ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

Właściwie nie widzę powodów czemu miałabym tego tutaj nie wrzucić. Na pewno znajdzie się tu kilku fanów "Hellsinga".
Nie lubię songficów, ale jakoś tutaj cytaty pasowały mi jako przerywniki między scenami. Pochodzą z piosenki "Władza" Closterkeller. Tytuł fanfika nawiązuje do znanej książki "Rzeźnia numer 5". Dziękuję becie za pomoc.

tytuł: Rzeźnia numer 666
fandom: Hellsing
kategoria: 16+
opis: Historia Schrödingera w telegraficznym skrócie.
ostrzeżenia: gore, turpizm, spoilery, mega angścior
status: skończone

Kłamstwo uderza od tyłu
Kłamstwo uderza z przodu
Za mną plakat
Przede mną wojna, koszmar głodu
Uczą mnie nienawidzić
Kiedy patrzę w ten ekran

Najpierw był potworny huk, a potem kompletna cisza, nie licząc uporczywego, monotonnego dzwonienia w uszach. Przez chwilę wszystko zdawało się nieprawdziwe, nawet trochę surrealistyczne, niczym sen. Jednak przesiąknięte dymem powietrze, które wdychał, istniało naprawdę, tak samo jak palące się zgliszcza tego, co było kiedyś zabytkową kamienicą, tak samo jak błoto, które oblepiało mu włosy i twarz.
Nie czuł bólu, w zasadzie nic nie czuł, poza dezorientacją i otumanieniem. Napompowany adrenaliną, znieczulony szokiem, wciąż był w stanie się czołgać i brnąć do przodu bez bliżej określonego celu, poddając się jedynie instynktowi i woli przetrwania. Widział tylko na jedno oko, ale nie zwracał na to uwagi, podobnie jak na zmasakrowane, potwornie poparzone przedramię, którego był w stanie używać tylko dzięki krążącemu w jego żyłach hormonowi.
W końcu jego ciało dało za wygraną, odmówiło posłuszeństwa, nie był w stanie dalej się poruszać. Jego zmysły powracały. Poczuł odór krwi i swąd spalenizny, a uszy wypełniły powtarzające się odgłosy eksplozji, dochodzące ze wszystkich stron, niektóre z nich bardzo odległe, niektóre bliższe. Zwracał uwagę na coraz więcej szczegółów, próbował rozeznać się w sytuacji, obserwując otoczenie na tyle, na ile pozwalała mu pozycja, w której się znajdował. Nic dziwnego, że czuł coraz silniejszy zapach śmierci. Gdzie nie spojrzał, widział ludzkie szczątki. Niektóre poszarpane, broczące jeszcze krwią, niektóre spalone prawie na węgiel, ledwo przypominające zwłoki człowieka. Byli też tacy, jak on, na granicy życia i śmierci, okaleczeni, niekiedy pozbawieni niektórych kończyn, próbujący się podnieść, uciec, choć nie było dokąd.
Podnosząc głowę resztką sił zauważył ciągnące się za nim dwa krwawe ślady, pozostawione przez to, co zostało z jego nóg. Teraz dopiero zrozumiał, czemu nie mógł wcześniej się podnieść. Wciąż zresztą nie czuł bólu, jednak widok urwanych niemalże do połowy kończyn, kontrast białych kości wystających z poszarpanego, czerwonego mięsa, przyprawił go o takie torsje i zawroty głowy, że z powrotem opadł na ziemię, mając teraz przed oczami jedynie biało-szare niebo. Znowu wszystko wydawało się surrealistyczne, jak we śnie, znowu tracił poczucie rzeczywistości. Nie zwracał już uwagi na huki, ani na wszechobecny smród. Zamroczyło go, popadł w odrętwienie i gdy zdał sobie sprawę, że traci świadomość, miał nadzieję, że już się nie obudzi.

Kiedy oczy zamykam
Trafiam znów do piekła

- Błagam, niech ktoś mnie zabije!!! Nie mogę tak!!! Nie mogę!!! - wydzierał się w niebo głosy, irytując tym innych pacjentów, którzy mieli wystarczająco własnych problemów.
- Niech go ktoś uciszy! - odezwał się jeden z rannych w zatłoczonej szpitalnej sali.
Jednak pielęgniarki i lekarze mieli tyle pracy, że nie zwracali uwagi na wrzaski zdesperowanego chłopaka, zwłaszcza, że nie on jeden jęczał w agonii, bez możliwości otrzymania leków, które ulżyłyby jego cierpieniu.
- Proszę, niech ktoś to skończy – wydukał zachrypniętym głosem, zbyt zmęczony, by dłużej krzyczeć.
Z jego jedynego sprawnego oka popłynęły łzy. Był całkowicie bezradny, leżąc wśród innych okaleczonych przez wojnę osób, prawie cały w bandażach, które zaczynały już przesiąkać. Żałował, że go znaleźli, wolałby skonać, gdyż wszystko było lepsze od tego, co teraz przeżywał. I nie chodziło tylko o ból fizyczny. Agonia nie przyćmiła jego umysłu i doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielką poniósł klęskę. Wszystko w co wierzył, czemu służył, przestało istnieć, zostało starte na proch. Wszystko z czego był dumny, czym się szczycił, co czyniło go wyjątkowym, przepadło na zawsze.
- Proszę... - stęknął, chwytając przechodzącego lekarza za nadgarstek jedyną całą kończyną, która mu pozostała.
Ten jednak zignorował go i wrócił do swoich obowiązków. Chłopak nawet nie miał już siły wołać, ani się ruszać, ani płakać, nawet oddychanie przychodziło mu z trudem.
I wtedy ktoś do niego podszedł, odsłonił jego rękę, wbił igłę i nacisnął tłok. Substancja, która rozeszła się po krwioobiegu rannego, momentalnie przyćmiła ból i wprowadziła ciało w przyjemne otępienie. Nie wiedział, czy to ktoś z personelu, czy ktoś obcy, nawet zbytnio mu się nie przyjrzał, jedynie skupił wzrok na jego okularach, a wtedy mężczyzna usunął się z jego pola widzenia i pchnął jego łóżko na korytarz. Ranny nie wiedział, gdzie go ów człowiek zabiera, ale w obecnej chwili nic go nie obchodziło, poza przyjemnym uczuciem ulgi, które sprawiło, że nagle zasnął.

Spijali mu słowa z ust
Gdy nad nimi stał

Obudził się po kolejnym zastrzyku. Nie wiedział, gdzie się znalazł, nie wyglądało to na salę operacyjną, ani nawet na szpital, bardziej przypominało pomieszczenie w piwnicy, jak jedno z tych, które gestapo używało do przesłuchiwania więźniów. Nie rozumiał jednak, czemu ktoś miałby go przesłuchiwać. Czy niewystarczająco się nacierpiał?
- Ocknął się, majorze – przemówił człowiek, który go tu przyprowadził.
Ranny wytężył wzrok i zauważył mężczyznę siedzącego za biurkiem. Jedynym, na co zwrócił uwagę było jego przenikliwe, penetrujące spojrzenie, w pewnym sensie wręcz demoniczne, bo gdy patrzyło się mu prosto w oczy, ciarki przechodziły po plecach.
- Co za żałosny widok. I smutny na swój sposób – przemówił major. - Jeden z najlepszych wychowanków Hitlerjugend, przyszłość narodu, zredukowany do tej kalekiej formy. Byłeś perfekcyjny pod każdym względem, wszyscy rówieśnicy zazdrościli ci sprawności, wyglądu, talentu, a teraz nie jesteś nawet w stanie sam pójść do toalety. Niemalże uosabiasz ten kraj.
Nie zdenerwowały go słowa mężczyzny, gdyż nawet się z nim zgadzał. Zastanawiało go jednak, skąd on tak dużo o nim wie i po co w ogóle zadał sobie tyle trudu, by z nim porozmawiać? Na pewno nie chodziło mu tylko o to, by go podręczyć, to nie miałoby sensu.
- Kim jesteś? - spytał cicho, gdyż na więcej jego głos nie pozwalał.
- Skrzywdzonym człowiekiem, tak jak ty. - Major wstał i podszedł do łóżka. - Nie zamierzam się jednak poddać, gdyż ta wojna dla mnie się nie skończyła. Ty natomiast możesz mi pomóc, a przede wszystkim pomóc sobie. Będziesz mógł znowu chodzić, używać obu rąk, obu oczu, będziesz jeszcze silniejszy niż dotychczas, a co najważniejsze... - mężczyzna nachylił się, tak że jego usta znajdowały się na poziomie ucha chłopaka - …staniesz się nieśmiertelny.
Ranny poczuł, że major próbuje zrobić mu wodę z mózgu.
- Żarty sobie stroisz? - mruknął.
Mężczyzna w ogóle nie przejął się jego słowami.
- W porządku. Jeśli uważasz, że to żarty, doktor odstawi cię z powrotem do szpitala. Mimo wszystko, cieszę się, że cię poznałem.
Wyraz twarzy majora wskazywał wyraźnie na jego pewność siebie, doskonale wiedział, że chłopak należy już do niego.
- Nie... - ranny zaprotestował z desperacją w głosie, na co oficer się uśmiechnął. - Nawet śmierć jest od tego lepsza. Po prostu powiedz co mam zrobić. Pomóż mi, błagam. - Po jego policzku spłynęła łza.
- Oczekuję po tobie tylko jednego: absolutnej, bezwzględnej lojalności. Jeśli każę ci poświęcić kogoś ze swoich, ty to zrobisz, jeśli każę ci oderżnąć sobie własną głowę, ty to zrobisz, jeśli każę ci wylizać moje buty, ty to zrobisz. Zrobisz wszystko, co powiem, rozumiesz?
Chłopak tylko przytaknął. Dla niego nawet taki układ był niczym wybawienie.

Na transparentach
I w oczach mieli jego twarz

Pierwszy bandaż spadł na podłogę, potem drugi, trzeci, aż w końcu już żaden nie szpecił ciała Schrödingera, który był tak poruszony tym, co doktor dla niego uczynił, że nawet nie przejmował się swoją nagością i od razu podszedł do lustra. Przez chwilę gapił się w swoje odbicie i aż otworzył usta ze zdumienia. Nie chodziło tylko o to, że odzyskał wszystkie swoje kończyny. Jego rany zniknęły, nawet stare blizny, nawet najmniejsze niedoskonałości. Powoli dotknął swojej twarzy, znowu zmierzył swoje odbicie wzrokiem i zdał sobie sprawę, że zbliżył się do ideału. Szkarłatne tęczówki przypominały mu, że zmienił się znacznie bardziej, niż mogłoby się wydawać.
- Imponujące, choć nie jesteś jeszcze skończony – odezwał się major, który cały czas przebywał w sali. - Doktorze, możesz przejść do fazy drugiej. A ty poddasz się każdemu badaniu i każdemu eksperymentowi, który będzie chciał przeprowadzić.
- Tak jest. - Schrödinger ani myślał się sprzeciwić. Służenie majorowi, było już jedynym celem, jaki w życiu posiadał.

Ginęli jeden po drugim
Tylko by jemu służyć

Jeśli każę ci oderżnąć sobie własną głowę, ty to zrobisz – mimo że usłyszał te słowa kilkadziesiąt lat temu, wciąż rozbrzmiewały w jego umyśle. Wtedy nie sądził, że naprawdę będzie mu dane wykonać taki rozkaz, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Nigdy nie żałował swojej decyzji, nigdy nie żałował, że poświęcił swoje życie majorowi i jego wojnie. Nie odczuwał żadnych wątpliwość, żadnego żalu, ani strachu, gdy stał na dzwonnicy, z nożem w dłoni. Rozpierała go duma, że jego przelana krew stanie się kluczem do końca wojny i ich ostatecznego zwycięstwa.
Jeśli każę ci oderżnąć sobie własną głowę, ty to zrobisz – jeszcze raz usłyszał to w swym umyśle, po czym wbił nóż głęboko i pociągnął, czyniąc coś, czego nie dokonałaby żadna ludzka istota. Krew trysnęła z jego rozciętego gardła, a on ciął dalej, aż wreszcie jego ciało i głowa runęły prosto na zalane szkarłatem ulice Londynu, mieszając się z posoką tysięcy śmiertelników, którzy tej nocy stali się pokarmem dla armii jego pana.
Nie był ani żywy, ani martwy. Zawieszony gdzieś między światami, między poziomami egzystencji, rozbity na miliony bytów, zasymilowany przez wroga, stał się jego ostateczną zgubą. Ku chwale swego pana.

Piekło było na ziemi
On stał na górze

Imię Schrödinger jest bezpośrednim nawiązaniem do teorii kota Schrödingera, będącej istotnym elementem mechaniki kwantowej. Jeśli kogoś to interesuje, tutaj można sobie o tym poczytać http://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_Schr%C3%B6dingera


Super opowiadanie! Bardzo mi się podoba.

Za to, że major uratował go od kalectwa i śmierci, był w zamian ślepo posłusznym poddanym.

PS.

Krwawe, kontrowersyjne, powiedziałabym "taki styl lubię" ale jednak póki co tylko czytać(miałam w wyobraźni totalną masakrę przez ten tekst piosenki, który to nawiązywał do wiadomych czasów).
Czytając to wyobraziłam sobie niekoniecznie Alucarda(DLATEGO "TYLKO CZYTAĆ"), było w tym więcej mroku, ale gdyby było takie wydanie z pro ilustracjami, napewno by się u mnie znalazło ;3
ZAJEBISTE!!!! ;]
Ło, nagle jakiś wysyp komentarzy, fajnie^^ Ja tylko nie mogę pojąć czemu Schrodinger jest taką niedocenianą postacią. Mało kto o nim pisze, rysuje:( Może dlatego, że nie było go w serii TV. A krwawe i kontrowersyjne teksty to coś, co lubię
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl