ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

czy myślicie że depresja ma związek z samookaleczaniem???co sadzicie na ten temat...?co myslicie o ludziach,którzy się okaleczają..???


Może na początku to ma jakiś związek z depresją, załamaniem, ale wydaje mi się, żę później człowiek się przyzwyczaja do okaleczania i robi to, bo nie widzi innego wyjścia z danej sytuacji. Ludziom samo okaleczającym się należy chyba współczuć, bo są chyba niezwykle zagubieni (każdy się może zagubić, ale niektórzy ludzie są silniejsi psychicznie i nie potrzebują takiego rozwiązania). Niektórzy z nich po prostu czują się samotni. Ciężko powiedzieć, co jest przyczyną okaleczania się, zwłaszcza jeżeli nigdy się tego nie zrobiło.
Jeżeli chodzi o mnie, to raczej nie mam jakiegoś negatywnego stosunku do takich osób, ale jedno jest pewne - nie odwróciłabym się od takiego człowieka, zwłaszcza jeżeli byłby dla mnie kimś bliskim.
Rozgraniczmy: ból fizyczny a samookaleczanie.

Samookaleczanie niekoniecznie moze wiązać się z bólem fizcznym, ponieważ niektórzy ludzie mają niesamowicie obniżony próg bólu albo niedowrażliwość czuciową.
A? Jeżeli chodzi od biedne, zdesperowane trzynastki, które mówią, że nikt ich nie kocha, są samotne, chcą umrzeć, mają dość, wszyscy są głupi, nikt ich nie rozumie, etc. zdecydowanie potępiam, bo takie 'depresjonowanie się' na siłę, oderwanie od rzeczywistości jest godne pożałowania. Wstyd by mi było się ciąć, bo mama mi za karę zabrała za karę komórkę (przypadek autentyczny - znajoma osoba tak zrobiła -_-" ).
Zbyt szanuję moje ciało by je okaleczać, chociaz nie zawsze tak było. Kiedyś bawiłam się w wydrapywanie w skórze wzorków, które mi się spodobały, bo na tatuaż byłam za młoda (teraz też jestem), ale mi na szczęście przeszło, z tatuażami również. Ale nigdy nie uważałam, że cięcie się pomoże mi wyjść z dołka, albo daje mi jakąś kontrolę nad cierpieniem - w końcu to osoba się okaleczająca decyduje kiedy i jak zada sobie ból. Podobno niektórym to pomaga wyjść z psychicznego dołka... nie wiem, chore to dla mnie.

Tatuaże i kolczykowanie które też są okaleczaniem ciała dopuszczam i nie potępiam. Są gusta i guściki, a ważnym jest podobać się samemu sobie.


Ogólnie rzecz biorąc samo okaleczanie się z błahych powodów (nie tylko w wieku 13 lat, bo i takie przypadki się zdarzają) jest dla mnie żenującą próbą zwrócenia na siebie uwagi. Taka osoba nie szanuje w ogóle swojego ciała i zdaje się być nieświadoma tego, co robi przez własną głupotę.
Znam przypadek chłopaka, który ciął się bez zupełnego powodu, po prostu nie miał, co robić, a poza tym wydawało mu się, że komuś to zaimponuje albo coś. Zupełnie tego nie rozumiem. Tak samo jak nie rozumiem szukania ratunku po rozczarowaniu miłosnym w krzywdzeniu siebie, ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc nie będę tego roztrząsała.
mam 17 lat....heh i zaczełam 3 lata temu....nie z byle powodów...dzieki za odp...chciałam tylko wiedziec co o tym myślicie...
A ten temat pewnie jest kolejną próba zwrócenia na siebie uwagi.

A ten temat pewnie jest kolejną próba zwrócenia na siebie uwagi.

Na to wygląda Może by tak poprosić kogoś o pomoc?
A ja uważam samookaleczanie się za głupotę. A jak słyszę o depresji, to się we mnie jelito cienkie skręca, ot co. A wszystko przez nadużywanie słowa "depresja" w odniesieniu do osób, które po prostu powinny wziąć się w garść zamiast rozpamiętywać jakąś tam krzywdę.
piszecie tak...a myślicie PIP...gPIP chce zwrócic na siebie uwage...rozczaruje was wcale nie chce...a co do depresji to miałam ją przez 7 miesięcy...po śmierci Mojego Kochanego Dziadka...zaraz znów skomentujecie....hmm tak wogóle to nigdy przed chorobą nie uzywałam słowa Depresja...i tak jak wy teraz nie miałam zielonego pojęcia co tak naprawde ono oznacza...to naprawde nie było łatwe...wytrzymac kazdy dzięń, nie wierząc ze jeszcze kiedys będe zdrowa, że bede sie śmiać, cieszyć życiem, albo przynajmniej odczuwac ze żyje....Depresji sobie nie wymysliłam ..byłam chora..jezdziłam do psychiatry..miałam karte choroby...i brałam psychotropy..Mirzaten...na poczatku działały spałam całymi dniami...sen był ucieczką...przed sobą i własnym życiem...to dziwne ale w depresji się nie ciełam ani razu...nawet papierosy odstawiłam...nie wiem czemu ale wiele osób tak ma ze w chorobie przesadnie boi sie sobie jeszcze bardziej zaszkodzic...jesli nikt z was nie przezył depresji...to się bardzo ciesze..i nikomu takiego stanu duchowego i fizycznego nie życze...JAKąS TAM KRZYWDę...??SPOKO TO PYTANIE RETORYCZNE...macie racje chyba nie trafiłam na odpowiednie forum...
Nigdzie nie napisałam, że nie istnieje depresja. Ale nie jestem za wzbudzaniem litości poprzez pisanie na forum tego typu postów. Okaleczam się, zabiję się... To nie jest dobry sposób na zwrócenie uwagi na własne problemy. Zmarł ci dziadek? Innym umierają rodzice, siostry, bracia, sami zapadają na raka.... Są większe problemy, popatrz naokoło - okaże się, że po smierci bliskiej osoby da się życ. Głowa do góry.
napewno nie napisałabym zabije sie...a to tylko pytanie zwiazane z depresja...a raczej zwiazkiem...a pozatym to rubryka psycho..wiec gdzie mam pisac...???..tak moze Ci sie wydawac...ale to ze zmarł mi Dziadek to nie jest wyznacznikiem waznosci...chodzi o przywiazanie ...dla jednych dziadek czy babcia są jak rodzice...sa z toba na codzien...wiem wiem oczywiscie przyznaje Ci racje...ze innym umieraja rodzice..brat czy siostra...ale mi zmarł dziadek i nie bede tego uwazac i brac w kategoriach szczescia w nieszczesciu...On umarł za miesiac bedzie rok...w tym czasie juz odchorowałam i zaczynam patrzec na wszystko z wiekszym dystansem...przestac myslec jak wczesniej a zaczac bardziej pozytywnie...to wszystko
No i znów - ja nigdzie nie napisałam, ze NIE WOLNO ci tu pisać. Wyraziłam tylko swoje zdanie. Ale tak mi sie coś zdaje, że jeszcze trochę życia w tobie jest, potrafisz sie wkurzać
heh skonczy te nieprozumienia i odpowiedzi na moje pytanie...pozdrawiam ciepło:):):)
Sowa nie możesz podchodzić to naszych wypowiedzi jak do osobistego ataku na siebie. Nie możesz także nas oceniać na podstawie tego co tu piszemy, bo być może nie jesteś jedyną osobą na tym forum, która przechodziła przez depresję
Chciałaś znać nasze opinie o zadawaniu sobie bólu to je znasz... Wywlekanie na forum własnych problemów i przeżyć nie ma w tym przypadku sensu.
Skoro zaczynasz patrzeć na wszystko z dystansem to po co to całe zadawanie bólu... Po co wywłaczasz to wszystko tutaj... Po co rozdrapujesz stare rany zamiast cieszyć się tym, że przeszłaś przez najgorsze i teraz będzie lepiej...

Mam nadzieję, że i z tym sobie poradzisz
Pozdrawiam
pisze o tym co jest teraz..hehe..wiem ze napewno nie jestem jedyna osoba ...która przechodziła przez depresje...i znam pare innych osób...poprostu myslałam ze forum własnie polega na tym ze pisze sie o problemie a inni wyrazaja swoje zdanie majac na celu pomoc...a Wy takjakby6 wszystkich pakujecie do jednej paczki...ci co sie tna chca zwrócic na siebie uwage..sa to gownarze którzy tna sie bo nie maja nowej komorki...albo dostali zła ocene w szkole...albo ktos daje temat o depresji i snytach to odrtazu chce zrobic wok ół siebie wielkie wow...zwrócic uwage...to nie jest tako wszem patrze z dystansem na smierc..tłumacze sobie ze taka jest kolej rzeczy..patrze z dystansem na depresje bo mam ja za soba..zreszta kazdemu to moze sie w zyciu zdarzyc...ale teraz juz zostaje samookaleczanie i to mój problem na dzien dzisiejszy...ale spoko jestem juz na forum www.leki.fora.pl i obiecuje ze tutaj juz nie bede zadawac podobnych pytan do wyzej wymienionego
Pozdrawiam
Po pierwsze - uwaga techniczna: w tej chwili nie mam mozliwosci uzywania polskich liter, dlatego moje pisanie wyglada tak jak wyglada. Przepraszam.

Po drugie - do tematu: wypowiedzialam sie negatywnie na temat "depresji", ale wydaje mi sie, ze uzasadnilam swoje stanowisko. Chodzi o naduzywanie. Nie neguje calkowicie istnienia depresji.

Ale faktem jest, ze wywlekanie swoich prywatnych, albo i intymnych spraw do wgladu publicznego jak dla mnie nie swiadczy o depresji, tylko o checi zwrocenia na siebie uwagi. Nie ma to wiele wspolnego z depresja. Smutek i zal po utracie kogos bliskiego to rzecz normalna. Nie mowie nikomu, ze ma to przezywac tak a nie inaczej. Jedni cierpia otwarcie, inni dusza to w sobie - nikogo nie pouczam.

Ale informowanie grona w jakims sensie przypadkowych osob o tym, ze sie tne - hmmm... Nie widze celowosci takiego dzialania. (podkreslam, ze nie zabraniam nikomu udzielania takich informacji - zeby pozniej nikt mi nie wkladal w usta slow, ktorych nigdy nie wypowiedzialam)

No. To tyle ode mnie. Co do samego zadawania sobie bolu fizycznego - wypowiedzialam sie wczesniej. I swoje zdanie podzielam.

Ogólnie rzecz biorąc samo okaleczanie się z błahych powodów (nie tylko w wieku 13 lat, bo i takie przypadki się zdarzają) jest dla mnie żenującą próbą zwrócenia na siebie uwagi. Taka osoba nie szanuje w ogóle swojego ciała i zdaje się być nieświadoma tego, co robi przez własną głupotę.


cóż... nie wiem, czy znasz kogoś, kto pokazywałby to, co sobie zrobił nożyczkami, cyrklem czy żyletką na rękach więc jak możesz pisać o próbie zwrócenia na siebie uwagi? Z tego co wiem, takie osoby zwykle noszą bluzy z długimi rękawami i spodnie aż do ziemi (jeżeli nogi również mają poharatane).
I takie osoby czesto chwalą się swymi ranami Nie zawsze tylko ukrywają, często właśnie zwracają tak uwagę.
Moment, moment... pisałam o osobie w depresji, która się samookalecza, ma chandrę i problemy z akceptacją świata w jakim się znalazła. Nie o więźniu, który robi sobie sznyty, bo chce pokazać jaki to jest "twardy", ani o ludziach, którzy robią to, aby zyskać akceptację otoczenia i wkupić się do jakiejś grupy.
Ja też. Znam sytuacje, kiedy ludzie okaleczali się po to, by uwagę na siebie zwrócić. Uwagę nie przywódcy grupy, tylko uwagę bliskich. To tak samo, jak połykanie tabletek na 5 minut przed powrotem mamy do domu - wiadomo, ze rodzic zaraz zadzwoni po pogotowie, będzie płukanie żołądka i cała ta otoczka. Ale próba samobójcza była...
ech... była, owszem. Ale to takie trochę dziwne, nie uważasz? jak się zabijać, to przynajmniej skutecznie.
I czy to jest jeszcze działanie, którego przyczyną była depresja, czy to już tylko brak zainteresowania ze strony bliskich?

jak się zabijać, to przynajmniej skutecznie.

A nie zawsze, bo właśnie czasem jest tak, że "samobójca" nie do konca tak naprawdę chce się zabić - często tylko pokazać, że istnieje.
Akt samodestrukcji... Kiedy człowiek cierpi i nie potrafi sobie z tym radzić, obwinia siebie, woli wyładować się na sobie, niż na innych, czuje, jakby zasłużył na to cierpienie, a zarazem go nie chce, skupia go w bólu fizycznym, by go uzewnętrznić, łatwiej radzić sobie czymś, co widoczne... Psychiczne cierpienie jest rozproszone, nie można nad nim zapanować, nawet go określić, trudno znaleźć dokładne przyczyny... Rany są widoczne, po prostu bolesne... I nie tylko chodzi o tłumienie uczuć. Ale odwrócenie od nich uwagi... Tylko problem w tym, że ten akt świadczy o tym, że wszystko bardziej ładuje się w siebie i potęguje negatywne emocje, zgniata w środku, próbuje odpychać... Efektami są nie tylko sznyty na ciele, później blizny również w psychice, która, u osoby z depresją (a to mi wygląda na stan depresyjny), jest bardzo wrażliwa, umysł ukierunkowany pesymistycznie, pełen obaw, braku wiary w siebie i innych, zaufania... I nie można tak po prostu powiedzieć: zmień to, to głupie, dziecinne. To jest w jakiś sposób fascynujące, patrzyć z dystansem i wręcz obojętnością, jak najpierw nic się nie dzieje, a potem pojawia się czerwona szrama, zaczyna z niej płynąć krew... W tym momencie się ucieka, czuje ulgę... Potem wszystko wraca, jak znowu jest źle, człowiek odruchowo wręcz sięga po coś ostrego... To uzależnia. Warto dojść skąd to się bierze, skąd ból, złość, gdzie powinna być ukierunkowana... Warto poznać swoje dobre strony, zamiast szukać zastępczego sposobu "radzenia sobie", zamiast się umartwiać... Dobrze jest pójść w przeciwnym kierunku, dojść do źródła, przepracować, postarać się znaleźć i nauczyć wykorzystywać swoje mocne cechy, polubić siebie za zalety, czynić tak, by być sobą, by mieć szacunek do siebie... Czasem odciąć się od przeszłości... A i samo rozładowanie fizyczne czasem pomaga, ale nie na sobie, ale np jakiś sport. Ale to nie wszystko. Psycholog może ułatwić poradzenie sobie z problemem, ale tylko dobry, więc warto się popytać, iść do kogoś, kogo poleci osoba której pomógł... I nabrać otwartości i zarazem dystansu. Cięcie się to nałóg, ale zamiast skutki lepiej rozwiązać przyczyny, a od samego cięcia zrobić odwyk, łatwiej jest jak się obieca komuś i nie chce za nic złamać danego słowa, kiedy nie pozwala się sobie stracić panowania, myśli racjonalnie, uspokaja, kiedy takie coś człowieka nachodzi... Świadomość, że to nie pomaga jest przydatna, wiedząc, że to tylko pozory, jak to szkodzi, jak na to patrzą inni - jest łatwiej.

Postarałam się przedstawić problem samookaleczania od środka, by pokazać, że ma to związek ze stanem psychicznym i emocjonalnym, świadczy nie o głupocie, a o słabości... Chyba, że ktoś to robi na pokaz, bo to jest idiotyzm totalny. Ale nie powinno się wydawać pochopnych sądów. Cięcie się można potraktować jak nieme wołanie o pomoc, ale mówię raczej o osobach, dla których nie jest to celem, które nie chcą wzbudzić litości... Większość ludzi, którzy się tną, wstydzi się tego, ukrywa ślady pod ubraniem, raczej kryje w sobie niż pokazuje co się dzieje...

Gwoli wyjaśnienia: znam ten problem, znam schemat psychologiczny, znam ludzi, których to dotyczy(ło). Sama się nie tnę i nigdy w życiu nie zamierzam tego robić
Samookaleczanie może być związane z depresją;swego czasu zasłyszałam pewną opinię,mianowicie,że okaleczanie ciała może być skutkiem masochizmu,cóż niektórzy to lubią i bynajmniej ja nie mam nic przeciwko-nie moje ciało.Depresja doprowadza człowieka do różnych,często niewytłumaczalnych zachowań.Sama mam naturę depresyjną,ale (hahahahah) nie zabiję się kiedy mama zabierze mi kom!Ludzie!to paranoja i z jednej strony współczuję tym,którzy są tak słabi psychicznie,z drugiej ,w pewien sposób podziwiam...tak-osobiście,wiem,że mam tylke odwagi,aby się skaleczyć-tak ot to,bez patosu,jednak nie jestem pewna czy byłabym w stanie pozbawić się życia-za bardzo je kocham i uważam,żę jestem,aby być pięknie i tworzyć Wiem,że spróbuje w życiu wszystkiego,a samookaleczanie ma swój fundament w ciekawości-będę w stanie? takie pytanie zadają sobie Ci ludzie,tak myślę i próbują-tak jak dla niektórych samobójstwo jest odpowiedzią na zadawane pytania.NIe tak dawno czytałam książkę Paula Coelho-Weronika postanawia umrzeć-świetna!Naprawdę myślę,że to co ta dziewczyna przeżyła jest wspaniałe,tylko,że ja to przeżywam codziennie od nowa i nie muszę łykać tabletek.Najważniejsze jest znalezienie własnej esencjii-kiedy ją masz Świat jest Twój,każdy Świat.Jak na razie mnie nie kręci kaleczenie siebie (nigdy nie mów nigdy),co do innych-skoro to ich sposób na życie,na odpowiedź,na bycie naprawdę...bez granic...nie mnie to oceniać.
o ja nie moge..........czytałam i oniemiałam......a moze byscie tak poczytali o samookaleczaiu w necie jak juz tutaj tez siedzicie...i o depresji przy okazji tez...po pierwsze depresja nie musi yć powiązana z okaleczaniem,ani okaleczanie z depresja....

Ogolnie nie dziwie sie tym co nie potrafia zrozumiec ludzi cierpiącyhc na depresje,cierpiących na jakiekolwiek choroby psychiczne.Ale to tak jakby ktoś nie potrafił zrozumiec bólu zeba,za taka mała dziurka potrafi tak cholernie boleć,bo przecież to takie dziwne,nie da sie bólu wytłumaczyc,zrozumie to ten kto ten ból poczuje...

Samooklaeczanie własnie takim jest stanem psychicznym,że nie jest to zawsze robione na pokaz,oj nie,to jest problem szerokiej miary,niestety.POczucie nienawisci w danym moemencie do swojego ciała i swojej osoby...ulga przy cięciu szramy, usmiech przy spływajacej krwi...najczesciej robi sie to w lekkim amoku,dopiero póxniej człowiek patrzy co porobił i lituje sie nad sobą,czest tak jest,ze wlasnie mówi o tym.W depersji moze dojsc do samookleczen ale nie musi,moze dojsc do samobójstwa,ale to kosztuje wiele odwagi...Gia-jaka ciekawość?...a samobójstwo to próba odwagi czy jak?-NO CO TY!? ok,jestes silna ok....tylko nie chce straszyc,ale taka depresja prawdziwa która obezwładnia człowieka maxymalnie przychodzi z nienacka i moze przyjsc do kazdego...obojetnie czy ktos jest słaby czy nie....no chyba,ze ktos ma wszytsko gdzies i sie faktycznie juz niczym nie przejmuje,a dusze pozostawił chyba w łonie matki,no to ok..

Morgan dobrze opisała,chciałam podobnie....wiec czytnijcie dwa posty do tyłu

No a teraz do Sowy....kurde dziewcze ja Cie czaje bardzo bardzo,ale nie musisz krzyzcec na cała epe ze jestes,czy bylas chora,bo po co....,spoko,dajesz rade wiec jest ok,nie dajesz rady?napisz do mnie,to dam Ci wskazówki na zajebiste forum,na którym bedziesz mogła pisac wszytsko i tam kazdy moja droga Cie zrozumie,KAŻDY.Bo zrozum to,ze niewszyscy rozumieją ból psychiczny tak jak Ty i niewszyscy tego doświadczyli.niektórzy myslą,ze Ci co zachorowali na depresje to pojeby,inni,ze słabi,a jeszcze inni poprostu to rozumieją, albo zlewaja bo to nie ich problem...trzymaj sie i nie poddawaj i jesli masz problemy to pisz do mnie na priva,bo widzisz jakie dziwaczne niektórych dziecinne(bez urazy)reakcje...

[ Dodano: 2007-07-03, 02:38 ]
o

[ Dodano: 2007-07-03, 02:38 ]
Jeśli chodzi o cieńcie się to ja myślę że to wcale nie musi być zamach na własne życie, znam dziewczynę która normalnie ma sympatię, przyjaciółkę, nie ma większych problemów w domu a cięcie się cyrklem jest po prostu wyrazem niezadowolenia wobec niektórych spraw. Tak samo łykanie nastu prochów, jeśli ktoś dzwoni do lekarza z wiadomością że właśnie połkną powiedzmy 10 tabletek przeciwbólowych w ciągu 2 godz to może po prosu oznaczać że ktoś w obliczu okropnego, nieustającego bólu połykał proszek za proszkiem i uświadomił to sobie dopiero w momencie gdy zaczął odczuwać negatywne skutki.

Tatuaże i kolczykowanie które też są okaleczaniem ciała
Takie jest Twoje zdanie, ale dla niektórych to sposób bycia, czy nawet sztuka (sztuka użytkowa? ) Wg mnie jeśli ktoś nie przesadza kolczyk czy gustowny tatuaż są ciekawym elementem... aparycji. I ja raczej nie zaliczyłbym tego do okaleczania.

Nie pamiętam czy kiedykolwiek ktokolwiek nazwał mnie optymistką.
Ja rozumiem, że niektórzy rzeczywiście bardziej przeżywają pewne rzeczy. Są wrażliwsi itp., ok. Nie neguję całkowicie istnienia zjawiska depresji. Mówię tu o nadużywaniu tego słowa - ot, w wyrazie egzaltacji czy innej próby zwrócenia na siebie uwagi. Podkreślam, że to nie dotyczy wszystkich osób z depresją (mam wrażenie, że już to wyjaśniałam? ).
Dar Wiart- całkowicie się zgadzam z twoją ostatnią wypowiedzą.
Dar Wiatr -> mniejsze zło? Pewnie tak, ale nie rozwiązanie. No ale to chyba wiadomo...
Piercing i tatuaże? Ich celem nie jest okaleczenie się, a efekt. Przeprowadzenie operacji też można nazwać okaleczeniem pacjenta?
Ale... niektórzy robią to też po to, by czuć ból. Więc jednak coś w tym jest...

Dar Wiatr -> mniejsze zło? Pewnie tak, ale nie rozwiązanie. No ale to chyba wiadomo...
To odnosi się do ostatniego akapitu mojej poprzedniej wypowiedzi? Dlaczego nie rozwiązanie?... No dobrze, może i nie, ale przynajmniej jakieś wyjście. A wg mnie lepiej zrobić cokolwiek niż nic (sic!). Mogłabyś rozwinąć?


Piercing i tatuaże? Ich celem nie jest okaleczenie się, a efekt. Przeprowadzenie operacji też można nazwać okaleczeniem pacjenta?
Liberum veto! Piercing i tatuaże nie muszą od być okaleczaniem się - jeśli są w granicach normy mogą stanowić dodatkowy efekt estetyczny. Ale dla każdego te granice przecież są różne.
Operacje = okaleczenie? Nie rozumiem.


Ale... niektórzy robią to też po to, by czuć ból. Więc jednak coś w tym jest...
Może i tak, ale raczej nieliczni. Jest wiele tańszych i ciekawszych sposobów na zaspokajanie potrzeby czucia bólu...
Masochizm jest z wyboru. Samookaleczanie to raczej forma jakiejś misji i wielkiej fascynacji czymś. Wiąże się choćby z fanatyzmem religijnym. Tak myślę, ale mogę się mylić bo się nie okaleczałem i nie zamierzam.

Twierdzę, że wspomniane powyżej operacje plastyczne często osiągają cel inny niż zamierzony. Oszpecają, jeżeli nie niebawem, to po pewnym czasie.

A percing? To fascynacja raczej ranami <rzadkooo!>, oraz pewną formą abstrakcyjnej sztuki na ciele, takie rozwinięcie tatuaży.

Ale mogę się mylić, bo nie próbowałem, przyznaję!
Dyskretny i ładny tatoo--może być. Kolczyk w pępku --OK.
Ale za naszpikowanie sie gwoździami w ucho, kółkami w język i gdzie tylko się da-- powinna być łapanka na ulicach , odzłomienie, psychiatra ii odwyk. Widziałem debila w pociągu co miał 54 różnych złomów w sobie, i był dumny. Koszmar.
Na trasie Kraków -Przemyśl wytłumaczyłem delikatnie i nieśpiesznie debilowi że jest debilem(w potocznym ujęciu, prawdziwych chorych na debilizm nie tykam) i zaczął kumać.Miał ok. 20 lat.
Hej!
Mi nie przeszkadza, ile mają na sobie złomu i ile tatuaży - ich ciało, ich sprawa. Tylko że na stare lata będą wyglądać idiotycznie, ot co. Dziwi mnie, że tego nie rozumieją. Siedemdziesięciolatka z różą na dekolcie i smokiem nad pośladkami czy tego typu sprawy... No moim zdaniem to żenada. Aale jak kto tam sobie lubi.

Tak czy tak, tego bym nie podczepiała żadną miarą pod pragnienie bólu, tylko pod chęć osiągnięcia pewnego efektu estetycznego.
Bol fizyczny...nie powinno sie nikomu go sprawiac...a jednak wojny...Moze nowy
prezydent Obama to zmieni?I tak problem byl i pozostanie na ziemi ale
nie badzmy obojetni...ludzie,zwierzeta...czujemy i odczuwamy hmm...
Wczoraj sobie przywaliłem dechą w nogę..... zaręczam wam że taka wiązka jaką puściłem należała do artystycznych i złożonych literacko.
Ot, jak ból wpływa na polot twórczy! (niestety nie zapisałem na serwetce jak Majakowski )
Hej!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl