma 100% prawdy a fajnie gdyby byla jedna wzgledna (a to skad by czerpali wiedze.. poniekad od Boga;) ). A tak powaznie jesli chodzi o klamstwo ktore moze pomoc - istnieje cos takiego i naprawde moze pomoc. Ale wiem ze jezeli istnieje jedna prawda to wole ja poznac. A nie miotac sie miedzy roznymi roznosciami..
Niektore religie gdy sie je wcieli w zycie moga skrzywdzic czlowieka a ten bedzie przekonany ze dziala w dobrej wierze, nie mowiac o skladaniu ofiar..
[ Dodano: 2006-02-23, 18:31 ]
A kto tu mowi ze Ty nie mozesz istniec..?
Wyobraz sobie ze nagle znikaja wszystkie religie.. balagan by sie zrobil i to ladny, jakby nie bylo zalozenie jakiejkolwiek religi niesie idee dobra, i to dobrze ze wielu ludzi wierzy w dobro, co by bylo gdyby powstaly pomniejsze stowarzyszenia typu np sekty..
Lepiej sie uczyc na czyis bledach a z takiej religii (nie tej ktora nazywasz kosciolem bo to sie do niej nie ogranicza) wiele kazdy z nas sie nauczyl.
Sa i minusy juz o nich pisalam ale sa tez plusy, a wierzyc i tak sobie mozesz w co chcesz.
Dziara, a skąd wiesz, że byłby bałagan? Teraz tak ci się wydaje, bo żyjesz w świecie, gdzie istnieją religie. Tego jesteś nauczona. A gdybys istniała gdzies, gdzie pojęcie religii nie jest znane, mogłabyś zupełnie inaczej patrzec na tę kwestię
O tym pisalam, wszyscy zyjemy. Fakt nie wiem dokladnie co by sie stalo ale wiem ze ludzka wyobraznia jest wybujala i gdyby wymyslono cos na rodzaj kosciola tyle ze sluzacy zlu ilu ludzi "nie majacych za bardzo wlasnego zdania" by mu sluzylo?
Poza tym co ta religia robi tym ludzia ze sa jej tacy "wdzieczni"? Nie ma to jak najezdzac na cos widzac tylko minusy..
No przecież to logiczne jest chyba Jak się widzi plusy, to się nie najeżdża przeciez
Ja mam dziwne wrażenie, że gdyby te główne zasady moralności zawarte w biblii spisać w polskim prawie albo innym dokumencie, to byłoby to samo. Oczywiscie nie mówie tu o durnowatym chodzeniu do kościoła i innych tego typu pierdołach.

Nie wierzę w coś, co nie istnieje. Jeśli te wszystkie wiary służą tylko po to, żeby ludzie rozróżniali dobro od zła to hmmm....;/ Dziwie się ludziom, którzy życie poświęcają Bogu... bo boga nie ma. Wolę się bawić, nie obchodzi mnie że w niedziele powinnam się obijać, nie obchodzą mnie posty (miesa nie jem, ale to wynika z moich przekonań), żyję jak chcem i wcale nie jestem złym czlowiekiem.
Biblia zebys mogla ją ocenic musialaby byc orginalnie przelozona. Czytalas ja w calosci? Niby jest pisana wspolczesnym jezykiem ale i tak nikt jej nie rozumie tak jak trzeba i wiele zdan jest wyjetych z kontekstu. A kosciol sam sobie zaprzecza w wielu przypadkach i nie ma on wiele wspolnego z wiara, ma sie tak jak patryjotyzm do naszego prezydenta..
Kosciol zezwala na jedzenie miesa a tymczasem przykazanie mowi "nie zabijaj" sa jednak wyjatki w ktorych jedzenie miesa jest nie uniknione przynajmniej wg mnie takie przekonania powinny odejsc na bok. Ale o tym juz pisalam w temacie "nurty zyciowe".
Zastanawiałam sie, gdzie to wrzucić, do polityki czy tu, ale jednak...religia wygrywa

List otwarty do Giertycha Seniora:
Drogi Panie Pośle.

Ostatnio słyszałem w którymś z Pana licznych wywiadów, że dla Pana,
praktykującego katolika, homoseksualizm jest odrazą, tak jak jest to napisane w 3 Ks. Mojżeszowej 18:22 i nie można tego ominąć. Dziękuję za wszystko, co Pan robi, by edukować ludzi w zakresie Prawa Boskiego. Dużo się dowiedziałem, słuchajac Pana wypowiedzi, i staram się podzielić tą wiedzą z jak największą liczbą ludzi. Gdy ktoś usiłuje bronić homoseksualistów na przykład, przypominam mu po prostu, że 3 Ks. Moj. 18:22 mówi jasno, że jest to obrzydliwosć. Koniec rozmowy.

Mimo tego potrzebuję Pana pomocy odnośnie kilku specyficznych spraw, by móc je wdrażać w czyn:

1. Gdy spalam byka na ołtarzu ofiarnym, wiem, że to powoduje woń, która jest Bogu przyjemna (3 Ks. Moj. 19). Problem jest z moimi sąsiadami. Mówią, że dla nich zapach ten nie jest przyjemny. Czy mam ich ignorować?

2. Chciałbym sprzedać swoja córkę jako niewolnicę, za karę, jak to opisuje 2 Ks. Moj. 21:7. W tych czasach, jaka byłaby, według Pana, najlepsza cena?

3. Wiem, że nie powinienem mieć kontaktu z kobietą podczas jej nieczystości miesięcznej (3 Ks. Moj. 15:19-24). Problem jest, jak się tego dowiedzieć? Usiłowałem zapytać, ale one często były obrażone moim pytaniem.

4. Moja żona po wielu latach straciła upodobanie w moich oczach.
Znienawidziłem ją, gdyż odkryłem w niej odrażajaca cechę, gadulstwo. Wypisałem jej list rozwodowy (5 Ks. Moj. 24) i chcę ja odprawić, tylko nie wiem, jak go jej wręczyć. Osobiście, czy przez policję?

5. Mam jednego sąsiada, który uparcie chce pracować w dzień szabatu. W 2 Ks. Moj. 35:2 jest jasno powiedziane, że ma być skazany na smierć. Czy moralnie jestem zobowiazany, by go zabić sam?

6. Jeden z moich przyjaciół twierdzi, że nawet jeżeli jedzenie owoców morza jest obrzydliwością (3 Ks. Moj. 11:10), to mimo wszystko jest mniej gorsze od homoseksualizmu. Nie zgadzam się. Czy może Pan osądzić?

7. W 3 Ks. Moj. 21:20 jest powiedziane, że nie mogę się zbliżać do ołtarza
Boga, jeżeli mam problem ze wzrokiem. Muszę zdradzić, że noszę okulary do czytania. Czy muszę mieć wzrok 20/20 lub czy można negocjować?

8. Większosć moich przyjaciół obcina sobie włosy, również w tzw. kołka, mimo że jest to jasno zabronione 3 Ks. Moj. 19:27. Jak oni maja umrzeć?

9. Wiem, że wg 3 Ks. Moj. 11:6-8, jeżeli dotknę skóry martwego wieprza, staję się nieczysty. Ale czy mogę nadal grać w piłkę nożna, jeżeli będę nosił rękawice?

10. Mój wujek nie respektuje 3 Ks. Moj. 19:19, ponieważ sieje dwie różne
rosliny na tym samym polu. Jego żona zresztą również, ponieważ nosi ubrania z dwóch różnych materiałów (mieszaninę bawełny i poliestru). Ma również zwyczaj przeklinania. Czy naprawdę muszę zebrać całe miasto, by ich kamienować (3 Ks.Moj. 24:10-16)? Czy nie moglibyśmy ich po prostu spalić żywcem podczas prywatnego zebrania rodzinnego, jak to zrobilismy dla tych, którzy sypiają z ich rodzina? (3 Ks. Moj. 20:14).

Wiem, że wnikliwie Pan przestudiował te tematy, i jestem pewien, że mi Pan pomoże. Dziękuję Panu jeszcze raz, za przypominanie nam, że słowa Boże sa wiecznie niezmienne.
Z poważaniem
Jerzy Friediger
W takim razie nie powinnam istnieć. A istnieję i mam się całkiem nieźle muszę wam powiedzieć Jak ktoś zauważył - trudno żyć bez wiary. Wtedy życie robi się naprawdę puste i bez sensu. Ja wierzę. Wierzę w siebie. Dobre i to. Na początek.
Niektórym owa wiara jest potrzebna a innym nie.. i wywołuje niepotrzebną serię np narzekań. Pewna kobieta była ciężko chora, mocno wierzyła w Boga. Jej syn wyjechał do „Świętej ziemi” i po powrocie dał jej figurkę i powiedział że gdy jej dotknie wyzdrowieje gdyż jest to relikwia. Wyzdrowiała, jednak gdyby po tym zdarzeniu powiedział jej prawdę choroba by wróciła.
Wiara to jedno
Religia to drugie
Choć te pojęcia się ze sobą łączą to nie są od siebie zależne. Każdy potrzebuje innego lekarstwa.
heh ... ciekawe założenia w sumie Whiteaida
wiesz ... to jacy są księża ... nie determinuje faktów i dogmatów religii

Tak, ale to co rodzi sie w glowie jest w miarę racjonalne i można to logicznie wytłumaczyć. A istnienia boga nie można. No i tyle.... poza tym nie porównujmy mechaniki i techniki do wiary....;/ halo...;/

Kto na tym forum wierzy wogóle bo sie pogubiłam??!!

to co rodzi sie w glowie jest w miarę racjonalne i można to logicznie wytłumaczyć

Tia...szczególnie te rzeczy, które tworza się w głowach wariatów
G. CH. Lichtenberg: "Bardzo wielu ludzi, a może większość (...) aby coś znaleźć musi najpierw wiedzieć że to istnieje. "

powodzenia

Kto na tym forum wierzy wogóle bo sie pogubiłam??!!

Jak mawiał C.N. Hilton - "Wierzę w Boga i w siebie, jednak kiedy pracuję - odwracam kolejność" ... tym oto pięknym cytatem odpowiadam na Twe pytanie
Californian, a co powiesz na religie wielobóstne Ci to dopiero maja problem, w co/kogo uwierzyc najpierw

A tak pomijajac wszystko, nie wydaje sie wam, że życie bez religii w sensie wiary jest dużo prostsze Ja tu wcale nie chcę bluźnic, ale popatrzcie sami...Osoba niewierząca nie ma problemów moralnych wynikających chocby z podstawowych załozen jakiejkolwiek wiary...
jesli chodzi o kosciol to tak, ale jest wielu ludzi wierzacych w Boga, czytajacych Pismo Sw ale nie maja czego szukac w tym budynku. Osobiscie nie przepadam za kosciolem chocby przez reinkarnacje. Wiara w rekach ludzi moze wywolac zamieszanie przez zle rozumiane konteksty lub wlasna interpretacje..
No ale właśnie wiara musi byc w rękach ludzi, bo jest dla ludzi
ale jesli ludzie beda poslugiwac sie nią w złych celach to na nic taka wiara. Prawda istnieje ale ludzie zanim do niej dojda tworzą wiele krzywdzących teorii. Nie chodzi mi tu o wieloznaczeniowe słowo "wierzyc" bo chodzi konkretnie o Boga. A wladza w rękach ludzi to katastrofa jak zresztą widać tak samo dzije się z wiarą i tak powstały obecne kościoły..

nie wydaje sie wam, że życie bez religii w sensie wiary jest dużo prostsze

hmm ... no moim zdaniem jest wręcz przeciwnie ... nie odnoszę się tu do moralnych czy innych dogmatów wiary ... tylko i wyłacznie do istnienia Siły Wyższej ... nazywanej czy interpretowanej jako Bóg itd ... (nieważne czy w postaci jednego czy wielu ... zasada ta sama). Życie pozbawione wiary nie ma sensu. Żyje się, żyje i co ?? Koniec ?? Nic ?? Nicość ??:) ... nie nie ... to byłoby naprawdę puste, bezsensowne i żałosne ...
Nizależnie od tego co istnieje, a co nie ... wiara w życiu to podstawa ...

