ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
I co Państwo na to? Czym jest kłamstwo? Czy jest tożsame z oszustwem? Czy niedopowiedzenie lub przemilczenie pewnych kwestii również można podpiąć do tego pojęcia? I czy kłamiecie?
Ostatnio czytałam coś na temat "uczenia" dzieci kłamać:
http://kobieta.interia.pl/rodzina/dziecko/news?inf=682702
Coś w tym jest.
Z tegoż artykułu:
Gdyby ludzie przestali kłamać, na świecie pojawiłoby się mnóstwo chamstwa...
Jakze to prawdziwe
hmmm pewnie by faktycznie sporo chamstwa się pojawiło ... a szkoda
Ja mam zasady uczciwości i prawdomówności ... w biznesie takie zasady na długą metę są najlepsze ...
W biznesie - tak...ale czy naprawdę całe życie da się uniknąć kłamstwa? Bo rpzecież czasem kłamiemy po to, żeby innych nie martwic, żeby innym nie było przykro...Trudno, żebym dawno nie widzianej koleżance obcesowo powiedziała: wiesz, przytyłaś bardzo
no a czemu przykro ?? Ja tam mam zasady, że mówię wiele rzeczy wprost i tyle ... i dużo ludzi to docenia ... Fakt, że niektóre sprawy jak np. przytycie koleżanki jak dla mnie są na tyle marginelnie ważne, że nawet gdybym to zauważył to z pewnością bym słowa nie powiedział na ten temat bo to dla mnie nieistotne ... ale istotne rzeczy to jak najbardziej .. po co oszukiwać ??
No własnie, ale codzienność nie skłąda sie z samych istotnych rzeczy przecież A mam taką właśnie kumpelę, która, za każdym razem, jak się widzimy, pyta: schudłam?...No i ja nie mam serca skłamać...W takich sytuacjach chyba nie warto, jej sie zrobi przykro, i po co to wszystko?
Oj biedna ta kumpela ... znam ja takie problemy i obsesje ... dziewczyna szczupła i się odchudza, je sałatę i głoduje .... albo wymiotuje ... chore to .. tylko psychoterapia konkretna ... a to problem wręcz masowy
no ta otyłosć (która nawiasem pisząc jest faktyczna, nie urojona), to tylko przykład...codzienność rzuca na nas co chwila takie sytuacje, w których zastanawiamy się, co lepsze - prawda, czy fałsz...
codzienność rzuca na nas co chwila takie sytuacje, w których zastanawiamy się, co lepsze - prawda, czy fałsz...
...i jakoś tak, mając do wyboru te dwie powyższe ewentualności, wybieramy inną - skłaniamy się ku przemilczeniu.
Hm?
Czy milczenie można podpiąć pod schemat kłamstwa?.. "Kto milczy, zdaje się zezwalać"? Na co? Na to, by ktoś, kto pyta dopowiedział sam sobie treść naszych myśli?Czy nie jest to zezwoleniem na fałszowanie owych myśli przemilczanych - przez odbiorcę(!)? Kto więc kłamie tak de facto? My, gdy nie mówimy tego, czego wolelibyśmy nie mówić czy osoba, do której nie mówimy pozwalając na to, by jej wyobraźnia wypatroszyła fakty i dopięła swoje wydumane z własnych 'widzi mi się' trzy grosze?..
Co jest więc, w związku (jakimś...może mi jedynie uznanym... ) z tym tam, gorsze: być okłamanym przez kogoś, czy okłamywać samego siebie??
I czym jest wobec tego 'milczący sprzeciw'?.. Nokaut.
Mówić źle, nie mówić - również źle... Hmm, myślę inaczej...
FORMA. Uważam, że nad wyraz istotna jest forma wypowiedzi. Tak i milczenia...
Hehe, to cisnęły mi się zbłąkane podróżami irracjonalne, poszukujące polemik, myśli...
Ilu ludzi boi się podjęcia odpowiedzialności za swoje słowa. Ua, wielu... Zbyt wielu.
IMHO.
Hm kłamaliśmy, kłamiemy i będziemy kłamać, no cóż może taka nasza natura, podstawa to przestać oszukiwać się samemu tak na początek, każdy robi to codziennie w jakiś sposób świadomie lub nie. A czemu tak robimy, bo chcemy by nam było łatwiej. Może boimy się tego ze skoro zaczniemy mówić prawdę to możemy stracić wielu znajomych no cóż może i racja ach ta wrażliwość ludzka i dlatego kłamstwo jest na topie.... Cóż za kłamstwem skrywamy nasze słabości, obawy i wszystko to, czego nie chcemy powiedzieć wprost i tym jest chyba kłamstwo.....
shadow_77 - masz rację .... w wielu bardzo wielu przypadkach masz rację ...
Black Sun - a nie uważasz, że oprócz tego że zbyt wielu ludzi boi się odpowiedzialności za własne słowa - zbyt wielu wogóle boi się odpowiedzailności za czyny, za własne życie, za słowa, za innych ...
Uważam.
A Ty czego się boisz?
Ja ?? hmmm ... na pewno nie boję się odpowiedzialności za to co robię ... a tak ogólnie ... hmm ... sam nie wiem ... nie boję się nawet śmierci ... musiałbym się mocno zastanowić czego się boję ale jeśli bardzo chcesz to się zastanowię i napiszę
A dlaczego nie boisz się śmierci?.. Nie wzrusza Cię fakt, że z nią przyjdzie koniec Twojego spełniania się _tu_?.. I Wszystkiego co robisz, chciałbyś jeszcze zrobić, itp. , itd.
To takie poddanie się nieuniknionemu, pokora wobec kolei rzeczy czy co? Powiedź mnie nurtem swoich myśli w tym temacie...
hmm ... no nie boję się śmierci ... człowiek w życiu przechodzi kilka kryzysów. Przychodzi tez okres panicznego strachu przed śmiercią ... ja od jakiegoś dłuższego już czasu jestem zupełnie pogodzony z tym co nieuchronne ... i nie ukrywam, że jest mi z tym lżej. Doszedłem do wniosku, że zarówno życie i śmierć są w sumie częścią całego sensu jestestwa ... początku i końca ... stworzenia i przemiany ... Śmierć kończy istnienie każdej jednostki żywej na świecie ... niezależnie od długości czasu życia ... jest nieodwracalną częścią istnienia ... więc chyba nie musi być taka do końca zła ... życie jak widać jest ciekawe i piękne ... może śmierć jest też kolejnym etapem w przemianie całej materii ... i dalej też jest równie ciekawie, albo jeszcze lepiej Po prostu spokojnie poddaję się kolei życia i jak nadejdzie ten dzień to myślę, że będę rownież dalej spokojny ... no i dalej zobaczy się jak to będzie ... a nawet jeśli nic nie będzie dalej (w co osobiście mało wierzę) no to już też nie mój problem to będzie ... może wówczas poznam co to znaczy prawdziwe "nic" ... ale jak mówiłem ... niesądzę
No to świetnie! Ale, ale... co z nagłą śmiercią, bo odniosłam wrażenie, że w opisany przez Ciebie sposób podchodzisz do tematu śmierci, hmm, jakby to określić... ot, takiej naturalnej... Co do której człowiek może się właśnie przygotować, bo czy to choroba, czy starość... "czas nas uczy pokory"...
Chociaż nie, zbłądziłam w temacie sama, bo po kiego obawiać się czegoś, czego de facto nie można przewidzieć (ale taka paniczna obawa przed śmiercią w ogóle, towarzyszy co poniektórym ludziom na pewno), więc taka nagła śmierć jest niczym obawianiem się samego życia chyba...
Gratuluję Ci podejścia, choć jednocześnie uważam, że patrzysz z perspektywy młodego człowieka, który w świadomości rozkwitania swojego życia, nie odczuwa jeszcze tematu własnej śmierci tak dobitnie, jak ten, który jest jej bliżej czy to właśnie wiekiem, czy też jw. z przyczyn niesienia śmiertelnej choroby, etc. I to dobre tez przecież.
