ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Jako, że nigdzie nie widzie tego tematu (jeśli jest to przepraszam) więc go założę. Czyli temat o naszych milusińskich.

Mam suczkę. Mieszańca, owczarka nizinnego zmieszanego z psem myśliwskim, wabiącego się Kaja ( z góry przepraszam wszystkie Kaje, jakie są tu na forum). Jako, że ma już 10 lat, to obecnie ulubionym jej zajęciem jest spanie, a skoro jest to mieszanka pas myśliwskiego to na wiosnę bywało tak, że znajdowała pisklaki, które wypadły z gniazda, bądź wykopywała myszy ( nie pytajcie w jakim celu).
Kolejnymi zwierzakami u mnie w domu są rybki. 3 neonki, 2 gubiki i 2 minoezje (jedna czarna, druga złota). Trzymam je w kuli. Kula jako akwarium, w śród akwarystów stanowi kontrowersyjny temat. Ogółem wszyscy są na nie, że nie powinno się rybek w czymś takim trzymać, bo to zapadają na choroby, świrują i coś tam jeszcze. Póki co to moje nie narzekają, tylko roślinki, coś za bardzo mi nie chcą rosnąć. :/

Jakie wy macie zwierzaki, lub jakie mieliście, czy chcecie mieć? Jakie mieliście z nimi przygody, czy na coś chorują czy chorowali?


Ja mam kota, 15-lat, niedawno się okazało, że to egipski mau - rasa srebrzysta. A ja przez 15 lat byłem pewien, że to dachowiec xD

Ulubionym zajęciem Filemona (zwanego też Karkiem, bo ma wielki kark) jest spanie, darcie mordy, wkurzanie ludzi o 4 rano, posiadanie w dupie wszystkiego i wszystkich i ewentualnie gryzienie mnie dla zabawy.

Jest już stary, więc nie ma co się po nim spodziewać akrobatycznych wyczynów :P



Tak wygląda ;]
Wąski, zapomniałeś o tym, że lubi szczać ludziom do butów ;p
No tak, lubi jeszcze znaczyć teren xD


Kiedyś pamiętam, że miałem dwie świńki morskie ale niestety długo nie pożyły . A z powodu nie posiadania żadnego zwierzaka to w przyszłości chciałbym miec labradora (zawsze uważałem ją za najlepszą rasę).
Ja w sumie miałam 4 zwierzaki - 2 chomiki i 2 myszy. Zaczynając chronologicznie, pierwszy było Chomik o wdzięcznym imieniu Bobek. Bobek był spoko, a z jego śmiercią wiąże się pewna historia. Otóż jak Bobek był już stary, wdrapał się (po tych tylnich, chropowatych częściach mebli) na taką ogromną szafę, która sięgała aż pod sufit, a potem... zeskoczył z niej... I przeżył. Następnego dnia umarł ze starości xD
Drugi chomik miał imię Czarnulek, ale i tak nazywaliśmy go Bobek albo Chomik. Zdechł śmiercią naturalną.
Później były 2 myszy - Integra i Celes Viktoria. Cóż... Integra miała raka, a Viktorię zabiła babcia xD

Generalnie jednak marzy mi się kot. Ale do spełnienia tych marzeń muszę jeszcze poczekać. Duuuużo poczekać.
Miałem kiedyś ( jakoś w podstawówce ) 3 papugi i jednego żółwia. Papugi mnie denerwowały bo sie wyspać nie dały cały czas darły ryja, pamiętam jak kiedyś mi z klatki uciekły i po chacie śmigały i nie umiałem ich złapać, to wpadłem na genialny pomysł na ogłuszenie ich poduszka, zadziałało i wylądowały w klatce, ale za jakieś 2 lata zdechły. Żółw najlepsze zwierze jakie można sobie wyobrazić 3 razy coś do żarcia wrzucić i sobie pływał czy tam chodził po chacie było fajnie ale jakoś w 2 gim zdechł.
No jaz komim mielismy żołwia. (takiego wiecie nie ten lądowy tylko wodny) Wyjmowało się kocyk budowało ogrodzenie z klocków (bo inaczej to zapierdzielał jak mały samochodzik) Cos do żarcia etc. Ojciec też się nim opiekował (odwalał brudną robotę <evil> )

