ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Co sądzicie o przenoszeniu na ekran historii książkowych? Warto? Ogladacie w ogóle? A może macie jakieś ulubione adaptacje, albo adaptacje znienawidzone?
Moje skromne zdanie jest takie, że niestety większość filmów, powstających na bazie książek, jest doszczętnie skopana I nie jest to wcale kwestia tylko niedostatku pieniędzy, jak wielu twórców mówi Pomijając juz oczywiście fakt, iż jeśli nie ma się dostatecznej ilości potrzebnych funduszy, nie powinno się brać za interes... Ale ja osobiście często odnoszę wrażenie, że filmy takie są kręcone dla...mniej inteligentnych, powiedzmy. Reżyserowie i scenarzysci traktują potencjalnych odbiorców jak niedorozwiniętych, wyrzucają co bardziej skomplikowane i ciekawe wątki, często obsadzają w głównych rolach aktorów niepasujących do nich wcale, ale będących akurat trendy...
Takim przykładem jest pełnometrażowy Wiedźmin. Z pięknej historii zrobili bardzo mocno okrojone romansidło, z dialogami płytkimi i sztucznymi...Miałam nadzieję, że choć jako serial będzie toto lepsze, ale gdzie tam...A nie lepiej byłoby nie kręcić w ogóle pełnometrażówki, a w zamian stworzyć więcej odcinków serialu, dopracować dialogi, sceny, wybrać moze mniej znanych aktorów, ale trafniej Dla mnie jedyną wartą zapamiętania była Agata Buzek, fenomenalnie grająca Pavettę. No i oczywiście genialna muzyka Ciechowskiego też jest na plus
Natomiast bardzo podobał mi się film Dziwne losy Jane Eyre z 1944r., gdzie główną rolę zagrali Orson Welles i Joan Fontaine. Film nakręcono w klimatach żywcem wziętych z powieści o tym samym tytule, ogladając go, nie czułam się oszukana wycięciem większości znaczących scen, wrecz przeciwnie...Powieść prawie w całości została przeniesiona na ekran, sceneria filmu świetnie dobrana, aktorzy też...miodzio Ale, jeśli się chce, to się da, prawda?
To prawda, przenoszenie książki na wielki ekran jest na ogól nieudane. Film nigdy nie będzie lepszy od książki, po prostu nie da się tego zrobić. Weźmy np. Harry'ego Potter'a. Książka zachwyca ludzi na całym świecie, ma w sobie coś wciągającego. A film? Taka sobie bajeczka :/ A Władca Pierścieni? Film zdecydowanie zachwyca ludzi na całym świecie, tak samo książka. I to jest w miarę dobra ekranizacja, chociaż też nie oddaje dokładnie książki, bo na to potrzeba było kilkanaście albo i kilkadziesiąt godzin filmu. Jednak dobrze, że ekranizację są, bo można sobie przypomnieć książkę, np. przed czytaniem następnej części. Nauczyłam się już nie podchodzić do ekranizacji jako do odzwierciedlenia książki, ale jako do po prostu filmu.
Nie ukrywajmy, ale kręcenie adaptacji jakiejkolwiek książki, jest przedsięwzięciem karkołomnym...
... otóż, jeżeli ktoś przed obejrzeniem filmu czytał daną książkę, to ma jakieś tam własne wyobrażenie o postaciach, wydarzeniach - ma "własną ekranizację książki w głowie" i żadna wersja nie sprosta oczekiwaniom, gdyż to nigdy nie będzie to, co się podczas czytania w głowie czytającego wytworzy
Tak, to prawda, każdy czytajac jest zapewne od razu "reżyserem" we własnym umyśle, ale gdy to, co w filmie, totalnie różni się od tego, co w książce, gdy co ciekawsze, śmieszniejsze, bardziej pasjonujące wątki są zlekceważone, to krew mnie zalewa...