Wiara czyni cuda. Wiara w Boga, jakieś ideały, w człowieka, w miłość lub cokolwiek innego dodaje odwagi i pomaga w życiu. Jak powiedział Bono : "Dla mnie Jezus Chrystus nie jest związany z żadną religią. Dla mnie religia, to zasady wymyślone przez ludzi, które mają wypełnić opuszczone przez Boga miejsce".

i jeszcze coś na wesoło:

POCZEKAJ
Nie wierzysz - mówiła miłość
w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz
że zanudzisz talentem
że z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy
w to że przepiórka żyje pojedynczo
w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem
w zmarłą co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze najgorsze
w każdego łosia co ma żonę klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła i Pana Boga
w mieszkanie za rok

Poczekaj jak Cię rąbnę
to we wszystko uwierzysz
/Ks. Jan Twardowski/
Ciekawy temat. Ja jestem niewierząca w tym sensie że nie wierzę w Boga. Czy wierzę w siebie, miłość, przyjaźń, lepsze jutro? - Tak, chociaż może wystarczy nazwać to nadzieją, optymizmem.

Religia zajmuje bardzo wazne miejsce w moim zyciu

Nie wyobrazam sobie Niedzieli bez pojscia rano do kosciola, nie wyobrazam sobie pojscia spac bez odmowienia modlitwy.... No wlasnie a jak wy podchodzicie do modlitwy, paciorkow i do klepania dzien w dzien tych samych znanych wszystkim "Ojcze nasz", "Pozdrowienie anielskie" itd. Ja znalazlem fajne opowiadanko:

Paulo Coelho
"A, b, c, d..."

Wiara jest wciąż żywa w sercach ludzi - pomyślał ksiądz na widok tłumu, który wypełnił kościół. To robotnicy najbiedniejszej dzielnicy Rio de Janerio przyszli na pasterkę.
Ksiądz był zadowolony. Właśnie uroczyście podchodził do głównego ołtarza, kiedy usłyszał, jak ktoś mówi:
- A, b, c, d...
Mówiło to chyba dziecko, ale powaga chwili została naruszona.
Rozdrażnieni ludzie odwracali głowy. Lecz głos nie zamilkł:
- A, b, c, d...
Ksiądz uznał, że musi natychmiast coś z tym zrobić, bo zebrani w kościele powinni się modlić w spokoju. Odszedł od ołtarza, podszedł do ławki, skąd dochodziły te pozbawione sensu dźwięki i zobaczył dzieciaka w łachmanach, który z zamkniętymi oczami powtarzał w kółko:
- A, b, c, d...
- Przestań! - rozkazał ksiądz.
Chłopak, jakby wyrwany z transu, rozejrzał się wokół przerażony. Jego twarz pokryła się rumieńcem wstydu.
- Co ty wyprawiasz? Nie widzisz, że zakłócasz nam modły?
Dzieciak spuścił głowę, z jego oczu popłynęły łzy.
- Gdzie jest twoja matka? - zapytał z naciskiem ksiądz. Chłopak spuścił głowę i odpowiedział:
- Przepraszam księdza, ale nie nauczono mnie modlitw. Wychowała mnie ulica, nie mam ojca ni matki, w dzień Bożego Narodzenia poczułem, że chcę porozmawiać z Bogiem. Ale nie znam języka, który On rozumie, dlatego wymawiam litery, które znam. Myślałem, że tam, w niebie, On będzie mógł tak poukładać te litery, by wyszły z nich słowa i zdania takie, jakie Jemu się spodobają. Chłopiec wstał.
- Pójdę sobie - powiedział. - Nie chcę dłużej przeszkadzać ludziom, którzy wiedzą, jak rozmawia się z Bogiem.
- Chodź ze mną - odrzekł ksiądz.
Wziął chłopaka za rękę i przyprowadził do ołtarza. Po czym zwrócił się do wiernych:
- Tej nocy, zanim zacznie się msza, zmówimy specjalną modlitwę. Pozwolimy Bogu, by sam ułożył to, co chciałby usłyszeć. Każda litera naszej modlitwy odpowiadać będzie takiej chwili mijającego roku, w której udało nam się spełnić dobry uczynek, lub takiej, w której odważnie walczyliśmy o nasze marzenia, lub takiej, w której jednoczyliśmy się z Nim myślą, bez słów. Poprosimy Boga, by uporządkował litery naszego życia. I by stworzył z nich słowa i zdania, które się Mu spodobają.
Ksiądz zamknął oczy i zaczął recytować alfabet, chwilę później cały kościół powtarzał zgodnie:
- A, b, c, d...

W sumie to jest jeszcze jedno ktore tez pasuje do tego tematu, chyba nikt sie nie obrazi jesli je tutaj zamieszcze

Dr. Barry L. McAlpine
Pierwszy Szwadron
Dziewiątego Pułku Kawalerii
Stanów Zjednoczonych
"wiem, On chodzi na wojnę"

Nie mogę niestety powiedzieć, bym kiedyś spotkał Boga w kościele, i nie przypominam sobie, bym czuł Jego obecność, kiedy chodziłem tam się modlić.

Pamiętam tylko mnóstwo uśmiechniętych twarzy, ludzi ubranych w najlepsze stroje. Zawsze czułem się nieco speszony - zbyt wiele osób zbyt blisko mnie.

Nie, nie przypominam sobie, bym kiedyś zobaczył w kościele Boga - słyszałem tylko wciąż Jego imię.
Niektórzy pytali: "Narodziłeś się na nowo? Jeśli tak, to kiedy?" Nic z tego nie rozumiałem.

W Wietnamie doświadczałem obecności Boga prawie każdego dnia.
Czułem Jego obecność, gdy po całonocnym ostrzale nakazał słońcu przegnać deszcz, by powrócił ze zdwojoną siłą dopiero następnego dnia.

Był ze mną, gdy do plastykowego worka składałem ciało sierżanta Moore'a.
Był ze mną, gdy pisałem list do wdowy po nim, by wyjaśnić okoliczności jego śmierci.
Był tuż obok, gdy wsłuchiwałem się w gasnący oddech sierżanta Sroka.

To On pomógł mi znieść rannego Swansona ze wzgórz w dolinie An Loe.
Ujrzałem Jego cień, gdy 27 maja 1967 roku nasze pozycje spopielił żar napalmu.
Czułem Jego tchnienie, kiedy kapłan odprawiał nabożeństwa za poległych.

Dostrzegłem Jego oblicze w twarzach moich żołnierzy, gdy zaklinałem ich, by zachowali jedną kulę dla siebie... Było to pewnego dusznego dnia, daleko, daleko w Nam, kiedy nieomal zostaliśmy zmiażdżeni przez wroga.

Prowadził mnie podczas każdego ataku, gdy staliśmy na płozach lecącego na wysokości czubków drzew śmigłowca.
Gdy nocą zasadziliśmy się na czatach, a poprzez mrok nie mogłem dojrzeć nawet własnych rąk, czułem Jego ręce.

Zesłał na mnie samotność, by ofiarować mi wspomnienia, które będę mógł zawsze przywołać w przyszłości.
Nigdy nie zapomnę mocy, którą Bóg obdarzył sieroty - dzieci wojny. Uczynił je silnymi, choć one te nie rozumiały.

Trzeba było dwudziestu pięciu lat, bym pojął, że śpimy pod jednym niebem.
Posłał na wojnę chłopców. Wrócili jako mężczyźni, odmienieni już na zawsze, dumni, że mogą bronić krainy wolności.

Nie wiem, czy Bóg chodzi do kościoła, ale wiem, że chodzi na wojnę.
Jestem młoda..., wszystko mam jeszcze przed sobą.
Niestety to, jaką szopkę ukazuje kościół nakazuje mi się buntować.
Każde kazanie ocieka sztucznością.
Wszystko sprowadza się do pieniędzy i tematów polityki.
Nikt nie stara się uzmysłowić, nam katolikom, tracącym wiare kim tak na prawdę jest Bóg.
To mnie w pewnym stopniu bulwersuje...

Czy mogłabym istnieć bez religii...? W obecnym stanie, myślę, że tak. Może kiedyś zmienię zdanie...

Tymczasem jestem agnostycystką... Wiarę praktykuję, ale tylko pod przymusem...
Jeśli kogoś moją wypowiedzią uraziłam, bardzo przepraszam.
To tylko moja opinia.
bo widzisz Ambre ... ten świat zaszedł tak daleko, że przedstawiciele wiary (wielu z nich)... już sami zapomnieli czym ona jest ...
Chyba agnostyczką? Jest "agnostyk", a nie "agnostycyk".

Obecnie człowiek nie boi się świata tak, jak w czasie, kiedy ów świat był przepełniony tajemnicami. Teraz wie, jakie prawa rządzą naturą, umie wykorzystywać je dla swoich celów. Chyba może żyć bez religii, jeśli dostatecznie mocno wierzy w zwykłą, ludzką mądrość... nie wiem czy "mądrość" to dobre słowo. W potęgę człowieka. Jeśli zaufa sobie, to nie potrzebuje nadprzyrodzonych mocy.

Ale ja na przykład jestem za słaba na istnienie bez jakiegoś Absolutu. Nie umiem określić, w co wierzę. Szukam. Bez wiary nie wyobrażam sobie życia.

Czy bez religii? Religia to jakiś system utrwalony w jakichś ramach. I póki co - wciąż żyję bez tego.
Wydaje mi się, że prawdziwą wiarę posiadają tylko niektóre osoby potrafiące tak uporządkować sobie świat, że naukę, przemoc, bezsens życia i chaos potrafią pogodzić z istnieniem idealnie dobrego Boga. Do tego potrzeba mądrości i cierpliwości, obiektywizmu i subiektywizmu zarazem.

Jakoś tak sobie to wszystko układam, chociaż czasami miałabym ochotę zaniechać rozmowy z Bogiem, praktykowania religii (chociaż tu ostatnio i tak się zaniedbałam).

Ale pytanie było, czy można funkcjonować bez religii. Owszem, można. Mam sporo wokoło przykładów.
Uważam, że człowiekowi ciężko jest żyć bez wiary, nadziei, miłości, czy nadrzędnego celu w życiu. Natomiast bez religii może człowiek istnieć i jak najsprawniej funkcjonować. To raczej religia nie może istnieć bez człowieka, bez jego datków i adoracji dla kapłanów.
Masz rację w obu przypadkach i zarazem sam sobie przeczysz ... religia to też wiara, nadzieja i miłość przede wszystkim ... reszta to takie czy inne dogmaty ... a bez człowieka nie może w sumie istnieć ani miłość, ani wiara, ani religia ... to wszystko jest nierozerwalne z człowieczeństwem ... moim zdaniem ...
Zacznijmy od tego - o co tu w ogóle chodzi? Czym jest religia, czym Kościół, a czym wiara? Nikt nie utożsamia tych pojęć ze sobą chyba? I kiedy rozchodzi się o Kościół i wiarę, to nie ma problemów zazwyczaj z rozgraniczeniem. Ale kiedy pojawia się "religia" - hmmm... No właśnie.

Wzięłam pierwszą z brzegu definicję - z Wikipedii:

no masz rację ... mi chodziło tylko o to, że to jest nierozerwalne z człowiekiem w sensie takim, że to wszystko by nie istniało bez człowieka ... a bez encyklopedycznie religii moim zdaniem też da się spokojnie żyć ... ja przynajmniej żyję ... ale bez wiary ... tego sobie nie wyobrażam ... wiary niekoniecznie zaraz w sensie religijnym ...

Moim zdaniem (tak na marginesie) to religia jest też chyba przede wszystkim (być może już lekko przestarzałym) systemem podtrzymywania u masowego odbiorcy wiary w Boga ... jest czysto człowieczeńskim systemem ... opartym na ludzkich interpretacjach "znaków Bożych" itd.
Prawdziwa wiara nie potrzebuje zatem religii by istnieć ...
co sądzicie o moich wywodach ??:)
Ja sądzę, że wywody są jak najbardziej sensowne.
Podpisuję się pod tym, co piszesz o religii. I chyba rzeczywiście - jest to system już przestarzały.
Tak czytam sobie ten temat i odnoszę wrażenie ,że co drugi post naskakuje na kościół.
Ludzie jeżeli wam coś nie pasuje w tej społeczności ,do której należycie to może czas
zastanowić się nad jej zmianą?
Jeśli już tak bronisz tej społeczności czy instytucji, to pisz poprawnie. "kościół" jako budynek pisze się małą literą. W innych znaczeniach - wielką. Czyli "Kościół".

Ponadto nie naskakiwałam na Kościół.
No i skąd masz tę pewność, że jestem w tej społeczności - wspólnocie, zwanej Kościołem? Może właśnie do niej nie należę, hmm? To już chyba moja prywatna sprawa.
Fraa, jeżeli uraziłem Ciebie i kogokolwiek innego to przepraszam ,ale odniosłem takie wrażenie i napisałem o tym. Ja poprostu chce pomóc w prostocie swego serca.
A tak zaczepiłem o to ,ponieważ w życiu chrześcijan jest ważne czy uczęszczają do jakiegoś Kościoła ,czy nie. Osoba wierząca należąca do społeczności innych osób ,NAPRAWDĘ wierzących, ma lepsze warunki do duchowego wzrostu.
Mnie nie uraziłeś, spokojnie.

Natomiast co do tej społeczności wierzących... Należy się zastanowić, ile osób z owej Wspólnoty jest naprawdę wierzących. I nagle okazuje się, że w sumie niewiele, a ich uczestnictwo w kulcie jest wynikiem pustych przyzwyczajeń, wychowania... Dlatego to może być przestarzałe. Sprowadzone już wyłącznie do ceremonii, w których kiedyś brano udział ze strachu przed gniewem potężnego Boga, a obecnie - "bo tak". Bo przecież gniewu potężnego Boga raczej mało kto się boi w obecnych czasach.

Ciężar rozwoju duchowego został przeniesiony z modłów w świątyni wraz ze Wspólnotą może na literaturę, własną refleksję, interpretacje itp... W sumie sama nie wiem. Tak mi się zdaje na podstawie jakichś tam obserwacji.

Natomiast co do tej społeczności wierzących... Należy się zastanowić, ile osób z owej Wspólnoty jest naprawdę wierzących. I nagle okazuje się, że w sumie niewiele, a ich uczestnictwo w kulcie jest wynikiem pustych przyzwyczajeń, wychowania... Dlatego to może być przestarzałe. Sprowadzone już wyłącznie do ceremonii, w których kiedyś brano udział ze strachu przed gniewem potężnego Boga, a obecnie - "bo tak". Bo przecież gniewu potężnego Boga raczej mało kto się boi w obecnych czasach.

Masz racje i to jest niestety przykre w tym naszym narodzie ,że statystycznie 90% Polaków uważa się za chrześcijan ;a tych stałych i prawdziwych jest duuużo mniej, ale jakby nie patrzeć jednak istnieją.
No cóż, dla mnie samo istnienie religii, jako alternatywnego rozumienia rzeczywistość, jest dowodem na to jak słaby psychicznie jest człowiek. W gruncie rzeczy, wiara w coś nadnaturalnego jest doskonałym pretekstem, aby zwalić odpowiedzialność na braki 'kogoś innego'. Człowiek w swoim rozwoju intelektualnym, jeszcze nie ukształtował się na tyle, aby utworzyć całkowicie samodzielny organizm, który rozumie i potrafi sterować swymi poczynaniami z chłodną precyzją, bez psychicznego wsparcia ze strony 'bóstwa'. Jego główna wadą jest uleganie chwilowym kaprysom, podyktowanym przez silne wzburzenie uczuciowe.
Do tego dochodzi jeszcze instynkt stadny, który kreuje 'bóstwo' na przewodnika. I jeszcze psychiczne wyparcie poczucie pustki. Zawsze musi być 'coś', co wypełni pusty pokój.
Tak więc reasumując, 'bóg/bóstwa'(piszę tutaj z małej litery, nieidentyfikując się z żadną religią) stanowi dla mnie przykład jak różnorodne i bogate, a zarazem delikatne oraz wrażliwe może być ludzkie istnienie. Ale także na to, że jesteśmy bardziej pierwotni w stylu życia, niż nam się wydaje.
Religia poza tym, że jest (dla niektórych) źródłem jakiegoś oparcia, jakąś opoką, miejscem, gdzie udajemy się, gdy jest nam po prostu źle, jest też źródłem nietolerancji. Bo ci, co wierzą to naiwni, a ci, co nie wierzą to po prostu głupi i trzeba ich wytępić, wierzący nie patrzą na życie realnie...i tak można wymieniać ciągle. A dla mnie powinno być zupełnie inaczej. Religia lub jej brak to indywidualna sprawa, tak samo jak ulubiony kolor. Czy ktoś wyzwie mnie, bo lubię żółty nie róż? Oczywiście, że nie. Za to jak powiem, że jestem ateistką (przykładowo. rzeczywiście wcale tak nie jest) to ktoś na mnie krzywo popatrzy, ktoś powie, że grzeszna. Ja wierzę w to, co chcę, ktoś wierzy w coś innego. I to jest piekne, że jesteśmy inni, różni. Niech każdy ma prawo decydować w co wierzy, niech każdy ma prawo decydować jak żyje.
Ktoś się chce oddać Bogu? Proszę bardzo! Ale niech nikt nie mówi mi, że mam zrobić to samo. Więcej tolerancji, a religia może być czymś, co pozwoli nam inacze odbierać życie...a nie gorzej odbierać "innych".
Pytanie : 'Czy tolerancja jest potrzebna religii i w jakim stopniu?'

Czy negacja jakiejś postawy, odmiennej przez przyjętą w danej religii, nie służy przypadkiem, jako rozgraniczenie między wartościami przyjmowanymi przez religię, jako dobre lub złe?
Przecież nie powinno się tolerować zła ( tutaj def. zła dla określonej religii), wojen lub nawet tego że sąsiad za płotu biega nago po ogródku. Czyli ogólnie postaw sprzecznych z naszym etycznym kodeksem (jaki on jest, to też rzecz względna).
Tak więc nie sądzę, aby postawa, 'on mnie nie akceptuje, więc na pewno jest 'be', była sensowna.
Toledo ... co studiujesz ??:)


Toledo ... co studiujesz ??:)

A życie studiuję, życie... *Tol dumna, że może z siebie robić pseudointelektualistę, gładzi się po białej brodzie *


co rozumiesz pod pojęciem alternatywnej rzeczywistości ??

Nie 'alternatywnej rzeczywistości', gdyż nie chodzi nam tutaj o czasoprzestrzenne tunele i równoległe wszechświaty, tylko 'alternatywne postrzeganie rzeczywistości'.

Alternatywne wobec czystej empirii, czyli zamiast ściśle fizycznej teorii powstania świata (taki tam Big Bang, ciąg łańcuchowy, inflacja itd.), człowiek wierzy, że świat stworzył Bóg.


hmm ... a kto powiedzieł, że "bóstwo" jest dla wierzącego przewodnikiem ... co ma to wspólnego z instynktem stadnym ?

To zależy od stosunku do bóstwa osoby wierzącej. Ale nie słyszałam jeszcze o przypadku religii, której głównym motorem nie byłoby wypełnianie instrukcji danych przez bóstwo (proste, że nie słyszałam ponieważ wtedy nie byłaby to religia >_<).

Co ma przewodnik wspólnego ze stadem? No, prowadzi je oczywiście. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, które na gwałt szuka sobie pasterza (oczywiste nawiązanie do chrześcijaństwa, ale podobieństw w innych religiach jest mnóstwo). A czy jest lepszy wódz, niż ten o olimpijskim rodowodzie? Nie dość, że od razu ma się pierwszeństwo przed innymi nacjami, to jeszcze ten prestiż ...


Wnioskuję, że jesteś empirycznie przekonana, że Bóg (niezależnie jak widziany i rozumiany) nie istnieje ... chciałbym dowodów na to

Empirycznych dowodów na to, że Bóg nie istnieje dać Ci niestety nie mogę (nie te płaszczyzny wymiarowe)... Chciałabym dekadencko stwierdzić, że Bóg umarł (zapalić papierosa, poprawić podwiązki i pójść do najbliższego baru z lat 40 i schlać się), ale w to też nie wierzę. Po prostu szukam...

A jeśli ktoś chce to tutaj jest moja dyskusja na racjonalista.pl dotycząca tego tematu:
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,58965

Nie ukrywam, że wygodniej byłoby mi wierzyć w Boga, ale mój rozum jest na razie na 'nie całkiem nie' i tymczasowo poprzestaje na 'bóstwu'. Choć sądzę, że shintoism, jeśli już miałabym wybierać jakąś religię, byłby dla mnie najodpowiedniejszy ( love Japan - mode on )
A mi się wydaje, że Wy tu mówicie zasadniczo o wierze. I rozmowa zeszła na temat jako takiej wiary i relacji człowiek-bóg/bogowie (z małej litery, bo nie chodzi mi tutaj o żaden konkret). Jako taka religia to mieszanina wiary, ale też przykładowo kultu, odprawianego w jakiejś wspólnocie. Więc nie można mówić o religii jako indywidualnej sprawie. Religia jest zjawiskiem społecznym.

Indywidualna jest wiara. Człowiek może wierzyć w Boga, a nie identyfikować się z żadną wspólnotą, z żadnym konkretnym wyznaniem. Jest oczywiście możliwość, że w wyniku refleksji, poszukiwań - w końcu odnajdzie dla siebie miejsce w jakiejś religii. Ale jest coraz większy "boom" na uduchowionych tzw. "wierzących-niepraktykujących". Czyli właśnie ludzi, którzy żyją bez religii. Czy faktycznie są wierzący czy po prostu szukają wymówki dla własnego lenistwa - to już nie moja sprawa.

Ja żyję bez religii. A to dlatego, że rozmaite założenia różnych religii mi nie odpowiadają. Nie podobają mi się przykładowo pewne fakty z Biblii - i nie mogę być katoliczką, skoro krew się we mnie gotuje na wspomnienie Hioba albo syna marnotrawnego. Może kiedyś to zrozumiem. Może znajdę sobie religię. Może zostanę scjentolożką ( no dobra, nie przeginajmy ). Póki co wiarę (jakąś tam ) mam, ale religii nie.
Toledo ... hmm ... no mądrze piszesz ... to Ci przyznaję. Piszesz na wysokim poziomie intelektualnym - lubię takie rozmowy ... temat strasznie głęboki i mógłbym pisać i pisać ... a czas niestety mi na tyle co bym chciał ... nie pozwala

[ Dodano: 2006-10-02, 19:34 ]
Hmm rzeczywiście masz rację Fraa... No, patrz jak się człowiek zagalopuje na tej klawiaturze, to potem takie kfijatki wychodzą. Potraktujmy powyższe, jako drobną wariację na temat głównego zagadnienia...

A co do religii, to abstrahując od głównego jej rdzenia czyli wiary, sama szata, która ją zdobi (znaczy się kult), jest jak dla mnie, jak najbardziej OK. Lubię wszelkiego rodzaju przedstawienia, a jeśli już są brane na poważnie, z włączeniem różnic kulturowych, to ma się fascynujący materiał do badań.
Zresztą religia jest jednym z głównych motorów, które stworzyły nasza cywilizację, więc już przez to czuję do niej sentyment.
Ale żeby ją traktować serio, to nieee ...

