ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Ten temat zawsze wychodzi podczas moich rozmów z ojcem, więc od jakiegoś czasu mnie kusiło, żeby zapytać Was o zdanie. Zachęcił mnie też nieco żartobliwy ton Uispera na shoucie.
Ale kiedy w końcu kliknęłam na niezwykły guzik "Nowy temat", przyszło mi do głowy, że przecież można z niego zrobić dalece większą dysputę, stąd taka a nie inna nazwa tematu i jego podtytułu...
Polska i świat cały czas się zmieniają - chyba najwięcej tych zmian zaszło w ciągu ostatniego stulecia.
Przez pokolenia zarzucano jedne zwyczaje, by dać miejsce nowym, bardziej wygodnym i ładnym. Zmienia się przyroda, domy, maszyny, ludzie...
Sami też przechodzimy wiele zmian - zmienia się nasz pogląd na świat, nasze otoczenie, wartości, etc.
Temat byłby właśnie o tych zmianach. Zwykła, luźna dyskusja na temat - bo było kiedyś, co Wam odpowiadało i wolelibyście, by wróciło. Temat dość rozległy, więc proszę jedynie o uwzględnienie nieletnich i o schowanie sprośnych wartości do zakładki spoiler ;]
Pierwsze może co poruszę będzie to, co wyszło już w paru zdaniach w shoucie.
Szlachta. Istnieje Związek Szlachty Polskiej, urządza się LARPy na pojedynki między rycerzami, "prawdziwe" turnieje, więc są ludzie, którzy potrafią być nieźle zakręceni na tym punkcie.
Mój szlachetny ojciec "bycie hrabią" ma w charakterze. Uważa, że skoro kiedyś nasza rodzina należała do szlachty, to wciąż to wiele znaczy. "To wiele zmienia w twoim życiu, jak sobie to już uświadomisz" - mówi mi od czasu do czasu i ciąga na jakieś bale, na których jest mnóstwo ludzi o takim samym podejściu do życia jak on.
Chciałabym Was zapytać - czy to ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie w dzisiejszych czasach? Bo mam wrażenie, że trzeźwo na to patrząc - absolutnie żadnego. A jednak znajdują się tacy fanatycy, jak mój ojciec. Więc jak?
Nigdy na to nie zwracałem uwagi. Też mam ponoć jakiś herb rodowy, ale nigdy nie miało to wpływu na moje życie. Chociaż prawdą jest że miło czuć się lepszym od innych.
Ja nic o tym nie wiem i w sumie mi to na rękę^ Jeszcze bym się dowiedziała, że cała moja rodzina wstecz była chłopstwem. W dzisiejszych czasach wydaje mi się to bez znaczenia. Być może, ma to jakąś wartość dla osób którzy się z tym identyfikują, przykładowo bycie szlachcicem. Myśl o szlachetnym urodzeniu może wpłynąć na morale, ale wątpię, by np jeżeli ktoś o tym powie przy znajomych to ci odpowiedzą : "łał ale masz fajnie".
Jeszcze bym się dowiedziała, że cała moja rodzina wstecz była chłopstwem.
No ale właśnie - co to za różnica??
No ale właśnie - co to za różnica??
Już mówię. Nie chodzi mi o wstyd, że moi przodkowie byli chłopami czy giermkami.
Raczej źle bym się czuła z myślą, że byli poniżani, cierpieli, niby ich nie znam a jednak coś tak czuję. Podobnie jak myśl o tym, że mój pradziadek czy prababcia cierpieli podczas wojny. Czy może moja dalsza rodzina... Jakoś wolę po prostu o tym nie myśleć^
W dzisiejszych czasach według mnie nie ma to żadnego znaczenia
Nie dostrzegam w jaki sposób "szlachetne" pochodzenie ma wpływać na wartość człowieka. Gdyby szlachta była takimi nadludźmi, to historia Polski z pewnością potoczyłaby się korzystniej dla jej mieszkańców. Zarówno ktoś pochodzący z chłopskiej rodziny jak i arystokratycznej może być wielkim lub małym człowiekiem. To nasze postępowanie świadczy o nas, a nie nasi dalecy przodkowie.
Zresztą nie potrzebuję szlacheckiego pochodzenia by być lepszym
Właśnie to starałem się udowodnić w dalszej części mojego posta. Nieudolnie, bo nieudolnie, ale zawsze ^^ To, w jakiej rodzinie się urodziłeś nie czyni cię lepszą osobą. Tylko twoje czyny i życiowe decyzje mogą tego dowieść.