A oglądaliście może film "Niebezpieczne związki" ("Dangerous Liaisons") - reżyseria: Stephen Frears, który jest adaptacją sztuki Christophera Hamptona "Les liaisons dangereuses" opartej na książce Choderlos’a de Laclos’a?
Co o nim sądzicie w kontekście powodzenia w przenoszeniu historii książkowych na ekran?
Pzdr!
Niestety "Niebezpiecznych związków" nie czytałem, ani nie widziałem. Podobała mi się za to "Tożsamość Bourne'a". Dobra adaptacja książki Roberta Ludluma, jednak nie idealna, a nawet nie wspaniała. Ciężko jest jednak zrobić adaptację książki akcji tego typu. Zbyt duża zawiłość historii, za dużo zwrotów akcji aby zmieścić to wszystko w fimie. Jednak zachowany został charakter i tajemniczość głównego bohatera. Niemalże dokłądnie tak wyobrażałem sobie Jasona Bourne'a. Dobra gra aktorska, dynamiczna akcja, zapierające dech w piersiach sceny walk, strzelanin i pościgów to niewątpliwie również mocne atuty filmu. Gorąco zresztą polecam film jak i kaiążkę, jednak głównie koneserom gatunku, choć moim zdaniem koneser gatunku już dawno powinien był tę książkę przeczytać.
Mam również pytanie... Czy adaptacje komiksów, również będą rozpatrywane w tym temacie??
A pewnie...komiksy to przecież książki
Zimno mi się robi na myśl o adaptacji "Wiedźmina"...Agata B. w roli Pawetty...<brrr>
Ogólnie mam zasadę, że najpierw czytam książkę, potem idę do kina na film...Jeśli robie na odwrót, nie mam swoich wyobrażeń, swojego zdania na temat książki czy filmu...Zresztą, wolę książki:)
A właśnie, widział ktoś adaptacje książki Jeffrey'a Archera Kane i Abel? Ksiażka jest świetna, zreszta dalsze 2 części też, i nie było w niej nic takiego, co filmowcy mogliby skopać Więc nawet z chęcią bym sobie obejrzała filmik
Jak dla mnie jest jedna adaptacja, która dość dobrze oddaje treść książki
Oczywiście - najpierw czytałam książkę, a dopiero potem obejrzałam film - a może to serial był Nieistotne.
W każdym razie chodzi mi o "Anię z zielonego wzgórza". Ale tak sobie myślę, że pewnie dlatego odpowiada mi ta adaptacja, gdyż prawie wcale nie odbiega od moich wyobrażeń podczas czytania
A dokładnie...pokusiłam się kilka lat temu o obejrszenie wszystkich zekranizowanych części na raz, taki kilkugodzinny maraton Byłam przeszcześliwa, bo film został świetnie zrobiony...:) Aczkolwiek nie polecam oglądać w męskim towarzystwie...Panowie mają wówczas mord w oczach
hehe ... a niech to męskie towarzystwo nie lubi Ani z Zielonego Wzgórza ?? no no no ... swoją drogą to męskie towarzystwo co lubi oglądać oprócz meczów i żużla ??
A to niech się forumowa władza wypowie na ten temat
jaaa ?? ... ja to najbardziej lubię oglądać wyniki mojej pracy ... serio ...
Nie oglądam TV praktycznie wogóle ... jedyne co oglądam w TV to wyścigi Formuły 1 w sezonie ... jakieś 17 x 1,5 h w roku .... tak więc ja na przykład nie jestem dobrym przykładem do takich wypowiedzi ... piłki nożnej raczejnie lubię, żużla nie trawię wogóle ...