Ale u nas jest tak duszno, że nie musimy muszek zabijać (nie mylić z muchami) (jak są, bo martwe leżą już na parapecie) No i żółw zachorował i musieliśmy go gdzieś tam oddać (oczywiście wpierw książka leki i próba leczenia, ale to było za dużo) Od tamtej pory zero zwierząt. Aha komi jak napisze imię i nazwisko tego żółwia to ma PRZE******
Ja mam małego pieska z rasy Shi Tsu o nazwie Łatek :) Mam go dopiero ponad miesiąc a całkowicie ma 2 miesiące. Z wyglądu jest bardzo śmieszny i słodziacki, ale póki co dużo gryzie po rękach i nogach xD Może dlatego, że go zębiska bolą. Po za tym to głodomór strasznie dużo je no i sika po domu trochę :D Ale ogólnie pies to fajna rzecz.
To Ja może jeszcze opowiem o tych zwierzakach co przewinęły się przez moje domostwo.
Pierwszy był piesek czarny kundelek. Jako, że strasznie piszczał, to był u nas tylko tydzień. Potem rodzice wywieźli go do babci na wieś. Moja babcia kiedyś miała płot drewniany. Przy bramce stał duży drewniany pień. Ten psiak (reksio) jak podrósł wskakiwał na ten pal i wypatrywał czy czasem nie jedziemy. Jak długo nie przyjeżdżaliśmy to wtedy szedł na krzyżówkę, taką z wysepką gdzie kładł się na trawie i czekał wiernie aż my przyjedziemy. Po kilku latach jak mój wujek wziął go ze sobą do lasu, myśliwy zobaczył, że biega sobie swobodnie i go zastrzelił.
Potem był chomik. Jako, że mój sąsiad, też miał w tedy chomika, to u mnie w domu urządzaliśmy wyścigi chomikowe na meblach. Czyli, czyj chomik pierwszy przebiegnie z jednego końca mebli na drugi. Zmarł śmiercią naturalną.
Rok po zakupie chomika mój brat do domu przyniósł parkę papużek falistych. Samiec padł jakoś po tygodniu. Został otruty przez sąsiada. Jako, żeby druga papużka nie byłą zbyt samotna, to brat dokupił drugiego samca. I tak przez kilka lat była Zielna i Żółtek, najmądrzejsze papugi jakie miała. Potrafiły kilka prostych słów powiedzieć, jak sie je zawołało to przylatywały na rękę, uwielbiały się przyglądać w lusterku, kąpać pod cieknącym kranem, jeść z talerza i pić kawę. Po jakoś dwóch latach Zielona mi zachorowała i padła. I tak przez jakiś dłuższy czas Żółtek był samotny, fart był, że na balkon przyleciała mi papużka, która komuś uciekła. Złapałam ją i tak oto w domu znalazła się złośnica. (Złośnica dlatego, bo dziobała palce.) Żółtek i Złośnica zapałali do siebie miłością, która zaowocowała w jajeczka, a z jajeczek wykluły się małe papuziątka. Z małych papuziątek zatrzymaliśmy tylko jedną dla siebie, ta która była kulawa.
Pierwsza padła złośnica. Tak jej się spodobało znoszenie jajek, że cały czas znosiła i znosiła, niczym jakaś kura nioska, że z tego wszystkiego wykończyła się i padła.
Żółtek i Mała padły mi ze starości.
W między czasie, bardzo chciałam mieć króliczka. Moje pragnienie tym bardziej jeszcze wzmogło, gdy przez pewne wakacje u mieliśmy jakoś hmm przez miesiąc w domu młodziutkiego zająca. I tak pewnego pięknego dnia mama dała mi na niego kasę i ja cała w skowronka pobiegłam do zoologicznego i kupiłam taką mała biała puszystą kulkę z czarnymi uszami. Królika nazwałam Wampir. Miałam go tylko rok. Balkon uważał za swoje terytorium i nikogo tam nie chciał wpuszczać. Był niczym dobrze wyszkolony pies. Jak tylko ktoś wyszedł na balkon, ten zaraz biegł do nóg i go gryzł. po roku królik popełnił samobójstwo. Dosłownie. Na balkonie stała suszarka. On czasami wskakiwał na nią, jak akurat tam były położone jakieś koce, czy tam ręczniki, a że gryzł to przywiązywaliśmy go do łańcuszka. i tak Pewnego razu wskoczył na tą suszarkę, ręczniki pod nim się osunęły a on zawisł.
Jako, że rozpaczałam po króliku, a Ja i moi bracia od zawsze chcieliśmy psa, to po jakimś czasie przyprowadziłam Kaje do domu. A rybki kupiła 4 miesiące temu.
Koniec.

Jako, że mój sąsiad, też miał w tedy chomika, to u mnie w domu urządzaliśmy wyścigi chomikowe na meblach.

Juz to widzę jak z batem nad nim stoisz

Co do reszty. To pasuje u określenie albo przerobiona nazwa programu "urzekły mnie ich historie". Naprawdę wielkie thx za ich opowiedzenie, bo jest o czym czytać. Te papużki rozbrajały. Ale przy króliku miałem lola.
Dobra czas i na mnie. Moim pierwszym zwierzęciem była papużka Polinezja (z dr. Dollitle chyba to wziąłem, nie pamiętam xD) O kąd ją kupiłem zacząłem strasznie chorować, i w końcu okazało się, że na papugi mam uczulenie, tak więc otworzyłem okno i podarowałem jej to o czym z pewnością najbardziej marzyła, czyli wolność. Później była masa kotów, jako że mieszkam na parterze, a w zimie dachowce głodują to często mi do balkonu pukały, wiec praktycznie co roku miałem innego kota. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie trzeba było żadnej kuwety ani nic. Brudną robotę kot załatwiał sam, moje zadanie ograniczało się tylko do otwierania i zamykania balkonu. Chyba z 5 tych kotów było, ale pamiętam tylko 2 pierwszego "Fyrtka" I ostatniego "Pchełkę". Pierwszy kot był najlepszy, o tak praktycznym zwierzęciu marzy z pewnością każdy, załatwiał się we własnym zakresie, żywił się wyłącznie resztkami, nigdy nie drapał zawsze sam przychodził na kolana i chciał być głaskany. Uwielbiałem tego zwierzaka. Gdy nadeszły wakacje, musiałem wyjechać na wieś na ok. miesiąc, a jako, że kot prowadził taki tryb życia a nie inny to wzięliśmy go ze sobą. Był tak zszokowany jazdą samochodem że zsrał całe tylne siedzenie, wspaniały aromat kociej kupy(niektórzy pewnie wiedzą jak silne to toksyny) trzymał przez dobrych 5 lat, mimo stosowania wielu drastycznych środków czyszczących. Dobra ale idąc dalej na wsi bardzo mu się spodobało, bo tam dużo kotek (posuwał ile wlazło i codziennie inny towar xD), Tak więc postanowiliśmy go zostawić babci. Trzy miesiące po moim powrocie okazało się, że zaginął w akcji i do dziś nie wiadomo co się z nim stało.
Później było wiele innych kotów, które robiły maślane okna pod balkonem. Ale w końcu nadeszło odkocenie i koty przestały przychodzić, więc zrobiło się cholernie nudno.
Tak więc postanowiliśmy kupić kota, dokładnie wyżej wymienioną pchełkę. Tyle nerwów ile zeżarł mi ten kocur, to nie wiem czy jeszcze ktoś zeżre. Nie przyjmował prawie żadnego pokarmu, a jak był głodny to w końcu zjadał to co było(resztki i kocia karma) i natychmiast żygał na podłogę, drapał i gryzł przy każdej próbie pogłaskania. Srał gdzie popadnie i rozjeżdżał gówno po podłodze. Pewnego dnia gdy wróciłem ze szkoły kota nie było, okazało się że moja mama, w przypływie nerwów wypuściła go w pobliskim lesie na wolność. Od tąd mam dość kotów, choć jeśli trafił by się taki jak Fyrtek, to przyjął bym go z otwartymi ramionami.
Później przyszła moda na chomiki. Mieliśmy 3, moja siostra wszystkie nazwała Kinio, również w tym wypadku pierwszy był najlepszy. Żywy, ruchliwy, nie gryzący, chętny do zabawy, bajka, ale niestety szybko umarł. Później był taki czarny, który spał chyba cały czas, bo nigdy nie widziałem, żeby się ruszał poza domek. Również, szybko padł, pewnie za szybko zużył limit snu przeznaczony na życie, był też problem ze stwierdzeniem zgonu, zaczailiśmy dopiero, gdy po 4 dniach z miseczki nic nie ubyło. Trzeci chomik był lepszy niż drugi, ale gorszy niż pierwszy, bo trochę gryzł, ale ogółem był fajny. Miał tylko jeden denerwujący nawyk, spał w dzień i budził się pod wieczór, a jak w nocy wbił się na kołowrotek to nikt zasnąć nie mógł. Niezłym motywem jest to, że przeszedł on śmierć kliniczną i moja mama udzielając fachowego masażu serca wskrzesiła go na kolejny miesiąc xD. Przyczyna zgonu nie znana.
Na obecną chwilę marzę o psie rasy Husky, ale to bardzo odległe marzenie.


Aha komi jak napisze imię i nazwisko tego żółwia to ma PRZE******
Powiedzcie xD.

Trzeci chomik był lepszy niż drugi, ale gorszy niż trzeci,

Interesujące xD

Też chce wiedzieć jak żółwik miał na imię.
Jak nie będzie tu odpowiedzi, to wyśle takie pytanie Wąskiemu, by zadał je Komiemu w konkursie. A Komi powiedział, że odpowie na każde pytanie.
RdR cały twój post się nadaje do "Uśmiechnij się". A kawałek powinienem przesunąć do +18
Cały post rozbrajający do niemożliwości.
Ogólnie to wspaniały temat i bardzo fajnie ludzie piszecie. Ale RdR to musze skomentować:P


Srał gdzie popadnie i rozjeżdżał gówno po podłodze.

To mnie rozwaliło.


Również, szybko padł, pewnie za szybko zużył limit snu przeznaczony na życie, był też problem ze stwierdzeniem zgonu, zaczailiśmy dopiero, gdy po 4 dniach z miseczki nic nie ubyło

Ten tekst mnie też rozgniótł z twoimi przemyśleniami:D Kurde może wstać mu się nei chciało by coś zjeść:D


Był tak zszokowany jazdą samochodem że zsrał całe tylne siedzenie

Mnie to nie dziwi. Samochód to chyba rzecz przeznaczona dla człowieka. Mimo to wielu ma chorobę lokomocyjną w tym ja. Dziwi mnie to jak np w do autobusu "Łódź - Poznań" (4:30 godzin drogi) Wpuszczają kogoś z psem... Niepojęte to dla mnie. Zresztą, skoro człowiek ma problemu, czemu ma nie mieć pies? Tylko, że człowiek to zrobi w torbę albo coś a pies? No ale nie ejstem weterynarzem, żeby się tu wypowiadać na ten temat.

RdR jak ja to powiem to leżę i kwiczę mam zbyt wiele do stracenia. Bardzo proszę o to nie pytać w pytaniach u Wąskiego. Co mnie tyczy powiem ale co nas to inna sprawa.


RdR jak ja to powiem to leżę i kwiczę mam zbyt wiele do stracenia. Bardzo proszę o to nie pytać w pytaniach u Wąskiego. Co mnie tyczy powiem ale co nas to inna sprawa.


Przecież, to tylko Imię żółwia, co w tym takiego tajnego, no powiedz xD.
TY SIĘ PYTAJ JEGO NIE MNIE:P ja nie wiem. Głupszego w życiu nie słyszałem, ale nie ja nadałem. Nie mój cyrk nie moje małpy.

Swoją droga miał taka fajną czerwona plamkę. Kochałem go. Uwielbiałem patrzeć jak się wyleguje na skale i ten jego przejmujący wzrok. Najlepsze było jak trza było wymienić wodę. Nie po kij budowaliśmy z klocków ogrodzenie. Bez tego to nam gdzieś się ulotnił i tyle widzieli. Od momentu jego posiadania nigdy nie powiem "wleczesz się jak żółw":D Przy jego popierdzielaniu to ja się wlekłem:D Ogółem fajna była zabawa. Taki potworek na arenie walk:D sam niszczył łapkami mniejsze klocki:D Był genialny, ale jak już mój brat słusznie zauważył to u nas panuje straszliwa duchota, dostał jakiś plan na skorupce, a nie chcieliśmy by nam zwierzątko umarło to go oddaliśmy. Ale jego mordeczki to nigdy nie zapomnę.

TY SIĘ PYTAJ JEGO NIE MNIE:P ja nie wiem. Głupszego w życiu nie słyszałem, ale nie ja nadałem. Nie mój cyrk nie moje małpy.

W takim razie Jutsu, nalegamy byś odpowiedział na pytanie, które póki co nurtuje wszystkich forumowiczów.
Dobra to może ja się wypowiem.

Obecnie mam w domu psa i 1,2,3... 6 kotów. Pies nazywa się Brytan, a jego rasa to owczarek niemiecki. Ogólnie spoko psisko, tyle, że jest wielki jak słoń i czasami jak się cieszy i skacze, to mnie powala, dosłownie...
Z kotów, no cóż: ten najstarszy nazywa się Tygrys i wygląda jak jakieś dzikie zwierzę. Z nim to było tak, że jak już trochę podrósł, to poszedł w świat i tyle go było widać...
Niezłym zaskoczeniem było to, kiedy jakiś miesiąc temu okazało się, że on wciąż żyje! Wyglądał normalnie jak Rambo, zaginiony w akcji. Uszy ma pocharatane, zapewne często się lał z innymi kocurami. Jest wielkości dużego jamnika. Acha i ma jeszcze krótki ogon, jakby ktoś mu go odciął, ale akurat z takim się urodził więc, przynajmniej mnie już to nie dziwi. Wkurza mnie u niego, że zdziczłał i zdarza się, że jak stoisz w kuchni, to nagle z niczego rzuca Ci się na nogę, jak tygrys na małą sarenkę. Trochę boli, przy jego wielkości i ciężarze, ale po takim czymś dostaje od mojej mamy ścierą przez łeb i go nie ma... do następnego posiłku oczywiście.
Drugi kot, a raczej kotka, to Kitka. Kiedy się u nas pojawiła była w miarę mała i widać było, miała coś złamane, więc ją przygarnęliśmy i odtąd se u nas mieszka. Latem 3 czerwca urodziła 2 małe kotki. Jedna nazywała się Gwiazdka (Którą niestety wydali moi rodzice jak byłem w szkole. Nie odzywałem się do nich przez tydzień), a druga to Czarna (wiem dziwne imię, ale tak ją nazwał mój 6-letni brat). Czarną mamy do dziś i jest naprawę spoko, ale do rzeczy. Kitka nie dawno znowu urodziła tym razem 3 małe (jak dzisiaj na nie patrzałem, to już otworzyły oczy), ale przyznam, że z niej pinda i puszczalska. Przepraszam za język, ale ta kocica chce się ich jak najszybciej pozbyć, dzisiaj jak wracałem do domu to widziałem jak w pobliskim lasku baraszkowała z jakimś kotem...
No, to tyle o kotach. Miałem też kiedyś papużki faliste, z których niektóre zginęły śmiercią tragiczną (nie z mojej winy ani kota), o której nie będę pisał. Były jeszcze 2 chomiki pierwszy umarł, a raczej zginął jak miałem 12 lat. Spoiler:

Jak jest kołowrotek, to on przelazł przez jego wewnętrzną część, kiedy przełożył już głowę, kołowrotek się przekręcił i rano zastałem powieszonego chomika...

Płakałem po nim, ale mama kupiła mi drugiego. Nie był już tak fajny jak pierwszy. Gryzł, bzyczał, a po 2 latach umarł. Z tym miałem podobnie jak RdR - jedzenie nie znikało z miseczki...
Ogólnie lubię zwierzątka, a tych co je krzywdzą sam bym sprzedał kopa.

Zawsze chciałem mieć jakiegoś gada, a przez jakiś czas też konia
Ja mam obecnie dwa kotki ale zazwyczaj robię za opiekę społeczną i wszystkie przygarniam. Najpierw miałam dwa chomiki a jako ze jeden miał być mój jeden brata to były troche jak różno imienne jony więc zaraz zrobiło się ich 8 mniejsza, potem świnka morska nazywała się na potrzeby użytkowe świnia. Potem dostaliśmy Kubusia moj pierwszy kotek obecnie ma 9 lat i jego ulubionym zajęciem jest zrzucanie mnie w nocy z poduszki wazy 10 kilo i z racji wrodzonej wady powieki ma wiecznie taką minę --> O.o . Potem ktoś nam podrzycił dwa kociaki potem kotną kotkę tu sie oddało tu sie zostawiło potem było ich 7 a potem jakoś stopniało i teraz mi smutno bo to dwa kocury wiec większość czasu spędzają na dworze. Maja ustawione warty Goku siedzi na dworze do 15 potem wychodzi Kubuś i do wieczora. Czasem latem zdarza im sie toczyć walki w duecie to kurz i sierść leci na całą okolice :D
A ja jutro będę miał kota, ale zobaczę go dopiero gdy wrócę, mam nadzieję że nie rozniesie chałupy za ten czas. xD
Nie wypowiedziałem się jeszcze?:D

No ja posiadam w domu królika, nazwanego przeze mnie Misiek:D Jest to jego główne imię, bo nazywam go też inaczej np. Belzebub, Kudłacz, Pierdoła, Księciunio XD
Nazywam go również Czesio, bo lubi jeść swojego wyrobu "cukieraski":P
Jest królikiem miniaturką, biało-szarego koloru, przy czym szary jest dosyć ciemnawy;)

Moim zdaniem jak i mojej mamy jest dosyć nietypowym przedstawicielem swojego gatunku. Robi rzeczy, których w książkach o królikach nie opisują.
Wymienię tu parę jego fenomenów:
- pierwsza rzecz dotyczy jego pozycji do spania. Króliki niby śpią skulone, tudzież na brzuchu. Mój Misiek nie kładzie się do spania... on rzuca się na bok i leży tak jak często psy leżą, prawie cały brzuch odsłonięty i zadowolony z życiaXD Częściej śpi właśnie tak na boku, niż w pozycji skulonej, która jest niby normalna:D Jest jeszcze lepiej jak biega podczas snuXD
- gdy siedzę w kuchni, gdy jest wypuszczony, często kładzie się obok mnie, jak pies dosłownie... zawsze się śmieję, że mam psa, a nie królikaXD
- jak gdzieś raz wlazł to próbuje do skutku... próbuje wszystkich sposobów, aby się tam dostać i bardzo często mu się to udaje, jakbym nie zablokował owego miejsca...

Poza tym reaguje na imię swoje, jak tylko zacznę w szafce grzebać, gdzie jego żarcie trzymamy to od razu zaczyna szaleć w klatce, bądź jak jest wypuszczony to przylatuje pod nogi...
Mógłbym o moim Miśku pisać i pisać... ;D
Królik, którego miałam też tak spał. Taka pozycja u zwierzaków oznacza, że czują się bezpiecznie i jest im dobrze.
Ja też się nie wypowiedziałem o swoim zwierzyńcu :P

1. Pies. Szatan. Dog niemiecki (jak to dobrze, że mieszkam na wsi ) Charakterystyka: WIELKI, czarny, jedno ucho ciągle klapnięte, drugie wciąż sterczy xD, głośny jak cholera, uwielbi, jak się go tarmosi po grzbiecie, lubi przewracać ludzi i bawić się z kotem.
2. Kot. Boniek. Sierściuch pospolity. Charakterystyka: GRUBY (nie od przekarmiania, od urodzenia tak ma), piecuch, boi się myszy ( ), trochę śmierdzi nawet po kąpieli, lubi gryźć mnie po kostkach i wkurzać Szatana.
3. Papuga. Andrzej. Jakiś-gatunek-papugi. Charakterystyka: GŁOŚNA (domowy budzik), samica xD, mój ulubieniec, lubi wkurzać Bońka, wisieć na żyrandolu (do góry nogami xD), siadać mi na głowie, dziobać mnie po głowie, pije jak smok, najmłodzy członek rodziny. (chociaż wszystkie mam od około 3 mies.)

To by było na tyle.

