ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Ostatnio obejrzałem sobie całego filmowego LOTRa i generalnie nie jest źle, ba jest nawet powiem rewelacyjnie, wersja reżyserska powaliła mnie na kolana, nie moglem się oderwać od kompa przez cały seans. Porównując doświadczenie z książką, muszę powiedzieć że film jest zgrabną i konsekwentną adaptacją, która maskuje niedociągnięcia papierowego oryginału.
Otóż Jackson założył, że historia ma być przyciężka i dużo mroczniejsza od lekko mdłego słowa pisanego. Konsekwentnie w to brnąc nawet w Lothlorien widzimy i czujemy taką hmm warstwę czegoś niedobrego. Dalej zarzuca mu się, że po przycinał dialogi i wątki. I bardzo dobrze, że to zrobił. Nie okłamujmy się pod względem literackim wiele tych dialogów i wątków to bardzo płytkie rozważania pomiędzy papierowymi postaciami, a film musi przyciągnąć uwagę przeciętnego zjadacza pieczywa białego. Dlatego mamy mniej opisów krajobrazów (ale za to zdjęcia są cudne i koniec) i mniej "heroicznych" dialogów a więcej akcji, co w sumie wychodzi produkcji na dobre.
Kreacje postaci pierwszoplanowych tez są fajne: Aragorn, Gandalf czy ogół hobbicki to wszystko postaci wiarygodne, indywidualne i pozostające w pamięci. Nawet Arwena która wyrasta nad pierwowzór siłą charakteru i postawą bojową wychodzi produkcji na dobre. Drugi plan też się ma dobrze: Gimli, Legolas, Elrond czy, moim zdaniem genialny, Boromir albo nieprzeciętny Grima. To wszystko znak albo bardzo dobrego scenariusza albo fenomenalnych zdolności aktorów. Osobiście stawiam na jedno i drugie.
Dalej się zachwycałem wszelakimi przejawami F-X; nosz kurcze ile o chłopakach z IL&M rozwodzę się średnio 5 razy do roku o tyle spece od make-upu zasługują na gromkie brawa wyjątkowo, szczególnie Ci od orków. Właśnie owe stworzenia są po prostu piękne w swojej brzydocie, gratuluje wizjonerów który ze skąpych książkowych opisów stworzył coś takiego.
Podsumowując: zgrabnie opowiedziana historia, w której nie ma za dużo dziur a łyka się ją łatwiej niż wersje papierową. Jasne film ma parę niedociągnięć ale gdzieś musi być widać łatanie fabularne bo inaczej zanudzilibyśmy się oglądając niekończące się krajobrazy i przydługie wizualizacje życia obozowego naszych bohaterów. Mało jest dłużyzn i momentów w których czeka się na jakąkolwiek akcję (kolejny ukłon w stronę: "mniej elitarności - więcej rozrywki", troszkę na przekór ortodoksyjnym fanom). Scenariusz jest świetny, postaci są super, wykonanie techniczne też. Czyli jednym słowem odbiór ludzki i Oskary zasłużone.
ja sie zgadzam! film jest po 100kroć lepszy od książki:) znaczy się dla mnie:)
A ja nie mogę się zgodzić - owszem, film jest dobry, ma swoją wartość, ale ilekroć czytam Tolkiena - a szczególnie "Władcę Pierścieni" - tylekroć nie dopatrzyłem się tych "papierowych postaci". Uważam też, że trudno o bardziej spójną i logiczną powieść fantasy. Tak czuje moje serce - niestety, kiedy hobbici zostali porwani przez Uruk-Hai i innych orków w filmie, przyjąłem to zupełnie obojętnie (choć muszę przyznać, że orkowie byli na prawdę paskudni) - zaś gdy to samo działo się ich papierowym pierwowzorom - obojętnie który raz czytałem książkę - coś chwytało mnie za serce. Opisy Tolkiena rzucają mi w oczy wizjami zarówno pięknych krain jak i mrocznych miejsc, które z łatwością mogę sobie wyobrazić, nie przytaczając w pamięci filmowej wersji.
Zaś w książkowej Lothlorien tylko ślepiec nie dopatrzyłby się czegoś "niedobrego". Jasna Pani jest istotą na tyle obcą i potężną, że musi nasycać tę krainę pewnego rodzaju niepokojem. Na mnie robi to niesamowite wrażenie.
Zaś co do dłużyzn - jak i momentów bez akcji - hmmm... Takie są prawa filmu, że takie momenty nie mają prawa w nim być. Jeśli jednak chodzi o powieść - mi nie dłuży się żaden fragment. Owszem, są momenty, w których nic prawie się nie dzieje - ale za to jak ładnie się nie dzieje!
I nie - nie jestem fanatykiem Tolkiena. I tak - dopuszczam możliwość, że niektórzy wolą ruchomy obraz od zadrukowanych stron (lub wolą w tym konkretnym przypadku) - ale ja - a mówimy tu chyba o subiektywnych odczuciach - nie "czuję" filmu tak mocno jak książki. Uwielbiam go oglądać, ale jeszcze bardziej lubię czytać literacki pierwowzór, gdyż gra ma moich emocjach jak żadna inna książka, a i za każdym razem odkrywam w nim coś nowego i równie frapującego. Czego o adaptacji filmowej powiedzieć nie mogę.
zaś gdy to samo działo się ich papierowym pierwowzorom - obojętnie który raz czytałem książkę - coś chwytało mnie za serce.
To byl zawal ;)