To co napisałem odnosi się też do nagłej śmierci. To odnosi się do tematu śmierci wogóle. Od jakiegoś już czasu godzę się systematycznie z faktem śmiertelności ... i mówiąc szczerze chyba w sumie teraz nie ma dla mnie już znaczenia kiedy to nastąpi ... zdaję się na przeznaczenie ... jak przyjdzie ten dzień - to tak będzie ... i tyle. Dziś, jutro ... rok.. 50 lat ... .80 lat ?? ... bez różnicy...
Na pewno dobre jest to, że nie wiem kiedy to nastapi ... dlatego mi bez różnicy ... inaczej w przypadku śmiertelnej choroby ... z tym się jeszcze nie pogodziłem, ale też nie mam takiej potrzeby ... ale z obserwacji widzę, że człowiek potrafi poradzić sobie z wszystkim ... również z tym.
Dziś juz przecież nikt nie kłamie...za to wszyscy namiętnie "ściemniają";) ale czasów doczekalim, jakby powiedzieli starzy indianie "o tempora, o mores!";)
No ale co miał do powiedzenia na ten temat J.Conrad:
"Rzecz polega na tym iż kłamstwo mnie przeraża. I nie chodzi o to, że czuje się lepszy od innych. Kłamstwa cuchną trupem, są skażone śmiertelnością i tego właśnie nie cierpię najbardziej, to chcę zapomnieć. Sprawiają że zaczynam się czuć podle: jak po zjedzeniu czegoś nieświeżego. To prawdopodobnie kwestia usposobienia"
To dosyć chyba wymowne słowa charakteryzujące te wszystkie małe lub wielkie kłamstwa, tez się czuje po nich podle tyle że jak narazie to mnie nie chroni przed brnięciem w to bagno, ale to kwestia czasu ja myśle:) Pozdrawiam! chee
Kłamstwo to coś tak bardzo nietrwałego, że nie wiem, po co ludzie kłamią, przecież kłamstwa zawsze wychodzą na jaw. Ktoś kiedyś powiedział, że „łatwiej wybaczyć zło, które się wyrządziło niż sposoby by je ukryć”, kłamstwa nie wybacza się tak po prostu, nie zapomina się o nim szybko i na pewno w jakimś stopniu zabija zaufanie. Kłamstwo również gryzie sumienie, ale to zależy tylko i wyłącznie od kłamcy. Każdy powie, że kłamstwo to coś złego, jednak nie przeszkadza im to by kłamać. Niektórzy kłamią dla dobra kogoś… to jest kompletnie niezrozumiałe, skoro to jest złe nie może czynić dobra. Ludzie kłamali, kłamią i będą kłamać, nie mogą być idealni, końcu coś trzeba wybaczać…
Gdzie sie podzial szacunek do drugiej osoby, gdzie sa zasady o ktore kiedys walczyli nasi dziadkowie i pradziadkowie, gdzie to sie podzialo Czemu ludzie coraz czesciej oszukuja siebie, nosza w sercach wiecej klamstw a do tego potrafia patrzec w oczy spoleczenstwu Po co to coraz wszystko
To tak jakby się pytać dlaczego nie widzimy powietrza albo dlaczego czas płynie tylko do przodu.
Bywałam okłamywana, sama okłamywałam (nawet pamiętam kto mnie nauczył tej misternej sztuki ) i nie uważam, żeby to było najgorsze co człowieka może spotkać jeśli kłamstwa dotyczą spraw nieistotnych. Ale o wiele trudniejszą sztuką niż kłamanie, jest przyznanie się do kłamstwa.
A tak trochę offtopując. Jeżeli komuś ufam, to mu wierzę, że nawet jeśli kiedyś mnie okłamie to tylko dlatego, żeby uchronić mnie przed nieprzyjemnościami. Co prawda jednak wolałabym znać prawdę, ale dla mnie licza się intencje, nie tylko czyny.
"Tak wiele kłamstw zakurzonych przez 30 lat - oto mój świat"
Kłamstwo ułatwia życie człowiekowi. Myślę, że to jeszcze zależy od tego, czego ono dotyczy. Jak już wcześniej zauważyliście - nadmierna szczerość może być chamska.
Ale z drugiej strony może czasami po prostu trzeba coś przemilczeć, ale nie okłamywać? przecież nie zawsze trzeba zabierać w jakiejś sprawie głos, a ludzie wręcz uwielbiają się sami wyrywać, zarówno z prawdą jak i kłamstwem. I wtedy tego drugiego można uniknąć.
Z tegoż artykułu:
Gdyby ludzie przestali kłamać, na świecie pojawiłoby się mnóstwo chamstwa...
Jakze to prawdziwe
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
hmm.. niekoniecznie - gdyby wnętrza swe zmienili, serca otworzyli..
pozdro
..bo inaczej pewnie tak..
Dla mnie ludzie kłamią bo boja się powiedzieć prawdę, a kłamiąc mogą stać się przez chwile kimś innym, "lepszym".
Przykładowo dlaczego jest tyle osob ktore wymyslaja jakies historyjki gdzie oni nie byli z kim i co tam robili ? Tak naprawde cały czas siedzieli w domu i gapili sie w tv a sciemniaja innym zeby poczuc sie lepszymi i pokazac jacy oni to fajni nie sa.
Jestem zdania ze zadne kłamstwo czy milczenie niejest dobre, jesli ktos przychodzi do mnie, głupio wyglada i pyta sie mnie czy fajne ciuchy sobie kupił to nie mowie mu tego co chce usłyszeć tylko prawde, bo jestem przekonania ze jesli ja tego nie zrobie to spotka 100 innych osob ktore to przemilcza a za plecami beda sie z niego smiali.
Gdyby ludzie przestali kłamać, na świecie pojawiłoby się mnóstwo chamstwa...
Gdyby ludzie przestali kłamac to na poczatku było by chamstwo bo nie jestesmy przyzwyczajeni do tego ze ktos mowi samą prawde, ale na dłuższa mete ludzie byli by szczęśliwsi. Politycy by nie kłamali, przyjaciele by nie oszukiwali....
Hmmm...Kłamstwo jest niewątpliwie czymś złym. Nie uznaję kłamanie dla czyjegoś dobra, wolałabym znać bolesną prawdę niż stracić resztkę zaufania do ludzi. Poza tym kłamczuchy muszą mieć zagłuszone sumienie, by móc poradzić sobie z wyrzutami. Owszem przemilczenie jakiejś kwestii jest o wiele lepszym wyjściem, ale też jest niekoniecznie dobre. Może nie byłoby z nami tak źle jakbyśmy przestali kłamać?
Chyba nie skończyłoby się to zagładą ludzkości?
I co Państwo na to?
W naszym państwie zdecydowanie występuje zjawisko tzw. dulszczyzny... To co dzieje się w czterech ścianach z reguły nie wychodzi poza nie... Ludzie zwłaszcza Polacy nie potrafią doceniać walorów własnego życia, to co osiągnęli, co posiadają... Dostrzegają drzazgi w czyimś oku a nie widzą belki we własnym.
"Wszyscy mądrzy - nikt siebie prawdziwie nie widzi, czym nie jest, tym być pragnie, czym jest, tym się brzydzi."
Kłamstwo.... Mam pewną tezę, że nie ma czegoś takiego, jak prawda absolutna, więc jak odpowiednio patrzeć, to w pewnym stopniu wszystko jest kłamstwem... Ale dajmy temu spokój i przyjmij pewne niewielkie uogólnienia...
Co jest kłamstwem, czy wszystko, co odbiega od prawdy? W którym momencie poza przestaje być tylko wizerunkiem, zabawnym dodatkiem, a zaczyna być kłamstwem?Może kiedy przesłania prawdziwą osobowość? Ściema...Polega na kłamstwie podpartym faktami, wiele upraszcza...W stosunku do najbliższych, myślę, że nie należy jej stosować, ale kto nigdy nie ściemniał rodzicom, nauczycielom? Rachunek strat i zysków? Zależność od tego, co chcemy osiągnąć (bezpośrednio i pośrednio)ć i czy zależy nam na relacji z osobą, której ściemniamy? Ukrywanie prawdy...Czy to kłamstwo? Sądzę, ze tak, jeśli celowo pozwalamy wierzyć w jej alternatywę. Kłamstwo = koloryzacja rzeczywistości? Tak, jeśli nie jest wiadomym, że się wyolbrzymia, jeżelii ma na celu nie podkreślenie czegoś, a stworzenie nowej wizji, opartej na prawdzie (lecz już nią nie będącej), to można dyskutować... .Żart. Też kłamstwo? Tu wchodzi w grę pewna "niepisana umowa", zasady, których się nie narusza (nie powinno), wszyscy wiedzą, że coś jet zmyślone, lub dowiadują się o tym, i ich to nie rani, nie opiera się na kpinie...... Przykładów, gdzie ocieramy się o kłamstwo, używamy go, ale nie ma pewności co do tego, pod jaką definicję można je podciągnąć, jest wiele. To chyba już trudno roztrzygnąć i pozostaje w kwestii założeń, umów, sumienia... W końcu "rozmowa" na forum też jest swego rodzaju kłamstwem, nie istnieje "na prawdę" Gry, np nazywanie "rodziną" kogoś, z kim nie jest się spokrewnionym... A jednak dopóki gra jest uczciwa i świadomie się w nią wchodzi, to czemu nie? Gorzej z tymi, o których myślimy, że są "rzeczywistością"...
Często trudno jest oddzielić kłamstwa od reszty, pomaga tutaj świadomość, wiedza, gdzie ich szukać...
Kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że nigdy nie kłamię, a jednak brzydzę się kłamstwem (szczególnie własnym) i stokroć bardziej wolę szczerość, która czyni wszystko bardziej czystym, klarownym, jakby szlachetniejszym, daje pewne poczucie stabilności... Kłamstwa prowadzą do nieporozumień, konfliktów (również wewnętrzych), potrafią bardzo zranić... Prawda bywa bolesna, ale czysta, nie poparta złośliwością, jest tylko wyrażeniem faktów, pokazuje rany, które już istnieją, nie tworzy nowych, a nieraz pozwala uświadomić sobie, że są takie, które należy wyleczyć...
Sam lubię koloryzować swoje opowieści, nakręcać klimat... Ale stawiam przy tym na uczciwość i nie chcę, by inni wierzyli w to, co nie jest prawdą...
Co do ściem, to ściemniam, niestety... Ale zazwyczaj tylko matce, świadomie, dla własnego zdrowia psychicznego i bezpieczeństwa, to dosyć skomplikowana sprawa... W każdym razie chodzi o to, że sądzę, że jeśli ktoś jest w stosunku do nas nieuczciwy, to lepiej odpowiedzieć i tak prawdą, jeżeli można, ale jeżeli kłamstwo jest rodzajem obrony (nie mówię o wymigiwaniu się od odpowiedzialności i poniesienia słusznie konsekwencji), to czasem jest to lepsze wyjście...Przykład z historii, dość skrajna sytuacja, czasy wojenne - gdy za powiedzenie prawdy można było zginąć i narazić życie innych - moim zdaniem lepsze było już kłamstwo.
Reasumując, wszystko leży w naszym sumieniu, ściemy typu "jestem zmęczona" mogą być niewinne, lub stanowić dość poważne kłamstwo, zależy komu i w jaki sposób mówimy. Moja rada na odnalezienie się w tym wszystkim? Pozostawać w zgodzie ze sobą i własnym sumieniem, starać się być uczciwym, ale we wszystkim znajdować "złoty środek".