ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Podczas rozmowy na temat kodu Da Vinci... Ra powiedział, że jest ateistą (i tego faktu nie neguje... sam nie wierzę). W tym temacie chciałbym usłyszeć jak tak naprawdę postrzegacie ateizm? Czy to jest brak wiary w cokolwiek... czy tylko niewiara w Boga? A może jeszcze inaczej?
Ja wypowiem się później.
W tamtym temacie przytoczyłem definicję z Wikipedii i jej się trzymam. Ateizm to brak wiary w jakąkolwiek istotę wyższą, która stworzyła świat itd., brak wiary w nadnaturalne moce. Moim zdaniem ateiści nie mogą wierzyć w diabły i duchy bo to nierozerwalnie związane jest w wiarą w Boga.
Dokładnie. Ktoś kto wierzy w Szatana a nie wierzy w Boga jest dziwadłem totalnym. Albo wierzymy we wszystko, albo w nic. Ateista, to ktoś kto nie wierzy w nic.
Też jestem ateistą. Hmm nie wierze w boga, szatana czy inne paranormalne zjawiska.
W tamtym temacie przytoczyłem definicję z Wikipedii i jej się trzymam. Ateizm to brak wiary w jakąkolwiek istotę wyższą, która stworzyła świat itd., brak wiary w nadnaturalne moce. Moim zdaniem ateiści nie mogą wierzyć w diabły i duchy bo to nierozerwalnie związane jest w wiarą w Boga.
A co z wiarą w wiele żyć? To też są nadnaturalne moce? Ja np jestem ateistką, a jednak w to wierzę. Tak samo jak w tzw deja vu.
A co z wiarą w wiele żyć? To też są nadnaturalne moce? Ja np jestem ateistką, a jednak w to wierzę
Wiara w wiele żyć to tak zwana reinkarnacja stanowi jedno z podstawowych wierzeń hinduizmu, dżinizmu, wierzeń afrykańskich, orfików, pitagorejczyków, występuje w platonizmie, gnostycyzmie, kabalistyce, teozofii, antropozofii. W pewnym sensie stanowi także podstawową koncepcję w buddyzmie, jednak buddyzm łączy to z doktryną braku indywidualnej duszy (anatman).
Ja jestem ateistą niewierze w żadne cudowne byty, ani w złe ani w dobre moim zdaniem za wszystkie dobro lub zło jesteśmy sami odpowiedzialni. Mam tylko jedno życie i staram się je przeżyć dobrze nie czyniąc nikomu zła. Myślę ze koncepcja boga powstała po to żeby ludzie postępowali właściwie, i jeżeli jak to się mówi czynią dobro to spotka ich nagroda i pójdą do nieba, tak samo jest ze złem.I to niezależnie jakiego ktoś jest wyznania, w każdej religii jest istota odpowiedzialna za dobro i za zło.
Ojj nie zgodzę się z tym. Niekoniecznie szatan musi występować w zestawie z bogiem (jako jego przeciwnik etc), ale to raczej nie temat na takie dyskusje. Jak dla mnie to Szatan występuje tylko w zestawie z Bogiem. W końcu to upadły anioł, więc wierzyć w niego a nie wierzyć w Boga (nie mówię o jego wyznawaniu, tylko o wiarze w Jego istnienie) to zaprzeczanie samemu sobie.
Ojj nie zgodzę się z tym. Niekoniecznie szatan musi występować w zestawie z bogiem (jako jego przeciwnik etc), ale to raczej nie temat na takie dyskusje.
nagura wytłumacz w jakim innym zestawie występuje szatan?
No ja do tej pory jeszcze innych zestawień nie spotkałam. A tak w ogóle nie sądzicie, że ateizm jest bardzo nienaukowym podejściem do sprawy? Dokładnie tak samo jak wiara. Nie ma dowodów na istnienie siły wyższej, ale też nie ma dowodów na jej nie istnienie. Ja tam wolę założyć, że nie wiem niż negować coś z góry.
4. Zakład Pascala - co o nim powiesz?
Pascal twierdził, że nic nie ryzkujemy zakładając istnienie Boga, bo mamy do zyskania nieskończone życie wieczne (jeśli Bóg jest), a możemy jedynie stracić marną, skończoną doczesność (jeśli Boga nie ma).
Można więc powiedzieć, że jest to sytuacja wyboru w warunkach niepewności.
Pascal wychodzi od przesłanki, że nie wiemy, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje, i na tej dychotomii (Bóg jest, albo Boga nie ma) opiera całe swoje rozumowanie. Tymczasem jeśli faktycznie nie mamy pewności, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje, to nie możemy mieć też pewności, czy nie istnieje wielu bogów, a nawet jeśli istnieje jeden bóg, to nie wiemy, czy jest on właśnie takim bogiem, jak go opisuje chrześcijaństwo - nie możemy wykluczyć, że jest to bóg, którego ludzie w ogóle nie obchodzą, albo bóg oferujący zbawienie wyłącznie tym, którzy nie są chrześcijanami. Od razu widać, że przy takim - koniecznym - rozszerzeniu przesłanki Pascala, cały jego dalszy wywód obraca się w gruzy.
Fakt, że ten "dowód" nadal bywa używany jako argument w dyskusjach potwierdza moje spostrzeżenia o "filtracji wiedzy" (notka Umysł z filtrem), za którą odpowiedzialna jest religia: ludzie religijni, którzy wiedzą o istnieniu zakładu Pascala zazwyczaj nie wiedzą, że rozumowanie francuskiego filozofa jest błędne.
znalazłem taką stronkę: http://ateista.blog.pl/
A coż mam nim powiedzieć? Uczyłam się o nim na filozofii, więc pamiętam dość dobrze, ale jakoś mnie nigdy te zagadnienia specjalnie nie interesowały. Wolę moje zwykłe prostatckie podejście do wszystkiego
Jakby wziąśc religię na "chłopski rozum",to wychodzi że wierzymy w coś, co nie istnieję.Ja tam wierzę, ale nie rozumiem
Jakby wziąśc religię na "chłopski rozum",to wychodzi że wierzymy w coś, co nie istnieję.
Wiara polega na tym, że nie wiemy czy to istnieje:P. Gdybyśmy mieli dowód to to by 1.Było nuuuuuuuudne:P. 2. Nazywało by się "wiedza":P.
To ja się wypowiem co ja o tym myślę:P. Więc....wierzę:P. Chrześcijanem jestem:P. Tak jest wygodnie:P. Jak boisz się o coś, martwisz i wogóle to zawsze możesz się pomodlić:P. Nie ważne czy to pomaga czy nie:P. Jeśli wierzysz, że pomaga to jest ci lżej:P. Poza tym ta wiara to droga życiowa dzięki, której gdyby naprawdę można być szczęśliwszym:P. Im starszy jestem tym więcej dostrzegam sensu w tej wierze np. ostatnio zacząłem pojmować dlaczego lenistwo i nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu są grzechami i to jeszcze głównymi:P.
A tak naukowo mówiąc....Bóg istnieje według mnie bo świat jest perfekcyjnie skonstruowany:P. Nie wyobrażam sobie aby to powstało sobie tak znikąd:P. Ktoś tu miał plan:P. A samo powstanie wszechświata też jest zagadką nierozwikłajką:P. Jest teoria, że było BUM i powstał wszechświat ale dla mnie to jakaś głupota:P. Niby co zrobiło BUM:P? Nic wybuchło:P? Tak wogóle to waga rzeczy która wybuchła równa się wadze tej rzeczy po wybuchu a wszechświat jest cięższy niż nic:P.
ostatnio zacząłem pojmować dlaczego lenistwo i nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu są grzechami i to jeszcze głównymi:P.
Sraczka cię popędziła, i tyle
Ktośtam kiedyś powiedział że jeżeli Boga nie będzie to my i tak go sobie stworzymy.
Musiałam rzucić taką wolną myślą :P
Ktośtam kiedyś powiedział że jeżeli Boga nie będzie to my i tak go sobie stworzymy.
jak dobrze pamiętam to tam dokładnie było że jeśli Boga nie ma to ludzie i tak znajdą sobie kogoś do kogo mogą się modlić.
Kurde, nudzi mi się...xDD Debil jestem, wybaczcie, mój spaczony umysł poprzednim forum chyba napykał biedy niektórym i jest mi przykro ^^ Tak więc sobie coś skrobnę, a więc jestem ateistą z wyboru, trochę później niż jak teraz myślę chciałem, gdyż nie miałem wyboru. Każdy powinien mieć wybór, wierzyć w to, co dla niego najlepsze, najwygodniejsze, jestem obiektywny, bo wiem co to znaczy nie mieć żadnego wyboru i wiem jak to jest, to jest pranie mózgu młodego człowieka, tak jak hitler jungen, wychowani takim sposobem trudno się od tego odizolować, jest to cholernie trudne, ale dzięki temu, że mamy styczność z bardzo zróżnicowaną florą społeczeństwa, możemy się od tego uwolnić, zrobić sobie tzw. reseta i wybrać to, co chcę wybrać. Człowiek to taka dziwna istota, niby jesteśmy kowalami własnego losu, niby robimy to co chcemy, a jednak niektórzy uważają, że jesteśmy "kontrolowani" przez wyższą siłę, ale tutaj i druga strona medalu. Tak o tym mówiąc, czy to nie bóg dał nam wolną wolę i powiedział, że już nie będzie ingerował w nasz świat? Biblia ma wiele nieścisłości co burzy ten idealny świat, utopię-raj, który jednak sam popadł w niełaskę ^^ Wolna wola, wybór jaki posiadamy, to jest nasza wolność, a niech żałują ci, którzy nie zasmakowali tego, co my ateiści xD
Ateizm jest bardzo wąskim nurtem filozoficznym. A argument, że Boga nie ma bo go nie widzę, jest po prostu śmieszny. Głębokie rozważania nad tymi aspektami poświęcili praktycznie wszyscy wielcy filozofowie. Jedną z ciekawszych teorii, jest teoria monad Leibniz'a. Tenże jegomość, nazwał każdy wyróżniający się byt osobowy - monadą. Któreż to stwarzają iluzję jakieś korelacji między sobą, a tak naprawdę są one absolutnie niezmienne, ze względu na to, że posiadają cała prawdę o sobie. Naturalnie teoria podparta jest całkiem ciekawym przykładem. Mianowicie wyobraźmy sobie dwa zegary ustawione obok siebie. Jeden z nich śpieszy o sekundę. Obserwując je, zdaje nam się, że jeden jest zależny od drugiego, kiedy jeden tyka, drugi musi zrobić automatycznie to samo. Jednak obserwacja ta jest błędna, gdyż zegary te działają absolutnie indywidualnie, a ich korelacja jest jedynie złudzeniem. I tak samo jest ze wszystkimi monadami na świecie. Celowości takiego zjawiska nie można pominąć. Wg. Leibniz'a wszystkim rządzi Wszech Zasada, Wielka Monada, lub po prostu - Bóg. Każda z monad ma jakąś przyczynę powstania i cel, którym jest naturalnie Bóg. Bogowi Leibniz przypisuje trzy cechy bodajże. Moc - tutaj zgoda, żeby coś powstało potrzebna była moc. Jednak dwóch kolejnych nie do końca rozumiem. Mianowicie wiedza, i wola. Skąd to facet wytrzasnął, tego ja nie wiem. Jednak mimo to, teoria jest ciekawa. Warto zapoznać się z oryginalnym dziełem, bo w moje wypociny wkrada się sporo chaosu i nie dla każdego mogą być zrozumiałe .