Nie chciałabym nikogo urazić, ale wydaje mi się że czasami to jest tak, że jeśli człowiek nie ma się czym pochwalić, bo nic ciekawego nie zrobił, to próbuje w każdy inny sposób udowodnić, że jet lepszy od innych - na przykład tym, że posiada "pochodzenie".
Ale z drugiej strony, gdybym się dowiedziała, że ktoś z mojej rodziny dokonał czegoś wielkiego (no bo w końcu za coś się dostawało te herby, ne? ) to pewnie byłabym dumna, i chciałabym móc komuś o tym powiedzieć.
Chociaż nie uważam, że to czyni mnie lepszą, raczej uznaje to jako miłą ciekawostkę (:
No ale taka świadomość jest w pewien sposób budująca, ludzie zawsze dobierali się w jakieś grupy (mniej lub bardziej przypadkowo) i próbowali udowodnić że ich grupa jest lepsza od innych. Chociażby kobiety vs mężczyźni, humaniści vs matematycy, dojrzali użytkownicy internetu kontra dzieci neo... zawsze tak będzie d; Jak nie pochodzenie, to inne czynniki będą zawsze uważane za czyniące kogoś lepszym.
PS. A te turnieje o których wspomniałaś Jackie, to są jakieś takie, że mogą w nich uczestniczyć tylko ludzie którzy mają udokumentowany rodowód? (:
Myślę, że tego typu zachowania są bardzo mocno utwierdzone w ludzkiej psychice. To nawet nie chodzi o to, że chcesz się pochwalić, ale jak to Chlor ujęła, by o tym komuś powiedzieć. Wiadomym jest, że jeśli jest się z czegoś dumnym to to się lubi to pokazywać, mówić o tym. Na pewno jest wielu, którzy się uważają tak dosłownie za lepszych i są zamknięte strefy dla wybranych z lepszym pochodzeniem, to naturalne i wcale by mnie to nie zdziwiło. Inna sprawa, że jeśli miałbym być potomkiem szlachty co nam tak zrąbała historię to bym wolał o tym nie wiedzieć, bo to bardziej wstyd. Nie wiem jak masz ty Jackie czy ty Grigorij uogólniam.
Natomiast w obecnym świecie, nie licząc tej segregacji na lepszych i powiedzmy "dostępu do elitarnego klubu" to pochodzenie absolutnie nic nie zmienia. Ważne jest to co jest teraz, jacy jesteście teraz a zarówno Jackie jak i Grigorij to super nakama:) Chciałbym was kiedyś poznać osobiście:)
W naszym kraju pochodzenie nie odgrywa roli, ale Jackie na pewno słyszała na wykładach u siebie o japońskich burakuminach, nazywali się jeszcze na "e" ale zapomniałem:D Teraz też ze względu na to, iż Japonia się otworzyła bardzo na zachód, to już to zjawisko osłabło, ale tak naprawdę jest jeszcze masa osób, która jeśli się dowie, że jesteś takim burakuminem, to cię będą piętnować. I w Japonii pochodzenie odgrywa rolę. Np na omimai czyli takich aranżowanych spotkaniach potencjalnych małżonków też po kryjomu sprawdza się, czy ktoś nie jest eta( o przypomniało mi się:) Odkrycie tego może unieważnić całość. Oczywiście najlepiej byłoby udać się do Japonii i samemu się przekonać jak to jest, ale trzeba by tam chyba się osiedlić i to w specjalnej okolicy najlepiej, bo japończycy niechętnie o tym mówią nawet zaufanym gaijinom. Niemniej naród ten jest bardzo konserwatywny. Nic nie ginie a tradycje łączą się w całość. Skoro nie tak dawno były wielkie prześladowania eta to teraz na pewno to nie znikło.
U nas czegoś takiego nie ma, nikt tego nie sprawdza ani nic, nikogo to nie interesuje. O nas świadczą czyny nie przeszłość.
Hehe, ja się nie orientuję w tym jakie mam korzenie, nawet mnie to nie obchodzi, nie będę brał zasług za to co robili moi dziadkowie, według mnie każdy rodzi się równy, co najwyżej na starcie ma większe szanse na bycie później tym lepszym. Dla mnie to bez znaczenia, bo i tak na większość ludzi patrzę z pogardą i herb, pieczątka z dawnych czasów tego nie zmienią, liczy się to co jest teraz.
Dzisiaj jeszcze mi się nasunęła taka myśl, że posiadanie wybitnego przodka nie czyni kogoś lepszym, ale powinno motywować i mobilizować do stawania się lepszym, aby pobić jego osiągnięcia (;