Królik, którego miałam też tak spał. Taka pozycja u zwierzaków oznacza, że czują się bezpiecznie i jest im dobrze.
Wiem o ty, jednak nie wiedziałem, że króliki też tak robią, moja mama z reszta też, a wiele królików w życiu widziała:)
Mieliśmy kiedyś kota, którego nazwaliśmy Wariat, ponieważ prawie zawsze pod pijał kawę taty, cwaniak jeden jak nikogo nie było w kuchni to szybko na stół wskakiwał i pij aż go ktoś nie zobaczy.Często pchał się do lodówki i wyciągał co mu wpadało pod jego pazurki. Często atakował siostrę, po kostkach i gryzł ją. Mnie jakoś nie ruszał, pewnie dlatego że go podpuszczałem na siostrę ( dawałem mu coś do jedzenia po tym jak ją atakował xD ).Pewnego razu tato pojechał samochodem do dziadków i ten właśnie oto Wariat ukrył się w samochodzie i pojechał razem z nim, tato później mówił że w czasie jazdy o mało zawału nie dostał ponieważ Wariat skoczył na niego w trakcie jazdy. Już go nie mamy ponieważ poszedł sobie z jakimś innym kotem na tzw. spacer i już nie wrócił. Miałem 3 chomiki. Pierwszy nazywał się Ździcho, drugi Ździcha i trzeci Murzyn. Najgorzej było w nocy im szajba odwaliła i zaczęli po kole biegać. Na dodatek Murzyn był tak jakby alpinistą bo wspinał się po klatce xD. Ździcha często łaziła sobie po domu niczym się nie przejmując. Po jakimś czasie mama postanowiła oddać Ździcha, nie wiem co z nim było dalej. Pozostałe dwa chomiki jeszcze z 2 lata żyły i umarły śmiercią naturalną.
Na czas dzisiejszy nie posiadam żadnych zwierząt.
No to ja też się wypowiem o swoim psie
Ma na imię Dżo-dżo (takie imię dali mu w schronisku bo stamtąd pochodzi) mam go już kilka lat.Ot sobie zwyczajny kundelek nie za duży bo ledwo do kolan mi sięga.Raczej chudy i tutaj zauważalna jest domieszka charta.Gdy go puścić np: w lesie to zasuwa z prędkością skutera xD Do tego uwielbia polować.Swoją największą prędkość rozwinął w pogoni za sarną gdy byłem u rodziny na wsi.Ledwo dało się go zobaczyć ;p Ogólnie pies bardzo żywiołowy choć po kilku latach trochę się uspokoił i stał się bardzo pieszczotliwy mimo to nadal uwielbia biegać.Można by powiedzieć że dojrzał ;)

O kurde... bym zapomniał o wcześniejszym zwierzaku
Świnka Morska o imieniu Łatek-bo bardzo łaciaty był.Dożył sędziwego wieku bo prawie 6 lat o to raczej dużo jak na świnkę morską.Był raczej mały i spokojny,wręcz flegmatyczny.Miał obsesję na punkcie trawy.Zjadał ją ogromnymi ilościami ale i tak zbytnio nie tył.Lubiał urządzać sobie spacery po mieszkaniu.Pamiętam jak kiedyś do klatki wpuściliśmy inną świnkę morską mojego kuzynka.Też samiec ale różnica wieku to jakieś 3 lata.Łatek tylko mu zęby pokazał i już młodzieniec nie podskakiwał xd Powiem że bardzo przejąłem się jego śmiercią.Pół roku przed jego końcem doszedł do nas wcześniej wymieniony pies.Nie próbował go zjadać.Można powiedzieć że się zaprzyjaźnili bo po śmierci świnki zauważył że kogoś nie ma,węszył wszędzie.Ja po jego śmierci przez kilka dni nie mogłem się poskładać no ale mówi się trudno i żyje się dalej ;)
Zwierzyniec..hmm od czego tu zacząć, no dobra:
1. Suczka nazywa się Kropka, pospolity kundelek trochę jakby mieszanka z ratlerkiem, ale czarno-biała w kropeczki. Bardzo kochany pies tylko szczeka jak opętany...jak zacznie nie może przestać.
2. Kotka Ami, pospolity dachowiec, czyli europejski krótkowłosy Jak na kotkę jest baaardzo duża, nie jest otyła ale jest strasznie długa, jest też leniwa i w sumie ciągle śpi i je, ale jak już czasmi przyjdzie położy się obok mnie zacznie mruczeć to wszystko jestem w stanie jej wybaczyć.
3.Kanarek - Eri, istna terrorystka, takie małe zwierzę a juz zajeło cały mój pokój... umie brać słonecznik i jabłuszko z ręki, na ręce też wskakuje ale raczej żeby zadziobać palce...
4.Trzy jeżyki Mi, Lu i Si, mają bardzo odmienne charaktery, są prześliczne i kochane, chociaż gryzą..szczególnie Lu. Mam je już 3 miesiące i chciałabym żeby wreszcie zapadły chociaż na miesiąc w sen zimowy

No to wszystko z obecnie posiadanych zwierzaczków
No więc tak, jeden pies, miał być płci męskiej i nazywał się Reksio, okazało się, że to suka, no to krótko i zwięźle przekształciliśmy imię na Reksia xD Mam też bardzo ładnego kota, połączenie czarnego i białego daje fajny efekt, aktualnie często przesiaduje w domu z powodu mrozów, patrzy z okna na ptaszki, nazywa się Kiciuś (dość oryginalne imię dla kota) xD

jak zacznie nie może przestać.
...może nie wie kiedy XD


No więc tak, jeden pies, miał być płci męskiej i nazywał się Reksio, okazało się, że to suka, no to krótko i zwięźle przekształciliśmy imię na Reksia xD
Twórcze XD

A imię Twojego kota przypomina mi o kolesiu z mangi Wild Life, który swojego psa nazwał Inu (Pies), przybłąkanego niedźwiadka Kuma (Niedźwiedź), małpkę Saru (Małpa)...
Generalnie w kwestii imion mało pomysłowy był XD

U mnie w sumie teraz nie ma co się chwalić zwierzyńcem... Moi rodzice z wykształcenia są zootechnikami, ale niestety, w roku w którym skończyli studia, dziwnym trafem poznikały też wszystkie PGRy. Tak więc imali się różnych prac, mając wciąż w sercu wielką miłość do sporej ilości zwierząt.
Zdarzyło się raz, że mieliśmy na raz w naszym trzypokojowym mieszkanku psa (pekińczyka, wybitny przedstawiciel swojego gatunku, bo mądry był i nie szczekał jak wariat na wszystko w zasięgu wzroku, nie śmierdział i był ogólnie strasznie pociesznym podnóżkiem), papugę (nie pamiętam, jaką dokładnie, ale była głośna, naśladowała różne odgłosy z domu (doprowadzając mamę do szału, kiedy udawała dzwonek do drzwi, czy gwiżdżący czajnik) i srała na wszystko, co się zostawiło na wierzchu, jak się ją wypuszczało >.>"), 32 koty (tak, to nie jest przesadna liczba - moja mama uwielbiała koty, a jak nagle w ciągu paru dni 6 kotek rozpadło się na raz, to razem z bratem przeszliśmy się po domu i razem z dużymi (6 kotek + 1 kocur) naliczyliśmy aż 32 koty), 9 węży (o ile moja mama uwielbia wszystko, co słodkie i kochane, o tyle ojciec darzy wielką miłością wszystko, co groźne, niebezpieczne i gadzie XD) i 2 legwany.
Potem doszły jeszcze dwa psy - akita inu - które generalnie zostały wytresowane do ochrony większego terenu. Psy mordercy, w których mój ojciec zakochał się bez pamięci - hoduje je zresztą do dzisiaj - zagryzające WSZYSTKO, co się znajdzie na ich terenie... ale darzące ogromnym oddaniem wszystkich, którym podlegają (w sensie - mój ojciec był ich "przewodnikiem stada", a ja byłam "szczenięciem przewodnika stada", pachniałam domem i tym podobne, więc na mój widok psy szalały ze szczęścia nie gorzej niż przy ojcu... na swój sposób było to naprawdę urocze XD).

W tej chwili mam jednego węża - zwanego złośliwie przez mojego ojca Żmijem - pytona królewskiego. Żmijka ma około 1,5-2m i raczej więcej nie urośnie.
Ponieważ uwielbiam koty, mam też jednego - dachowca czarnego z białymi łapkami, "krawatem" i końcówką ogona, w którym się zakochałam od chwili kiedy go pierwszy raz zobaczyłam i o którego przeprowadziłam w domu dłuższą batalię ("KOT ZOSTAJE!" "NIE ZOSTAJE!" "ZOSTAJE!!" "NIE ZOSTAJE!!!"...). Wabi się Temeraire (skojarzenia z serią Naomi Novik słuszne ) (skracane do Teme (z jap: "drań" XD)) i jest dumnym właścicielem mojego pokoju XD
Oboje z bratem wychowaliśmy się pomiędzy miłością do puchatych i kochanych (mama), a niebezpiecznych i zimnych (ojciec). Jak widać, nie mam problemu z miłością i do jednych i do drugich XD
Mój brat podobnie - ma sporą sukę, Ginę, która wygląda dość groźnie... ale jest potulna jak baranek XD Gina ma umysł 5miesięcznego szczeniaka - chce się bawić, bawić, bawić! Bardzo chętnie włazi na kolana, nawet jak nie ma szans się na nich zmieścić XD
Gina została wyrzucona w pudle do pobliskiego lasku - akurat w maju, kiedy były tam straszne bagna. Psiak był bliski utopienia się, gdyby moja mama nie usłyszała jej rozpaczliwych pisków. Bez wahania wskoczyła w krzaki, złapała psa, złapała pudło, wpakowała psa do pudła i zaniosła do domu... I mimo, że nie było nas stać na psa to jakoś nie mieliśmy serca jej nikomu dalej oddawać >.>"
I wreszcie moja mama, która ma dwie kocie karykatury, czyli Devon Rexy. Nazywają się Belmondo i Gacek (Gacek jest Gackiem bo jest po prostu czarny i ma strasznie duże uszy - jego imię w rodowodzie było zbyt absurdalne, żeby go tak wołać... A "Belmondo" też zostało wycięte z dłuższej nazwy i zaadoptowane jako "tak jest krócej i normalniej >.>"). Generalnie uważam Devony za jakiś błąd genetyczny i nie przepadam za nimi >.>"

Mój ojciec z nami nie mieszka, ale wiem, że hoduje Akity (teraz ma ich trzy, z czego tylko jeden jest z tego pierwszego zakupu lata temu) - Dońkę (ta najstarsza), Czakrę i... jakiegoś psa, nie pamiętam XD, a w domu trzyma kota Norweskiego Leśnego o dumnym imieniu... Norek XD

To na razie tyle XD Trochę pusto, ale co robić - kryzys Może jeszcze kiedyś uda nam się zapełnić ten dom zwierzakami XD
Mam suczkę, mieszańca, a wygląda mniej więcej tak: Spoiler:

, tylko jest nieco mniejsza. O dziwo do każdego psa biegnie bez zastanowienia (mimo, że już 2 razy została pogryziona), a gdy widzi kota momentalnie się gdzieś chowa. Oprócz kotów strasznie boi się weterynarza (kiedyś wskoczyła do śmietnika w gabinecie żeby się schować ;P) i jazdy samochodem.

Oprócz psa mam 2 aksolotle, które nie bardzo się lubią i muszą mieszkać w osobnych akwariach i szczura, który gryzie wszystkich domowników oprócz mnie.
Masz tę psinkę od małego, czy znaleziona, czy cuś?
Od znajomych rodziców ją dostaliśmy jak miała niecałe 2 miesiące.
Dziwne, aż taka panika na konkretne rzeczy czy ludzi to zwykle trauma.
Nasz pies zawsze jest zaniepokojony jak wychodzimy i szaleje z radości, jak wracamy - sama została porzucona i mimo, że było to lata temu, wciąż gdzieś tam ma ten lęk przed pozostawieniem jej samej.
Przepraszam, po prostu zdziwiłam się widząc ilu rzeczy się boi Twoja psinka ^^'

A gryzoni jakoś generalnie nie lubię >.>" Gryzą i śmierdzą >.>" Wybacz, takie moje oględne zdanie, może dlatego, że kiedyś została mi wepchnięta na siłę cała hodowla ze słowami "rób z tym co chcesz, mnie się znudziły, za dużo z tym zachodu". No i podhodowałam je (szczurzycę z 10ciorgiem młodych i samca (już w osobnej klatce, bo poprzednia właścicielka najwyraźniej o tym nie pomyślała =.=)) po czym wlazłam na dwa szczurze fora i napisałam coś w stylu - kto chce, brać, bo to co zostanie pójdzie dla mojego węża na obiad.
Tyle, co mnie wtedy pogryzły i podrapały te szczury to moje =.= No i po tym, jak dwa razy mi została sama (bleee) skóra z ogona w palcach nauczyłam się, że szczury się za ogon nie łapie.
Ugh. Gryzoniom mówię nie >.>"
Ci znajomi mieli 3 koty, więc prawdopodobnie ma jakiś uraz z dzieciństwa.
Co do gryzoni to u mnie w domu, od kiedy pamiętam, zawsze jakiś był. Przewinęło się ok. 10 chomików, 1 mysz i 1 szczur.

Wybaczam Twoje oględne zdanie ;P
Och, oczywiście, u nas też zwykle był jakiś gryzoń.
Regularnie raz na miesiąc mój ojciec kupował kilka gryzoni. Do dziś kultywuję tę tradycję XD
Ale chyba domyślasz się, jak kończyły ^^'

EDIT:
Rany, cały czas słyszę, że węże są złe, be i w ciapki... I że szkoda gryzoni i ja muszę mieć serce z kamienia, żeby tak do terrarium gryzonie wrzucać i żyć normalnie mając je na sumieniu.
Ludzie, którzy to mówią chyba nigdy nie widzieli szczęśliwego, najedzonego węża Moja Żmijka właśnie zjadła sobie sporego szczura, napiła się i zwinęła w kłębek pod lampką. Jest taka słodka <3
Wypowiedź RdR po prostu boska, kwiczę ze śmiechu xD

Ja mam psa i połowę kota. Piesek czarny, wielkości cocker spaniela i ma bardzo wygórowane zdanie na swój temat, raz na spacerze spotkaliśmy rottweilera, który niósł sobie jakiś duży badyl w pysku, i jak mój głupol go zobaczył, to momentalnie wystartował żeby mu ten patyk zabrać. Rottweiler nie był zachwycony.
A kotek przychodzi do nas codziennie rano i wieczorem i wskakuje na parapet od kuchni. Nie dokarmiamy go a i tak przychodzi.
To ja mogę opowiedzieć o moim małym piesku imieniem Messi. Nazwałem go na cześć (podobno) najlepszego piłkarza na świecie. Podobno, bo moim zdaniem najlepszy jest Rasiak i ostatnimi czasy Fabiański. Pies nie ma nawet roku a już zdążyłem zauważyć u niego zadziwiające zdolności do oceniania ludzi. Gdy widzi jednego z moich kolegów szoruje łbem o ziemię. I nie dziwię mu się, czasami też mam ochotę tak zrobić. Na małą sąsiadkę z naprzeciwka ciągle szczekał, ale chyba zmądrzał bo teraz ją olewa. Na sąsiada reaguje normalnie, czyli się na niego rzuca, czasami wykonując przy tym zboczone ruchy. Od małego szczeniaka wykazywał niebywałą chęć do świntuszenia. Jestem z niego bardzo dumny, bo już w tym wieku nie jest prawiczkiem. Wiadomo, jak każdy musiał od czegoś zaczynać... Od kocyka, mojego buta czy jedzenia, ale wreszcie znalazł sobie taką blondynę suczkę że z niej praktycznie nie schodzi.
O moim psie mogę też powiedzieć że nie jest wielbicielem alkoholu. Gdy czuje wódkę odwraca łeb, nie wiem czemu przecież oryginalna Polska. Za to zapoje całą wypije. Teraz zrobił się bardzo wybredny, nie chce wszystkiego jeść jak wcześniej, wypada mu sierść, przeskakuje (dzięki zaspom wielkim stojącym pod płotem) płot i leci do blondyny. Myślę że wkroczył w okres dojrzewania. Nie będę mu niczego zabraniał niech korzysta z życia.
Na razie to tyle co mogę powiedzieć na temat mojego psa, ale jeszcze dużo przed nami :D
Jeśli macie jakieś pytania to walcie, jest otwarty na ludzi.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl