ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
W większości mediów jest dzisiaj kreaowany taki obraz rzeczywistości: ludzie powinni jak najczęściej uprawiać seks z kim popadnie, oczywiście w zabezpieczniu. Chyba się z tym zgodzicie. I teraz mam pytanie: czy Waszym zdaniem wstrzemięźliwość seksualna (ogólnie) jest oznaką zacofania i "ciemnogrodu", czy po prostu wyborem lub koniecznością?
A ja ostatnio słyszałam o paru wypadkach "białych" małżeństw, gdzie małżonkowie nie współżyją ze sobą, swoją czystość poświęcając Bogu itp.
I chyba trochę więcej par decyduje się, żeby współżyć po ślubie (taka nowa moda, żeby nie robić tak jak inni).
Ogólnie to ostatnio czuję się strasznie wyuzdana i zbyt wcześnie uświadomiona. Szczególnie źle mi ze sobą po spotkaniu z pewnym znajomym, który nie zrozumiał, gdy jego kuzynka powiedziała coś o "6-9". Sądził także, że dziewica nie może używać tamponu itp. I zastanawiam się kto jest tu "inny". Ale to chyba ja mam wypaczone pojęcie normy. :/
Wracając do tematu nie sądzę, żeby wstrzemięźliwość była zacofaniem, raczej sprawdzeniem swojej woli i świadomą decyzją. Aczkolwiek sama chyba jej nie wybiorę. Z resztą mam jeszcze sporo czasu do takich decyzji Uważam, że jeżeli kogoś pokocham i ktoś zdobędzie moje serce, to ciało także mogę mu powierzyć nawet przed ślubem. Byle był godny zaufania.
To, że ktoś chce poczekać nie oznacza, że jest zacofany. Czasem mam wrażenie, że wręcz przeciwnie A tak naprawdę to zależy od poglądów i stylu życia. Zazwyczaj u mnie takie osoby mają ogromny szacunek, choćoczywiscie i pobudki są ważne.
Odbiegając troszkęod tematu... To chyba indywidualna sprawa każdego, kiedy decyduje się na współżycie i właściwie inni nawet nie powinni wiedzieć, czy czeka do ślubu czy nie
i właściwie inni nawet nie powinni wiedzieć, czy czeka do ślubu czy nie
No właśnie! Ja nie rozumiem ludzi, którzy chwalą się kolegom/koleżankom że się z kimś przespały :/ To jest raczej sprawa intymna, o której powinny wiedzieć tylko dwie osoby Pewnie, że można wspomnieć przyjaciółce/przyjacielowi o wspaniale przeżytej nocy z X ale bez wdawania się w szczegóły Taka moja opinia
A jeśli chodzi o czekanie do ślubu, to podziwiam szczerze osoby, którym się to udaje i nie uważam by teraz ktoś mówił że to wstyd lub zacofanie...
Nie mówię, że to zacofanie, ale nie wierzę w takie coś. Nieobce są mi przypadki, że kobieta zarzekała się, że poczeka - aż nagle trafiła na takiego, któremu wlazła do łóżka bez większego zastanowienia. I tyle było jej przedślubnej czystości.
Kwestia wyboru, kto wie - może u niektórych względy religijne, nie wiem. To raczej prywatna sprawa każdej pary i nie zamierzam tego oceniać.
Nie mówię, że to zacofanie, ale nie wierzę w takie coś. Nieobce są mi przypadki, że kobieta zarzekała się, że poczeka - aż nagle trafiła na takiego, któremu wlazła do łóżka bez większego zastanowienia. I tyle było jej przedślubnej czystości.
To sie zgadza. Co więcej-mnie bardzo denerwuje, gdy dziewczyny szczycą się tym, że zamierzają zachować czystość do ślubu- myślę, że mówiąc o tym, wcale nie zamierzają tego zrobić, są nieszczere. Myślę, że to, kiedy rozpocznie się wspołżycie powinno wynikać z własnego rozumu- nie można powiedzieć czy aktualnie dziewictwo jest modne, czy to oznaka zacofania. ot moje zdanie...
Oj to w ogóle jakieś chore jest. Jedne się szczycą czystością, inne się szczycą liczbą kochanków - pfi, jakby czyjeś życie erotyczne decydowało o wartości człowieka.
no właśnie Fraa ... zgadzam się z Tobą
W większości mediów jest dzisiaj kreaowany taki obraz rzeczywistości: ludzie powinni jak najczęściej uprawiać seks z kim popadnie, oczywiście w zabezpieczniu. Chyba się z tym zgodzicie. I teraz mam pytanie: czy Waszym zdaniem wstrzemięźliwość seksualna (ogólnie) jest oznaką zacofania i "ciemnogrodu", czy po prostu wyborem lub koniecznością?
Kwestia temperamentu, jak ktoś jest w stanie wstrzymywać popędy - jego sprawa, jak nie - jego sprawa.
Ja nie umiem
A uleganie wizerunkom kreowanym w mediach to po prostu słabość i nie warto się tym zajmować.
nie umiesz, boś wiekiem młody
To niewiele zmienia.
A mi się marzy sytuacja, kiedy moje życie intymne będzie moją prywatną sprawą (i mojego partnera), a nie będę przez pryzmat tego oceniana. Bo to jest w mojej opinii dzikie.
hmmm .... a czy ktoś Cię Fraa ocenia przez pryzmat Twojego życia intymnego ?? ... zgubiłem coś ??
Nie mówię tutaj przecież konkretnie o sobie. Chodzi mi o całokształt. I owszem, nie raz spotkałam się z tym, że kobieta (dziewczyna) bywała oceniana przez osoby trzecie właśnie przez wzgląd na to, kogo i w jakiej ilości wpuszczała do łóżka. A to za mało i frajerka, a to za dużo i dziwka (za przeproszeniem).
I takie wchodzenie z butami do cudzego życia uważam właśnie za oznakę zacofania. Kiedy z życia seksualnego (również jego braku) robi się jakąś swoistą wizytówkę.
hmm ... no racja racja ... ale to chyba jest tak, że osoby które mają problemy w tej dziedzinie to bardziej są skupienie też na tym u innych ... tak z obserwacji moich wynika ... dlatego moja rada jest taka, aby oczywiście "o...dpuścić" sobie tego typu opinie ...
Mnie osobiście mało by obchodziło co ktoś by sobie pogadał ... ma problemy - jego sprawa ... ja ich nie mam ... ja je stwarzam ...
... drażniące też jest wchodzenie ze swoimi buciorami do czyjegoś biznesu ... włazi taki jeden z drugim i gada głupoty w stylu co jest źle, jak on by to zrobił, jak on to widzi, czego nie widzi ... co jest do bani ... co jest błędem i takie tam ... W moim przypadku to dość drażniące bo w przeciwieństwie do pierwszej kwestii - spotykam się właśnie z takimi ingerencjami zewnętrznymi ... no i z początku mnie to bardzo irytowało ... potem irytowało ... potem troszkę drażniło ... a teraz mam to gdzieś i wywołuje u mnie już tylko szczery uśmiech rozbawienia ...
Niewątpliwie takie wyjście właśnie pozostaje, Californian.
...
Ogólnie to ostatnio czuję się strasznie wyuzdana i zbyt wcześnie uświadomiona...
No, jak się czyta SoLL
Ykhem... Nie przesadzajmy, SoLL tylko śmieszy, a nie uświadamia.
(przepraszam za offtop, nie mogłam się powstrzymać )
Oj młodzieży, coż mogę rzec w tej sytuacji jedynie: ''paulo maiora canamus'' czyli śpiewajmy o rzeczach wznioślejszych. Wielu chłopców i młodych dziewcząt popada w skrajności, nie można kierować się zwierzęcym instynktem ponieważ może skierować nas na manowce. Przychodzi mi tu jedna myśl, którą chciałbym przytoczyć, aby pokrzepić wasze strudzone młode serca:"...quid sit futurum cras, fuge quaerere" a więc nie pytaj to co jutro przyniesie. Czyli owe horacyjskie Carpe Diem staje się jakże aktualne, jak nam bliskie niczym promienie wschodzącego słońca.
Hmm powyższe wydaje mi się "zbyt wzniośle" powiedziane; do tego, czy taka częstotliwość rzucania cytatami, przytaczania ludzkich słów nie świadczy o.. ubogości słownictwa i ograniczonej wyobraźni? Moim zdaniem osoba z tytułem naukowym nie musi na każdym kroku pokazywać "jaka to ona (osoba) zdolna, bo przytoczy kilka cytatów". Skromność to bardzo dobra cecha.
Ale ten Pan zdaje się lubi pokazywać swą wyższość I - pogardliwe odzywanie się do młodszych - nieładnie. Powinnam też pominąć milczeniem fakt, że kilkoro z nas od dawna nie jest licealistami, i być moze drażni nas takie traktowanie "per noga" - byc moze na co dzień otoczenie panu na to pozwala, ale...
po wypowiedzi Pana poczułam się...(przepraszam za bycie dosłowną) głupek. na prawdę poczułam się nie tylko jak kttoś ggorszy rangą, ale też jak gorszy człowiek, osoba. super, że Pan ma tytuły, ale na forum wcale nie ma ( a przynajmniej nie powinno) mieć to znacznia. i proszę się nie obrazić, ale cytaty to i ja sobie mogę strzelić w wypowiedzi....
Wielu chłopców i młodych dziewcząt popada w skrajności, nie można kierować się zwierzęcym instynktem ponieważ może skierować nas na manowce.
A panu się to nigdy nie zdarzyło? No to wiele tłumaczy
Odnoszę wrażenie, że ma pan pewien niedosyt w życiu odnośnie tego Carpe Diem
I chyba dlatego ten pan leczy swoje kompleksy, pisząc takie a nie inne posty
czy Waszym zdaniem wstrzemięźliwość seksualna (ogólnie) jest oznaką zacofania i "ciemnogrodu", czy po prostu wyborem lub koniecznością?
Nie nazwałabym tego koniecznością, a już tymbardziej zacofaniem...
To jest indywidualny wybór każdego człowieka. Zachowanie czystości aż do ślubu jest czymś niesamowicie godnym podziwu. Bo co jest łatwiejsze? Oddać się swojemu pożądaniu, czy raczej hamowanie swojej żądzy?
Zachowanie czystości aż do ślubu jest czymś niesamowicie godnym podziwu.
Nie wiem, nie zwykłam podziwiać ludzi albo gardzić nimi ze względu na ich stosunek do stosunków przedmałżeńskich.
Ale z innej beczki: tylko klepie się tu, jak zauważyłam, o zwierzęcym oddaniu się pożądaniu i tak dalej - a może spojrzeć na to inaczej, hmm? Przecież seks przedmałżeński jest również oznaką zdrowego rozsądku, wręcz: chłodnej kalkulacji - z pewnego punktu widzenia.
No bo para czeka do ślubu, a po ślubie okaże się, że pod tym względem zupełnie co innego im odpowiada, albo któreś będzie miało jakieś mniejsze lub większe problemy - ja wiem, że może nie na spółkowaniu fizycznym koncentruje się związek małżeński, ale jednak to istotna kwestia i warto może... jakkolwiek by to zabrzmiało: nie kupować kota w worku? Bo później albo może być nietrwałe, bo niespełnione małżeństwo, albo dużo przykrości w związku z rozwodem.
Wiesz Fraa, też kiedyś myślałam nad tą kwestią, ale pewien ksiądz, całkiem nie dawno powiedział mi taką rzecz: Jeśli ludzie się na prawdę kochają to to nie ma znaczenia. W końcu "miłość- sztuką konsensusu".
Pytanie, co ksiądz może wiedzieć o pożyciu intymnym w małżeństwie. Łatwo mówić, że "jeśli się kochają, to nie ma znaczenia" - jeśli kogoś to nie dotyczy. Osobiście nie znam małżeństwa, które by twierdziło, że bez "przypasowania" sobie w łóżku mogłoby sobie spokojnie spędzić razem życie. Jeśli ktoś przez lata miałby w jakiś sposób czy to się hamować, czy ustępować w czymś partnerowi/partnerce, to prędzej czy później znajdzie sobie kochanka/kochankę. Bo raczej nie można (to znaczy pewnie można, ale nie chyba chodzi tu o udane związki) całe życie być z kimś "na pół gwizdka". Tak przypuszczam.
Może i masz racje... wybacz ale nie jestem mocna w tego typu tematach (wiem co powiesz: to po co się udzielasz)
Ale przychodzi mi na myśl para z pewnego spektaklu teatralnego. Było sobie małżeństwo, on uważał ze sex ich jakby... nie dotyczy. Ogólnie byli chyba szczęśliwi oprócz tego że ona miała niezliczonych kochanków. Kiedy on się o tym dowiedział przyjął to niby spokojne, ale za chwilę się pojawił na balustradzie balkonu.
Ale wracając do temat (jednak) znam mnóstwo małżeństw które wiem że dotrzymały czystości i są baaardzo szczęśliwe i wiele już lat są razem.
wybacz ale nie jestem mocna w tego typu tematach (wiem co powiesz: to po co się udzielasz)
Nie, nie powiem. Nie wiem kto tu w ogóle jest mocny w takich tematach, przypuszczam, że seksem małżeńskim to tu zawodowo nikt się nie zajmuje. W każdym razie wszyscy tu raczej tak tylko sobie dyskutujemy i nie ma co się przejmować jakąkolwiek "mocą" w temacie, spoko.
Ale wracając do temat (jednak) znam mnóstwo małżeństw które wiem że dotrzymały czystości i są baaardzo szczęśliwe i wiele już lat są razem.
A oczywiście, że istnieją takie małżeństwa. Ja po prostu poddaję pod rozwagę wersję pesymistyczną.
Ja jednakowoż wolę wersję optymistyczną. I tego się będę trzymać.
jako realista i praktyk...
trzymałbym się tej wersji, która zdefiniowano wcześniej jako "pesymistyczną", zarazem dodam, iż nic pesymistycznego w tym nie widzę... to po prostu życie i już
A ja bym się trzymała wersji, że jest taki fajny zawód jak seksuolog i jeżeli para ma problemy w łóżku to może udać się do niego i te problemy naprawić. I między innymi dlatego argument by nie kupować kota w worku nie jest dla mnie argumentem. Co nie przeszkadza mi zgadzać się z Fraa i większością tu piszących, że i wstrzemięźliwość seksualna i spędzanie nocy z kim popadnie, kto w rączki wpadnie jest kwestią indywidualną i nie można powiedzieć, że jedna postawa jest dobra, a druga zła. Co oczywiście nie oznacza, że te kwestie nie wpływają na naszą ocenę ludzi, choćby podświadomą, zwłaszcza jeśli chodzi o związki. Ja np. nie wiem, czy umiałabym pokochać kogoś, kto miał xxx kochanek i traktuje seks bardziej w kategorii sportu (co nie znaczy, że uważam go za złego człowieka).
A ja bym się trzymała wersji, że jest taki fajny zawód jak seksuolog i jeżeli para ma problemy w łóżku to może udać się do niego i te problemy naprawić. Otóż to, szczególnie jeśli ktoś nie chce iść na łatwiznę tylko naprawić, tą "wadę fabryczną".
Co za pytanie,oczywiscie,ze nie.Wstrzemiezliwosc Hasanro nie jest ani choroba
ani problemem to kwestia wyboru...ale za to niedziela,niedziela bedzie dla nas...
Wstrzemiezliwosc Hasanro nie jest ani choroba
ani problemem Ależ ja tak nie twierdzę!
Chodzi mi o to że jeśli ktoś ma problemy już w małżeństwie to można je "wyleczyć", zwalczyć za pomocą odpowiednio lekarza. Niezależnie od tego czy ktoś współżył przed ślubem czy nie.
Bo właśnie o to chodziło Eternel, (tak mi się wydaje) że jeśli wynikiem "nie sprawdzenia" partnera przed ślubem są problemy w łóżku to można im zaradzić przy pomocy odpowiedniego lekarza.
Ha ha, to teraz sobie w cwany sposób nabiję posta pisząc, że właśnie o to mi chodziło (bo przecież bez tego potwierdzenia dalsza dyskusja nie byłaby możliwa.)
Z moich obserwacji wynika że większość facetów myśli że to tylko na jedną noc.
A wiec wstrzemiężliwość może się okazać dobrym sposobem na sprawdzenie jak kocha to poczeka.
Dzisiaj jesteśmy wolni i jednyne co nas ogranicza to my sami
Dzisiaj jesteśmy wolni i jednyne co nas ogranicza to my sami
Czy ja wiem czy można to nazwać ograniczeniem...
A jeśli chodzi o facetów, co cóż... mają o tyle lepiej że ani pierwszy raz ani żaden następny nie ma żadnych konsekwencji... przynajmniej fizycznych...
...Boze...hmm...ojojoj...Kasandro prosze Cie daj zyc.Hmmmmmmmmm
Po pierwsze, zagiel, zdecyduj się Boże czy Kasandro! (przykro mi, jestem na takie "apostrofy" strasznie wyczulona)
Po drugie, zupełnie nie wiem o co ci chodzi. Przecież ja nikomu nie narzucam jak ma żyć, ani nic... zupełnie nie rozumiem...
wywołano facetów... zatem: z męskiego pkt widzenia... racja: my w ciążę nie zachodzimy... ale konsekwencje także nas nie omijają - z tą najwazniejszą na czele - ojcostwo... oddzielną sprawą jest na ile który facet dorósł intelektualnie do tej roli, ale choćby w sensie prawnym konsekwencje nikogo nie omijają, badania genetyczne dają ostateczną odpowiedź...
a co do wstrzemięźliwości... skrajna wstrzemięźliwość - oczywiście, że jest oznaką zacofania... zarazem, zbytnia swoboda to też nic dobrego... zloty środek - umiarkowanie, ale bez głupich(zbędnych) wyrzeczeń
Co masz na myśli mówiąc o skrajnej wstrzemięźliwości?
Co masz na myśli mówiąc o skrajnej wstrzemięźliwości?
brak nawet najmniejszych czułości przed ślubem...
Nie, nie, zaraz, nikt nie mówi o całkowitym zakazie dotykania, bo bez tego nie ma miłości. Chodzi o wstrzemięźliwość SEKSUALNĄ. Tylko i wyłącznie.
Moim zdaniem to zbytnia rozwiązłość (jak to się elegancko nazywa) jest oznaką zacofania. To tylko zwierzątka rzucają się na wszystko co się rusza, w okresie rui.
Są gusta i guściki, jedno muszą zaliczyć wszystko, co zdołają złapać, innych nic nie ruszy. Moim zdaniem wstrzemięźliwość seksualna nie jest żadną oznaką zacofania. Natomiast zbytnia rozwiązłość mnie po prostu przeraża. Jak pisała Kasandra, to iście zwierzęce zachowanie...
Ktoś kiedyś powiedziła że o gustach sie nie dyskutuje
Mnie też to przeraża! Mimo wszystko nie oceniam ludzi którzy lubią tak rozwiążle żyć.
------------------
"nie" z czasownikami piszemy oddzielnie.
Pozdrawiam,
Fraa
Charakter nie idzie w parze z popędem seksualnym. Ludzie, którzy lubią seks, mogą być wyjątkowo porządnymi ludźmi, tak jak i ci, którzy go unikają, mogą być wyjątkowo podli.
Zgadzam sie dlatego nie oceniam ludzi po pozorach.
Jednak jest wiele osób które nie patrzą na to kto jakim ktoś jest człowiekiem,
tylko patrzą na to co ten ktoś robi. Jeżeli jakas dziewczyna lubi być rozwiązła,to od razu jest k. ALe nieważne jai ma charakter i np.pomaga w hospicjum, jest już zła.
Ludzie, którzy lubią seks, mogą być wyjątkowo porządnymi ludźmi, tak jak i ci, którzy go unikają, mogą być wyjątkowo podli.
A ja uważam że to nie jest kwestia popędu tylko kwestia tego czy ktoś chce... czy UMIE się kontrolować.
Poza tym mówicie nie "oceniać ludzi, to mogą być dobrzy ludzie" ale ja wam coś powiem. Moja koleżanka z klasy zakochała się w koledze siostry ciotecznej. Chłopak był nieziemsko przystojny (ona tak twierdzi, ja go nie wiedziałam) i bardzo sympatyczny. Jednak po pewnym czasie dowiedziała się jak on traktuje dziewczyny. Bardzo przedmiotowo, chodziło mu o to żeby kolejną "zaliczyć". Koleżanka jest bardzo wrażliwa więc dobre dwa tygodnie była w strasznej rozterce, nie wiedziała co ma zrobić: dać się "omotać" całkiem świadomie czy "darować sobie" tego chłopaka (warto zaznaczyć że koleżanka nie ma ich na pęczki).
A czy wy, dziewczyny Nadziejo, Silwery, Enterel, chciałybyście być z chłopakiem dla którego byłybyście tylko "kolejną do zaliczenia"?
Jeśli tacy ludzie traktują kobietę jak przedmiot, zabawkę, to oczywiste że jej nie szanują. Czy człowiek który nie szanuje drugiego może być dobrym człowiekiem, przyjacielem, pracownikiem?
Wiem Kasandro o co Ci chodzi, ale ja patrzę na to pod innym kątem. Owszem, nie chciałabym być z takim chłopakiem. Ale naprawdę są ludzie, którzy nie potrafią okiełznać popędu seksualnego. Nie zaliczam się do nich, ale znam takie osoby, które już na wstępie mówią przeciwnej płci, jak to z nimi jest. Jeśli znajdują drugą stronę, która myśli podobnie i nikogo nie krzywdzą, to niech im tam będzie. A z charakteru są naprawdę bardzo porządnymi osobami. I to, że nikomu nie robią nadziei też jest u nich na plus. Nie, nie jestem po ich stronie. Ale wiem, jak te osoby, które znam postępują. Nie szukają "zaliczeń" tylko możliwości wyładowania swojego popędu. Więc trzeba by tu wziąć pod uwagę zarówno rozwiązłość danej osoby jak i jej podejście do tematu, postępowanie itp.
No dobra, są różni ludzie, niech będzie będzie, może i tacy istnieją.
Ale tacy ludzie zachowują się jak pieski, nie sądzisz? Mogą być fajni itd i itp, ale jak widzą samice to nie mogą się powstrzymać. To nie ich wina że tak ich natura stworzyła, ale czym w takim razie różnią się ludzie od zwierząt?
W moich oczach tacy ludzie jakoś nie bardzo różnią się od zwierząt. Tym bardziej, że, powiedzmy, istnieją jakieś tam utarte przekonania, że faceci gorzej sobie radzą z popędem seksualnym od dziewczyn, ale kiedy dziewczyna nie może sobie z tym poradzić i gania za facetami aż się kurzy, to jest naprawdę gorszące, przynajmniej dla mnie.
Człowieczeństwo to nie tylko seks z miłości, więc nie można też powiedzieć, że ktoś kto uprawia seks bez miłości jest zwierzęciem. A Ty Kasandro przekręciłaś mój nick . Chociaż i tak najlepsza wariacja na jego temat brzmiała "Internet";D.
Przepraszam, Eternel, więcej nie będę próbować pisać twojego nicka z pamięci.
Ale uprawiając seks bez miłości pozbawiamy go największej wartości, jako wyraz uczuć a nadajemy mu jedynie charakter fizyczny. Poza tym uważam, że seks bez miłości to zniżanie się do poziomu pań lekkich obyczajów.
Nareszcie ktoś kto mnie popiera! (przynajmniej trochę)
Otóż to, seks został stworzony alby wyrazić miłość aby go "używać" dla wyrażenia miłości, a nie żeby coś osiągnąć ("coś" czyt. pieniądze, satysfakcje, zadowolenie seksualne).
Poza tym jeśli ktoś odczuwa tak ogromny popęd seksualny że aż nie może go powstymać to to nie jest normalne u człowieka.
Ależ Kasandro, ja też Cię popieram, tylko stwierdzam fakt, że Ci, którzy nie umieją się powstrzymać od seksu mogą być naprawdę miłymi osobami. Ale uważam tak jak Ty, że seks to wyrażenie uczuć do drugiej osoby a nie towar na wymianę za jakieś korzyści.
Mogą być miłymi osobami... Ale i tak lepiej by dla nich wyszło żeby umieli się powstrzymać. Nie umieć się powstrzymać od czegokolwiek nie jest dobrze.
Ten argument
Ale chyba zgodzisz się ze mną że umiejętność powstrzymywania swoich instynktów jest ważnym elementem odróżniającym nas od zwierząt.
jest bardzo trafny. Ale tylko w przypadku osoby, która uważa, że seks wyraża miłość i nie chce go uprawiać z kimś, kogo nie kocha. Wtedy stara się tłumić swój instynkt do czasu spotkania z właściwą osobą. Jednakże mówimy o osobach, dla których seks to zabawa, która nie ma z miłością nic wspólnego, dla których są to rzeczy zupełnie rozdzielne. A dla nich nie jest to instynkt który trzeba tłumić, bo i po co? Sądzę, że to nie jest tak, że muszą się rzucać na wszystko co żywe i nie mogą nad sobą zapanować. Po prostu nie chcą, nie widzą takiej potrzeby, bo chcą się dobrze bawić.
No, dobra, ale to ma niewiele wspólnego z miłością. Albo ktoś jest zwierzątkiem, i nie umie powstrzymać swojego instynktu rozmnażania (albo i nie) albo nie jest i rozumie do czego natura dała nam płciowość i rozumie że monogamia jest zdrowsza dla człowieka.
Więc powracając do tematu: to nie jest żadne zacofanie, tylko choćby dbanie o zdrowie, albo zwykła ludzka wierność jednemu parterowi, która, de facto, nie zawsze ma coś wspólnego z miłością.