ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

To był zwykły dzień. Pobudka, masaż obolałej nogi, trochę Vicodinu i do pracy. Do szpitala przybył spóźniony. Od razu poszedł na górę do swojego gabinetu. Nie dziwiło go to, co zobaczył. Ot cały zespół i nowy przypadek.
- Widzę że na mnie nie czekaliście… a mówiłem wam tyle razy z zabawą czekamy na tatusia. – zaczął od docinki – co mamy?
- Pacjentka uskarża się na bóle głowy i ma niedowład prawej strony ciała.
House ziewnął – nuda. Guz. Przekażcie sprawę Wilsonowi a sami zabierzcie się za coś ciekawszego.
- A niedowład? – spytała Cameron.
- Pewnie jest spowodowany jakimś zatorem… ale to może naprawić każdy.
- A może jednak byś chociaż zobaczył kartę? – powiedziała Cameron – albo ją zbadał
Spojrzał na Cam – no dobrze pokażcie…
Gdy już ją otrzymał przeglądał ją spokojnie, lecz myślami był gdzie indziej.
‘Tyle razy jej odmawiałem, a teraz co? –myślał House – Przecież nic się nie zmieniło w niej, nadal jest tą dobrą, etyczną Cameron jaką znam od zawsze…’
- To dziwne. – powiedział zbyt głośno, a kiedy zdał sobie sprawę ze swojego błędu, nie dając dojść do słowa „kaczuszkom” kontynuował – zróbcie jej rezonans, tomografię głowy i takie tam.
Zdziwieni nie zareagowali.
- No co jest? Ruchy, ruchy… - pogonił ich, a kiedy wyszli spojrzał w okno. Rozmyślał nad swoim dziwnym zachowaniem. Pewnie rozmyślałby tak dłużej, ale z zamyślenia wyrwał go Wilson.
- House… House… - lekko go szturchnął – co jest?
- Co? – House spojrzał na Wilsona i udał zdziwienie – a nic…. Czy musi coś być? Nawet zamyślić się nie można?
- House… ty nie zamyślasz się od tak sobie… musisz mieć jakiś powód.
House nic nie powiedział tylko wybiegł jak oparzony. Nawet noga mu tak nie dokuczała. Biegł - na tyle na ile pozwalała mu noga - przed siebie nie zważając gdzie idzie… ‘byle z dala od Cameron’ – myślał.

* * *
Zmęczony House dotarł wreszcie do domu. Był szczęśliwy, że zdołał wyleczyć pacjentkę… wykąpał się, wziął parę tabletek Vicodinu i ułożył się wygodnie na łóżku przykrywając się kołderką. Jednak gdy tylko usnął, zaczął mu się śnić sen.
Początek podobny do tego z dzisiejszego dnia. Jednak zamiast Wilsona, z zamyślenia wyrwała go Cameron mówiąc, że nic nie znaleźli i wypisują pacjentkę do domu. Dalsza część snu była dziwniejsza. Po pracy House zaproponował Cam, że odwiezie ją do domu. Kiedy zapalił silnik, Cameron usiadła spokojnie za nim i objęła go w pasie. Wtedy diagnostyk poczuł dziwne ciepło, ale nie zważając na nie, uruchomił silnik i popędził w stronę domu podwładnej. Byli już bardzo blisko, gdy wtem motor wpadł w poślizg i wypadł z drogi.

Minęła dłuższa chwila nim House się ocknął. Oprócz paru siniaków, był cały… ale tego samego nie można było powiedzieć o Cam. Miała zbyt duże obrażenia by mogła przeżyć… a jednak zdawało się że czeka ze śmiercią na niego. Diagnostyk powoli lecz pewnie podczołgiwał się do niej.
- Cameron… Cam…
- House… muszę ci coś powiedzieć
- Cii, nic nie mów – powiedział House
- Ale ja muszę… - dłuższy moment dobierała słowa- to nieprawda, że wyleczyłam się z ciebie… nie mogłabym … nawet jeśli kazałbyś mi to zrobić… nie potrafiłabym… wolałabym umrzeć w mękach, niźli zrezygnować z ciebie.
- Cam… myślałem, że już sobie to powiedzieliśmy… ja… - Cameron go uciszyła
- Nie oszukuj siebie… Pomyśl… - nie dokończyła, bo wyzionęła ducha.
House natomiast obudził się cały zlany potem. Spojrzał na zegarek… dochodziła 4 rano.
‘Jeszcze trzy godziny’ – pomyślał. – ‘spróbuję jeszcze zasnąć’
Jednak House już nie zasnął… rozmyślał… o śnie, o swoim życiu, o uczuciach i rano wiedział co musi zrobić - nie.. - co chce zrobić.

* * *
To miał być zwykły dzień. Pobudka, masaż obolałej nogi, trochę Vicodinu, ale zanim pojechał do pracy, pojechał w jedno miejsce. Do domu Cameron. Otworzyła mu, lecz było widać że dopiero co wstała.
- Czego chcesz House? – spytała zdziwiona Cam, gdyż nie spodziewała się go tutaj… nie o tej porze.
House czuł się zakłopotany. Wiedzieć co się chce, a wprowadzić to w czyn to dwie różne rzeczy. Cameron nie miała czasu, ani ochoty użerać się z niezdecydowanym szefem, więc postanowiła zamknąć drzwi, ale… House zablokował drzwi nogą.
- Nie wiem jak to powiedzieć. – podrapał się po głowie… nigdy nie myślał że do tego dojdzie.
- Po prostu powiedz… nie marnuj mojego i swojego czasu.
- Amor etiam deos tangit.* Rozumiesz co chcę powiedzieć? Nie wiem czy będę tego żałował, czy nie… znaczy nie żałuje mojej decyzji. To dziwne i irracjonalne. Nie pasujące do mnie.
- Co chcesz powiedzieć? – mimo iż Cam się rozluźniła, nadal nie wiedziała o co chodzi.
- Nie jest mi łatwo… ba… nigdy nie myślałem, że jeszcze to poczuje… ale chyba…
I w tej chwili Cameron zrobiła coś co mimo wszystko nie przyszło jej łatwo.
- House, przymknij się i po prostu mnie pocałuj. Po prostu całuj… jakby świat miał się skończyć.
- Możemy tego żałować…
- Nie będziemy. – złapała House’a za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie całując go namiętnie i niespiesznie.

-------------------------------------------------------------------------------------

* Miłość dosięga nawet Bogów.


Nie oszukuj siebie… Pomyśl… - nie dokończyła, bo wyzionęła ducha.
Tym zdaniem a dokładniej "wyzionęła" to jak to mówi Naj na karnego:P Zwaliłeś klimat totalnie. Zmarła na jego dłoniach, czy coś,a nie wyzionęła ducha, to kurde nie pies.

Ech to mi się mnie podobało, tak o niczym jakby bez fabuły. Kurdę ja takich rzeczy nie lubię. Takich "życiowych" I ta końcówka zaraz w deprechę popadnę, nie no koniec czytania fików o Housie:P
Może ja jestem zbyt dziecinny, chcę mocy, demonów czy innych irracjonalnych rzeczy. Albo, żeby to miało 7 cz i dopiero w siódmej ona go całuje. A tak nie bardzo wiem co z czym i dlaczego...

Ech to mi się mnie podobało, tak o niczym jakby bez fabuły.

bo to fik.. trochę inny niż te o OP... ale 1. taka wena i tak mi pasuje... a wyzionąć ducha to chyba nawet shakespeare używał
2. na forum Housa się podobało.. mi się zdaje, że to bardziej chodzi o znajomość choć trochę serialu House MD.

Wyzionęła ducha jest normalnym stwierdzeniem... Tobie Komi dużo rzeczy psuje klimat zupełnie ni z gruchy ni z pietruchy:)

A Ty Caellion tak się nie broń. Jak mu się nie podoba to nie podoba. Nie martw się i tyle. Każdy czytelnik inaczej odbiera teksty. Mnie na przykład też specjalnie nie kręcą miłosne perypetie kulawego lekarza, ale błędów, które miałbym zjeżdżać tutaj nie widzę...


Ja nie zjechałem fika, od tego zacznijmy drodzy koledzy.

Mi sama opowieść tak nie przypadła do gustu.Tak jak pisałem coś tak za szybko, bez rozwinięcia no i nie chcę być ograniczony, ale nie o OP. A ja mało czytam, więc i tak zaszczyt się kopnął:P

A tak poważnie. Fik tak jak mówi Naj, nie bardzo jest do czego się przyczepić. Po prostu zdaje mi się, że nie ta publika.
Nad wyraz dziwi mnie to, że "Wariecje" to już mi się podobały. Choć też szybko i tak banalnie bym powiedział. Sam zobacz, jestem pod wrażeniem tamtego.
To choć też o tym samym... No nie wiem, może narracja pierwszoosobowa mi się tak spodobała? Trudno powiedzieć.
Ponieważ w końcu zaczęłam oglądać ten serial, postanowiłam przeczytać. A jak już przeczytałam, to zdecydowałam skomentować. Krótkie. Straszliwie krótkie, a styl jest oszczędny aż do bólu. W sumie wolę to od lania wody, ale jednak dodanie paru opisów by nie zaszkodziło. Biorąc pod uwagę fakt, że czytam bardzo szybko, ani się obejrzałam, a fika już nie było. Fajnie, że zdecydowałeś się skupić na sprawach uczuciowych, a nie pakować się w medyczne zawiłości, ale sugeruję lekkie rozbudowanie tekstu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl