ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Dlaczego jest w tym dziale, to chyba tłumaczyć nie muszę.
Tak wiem, z teraz i 12 rodzą, ale trzymajmy się ogólnych zasad a nie skrajności. Zwłaszcza, iż obecnie świadomie małżeństwo decyduje się na dziecko dopiero po studiach, albo lepiej.
Tak wiem, co ja mam do tego, jak nie jestem kobietą i nie rodzę, ale ten temat bardzo mnie intryguje, a nie wiem czy bym się go doczekał:P
Zwłaszcza jest on z mojego punktu widzenia interesujący, że np, moim znajomi coraz częściej mówią raczej o adopcji niźli możliwości tak z natury.
Ja powiem nie jako jeden przedstawicieli grona męskiego, ale jako ja, ( niektórzy wiedzą co ja o swoim gatunku uważam:P )
Wiec tak, ogólnie dużo przy tym bólu itd. Sama ciąża jest uciążliwa wiele wyrzeczeń, koszmar normalnie. Wymioty, tego nie wolno tamtego nie wolno, a sam moment rodzenia, straszliwy ból.
Jednak, nie uważacie drogie panie, ze to przywilej? Tylko wy możecie wydawać nowe życie na świat :) Macie to drugie życie w sobie przez 9 miesięcy, potem rodzicie i jest to wasze, okupione waszym bólem.
Nie wiem jak inni panowie, ale ja wam tego zazdroszczę, i szanuje was za to.
Pomimo, ze macie tak wielkie szczęście, jesteście tak wyróżnione, dochodzą mnie słuchy, ze niektóre z was tego nie chcą, wolą adoptować.
No to jest taki wstępik. Aha jak się tu wypowie ktoś kto nie ma 18 w profilu to nogów w dupie nie ma:P
Przede wszystkim: nie wiem czy w ogóle zdecyduję się na dziecko, czy to adoptowane, czy to swoje własne. Znając życie to na pewno w pewnym momencie się na to zdecyduję :P Jak narazie uważam dzieci za zło. Nie lubię po prostu.
No ale jak już miałbym utrzymywać takiego bachora to jednak marzyłabym o swoim własnym. Sądzę, że wtedy ta więź między matką a dzieckiem jest niesamowita.
W sumie myślę podobnie jak ryba.
I wiesz co, to ciekawe, bo ty zazdrościsz kobietom, a ja zazdroszczę mężczyznom.
Ok... Ja już jedno dziecko urodziłam i to całkiem niedawno, więc się wypowiem konkretnie d;
Ciążę znosiłam całkiem nieźle do 7 miesiąca, właściwie nic mi nie było, no a dwa ostatnie to już się męczyłam baardzo, no i miałam naprawdę ciężki poród, trwał 17 godzin, a zakończył sie i tak cesarką, Potem miałam jeszcze skutki uboczne po znieczuleniu i jeszcze inne niemiłe przejścia.
Co za tym idzie, w tej chwili strasznie się boję kolejnego porodu,(to normalne i podobno u większości przechodzi prędzej, czy później, a niektórym nigdy), ale że nie chcę mieć tylko jednego dziecka, też adopcja przyszła mi do głowy. Z drugiej strony... noszenie dzieciątka w brzuchu, szczególnie gdy już ruchy są odczuwalne to jest tak niesamowite i cudowne... Nie wiem, czy odczuwałabym taką samą więź z adoptowanym dzieckiem.
Ciążę polecam, a nie każdy musi mieć ciężki poród i przejścia d; Natomiast adopcja też jest potrzebna, żeby osierocone dzieci mogły się w normalnym domu rozwijać...
Ale nic nie zastąpi urodzenia własnego dziecka (;
Ale nie rozumiem, dlaczego kobiety muszą się tak męczyć /: Niby sama natura, a tyle problemów...
Kobiety jak mogą to powinny rodzić, a jak nie mogą mieć swojego to adoptują. Wiem, że kobiety przez 9 miesięcy mają ciężko, ale za to mężczyźni wam adorują cały czas ;]. Myślę, że kobiety jak przejdą tą mękę to jednak bardziej czują więź z dzieckiem. Oczywiście to moje przemyślenia:)
Wiem, że kobiety przez 9 miesięcy mają ciężko, ale za to mężczyźni wam adorują cały czas ;]
Oj, z tym różnie bywa... i ciężko jest nie tylko 9 m-cy ale potem też d;
Bratowa mojej kobity przez 7 miesięcy leżała w czasie ciąży, chodząc na 15to minutowe spacery po domu 2 razy dziennie. Miała jakieś zagrożenie ciąży i nie mogła praktycznie opuścić mieszkania. Ale urodziła zdrowego chłopaka. Ja powiem szczerze chciałbym mieć dziecko (najchętniej córę, bo to nie takie potwory jak chłopaki:P), ale wiem, że jeszcze nie jestem na to gotowy ani psychicznie ani materialnie. Co do kobiet, podziwiam je za trud jaki znoszą, ze swoją będę przez cały czas przy porodzie, na 100%, bo też chciałbym w tym uczestniczyć. Szkoda, że taki ból nie może przejść na mężczyznę, to straszne patrzeć jak ukochana kobieta cierpi...
Chlor - tylko pogratulować bobasa:)
Dzięki d;
siora mojej kumpeli tez miała zagrożenie ciąży, od połowy ciąży to jej dziecko prawie wypadało dołem, więc tez tylko leżała, bo musiała go jak najdłużej przetrzymać w brzuchu. Ostatecznie urodziła miesiąc przed terminem, ale chłopczyk chowa się całkiem zdrowo jak na wcześniaka. Taka ciąża to też nic ciekawego... Nie zazdroszczę.
Nie dostała odleżyn?? Właśnie dlatego bratowa chodziła po domu by nie dostać...
Nie no, troszkę musiała chodzić, bo to tez niedobrze dla dziecka jak się matka nie rusza. Ale szybko jej samej robiło się słabo.
Szczegółów nie znam, wiem tylko też, że często do szpitala ją wozili.
A tak ogólnie, potrafilibyście adoptować? Ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam. Wchodzę do domu dziecka i mam wybrać jedno z wielu. Które najgrzeczniejsze? Najładniejsze? Zdrowe?
A jak ma się czuć to, które nie zostanie wybrane?
Nigdy nie potrafiłbym podjąć takiej decyzji. Wezmę to bo coś , a tamto nie bo, np nie potrafi się zachować i jest nieposłuszne.
Lepszym wyjściem dla dzieci z domów dziecka, jest tworzenie mieszkań, gdzie wspólnie wraz z opiekunem sa dla siebie jak rodzina.
Kolejna sprawa, ja bym się obawiał, czy umiałbym pokochać, albo chociaż udawać tę miłość przy dziecku...
Lepszym wyjściem dla dzieci z domów dziecka, jest tworzenie mieszkań, gdzie wspólnie wraz z opiekunem sa dla siebie jak rodzina. Eee no to taką rolę pełni dom dziecka. Myślisz, że Polska cierpi na nadmiar opiekunów?
Ja bym się bała adoptować, bo z takimi dziećmi to różnie bywa, nawet jeśli adoptuje się je, jak są bardzo małe. Geny jednak odgrywają rolę. Uczę adoptowane dziecko, które urządza rodzicom w domu takie jazdy, że aż strach się bać. Poza tym wcale nie łatwo jest adoptować, trzeba spełnić bardzo dużo wymogów, a nawet jak już je spełnisz to jesteś ciągle lustrowany. Dlatego rodzice nie mogą nawet trzepnąć tego adoptowanego dzieciaka, o którym mówię, bo od razu by się im policja zwaliła na głowę.