Najnowsza ekranizacja to Opowieści z Narni. Po obejrzeniu zajawek mam cichutką nadzieję, ze te piękne historie nie zostały skopane. W reklamach widać piękne zdjecia, scenografia też niczego sobie...:) Oby tylko nie wycieli co piękniejszych wątków
No i ciekawa szalenie jestem, jak współczesna ekranizacja będzie sie miała do serialu, stworzonego w latach 1988-1990. Ogladając go odniosłam wrażenie, że jest bardzo mroczny. Duzo scen nakręconych jest przy minimalnym oswietleniu, kolorystyka tez dość monotonna... Dzisiejsze kino przedstawia duzo wieksze mozliwosci w tym zakresie, na szczeście
Świeżą sprawa jest też sławny Harry Potter i czara ognia. Nie udało i sie jeszcze tego zobaczyć, ale jako osoba lubiaca książki o tym czarodzieju na pewno sobie nioe odpuszcze filmu Tym bardziej, że widziałam 3 nakrecone wcześniej cześci, i jestem zadowolona. Zresztą, zdziwiłabym sie niepomiernie, gdyby zrobiono kichę . Akurat ksiażka o magii daje niezliczone możliwosci twórcom filmu
ja czekam na ekranizacje komiksów: 30 dni i nocy, mroczne dni (I i II czesc) autor Steve Niles, rysunki: Ben Templesmith - gatunek horror. Ma wyjsc w tym roku
Nie czuję i nie znam wogóle tematu i klimatu Harrego Pottera .... tracę coś ?? Wielu o tym mówi itd. ale niestety nie miałem czasu wogóle zerknąć na to ... podobnie jak jakoś tak nie czytałem, nie widziałem i wogóle - Władcy Pierścieni ...
Nie wiem, czy tracisz...Jesli lubisz klimaty magiczne, to może i tak, ale najpierw warto by książki o nim przeczytać Zresztą, nawet jak kogos pociąga fantastyka, niekoniecznie kusi sie do Pottera przekonać, prawda?
A co do Władcy Pierścieni...Nie czytałam, i pewnie nie przeczytam. Na filmie usnęłam...;)
[ Dodano: 2006-01-21, 12:08 ]
Więc tak...
Także podpisuje się pod tym, iż adaptacje są zazwyczaj skopane.
Dlaczego?
Dlatego, ponieważ wielcy producenci stawiają tylko na te sceny, które mogą wydawać się efektywne. Świetny przykład - Władca Pierścieni, wielcy producenci i cała rzesza "tych z góry" zrobili sobie wycinankę i wycieli po prostu momenty, które im odpowiadały. Te mniej atrakcyjne zostały odrzucone, co gorsza Pan Reżyser zaczął zmieniać treść książki!
I tak mamy śmierć Sarumana na Wieży Orthank, Arwenę na Bruinenie - śmiech na sali.
Dla kogoś kto nie przeczytał tej książki film może wydać się fascynujący, lecz im dalej poznajemy PRAWDZIWEGO "Władcę Pierścieni" tym większy wstręt czujemy do tego filmu, ot co!
Ps. Film jako film jest niezły, jako adaptacja mizerny.
Przypuszczam, że nie da się przerzucić treści książki na ekran tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Powody zostały już wymienione.
Ale są ekranizacje lepsze i gorszeo, ofkoz.
I tak po kolei:
"Władca Pierścieni" - tu i ówdzie pocięli, skrócili, przerobili. Ale moim zdaniem jest naprawdę dobrze. Gdyby zrobić film dokładnie z całej trylogii, to nie wiem kto (oprócz fanów Tolkiena) usiedziałby do końca.
"Ania z Zielonego Wzgórza" - to fakt. Rewelacja. Odpowiada moim wyobrażeniom, naprawdę czuć klimat książki w filmach.
"Hrabia Monte Christo" - arrrrr, straszliwe. Moja ukochana książka miała trzy ekranizacje: pierwsza, z Richardem Chamberlainem, była jeszcze najsensowniejsza. Druga, z Gerardem Depardieu, może i wiernie oddawała fabułę, ale zakończenie oczywiście kretyńskie. No i obsada! Straszliwe. Nie wiem kto uznał, że Depardieu nadaje się na hrabiego, ale powinni tego zabronić. Bleh. No i trzecia ekranizacja, najnowsza. Obsada nie najtragiczniejsza, ale niestety zrobili z fabuły sieczkę i chyba tylko główny bohater się zgadzał. Wątki powycinane, zakończenie zmienione, całość zubożona tak masakrycznie, że aż boli.
A co do Harrego Pottera - czytałam i oglądałam. (wprawdzie czytałam tylko trochę, ale klimat i koncepcję załapałam ). Ani książka ani film mnie nie zachwycają. Moim zdaniem grubo przereklamowane. Więc trudno mi się wypowiadać, czy ekranizacja dobrze zrobiona.
Jedyna dobra ekranizacja jaką znam to właśnie "władca Pierścieni". Film lepszy niż książka (bo książka strasznie mnie znudziła, a w filmnie było tylko to co 'ciekawe', bez urazy dla fanow lotr'a)
Najgorsza jaką widziałam "Wiedźmin" (aż mnie serducho bolało jak oglądąłam )
Fakt, "Wiedźmin" został skopany po całości. Od obsady zaczynając. Ale "Stara Baśń" czy nasze "Quo Vadis" też. "Ogniem i mieczem" jest dobre.
W polskie filmy w ogóle nie wnikałam, bo one niestety zwykle nie prezentują szczególnie udanych produkcji.
A jak dla mnie ekranizacja "Ogniem i mieczem" była beznadziejna. "Władca Pierścienia" też byl lepszy w papierze niż na ekranie
No dobra, dobra - w "Ogniem i mieczem" mogę być stronnicza ze względu na Bohuna.
Zgadzam sięz większością. Ekranizację są skopane, ale ....
Dla mnie pięknie nakręconą książką, choć nie bez kilku wpadek i podknięć jest... "Nad Niemnem". Jak kocham Jana, ten film mi się podobał... obraz, klimat, dialogi, gra aktorska. Mariański w roli Jana i Zakrzeńki jako Benedykt... do dziś sobie do tego z przyjemnością wracam...
"Ania z Zielonego Wzgórza" jest zrobiona pięknie, klimatycznie i niezwykle wdzięcznie... ale to nie jest ekranizacja książki... raczej wolne wnioski... zbyt wiele atków zmienionych i trochę rysów postaci... ale nie przeczę, lubię ten film...
Nie wiem, czy ktoś tu jescze ogląda takie starocie, ale... jest w historii kina jeden film, bynsjmniej wg mnie, który jest o niebo lepszy od ksiązki. Mam na myśli "Ben Hura" z Hestonem. Mam nadzieję, że Ci, którzy znają i książkę i film zgodzą się ze mną )
Ben Hura widziałam fragmentarycznie, ale za to kilka razy Książki nie czytałam, nie mój klimat, nie mogę porównać...:roll:
Za to teraz nie mogę sie doczekać premiery Kodu Da Vinci, ciekawa jestem, jak bardzo to skopali
wladca pierscieni uzupełnia mój obraz książki i jedno i drugie jest doskonale
trzeba byc tylko troche tolerancyjnym
Harry Potter też jest nieźle nakręcony
A Lew Czarownica....jest po prostu świetny
Heh, leci właśnie w TV ekranizacja Jane Eyre, świetna rzecz
Aslan, lew, którego głos w dubbingu (nawiasem mówiac, kto dał głos?)
Piotr Machalica
Są ekranizacje lepsze i gorsze, według mnie "Władca pierścieni" zalicza się akurat do tych pierwszych Nie wiem tylko czemu tak naskoczyliście (a przynajmniej niektórzy) na to, że we "Władcy..." reżyser wyciął kilka scen. Może tego nie zauważyliście, ale to było akurat w wypadku tej ekranizacji koniecznością. Gdyby reżyser nic nie wyciął z treści książki to film przeciągnąłby się o dobrych kilka godzin (pomijając to, że i bez tego jest dość długi). Wątpię czy komuś kto nie jest wielkim fanem Tolkiena chciałoby się siedzieć na tym filmie aż tak długo. Łatwo krytykować, ciężko zrobić.
Bardzo lubię czytać książki i nie mam nic przeciwko ich ekranizacjom. "Władcę.." zarówno czytałam jak i oglądałam. Tak samo zresztą jest z "Harrym Potterem"
Według mnie już samo podejście decyduje o tym czy film będzie się podobał czy nie. Jeśli np. będzie się jedynie wytykało tak błache szczegóły występujące w danym filmie (nawet w takim bardzo dobrym), typu: "ten aktor zupełnie mi nie pasuje do tej roli ", "ha, widać odbicie kamery w szybie/klamce ", "ale on tak wcale nie powiedział! " itp. zepsuje całą przyjemność płynącą z oglądania filmu. Z tego można się ewentualnie pośmiać dla poprawy humoru już po jego obejrzeniu Jeśli ogólnie film był dobry to nie widzę powodu, żeby na niego patrzeć krzywym okiem tylko dlatego, że było tych parę potknięć.
Próbowałam dzisiaj obejrzeć adaptację "Braci Lwie Serce"...Kiszka Film, który mógłby być zrobiony jako piękna baśń, został przedstawiony bardzo smutno...po obejrzeniu całości miałąm odczucie, że wszystko tam było pełne szarości...:|
Ja tak samo myślę o adaptacji "Oskar i pani Róża" już tytułu to ja się nie czepiam, ale film...ech połowe wycieli, a drugą połowę zmienili. A to moja ulubiona książka...
Adaptacje mogą być dobrymi filmami, często wartymi zobaczenia, ale nigdy nie odzwierciedlą książki, nie trafią w pełni w nasze wyobrażenie jej, dlatego ja nie oglądam, jeśli lubię książkę, lub zamierzam przeczytać. Przykre jest za to dla mnie, jak książkę, nie czytając, utożsamia się z filmem, co bywa dla niej bardzo krzywdzące...
Ja jestem generalnie przeciwny ekranizacji jako takiej. Dla mnie to wcielone zło - przyczyna wszelkich konfliktów, wojen etc. Nie da się przełożyć dzieła literackiego na język filmu i odwrotnie. Co najwyżej można próbować, ale najczęściej z bardzo miernym skutkiem (vide nieszczęsny Wiedźmin).
Wielokrotnie przytaczano tu przykład LotR`a - otóż wg mnie Władca Pierścieni jako film jest dobry (przynajmniej przy pierwszym obejrzeniu), ale jako ekranizacja książki Tolkiena już nie. Nie chodzi tutaj bynajmniej o to, że nie trzyma się ściśle fabuły książki (itp. itd.), ale o to, że jest wewnętrznie niespójny, szwy po prostu w niektórych miejscach się rozłażą - po kilkukrotnym obejrzeniu człowiek sam zauważa że niektóre postacie są całkowicie sprzeczne wewnętrznie (zwłaszcza Gandi), raz postępują tak, drugi raz zupełnie inaczej, podobnie jest z fabułą filmu. W wyniku nadmiernego okrajania oryginału w filmie powstało wiele dziur, nieścisłości... (inna sprawa, że przy natłoku wrażeń początkowo ich sie wcale nie zauważa). Skoro już Peter musiał kręcić tą ekranizację to po co starał się tak /za wszelką cenę/ [BTW: świetny film ] robić ekranizację całości - nie mógł się skupić na kilku wątkach i np twórczo je rozwinąć? Tylko, że wtedy nie byłaby to ekranizacja... no właśnie - byłaby to inspiracja książką.
Podsumowując:
ekranizacji - stanowcze NIE
inspiracji, nawiązaniu, polemice - stanowcze TAK (vide Czas Apokalipsy)
[ Dodano: 2007-12-10, 17:49 ]
A skomentujecie może jakoś "Lot nad kukulczym gniazdem"? Jestem dość świeżo po lekturze, w najbliższym czasie mam zamiar obejrzeć film. Książka podobala mi się tak... hmm... na 80%; nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że można bylo z tego zrobić naprawdę genialny film.
Nie rozczaruję się, oglądając "Lot..."?
Warto sobie porównać dwa filmy - ekranizacje Nabokova i jego 'Lolity". Osobiście wolę tą z 97, Lyne'a , bo Kubrick zrobił z Humberta potwora i pedofila.
niestety nie oglądałam, ale mogę powiedzieć że starsze adaptacje są zazwyczaj lepsze.
Nie rozczaruję się, oglądając "Lot..."?
Nie rozczarujesz się. Oglądałam ten film kilka lat temu a do tej pory czuję po nim smak. Według mnie dobra adaptacja... swoją drogą chyba sobie muszę go po raz kolejny zobaczyć.
niestety nie oglądałam, ale mogę powiedzieć że starsze adaptacje są zazwyczaj lepsze.
O, a które są "wybitne" wg. Ciebie - wydaje się, że trafiłem na znawcę tematu!
Nie, no znawcą tematu to ja nie jestem. Ale chodzi mi na przykład o "Dzwonnika z Notredam" albo "Charli i fabryka czekolady". Jest tego więcej ale w tym momencie nie przychodzi mi do głowy.
...Filmowe adaptacje-jestem na NIE...i zawsze bede...
[ Dodano: 2008-11-02, 23:41 ]
Zgadzam sie ja też nie lubie filmowych adaptacji.
Dla mnie książka jest lepsza.
[ Dodano: 2008-11-04, 10:16 ]
Oceniając film jako adaptację to jedyna adaptacją która zrobiła na mnie godne wrażenie to "Skazani na Shawshank" Franka Darabonta, znakomita rola Robbinsa i jeszcze lepsza Freemana. Świetny klimat dopełniony muzyką a gestykulacja Tima jak dla mnie na Oskara.
O ile opowiadanie Kinga rozbudziło moją wyobraźnię to filmowa adaptacja dopełniła dzieła. Sądzę, że nie prędko o ile w ogóle jakaś adaptacja tak mi się spodoba.
Zupełnie zapomniałam, że mamy tu taki temat.
Jakiś czas temu musiałam zmienić swoje podejście do filmowych adaptacji. A to przez film "Gwiezdny Pył".
Różnice między filmem a książką są całkiem spore. Dotyczą zarówno detali (filmowa błękitna krew Primusa, bluzgi Gwiazdy po upadku), jak i bohaterów (mały włochaty stworek z książki, kapitan Shakespeare, strażnik przy murze), czy wreszcie całego zakończenia. A jednak zarówno film, jak i książka, są naprawdę świetne. Różnice sprawiają, że odbiorca może sobie porównać jedno z drugim i wybrać taką wersję wydarzeń, jaka mu bardziej odpowiada. Dla mnie bomba, naprawdę.
A i książka, i film są utrzymane w cudnej, baśniowej atmosferze.
Hmm... Czytając książkę, każdy w wyobraźni widzi własną wizję. Nie można winić reżysera za to, że widzi coś akurat tak, a nie inaczej.
Zwykle po przeczytaniu książki film wydawał mi się zupełnym niewypałem. Jednym tylko filmem byłam zachwycona, po tym jak przeczytałam książkę - Opowieści z Narnii - Lew, czarownica i stara szafa. Film podbił moje serce, a Aslan był tam dokładnie taki, jakim go sobie wyobraziłam.
Hehe, no ja akurat w tym przypadku oglądałam film, ale nie miałam do czynienia z książką.
Ale czy ktoś z Was zapoznał się z "Gwiezdnym Pyłem" książkowym i filmowym? Ciekawa jestem wrażeń.
Ja niestety tylko z filmem. Książkę chciałabym przeczytać, a film bardo mi się spodobał
Hehe, książkę można swobodnie przeczytać, bo i tak się nie zna zakończenia po filmie. Polecam, naprawdę. Jest króciutka. A jestem bardzo ciekawa refleksji innych osób po porównaniu książki z filmem.
Widział ktoś Antychrysta? podobno totalna porażka, moja kumpela na tym była i mówi ze połowa ludzi w połowie wyszła, bo tam sie nic nie działo, 2 ludzi grało, prawie nic nie gadali, i nie wiadomo o co w tym chodziło, a ci co wytrwali do końca byli w szoku. I w ogóle jakiś chory psychicznie ten film z tego co opowiadała. A raczej jego twórca
A ja lubię filmy nakręcone na podstawie powieści Stephana Kinga, np. Lśnienie albo Sklepik z marzeniami mrr cudo
A ja lubię Larsa von Triera . Choć filmu nie widziałam. I nie wiedziałam, że jest adaptacją:>
Kinga "Zielona mila", "Skazani na Shawshank" - toż to świetne filmy są! Wprawdzie książek nie czytałam, pisałam już gdzieś, że się do tego pana zniechęciłam .
King akuratnie tworzy powieści wręcz stworzone do ekranizacji. Nie wiem, czy to pozytywne czy negatywne zjawisko. Choćby takie kasowe hity jak "Maglownica - Odrodzenie" czy "Dzieci Kukurydzy"...
Z innej beczki:
"Blade Runner" - spłycił paskudnie książkę, nie zawarł w sobie mnóstwa istotnych szczegółów ale i tak, jak na film, był naprawdę niezły (co w ogromnej mierze było zasługą właśnie książki).
Choćby takie kasowe hity jak "Maglownica - Odrodzenie"
To jest kasowy hit?
Ale film jest naprawdę mocny. Na trzeźwo trudno to obejrzeć, ale generalnie zabawa przednia.
W sumie nawet nie wiedziałam, że to na podstawie książki... Nie, jednak chyba do niej nie sięgnę.
Oczywiście, że kasowy! Po jego obejrzeniu czujesz, że zawartość umysłu została przyjemnie wykasowana. Ale te przeze mnie wymienione są na podstawie opowiadań...
Wracając do "Gwiezdnego pyłu", to przyznaję się do czytania i ogladania. Moim skromnym zdaniem i ksiażka i adaptacja mają swoje mocniejsze strony. Ale film przewyższa swój literacki pierwowzór zdecydowanie jednym aspektem - piratami:)
Znam tylko jeden film według mnie przewyższający książkę, na podstawie której został nakręcony. Jest to "Wywiad z wampirem". Książka również mi się podobała, lecz film bardziej oddziałuje na zmysły i emocje czytelnika. W ogóle ma taki mroczniejszy klimat. I zważcie, że mam o nim tak pozytywną opinię pomimo, iż zagrał w nim Brad Pitt!
Ogólnie rzecz biorąc wolę książki. Filmy umniejszają treści choćby dlatego, ze nie da rady zmieścić w dwugodzinnym filmie tego, co jest w 500 stronicowej książce.
Zwykle tak jest, ale nie musi tak być. Zwróć uwagę na opisy - w niektórych książkach zajmują sporo miejsca, podczas gdy w filmach w oczywisty sposób ich nie ma, gdyż po prostu widzisz na ekranie, jak wyglądają postaci i miejsca.
Tak, wiem. Ale cóż zrobić? mam strasznie bujną wyobraźnię i dużo rzeczy, które powstało w mojej głowie podczas czytania książki w filmie wygląda zupełni inaczej. I choć innym może się bardzo podobać, dla mnie to już nie to ^^
Każdy czytelnik danej książki wyobraża sobie inaczej dzieje bohaterów i same postacie, czyli reżyser też ma do tego prawo. I takim oto sposobem jeszcze chyba nie powstała taka adaptacja która podobałaby się w 100% wszystkim czytelnikom danej książki.
Ja postanowiłam przeczytać do końca "Anioły i demony" zanim zobaczę film, bo po tym jak zobaczyłam co zrobiono z "Kodem Da Vinci", stwierdziłam, że jednak warto czytać. A film to całkiem coś innego, dla rozrywki można pójść, ale książka lepsza była.