Californian => żem się zarumieniła i rzeczywiście lepiej chwilowo poprzestańmy na tym co jest, inaczej kijami będą nas musieli wyławiać
Może istnieć, ale w pewnym momencie wszystko może stać się religią. Oglądanie telewizji, czytanie komiksów, cokolwiek, tak samo jak wszystko może stać się narkotykiem.
Można istnieć bez tzw. potocznej religii, czyli kościoła katolickiego, czy jakiejkolwiek innej instytucji i w sumie NALEŻY istnieć bez tego.
no wiesz drake ... masz rację, że wszystko może przejść w uzależnienie i fanatyzm ... ale to już zależy od danego człowieka ... jedni są podatni na wszelkie uzależnienia i popadają w skrajności ... inni potrafią zachować odpowiedni stosunek i zdrowe (mam na myśli bardziej wyważone i oparte na właściwych stosunkach) relacje z daną sprawą ... np. religią
Owszem, wierzę. Wierzę w siebie, w siłę własnej osoby, umysłu. Wiem, że w największej mierze ode mnie zależy moja przyszłość. To moja religia.
"Wierzę w Boga i w siebie ... ale kiedy pracuję - odwracam kolejność" C.N. Hilton
a ja? w Boga wierzę. czemu, po co i dlaczego? nie wiem, tak jest i już. natomiast na pewno słabo u mnie z moją wiarą w siebie. absolutnie nie wierzęę we własny skuces, w to, że jestem coś warta... nie wierzę w siebie. staram się to zmieenić, ale słabo mi idzie..
nie wiem po co bogu tacy wyznawcy
absolutnie nie jestem idealna. wiem o tym. ale ja najpierw skrytykuję siebie, a dopero potem innych. i nie oceniam nie znając sytuacji i osoby...
Jakiś czas wyżej pojawiła się opinia, że należy istnieć bez religii (znaczy tej otoczki całej, a nie stricte wiary) - wydaje mi się, że to zbyt radykalnie powiedziane. Niektórym religia jest być może rzeczywiście potrzebna. To poczucie wspólnoty. Polepszanie nastroju przez wspólne modły, kiedy mam wrażenie, że moje prośby wraz z prośbami innych lecą ku Niemu. Ceremonie, które w jakiś sposób sprawiają, że czuję się bliżej Niego. Niektórym to potrzebne, jeśli nie mają siły radzić sobie sami. Albo jeśli nie odczuwają bez tego bliskości z Bogiem i tej bliskości im brakuje.

A co do tego, co mnie gotuje u Hioba: cóż... W mojej niedoskonałej, ludzkiej głowinie nie mieści się, że Bóg dał się podpuścić Szatanowi i unieszczęśliwił swojego wiernego wyznawcę, po czym nawet go nie przeprosił. Że uśmiercił jego dzieci - i zastąpił je po prostu nowymi. Jakby ci młodzi ludzie byli zabawkami, lalkami. Popsuły się, to smutnemu Hiobowi daje nowe. Poza tym na końcu Hiob prosił Boga o wyjaśnienie czemu go to spotkało, chciał zrozumieć. Nie złorzeczył Bogu tak, jak sugerowali mu przyjaciele. On po prostu pytał, bo nie rozumiał. A Bóg mu niczego nie wyjaśnił, nie przyznał się do tego, że namówił go do tego Szatan - tylko zasypał człowieka gradem pytań w stylu "Gdzieś był, gdy zakładałem ziemię?" i udowodnił mu jego maleńkość. Jakby się wykręcał od odpowiedzi. To mnie oburza od kilku lat.
hmm a może to tylko kwestia Twojej interpretacji tematu ... może nie rozumiesz dokładnie przesłania tej części Biblii ... musiałbym w sumie chyba wrócić do tego i to przeczytać bo też już ze szczegółami nie pamiętam co uniemożliwia mi tutaj zajęcie bardziej konkretnego stanowiska w sprawie
Nie wątpię, że nie rozumiem. Każdy katolik pewnie by mi powiedział, o co chodzi. Ale ja rozumuję swoim niedoskonałym, ludzkim rozumkiem, odrzucając z góry narzuconą mi interpretację. I wtedy wychodzi mi coś bardzo niefajnego. Nie potrafię teraz z tego wybrnąć.

Ale nie odbiegajmy od tematu... Chodzi o religię, a nie o rozumienie Biblii.
.. a rozumienie Biblii to nie kwestia religii ??:)
Rozumienie Biblii nie jest chyba odpowiedzią na pytanie, czy człowiek może istnieć bez religii.
hmmm a czemu nie ... być moze właśnie w zrozumieniu Biblii tkwi klucz i odpowiedź na to pytanie
Ja wróciłbym do początku Biblii, a dokładniej do stworzenia świata i człowieka. Jeżeli Bóg stworzył świat idealny (według Biblii oczywiście) i "widział, że był dobry", to skąd tam podstępny wąż?

Druga sprawa to sama istota wiary. Wiara jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i jesteśmy wychowywani w wierze, czy tego chcemy czy nie. Kiedyś myślałem (i teraz czasem takie myśli do głowy przychodzą), że wiara została wymyślona (jeżeli tak można powiedzieć) po to, by człowiekowi łatwiej było egzystować, oraz po to, by człowiek uzyskał odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Łatwiej przecież wierzyć, że to sprawka Boga, niż dociekać "dlaczego".
Powyższy stan rzeczy zmienił nowy nauczyciel religii powszechnie zwany księdzem (zaczynam naukę w liceum). Pierwsza lekcja - sataniści. Druga - ukrzyżowanie Chrystusa, ból i korona cierniowa. Trzecia - istota istnienia Boga i wiary w Niego. Nigdy nie brałem jeszcze udziału w tak ciekawych wykładach o charakterze teologicznym. Wracając do lekcji trzeciej. Ksiądz pokazał nam najbardziej banalny, mogłoby się wydawać, dowód na istnienie siły wyższej, że tak to nazwę - wodę święconą. Któż nie ma w rodzinie babci, dziadka, który nie przywiózłby wody święconej z pielgrzymki? Wcześniej tego nie zauważaliśmy, ale faktem jest, że woda taka stoi w domu lata i.. nie psuje się!
Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych lekcji religii, bowiem dopiero szesnaście lat przebywam na tym świecie i chciałbym ukształtować swoją osobowość. A coś mi mówi, że ksiądz ten mi pomoże.
Jeśli chodzi o pochodzenie węża w idealnym świecie Boga, to polecam lekturę "Raju utraconego" Johna Miltona - wszystko dokładnie opisane. Sama Biblia raczej o tym nie wspomina.

Hmmm... wody święconej nikt z mojej rodziny nie przechowuje, więc nie mogę tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć.
Na istnienie Boga oczywiście jest kilka dowodów - mogłabym je wszystkie poprzytaczać (ahh, nie ma jak rok studiowania teologii! ), ale to o tyle bez sensu, że równie dobrze można przytoczyć analogiczne "dowody" na nieistnienie. Niestety (lub stety) istnienia Boga nie da się udowodnić, nie da się też udowodnić Jego nieistnienia. Dlatego pozostaje wiara lub niewiara.
ja do tej pory byłam ateistką ...teraz to już nie wiem....zastanawiam się........
Nie istnieję.
Kazdy ma jakiegoś bożka, w ktorego wierzy...
Chyba że jest Oświecony... - ale to zupelnie inna historia..:)
Oświecony? Znaczy nie bierze na wiarę, tylko szuka dowodów?
"Wyznawanie" nauki też jest - moim zdaniem - pewną formą religii. Kiedy to Nauka staje się swoistym bożkiem.
wydaje mi sie, ze trafniejszym tytulem tego watku byloby: czy czlowiek bez wiary moze istniec?
a to dlatego, ze o ile przynaleznosci do jakiejkolwiek religii mozna sie wyprzec, o tyle wiary jako takiej - nie.

"Oświecony? Znaczy nie bierze na wiarę, tylko szuka dowodów?
"Wyznawanie" nauki też jest - moim zdaniem - pewną formą religii. Kiedy to Nauka staje się swoistym bożkiem. " /Fraa/

oswiecony to ten, ktoremu, mowiac jezykiem sredniowiecznych scholastykow, prawdy objawione zostaly dane bezposrednio.

szukaniem dowodow i nie braniem na wiare moze sie zajmowac np. racjonalista, scjentysta, czy zwolennik fizykalizmu.
i tak to juz jest na tym swiecie, ze nawet jesli ktos mowi, ze nie wierzy - to wierzy.
w to, ze nie wierzy.
Hmm - no właśnie: chodziło o "oświeconego" od epoki zwanej oświeceniem, czy od boskiej illuminacji?
z kontekstu wynika, ze to raczej chodzi o tego, ktoremu udalo sie uchwycic bezposrednio cos, co innym nie jest dane, nie zas o przedstawiciela doby oswiecenia.
ale moze ten, ktory uzyl owego pojecia (trzy posty wyzej) "oswieci" nas.
Hmm... Pozwolę sobie zacytować słowa Różewicza, które bardzo dobrze oddają mój stosunek do wiary:

życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe

[wiersz pt. "bez"]
Ładne, nie czytałam tego I chyba bardzo trafne.
Człowiek bez religii może żyć jak najbardziej - trudniejsze jest chyba życie bez wiary - wiary w cokolwiek - wiara podobno czyni nas silniejszymi - człowiek boi się zostac sam i zawsze chce mieć chce wierzyć w coś co jest ponad nim coś co jest wszechmogące - coś co uratuje gdy wszystkie inne możliwości zawiodą. Boimy się zostać sami, boimy sie przyznac że nie ma nic co by nas prowadziło. Wiara potrzeba nam też gdy trzeba na kogoś zwalić winę gdy dzieje się coś co w naszym mniemaniu jest negatywne. Wtedy mówimy "tak chciał Bóg" "tak było zapisane". Czymś usprawiedliwić wszystko musimy, jeśli wychodzi to poza nasze rozumowanie chwytam się wiary.

Moim zdaniem bez religii można żyć, bez wiary juz gorzej.
Ale z drugiej strony to w co wierzymy staje się z czesem życiowym priorytetem, czymś najważniejszym, czymś co niektórzy nazywają religią.

Człowiek bez religii może żyć jak najbardziej - trudniejsze jest chyba życie bez wiary - wiary w cokolwiek - wiara podobno czyni nas silniejszymi - człowiek boi się zostac sam i zawsze chce mieć chce wierzyć w coś co jest ponad nim coś co jest wszechmogące - coś co uratuje gdy wszystkie inne możliwości zawiodą. Boimy się zostać sami, boimy sie przyznac że nie ma nic co by nas prowadziło. Wiara potrzeba nam też gdy trzeba na kogoś zwalić winę gdy dzieje się coś co w naszym mniemaniu jest negatywne. Wtedy mówimy "tak chciał Bóg" "tak było zapisane". Czymś usprawiedliwić wszystko musimy, jeśli wychodzi to poza nasze rozumowanie chwytam się wiary.

Moim zdaniem bez religii można żyć, bez wiary juz gorzej.


W sumie masz rację. Jednak nie zawsze możemy w coś wierzyc, nie zawsze wydaje się to takie proste, po prostu 'uwierz'... Trudno jest uwierzyć w coś, z religią nawet nie wspomnę...
Jestem ateistką, ponieważ nie znalazłam jeszcze czegoś, jakiejś części życia, dzięki której usprawiedliwiałabym różne rzeczy, zwalałabym na coś jakieś wydarzenia, jak mówi Navia...
W każdym razie tak, uważam, że dobrze jest w coś wierzyć.
Przepraszam, że odkopuję tamat...
Sophie, nie przepraszaj, temu forum przyda się odkopanie paru tematów.