Odpowiedziałeś sobie już na początku, to filozofowie o tym rozmyślali i jest to tylko teoria. Niech sobie będzie tam jakiś niby bóg, tylko niech nie każe nam postępować tak jak on i niech na dam wybór, bo jeśli to on kieruje naszymi losami to jest on draniem, zniewalającym "swoje owieczki" xDD Katolicyzm to sekta, więc moim zdaniem lepiej pozostawić wiarę na boku, jak pokazało doświadczenie, człowiek jest w stanie zabić za ten fałszywy cel wyższy, za tą fałszywą ideę boga ^^
jak pokazało doświadczenie, człowiek jest w stanie zabić za ten fałszywy cel wyższy, za tą fałszywą ideę boga ^^
Sam Bóg także. Wystarczy przeczytać sobie Stary Testament . Ktoś kiedyś zrobił wyliczenia ile ludzi zabił Bóg, a ile Szatan. Bóg - coś koło miliona, a Szatan około 35 osób. I kto tu jest tym złym?
No ale jesteśmy ponoć stworzeni na podobieństwo Boga, więc nie ma się co dziwić. Zarówno Bóg jak i my jesteśmy mściwi, zabijamy itp. Później to się zmieniło w Nowym Testamencie. Ale czy Bóg chciał żeby to tak napisać? Dużo rzeczy zostało dorobionych i większość z nich wymyślili sami ludzie.
Z tego powodu ja wierzę w jakąś siłę która stworzyła świat, przenika do naszej rzeczywistości. Niektórzy nazywają to Bogiem, a inni siłami nadprzyrodzonymi. Ale czy można nazwać mnie ateistą? W końcu w coś wierzę.
Niech sobie będzie tam jakiś niby bóg, tylko niech nie każe nam postępować tak jak on i niech na dam wybór, bo jeśli to on kieruje naszymi losami to jest on draniem, zniewalającym "swoje owieczki"
Przecież masz wybór, wierzysz albo nie. Postępuj jak ci się podoba zgodnie z Jego zasadami bądź nie. Sam napisałeś, że jesteś ateistą więc chyba nie postępujesz zgodnie z jego wolą (nie mówię tu o byciu dobrym czy złym bo ateista też może być dobry ale o samą wiarę).
Ciekawostka z lekcji religii:
Ateista - osoba, która nie wierzy w Boga
tu jakaś nazwa ale nie pamiętam - osoba, która w nic nie wierzy
Z tego wynika, że jesteś ateistą romario7.
Niech sobie będzie tam jakiś niby bóg, tylko niech nie każe nam postępować tak jak on i niech na dam wybór, bo jeśli to on kieruje naszymi losami to jest on draniem, zniewalającym "swoje owieczki" xDD K
Radzę poczytać pismo święte. Nigdzie czegoś takiego nie znajdziesz. Taki pogląd wymyślili tylko ludzie i dlatego nienawidzę kościoła, bo wszystko przekręca na swoją modłę, by móc w jakiś sposób zniewolić ludzi i zmusić ich do posłuszeństwa.
Trzeba zrobić ranking, ludzie jakiego wyznania są najbardziej nietolerancyjni, ja bym na 1 miejscu postawił katolików, ponieważ traktują wyznawców innych religii mianem poganów i ateistów, bo bóg jest tylko w ich wierze...No racja romario7, mi chodzi o to, że ludzie i tak przekręcili wszystko, teraz trudno się dowiedzieć co jest prawdą, wiele rzeczy zostało zmienionych na takie, które lepiej by wyglądały. Ale wiesz, biblia niby została napisana pod natchnieniem boga, tak przynajmniej mnie uczono za młodu. I mając te dowody przed sobą, bo biblię można wziąć jako dowód wielkiej zbrodni przeciw ludzkości, to zastanawiam się dlaczego bóg jest tak wielbiony, czy nie obawiają się tego, że tak samo ja ich może zabić i nas? Ja i tak myślę, że religia KK opiera się na strachu, to jest jedyny filar utrzymujący tą przeklętą wiarę, jakby go zburzyć wszystko staje się jasne. Kurde miałem gdzieś linka do strony, były ksiądz pisze o KK jako o największej sekcie w dziejach, te same definicje jakie ogłosił KK, czyli co to jest sekta, jak się organizuje, pozyskuje członków, to wyszło na to, że KK jest ich przodownikiem. Ale najlepszą obroną jest atak, dziwi mnie jednak to, że ludzie tak naprawdę nie wyszli ze średniowiecza w tym rozumowaniu ^^
Trzeba zrobić ranking, ludzie jakiego wyznania są najbardziej nietolerancyjni, ja bym na 1 miejscu postawił katolików, ponieważ traktują wyznawców innych religii mianem poganów i ateistów, bo bóg jest tylko w ich wierze...
Za przeproszeniem pieprzysz. Jest ogólny pogląd, że wszystkie religie wyznają jednego Boga, tylko, że powiedzmy pod inną postacią. I nie spotkałam się jeszcze, żeby na mszy ksiądz zwyzywał innowierców (to chyba nie jest obraźliwe słowo, co?), bo nie wierzą w "Naszego" Boga.
A na którym miejscu w tym rankingu postawiłbyś muzułmanów, którzy wszystkich innych traktują jako niewiernych, za zmianę wiary karzą w niektórych krajach śmiercią i na każde słowo krytyki w stosunku do ich wiary są wielkie fale protestów i pogróżek?
A na którym miejscu w tym rankingu postawiłbyś muzułmanów, którzy wszystkich innych traktują jako niewiernych, za zmianę wiary karzą w niektórych krajach śmiercią i na każde słowo krytyki w stosunku do ich wiary są wielkie fale protestów i pogróżek?
Przyjmijmy, że wszystko co prowadzi do mordowania ludzi jest złe, więc to bardzo silny argument na to że ta wiara jest zła. Jednak wszyscy dobrze wiemy, że największymi mordercami są oczywiście chrześcijanie, którzy podczas swoich krucjat zostawiali za sobą hektolitry krwi przelanej za Boga. Niestety ta patologia tyczy się każdej wiary. To jeden z powodów, dla których się od tego odciąłem.
Sam siebie uważam za ateistę, jednak w rzeczywistości jestem tzw. "niewierzącym praktykującym" z prostych względów. Gdy tylko powiedziałem co o tym sądzę to w domu wybuchła III Wojna Światowa, a żeby uniknąć tych bezsensownych chrześcijańskich bełkotów, próbujących mnie nawrócić, postanowiłem że poświęcę tę godzinę tygodniowo dla świętego spokoju. Najlepsze jest to, że mam sporą ilość znajomych, która ma podobną sytuację. Szczerze powiedziawszy większość domniemanych katolików to właśnie niewierzący praktykujących, stwierdzam to na podstawie moich obserwacji na tegorocznej pasterce. Jako że mamy dwupiętrowy kościół a ja stałem na balkonie u góry to widziałem cały dół, i do komunii szło zaledwie 30% ludzi będących na mszy, a jak wiadomo jest to święto nie byle jakie, więc wypadało by przystąpić do tych dwóch sakramentów.
Niezmiernie mnie ten fakt cieszy, bo wystarczy że minie trochę czasu i wymrze pokolenie moherów i zniknie ta chora mentalność "muszę iść do kościoła, bo co ludzie powiedzą".
Czy wiara chrześcijańska mi przeszkadza? Sama wiara nie, bo uważam, że każdy ma prawo wierzyć w to co chce i nic mi do tego. Ale chora instytucja, zwana kościołem jest tym czego nienawidzę, uważam, że wiara jest sprawą, która najbardziej ogranicza ludzi. Gdyby nie to, już dawno bylibyśmy całkowicie do przodu z technologią, gdyż blokują oni masę badań tylko dlatego, że są wbrew ich wierze. Tu postawie pytanie czy Hindusi kiedykolwiek próbowali zablokować ubój krów? Odpowiedź każdy zna, więc śmiało można stwierdzić, że coś tu jest nie tak. Nie rozumiem po co za przeproszeniem wpier*****ą się w takie sprawy, jak invitro. Co im do tego? Niech sobie wierzą w co chcą, ale niech nie blokują tak ważnych dla człowieka badań. Dzięki temu wiele bezpłodnych par miałoby szansę na dziecko. Kolejna sprawa to podatki, z jakiej racji mam finansować księżą wypłatę tylko dlatego, że Polska jest krajem katolickim? WTF? Pominę już sprawę wiecznie napalonych księży, którzy na boku bzykają jak króliki, bo to sprawa wymagająca szerszej dyskusji. Dodam tylko, że z momentem święceń kapłańskich wprowadził bym kastrację mechaniczną, bo wtedy może by to jakoś wyglądało.
Tak naprawdę to nie Bóg wyznacza ludziom karę tylko ludzie sami sobie ją wyznaczają.
Ale to jest grubsza rozkmina i musiałabym napisać wypracowanie między innymi o tym, dlaczego Judasz mógłby być kolejnym świętym a na to zdecydowanie nie mam czasu ;p
Nie rozumiem po co za przeproszeniem wpier*****ą się w takie sprawy, jak invitro. Co im do tego? Niech sobie wierzą w co chcą, ale niech nie blokują tak ważnych dla człowieka badań. Dzięki temu wiele bezpłodnych par miałoby szansę na dziecko.
Bo idą z literą biblii. Ale najbardziej wkurza mnie fakt, że niektóre rzeczy Kościół sobie wybiera np. w Biblii jest jasno i wyraźnie napisane że nie można nic robić z krwią bo to w niej zawarta jest dusza człowieka. Więc należałoby odrzucić transfuzję krwi jak zrobili to Świadkowie Jehowy. Chciałbym zaznaczyć, że prawdziwa wiara powinna opierać się (jak już ktoś prawdziwie wierzy) na pełnej i bezwarunkowej wierze w Biblię; tak jak czynią to Żydzi-Talmud i Muzułmanie-Koran. Tam każdy wierzy tak jak jest napisane (mogą być tylko różne interpretacje). A u chrześcijan? Kościół wybiera sobie to co jest wygodne. To ma być wiara? To jest właśnie przejawem zniewolenia ludzi. Księża robią co chcą i nic im nie grozi. Pamiętacie tego księdza co napadł na bank? Nic mu nie zrobią i w dodatku do końca życia będzie księdzem i będzie mógł dalej prowadzić innych ludzi. Czysta kpina.
Odpowiedziałeś sobie już na początku, to filozofowie o tym rozmyślali i jest to tylko teoria.
No a co ma być..? Wiedza praktyczna, nagranie video ?
Nie ma co się zastanawiać w tym momencie nad próbami manipulacji czy celowością kościoła tudzież innych religii. Bo o tym wszyscy wiedzą. Bóg wykreowany w starym testamencie miał straszyć. Ludzie mieli się go bać, po to, aby można było nimi łatwiej manipulować. Obecnie natomiast panuje jedna wielka hipokryzja, ludzie wierzą albo z obowiązku, albo z przyzwyczajenia. Tych, u których ten wybór jest świadomy, ilość jest znikoma.
Uważam, że nasza dyskusja powinna zmienić tory, z - czy istnieje Bóg katolicki (który notabene jest jedną z naiwniejszych odsłon), na czy istnieje jakaś Wszech Zasada obracająca tym wszystkim. Jeśli taki absolut miałby prawo bytu, to na pewno nie posiadałby cech Boga katolickiego. Innymi słowy nie posiadałby cech ludzkich. Patrząc teorią Leibniz'a (wszystko ma swój cel, nie ma przypadku, nasz wszechświat jest najlepszy), to faktycznie ciężko odmówić logiczności jego rozumowania. Gdyż sama jego istota jest dowodem na istnienie Boga.
Warto też nadmienić, że prawdziwych ateistów nie ma. Każdy w coś wierzy. Fizycy w swoim rozumowaniu też w coś wierzą. Cała nauka opiera się na istnieniu pewnej Wszech Zasady obracającej całym wszechświatem. I na tym założeniu opiera całe swoje istnienie .
Warto też nadmienić, że prawdziwych ateistów nie ma. Każdy w coś wierzy.
Co rozumiesz poprzez prawdziwych ateistów? Że w nic nie wierzą? Ateista nie wierzy tylko w bóstwa. Dlatego uważa się buddystów za ateistów, a przecież wierzą w reinkarnację.
Co rozumiesz poprzez prawdziwych ateistów? Że w nic nie wierzą? Ateista nie wierzy tylko w bóstwa.
Bóstwa, siły nadprzyrodzone, transcendencje - wybierz sobie .
To nie wiem jak możesz twierdzić że prawdziwi ateiści nie istnieją.
W takim razie podaj mi przykład człowieka-ateisty..?
Podałem już wcześniej. Buddysta. Jakby nie było prawdziwych ateistów to byłby potrzebny ten termin. W kulturze zachodu za ateistów uważa się osoby niereligijne lub nieuduchowione. Wszystko jest umowne, ale najczęściej tłumaczy się to jako niewiara w bóstwa.
Buddysta wierzy w istnienie istot nadprzyrodzonych, a także w życie po śmierci. Tak czy inaczej wierzy w jakąs Wszech Zasadę, kierującą całym światem.
Jednak wszyscy dobrze wiemy, że największymi mordercami są oczywiście chrześcijanie, którzy podczas swoich krucjat zostawiali za sobą hektolitry krwi przelanej za Boga.
Wiedziałem, że prędzej czy później padnie ten argument. Jest to najbardziej oklepany argument i za każdym razem przesadzony. Spodziewałem się jeszcze nawiązania do inkwizycji. Wszyscy piszą tak o krucjatach, ale czy znają przyczynę tychże wypraw? Dlaczego do nich doszło dopiero pod koniec XI wieku, a nie od momentu zajęcia Jerozolimy przez Arabów w 638 roku?
W takim razie podaj mi przykład człowieka-ateisty..?
Ja jestem takim przykładem, nie wierzę w życie po śmierci, siły nadprzyrodzone itp. Może jestem dziwny, ale nie chce by istniało piekło, czy niebo. Czasy przed moim urodzeniem bardzo mi się podobały i mam nadzieję, że nadejdą również po śmierci.
P.S.
Jak mówicie o "Bogu" z wierzenia chrześcijan proszę nie mówcie nic o kościele, Watykanie, bo to śmieszny mafijny system, w którym autorytetów nie ma, bądź nie na długo.
Jak mówicie o "Bogu" z wierzenia chrześcijan proszę nie mówcie nic o kościele, Watykanie, bo to śmieszny mafijny system, w którym autorytetów nie ma, bądź nie na długo.
Dowody panie, dowody proszę podać bo inaczej nie uwierzę. Ilu ludzi tyle zdań na temat Kościoła i jego interesów.
Ja jestem takim przykładem, nie wierzę w życie po śmierci, siły nadprzyrodzone itp. Może jestem dziwny, ale nie chce by istniało piekło, czy niebo. Czasy przed moim urodzeniem bardzo mi się podobały i mam nadzieję, że nadejdą również po śmierci.
Ale wierzysz na pewno w inne rzeczy. W naukę, los, szczęście i pecha, coś co nadejdzie po śmierci. Dlatego właśnie twierdzę, że ateizm w szerszym tego słowa znaczeniu - nie istnieje.
Ale wierzysz na pewno w inne rzeczy. W naukę, los, szczęście i pecha, coś co nadejdzie po śmierci. Dlatego właśnie twierdzę, że ateizm w szerszym tego słowa znaczeniu - nie istnieje.
Czyli jaka jest definicja ateizmu, bo wcześniej już napisałem to co kiedyś miałem na religii.
Ateista - osoba, która nie wierzy w Boga
Czyli może wierzyć we wszystko inne.
Kościół nigdy oficjalnie nie potępił Judasza, a już na pewno go nie oczerniał.
Co do potępienia Judasza: zgoda że nigdy oficjalnie tego nie powiedział i nie nazwał go po imieniu, ale:
"Kościół nigdy nie potępił Judasza, ale okryto sprawę jego zbawienia czy potępienia milczeniem.
Tu muszę dodać coś bardziej krytycznego. Mówi się, że Kościół nie potępił nikogo imiennie. Ale robił coś znacznie gorszego. Gdy weźmiemy orzeczenia Kościoła na soborach, to można zauważyć wyraźny ekskluzywizm: kto jest poza Kościołem rzymskim, nie może być zbawiony. Jednym z najbardziej drastycznych jest orzeczenie soboru florenckiego: "Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby przelał krew za Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim". W tekście orzeczenia stwierdzono, że ani poganie, ani Żydzi, ani heretycy i schizmatycy nie mogą być dziedzicami życia wiecznego, lecz pójdą "w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom" (Mt 25,41). Straszliwa jest ta odwaga wyrokowania o wiecznym losie całych społeczności ludzkich! To mnie przeraża."
Żebyś mi jeszcze nie zarzucił jakiejś głupiej demagogii to podam ci że pisał to ksiądz W.Hryniewicz i masz źródło:
http://wyborcza.pl/1,75480,3284129.html
To tyle na temat potępienia i oczerniania.
Ja nie wierzę w los, szczęście, pech. Można uznać, iż to wszystko to przeznaczenie, bo nieważne co zrobimy to się stanie, ale to my budujemy przeznaczenie, my je tworzymy, a ono jest tylko przyszłością, której nikt nie planował. Co do nauki to nie wiem, jak można nie wierzyć, chodzi ci o to, że wierzę w bakterie, atomy itp. choć ich nie widzę?
Co do kościoła katolickiego to wystarczy popatrzeć jak się rozwija jego historia, odkąd wziął się za niego Rzym kościół stał się niemałą mafijną szajką.
Wszyscy piszą tak o krucjatach, ale czy znają przyczynę tychże wypraw? Dlaczego do nich doszło dopiero pod koniec XI wieku, a nie od momentu zajęcia Jerozolimy przez Arabów w 638 roku?
Ja znam tylko jedną przyczynę, czyli chęć szerzenia swojej religii, nie bacząc na środki. Jeśli znasz jakieś inne przyczyny to będę wdzięczny za przytoczenie ich.
Wszyscy piszą tak o krucjatach, ale czy znają przyczynę tychże wypraw? Dlaczego do nich doszło dopiero pod koniec XI wieku, a nie od momentu zajęcia Jerozolimy przez Arabów w 638 roku?
Być może dlatego, że dopiero wtedy pojawiło się zapotrzebowanie na pieniądze . Szerzenie wiary, szerzeniem wiary. Głównym powodem krucjat było nic innego jak kasa.
Z budżetu państwa są finansowani: kapelani wojskowi, policyjni, szpitalni, więzienni, strażaccy itp. No i najliczniejsza grupa: ksiądz katecheta.
Ale z tego co wiem to oni dostają kasę za to, że pełnią te funkcje a nie za samo to, że są księżmi. Zwykły ksiądz proboszcz i wikary nie dostają kasy z budżetu państwa. Poza tym im za to potrącają na składki, więc to trochę mylne twierdzenie, że są księża finansowani z naszych podatków. To tak jak ci twoi wykładowcy, którzy dostają kasę z uczelni i pieniądze za pracę w kancelariach.
A co do krucjat. To niestety dla was poszło o względy ideologiczne. W 1072 roku ci "jakże pokrzywdzeni przez chrześcijan muzułmanie", a dokładnie Turcy seldżuccy zajęli Jerozolimę i przestali wpuszczać pielgrzymów do Ziemi Świętej (Arabowie nie robili z tym problemów). Dlatego wezwano do wyrwania muzułmanom Jerozolimy. Gdyby dalej rządzili Arabowie nie doszłoby najprawdopodobniej do wypraw krzyżowych. Gdyby chodziło o "szerzenie wiary" i o kasę do krucjat doszłoby o wiele wcześniej.
A co do krucjat. To niestety dla was poszło o względy ideologiczne. W 1072 roku ci "jakże pokrzywdzeni przez chrześcijan muzułmanie", a dokładnie Turcy seldżuccy zajęli Jerozolimę i przestali wpuszczać pielgrzymów do Ziemi Świętej (Arabowie nie robili z tym problemów). Dlatego wezwano do wyrwania muzułmanom Jerozolimy. Gdyby dalej rządzili Arabowie nie doszłoby najprawdopodobniej do wypraw krzyżowych. Gdyby chodziło o "szerzenie wiary" i o kasę do krucjat doszłoby o wiele wcześniej.
Czemu nie wcześniej pytasz..? Ano dlatego, że wcześniej radzono sobie inaczej. W 593 r. Grzesiu I wprowadza wiarę w czyściec, za czym naturalnie idzie sprzedaż kar odpustowych i kolejne pieniądze dla kościoła. Dalej w 1015 r. wprowadzamy celibat, żeby ''rozwiązać'' problem z majątkami i przejmowaniem spadków. Dalej w 1095 Urban II nawołuje do krucjat jasno stwierdzając, że: ''Wyklęty będzie ten, kto powstrzyma swój miecz przed rozlewem krwi". Majątki wszystkich heretyków były naturalnie przejmowane przez kościół. Następnie 1208 papież Innocenty III zaoferował każdemu, kto chwyci za broń i uda się na krucjatę, oprócz boskiego zbawienia naturalnie, ziemię i majątek. Efektem czego była krucjata Albigenska, celem której było wymordowanie Katarów. Hasłem której była myśl : Zabijać wszystkich. Bóg ich odróżni. Dalej widzimy, iż wszelakie wątpliwości a porpo daniny na krucjaty, były szybko tłumione. W 1275 papież ekskomunikował całe miasto Florencji w odpowiedzi na te pytania..
Mimo iż krucjaty to niewątpliwie chluba Kościoła, warto również wspomnieć o innych osiągnięciach tej organizacji w materii eksterminacji .
Gdy katoliccy misjonarze zawitali do Meksyku, żyło tam 11 milionów Indian. Po stu latach zostało ich 1,5 miliona. Słowo boże zawiezione w tamte regiony najwidoczniej nie zostało przyjęte z takim entuzjazmem.. Warto też wspomnieć o nowszych ciekawostkach. Odpowiedzią Kościoła na konstytucję Stanów Zjednoczonych w 1855 r. były słowa: ''Wolność to bluźnierstwo, wolność to odwodzenie innych od prawdziwego Boga, wolność to mówienie kłamstw w imię Boga''. Iście światły pogląd .
Tego typu ciekawostki przewijają się przez ostatnie półtora tysiąca lat, ciągle. Więc Bartoszu drogi, nie widzę celu w kontynuowaniu dyskusji na temat zbrodniczej działalności Kościoła Katolickiego. Powiem więcej, warto byłoby się trzymać ram założonego tematu .
Zgodzę się z tobą, że kościół nie jest bez winy i miał sporo "błędów" (tak wiem, to duży eufemizm). Zapomina się jednak o innych religiach, które również mogą się pochwalić niezłym dorobkiem, w jak ty to nazwałeś "materii eksterminacji". Ja sam nie zgadzam się z wieloma rzeczami głoszonymi przez kościół. Ale denerwuje mnie ta obecna moda najeżdżania na kościół katolicki. I to twierdzenie Ra, że katolicyzm to najbardziej nietolerancyjna religia. No wybacz, ale to chyba największa bzdura jaką słyszałem. A wracając do ateizmu, obecnie rzadko można znaleźć prawdziwego ateistę i to pomijając rzeczy, o których wcześniej pisałeś. Chodzi mi o to, że dziś ci którzy uważają się za ateistów tak naprawdę są antyteistami. Różnica polega na tym, że ateista nie uznaje żadnej istoty wyższej i tych zjawisk paranormalnych, a antyteista prowadzi niejako walkę z kościołem i wierzącymi. Może ona przybierać różne formy. Poza tym "ateizm" powoli kształtuje się na religie. Dlaczego? Ano dlatego, że już powoli powstają świątynie ateizmu, nawet jest ogłoszony dzień ateizmu, na pamiątkę ateistów, którzy zostali zgładzeni.
Zgodzę się z tobą, że kościół nie jest bez winy i miał sporo "błędów" (tak wiem, to duży eufemizm). Zapomina się jednak o innych religiach, które również mogą się pochwalić niezłym dorobkiem, w jak ty to nazwałeś "materii eksterminacji". Ja sam nie zgadzam się z wieloma rzeczami głoszonymi przez kościół. Ale denerwuje mnie ta obecna moda najeżdżania na kościół katolicki. I to twierdzenie Ra, że katolicyzm to najbardziej nietolerancyjna religia. No wybacz, ale to chyba największa bzdura jaką słyszałem. A wracając do ateizmu, obecnie rzadko można znaleźć prawdziwego ateistę i to pomijając rzeczy, o których wcześniej pisałeś. Chodzi mi o to, że dziś ci którzy uważają się za ateistów tak naprawdę są antyteistami. Różnica polega na tym, że ateista nie uznaje żadnej istoty wyższej i tych zjawisk paranormalnych, a antyteista prowadzi niejako walkę z kościołem i wierzącymi. Może ona przybierać różne formy. Poza tym "ateizm" powoli kształtuje się na religie. Dlaczego? Ano dlatego, że już powoli powstają świątynie ateizmu, nawet jest ogłoszony dzień ateizmu, na pamiątkę ateistów, którzy zostali zgładzeni.
Pełna zgoda. Obecnie w internecie szerzy się sporo tego rodzaju ateistów. Nagonka na wierzących staje się niewątpliwie uciążliwa. Pseudointelektualiści starają się pokazać wierzącym jak głupi i naiwni są. Taki prąd ludzi bez wątpienia istnieje. Chociaż w tym wypadku warto chyba użyć słowa jakże bardziej odpowiedniego - istnieje taka moda. A czy uciążliwa..? Dla mnie nie. Natomiast dla wierzących na pewno.
Katolicyzm jest najbardziej rozpowszechniony obecnie, jednak jeśli na gruzach cesarstwa rzymskiego kwitnąłby islam, to obecnie lista zbrodni była by o wiele dłuższa, jeśli w ogóle mielibyśmy możliwość o tym dyskutować. Tutaj także nie ma wątpliwości.
Użyłem określenia "moda". Nie mam nic do ateistów ani do żadnych innych religii. Jestem przeciwny fanatyzmowi religijnemu w każdej postaci. Ja sam jestem raczej "wierzący niepraktykujący". Jak już wspomniałem mam zastrzeżenia do kościoła (np. nie pasuje mi to, że bardzo trudno jest uzyskać unieważnienie małżeństwa oraz nie rozumiem ich sprzeciwu wobec niektórych książek np. seria Harry Potter). Nie jestem za tym, że państwo wydaje z ledwo zipiącego ZUSu 40 mln zł na budowę kościoła. Jednak zastanawia mnie to dlaczego ateiści nie próbują udowodnić np., że wiara w Allaha albo Jahwe jest głupia i bezsensowna. Wydaję mi się, że dlatego bo tak najłatwiej, bo nie będzie za to żadnych konsekwencji.
A wierzysz w Allaha albo Jahwe..? No to po co mają Ci cokolwiek udowadniać ?
Jak już wspomniałem mam zastrzeżenia do kościoła np. nie pasuje mi to, że bardzo trudno jest uzyskać unieważnienie małżeństwa.
Co to za wiara gdzie mógłbyś sobie wybierać w co chcesz wierzyć? Wg Biblii małżeństwo jest święte i nierozerwalne więc nie wiem co cię dziwi.
sprzeciwu wobec niektórych książek np. seria Harry Potter
Po pierwsze - nie grzeszysz w żaden sposób czytając te książki. Nie zostaniesz potępiony.
Po drugie, to nie jest sprzeciw na zasadzie masz nie czytać i już.
Po trzecie, nagonka na tą serię nie jest z powodu tego że magia, czary, gusła i wszystko co największe. Wynika to z tego, że przez całą serię praktycznie nie ma opisów piękna, ktoś zwrócił na to uwagę? Jest opis jednorożca, który szybko zostaje... no cóż... zburzony? Większość z tych opisów to to, jaka Cho jest ładna. Generalnie przez wszystkie 7 książek, po wypisaniu sobie wszystkich opisów piękna, wyjdzie tego (o ile się nie mylę, bo to słyszałam bardzo dawno temu) 1,5 strony. Jak się mylę to proszę poprawić.
Natomiast nie oznacza to, że Pottera nie lubię :) Wręcz przeciwnie :D
To taki offtop, i chciałam zauważyć, że offtop robi się masakryczny.
Co do ateizmu, a raczej antyteizmu, to mnie to tak strasznie wkurza. Gdzie jest ta tolerancja która powinna być w wolnym kraju? Chcę zamieścić filmik z dajmy na to, moim wykonaniem ulubionej piosenki chrześcijańskiej na youtubie, to zamieszczam. A potem jest 3887098640598 komentarzy pod spodem, że Bóg nie istnieje, że wiara to gówno a jeden ksiądz molestuje średnio 15 dzieci dziennie. Ludzie, opanujcie się!
Ja nie najeżdżam na takich, że niech się zastanowią nad życiem, że są za przeproszeniem debilami bo nie wierzą, i że Bóg jest cudowny oh i ah. Nie próbuję na siłę narzucać swojego poglądu, a filmik zamieściłam po to, żeby Ci, którzy wierzą mogli się tym cieszyć. Albo żeby Ci, którzy nie wierzą mogli mi KREATYWNIE skomentować, no nieważne, każdy wie, o co chodzi.
Denerwuje mnie, że pod każdym takim filmem, czy czymkolwiek innym jest zawsze sprzeczka.
Nie uważam tych ludzi za gorszych, ale nie powiem też, że mam do nich pełny szacunek. Nie wierzysz - nie wierz. Mam tylko nadzieję, że nie idziesz po prostu za modą. Nie narzucaj na siłę swojego zdania, robiąc przy tym przykrość osobie wierzącej. Ja nie ewangelizuję za pomocą miecza i młotka.
Nie jestem ateistką, jest mi dobrze z moją wiarą, rozumiem ją, zgłębiam ją i nie zamierzam tego zmieniać. To, że nie rozumiem ateistów - to inna sprawa, ale tu zaczęłabym gadać jak "fanatyczka", więc nie chcę, bo kilka razy już próbowałam.
Określam siebie jako osobę wierzącą praktykującą i nie boję się mówić o tym głośno mimo młodego wieku 19 lat. Kiedy ludzie utożsamiają wiarę z moherowym beretem. Co dla mnie jest absurdem (ile jest Duszpasterstw Akademickich i to takich, które prężnie działają?)
A ja mam 23 lata i też nie boję się głosić wokoło, że nie wierzę w boga, po czym dostaję od rodziny słowne reprymendy, że jestem poganinem...gdzie tutaj ta tolerancja? A dlaczego, ja, osoba niewierząca tak atakuję, jestem opozycją? Po to, bym nie doczekał się czasów, gdy jakaś wiara zniewoli ludzi, zniewoli świat, gdzie będzie cenzura i będą odprawiane codzienne msze w języku łacińskim, gdzie nie będę musiał klęczeć 4h na kolanach modląc się do "energii" i nie zostanę ukrzyżowany czytając kod da vinci. Czy to takie złe, że ja chcę oświecić ludzi, wmawiając im, że boga nie ma? Przecież wierzący to robią, namawiają do wiary w boga, a ja chcę zachować równowagę, bo jak pisałem wyżej, nie chciałbym dominacji np. KK w naszym życiu, w życiu naszych dzieci. Najwięcej najeżdżam oczywiście na KK z racji tego, że zasady jakie wprowadził plus fałszywa wiara napawa mnie obrzydzeniem i odrazą, że ludzie 21 wieku, postępu technologicznego, popadli w zbiorową histerię, złudzenie optyczne, wielką mistyfikację i tak naprawdę nie wyszli z wieku średniowiecza. Za to, że Polska to kraj katolicki, za to, że to nie jest prawdą, za tradycję, którą stało się chodzenie do kościoła, bo co ludzie powiedzą, za to, że nie mogłem umyć samochodu w niedzielę, bo miałem w domu 3 wojnę światową...Przytoczę jeszcze cytat z wiedźmina: "A dlaczego kuśka wchodzi w piczkę? Taki jest naturalny porządek wszechrzeczy" xDDD Równowaga musi być i basta xD
Zgadzam się w pełni z przedmówcą. Dodam tylko że ja nie narzucam innym swojego zdania, po prostu o tym rozmawiamy teraz. A jak ktoś wierzący czuje się obrażony moimi słowami to już jego sprawa, bo inaczej nie można o tym rozmawiać. Coś co mnie się nie podoba i mówię o tym, obraża ludzi wierzących i na odwrót.
A ja wciąż będę twierdzić, ze owszem -tak jak romario powiedział - rozmawiać o tym można, ale żeby publicznie jeździć po innych ze względu na to, że wierzą i chcą wierzyć, to chyba coś nie tak. Atak nie jest dobry. Czy nie mogłoby być tak, że każdy pójdzie na swoją stronę i nie będziemy sobie w tym względzie wchodzić w drogę? Mnie to szczerze nie obchodzi, że nie wierzysz. Mnie to naprawdę nie obchodzi, nadal jesteś tak wartościowym człowiekiem, jak ktokolwiek inny. Ja tylko apeluję do wszystkich antyteistów tutaj, żeby nie robili o to publicznej wojny. Bo nie warto. Jedni drugich nie przekonają zbyt szybko, a pojechanie po kimś, nie jest dobrym sposobem. Poza tym nie oszukujmy się, ale część antyteistów zachowuje się tak, bo taka jest moda.
Mi się po prostu marzy świat wolny od tej wojny. Żebyśmy żyli w zgodzie obok siebie. Ty wierzysz - ja nie mam nic do tego, mimo, że ja nie wierzę i na odwrót. Szczególnie, że co mądrzejsi ludzie nie ewangelizują na siłę i ja to już zrozumiałam ;p
A czy ja piszę, żebyś odsunęła się od boga, bo cię zabiję? xDD Tematy kontrowersyjne zawsze są trudne i to jest ten trudny moment, mnie to nie obraża, że jestem poganinem, nie obraża, że jestem antyteistą, ale dlaczego ciebie to obraża? Tak chyba ma każdy wierzący, jak i mnie nie interesuje, że ktoś na mnie mówi poganin to niech ciebie też to nie interesuje, ja wyrażam tylko to, co doświadczyłem na własnej skórze xD
A czy ja piszę, żebyś odsunęła się od boga, bo cię zabiję? xDD Tematy kontrowersyjne zawsze są trudne i to jest ten trudny moment, mnie to nie obraża, że jestem poganinem, nie obraża, że jestem antyteistą, ale dlaczego ciebie to obraża?
Nie, nie mówisz, ze mnie zabijesz, ale wszelkie najazdy na tego typu sprawy były utrzymane w niemiłym tonie. Poza tym ja NIGDY nie określam ludzi niewierzących jako pogan. CO najwyżej jako ludzi niewierzących xD
Mnie nie obraża sam fakt, że jesteś antyteistą. Możesz być muzułmaninem, możesz być skrajnie przeciwny KK i wszystkiemu, co związane z pozazmysłowością. Proszę bardzo. Tylko (hipotetycznie), nie atakuj i nie gryź, kiedy widzisz, że ktoś chce tą drogą podążać. Wyraź swoje zdanie kulturalnie a nie od razu że wszyscy wierzący jesteśmy cofnięci w rozwoju ( w tym przypadku do poziomu średniowiecza). Tyle ode mnie. Widzę, że jestem jedyna po stronie wierzących, więc nie wiem, czy ten jeden wielki OFFTOP, jaki się zrobił z tematu ateizmu ma nadal sens ( a raczej to, że się w nim wypowiadam).
Sru xDD Cofnięci w rozwoju to znaczenie całkiem inne od tego, co pozostanie umysłem w średniowieczu, nie chodzi mi o takie rozwinięcie umysłowe, wiedzę, jaka była w średniowieczu ogólnie, ale o rozumowanie o bogu, nawet wg KK. Zastanawia mnie jedna rzecz, "iść za chrystusem", bo przecież ten nasz bóg tak naprawdę wywodzi się od innej religii niż nasz obecny chrześcijanizmbo tam skąd się wywodzi, chrystus jeszcze nie nadszedł, wciąż go wierni oczekują, no więc KK to skrajnie fałszywa wiara. Wracając do sedna sprawy, chodzi mi o to, że człowiek 21 wieku może dać się tak bardzo oszukać, być manipulowanym, muszą znaleźć się ludzie, którzy pokażą im, że istnieje inna droga, teraz postaram się poszukać coś o KK w necie, może znajdę to, co kiedyś czytałem.
EDIT!!: Właśnie znalazłem to, co chciałem, życzę miłej lektury, dalszą rozmowę lepiej prowadzić po przeczytaniu artykułu.
http://www.taraka.pl/index.php?id=koscsek.htm
Nie, nie jesteś jedyną po stronie wierzących. Ja również jestem wierzący i mnie również obrażają niektóre wypowiedzi na nasz temat, ale wolałem się nie plątać w te, moim zdaniem, bezsensowne dyskusje, ale cóż, napiszę.
Po pierwsze nikt nie przekona kogoś do wierzenia postem na forum, a do niewierzenia jest już łatwiej. Po drugie co mi da napisanie tutaj swoich argumentów, skoro zaraz ktoś znajdzie w nich wyimaginowaną, mało znaczącą w sprawie lukę, albo zaatakuje kolejnym pytaniem.
Żeby nie było, mnie również nie podobają się niektóre kroki kościoła katolickiego, zarówno z dalekiej przeszłości, jak i z tej bliższej. Ale nic na to nie poradzę i tyle. Mogę z tym żyć.
Zastanawia mnie za kogo ateiści uważają człowieka, dla którego po śmierci nie ma nic. Za zwierzę takie samo jak kot, pies, krowa, świnia? Bo czym innym jesteśmy skoro po prostu przypadkowo wyewoluowaliśmy sobie z małpy i chodzimy na dwóch nogach i nie brała w tym udziały żadna istota wyższa? Przecież nie jesteśmy "zwykłymi " zwierzętami, mamy sumienie, zdolność abstrakcyjnego myślenia, potrafimy kochać, tak prawdziwie.
Zastanawia mnie za kogo ateiści uważają człowieka, dla którego po śmierci nie ma nic. Za zwierzę takie samo jak kot, pies, krowa, świnia? Bo czym innym jesteśmy skoro po prostu przypadkowo wyewoluowaliśmy sobie z małpy i chodzimy na dwóch nogach i nie brała w tym udziały żadna istota wyższa? Przecież nie jesteśmy "zwykłymi " zwierzętami, mamy sumienie, zdolność abstrakcyjnego myślenia, potrafimy kochać, tak prawdziwie.
To ja cię zaatakuję żeby nie było tak łatwo.
Po pierwsze Kościół odrzuca teorię ewolucji jak i dinozaury.
Po drugie: dlaczego uważasz że ateiści wierzą że po śmierci nie ma nic? Najczęściej stosowaną definicją ateisty jest po prostu nie wiara w bóstwa. Z tego powodu ja wierzę w jakąś siłę, a nie Boga. Po śmierci na pewno coś jest i w to wierzę. Tylko odrzucam piekło i niebo. Nie wiem czy uczyli was na religii bądź w kościołach, że Kościół stopniowo odrzuca teorię piekła i czyśćca. Tylko, że ja świadomie o tym mówię bo nie wierzę, a wy wybieracie sobie takie elementy które wam pasują. To jest prawdziwa wiara?
Jak już miałbym wierzyć to skłaniałbym się bardziej ku teorii zawartej w książce Ericha von Dänikena - "Bogowie byli astronautami".
O jak dużo postów, Kami nie kontynuujmy tego ateizmu we mnie, bo widzę, że piszesz mądre posty. Wiadomo, że zdania żaden z nas nie zmieni, choć prawdą jest to, iż masz w pewien sposób racje, ale to zależy jak się na to wszystko spojrzy.
Co do tego antyteizmu to powiem tyle, iż sam chciałbym wierzyć w ten sposób, że jesteś zadowolony rzygasz tęczą i masz zasłony na oczach i ja nikomu tego nie chcę odebrać, a nawet jeśli ktoś gada głupoty to, nie robię mojego chamskiego, aroganckiego, drwiącego uśmiechu, tylko myślę ten to ma fajnie "żyć w Nibylandii". Cieszę się, że ludzie patrzą na wszystko przez różowe okulary, jednak nie toleruję wyzyskiwania ludzi przez kościół, ja pragnę prawdy, sprawiedliwości i honoru.
A to w co ja wierzę to jedynie Idea, idea lepszego świata. Ludzie od lat przelewają krew za swoje państwa, za religię, a tak naprawdę powinni dostrzec to, że wszyscy razem, jako jedno państwo, "Ziemia" mogli byśmy osiągnąć więcej: rozwinąć ubogie kraje, zatrzymać głód na świecie, wprowadzić zasady dzięki, którym byłoby czystsze środowisko, powietrze które sprawia, iż chce się żyć, pozytywny postęp technologiczny. Jeżeli miałbym wierzyć w Boga, uznałbym siebie za niego, ale nie wszechpotężnego, mogącego zrobić wszystko, Boga królestw niebieskich, a normalnego Boga ziemi, sprawcę ładu i harmonii, ale ludzie tego nie chcą (nie chodzi mi o uznanie mnie za Boga =D ) , ludzie chcą swej państwowej odrębności, głupiego krakowiaczka i innych tego typu bzdur, zamiast poświęcić swą przeszłość w imię lepszej przyszłości, oni wolą przelaną krew przez ich dziadków za państwo, poświęcić siebie dla państwa, religii, dać możliwość tego, że ich dzieci i wnuki będą ginąć dla tego państwa. Czy ludzkie życie jest mniej warte od skrawka ziemi, od języka, od kultury, tradycji? Wiem, że ja wyrzekłbym się mojej polskości by uratować choćby jedno niewinne ludzkie istnienie. Jednak nie chodzi mi oto że Polacy źle zrobili walcząc z zaborcami, bo walczyli o słodką wolność, lecz połączenie ziemi w jeden kraj nie musi być równoznaczne z utratą wolności, a wręcz przeciwnie ponieważ teraz też są państwa w których panuje dyktatura, autorytaryzm, totalitaryzm a ten ruch, ta idea by to zwalczyła.
Wiele ludzi mówi że chce pokoju, ale aby coś osiągnąć trzeba coś poświęcić, nie składajmy w ofierze ludzi, nie chodzi mi tu też o wolność, a coś co i tak nie jest tak naprawdę ważne.
Ja coś złego powiedziałem? Jak tak to przepraszam, bo nie miałem na celu nikogo urazić.
To nie tak, że nie wierze w Stwórce, ale musiałby bym cholernie naiwny wierząc w coś, co wymyślili sami ludzie-Boga, gdzie jest tyle niezgodności. Może nawet dałbym się nabrać gdyby była jedna religia, ale tyle... naprawdę nie rozumiem ludzi wierzących, rozumiem, że zostali tak wychowani, i że ciężko im się odbić od kultury, ale w pewnym wieku chyba trzeba zacząć myśleć samemu...
Nie wiem jak jest, można tylko spekulować, ale zdziwiłbym się bardzo gdyby Bóg chrześcijańsko-podobny jednak istniał, powiedzmy, że daje sobie szansę na to jakieś... 1% w pozytywnym przypływie wiary. Chciałbym żeby po życiu coś było, ale co to za zmartwienie jeśliby nawet nie było, to tak jak spanie bez snu (ewentualnie dla dociekliwych, snów, których nie pamiętamy) - kilka godzin przesunięcia w czasie, z tym, że tu już nie ma pobudki, a jednak...
Z jedną z możliwości, w którą wierze to cykl Wszechświata, który rodzi się i umiera nieskończoną ilość razy. W co wierzę trochę bardzo to wszechświaty równoległe, oczywiście nie te z filmów sf, a takie przypadkowe, może nawet z innymi prawami fizyki, w których żadna istota "stąd" by nie przeżyła. Jest dużo "idealnych" zbiegów przypadków, że żyjemy - zainteresowany wie, tym co są w niewiedzy powiem w skrócie - niewielkie różnice w odległości od Słońca, brak Jowisza i bylibyśmy w dupie. Jednak w końcu nawet z szansą 1 na 1000000 jesteśmy jedną z nielicznych ras, nie to nie szczęście, po prostu ktoś musiał skoro jest tyle możliwości. A jeśli są inne rasy, to bardzo daleko i być może jako dinozauro-podobne zwierzęta. Cholera, nie zdziwiłbym się gdyby istnieli ludzie gdzieś, kiedyś, lub potem, w każdym razie daleko stąd. Dlatego to że żyjemy, nie musi być od Boga, a to że myślimy jest rzadkie, ale możliwe.
A na koniec stary trick dla wierzących:
Skoro Bóg jest wszechmocny to czy może stworzyć kamień, którego sam nie podniesie?
Na początek - witam wszystkich serdecznie! :) (zarówno wierzących jak i niewierzących )
Oto kilka moich przemyśleń na temat ateizmu.
Kim jest ateista. Padało już dużo twierdzeń, np. to ten, kto nie wierzy w nic, ten kto nie wierzy w Boga, wszelkie zjawiska nadprzyrodzone, ten kto nie wierzy w bogów.
Może najpierw napiszę, co rozumiem pod określeniem "wierzyć" - 1. wyznawać którąś z religii, a więc odprawiać jej rytuały, stosować się do jej reguł i zaleceń; 2. uważać, że istnieje/istniało/będzie istnieć i/lub działo się/dzieje się/stanie się coś, czego nie da się udowodnić naukowo (siły/moce nadprzyrodzone ale też los, przeznaczenie); 3. mieć nadzieję (wiara w szczęście, pecha).
Ja osobiście mam do wiary takie trochę "one piece'owe" podejście Wierzyć tzn. bronić, walczyć/starać się (np. przez staranie się być lepszym) dla czegoś, na czym ci zależy, co jednocześnie daje ci siłę, żeby to wszystko robić. (Nie wątpię, że z takiego właśnie myślenia, a szczególnie tej "walki", wzięły swój początek pomysły na krucjaty, świętą wojnę i ataki terrorystyczne, ale chyba wszyscy rozumiemy o co powyżej chodzi (obrona i staranie się na rzecz dobra, POKOJU, przyjaźni, miłości, piękna).
Na podstawie powyższego fragmentu - moim zdaniem, 100%-owy "idealny" ateista to osoba, która nie wyznaje żadnej z religii, nie wierzy w żadne siły nadprzyrodzone (magię, duchy, tarota, horoskopy, przeznaczenie itp. itd.), nie wierzy w szczęście ani pecha, więc uważa, że całym jej życiem kieruje przypadek (i nie może np. powiedzieć "mam nadzieję, że zaliczę ten sprawdzian" ;) ). I oczywiście śmierć jest dla niego końcem wszystkiego na zawsze.
Kami zauważył w pewnym momencie, że zawsze się w coś wierzy - zgadzam się. Nawet jeśli dana osoba (np. Zaxus, moja przyjaciółka również) uważa, że po śmierci nie ma niczego, to tez jest w pewien, może nieco pokrętny sposób, ale wiara. No bo przecież nie wiadomo, czy coś będzie po śmierci czy nie i dopóki nie przyjdzie co do czego to pewności ani żadnych dowodów naukowych nie będzie
W taki właśnie sposób przedstawia mi się obraz idealnego ateisty.
Ja zawsze mówię, że jestem ateistką - nie wyznaję żadnej z religii. Byłam niegdyś mocno wierzącą katoliczką, ale im starsza się stawałam, im więcej zaczynałam dostrzegać i rozumieć, tym bardziej od wiary się oddałam. W połowie drugiej gimnazjum odeszłam na dobre. Pod żadnym pozorem nie sugeruję tu jednak, że ludzie wierzący są, przepraszam za wyrażenia, "tępi, głupi czy zacofani" - W ŻADNYM WYPADKU!
Rozumiem motywy wyznawania religii - świadome (gdy osoba zastanawia się nad swoją wiarą) czy podświadome (gdy się nad nią nie zastanawia), kierujące wierzącymi. Ja religii nie potrzebuję i szansa na to, że kiedyś mi się odmieni jest mniejsza niż znikoma.
Co nie znaczy oczywiście, ze w nic nie wierzę, wręcz przeciwnie, wierzę w mnóstwo rzeczy :) Weźmy na przykład wymienione już wcześniej dobro, pokój, piękno, przyjaźń i tą przeklętą miłość ;) Wierzę gorąco w to wszystko moją "onepiece'owską" definicją. Oprócz tego jeszcze w wiele rzeczy, ale, uprzedzając pytania, nic z tego w co wierzę nie definiuje tego, co stanie się ze mną, kiedy umrę, toteż do żadnego wyznania ani religii zaklasyfikować tego nie można.
Chcąc uniknąć monstrualnych rozmiarów posta, odpowiedzi na kilka wcześniejszych wypowiedzi wrzucam w spoiler.
Spoiler:
xaton napisał:
Bóg istnieje według mnie bo świat jest perfekcyjnie skonstruowany:P Nie wyobrażam sobie aby to powstało sobie tak znikąd:P. Ktoś tu miał plan:P. A samo powstanie wszechświata też jest zagadką nierozwikłajką:P. Jest teoria, że było BUM i powstał wszechświat ale dla mnie to jakaś głupota:P. Niby co zrobiło BUM:P? Nic wybuchło:P? Tak wogóle to waga rzeczy która wybuchła równa się wadze tej rzeczy po wybuchu a wszechświat jest cięższy niż nic:P.
Odnośnie podkreślonego - nawet nie wiesz ile studentów na kierunkach z zakresu nauk ścisłych myśli dokładnie w ten sam sposób
A odnośnie reszty - mi znacznie łatwiej jest pojąć, że nasz Wszechświat powstał w momencie nazywanym powszechnie Wielkim Wybuchem w wyniku bardzo skomplikowanego zjawiska fizycznego niż został stworzony przez "Boga". Ale rozwinę ten tok myślowy wkrótce jeszcze w innym temacie.
romario7 napisał:
niektórzy nazywają to Bogiem, a inni siłami nadprzyrodzonymi. Ale czy można nazwać mnie ateistą? W końcu w coś wierzę.
Wydaje mi się Romario7, że bardziej od "ateista" pasowałoby do Ciebie określenie "agnostyk" Jak zawsze we wszystkich słownikach jest to mocno pokręcone, ale głównie, niech specjaliści wybaczą mi mój laicyzm, chodzi o to, że wierzysz/czujesz/wydaje ci się, że jest coś, ktoś, jakaś siła wyższa, nazwijmy to, ale nie jesteś w żaden konkretny sposób tego określić. Właśnie tak przynajmniej wytłumaczył mi to ksiądz katecheta, kiedy chciał mi wmówić, że tak właśnie jest ze mną, jak powiedziałam, że nie idę do bierzmowania ;P
ryba napisała:
przepraszam, na strachu przed czym?
Przede wszystkim przed śmiercią. Nie mówię, że tak jest zawsze i u wszystkich, ale w znacznej większości właśnie tak. A z jakiego to innego powodu tak wielu ludzi staje się nagle "tak bardzo wierzącymi" na strarość?
Kami napisał:
Fizycy w swoim rozumowaniu też w coś wierzą.
Fajnie to napisałeś - zabrzmiało, jakby fizycy to byli jacyś kosmici z innej planety i myśleli zupełnie inaczej niż ludzie XD
Wierzysz, że nie można poruszać się z prędkością światła, wierzysz że istnieje ruch.
Ach, musiałeś zacząć ten temat Kami.. ; )
Uściślijmy - nie wierzymy, a istnieją naukowe dowody na to, że we Wszechświecie, w którym żyjemy, żadne ciało obdarzone masą nie może poruszać się z prędkością dorównującą prędkości światła, czyli oczywiście nie może również poruszać się od niego szybciej. Pamiętaj jednak, że Einstein dopuszczał istnienie prędkości nadświetlnych, powiedział, że dla czegoś poruszającego się z taką prędkością czas zacząłby się cofać.*
Co do ruchu i w ogóle wszystkiego co nas otacza - fizycy rozważają czy to nie po prostu tylko załamania czasoprzestrzeni, a tylko nasz mózg przystosował się, tak, żebyśmy widzieli świat i odczuwali wszystko właśnie w ten sposób, bo widać właśnie takie jego postrzeganie było najkorzystniejsze dla przetrwania naszego gatunku (przypominam Ci, że z badań wynika, że różne zwierzęta widzą i/lub odczuwają sygnały ze świata zewnętrznego zupełnie w inny sposób).
*(podejmujemy się tu jednak rozważań z zakresu zaawansowanej fizyki teoretycznej, których to z moim obecnym stanem wiedzy, nie ośmielę się kontynuować. Jeśli mamy na forum jakiegoś fizyka teoretyka to zapraszam do rozważań )
Dziękuję za poświęconą mi uwagę :)
naprawdę nie rozumiem ludzi wierzących, rozumiem, że zostali tak wychowani, i że ciężko im się odbić od kultury, ale w pewnym wieku chyba trzeba zacząć myśleć samemu...
Podam mój przykłąd, który odnosi się do bardzo dużej liczby młodych ludzi którzy wierzą. To nie jest zależne od mojego wychowania. Moi rodzice nie są zbyt religijni. Sama podjęłam tą decyzję. I to w momencie, w którym byłam od Boga tak daleko, że masakra. Więc wierz mi, myślę samodzielnie.
Na początek - witam wszystkich serdecznie! :) (zarówno wierzących jak i niewierzących )
Także witam. Po twoim poście wnioskuję że jesteś bardzo inteligentna. Tak jakbym oglądał Discovery lub National Geografic. Jeszcze nikt tak pięknie nie wyłożył tego tematu.
poszukują też Boga gdy jest im źle, są w trudnej sytuacji, szukają pocieszenia, co akurat chwalę, bo prawdziwa wiara pochodzi z głębi serca
A ja myślę wprost przeciwnie, jest im źle, nie mają się do kogo zwrócić i nagle do Boga... zrozumiała reakcja, ale na pewno nie godna pochwały, bo to nie wiara tylko "chwytanie się brzytwy".
Wrzucam cytaty na temat ateizmu według KKK, może pomogą jakoś określić czym dokładnie jest ateizm (według Kościoła) i temat stanie się bardziej przejrzysty.
Ateizm
2123 „Wielu współczesnych nam ludzi nie dostrzega... wewnętrznej i żywotnej łączności z Bogiem albo ją wyraźnie odrzuca, tak że ateizm należy zaliczyć do najpoważniejszych spraw doby obecnej"50.
2124 Pojęcie „ateizm" obejmuje bardzo zróżnicowane zjawiska. Często spotykaną postacią ateizmu jest materializm praktyczny, który ogranicza potrzeby i ambicje człowieka do przestrzeni i czasu. Humanizm ateistyczny błędnie uważa, że człowiek jest „sam sobie celem, sam jedynym sprawcą i demiurgiem swojej własnej historii"51. Inna postać współczesnego
ateizmu oczekuje wyzwolenia człowieka na drodze wyzwolenia gospodarczego i społecznego, któremu - jak twierdzi - „religia z natury swej stoi na przeszkodzie, gdyż budząc nadzieję człowieka na przyszłe, złudne życie, odstręcza go od budowy państwa ziemskiego"52.
2125 Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw cnocie religijności53. Odpowiedzialność za to przewinienie może znacznie zmniejszyć intencja i okoliczności. W powstawaniu i rozpowszechnianiu się ateizmu „niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii"54.
2126 Często ateizm opiera się na błędnej koncepcji autonomii ludzkiej, która posuwa się aż do odrzucania jakiejkolwiek zależności od Boga55. W rzeczywistości „uznanie Boga bynajmniej nie sprzeciwia się godności człowieka, skoro godność ta na samym Bogu się zasadza i w Nim się doskonali"56. Kościół wie, „że to, co on wieści, idzie po linii najtajniejszych pragnień serca ludzkiego"57.
Fajnie to napisałeś - zabrzmiało, jakby fizycy to byli jacyś kosmici z innej planety i myśleli zupełnie inaczej niż ludzie XD
Nie całkiem były takie moje intencje, no ale ok .
Ergo - Każdy w coś wierzy.
Brak wiary jakiejkolwiek tak jak ty to mówisz, prowadziłby do pustki i obojętność, ludzkie warzywo bez myśli, człowiek stałby się rzeczą nie czującą bólu, strachu, ale też miłości i radości. Oczywiście ktoś taki długo by nie pożył i rzeczywiście wtedy wydaje się to nie możliwe mając mózg, nie myśleć, nie czuć, ale przez dłuższy czas byłem tego bliski, właśnie z powodu braku wiary w cokolwiek nie wierzyłem w to co mnie otacza, wszystko to jeden wielki bezsens, brak prawdziwego celu, zawsze miałem i teraz nadal "mam na siebie założoną maskę radości", ale tak naprawdę prawie przestałem czuć cokolwiek, strach, ból, przez pewien czas brak myśli odruchowo na ułamek sekundy dawał mi wielką radość ( jedyne uczucie bardzo rzadkie). Idąc ulicą nie widziałem ludzi, nic nie czułem, nie widziałem jednak nie była to pełna obojętność były to tylko chwile, ale gdy po takiej chwili przychodzi tylko radość to jest to piękne uczucie. Nie wiem, czy niestety, czy może na szczęście, ale teraz raczej do takiego stanu nie dochodzę z powodu jednej głupiej rzeczy, sytuacji, myśli.
Także witam. Po twoim poście wnioskuję że jesteś bardzo inteligentna. Tak jakbym oglądał Discovery lub National Geografic. Jeszcze nikt tak pięknie nie wyłożył tego tematu.
Jej, dziękuję! ^^ To stanowczo najmilsza rzecz jaką usłyszałam od długiego czasu. Mimo to wciąż uważam, że odrobinę przesadziłeś
To co, żeby wszystko było na legalu, to i ja zaoftopuję:)
Nie będę jednak na tyle schodził z tematu mówiąc jakie prawdy potwierdza kościół jakie nie, bo to nie jest tematem naszej rozprawy, ale ogólnie jak mógłbym zdefiniować mój "Ateizm". Choć przyznam, że po słowach przytoczonych przez koleżankę wyżej, mogę się zdefiniować bardziej jako agnostyka niżeli ateistę.
Kierując się prostą, dobrze wszystkim znaną definicją ateista "osoba nie wierząca w Boga", no to utożsamiałem się z tym określeniem, aczkolwiek też nie do końca. Jeszcze nie tak dawno byłem wierzącym niepraktykującym. Moja wiara polegała na "wierze". Byłem głęboko przekonany, że Bóg istnieje i mi pomaga w trudnych chwilach. Że gdybym się do niego nie zwrócił byłoby mi gorzej. I tak sobie za przeproszeniem żyłem w "nieświadomości", nieświadomości rzeczy, które gdzieś tam nękały mój umysł i podświadomość, ale strach (potem go zdefiniuję) nie pozwalał mi dopuszczać takich przepuszczeń, tez do świadomości, aż zmieniłem swój sposób pojmowania rzeczy.
Wszystko zaczęło się od kolegi, z którym dzieliłem pokój na pierwszym roku. Był on nie wierzącym, za to wierzył w mistycyzm i siły nadprzyrodzone. Oczywiście również w białą i czarna magię czy okultywizm. Zajmował się białą choć nie wiem jak to było do końca, bo jak zaczęliśmy studia to "nie miał czasu" na obrzędy itd. Tak czy inaczej dużo rozmawialiśmy o prawdopodobieństwie istnienia Boga, o dowodach na jego istnienie a także tych, które by przeczyły tej tezie. On także miał znajomych, którzy się tym zajmowali. W końcu zrozumiałem, doszło to do mnie, że jest zbyt wiele dowodów na to, że Boga wymyślili ludzie, zbyt mało na to, że naprawdę istnieje. Wiele rzeczy opisanych w Biblii nie pasują do rzeczywistości. Nie wierzyłem np w "Potop" ale on faktycznie miał miejsce, znaleziono w lodowcu "Arkę Noego" problem tylko na tym, że zupełnie gdzie indziej niż to mówi Pismo Święte. Ale to jest zasłyszana informacja. Nie wertowałem Pisma Świętego i tego nie sprawdzałem. Również poruszone wcześniej trafne spostrzeżenie, że Nowy Testament diametralnie rożni się od Starego. To wszystko budzi coraz więcej zwątpienia w człowieku, który jak wiadomo "nie zobaczy nie uwierzy". I ja tu mówię o religii i jedynie Piśmie Świętym, nie tym co głosi Kościół bo to zupełnie inny temat, który może być argumentem "zwątpienia w Boga" i niechęci do chrześcijanizmu, ale nie podstawą do dyskutowania o "niewierze w Boga", bo nie oszukujmy się, na ten temat jest prowadzona dyskusja w tym temacie. (Stąd tez wolałbym by założono osobny i tam bo tak zabijacie wątki:P)
No i tak zacząłem wątpić. Wytłumaczył mi nawet istotę Jezusa. Jezus wedle teorii, w którą on wierzył, był mistrzem białej magii. Nawet w naszym świecie są dowody na to, że za pomocą czystej energii można wyleczyć nawet coś, co zdaje się być przekreślone z punktu widzenia medycyny. To żywe, współczesne nam dowody na to, że "Cuda" nie musiały być boskie. Pismo mówi o zmartwychwstaniu. Nawet zakładając, że to mogło mieć miejsce, to taki arcykapłan białej magii potrafiłby to zrobić. Ponoć w Tybecie był taki kapłan, który poprzez swą medytację potrafił oddzielić duszę od ciała, wędrować po światach astralnych a nawet zmartwychwstać. Tak więc istnieje prawdopodobieństwo, że Jezus był powiedzmy taki kapłanem białej magii( przepraszam za brak fachowego słownictwa). Powiecie "Bluźnisz", no nie powiem, z punktu katolika to tak wygląda, ale tak naprawdę przytaczam teraz pewną tezę, mającą swe logiczne wytłumaczenie i źródło a nie głoszę, że Jezus nie był Bogiem. Dlaczego to napiszę na końcu.
W między czasie dowiedziałem się, że są potwierdzone przypadki "nawiedzeń" co znowu świadczyło by za tym, że istnieją złe moce. Nie powiem szatan, ale coś co człowieka może zwrócić na złą drogę zawładnąwszy jego umysłem. W Rzymie mają podobno bardzo sprawnie działający organ egzorcystów, co znakiem tym coś w sobie ma. Jest wiele zagadek niewyjaśnionych związanych wręcz z opętaniami, tu mają swój udział nieczyste moce. Także wychodzenie z ciała przez sen, są rzeczą niewytłumaczalną a wtajemniczeni o tym nie mówią.
Myśląc logicznie, skoro jest zło musi być też i dobro więc, ostatecznie postanowiłem wierzyć. Wierzę, że istnieje jakaś siła "Bóg" ale to nie musi być Bóg w pojęciu chrześcijańskim. Śmieszne jest twierdzenie, że jak nie wierzysz w naszego Boga nie zostaniesz zbawiony. Tylko teraz to trzeba rozważyć czy tak mówi Pismo Święte, najlepiej Stary Testament czy sam kościół. Jeśli to drugie to nie ma sensu się w to zagłębiać.
Zgodzę się jeszcze ze stwierdzeniem któregoś kolegi, że wierzymy tak jak nasze otoczenie a już na pewno państwo. To wręcz tradycja, w pewnym wieku zaczynając dostrzegać nieścisłości itp nasza wiara w nas słabnie ale logicznie mówiąc, dziecko urodzone w Polsce będzie chrześcijaninem na powiedzmy więcej procent, niż choćby wyznawać prawosławie.
Teraz o strachu itd.
Ja nie mówię otwarcie, że Boga nie ma. Cóż wolę nadal pozostać wierzącym niepraktykującym. Czemu? Bo właśnie człowiek z natury obawia się rzeczy których nie rozumie i które są mu obce a już tym bardziej nienamacalne. Nie lubię o tym myśleć, jestem cholernym optymistą ale niepokoi mnie sprawa z opętaniami i istniejąca gdzieś siłą nieczystą. A to, ze ona istnieje jest więcej dowodów niż tej czystej. Choć zakładając równowagę będzie tyle samo. Niemniej nie ma wątpliwości, że zło gdzieś jest. Nie tak dawno Wąski pisał o prze realnym koszmarze, który miał gdy próbował kontrolować sen. Jestem przekonany, że to była sprawa sił nieczystych. Człowiek jest na tyle kruchą istotą, słabą (w domu można się zabić przez nieuwagę na milion sposobów...), że czuje potrzebę odwołania się do istoty potężniejszej od niego, w tym wypadku Boga. I choć to może guzik daje, to czujemy ulgę, zwracając się do Boga i wierząc w anioła stróża, niewidzialnego strażnika, który uchroni nas od złego. Stąd człowiek wymyślił Boga, bo jego własny rozum i umiejętność myślenia samego go przerosły.
Z logicznego punktu widzenia, jeśli powiesz o czymś co nie prawdopodobne, nie do uwierzenia, dla ludzi "dla bezpieczeństwa i spokoju" jest brane jako absurd i dostajesz plakietkę "chory umysłowo", wszystko po to, aby nie wystraszyć nieświadomego społeczeństwa i tuszować na ile się da sprawę, oczywiście robiąc to nieświadomie. Bo nikt nie chce dopuszczać do siebie takich myśli, że istnieje diabeł i demony, które mogą pokierować naszą wolą.
Tak więc w głębi pozostanę zawsze wierzącym i choćbym próbował ile się da to skulony w mym wnętrzu strach będzie podpowiadał mojej świadomości, że Bóg istnieje, gdyż to daje ogromne, fałszywe, poczucie bezpieczeństwa.
A teraz chciałbym prosić o zakładanie tematów o watkach typu "nadprzyrodzone moce - na pewno taki jest, filozofowania - to co ostatnio przeważa, i temu podobne:) PO to, by nie robić takiego mismaż:P
Jednocześnie proszę o świadome czytanie tych tematów, zwanych jako kontrowersyjne, jak i tez w nich się wypowiadanie.
Kontrowersja musi być także bulwersyjna, dlatego na wszelki wypadek, proszę byście się tak szybko nie czuli urażeni, że ktoś was od pogan, czy że wy jesteście głupi bo w Boga wierzycie itp, bo to w końcu temat kontrowersyjny. Zawsze tu wejdą emocje inaczej nei byłby to temat kontrowersyjny.
I właśnie na tej podstawie możemy stwierdzić, że prawdziwy Ateizm nie istnieje .
W zasadzie taki sposób rozumowania jest jak najbardziej do przyjęcia. Po przeczytaniu tematu stwierdzam podobnie. Np jeżeli wierzymy, że 13 jest pechowy, albo piątek 13-ego
to już wierzymy w jakąś wyższą zasadę.
Pisma świętego nie czytam, do kościoła nie chodzę, więc nie mam tu dużo do powiedzenia. Ale powiedzcie mi czy to prawda jest z tym nadstawianiem drugiego policzka. Czy to prawda? Faktycznie tak ma być czy po prostu kościół tak nam to przedstawił?
Naprawdę tak jest.
Mat. 5:38-42:
38. Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb.
39. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek nadstaw mu i drugi!
40. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz.
41. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące.
42. Daj temu kto cię prosi i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.
Ponoć w Tybecie był taki kapłan, który poprzez swą medytację potrafił oddzielić duszę od ciała, wędrować po światach astralnych
No to akurat jest dostępne dla każdego człowieka i myślę, że na dzień dzisiejszy nie jest to już taki temat tabu jak np. rok temu :P. Sam doświadczyłem tego już trzykrotnie. Ćwiczę dalej ale ciężko idzie, no ale przynajmniej mam dowód, że jest ta druga strona. Dla zainteresowanych powiem, że jest masa literatury traktującej o tym zjawisku. No ale dobra nie o tym temat.
Komi zgadam się z Tobą w 100% co do "twojej" genezy tworzenia Bóstw przez ludzi. Najlepszym dowodem na to jest sam fakt, że przez całą historię przewinęło się ich tak wiele. No ale tam powstawały one także na skutek niewiedzy, były jakby swoistym wytłumaczeniem zjawisk, których tamtejsi ludzie nie potrafili pojąć.
Jak już jestem przy starożytnych religiach, to spytam, czy ktoś zna się może konkretniej na wierzeniach egipskich? Swego czasu czytałem pewien artykuł, w którym porównywali Biblie do dziejów egipskich. Słabo to pamiętam, ale wiem, że wyglądało to tak jakby niektóre części Bliblii zostały po prostu żywcem przepisane z małymi zmianami. W pozostałościach po egipskich wierzeniach, był motyw Łazarza, konkretnie wyglądało to tak jak w Biblii tyle, że nieboszczyk jakoś inaczej się nazywał, a do życia przywrócił go Ra wołając aby wyszedł z piramidy. Był też motyw z tym kuszeniem na pustyni, tyle że tam był to bodajże Ozyrys. Szukałem tego artykułu ale nie potrafię znaleźć ;/. Jak ktoś miał z tym styczność i ma może link to niech zarzuci, bo było tam wiele takich kwiatków, tyle, że jedynie te dwa mi zostały w głowie, ponieważ gdy to czytałem byłem jeszcze wierzący i najzwyczajniej w świecie to olałem.
Ze wszystkich zjawisk najbardziej zastanawiającym są dla mnie są te całe opętania. Na ich istnienie jest masa dowodów, poczynając od zaściankowych historii, do takich materiałów jak np. Egzorcyzmy Annelise Michael. Dla mnie jest to oczywisty dowód na istnienie jakiegoś innego wymiaru dla istot duchowych, a te zdolne opętać człowieka, w jakiś sposób są w stanie ingerować w nasz wymiar. Często też słyszy się, że opętania wywołane są takimi zabawami jak np. wywoływanie duchów, czy zabawy z planszą Ouji i innymi tego typu gadżetami. Opętania mogą być w sumie dowodem na istnienie Boga Chrześcijańskiego, bo w sumie to egzorcyzmami zajmują się specjalnie wyszkoleni księża katoliccy. Jednak myślę, że to nie musi mieć wcale związku z tą religią, może po prostu znają sposób i tyle, ale tego się pewnie nie dowiemy, gdyż Watykan to czarna studnia bez dna, która skrywa masę tajemnic, których zwykły człowiek nie może poznać...
Jak ktoś miał z tym styczność i ma może link to niech zarzuci, bo było tam wiele takich kwiatków, tyle, że jedynie te dwa mi zostały w głowie, ponieważ gdy to czytałem byłem jeszcze wierzący i najzwyczajniej w świecie to olałem.
Potwierdzam, że z Egiptem ma wiele wspólnego, ale także Babilonem, a nawet z Indiami. Z Indii pochodzi najstarszy motyw spuszczenia łódką dziecka które odmieniło losy innych; czyli jak nasz Mojżesz.
Poszukam tego o co prosiłeś, bo nawet był cały program o tym na National Geografic i looknę na youtube w wolnej chwili. Cierpliwości.
Nie pamiętam tego dokładnie, ale dawni Rzymianie swoich bogów też "czerpali" od innych wierzeń, bodajże coś od Greków tyle tylko, że ich imiona były odmienne, jednak rola jaką pełnili czy też "znaki szczególne" były podobne lub nawet takie same, nie pamiętam dokładnie więc nie bierzcie tego tak na 100% xD I to właśnie by potwierdzało, że człowiek wybiera dla siebie to, co jest dla niego najlepsze, najpraktyczniejsze jak np bóg wojny, boginia płodności, szczęścia i takie tam inne twory ludzkiej wyobraźni. Mając takiego kogoś nad sobą, żyje się lepiej, człowiek nie jest sam w chwilach, kiedy opuścili go wszyscy znajomi, może wtedy zwrócić się do tej siły wyższej i tym samym chyba chroni go ona od obłędu, to jakby mechanizm obronny naszego mózgu, chroniący przez popadnięciem w całkowicie nieodwracalny obłęd, zapalenie pochodni rozświetlającej ciemny korytarz, dającej jakąś nadzieję na wyjście z labiryntu. Temat naprawdę się rozwinął na tyle wątków, że się pogubiłem xDD To teraz ja wprowadzę następny wątek, też jest związany z okultyzmem, religią czy wierzeniem satanistycznym, a więc symbole i ich znaczenie, ale znaczenie prawdziwe, a nie takie, które zostało sobie przyswojone przez jakieś śmieszne ugrupowania jak np. znak faszystowskich niemiec czy ta gwiazda 5-ramienna, która wg kościoła to znak szatana, lub nawet trójząb Posejdona, który jest teraz przypisywany, jako narzędzie szatana. Owe symbole zmieniły swoje znaczenie, o dziwo dla tych symboli, to znaczenie zeszło na ścieżkę zła, nie wiem czy to jakaś zależność, czy takie znaki muszą kojarzyć się od razu z czymś złym?
Nie pamiętam tego dokładnie, ale dawni Rzymianie swoich bogów też "czerpali" od innych wierzeń, bodajże coś od Greków tyle tylko, że ich imiona były odmienne, jednak rola jaką pełnili czy też "znaki szczególne" były podobne lub nawet takie same, nie pamiętam dokładnie więc nie bierzcie tego tak na 100% xD
W głównej mierze od Greków, ale nie tylko bo duży wpływ miały też religie Etrusków, religie wschodu w miarę coraz większych podbojów czyli: Egipt, Persja, Kartagina, Syria. Wskazuje to na fakt, że już w tamtych czasach ludzie ciągle poszukiwali nowych bóstw, bo coś im nie pasowało w starych lub nowe bóstwa oferowały coś więcej.
Naprawdę tak jest.
Mat. 5:38-42:
38. Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb.
39. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek nadstaw mu i drugi!
40. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz.
41. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące.
42. Daj temu kto cię prosi i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.
O rany! Dzięki za odpowiedź. No to i nie wierzący i ci wierzący zgodzą się chyba, że to już jest głupota^
O rany! Dzięki za odpowiedź. No to i nie wierzący i ci wierzący zgodzą się chyba, że to już jest głupota^
Dla mnie tak, bo przecież jak nakryje złodzieja wynoszącego telewizor w moim domu, to raczej będę się starał go unieszkodliwić i wezwać policję. A wg. tego powinienem mu powiedzieć "Czekaj, weź jeszcze komputer". Szczerze wątpię, aby był jakiś wierzący na ziemi, który się do tego stosuje, no poza jakimiś zakonami itd.
Witam wszystkich forumowiczów, spróbuje dołączyć się do dyskusji może nie za aktywnie ale zawsze coś. Jeśli chodzi o nadstawienie drugiego policzka to tutaj pojawia się trochę informacji na ten temat, może to co nieco rozjaśni.
Co do symboli jeśli ktoś nie wie co oznacza chrześcijańska ryba to warto luknąć tutaj .
W głównej mierze od Greków, ale nie tylko bo duży wpływ miały też religie Etrusków, religie wschodu w miarę coraz większych podbojów czyli: Egipt, Persja, Kartagina, Syria. Wskazuje to na fakt, że już w tamtych czasach ludzie ciągle poszukiwali nowych bóstw, bo coś im nie pasowało w starych lub nowe bóstwa oferowały coś więcej.
Dokładnie w ten sposób ukrztałtował się chrześcijanizm. W Rzymie potrzebny był nowy Bóg. Jeden Bóg, który osądza żyjących. Zrozumiano jak bardzo życie wydaje się krótkie i zaczęto się bać. Potrzebowano jakiejś gwarancji ciągłości. I w to miejsce perfekcyjnie wpasowała się wiara chrześcijańska, poniekąd jako pewnego rodzaju prekursor monoteizmu trynitarnego.