ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Nie byłem pewny, gdzie dać ten temacik, jeżeli ktoś będzie wiedział lepiej;) to niech przeniesie.
Na com.pl rozwinęła się całkiem spora dyskusja na ten temat, a ja bym chciał poznać zdanie naszych forumowiczów na ten temat:)
Chodzi tu przede wszystkim o tłumaczenie w mangach nazw własnych, technik, nazw itp itd. i dotyczy to przede wszystkim mang wydawanych przez wydawnictwa.
TY mi tu Dybałę na kark chcesz zrzucić?:P No ale teraz serio. Niby wiem, że wszyscy profesjonalni tłumacze, tłumaczą absolutnie wszystko i tak się powinno robić, bo japoński widz od razu wie czemu coś się tak a nie inaczej nazywa itd. Pamiętam głośną dyskusję o imiona w Wolf gdzie był "Wąsik".
Także "Technika Tysiąca Siewek" i wiem, że powinna być "Wężowa Księżniczka, Jeden z Siedmiu Władcy Mórz, nie chanować, sanować, i gumowe pistolety. Tylko, że jak raz zrobiłem zupełnie polskie, to były głosy sprzeciwu.
Moim zdaniem, nie powinniśmy lekceważyć mocy przyzwyczajenia. Jak mi 400 odcinków mówił Gomu Gomu no.. coś tam to no sorry.
Jeśli ja bym zrobił polskie, to miałbym za pewne połowę mniej oglądających. Wiem, że to nie profesjonalne i w ogóle złe. Ale wielu się przyzwyczaiło do japońskich i nie wiem, czy jest sens tych wszystkich fanów "przestawiać".
Dawno nie miałem okazji poczytać mangi wydanej przez polskie wydawnictwo, dziś sprawdziłem jedną rzecz.
Np JPF tłumaczy suffixy, choć te w Ouranie chyba nie wszystkie są polskie. Natomiast w Black Lagoon zostawiono japońskie i nie dano żadnych przypisów na polski, i się czuje mangę:P A nie jakieś "Wzium" albo rozwalają gościa z karabinu i na pół strony "Tratata".
Technik nie wolno tłumaczyć! Zostawić w spokoju oryginalne, ewentualnie zrobić przypisy na górze. Czasami też warto umówić się z tłumaczącymi daną serię na pewne reguły jak coś tłumaczyć by każda grupa miała takie same nazwy własne, a na pierwszym tłumaczonym odcinku zrobić jakąś notkę dłuższą (dokleić 1min do odcinka) i wytłumaczyć pewne kwestie widzowi, raz na zawsze i konsekwentnie się tego trzymać.
Moim zdaniem to jest brak szacunku dla autora. Ale jaki mamy wybór? Zaczelismy robic od 360 czy cos ,no to co z wczesniejszymi? Trzeba było robić jak inni czyli japonizować. Zgodze sie ze w FT mozem to zmienic, no ale to juz nie ode mnie zalezy.
Może w ogóle zostawić całą mangę po japońsku a na końcu zrobić przypisy do tego co oznacza tekst w danym dymku? Wg mnie należy tłumaczyć co się da. Niektóre zwroty mogą nam się wydawać śmieszne, ale weźmy pod uwagę to, że dla Japończyka japońska nazwa brzmi mniej więcej tak samo jak polska nazwa dla Polaka.
Post, napisany przez Bartoszu dał mi wiele do myślenia. Ja, w swoich tłumaczeniach przeważnie zostawiałem japońskie nazwy ataków, suffixy, wszelkie chany, sany też zostawały. Jeśli ma to być w pełni polskie tłumaczenie to będę tłumaczył wszystko. Jeśli coś po polsku będzie brzmiało trochę głupkowato, to postaram się to zmodyfikować dla lepszego wrażenia, pozostawiając pierwotny sens. Jeżeli ktoś będzie miał jakieś obiekcje to niech je wyrazi teraz, żeby po kilka razy nie zmieniać sposobu tłumaczenia.
To oczywiście tylko propozycja. Chcę, by jak najwięcej osób było zadowolonych, z tłumaczeń i myślę, że zebrane tu informacje przydadzą się wszystkim tłumaczom.
(Komi, może jakaś ankieta na ten temat?)
ja uważam że z jednej strony tak jak to mówi Gosen
jest to brak szacunku do autora ^^, nazwa ataku dennie brzmi... zamiast gomu gomu no bazooka bedzie co... gumowa bazuka? gumowe działo przeciwczołgowe? w tym nie ma oddania siły ataku ^^
np podobało mi się że nie przetłumaczyli kamehameha na polski(chyba nie mieli pomysłow xDD) bo lepsze to niż.."FALA UDEŻENIOWA!!!" czy coś w tym rodzaju;d
z drugiej strony powino się tłumaczyc wszystko....
więc najlepiej tłumaczyc wg mnie, że nazwa ataku jest pod dymkiem,kolo dymka,obok dymka itp
a w dymku oryginalnie po japońsku.
Hej, hej, heeeej... Zastanawialiście się jak brzmiałoby to w czasie czytania, tak w praktyce? Gwoli przykładu przytoczę takie, które jako pierwsze przychodzą mi na myśl:
Na przykład imię głównego bohatera (tak, imię to też nazwa własna) w czołowym tytule JUMPa, w mandze "Naruto" jak brzmiałoby podczas czytania? xD
Hmm... Zupa? Bigos? Nie no, tak na serio moim zdaniem czytanie zupełnie spolszczonej mangi traci ten specyficzny klimat. Czytałem parę rozdziałów mang ze spolszczonymi samymi technikami i już wtedy było trochę nie bardzo, jakoś tak niezręcznie ;P A zahaczając o anime, chyba każdy z Was, kiedyś oglądał chociaż jeden, zekranizowany odcinek przygód wspomnianego Blondaska na Jetixie, albo czymś takim. Poza cenzurą najbardziej rzucają się w oczy przetłumaczone techniki, na przykład "Cieniste Klon Dżutsu!" xD
Niektóre mangi/anime mają śmieszyć, inne nie, inne przestraszyć, czy wywoływać w nas napięcie i wtedy, w punkcie kulminacyjnym akcji, takie napięcie zupełnie pryska kiedy czytamy jakieś imię, nazwę techniki, miasta, czy czegoś jeszcze innego o zupełnie dziwacznym, śmiesznym, polskim znaczeniu. Podsumowując, uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest umieszczanie dopisków z polskim tłumaczeniem, a w dymku z techniką wdzięczną, japońską nazwę. Pozdrawiam
Myder, Nikt chyba nie zamierza tu tłumaczyć imion bohaterów, czy też nazw miast itp. To, jak nazwał bohaterów, czy miasta autor to jego inwencja, nikt nie będzie tego zmieniał, bo wtedy brzmiałoby to przynajmniej dziwnie. Nie wyobrażam sobie, żeby w mandze biegały józki i pawełki. Chodzi tu raczej o tłumaczenie suffixów i zwrotów grzecznościowych. Nazwy technik można tłumaczyć tak, ka napisał Gwellos, czyli w dymku np. Kage bunshin no jutsu, a w sfx'ie: technika podziału cienia. (w przypadku Naruto)
Ja osobiście nie wyobrażam sobie całkowitego tłumaczenia. Nie wspomnę już o nazwach ataków, bo to już chyba wyjaśniliśmy, ale co z końcówkami?
Jakby głupio wyglądało, gdyby pisało, np. zamiast Hancock-dono tłumacz walnąłby - Wielmożna, najważniejsza Hancock!
Powiem, że brzmiałoby to conajmniej dziwnie. Właściwie nie wiem komu to przeszkadza. Jeżeli oglądasz/czytasz japońskie anime/mangę i lubisz to, to raczej nie przeszkadza ci coś takiego... A jeżeli nie umiesz się przyzyczaić, to polecam polskie seriale... i czasopisma...
W ostateczności możnaby zrobić ankietę na ten temat i jestem prawie pewien, że większość byłaby za zwrotami japońskimi.
Hmm wypowiedź Bartosza jest taka hmm oczywista. Każdy o tym wie. Ale to, że fajni danej serii przez 300 odcinków byli przyzwyczajeni do japońskich, to jest nie ważne. No ja osobiście klimatu ID bym nie czuł jakbym to miał nagle wdrożyć. Potrzebne jest przyzwyczajenie, tak można robić z nową serią, ale nie OP, choć powiem jeszcze jedno.
Go,u gomu no... Gatling to nie wiem czemu to Gatling tłumaczyć wszak jest też w języku obcym. A to, że w Japonii przeszło mnóstwo naleciałości z angola stając się słowami japońskimi gairango to już inna kwestia.
Tak czy inaczej pamiętajcie, że my mamy jeszcze beznadziejną odmianę fleksyjną końcówek do przypadków...
Jest też inna sprawa, tu poruszę Naruto, tłumaczyłem 134 odcinek i było coś takiego. Hmm jak to kurde było Konoha wa suge na? kurde nie pamiętam ale powiedzmy przełóżmy przełóżmy to na polski "Ukryty liść jest niezły! Brzmi tak, że tego nie skomentuje. Pamiętam, że aby nie brzmiało kiczowato dodałem słówko shinobi.
Teraz tak, niby powinno się tłumaczyć techniki, no okej, ale skoro są ludzie z ai przeciw, to lepszą drogą wydają się japońskie i u góry polskie, niż zadowolić tylko część. My swoją pracą udostępniamy anime dla szerszego grona, no to czemu mamje ograniczać?
Ja powiem tak, jeśli chodzi o skany w internecie, to nie wyobrażam sobie tłumaczenia technik itp. Ale w zakupionym tomiku oficjalnego wydania mangi po polsku, uważam że trzeba tłumaczyć ile wlezie! Tylko z głową, żeby nie wyszło tak jak z Chidori - Tysiąc siewek, że zamiast oddawać klimat, rozśmiesza. Jest to jedyny sposób aby zachować oryginalny przekaz jaki niesie ze sobą tytuł. Nie tłumacząc imion i technik, często zabija się wiele gagów i żartów w mangach. To co jest obce dla Japończyka w mandze, którą czyta, czyli np, Hueco Mundo, czyli nazwa pochodząca z Hiszpańskiego taka powinna pozostać i dla nas. Ale to co dla Japończyka jest jasne powinno być takie również dla Polskiego odbiorcy.
No to ja się wypowiem w miarę krótko:)
Jestem za nie tłumaczeniem pewnych rzeczy. japońskie nazwy technik dodają mandze klimatu, w przeciwieństwie do polskich, aczkolwiek zdarzają się wyjątki;)
Również jestem za zostawianiem takich zwrotów jak -san, -dono, -chan itp. Również oddają klimat i moim zdaniem brzmią lepiej.
Do tych dwóch powyższych spraw moim zdaniem powinno się dodawać przypisy np. -sama, a gdzieś obok na stronie wyjaśnienie, bądź przypisy na końcu na jakiejś stronie od grupy tłumaczącej tudzież wydawnictwa.
Jestem również za zostawianiem nazw typu np.Shinigami itp. tu również można dodać przypisy. To nadaje po prostu wspaniałego klimatu, a że nie mogę czytać po japońsku, chcę chociaż trochę go poczuć:)
Również jestem za zostawianiem takich zwrotów jak -san, -dono, -chan itp. Również oddają klimat i moim zdaniem brzmią lepiej.
To jest bardzo kłopotliwa kwestia. Jeśli tłumacz wyjaśni w przypisach albo jakimś wstępie nazewnictwo to luz, ewentualnie zostawi to jak jest to również dobrze. Gorzej jak nie zrobi nic, odbiorca wiele traci, bo to ma wielkie znaczenie, mówi nam o stosunku między rozmówcą i odbiorcą bądź też o specyficznej sytuacji, nie znający języka lub średnio obeznany w temacie szczególnie na tym cierpi, a usuwanie to z mangi jest już nie wybaczalne, bo wtedy nikt tego nie zobaczy.
Z tym polszczeniem nie powinniśmy przesadzać. Powołam się na inny przykład niż manga/anime, ale też dobry. Jest sobie książka wszystkim znana "Władca pierścienia" i jest dwóch polskich autorów, którzy ja przetłumaczyli. Pierwszy to jak sienie mylę to Pani Skibniewska. Drugi nie pamiętam. W każdym bądź razie czytając tłumaczenie panie Skibniewskiej, to po prostu cud miód. Nawiasem mówiąc ona też pomagała przy tłumaczeniu filmu. Natomiast ten drugie tłumaczenie to koszmar. Zostało tam spolszczone wszystko co się dało. Hobbici już wcale sie tam nie nazywali hobbici tylko jakoś tam inaczej. Wogóle nie dało sie tego przeczytać.
Moje zdanie jest takie. Jeśli mamy spolszczyć, to róbmy to z umiarem. Niektóre nazwy lepiej zachować takie jakie są, a nie na siłę tłumaczyć.
Moje zdanie jest takie. Jeśli mamy spolszczyć, to róbmy to z umiarem. Niektóre nazwy lepiej zachować takie jakie są, a nie na siłę tłumaczyć.
Dokładnie.
Poza tym nie ukrywajmy, nasz polski język nie brzmi za dobrze i czaderskie japońskie nazwy ataków, tudzież ang. brzmią 100x lepiej. Poza tym nadają tego klimatu i widać, że czyta się mangę. Po prostu pewne elementy powinny zostać.
Jak będę chciał całkiem spolszczone to sobie komiksy poczytam:P
Nie umiem japońskiego, a chciałbym poczuć trochę klimatu.