Ale wracając do tematu, pozwolicie że przytoczę słowa pewnej piosenki "Trudno jest uwierzyć, trudno nie wierzyć w nic."(TGD-Wiara czyni cuda) I ja całkowicie się zgadzam z tymi słowami. Sophie, nie masz czasem takich momentów kiedy bardzo potrzebujesz takiego małego cudu, jakiejś pomocy? A jeśli masz to do kogo, lub do czego się wtedy zwracasz?
Znam człowieka, który twierdzi, że on po prostu wierzy w siebie. Nie że on jest jakiś super mocarny, tylko w siebie w sensie: w człowieka. Kiedy pojawia się problem, nie oczekuje nadprzyrodzonej pomocy. Oczekuje, że człowiek sobie poradzi. Być może z pomocą innego człowieka, czy coś - ale wszystko jak najbardziej zostaje w sferze profanum. Można nazwać to "wiarą w coś", ale - jakby nie patrzeć - jest to chyba właśnie ateizm.
Przepraszam jesli moja odpowiedz nie bedzie dla wszystkich zadawalajaca,
chociaz...;...ja doswiadczam...i tak juz pozostanie...
wierze w siebie i wierze w ludzi,dobrze mi z tym i w tym chyba zyciu jedynym
wiem,ze istnieje cala soba,hmm i to jest dla mnie i innych piekne.
Pozdrawiam.
odpowiem moim ulubionym wierszem

Pt. byt urodzenia

Pytacie mnie skąd jestem
Jestem z otchłani
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem stąd gdzie woda
Wyrywa przestrzeń ziemi
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem stąd gdzie wiatr
Otula wysokie drzewa
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem stąd gdzie światło
Wyrywa życie nocy
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem z przestrzeni
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem z daleka
Pytacie mnie skąd jestem
Jestem od ...........................urodzenia

wszystko pozostaje w sferze marzeń
No dobrze, wiersz jest cudny, ale żeby cię zrozumieć muszę cię prosić żebyś go zinterpretował (źle mi się kojarzy to słowo, ale chyba jest odpowiednie w tym miejscu).
Nie wierzę. Kieruję się moją moralnością. Powtarzam MOJĄ, którą wypracowałem sobie sam, na własnych przeżyciach i obserwacjach. Tak właśnie sobie trwam i nie zastanawiam się nad religią, czy jakimiś tam bóstwami.
Człowiek bez religii nie może istnieć ----- nieprawda!
Nie każdy człowiek może bez religii istnieć. ---prawda.
Hej!
Każdy w coś wierzy, nawet ateista . Zawsze w coś wierzymy, czy chcemy cze nie . No a ta wiara kieruje nas w przebywania ścieżki naszego życia . Niektórych pytań skrywanych w dalekich zakamarkach filozofii nie potrafimy rozwiązać sami, i właśnie wtedy drzwi do zrozumienie tych pytań otwiera nam wiara . Moim zdaniem więc bez wiary żyć jest bardzo trudno, a raczej w ogóle się nie da
Jestem osobą niewierzącą, ale raczej agnostykiem, niż ateistą. Skłaniam się ku teorii, że Bóg w jakiejkolwiek formie nie istnieje, gdyż wskazuje na to szeroko pojęta logika. Z drugiej strony nie da się jednoznacznie udowodnić, że naprawdę Boga nie ma.
Żyję bez wiary, ze swoim systemem wartości. Bóg nie jest mi potrzebny do rozwiązywania moich problemów, jakiekolwiek by one nie były. Ogólnie mam chęć na dłuższą dyskusję na tematy teologiczne, ale to nie jest topic do tego
Nie przypominam sobie, żeby Bóg dał mi cokolwiek w życiu. I niczego też od niego nie oczekuję. Wierzę w siebie i to mi wystarczy .
i tak trzymaj
religia jest potrzebna tym co w siebie nie wierzą...
jak dobrze poszukasz znajdziesz na tym Forum miejsca gdzie Twoja żądza: dłuższej dyskusji na tematy teologiczne znajdzie upust...

religia jest potrzebna tym co w siebie nie wierzą...

Ateiści jedzą koty.

Jak widzicie, szybko się uczę i przejęłam retorykę Gwidona - wyrażanie sprawiedliwych, nie mających nic wspólnego z generalizowaniem, popartych licznymi dowodami opinii o osobach, których światopogląd jest inny niż mój własny.

Wracjąc do tematu - moim zdaniem obecnie człowiek może istnieć bez religii. I teoretycznie rzecz biorąc zawsze mógł. Lecz weźmy na przykład czasy średniowiecza - wówczas w Europie religia pełniła inną rolę niż obecnie. Stała na straży ładu społecznego, porządku, o nią opierały się mocarstwa i w tamtym czasie raczej istnieć bez niej nie mogły.

religia jest potrzebna tym co w siebie nie wierzą...

Gwidonie wchodzisz na niebezpieczny grunt.

Ja powiem tak:
Bez religi jednostka moze się obyć.
Ale cała ludzkość, gdyby nie miała czegoś takiego jak religia, już by nie mogła.
taaa... wiem Archaniele i dzięki za gest...

i jaka pilna uczennica - pomyślałby kto.... Eternel, nie wiedziałem że ateiści jedzą koty... ale jestem otwarty na Twoje argumenty
akurat tak się składa, że nie generalizowałem... a stwierdziłem fakt, osoby o silnej psychice wierzą w siebie i swoje możliwości, a nie żadne wyimaginowane instancje...

ja powiem tak: religia fałszywa, czyli tak zwanie religia będąca narzędziem medialnym, źródłem biznesu jest oczywiście bezsensowna i całkowicie zła i zbędna. Ale religia taka, jaką hmm kultywuje pewna część wiernych, to religia poświęcona samemu Bogu, prawom przez Niego nadanym, to religia która prowadzi nie tylko do dobra duchowego, ale także społecznego. Gdybyśmy wszyscy tacy byli, byłoby wspaniale. A gdyby takich ludzi nie było, wszędzie byłyby podejrzenia, spiski. Bo czego mięlibyśmy się innego spodziewać po ludziach?
Podstawy zasad moralnych wzięły się z ewolucji, nie zostały dane przez Boga.
Ale muszę się zgodzić, że religia jest potrzebna ludziom. Jako źródło siły - zawsze, w najgorszych sytuacjach, jest ktoś, kto nad nami czuwa i nas kocha, chce naszego dobra. To podtrzymuje na duchu wiele istnień. Nie wiem, jak by to wszystko toczyło się bez religii. Ja, osobiście obywam się bez niej . Ale wiem, że są tacy, dla których jest ona sensem życia i całym światem.
Ja po prostu powtórzę to co mówiłem:
Dla jednostki religia nie jest niezbędna
Dla ogółu jest niemożliwa do odrzucenia, zapomnienia.
do Waszych Panowie postów mogę odnieść sie dwojako...

opcja 1.:
Archaniele, aleś ładnie to ujął, tak pięknie to spuentowałeś... istny Salomon z Ciebie
Adamie, co za wyważona wypowiedź, nic tylko brać przykład... Sokrates przez Ciebie przemawia...

i w takim razie temat zdechnie śmiercią naturalną, bo skoro doszliśmy do zgodnych wniosków, to po co ciągnąć na siłę...

opcja 2.:
a liczyłem na zacięta dysputę... ale jak na razie to tu jakieś głaskanie kotka ma miejsce... mraaaał... jak słodko....
obydwaj nadawalibyście sie na polityków środka... niby SLD ale jednocześnie LPR, ciepło-zimni (to z Testamentu...) jesteście mili panowie
"jestem za, ale zarazem jestem przeciw..." ot dysputa...

Jak zwykle masz rację. Liczne dowody jakie przedstawiłeś wyraźnie wskazują, że istnieje niezaprzeczalny związek między wiarą w Boga a siłą psychiki. A Martin Luther King czy Mahatma Gandhi, ci ludzie to dopiero byli słabeusze! I pragnę Ci podziękować, że wskazałeś mi kolejny problem związany z moją osobowością. Polecisz mi może specjalistę który pomoże mi zwalczyć wiarę w Boga i tym samym przywrócić zdrowe poczucie własnej wartości?


w temacie postu jest użyte słowo:"człowiek" - jeśli przez nie rozumiesz "władca" - to owszem: nie mógłby istnieć bez religii - lepszego bicza na stadko wiec nie ma, zgadzam się z Tobą w 100%

Cieszę się, bo właśnie o średniowieczu się wypowiadałam. A przez człowiek nie rozumiem władca - ale w ówczesnym świecie bez władców pospólstwo nie mogłoby istnieć, nie dojrzało do tego, czy nam się to podoba, czy nie.


lecz tak się składa, że epoka panujących władców już dawno za nami, we współczesnym świecie, religia to te rzesze idące za Rydzykiem... bronisz tego frontu?
oczywiście, że nie... nie bronisz moherów rodem z radia Maryja? prawda? masz na myśli na pewno te miliony co szły za Janem Pawłem II...


Buddyści czy muzułmanie idą za Rydzykiem lub Janem Pawłem II . Z każdym słowem Twojego postu uczę się coraz więcej, Gwidonie. Możesz mi tylko powiedzieć, o co Ci chodzi wymieniając domniemane grupy, które mogę mieć na myśli, skoro powiedziałam, że współcześnie człowiek może żyć bez religii?
Ironia Gwidonie?

Jeżeli nie, ciesze się że porównujesz mnie do tak wielkiego autorytetu.
Ale mamy tu kolejny przykład - co by było, gdyby nie religia? Nie byłoby przykładów, nie byłoby dziedzictwa kultury, brak szacunku, moralność byłaby zupełnie inna, w końcu kto zakazałby cudołożenia, zabójstw? hm?
Królowie? A kto by się liczył z takowymi, jakby ich władza nie pochodziła od Boga?
A muzułmanie? czy wtedy coś takiego by istniało, bez Boga? Zero fanatyzmu?
Więc może pokój na świecie? Skoro nie byłoby starć o charakterze religijnym?
Człowiek ma naturalną potrzebę poszukiwania jakiejś siły wyższej. Naukowcy nawet znaleźli na to odpowiedni gen... Serio mówię.

Archanioł ma rację.
Po prostu ludzkość jako ogół musi mieć jakiś jakąś nienaruszalną podstawę do której się odwołuje. Jeśli jej nie ma - cywilizacja upada. Tak było np. ze starożytnym Rzymem, Bablilonią, Izraelem i paroma innymi cywilizacjami. Rozmycie moralności, brak zasad, ogólny bezład, brak jakichkolwiek ograniczeń - do tego prowadzi brak religii w społeczeństwie.

Oczywiście, można by powiedzieć, że moralność można budować na tym co człowiek wypracuje (jak ktoś wyżej napisał że "opiera się na SWOJEJ moralności") - ale do czego to doprowadzi? Jeśli człowiek sądzi, że nie ma nad nim żadnych niewzruszonych ograniczeń to posuwa się do wszystkiego co mu przyjdzie do głowy. Przykłady? Hitlerowskie Niemcy, plan wschodni - założenie eksterminacji całych narodów. Komunizm, Stalin i jego metody. Oni też postępowali wg SWOJEJ wypracowanej moralności.

A ze współczesności? Na moje oko Holandia: tzw "miękkie" narkotyki zalegalizowane, śluby homoseksualistów zalegalizowane, zezwolenie na adopcję dzieci przez homoseksualistów, aborcja, eutanazja a obecnie legalnie działająca partia pedofili. Do czego to wszystko może doprowadzić? A skąd się wzięło? Z takiego poczucia, że "hulaj dusza, piekła nie ma". To państwo radośnie zmierza do samozagłady (moim zdaniem).
Momencik, temat jest "człowiek bez religii nie może istnieć", a nie "człowiek bez chrześcijaństwa nie może istnieć". Rzymianie mieli religię. Babilończycy czy Żydzi też. Mieli całe mnóstwo zasad. Przecież ateiści to chyba dość "świeży" wynalazek (tak mi się zdaje). Upadku starożytnych cywilizacji w żadnym razie nie można sprowadzać do "nie mieli religii, więc umarli", bo po pierwsze - mieli religię; po drugie - upadek cywilizacji to dużo bardziej złożony proces.

I w sumie to fakt, że religia była narzędziem pomagającym utrzymać władzę. Władca był pomazańcem Boga/bogów, a jego nakazów nie można było kwestionować, bo pochodziły od siły wyższej. Inną sprawą jest, czy to źle czy dobrze. Pewnie gdyby nie to, trudno byłoby utrzymać organizację państwową. Religia pomogła utrzymać daną zbiorowość w przysłowiowej "kupie". Toteż tutaj w sumie byłabym za pozytywnym wpływem religii na rozwój społeczeństw.

Na razie to tyle, co mi do głowy wpadło.
i jeszcze jedno w tym temacie... tak a żeby nie rozczarować wszelakich moich oponentów: gdzieś w historii świata padły całkiem trafne słowa: religia jest opium dla ludu... czy jakoś tak... z tego co kojarzę autorem ich był któryś z tyranów, być może nawet któryś z w/w
a jeśli opium to coś, co służy do ogłupiania... sorry to zbyt pejoratywne... służy do omamiania... tak już chyba lepiej...
jak zwał tak zwał... i tak wszyscy mamy rację... świat bez ogłupiaczy byłby nie do zniesienia...
Mówił to Karol Marks - w takim kontekście, o ile pamiętam, że religia właśnie daje nadzieję i złudzenia... Nawet nie do końca pejoratywnie. Raczej właśnie na zasadzie takiej, że świat bez ogłupiaczy byłby nie do zniesienia.
nie kto inny - czerwone klimaty tę sentencję wygenerowały....

Momencik, temat jest "człowiek bez religii nie może istnieć", a nie "człowiek bez chrześcijaństwa nie może istnieć". Rzymianie mieli religię. Babilończycy czy Żydzi też. Mieli całe mnóstwo zasad. Przecież ateiści to chyba dość "świeży" wynalazek (tak mi się zdaje). Upadku starożytnych cywilizacji w żadnym razie nie można sprowadzać do "nie mieli religii, więc umarli", bo po pierwsze - mieli religię; po drugie - upadek cywilizacji to dużo bardziej złożony proces.

Czytaj ze zrozumieniem - nigdzie nie napisałam że nie mieli religii. Nigdzie też nie twierdzę że człowiek bez chrześcijaństwa nie może istnieć. Ja twierdzę, że w kulturach w których odchodzi się od religii (jakiejś, niekoniecznie chrześcijaństwa!) zaciera się pojęcie moralności co w ostatecznej konsekwencji prowadzi do upadku. Oczywiście, że jest to złożony proces ale największe cywilizacje które upadły (m. innymi te które wcześniej wymieniłam) przed upadkiem odeszły od wyznawanych religii i pojawił się w nich brak zasad moralnych.

cywilizacje[...] przed upadkiem odeszły od wyznawanych religii i pojawił się w nich brak zasad moralnych.
moralność rodzi niemoralność... jeśli za cenę wyrzeczenia się moralności pozbędziemy się niemoralności to ja jestem "za"; jeśli, ponadto jako produkt uboczny tego procesu mamy pozbyć się religii, to możemy zaryzykować, gdyż nie będzie już niemoralności... a więc religia człowiekowi do niczego nie będzie potrzebna...
przypominają mi się spory egzystencjalistów "czy mozliwa jest moralność bez boga?" =.=" Co do wypowiedzi Gwidona wydaje mi się, że wyzbycie się jakiegokolwiek systemu wartości (bo uważam, że nawet wspomniana niemoralność zmusza człowieka do ustalnia jakiegos systemu) jest raczej niemozliwe. Poza tym co uznajemy za moralność? Jeżeli jest to jakikolwiek zbiór wartości dla nas ważnych, to chcąc nie chcąc niemoralność też staje się moralnością. Lekki offtop, sorry ;P

Czytaj ze zrozumieniem - nigdzie nie napisałam że nie mieli religii.
No toż właśnie staram się czytać ze zrozumieniem.

Po prostu ludzkość jako ogół musi mieć jakiś jakąś nienaruszalną podstawę do której się odwołuje. Jeśli jej nie ma - cywilizacja upada. Tak było np. ze starożytnym Rzymem, Bablilonią, Izraelem i paroma innymi cywilizacjami.
Czyli cywilizacje takie jak Rzym, Babilonia i inne nie miały tej podstawy, którą ludzkość musi mieć. Jako ową podstawę rozumiem religię. Z tego wywnioskowałam, że twierdzisz, że te cywilizacje nie miały religii. A ponieważ to byłoby bzdurą, jedynym sensownym wyjaśnieniem było to, że mówimy o różnych religiach.

Teraz dalej:

Ja twierdzę, że w kulturach w których odchodzi się od religii (jakiejś, niekoniecznie chrześcijaństwa!) zaciera się pojęcie moralności co w ostatecznej konsekwencji prowadzi do upadku. Oczywiście, że jest to złożony proces ale największe cywilizacje które upadły (m. innymi te które wcześniej wymieniłam) przed upadkiem odeszły od wyznawanych religii i pojawił się w nich brak zasad moralnych.
To nie jest kwestia tego, że nie czytam ze zrozumieniem. Po prostu najzupełniej się z Tobą nie zgadzam.
Rzym odszedł od wyznawanych religii? Egipt przed upadkiem odszedł od wyznawanej religii? Albo (czemu ograniczać się do Starego Świata) Majowie? Coś mi się nie wydaje (wymieniłam tu "parę innych cywilizacji", nic szczególnego). Jasne, że kulty, panteon bogów i tego typu sprawy mogły wyglądać inaczej niż u początków tych cywilizacji. Ale przecież każda religia trochę się z czasem zmienia, gdyby nie była dość elastycznym tworem, nie miałaby szans na przetrwanie. A to przetasowano jakichś bogów, a to dodano do nich jakiegoś śmiertelnika, a to jeszcze coś.

Co nie zmienia faktu, że - jak pisałam wcześniej - widzę całkiem pozytywny wpływ istnienia religii na rozwój społeczeństw. Głównie od strony "organizacyjnej". Jeśli parę plemion ma wspólny punkt odniesienia, jakieś wspólne, narzucone przez "górę" prawa i obowiązki, to łatwiej zlepić tych ludzi w coś na kształt państewka. A w razie pytań gasi się bunty i rozłamy hasłem "bóg tak chciał". Cwane. Ale inaczej pewnie by się nie dało, taki już ten ludek nieznośny jest.

Aczkolwiek współcześnie, to już w ogóle nie widzę sensu zestawiania w jakiejś zależności religii i moralności. Jedno bez drugiego świetnie sobie radzi.
Dla mnie podawanie poszczególnych przykładów cywilazycjnych jest błędem. Bo dorobek cywilizacji wiąże się z religią.

Dla mnie żadna cywilizacja nie może powstać bez religii, a nie upaść. Bo każda musi mieć ją w sobie.

Więc powiem lepiej: np Starożytny Rzym nie mógłby powstać bez religii.


Więc powiem lepiej: np Starożytny Rzym nie mógłby powstać bez religii.

Tak? A dlaczego? Chętnie posłucham.

Owszem taki np. Egipt się na tym opierał, ale popatrzmy na współczesną cywilizację tzw. "zachodu". (piszę to w cudzysłowie ponieważ mam na myśli nie tylko Europę Zachodnią, ale i Japonię, USA, Kanadę...)
Religia tak naprawdę odgrywa marginalną rolę - nie trzeba się z żadną utożsamiać, można ją ignorować. Nie ma ona już tak dużego wpływu na władzę jak dawniej, jest niemal nieistotna, jej jedyną siłą jest to, iż może przekonać do czegoś wierne jej masy, ale one nie muszą niczego robić wbrew woli. Zawsze można zmienić religię, bądź zerwać całkowicie z takimi sprawami. Droga wolna.

Poza tym Rzym Bogów* chętnie adoptował i do bodajże 395r. n.e. obowiązywała w nim wolność wyznania.

*piszę ten wraz tak samo jak Bóg z wielkiej litery, albowiem pisanie o "nadbycie" tylko jednej religii w ten sposób jest jeno pozostałością po czymś, co można by nazwać średniowieczną teokracją Watykanu (oczywiście z przymrużeniem oka)

Tak? A dlaczego? Chętnie posłucham.

Powiem tak: Rzym jako kultura będąca podwaliną dla całej Europy, Rzym jako imperium, Rzym jako to czym był, niemógłby powstać. Może powstało by normalne miasto Rzym, ale bez tej kultury związanej z płw. Apenińskim nie byłoby tego.

Imperator jako sługa Boga niemógłby istnieć. Ba przepraszam, jako bóstwo! To podważyło by jego władzę, podobnie jak to zrobiono z królami Rzymskimi.
Bez Marsa i tego, że uznano się za jego spadkobierców i synów nie byłoby parcia do wojny. Jak myślisz czemu upadł Rzym? Głównie przez głoszone przez chrześcijaństwo idee dobra. Nie chciał zdobywać - zdobyli jego.
Religia podobnie jak w Grecji miała duże znaczenie w Rzymie. Więc, gdyby zabrać ją całkowicie nie wyszedłby nam ten sam Rzym. W ogóle Rzymu by nie było, bo kto by go założył, gdyby nie było Remusa i Romulusa?
A ja się nie zgadzam.
Może i powstała cywilizacja byłaby inna, ale nie trzeba być "potomkiem Marsa" żeby być chciwym. Jak myślisz, ilu z cesarzy poważnie myślało, że są Bogami? Wg mnie niewielu. Bardzo niewielu.
Chrześcijańskie idee dobra widać szczególnie na krucjatach i w Radiu Maryja. Z niewiernymi jak się okazuje nie tylko można, ale i trzeba walczyć. Wojny Husyckie, Wojna Trzydziestoletnia, Krucjaty - to wszystko są te idee dobra. Takie rzeczy można naginać.

Abstrahując od starożytności i średniowiecza - IMO w przyszłości religia będzie jeszcze bardziej tracić na znaczeniu, aż w końcu taka w tradycyjnej formie upadnie i wszystkie upodobnią się do buddyzmu, który jest zasadniczo zbiorem norm etycznych i prawd życiowych, a po odjęciu warstwy mistycznej wcale nie traci wiele na wartości.

PS
Masz świadomość, że Twój nick jest grzechem?

(to nie miało Cię obrazić)
Nie no, ja jednak twierdzę, że ogólnie cywilizacje do powstania i funkcjonowania - przynajmniej na początku - potrzebowały religii. Zarówno Egipt, jak i Rzym. Religia pomaga władzy jakoś ściepnąć ten rozproszony ludek w jedną społeczność. Nie chodzi nawet o wiarę władcy. On może mieć to wszystko na samym dnie rzyci - ważne, że wmawia poddanym, że to a to musi się wydarzyć i musi zostać zrobione, bo bogowie tak chcą i jeśli ludzie tego nie zrobią, to będą potępieni i tak dalej. I trafią po śmierci na wieczną karę. Wydaje mi się, że tego człowiek zawsze się bał.

A że w przyszłości to się zmieni - tak, z tym się zgadzam.
stany zjednoczone nie byłyby tym krajem, którym są bez kluczowego udziału purytan. zresztą do tej pory to bodajże jeden z najbardziej religijnych narodów na świecie.

religia będzie istniała dopóki, dopóty ktoś nie udowodni, że boga, pod różnymi postaciami na 100% nie ma (a nie sądzę, żeby ktoś to udowodnił ostatecznie i na pewno)

poza tym religia, prawie każda, to niesamowicie opłacalny biznes, a z tego nie rezygnuje się tak łatwo. także ja bym był ostrożny z odtrąbieniem końca religii. raczej sądzę, że religia będzie się zmieniać, dostosowywać. a jak jakaś pandemia trochę poszaleje to i religijność znacznie wzrośnie.

Abstrahując od starożytności i średniowiecza - IMO w przyszłości religia będzie jeszcze bardziej tracić na znaczeniu, aż w końcu taka w tradycyjnej formie upadnie i wszystkie upodobnią się do buddyzmu, który jest zasadniczo zbiorem norm etycznych i prawd życiowych, a po odjęciu warstwy mistycznej wcale nie traci wiele na wartości.

Dlatego moim zdaniem obyczaje i prawa etyczne stają się wynaturzeniem. Co więcej takowe odejście od religii spowoduje coraz większy chaos na świecie.


PS
Masz świadomość, że Twój nick jest grzechem?


Taaak? A powiedz mi: why?


a jednak twierdzę, że ogólnie cywilizacje do powstania i funkcjonowania - przynajmniej na początku - potrzebowały religii. Zarówno Egipt, jak i Rzym.

Religia jest niezbędnym elementem do powstania cywilizacji, kultury. Bez niej coś takiego nie istnieje. Po prostu.


poza tym religia, prawie każda, to niesamowicie opłacalny biznes, a z tego nie rezygnuje się tak łatwo. także ja bym był ostrożny z odtrąbieniem końca religii. raczej sądzę, że religia będzie się zmieniać, dostosowywać. a jak jakaś pandemia trochę poszaleje to i religijność znacznie wzrośnie.

Religa zawsze była wykorzystywana, mnie to nie obchodzi, wierzę w Boga, nie w ludzi którzy wykorzystują moją religię. I nie dam się tym, którzy będą ją deformować na własne życzenie, to ich wybór.
Odtrąbianie końca religii raczej jest daleko przed nami. Ja raczej był odtrąbiał koniec ludzkiej wiary. Coraz mnie ludzi naprawdę wierzy.
Klęski i katastrofy zawsze popychają ku Bogu. Tak to już jest, że prosimy go o łaskę i miłosierdzie dopiero wtedy, gdy jest już za późno.
versus:

a jak jakaś pandemia trochę poszaleje to i religijność znacznie wzrośnie.

Już nadchodzi, już się zbliża...
No właśnie. Co mnie obchodzi, że ktoś tam sobie z religii biznes robi?? Ja wierzę i mam na istnienie Boga wiele dowodów, historii które zdarzyły się w rodzinie... Nie będę przytaczać dlatego, że jesli ktoś nie wierzy to nie zmienie jego zdania tylko wyjde na oszustkę opowiadającą brednie.
"Dlatego moim zdaniem obyczaje i prawa etyczne stają się wynaturzeniem. "
Dobrze zrozumiałem? Dla Ciebie moralność bez religii to wynaturzenie? Albo mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem, albo Ci coś się poplątało. Ew. serio tak uważasz, ale w to nie wierzę, w życiu nie usłyszałem od katolika większej głupoty na temat religii.

"Taaak? A powiedz mi: why?"
Nick jest to rodzaj internetowego imienia, określenia danej osoby. Jeśli ktoś zarejestruje się jako Rudy1988, to podaje się za rudowłosą osobę płci męskiej urodzoną w roku 1988. W Twoim przypadku jest to utożsamianie się z Archaniołem - duchowym bytem, sługą bożym i istotę stojącą wg powszechnego mniemania ponad ludźmi. To jakbym ja zrobił sobie nicka, Pan Jezus, czy Duch Święty.

"Odtrąbianie końca religii raczej jest daleko przed nami. Ja raczej był odtrąbiał koniec ludzkiej wiary. Coraz mnie ludzi naprawdę wierzy."
Wybacz, ale religia bez wiernych to martwa religia. Nie mówię, że za pięćdziesiąt, czy sto lat nikt nie będzie wierzył, przewiduję jedynie to co mówicie - mniej wiernych i jeszcze słabsza rola kościołów wszelkich wyznawań na świecie.

Mrużko, a czy Ty możesz być pewna, że to były cuda? Widziałaś coś na własne oczy? Bo dawniej często robiono z igły widły, aby zaistnieć w okolicy. (widzenia, cudowne uzdrowienia etc.) Jeśli jest to na zasadzie - mama mówiła, że babcia powiedziała, iż prababcia słyszała to nie podchodź do tego, aż tak poważnie.

Dobrze zrozumiałem? Dla Ciebie moralność bez religii to wynaturzenie? Albo mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem, albo Ci coś się poplątało. Ew. serio tak uważasz, ale w to nie wierzę, w życiu nie usłyszałem od katolika większej głupoty na temat religii.

Hmm... a mnie się wydaje, że większość praw opiera się dzisiaj na zasadach religii. Tak jak bardzo widoczne jest to w krajach muzułmańskich, bliskiego wschodu itp, to podobnie jest <choć oczywiście nie tak konsekwentnie> w Europie. Ogólnie większość praw względem poszanowania drugiego człowieka opiera się na religii. A że szacunek wobec innej osoby jest punktem wyjścia wobec ustalania prawa i ograniczeń nań nałożonych, więc...

Poza tym, mam też wrażenie, że to odchodzenie od norm religijnych, <pod tym stwierdzeniem, kryję postawienie jako rodziny mężczyzny, kobiety i dziecka> powoduje straszne wynaturzenia. To oczywiście przykład, ale koronny. Skoro w niektórych państwach w szkole nie wolno mówić nauczycielom mama tata, to tak jak to już było wspomniane na tym forum, przestanie się niebawem mówić kobieta, mężczyzna z zakazu jakiejś wyższej władzy.
I proszę mi wybaczyć coś takiego jest dla mnie wynaturzeniem. Pewnie nie jestem tolerancyjny, itp, ale szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi.


Nick jest to rodzaj internetowego imienia, określenia danej osoby. Jeśli ktoś zarejestruje się jako Rudy1988, to podaje się za rudowłosą osobę płci męskiej urodzoną w roku 1988. W Twoim przypadku jest to utożsamianie się z Archaniołem - duchowym bytem, sługą bożym i istotę stojącą wg powszechnego mniemania ponad ludźmi. To jakbym ja zrobił sobie nicka, Pan Jezus, czy Duch Święty.


Hmmm, hmmm. Gdybym podpisał się Archanioł Gabriel, Twoje twierdzenie miałoby sens. Wtedy bowiem podawałbym się za konkretną istotę. Ale jeżeli tego nie zrobiłem, to jest to absulotnie bez podstawne. Bo idąc za Twoim tokiem myślenia, to tak jakbym napisał Duch <bez Święty> czy Pan <bez Jezus>

Co więcej, pod Naczelny Pomysłodawca jest tak zwane moje rzekome internetowe imie i nazwisko, wstrzymałem się z nim w nicku, bo byłoby zdecydowane za długie. A że takowy archanioł nie istnieje jest to twór fantastyczny. To tak jakby ktoś napisał w książce o aniele pfff... hmm... Paradarze, a ja bym w nicku podał: Anioł Paradar.
Czy więc urażam podając się za coś nie dość że wymyślonego przeze mnie, to na dodatek nie istniejącego?


Wybacz, ale religia bez wiernych to martwa religia. Nie mówię, że za pięćdziesiąt, czy sto lat nikt nie będzie wierzył, przewiduję jedynie to co mówicie - mniej wiernych i jeszcze słabsza rola kościołów wszelkich wyznawań na świecie.

Niby tak, ale np. Kościól Katolicki jest wciąż potężną instytucją. W Polsce zaś rzekomo ok. 90% ludności mówi, że jest jego członkami.

Mi nie chodzi o to. Mi chodzi o prawdziwość tej wiary. Religia istnieć najpewniej będzie, podtrzymywana przez ludzi chodzących do Kościoła z obowiązku, przez wychowanie, dla podniesienia statusu. Będą też ludzie przypodobywać się Kościołowi dla osiągnięcia własnych celów, ale czy będą wierzyć? Z tym będzie zdecydowanie gorzej.
Prawo? Fakt, ale zanim pojawił się Jezus kradzież, morderstwo, czy cudzołóstwo też było karane. Chociażby (oczywiście jak na dzisiejsze czasy okrutny) Kodeks Hammurabiego.

Czekaj, czyli Twoim zdaniem ateiści to przede wszystkim za przeproszeniem pedały i inne perwerty? Wybacz, ale dość słyszałem o księżach - pedofilach, czy homoseksualistach aby móc uznać, że religia przed czymś takim chroni. Wielu z nich wciąż wierzyło w Boga. Takie rzeczy nie mają NIC wspólnego z metafizyką, a część wyznań na to pozwala. (np. buddyzm) Poza tym ja nic do takich osób (mówię o homo, pedofile gwałciciele etc. to inna "bajka") nie ma. To naprawdę wąski margines i niczemu nie zagraża. Są wolni i mają prawo być szczęśliwi jeśli nikogo to nie krzywdzi. A że ich nie rozumiem? Trudno, Was - katolików też do końca nie, ale jakoś Was nie prześladuję. Ani jednych, ani drugich.

A gdybyś się podpisał Bóg? Ludzkość wymyśliła sobie takowych bytów mnóstwo przecież, nie musi Ci chodzić o żadnego konkretnego. Archanioł tak czy inaczej jest bodajże najwyższym sługą i na ile znam Twoją wiarę jest to tak zwany grzech. Proponuję powołać komisję śledczą, w skład której wejdą dwaj księża i minimum jeden biskup.

"Niby tak, ale np. Kościól Katolicki jest wciąż potężną instytucją. W Polsce zaś rzekomo ok. 90% ludności mówi, że jest jego członkami. "
Ilu z nich co tydzień chodzi do kościoła, regularnie się spowiada, przyjmuje eucharystię i żyje w zgodzie z przykazaniami? (naturalnie nie zawsze idealnie, ale jest to dla nich najważniejsze) Połowa? Śmiem wątpić. Mniej. Cała reszta to za przeproszeniem leniwe ścierwo, które samo przed sobą ukrywa, że tak naprawdę te sprawy ich nie interesują, a jednocześnie boi się prawdy. Poza tym ja też jestem zapisany, a chyba nie uznałbyś mnie za brata w wierze? Wg mnie sytuacja, w której dzieci są zaraz po urodzeniu chrzczone i od razu wychowywane w świętym przekonaniu, iż ich religia jest jedyną dobrą i prawdziwą jest chore. Jak tu ktoś może mieć własne poglądy skoro od początku życia pierze mu się mózg? To chyba główny powód, dla którego nie lubię praktycznie żadnej religii.
Co do chrzczenia dzieci to są dlatego tak wcześnie chrzczone, żeby jeśli umrą nie miały grzechu pierworodnego czy cos w tym stylu....

Co do reszty się nie wypowiadam bo to dla mnie bez sensu, ani nikt przez tą gadke się nie nawróci, ani nikt nie odejdzie od wiary. No a poza tym nie jestem jakimś specjalistą, żeby tu komuś do rozumu przemawiać...ale jeśli chcecie to sobie poście na ten temat
Firnomir - twoje przypuszczenia na temat zmniejszającego się znaczenia religii w świecie nie są poparte żadnymi argumentami w rzeczywistości. co z tego, że kontynent europejski staje się coraz bardziej świecki, skoro reszta świata staje się coraz bardziej religijna. europa jeśli wszystko pójdzie tak jak przewidują socjologowie za sto lat stanie się kontynentem Islamu. bodajże za 30-40 lat, jeżeli nic się nie zmieni we Francji będzie mieszkało więcej muzułmanów niż chrześcijan. religie tak naprawdę zabija dobrobyt a wiekszo0ść świata w dobrobycie nie życie albo bardzo daleko jej do tego. i musimy tutaj rozróżnić pewne sprawy, prawdziwą wiarę od wiary podtrzymywanej ze względów społecznych, czyli jestem katolikiem ale chodzę do kościoła w święta a na codzień to niezbyt przywiązuję wagę do religii. ta druga postawa to właśnie postawa już większości Polaków i ogólnie Europejczyków. ale przez pryzmat Europy, czyli wyspy dobrobytu, nie dostrzeżesz tak naprawdę prawdziwego obrazu tego co dzieje się na świecie.

A gdybyś się podpisał Bóg? Ludzkość wymyśliła sobie takowych bytów mnóstwo przecież, nie musi Ci chodzić o żadnego konkretnego. Archanioł tak czy inaczej jest bodajże najwyższym sługą i na ile znam Twoją wiarę jest to tak zwany grzech. Proponuję powołać komisję śledczą, w skład której wejdą dwaj księża i minimum jeden biskup.

Właśnie dlatego się tak nie podpisałem i nie podpisuje
Hmm, dwaj księża i jeden biskup? To troszke nierówny rozkład, bo ateistów będzie 0. A podkreślam praz kolejny, Archanioł Deireval Cean nie jest postacią związaną z Kościołem, więc czemu Kościół ma to potępiać? Co innego jakbym sobie przywłaszczył imię i tytuł któregoś z Wyżej postawionych religii chrześcijańskiej


Prawo? Fakt, ale zanim pojawił się Jezus kradzież, morderstwo, czy cudzołóstwo też było karane. Chociażby (oczywiście jak na dzisiejsze czasy okrutny) Kodeks Hammurabiego.

Czekaj, czyli Twoim zdaniem ateiści to przede wszystkim za przeproszeniem pedały i inne perwerty? Wybacz, ale dość słyszałem o księżach - pedofilach, czy homoseksualistach aby móc uznać, że religia przed czymś takim chroni. Wielu z nich wciąż wierzyło w Boga. Takie rzeczy nie mają NIC wspólnego z metafizyką, a część wyznań na to pozwala. (np. buddyzm) Poza tym ja nic do takich osób (mówię o homo, pedofile gwałciciele etc. to inna "bajka") nie ma. To naprawdę wąski margines i niczemu nie zagraża. Są wolni i mają prawo być szczęśliwi jeśli nikogo to nie krzywdzi. A że ich nie rozumiem? Trudno, Was - katolików też do końca nie, ale jakoś Was nie prześladuję. Ani jednych, ani drugich.


Oczywiście. Kodeks Hammburabiego nawet i do dziś obowiązuje. Ale dziś w świecie łacińskim i w mentalności ludzi wierzących wszelkie wyraźne odejście o norm ich wiary, czyli mojej wiary jest wynaturzeniem, żeby nie powiedzieć: błędem.

Nie mówie że ateiści to pedały i pedofile. Mówie że pedofile i ludzie o pociągu seksualnym do swojej płci są inni. Chyba się akurat ze mną zgadzasz? Nie jestem tolerancyjny, bowiem widzę, że drudzy tutaj wymienieni przeze mnie zdobywają zastraszająco duże poparcie środowisk politycznych. Bodajże 7 krajów Europejskich zaakceptowało związki cywilne osób tej samej płci. Homoseksualizm jest dziś tematem tabu. Przeraża mnie fakt, że w imię tolerancji burzy się zachowany od wieków porządek prawdziwej rodziny. Rodziny stworzonej z matki<kobiety> ojca<mężczyzny> i dzieci.
Nauczyciel religii, który odróżnia się tym od innych katechetów, że jest bardzo intersujący <na religię u mnie nie chodzi połowa klasy, a wszyscy słuchali go w całkowitym milczeniu i skupieniu> powiedział i ujął to kiedyś świetnie: nie jest problemem fakt, że rozważamy różne rozwiązania. Problemem jest to, że o tym rozmawiamy, bo podważamy oczywistości.
To jest coś takiego, że pomyślę sobie o czymś co jest oczywiste, ale co, rozgrzebię, podywaguję, porozmawiam, wprowadzę zamieszanie, bo przecież można inaczej.
versus - faktycznie, ja mówiłem o naszej, europejskiej części globu. Muzułmanie są wg mnie problemem z powodu swojego podejścia do innych religii, które jest delikatnie mówiąc nieprzyjemne.
Afryki, czy Bliskiego Wschodu w ogóle nie wziąłem pod uwagę. Faktycznie, tam religia dalej ma duże znaczenie, ale kraje te można śmiało uznać za zacofane cywilizacyjnie. I racja, to dobrobyt zabija religię, ale nie on sam. Dobrobyt prowadzi do oświaty, społeczeństwa myślącego, wolnego, które zamiast martwić się co włożyć do garnka, może zastanowić się nad sensem życia, filozofią oraz religią i obrać własną drogę w tejże dziedzinie, a nie opierać się jedynie na tym jak został wychowany i w co wierzyli jego rodzice, dziadkowie.
Jasne, że gdyby nagle nadszedł kryzys przez wielkie "K", nie ten obecny, który wcale szarych ludzi tak strasznie nie dotknął, ale taki który sprawi, że europejczycy będą głodni i zagrożeni to religie się obudzą i zaroi się od fanatyków. Ale na szczęście się na nic takiego nie zanosi.
Według mnie Bogowie to tylko przejściowy etap w rozwoju ludzkości, który wraz ze wzrostem poziomu życia odejdzie do lamusa. Naturalnie jestem laikiem i mogę się mylić.
"Co do chrzczenia dzieci to są dlatego tak wcześnie chrzczone, żeby jeśli umrą nie miały grzechu pierworodnego czy cos w tym stylu..."
A wg mnie te wszystkie obrządki, sakramenty etc. są (przepraszam jeśli kogoś tym urażę, jestem chronicznie szczery) śmieszne. Tak naprawdę jest to kilka słów i pustych gestów, gdyby Bóg istniał to zapewne nie robiłoby mu różnicy, czy dziecko zostało polane wodą, czy nie. Nie mogło ona popełnić żadnego wykroczenia, tak więc wg Waszej ideologii nie popełniło ono żadnego grzechu. Całe wygnanie z raju to tak naprawdę przecież alegoria, która ma pokazać, że istota ludzka jest niedoskonała, a to co z tym zrobili ludzie, pokazuje jak bardzo może zaszkodzić osoba niemądra u władzy. Ktoś przecież musiał tak to zinterpretować.
Firnomir - mówimy tutaj o fundamentalistach muzułmańskich, których stosunek do inności, nie tylko religijnej, jest jak najbardziej negatywny (dzijhad). nie zapominajmy jednak, że fundamentaliści zdarzają się w każdej religii, i to raczej tutaj powstają zgrzyty i napięcia pomiędzy poszczególnymi religiami. osobiście nie piętnowałbym całego islamu za to tylko, że mały procent jego wiernych chce za wszelką cenę sprawić armagedon niewiernym.

oczywiście przyszłości nie da się przewidzieć, więc nasza dyskusja, czy religia straci na znaczeniu czy nie jest czysta zabawą w stylu science fiction. niedawno czytałem w wyborczej, że jakiś naukowiec zajmujący się prognozowaniem przyszłości, przewiduje,że w 2050 r Polska będzie mocarstwem światowym, czyż nie jest taka myśl przyjemną?

Archanioł - nic nie jest oczywiste, przeważnie trudno coś nazwać czarnym lub białym, dominuje szarość. ja bym nie przekreślał ostatecznie związków homoseksualnych usankcjonowanych przez państwo. mnie osobiści to nie przeszkadza kompletnie, to jest prywatna sprawa każdego zainteresowanego. mojej rodzinie związek jakiś homoseksualistów także raczej nie zaszkodzi i pewnie innym też nie. mówisz tutaj o tolerancji w imię której burzy się zachowany od wieków porządek prawdziwej rodziny, matka plus ojciec plus dziecko. tylko zastanówmy się może najpierw nad prawdziwymi problemami tej "prawdziwej" rodziny zanim zaczniemy rozglądać się za problemami zastępczymi. bo związki homoseksualne to tak naprawdę temat zastępczy, który zasłanie prawdziwe oblicze tego co się dziej z rodziną. a rodzina się rozpada i to na pewno nie z powodu związków homoseksualnych. alkoholizm, porzucanie dzieci, narkotyki, niedopasowanie dwójki osób, masowe rozwody, znęcanie się nad członkami rodziny, bieda, robienie kariery kosztem szczęścia rodzinnego , to tylko niektóre z problemów nad którymi warto byłoby się pochylić i coś próbować z nimi zrobić. niedopuszczenie do związków homoseksualnych raczej nie uratuje rodziny.
versus - niestety jedynie o takich muzułmanach się słyszy, inni nie są zbyt medialnym tematem.

Co do homoseksualistów - IMO śluby mogłyby być zalegalizowane (bo niby czemu nie?) ale bez prawa do wychowywania dzieci, gdyż to mogłoby je narazić na prześladowania ze strony rówieśników oraz "wypaczyć" ich pogląd na świat.
Fanatycy są obecni wszędzie. To, że działanie grup terrorystycznych muzułmańskich jest znane na całym świecie i odpowiednio nagłaśniane, nie znaczy że ta kultura jest chodzącą bombą zegarową. Dżihad jest toczony od wieków, ale to, że pewien jego nurt - działanie ogniem i mieczem, zaczyna dominować w mediach to nieznaczy, że wojna jest toczona wszędzie z każdym niewiernym.


Archanioł - nic nie jest oczywiste, przeważnie trudno coś nazwać czarnym lub białym, dominuje szarość. ja bym nie przekreślał ostatecznie związków homoseksualnych usankcjonowanych przez państwo. mnie osobiści to nie przeszkadza kompletnie, to jest prywatna sprawa każdego zainteresowanego. mojej rodzinie związek jakiś homoseksualistów także raczej nie zaszkodzi i pewnie innym też nie. mówisz tutaj o tolerancji w imię której burzy się zachowany od wieków porządek prawdziwej rodziny, matka plus ojciec plus dziecko. tylko zastanówmy się może najpierw nad prawdziwymi problemami tej "prawdziwej" rodziny zanim zaczniemy rozglądać się za problemami zastępczymi. bo związki homoseksualne to tak naprawdę temat zastępczy, który zasłanie prawdziwe oblicze tego co się dziej z rodziną. a rodzina się rozpada i to na pewno nie z powodu związków homoseksualnych. alkoholizm, porzucanie dzieci, narkotyki, niedopasowanie dwójki osób, masowe rozwody, znęcanie się nad członkami rodziny, bieda, robienie kariery kosztem szczęścia rodzinnego , to tylko niektóre z problemów nad którymi warto byłoby się pochylić i coś próbować z nimi zrobić. niedopuszczenie do związków homoseksualnych raczej nie uratuje rodziny.

Problemy rodziny prawdziwej, normalnej, tradycyjnej są przejawem dziwności człowieka, nie samego tego związku.

Zastanawiam się tylko nad tym: każdy związek homoseksualny, który owocuje adopcją dziecka jest problemem. Taka rodzina nie jest normalna. A to, że tylko cześć rodzin heteroseksualnych ma problemy, to inna sprawa, bo te problemy są spowodowane naturą ludzi. Ujmę to tak: różnica jest taka, że w rodzinach prawdziwych chwieje się dach, czasem spada, czasem się trzyma na włosku, ostatnich gwoździach.
W tych drugich rodzinach dach może być piękny. Ale wszelkie fundamenty są złe. Bardzo złe.

----------------------
Temat homoseksualizmu jest oddzielony - tam rozmawiać o homoseksualistach.
Tutaj homoseksualizm owszem, pojawia się jako jeden z przykładów, ale na bogów - pamiętajcie, że temat przewodni brzmi: "Człowiek bez religii nie może istnieć".
Fraa
Człowiek, religia, wiara, Bóg, racjonalizm...

Wybieram Boga - nawet nie muszę kombinować - to samo się układa.
Po co się zastanawiać i gdybać w oceanach systemów - któremu chcemy podlegać.

Każdy sprzeciw nie ma znaczenia.
Każde niezrozumienie jest mniejsze niż wszechświat.
Każda teoria czy zdanie własne - wszystko to schemat - mówiąc materialnie.

Człowiek to instrument - w swoich rękach zagra tylko wtedy gdy, nauczy się nut życia.
Wiara to dążenie do tego stworzenia.
Racjonalizm to tylko dozowanie zdrowe.
Religia to fundament.
Bóg - jest jak początek drogi... zdecydowanie !
acha
Czytam sobie wasze wypowiedzi i moim zdaniem zbyt mocno religię z wiarą mylicie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl