ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Czas poruszyć (wydawałoby się) przewałkowany temat jakim jest demokracja. W szkole uczono nas, że demokracja narodziła się w starożytnej Grecji, przytaczano przy tym etymologię w postaci zbitki dwóch mądrze brzmiących słów i w ogóle wynikało z tego, że dzisiejszy ustrój wywodzi się z demokracji greckiej. Nie wiem jak u Was, ale mnie np. w gimnazjum tak uczono. W związku z czym, jestem pewien, że u wielu ludzi na słowo "demokracja" od razu pojawia się skojarzenie "Grecy" "wielcy filozofowie" "najlepszy ustrój, bo lepszego nie ma" etc. Otóż w Grecji demokracja była nie wszędzie i nie zawsze. Oczywiście w tradycji najlepiej zachował się przekaz o demokracji ateńskiej. Kto czytał wojnę peloponeską Tukidydesa, pewnie pamięta tą całą mowę Peryklesa wychwalającą ateński ustrój. Kwestia ówczesnej demokracji to temat powszechnie znany, każdy słyszał o eklezji, więc nie ma sensu dalej się na ten temat rozpisywać.
Otóż jak zwróciłem uwagę w innym temacie (i tutaj to powtórzę) już wówczas zauważono wady demokracji. Najpierw Platon, pamiętając co demokracja zrobiła z jego ukochanym nauczycielem Sokratesem, w trakcie układania swojej wizji idealnego państwa umieścił demokrację jako przedostatnie stadium zdegenerowanego ustroju, tuż przed tyranią.
Zaraz po nim Arystoteles zrobił dokładnie to samo, przeciwstawiając zdegenerowaną demokrację, dobrej formie rządów, czyli tzw. politeji.
Otóż u podstaw demokracji legło jedno bzdurne założenie: że każdy człowiek (mądry, głupi) jest obdarzony zdolnością polityczną, a co za tym idzie zdolnością odróżniania tego co piękne i dobre (kalos k'agathos) od tego co złe i szkodliwe, a także zmysłem sprawiedliwości. Co gorsza - nie potrafią odróżnić PRAWDY od FAŁSZU! Wystarczy przyjrzeć się na dzisiejszą demokrację. Ludzie są po prostu głupi. Idę o zakład, że gdyby w wyborach do rady gminy/rady miasta wystartowała Doda, to z miejsca miałaby zapewniony mandat. Mało tego - z racji ordynacji pociągnęłaby kolegów z listy.
Ale zostawmy demokrację w stylu greckim. To, co mamy dzisiaj ukształtowało się dużo, dużo później. W dobie oświecenia i ogólnej fascynacji wszystkim co antyczne, znany wszystkim J.J. Rousseau w swojej pracy "umowa społeczna" zawarł coś, co pokutuje do dziś. Koncepcja którą wtedy wymyślił jest między innymi żywcem wklejona do naszej Konstytucji. Daleko nie trzeba szukać, bo na ten zapis natkniecie się już w jednym z pierwszych artykułów. Otóż to, co wymyślił Rousseau to tzw. koncepcja suwerenności ludu (Narodu). Pomijam wcześniejsze tego typu pomysły np. Marsyliusza, który wymyślił coś podobnego w średniowieczu. Rousseau wpadł na pomysł zaszczepienia antycznych wzorców, do realiów nowożytnych. Stwierdził, że Lud przed nikim nie odpowiada i może pójść w dowolną stronę, może robić co chce. W końcu...jest suwerenem. Oczywiście w swoich utopijnych wywodach dystansował się od pomysłu demokracji pośredniej, a tym bardziej od "zawodowej kadry rządzących". Przy tej okazji warto dodać, że to właśnie myśl Rousseau'a inspirowała lewacki przewrót z 1789 i zastąpienie suwerena w postaci monarchy na lud.
Odpuszczę sobie opisywanie dalszego rozwoju demokracji, rozwój parlamentaryzmu, bo to nie będzie potrzebne do dalszych wywodów. Przyjrzyjmy się dzisiejszej demokracji funkcjonującej w Polsce. Postaram się wykazać, że ideały antyczne, albo nawet wynikające z kontraktualizmu Rousseau'a w dzisiejszych realiach nie funkcjonują i tak naprawdę jest to jakiś dziwaczny twór w którym władzę sprawują (pieniądz, partykularny interes, służby) ale na pewno nie Naród.
Zacznijmy może od najniższego szczebla To co się wyprawia w wyborach do np. rad gmin z większą liczbą mieszkańców to kpina. Ordynacja jest skonstruowana tak, że osoba uzyskująca ledwo 70 głosów wygrywa, a inna osoba która uzyskała np. 150 głosów przegrywa. Dzieje się tak ze względu na ordynację, która w gminach powyżej 20 tys. i w całości powiatach i województwach wprowadza system proporcjonalny. Oznacza to, że aby zostać radnym trzeba znaleźć się na dobrej liście. Dobrej, czyli takiej która na pierwszej pozycji ma jakąś znaną postać np. "Doda Elektroda" Wówczas taka osoba, niczym lokomotywa pociąga pozostałe osoby. Ot cała "demokracja".
PS. Ile potrzeba głosów, by zostać radnym? Siedem Naprawdę, była taka akcja w jakiejś gminie.
Weźmy teraz pod lupę wybory parlamentarne.
Co to za twór ten próg wyborczy? Blokowanie wstępu do Sejmu dla ugrupowań, które nie osiągnęły tych kilku ustawowych procent. Dlaczego w Sejmie nie może znaleźć się trzyosobowa partia? Skoro Naród w demokratycznym wyborze deleguje swoich przedstawicieli, to powinno to być respektowane. Ale po wyborach z 1991 nauczyli się, że może to być niebezpieczne, bo nawet jedna przypadkowa osoba może wywołać zamęt (pamiętamy akcję z 1992). Chodzi najzwyczajniej w świecie o utrzymanie establishmentu i niedopuszczenie do władzy przypadkiem jakiejś przybłędy.
Do tego można dodać stosowane przeliczniki (metoda d'Hondta i Sainte-Laguë'a)
Przykładowo: w 2001 AWS i UW zmienili ordynację wyborczą, w skutek czego (chodziło właśnie o zmianę przelicznika) ich przeciwnik polityczny (SLD) stracił aż 24 mandaty.
Otóż dzisiejsza demokracja jest całkowicie nieudaną próbą wszczepienia ideałów antycznych we współczesną rzeczywistość. Człowiek starożytny charakteryzował się zupełnie innymi cechami - cechował się przede wszystkim cnotą, szlachetnością duszy i dążeniem do dobra wspólnego. Współczesny człowiek natomiast jest egoistyczny, skupiony na własnym szczęściu i pogonią za pieniądzem. W efekcie nie rządzi "Naród" tylko wąskie establishment w postaci partii politycznych, za którymi stoi PIENIĄDZ. To pieniądz kształtuje demokrację! To pieniądz zapewnia dostęp do środków masowej manipulacji. To doskonale widać w trakcie obecnej kampanii prezydenckiej. Prezydentem zostanie ten, kto ma więcej pieniędzy na spoty telewizyjne, bilbordy, reklamy internetowe i "wtyki" w mediach.
Dzisiejsza demokracja serwuje DOKŁADNIE to, co jest potrzebne do niemal oligarchicznego stylu sprawowania władzy. Otóż nafaszerowany przekazami medialnymi dziki tłum w bezrefleksyjnym akcie wyborczym realizuje dyktat establishmentu. W takim systemie rządów nie liczy się SŁUSZNOŚĆ podejmowanych decyzji, bowiem jednostki decyzyjne nie odróżniają tego co właściwe i sprawiedliwe od tego co niesłuszne i krzywdzące.
Chciałbym, abyście przeanalizowali następujące materiały:
http://www.youtube.com/watch?v=Zk4DKR-oBYo
http://www.youtube.com/wa...feature=channel
Wystawia się tutaj znane postacie, które jak widać wypowiadają się w sposób bardzo rzeczowy i fachowy. Swoim darem przekonywania i sztuką argumentacji mogliby zmasakrować samych Sofistów. No sorry, bądźmy poważni. Wielu ludzi niestety daje się nabrać na tą pseudo-retorykę i jak bydło idą głosować tylko dlatego, że ktoś znany i lubiany tak powiedział. Ludzie głosują także na samych znanych i lubianych. Powiedzcie mi co u licha w jaki sposób w Sejmie znalazł się Janusz Dzięcioł? Albo co gorsza Sebastian Florek, który ogłosił że będzie brał udział w pracach wszystkich komisji sejmowych naraz. Wiadomo przecież, że tak się fizycznie nie da.
W realiach tak działającej "demokracji" prawda obiektywna nie istnieje. Jeżeli znajdzie się jakiś mądry człowiek głoszący prawdę, to wśród głupców ZAWSZE zostanie okrzyknięty głupcem. Nie ma rady. Jeżeli bliżej przyjrzycie się obecnej sytuacji politycznej, to doskonale to zauważycie. Większość ludzi żyje w fikcji, której nie ma. Przeraża mnie to, że preferencje wyborcze większości ludzi kształtuje telewizja. Ludzi uświadomionych jest tak naprawdę bardzo mało. Niewielu interesuje się historią, czy filozofią polityczną. Jeżeli ktoś się interesuje i powie coś "nie tak", to z miejsca jest oszołomem.
Przyglądam się na ten cały bałagan i jedno mogę powiedzieć: ludzie żyją w matrixie. Ten matrix polega na wizji demokratycznego państwa prawa, w której co jakiś czas odbywają się wybory, w których społeczeństwo ma okazję delegować swoich przedstawicieli do parlamentów, organów samorządowych, bądź wybrać prezydenta. Rodzynkiem w tej fikcji jest idea "państwa prawa" w którym nie tylko obywatele, ale i organy mają obowiązek przestrzegania ustaw i pozostałych aktów. Ja już w to nie wierzę. Czasami dochodzę do wniosku, patrząc na niektóre artykuły Konstytucji, że tym można się zwyczajnie podetrzeć. Naprawdę.
Ostatnio coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie obywatele kształtują rzeczywistość państwa. Wśród wciąż powtarzających się afer ostatnich lat najbardziej dało do myślenia porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Czasami Korwin-Mikke o tym wspomina, ale ja to powtórzę. Kiedyś w tygodniku NIE Jerzego Urbana (dawny rzecznik prasowy rządu PRL) zamieścił wywiad z WYSOKIM oficerem służb specjalnych, który powiedział coś takiego: „Tak, macie rację: w każdej większej aferze maczały palce służby specjalne. Ale nigdy tego nie wykryjecie, bo gdyby to groziło, służby uciekną się do pomówień, kłamstw, szantażu – a w ostateczności do fizycznej likwidacji”.
Otóż co do sprawy Olewnika nie mam najmniejszych wątpliwości, że było tak samo. Potwierdzają to zresztą wszystkie doniesienia prasowe. Nawet nie zdajecie sobie sprawy w jaki sposób mafia o nazwie PZPR przekształciła się w mafie zamieszane we wszystkie co głośniejsze sprawy ostatnich 20-tu lat. Takie proste wnioski nasuwają się najzwyczajniej po prześledzeniu artykułów prasowych. Okazuje się wówczas, że np. Strózik zamieszany w aferę paliwową to były agent SB. Wciąż powtarzam i będę to głośno mówił, że dzisiejsze państwo jest męczone przez ten nienależycie usunięty nowotwór.
Refleksja nad stanem dzisiejszego państwa, prowadzi do smutnych wniosków. Podsumowując nie wierzę w konstytucyjny zapis o "demokratycznym państwie prawa". Ani jedno, ani drugie nie jest moim zdaniem przestrzegane.
Zastanawiam się czemu nie dałeś ogólnej pogawędki o ustrojach. Bo jakby nie patrzeć na pewno dojdzie do porównań które z czasem przerodzą się w Offy.
Co mogę powiedzieć, byłem mamioną marionetką. Matrix, wydaje mi się idealnym porównaniem. TO co teraz widzę co się dzieje to jest właśnie to spaghetti które mi tak smakuje, bo tak próbuje mnie przekonać "mózg" (czyli media) Sam byłem za PO, i to nie tylko dlatego bo denerwują mnie dopłaty PiSu ale także właśnie przez tv. Spotykałem się z opiniami, że media kłamią. I w pewnym momencie faktycznie to zauważyłem. Wszystkie te bzdurne ideały które tylko rodzą kompleksy, to też jest swego rodzaju manipulacja. Przy wyborach stadium to osiąga apogeum. Tak, nie może już istnieć demokracja, bo zmienili się ludzie. A nie rozumiem czemu taką możliwość głosowania, daje się każdemu obywatelowi. Niestety sam miałem okazję dowiedzieć się jak wielkim brakiem inteligencji mogą się co niektórzy popisać... Ci ludzie, nie czytają, nie sprawdzają, nic. Po prostu wierzą na słowo. Nawiasem mówiąc to swojego czasu chciałem sprawdzić właśnie na forum jak to jest, wyszło dokładnie tak samo. Nikt nie sprawdza tego co się podaje. No ale to taki lekki off top. Wracając do tematu. Ludzie są egoistami, czy ja jestem nie wiem, ale to nie ten temat bym się nad tym rozwodził. W każdym razie zawiść również, chciwość to jest zły czynnik, który w dzisiejszych czasach obdziera żywcem ze skóry wszystko co niby miało być w tym dobre. To tak jak z wolnością, jak każdy będzie robił co będzie chciał to zapanuje chaos. Acz zgodzę z słowami Korwina, że (notabene te same słowa powiedział w tej telewizji internetowej do której link dał Hetman w temacie "Kto na prezydenta") gdy rządziła babcia spod ławy byłoby jeszcze gorzej.
Jednak powinni to być ludzie wyselekcjonowani, na pewno nie wszyscy. Taka selekcja byłaby trudna no i łamała by pewnie jakieś tam durne prawa obywateli. Ale skoro i tak niczym te k**** ludzie dają się od każdej strony to w sumie jakby im jedno prawo do głosowanie zabrać to nic złego by się nie stało. Najbardziej wkurza mnie to, że dalej będę pływał w tym szambie, a jedyne co mogę poradzić to co? No właśnie, co trzeba zrobić by zmienić konstytucję co zapewne byłoby wspaniałym początkiem nowych, wspaniałych zmian.
Oczywiście u nas, narzekamy, bo za granicą nawet ci, którzy pociągają za sznurki nie są na tyle tępi by pod sobą kopać dołki. U nas natomiast sam nie wiem o czym się myśli, bo już mogliby się udławić tym co nakradli... Doprawdy... Za granicą też jest demokracja, też to wszystko tak samo przebiega, ale tam "maszyny" po prostu myślą by nie przedobrzyć. Inna sprawa, że u nas bierze się to jako ideał lepszego dobrobytu. Z drugiej strony, co to przeszkadza? Myślę, że mamy pretensje, bo u nas po prostu z tym przedobrzyli, gdyby tak nie było, dalej myślelibyśmy że jest wszystko w porządku. Bo co mnie obchodzi że ktoś rozkradł 20 milionów, jeżeli mam dom mam w miarę dobry samochód i to czego potrzebuję do życia? Niestety nie mam głowy do nazwisk ale ktoś kiedyś powiedział, że "demokracja to zły ustrój ale nikt nie wymyślił nic lepszego".
Tutaj też trzeba zwrócić uwagę na rzekomą "ewolucję" demokracji. Faktycznie absurdy jakie opisał Hetman nie mieszczą się w głowie, ale życie jakoś daje sobie z tym radę. Nie wiem czy mandat dostałaby Doda ale Pudzian to już na pewno
ps. Dziś czekając na chyba 0,5 spot reklamowy pana Janusza Korwina Mikke. Skakaliśmy z bratem z TVP1 na TVN. No i szlag trafiał jak co chwilę reklama Komorowskiego czy sorry Kaczyńskiego. No i "TVN" oczywiście o we wszystkich sondażach wskazywał na dużo większe poparcie Komorowskiego. Miałem tego serdecznie dość. A obaj kandydaci popisali się urządzając wielkie dyskusje, bo jeden chciał w TVP1 a drugi w TVN i głupim by trzeba być, by się nie domyślić czemu...
"demokracja to zły ustrój ale nikt nie wymyślił nic lepszego"
Churchill?
Cóż mogę się wypowiedzieć lakonicznie...
Tak demokracja jest zła.
a teraz dopowiem tylko, że jako 12 latek sam do tego doszedłem nie kierując się środkami masowego przekazu... to wszystko to bajka, w którą każdy chce wierzyć...
Co do innych ustrojów to osobiście chcę zostać dyktatorem... ale jakbym miał popierać ustroje to, jeśli władcą nie będzie zaufana osoba (czyt. ja) to, nie popieram w 90% żadnego z istniejących ustrojów. Sam mam pomysł na ustrój polityczny, ale jest on trochę makiawelistyczny, jednak z nim zgodziłbym się w tych 90%. Jak na razie to tylko zarys, będąc dyktatorem pomyślałbym o jego rozwinięciu.
http://emetro.newspaperdi...per/viewer.aspx
Zwróćcie uwagę na wydanie z 18 czerwca i początkowe strony tego wydania. Manipulacja o której wcześniej pisałem jest bardzo dalece posunięta. To przypomina nawet propagandę komunistyczną. Gazeta Metro, jak wiemy jest propagandową ulotką Gazety Wyborczej, w której zamieszczane są artykuły na zamówienie (GW się z tego utrzymuje).
Przeanalizujmy po kolei:
Na pierwszej stronie wielkie hasło "załatwmy sprawę w pierwszej turze" ma zasugerować bezrozumnemu ludowi, by głosowało według z góry określonego schematu. Nie liczy się zatem słuszność decyzji i indywidualna ocena sytuacji przez każdego wyborcę, ale PODPORZĄDKOWANIE się pod dyktat opiniotwórczych mediów. Na zwolenników innej opcji politycznej pada blady strach, że głosując według własnego wolnego uznania, zmarnują głos i w efekcie dadzą wygrać jeszcze gorszej opcji. Presja jest wywierana na obie strony.
A teraz zwróćcie uwagę na stronę 2 i 3. Już widzę te rzesze nieświadomych niczego ludzi, którzy zgodnie z wolą "autorytetów" Wałęsy i Mazowieckiego głosują na jedynego słusznego kandydata. Znana reżyser A.Holland sugeruje nawet potraktowanie pierwszej tury jako ostatecznego rozstrzygnięcia i po kolei eliminuje "kandydatów niesłusznych", czyli Napieralskiego i Kaczyńskiego. Wszyscy zgodnie powołują się oczywiście na populistyczny argument "Po co marnować publiczne pieniądze? Załatwmy to w pierwszej turze".
Stronę dalej widzimy kolejny sugestywny tytuł "Wyspy wybierają Komorowskiego" powołujący się na sondaż ze strony poświęconej pracy w Irlandii. Chciałbym zwrócić uwagę, że np. na spotkanie z Bronkiem w Londynie wpuszczano tylko zaproszone osoby. Na youtube jest filmik, jak grupka "zaplutych karłów reakcji" jest wyganiana ze spotkania. Na szczęście jednej osobie udało się prześlizgnąć, i to właśnie ona wręczyła Bronkowi wiadomy rekwizyt. Zwróćcie uwagę jak bardzo ignorowane jest niezadowolenie ludzi. Na TVN pokazano przekaz z Londynu, gdzie ktoś wymachiwał przed kamerą transparentem "witamy przyjaciela Putina".
Zwracam na to uwagę, po to by pokazać, że tak naprawdę wolny, a przede wszystkim INDYWIDUALNY i demokratyczny wybór między tym co słuszne, a tym co krzywdzące zamienił się w realizację dyktatu panującego establishmentu. Nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek równości. Tylko partia posiadająca wystarczające zaplecze finansowe i medialne jest w stanie się wypromować. Zauważcie, że zanika JAKIKOLWIEK wolny wybór. Na społeczeństwo wywiera się presję, kreuje opinię, zwycięzców i przegranych, natomiast z mądrych robi głupców i odwrotnie. Przy każdej okazji pojawia się mit zmarnowanego głosu który na dodatek potęgują zamawiane sondaże. Ludzie mają skłonność do kierowania się tendencyjnymi wyborami, nie weryfikują informacji, nie odróżniają prawdy od fałszu, autorytetu od idioty, co w efekcie prowadzi do powtarzającego się co jakiś czas happeningu, w którym "bydło" w bezrozumnym i bezrefleksyjnym akcie wyborczym realizuje zamiary panującego establishmentu.
Hmm...
Monarchia, dyktatura to ustroje które lubię, jednak osoba będąca królem/dyktatorem może często okazać się nie kompetentna, sam mając oddać władzę, nie zaufałbym jakiejś innej osobie, albo nawet synu... Syn zawsze może się urodzić zwykłym człowiekiem, a tu potrzebna jest inteligencja, predyspozycje, sama wiedza moim zdaniem nie wystarczy. Dlatego chciałbym, aby połączyć plemniki wielkich osobistości z komórkami jajowymi kobiet, które także dokonały czegoś wielkiego. Połączyć komórkę jajową i plemnik in vitro, po czym wszczepić w ochotniczki... młode kobiety. Następnie po porodzie około 400 takich dzieci rozdzielić je na różne grupy, zgodnie z predyspozycjami jakie mogli dawać rodzice, każda grupa uczyłaby się jakiś składnych części państwa, na których musi znać się np. dowódca sił zbrojnych, doradca do spraw ekonomi, gospodarki kraju, sądownictwa i sprawiedliwości oraz grupa przywódców gdzie liczą się charyzma, poglądy, mądrość itp. Z każdej takiej grupy byłby wybierany lider (najlepszy)... Taki lider pełniłby właśnie tą zaszczytną funkcję w kraju, a reszta pozostawałaby doradcami, prezydentami wielkich miast, dowódcami armii w jakiś innych miejscach, zajmowali się gospodarką regionalną, ew. zastąpiła zmarłego władcę, dowódcę, ministra.
Poza szczególną nauką, ukierunkowaniu w jedną stronę (poza władcą), uczono by takich rzeczy, jak patriotyzm, miłość do ludu... Tacy ludzie nie odchodząc od władzy, nie skupialiby się na pieniądzach, bo byłyby one dla nich bez znaczenia... i tak mają ich zawsze pod dostatkiem.
Coś w tym stylu.
To zalatuje utopijnym kallipolis Platona w którym dąży się wręcz do upaństwowionej "hodowli elit" w postaci mądrych i wykształconych filozofów, którzy mają monopol na zarządzanie państwem.
To teraz ja zapodam swoją wizję opartą na idei państwa federacyjnego. Gdybym miał zaprojektować strukturę władzy, to podzieliłbym państewko na kilkanaście okręgów. Każdy okręg posiadałby mniej więcej taką autonomię jaką posiadają obecne Bundeslandy w RFN. Każdy okręg mógłby sam kreować ustrój wewnętrzny pod względem liczby i charakteru poszczególnych organów uchwałodawczych i wykonawczych. Jedynym warunkiem byłoby to, by każdy okręg posiadał kogoś w stylu monarchy, którego będę dalej nazywał Palatynem. Taki człowiek w zależności od przyjętego ustroju wewnętrznego pełniłby rolę decyzyjną lub wykonawczą. Obejmowanie tego urzędu odbywałoby się na podstawie mianowania. Kryteriami w wyborze byłyby: wynik egzaminu państwowego, przebieg dotychczasowej kariery na poszczególnych szczeblach administracji. Kandydat musiałby się wykazać wiedzą z zakresu prawa, ekonomii, filozofii itp. Dostęp dla ewentualnych kandydatów byłby nieograniczony, ale urząd mógłby objąć jedynie najlepszy z nich.
Każdy Palatyn nosiłby niebieską togę, biret i buławę. Urząd ten sprawowany byłby dożywotnio.
Palatyni zbieraliby się co pół roku na posiedzeniach pod przewodnictwem Princepsa, czyli zwierzchnika wszystkich Palatynów i jednocześnie głowy państwa. Princeps sprawowałby dożywotnio władzę monarszą, a jego insygniami byłaby czerwona toga, biret i buława. W momencie śmierci Princepsa, kolejny byłby wybierany z grona Palatynów w drodze elekcji. Każdy musiałby kierować się dobrem wspólnym i wybrać w tym celu najbardziej kompetentną do tego osobę. Kandydatami byłyby osoby uprzednio wytypowane przez zmarłego Princepsa w testamencie (na podstawie obserwacji poczynań podwładnych i rozsądnego wyboru), który po jego śmierci byłby publicznie odpieczętowany.
Princeps, odpowiedzialny za całokształt polityki państwa powoływałby również generała sił zbrojnych i jego zastępców.
To zalatuje utopijnym kallipolis Platona w którym dąży się wręcz do upaństwowionej "hodowli elit" w postaci mądrych i wykształconych filozofów, którzy mają monopol na zarządzanie państwem.
Tak tyle, że sam do tego doszedłem. Mówiłem, że to trochę makiawelistyczne.
"hodowli elit" to dobre określenie tyle, że przywódca pełniłby również w wolnym czasie rolę ojca :P, w końcu to ludzie trzeba okazać im miłość i ich wychować, gdyby zrezygnowali mieliby chyba do tego prawo, bo ktoś zniechęcony, przymuszany nie będzie wydajny.
przywódca pełniłby również w wolnym czasie rolę ojca :P
No chociaż u Platona nikt nie znałby swoich rodziców ani dzieci, bo państwo z miejsca zabierałoby je rodzicom do zbiorowego chowu. Facet tak daleko poleciał ze swoim światem idei, że w ogóle zapomniał o naturze ludzkiej i naturalnych potrzebach.
Idę o zakład, że gdyby w wyborach do rady gminy/rady miasta wystartowała Doda, to z miejsca miałaby zapewniony mandat.
Niech na potwierdzenie tej tezy będzie fakt ile "gwiazd" Szkła Kontaktowego dostało się do Parlamentu Europejskiego - Cymański, Kurski, Senyszyn - z tych ludzi była na co dzień zwała, ale tam trafili. Innych pospólstwo po prostu nie znało, bo media nie pokazywały, a nikt się nie zainteresował.
Demokracja to 'zuo'.