ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Jak to widzicie? Czy droga do celu jest tak samo fascynująca jak jego osiągnięcie? Czy najważniejszy jest sam cel? Jak to jest dla Was ??
Te dwa odrębne pojęcia, które scalają się hasłem sukcesu, mogą mieć różną wartość w innych przypadkach - historiach ludzi, np. jedni tyrają całe życie na coś, co inni otrzymują wpisane w rejestr, tj. posiadają pewne przywileje poprzez spadki po rodzinie lub też w tzw. ekspresowych karierach, np. łóżkowych, itp. Czy takie szybkie, nie naznaczone jakimś tam własnym trudem, dojście do celu może być fascynujące? Moim zdaniem - nie. Co więcej, wydaje mi się, że nam samym ten sposób poprowadzenia danej sprawy nie będzie dobrze leżał ...a przynajmniej nie długo, gdyż nie doceniamy z reguły tego, w co nie włożyliśmy sił własnych; nie wkładamy nadto serc w sprawy, których nie czujemy węwnątrz, które nie odcisnęły się w naszym życiu choćby emocją... I nie będzie ów sposób nam leżał z tej również przyczyny, że wyłożymy się na pierwszym poważniejszym zakręcie drogi, gdy już cel osiągnięty, ale coś by trzeba było robić dalej, by go utrzymać i nie stracić na powrót...
Cel sam w sobie nie jest więc dla mnie sprawą fascynującą, w ogóle tak ciężko to rozgraniczyć... Jest fascynujący... w marzeniach, gdy tworzy się jego wizję. A tak poza tym.. łączy się właśnie ze wspomnieniami przebytej doń drogi, dumą z umiejętnego przebrnięcia przez niepowodzenia napotkane. Natomiast ta droga jest bardzo ważna... W czasie wędrówki do naznaczonego celu możemy odkrywać szereg nowych rozwiązań (szersze spojrzenia, alternatywy), na bieżąco uczyć się wszystkiego (doświadczenia) i poznawać siebie; własne reakcje, sprawdzać własne możliwości w przeróżnych sytuacjach życia i czerpać uzasadnioną satysfakcję z powodzeń.
Byle, jak to mówią, nie iść po trupach do celu...
Mnie się wydaje, że, zaleznie od przypadku, ważna może być sama droga, albo sam cel...Ktoż pragnie, dajmy na to, mieć piękną sylwetkę...Droga do tego bęcie długa, konieczne będa różne wyrzeczenia, samozaparcie, cierpliwość...Tak więc człowiek będzie ćwiczył swój charakter, a właściwie nigdy może nie stwierdzić, że jego ciało jest już idealnie zbudowane...więc tu cel nie będzie sam w sobie tak ważny Natomiast w przypadku, gdy ktoś musi np podnieść swoje kwalifikacje, by nie utracić pracy, to najistotniejszy będzie sam cel
Zresztą, każdy w życiu ma wiele dróg, wiele celów, czasem cele kończą się na drodze...I to też jest ok.
Tak, masz rację, że jest to kwestia indywidualnego podejścia każdego człowieka. Cóż, ja chyba nieustannie poszukuję tych większych, od przeciętnych, poziomów stymulacji w życiu, a dążenie do celu daje mi to poczucie; jest ciągłą, wysoko stężoną adrenalinką we krwi, ekscytuje...
Ale nie do końca mogę powiedzieć, że gdy już osiągnę cel, to przestaję się nim kompletnie interesować... Udoskonalam jego prototyp... ...Hmm, choć jednocześnie, w głowie, rodzą się mi już kolejne wyzwania.
A dlaczego niektórzy ludzie zaprzestają realizacji swoich celów, mimo, iż poczynili już ku nim pewne kroki...? Moim zdaniem, dlatego, że np.: nie potrafią zaczekać (efekt ich działań musi być natychmiastowy); nie potrafią, bo źle zorganizowali sobie pracę, jaką należy włożyć w osiągnięcie owego celu, tj. np. wyznaczyli sobie bardzo odległy termin realizacji zamierzenia, a pominęli w planowaniu fakt, że po drodze mogą wystąpić przeszkody, które również stanowią dla nich wyzwanie, a są kolejnymi szczeblami na drodze do sukcesu.
Nie każdy ma cele w życiu. IMHO, szajajaba. Przynajmniej nie każdy posiada te konkretnie określone. Ale, że takie właśnie cele mają największą szanse powodzenia w realizacji, wg mnie, więc... nie każdy ma cele w życiu.
"Na belce siedzi pięć żab. Dwie zdecydowały się zeskoczyć.
Ile żab pozostanie na belce?"
Pzdr!
Dalej siedzi 5 żab. To, że dwie zdecydowały się zeskoczyć, nie znaczy, że w końcu zeskoczyły, prawda?
Tak szajajabałko, może i tak, a może zeskoczyły te trzy, które początkowo nie miały takiego zamiaru... różne możliwości... Każda decyzja, którą podejmiemy jest uwarunkowana wieloma czynnikami i indywidualnym podejściem każdego z nas do kwestii realizacji założonego celu, o czym już zresztą pisałyśmy.
Pozdrawiam!
P.s. Widzę, że jednak zmieniłaś na powrót avika... I znowu zerkasz na nas .
Dla mnie najważniejszty jest sam cel. Gorzej z samą drogą bo niestety nieraz brakuje dobrej drogi do osiągnięcia jakiegoś celu, ale oczywiście samo osiągnięcie czegoś jest najlepsze, sama droga jest jedynie narzędziem, a największą radość sprawia właśnie osiągnięcie czegoś.
Tak, ale jest tu jeden problem... Na pewno są ludziska, którzy mają tylko jeden cel w życiu. I co się stanie, gdy już go osiągną?
heh ... no właśnie ... ja też mam swoje cele w życiu, czysto biznesowe, ALE po ich osiągnięciu nawet - gra toczy się dalej ... zresztą to jest trochę tak, że powstaja na bieżąco cele, na bieżąco są osiągane i zawsze powstają nowe ... człowiek aktywny chyba nigdy w życiu nie osiągnie do końca wszystkich celów ... dlatego sama droga do nich musi być pasjonująca również ...
Tak, ale jest tu jeden problem... Na pewno są ludziska, którzy mają tylko jeden cel w życiu. I co się stanie, gdy już go osiągną?
Myślę, człowiek zawsze musi postawić przed sobą jakiś cel. Osoby, które przez całe życie mieli jeden cel, który osiągneli, z pewnością postawią sobie kolejny, nawet taki, który będzie kontynuacją tego jednego, np: ktoś marzył o sławie, popularnośći (np io byciu sławnym piosenkarzem czy aktorem), udało mu się to i może kolejnym celem, który sobie postawi będzie chociażby bycie jeszcze sławniejszym, popularniejszym, a może postawi sobie inny cel przed sobą...
Jedno jest pewne - ktoś, kto całe życie miał jakiś wielki cel, po osiągnięciu jego, przynajmniej na początku, będzie bardzo szczęśliwy z jego spełnienia, chociaż oczywiście potem to może róznie z tym szczęściem być.
Tak, ale jest tu jeden problem... Na pewno są ludziska, którzy mają tylko jeden cel w życiu. I co się stanie, gdy już go osiągną?
Wiesz, wydaje mi się, że... oni nigdy go tak do końca nie osiągną, tzn. hmm... jakby to ująć... mogą nigdy do końca nie być z niego w pełni zadowoleni, więc - ulepszają, dopracowują itp. ... Posiadanie jednego celu w życiu, jak sądzę, może sprawiać i pewnie sprawia, że właśnie ów człowiek, go posiadający, poświęca mu się bez reszty... Być może plotę trzy po trzy, ale naszła mnie taka właśnie myśl, czy coś, czemu oddaje się tyle z siebie; tę całą energię (i coś tam!;)), nie zostaje na tyle wyidealizowane w naszych umysłach, że efekt, w gruncie rzeczy przyziemny i ot, normalny... może nas zadowolić. Czy pozwala on nam spocząć na laurach, czy też gna nas w utopijne (może!) obszary wyobrażeń o tym, jak chcielibyśmy żeby ów cel finalnie wyglądał...
To tak, jak miec ogólnie - jedeną rzecz, podczas, gdy inni mają ich wiele... Dbamy o to wiele bardziej i przykładamy doń wiele uwagii. Koncentrujemy się na tym, nie rozpraszając sie na inne.
Podsumowując: sądzę, że Venom333 ma rację, choć ja za kolejny cel nie uważam (jak wyżej) kontynuacji poprzedniego. To wciąż ten sam cel, który jest wyidealizowanym obrazem w naszych głowach, przez co nie zadawalamy się jego 'jakimś tam' substytutem, ale pniemy się do maksimum możliwości jego spełnienia...
Jeśli wiecie, co chciałam powiedziec.
Pzdr!
Od razu uprzedzam, że nie czytałem poprzednich postów, więc nie wiem czy nie powtarzam kogoś
Obie rzeczy są równie ważne. Jeśli osiągniemy szczyt bez "drogi" -> prawie zero satysfakcji. Natomiast jeśli będziemy tylko szli, szli i szli, a szczytu albo nie osiągniemy, albo będzie on niezadowalający... no właśnie. Słowem: aby w pełni cieszyć się z sukcesu, trzeba się napracować, a z drugiej strony, jeśli już się napracujesz, potrzebujesz wiedzieć, że ten wysiłek do czegoś się przydał, że nie poszedł na marne.
Zbierałam się do tego tematu jak sójka za morze, nawet myślałam, że w końcu się tu wypowiedziałam
Osobiście większą frajdę sprawia mi przedzieranie się przez zarośnietą drogę na szczyt, niż pobyt na nim i obserwacja widoków
Aczkolwiek jak tu mój przedmówca zauważył, obie rzeczy są równie ważne, chociaż dla różnych osób któraś z nich może okazać się ważniejsza.
To zależy jaki sobie stawia człowiek cel. Są sytuacje w których taki wyczyn jest przy początkach drogi zupełnie nie do osiągnięcia. W takich wypadkach już sama droga do tego, by stworzyć sobie możliwość "przeskoczenia poprzeczki" jest celem samym w sobie, może być postrzegana jako sukces.
Jeśli chodzi o "frajde" to zdecydowanie fajniejsze jest zdobywanie szczytu. Bo jak już dojdziesz to przez chwilę jest satysfakcja, a potem przychodzi pustka i chęć dążenia do następnego celu.
A jeśli chodzi o sprawy "służbowe" to ważna jest jednak skuteczność i efektywność. Choć w gruncie rzeczy służbowe cele osiąga się po to tylko żeby można było wyznaczać i realizować następne.
Więc podsumowując (zazwyczaj): Nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go!
Żeby zacząć zdobywać szczyt , trzeba mieć w tym jakiś cel, ambicje.
Każda droga bywa kreta, ale bez pracy nie ma kołaczy.