No ale jeśli ktoś bardzo chciałby mieć dzieci, a nie może, to myślę, że adopcja jest dobrym rozwiązaniem. Ale jeśli można, to lepiej swoje. Chyba, że ktoś czuje misję (;
Vampircia, a w jakim wieku zostało adoptowane to dziecko, o którym mówisz? Jako niemowlaczek, czy starsze? Tak z ciekawości
W wieku siedmiu lat, ale akurat wiem, że w tym przypadku chodzi o traumę z dzieciństwa. Jednak ja osobiście małe też bym się bała adoptować, bo nigdy nie wiesz, czy rodzic jakimś psychopatą nie był, albo alkoholikiem, albo po prostu osobę, po której dziedziczenia cech wolisz nie ryzykować. W sumie zastanawiałam się czy nie założyć na forum tematu "nature vs. nurture", bo to ciekawe zagadnienie, a ja nie chcę offtopu robić. A czuję, że moja wypowiedź może wzbudzić pewne dyskusje.
zakładaj zakładaj:)
Shizumu
ale mi chodziło o coś inne go jak dom dziecka. Np w piątkę wynajmują mieszkanie i żyją jak rodzina. Nie dom dziecka, jako osobny budynek z kupa dzieci.
Aha nie rozpatrujemy tu za bardzo sytuacji : jak nie mogą:P Tylko właśnie mogą, ale wolą adoptować, niż się męczyć z ciążą porodem, opiekowaniem przez najmłodsze lata.
Każdy ma prawo do własnego wyboru. Jeśli ktoś postanawia nie mieć własnych dzieci, to należy to uszanować. Mnie na przykład denerwuje taka presja społeczna, że jedynym celem człowieka jest rozmnażanie, a jak ktoś nie chce obrać tego celu, to znaczy że jest odmieńcem i trzeba go urobić. Jedna z nielicznych mądrych rzeczy, jakie mnie nauczyli na naukach przedślubnych to "człowiek powinien mieć tyle dzieci, na ile jest psychicznie przygotowany. Jak nie chce mieć żadnych, to nie należy sie czepiać."
Wiec tak, ogólnie dużo przy tym bólu itd. Sama ciąża jest uciążliwa wiele wyrzeczeń, koszmar normalnie. Wymioty, tego nie wolno tamtego nie wolno, a sam moment rodzenia, straszliwy ból.
odezwał się znawca... Komi każda kobieta inaczej przeżywa stan błogosławieństwa
ale za to mężczyźni wam adorują cały czas ;].
to zależy... znam osoby których meżczyźni wolą spędzać czas w gronie męskim.
Szkoda, że taki ból nie może przejść na mężczyznę, to straszne patrzeć jak ukochana kobieta cierpi...
http://dziecko.interia.pl...-w-ciazy,470830
----
adoptować czy nie adoptować... tutaj każdy musi wybrać na własną rękę..
ja wolę mieć własne dziecko.. bo 1. będzie przypominać mnie i moją ukochaną...
2. jakoś tak... (sory za stwierdzenie) co swoje to swoje...
adopcja (u mnie) wchodziłaby w rachubę gdyby ciąża była zagrożeniem życia dla mojej ukochanej, albo po wspólnym ustaleniu wszystkich za i przeciw adopcji.
to tyle ode mnie...
ale Komi pozwolisz, że dodam pytanie do twojego tematu... co myślicie o adopcji przez związek homoseksualny... za czy przeciw... (pomijając fakt, że Polska chyba nie pozwala na takie rzeczy)
Nie chcę mieć dzieci, ale jeśli miałbym już wybierać to wolałbym adoptować. Przynajmniej miałbym pewność, że nie odziedziczy moich genów. Zresztą taka adopcja to całkiem fajna sprawa, idziesz jak do sklepu wybierasz jakie chcesz mieć dziecko (płeć, wygląd etc). Ciąża to loteria, nie wiesz jakie się urodzi (zdrowe lub chore) i czy w ogóle przyjdzie na świat (matka może poronić).
Co do pytania Caellion, tak jestem za adopcją dla homoseksualistów. Chciałbym żeby było to możliwe u nas i to jak najszybciej, może dzięki takim radykalnym krokom coś się zmieni w mentalności polaczków.
Nagura, chyba pierwszy raz się z tobą zgadzam
Ja jednak się z tym nie zgadzam. Dziecko homoseksualistów jest skrzywdzone od poczatku, nie chodzi tu o to ze ma dwie matki czy dwóch ojców i nie o to, że może wyrosnąc na kolejnego homoseksualiste. Tylko o to że w naszym kraju takie dziecko ma ciężko bo większość naszego społeczeństwa jest nie tolerancyjna, moze ono przez to nie wyrobic psychicznie i zrobic cos głupiego.
Ja równiez jestem przeciwny adopcji przez homoseksualistów... Fajnie jest im, ale dziecku jest znaaacznie gorzej... Miałoby ciężko, w szkole przerąbane, potem w życiu przerąbane... O nie, nie przekładajmy dobra homo nad dzieci.
Popieram Najucha, niech się żenią/wychodzą za siebie ale od adopcji dzieci wara. Nie to żebym coś do nich miał, ale ten pomysł akurat nigdy mi się nie podobał.
A mi się nie podoba adopcja przez homoseksualistów nie tylko z powodu odrzucenia przez społeczeństwo:P. To dziecko nie będzie wiedziało jak funkcjonuje prawdziwa rodzina:P. Kim w rodzinie jest mama a kim tata.....mnie to przeraża O.O
To dziecko nie będzie wiedziało jak funkcjonuje prawdziwa rodzina:P. Kim w rodzinie jest mama a kim tata.....mnie to przeraża
niekoniecznie... mimo wszystko w takich związkach dorośli przejmują obowiązki poszczególnych osob (znaczy jeden facet role matki a drugi ojca - w związku homo i tak samo jest w lezbijskim związku)
ja jestem za adopcją dla związków homo... w ameryce to jakoś funkcjonuje i nikt zbytnio nie ma żadnych ale... bardziej liczy się to czy taki związek stworzy prawdzwą rodzinę czy nie... i tak też bym to widział w Polsce.. by ludzie oceniali takie rodziny pod kątem czy andają się na rodziców...
sam znam jednego kolesia który ma dwóch ojcó i matkę (znaczy to tak: jeden facet i kobieta wzięli ślub i mieli dziecko ale po iluś latach ten facet zrozumiał że jest gejem/bi i zamieszkał z facetem i całą trójka opiekuje si ę tym chłopakiem) i tworz ą całkiem zgrabną rodzinkę. i jakoś nikt mu nie dokucza z tego powodu.
może wpływać na to katolickie wychowanie... że tak nas rodzice nauczyli że nawet do głowy nam nie przyszłaby myśl, że może być inaczej... albo może to być ukryty gej któy boi się zranić np. matkę i bierze ślub z kobietą do której może i coś czuje ale to nie jest prawdziwa miłość... albo można być bi i sobie z tego nie zdawać sprawy.. dopiero po jakiś czasie dojść do wniosku że reakcja na kumpli to nie tylko przyjaźń... albo można być facetem który po prostu znalazł w innym facecie to co nie był w stanie znaleźć w kobiecie... mimo to że był szczęśliwy to czuł ze czegoś mu brakuje...
ale ja tam żadnym guru w tym nie jestem więc to tylko takie moje domysły na ten temat... a i to samo się tyczy kobiet... choć zauważyłem (internet wiadomości etc.) (mówie ogólnie ale w Polsce tio chyba tak nie ma za częśto) że częściej dziewczyny po pewnym czasie zaczynają pojmować że koleżanka to coś więcej niż tylko koleżanka.. rzuca faceta/męża/narzeczonego i zamieszkuje z kobietą/spotyka się...
ostatnio też jakoś (i wcale nie u Jerriego Springera) słyszałem, że jakaś dziewczyna zerwałą zaręczyny bo zakochała się w kobiecie.
nie wiem jak u mężczyzn ale u kobiet czasem to wynika z faktu, że faceci nie dają takiego poczucia bezpieczeństwa jak by mieli dawać i rozgoryczone kobiety szukają pocieszenia, oparcia, siły, bezpieczeństwa gdzie indziej. W zeszłym roku w interwencji był właśnie reportaż o dwóch kobeitach po przejściach.. (jedne mąż ciągle chlał, drugi bił etc.) które się w sobie zakochały i wzięły (pierwszy w Polsce) ślub lesbijski (co prawda w jakimś kościele zielonoświątkowym czy coś ale zawsze)
Dobra dobra załóż temat homo a nie tu w rodzeniu wywody trzaskasz:D
Wiecie mi się wydaje, po przykładzie jaki podał Cae, że my tylko myślimy, że dzieci z takich rodzin mają przesrane. Ale może Polska idzie do przodu? Nie musimy być zawsze 100 lat za murzynami. Moze społeczeństwo robi się coraz bardziej otwarte, młodzież tez już tolerancyjniej do tego podchodzi?
Przykład Cae pokazuje, ze takie dziecko wcale nie musi miec przesrane. No ale dobrze to trochę inna sprawa jak dziecko będzie samych panów, a już chłopczyk najgorzej.
Nie znam osób, którzy maja rodziców homo, więc opieram sie tylko na domysłach. Niestety widać, ze w szkołach coraz gorzej się dzieję. Każdy szuka tylko pretekstu jak komuś przyprawić rogi podokuczać, a ataki dzieciak jest idealną ofiarą. Myślę, że nasze społeczeństwo wciąż nie jest gotowe na dzieci mających rodziców jednej płci.
Tylko, że społeczeństwo nigdy nie będzie na to gotowe jeśli się spraw nie będzie pchało do przodu.
Już pchamy do przodu. Dzięki temu forum itp z takimi tematami, ludzie tolerancyjni uświadamiają innych, ze to nie jest złe i nie powinno się za to z takich dzieci szydzić. Można powiedzieć takim tematem edukujemy przyszłych tolerancyjnych obywateli.
Więc robimy co możemy uświadamiając na tolerancję wobec takiej adopcji. I tak to nie od nas zależy, czy dani rodzice tej samej płci otrzymają prawo opieki nad dzieckiem czy nie.
Moja wypowiedź będzie brutalna. Nie, nie o tym, że off top
Raczej o tym że ciężko byłoby dać pozwolenie homoseksualistom na adopcję dzieci.
Ja rozumiem, że to wymaga drastycznych kroków. Ale co te dzieci są winne? Mogą trafić do normalnych domów. Ile dzieci będzie musiało się zabić, ile razy będzie podane w wiadomościach jak to pobito chłopaka bo miał dwóch ojców. Ile bólu dzieci będą musiały znieść po to by "utorować" lepszą przyszłość. Ludzie w naszym kraju nie są do tego przygotowani. Trzeba stawiać małe kroczki, akcept dla ślubów homoseksualistów.
Twoja wypowiedz nie była brutalna ale prawdziwa. Na własnej skórze przekonuje się, że ludzie nie są tolerancyjni. Nie jestem homo ale mam inne pochodzenie a ludzie gdzie mieszkam są strasznie zacofani i nie tolerancyjni. Gdy widzą ludzi którzy ubieraja sie w stylu np. punk zaraz krzywo patrza. A co do homosexualistow oni też mają swoje za uszami. Kiedys było w wiadomosciach pare przykrych spraw co geje zrobili młodym chlopaczkom albo, że w akademiku wspollokator usypial typa eterem i wykorzystywał sexualnie. A co adopcji to jestem za. W domu dziecka jest pelno dzieci ktore pragna miłości i chcą trafic do dobrego domu. Jesli para ludzi chce dziecko a boi sie porodu, powinna przyjąc dziecko z bidula i pokochac je oraz dac jej powod do dalszego życia
Legalizacji adopcji dzieci przez związki homoseksualne mówię stanowcze nie! Nie wiem, wydaje mi się to takie nienaturalne i trochę odrażające. Postawmy się w sytuacji tych dzieci, które w tym momencie byłyby mniejszością. Od razu zaczęłyby się prześladowania tych dzieci, a już bez tego dzieciaki w podstawówce mają dziwne pomysły i mogą komuś ostro na psychikę wjechać - czyli mamy już podwójne skrzywienie takiego dziecka. Poza tym nie zrozumie ono co to jest właściwie taka prawdziwa rodzina.
Co do związków homo - niech sobie będą, niech sobie żyją razem, nawet niech wezmą ten nieszczęsny ślub. Tyle.
Nie mowie - never ever - ale.. ja tam zawsze twierdze, slodki to jest piesek a nie dziecko.
Unikam miejsc gdzie przychodza rodzice z dziecmi i mam negatywny stosunek do ludzi ktory produkuja dzieci na skale hurtowa. Jak dla mnie, posiadanie dziecka 'zabija' wolnosc, no ale to juz zalezy jakie kto ma w zyciu priorytety:)
Hehe, no tak (; Zawsze jest coś za coś, ale póki co z dzieckiem jednak mam sporo tej wolności, jeżdżę na treningi, kończę studia... wiadomo, jeszcze nie mogę iść z nią na imprezę, ani za długo samej zostawić; ale za to ona jest taka słodka, że nawet nie mam ochoty (: Daje mi masę radości, a już niedługo będzie większa, to na noc pójdzie do dziadków i wtedy hajda na imprezkę i tany tany (:
Wcześniej jednak wcale nie kochałam małych dzieci, ale też nie miałam nic przeciwko rodzinom wielodzietnym tak jak ty, bo chociażby brat mojego taty ma 10 dzieci i ja tam uwielbiałam do nich jeździć na wakacje i nie wyobrażam sobie, żeby ich było mniej. Potem w liceum miałam przyjaciółkę z 7 (teraz już 9) rodzeństwa, i nie znalazłam nic takiego co by mi w tym przeszkadzało.
Ale sama nie chciałabym mieć tylu potomków, bo sądzę, że nie dałabym sobie z tym rady <:
No a na większość ludzi w końcu przyjdzie pora, że będą chcieli mieć swojego bobaska (: A ci co nie chcą to lepiej niech nie mają, i też nie mam nic przeciwko takim osobom.
A co do homosexualistow oni też mają swoje za uszami. Kiedys było w wiadomosciach pare przykrych spraw co geje zrobili młodym chlopaczkom
No za ten tekst to mógłbyś dostać ode mnie po uszach. Po pierwsze nie myl homoseksualizmu z pedofilią, bo to dwie zupełnie różne rzeczy. Właśnie takie myślenie jest między innymi odpowiedzialne za nietolerancję wobec mniejszości seksualnych. Jak ktoś zgwałci chłopca, to ludzie od razu myślą, że wszyscy geje ruchają dzieci. Ale jak ktoś wykorzysta seksualnie młodą dziewczynę, to już się tak społeczeństwo nie podnieca. A poza tym "homoseksualista", nie "homosexualista" i "seksualnie", a nie "sexualnie". Aż tak trudno jest pisać po polsku?
Przepraszam za offtop.
Widocznie masz szczescie trafiac na udane rodziny wielodzietne. Te o ktorych slyszalem/znam
takie nie sa. Generalnie chodzi o prosta zasade - jezeli nie stac cie na utrzymanie dzieci, to ich nie rob. Nie jest to Tajlandia zeby dzieci do burdelu sprzedawac, ale i nasze ojczyste klimaty traca czasem o patologie. Zwlaszcza w miescie, na wsi pewnie wyglada to troche inaczej.
Trochę nam niezaprzeczalnie temat zboczył.
Kto z Was zdecydowałby się adoptować dziecko? To trudne pytanie. Odświeżam, bo na forum dużo dużo nowych ludzi, którzy być może mogą się tu wypowiedzieć. Tylko proszę nie zbaczać na "czy homoseksualista powinien mieć do tego prawo":P
Jeżeli okazałoby się na 2000%, że jestem bezpłodna i nie mogę, to ja bym adoptowała :) Wydaje mi się to takie.... logiczne :)
Dawno, dawno temu, gdy byłem młody i beztroski, adopcja była dla mnie czymś nie do pomyślenia. Zdawało mi się, że nie mógłbym pokochać i traktować cudzego dziecka jak własne. Z wiekiem pogląd na tę sprawę ździebko mi się zmienił. Doszedłem do faktu, że dziecko mógłbym (nie musiał) adoptować tylko wtedy, gdyby okazało się, że ja lub partnerka definitywnie nie możemy mieć własnych latorośli.
Ja nie mógłbym adoptować dziecka. Nigdy nie pokochałbym go jak prawdziwie swoją latorośl. Bardziej traktowałbym tą małą istotkę jak młodszego brata bądź siostrę. Kto wie - może kiedyś zmienię poglądy.
Aaale sie topic zrobil dlugi ^^
Rodzic czy adoptować? Stanowczo rodzić!
Mimo, że uwielbiam "Anię z Zielonego Wzgórza" i "Rodzina zastępcza" bardzo mnie cieszy, to jednak za nic w świecie nie zarzuciłabym możliwości urodzenia dziecka. (notabene planujemy z narzeczonym dorobić się własnego za jakieś dwa lub trzy lata).
Mam dwójkę starszego rodzeństwa rodzonego i masę sióstr stryjecznych (Stryjostwo ma pięć córek. najstarsza ma 30lat, najmłodsze są bliźniętami w wieku 15tu lat) Najstarsza z nich niedawno urodziła drugiego synka. (Całą wodę jaką wylałam leję dla następnych kilku zdań XD) Uważam, że NIC na świecie nie dodaje kobiecie tyle uroku, i nic na świecie tak jej nie cieszy, jak to małe stworzenie na rękach, po niemal roku wspólnego z partnerem dbania o nie. Nigdy wcześniej w życiu nie widziałam nikogo tak szczęśliwego niż moja siostra gdy pierwszy raz dostała syna na ręce :)
WIELKI plus dla wszystkich matek :)
Znaczy wiecie, znam jedną kobietę, która traktuje mnie jak córkę głównie dlatego, że roniła już 6 razy... Raz były to trojaczki... IMO jak coś już się urodziło i zostało odratowane w domu dziecka to jak się samemu nie może, ale bardzo się chce mieć, to chyba można zaadoptować, nie?
Najlepiej takie małe, do czterech lat, żeby nie pamiętało...
Zresztą, nie warto mówić - "nigdy". Nie wiadomo, jak sie los potoczy ;]
Właśnie moja sąsiadka wzięła dziewczynę z domu dziecka i jakoś sobie radzą.
Ech, właśnie u mnie w rodzinie teraz jedna para stara się o adopcję, bo nie mogą mieć dzieci. Przyznali im już synka, niedługo zabiorą go do domu i mówią, że najgorsze jest to, jak wchodzą do ośrodka, a te wszystkie dzieci patrzą na nich i wyciągają do nich ręce... To straszne jest ...
A ja wam powiem tak, każdy mówi że powinno się adoptować, powinno się pomagać itp. Jednak jak przyjdzie co do czego to większość z tych ludzi bierze wodę w usta i cisza. Latek mam 20, ale wiem że przynajmniej jedno zaadoptuje, najlepiej dwa żeby samotne nie byli^^. I oczywiście trzeba też spłodzić własne. Największy problem z adopcją nie wiąże się tyle z adopcją i zaakceptowaniem a wychowaniem. Jak wychować by nie uciekało itp. Więc odpowiedzialność jest większa, albo inaczej, jest trudniej.
No i musi być to decyzja obu partnerów w związku, ono ma czuć się w domu swobodnie.
Moim zdaniem przed adopcją ludzie powinni być wysyłani na krótkie szkolenie psychologiczne, pomagało by to im jak się opiekować, pokazywało. Jednak wychowanie musi wyglądać trochę inaczej, niż z własną latoroślą. Zwłaszcza jeśli uświadamia się że jest adoptowane.
I jestem przeciw czemuś takiemu jak "branie na próbe", na święta itp. To jeździ po psychice.
Dajesz powąchać cały placek, pokazujesz na talerzyku kawałek i mimo iż ono niekiedy wie że tego kawałka nie dostanie, to boli jak ta nadzieja znika.