ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Czyli po prostu - jak wam się podobało?
Swoją dłuższą wypowiedź zamieszczę później;).
Macie jakieś zdjęcia? Filmiki? Namiary na relacje tudzież fotorelacje?
http://picasaweb.google.com/fantastyk/Pyrkon2008/
Osaka lubi Pyrkon.
Heh... Jakoś tak dziiwnie wychodzi, że konwentowe piątki zawsze najbardziej mi odpowiadają... Zajebista atmostfera, dobry całkiem program, piwo RPG, 2 LARPy zaliczone, w tym jeden co najmniej dziwny , a jeden jakiś taki wampirzy (fajnie być Primogenem heh ). Bezcenny widok vala i shila... W sobotę jakoś mniej rewelacyjnie, ale musiałem wcześnie lecieć niestety.
Nojgorsze co się stało - to że zapomniałem całkiem o PMM, a chciałem bardzo wbić na jakąś grę z jakimś NAJlepszym Mistrzem :). Szkoda, że już koniec. W niedzielę nie dotarłem, bo wstałem po 13 - a szkoda.
Ogólnie było tego ZA DUŻO:P
Program był tak przepchany, że nie wiedziałam na co pójść, w efekcie często byłam gościem green room'a:(
Ze mną jak z chomikiem- jak dasz mu za dużo do żarcia, to zdechnie z głodu;)
Dziękuję za uwagę.
Cóż ja najlepiej bawiłam się w niedzielę w domu z Czedolem, Chesterem i Ordosem na wampirzej sesji. Żaden konwent nie oddaje tego co daje prawdziwa domowa sesja:) Zdrowie mi nie dopisało, byłam na 3 beznadziejnych prelekcjach, kilku dzwinych eventach i 3 larpach, z czego jeden robiłam sama.
W kwesti mojego i Cze LARPa- chciałam wamserdecznie podziękowć za tak liczny udział w nim. Byłby lepszy, gdyby był poza konwentem i na nieograniczoną ilość czasu, szkoda, że tak wyszło. Ale to nie koniec naszych chorych pomysow.
Krótko, bo ledwo się na kopytach trzymam. Tak subiektywnie. Nie o zaletach, wadach atrakcji, jeno o tym, jak się czułem ja.
Piątek ograniczył się do jednego larpa i skończył się szybko, albowiem z terenu konu trza mi było się ewakuować.
Tenże wyżej wzmiankowany larp tez się dla mnie szybko skończył, bo po jakiejś pół godzine gry wpakowali mi kulę prosto w mostek...
Ale bawiłem się dobrze, stawiałem znak krzyża, byłem prawdziwym księdzem, czułem powołanie, czułem postać, modliłem się i umierałem godnie, warcząc do grabarza chcącego kasę przez pochówkiem "kuria zapłaci, tfu!"
Podziękowania dla Zvira i Zioła, przeproszenie, ze nie dałem z siebie więcej.
A i połowy preli Iszty. O dziwo, najbardziej zapamiętałem Shila, próbującego mnie lekko odepchnąć, mamroczacego "noo, przesuń się, ja ch.. chcę do okna, niedobrze mi, przeeewietrz-ę się..."
Sobota była wyczerpująca.
Trzy larpy z rzędu, przy czym pierwszy najbardziej wyczerpujący.
Jak nie stałem, udając ścianę, jak nie wyłem, udając ducha wilkołaka, jak nie syczałem, udając duchy nawiedzające Surę, jak nie skrzeczałem, jako papuga Ponurego, jak nie warczałem, jako pies Torresa...
To robiłem co innego. Nie wiem co. A, przebiegałem całą salę, porywałem z rąk Alfy talię kart i wracałem w dzikim pędzie.
Dziękuję uczestnikom za uczestnictwo, starającym się za starania, wykończonym za dobre chęci, wesołym za poczucie humoru, zszokowanym za miny, zdziwionym za to, że podjęli próbę grania czasami dość j**** postaciami... I, oczywiście rpzepraszam za zakończenie, brak czasu, inne fusy i niedociągnięcia, jakich się dopuściłem.
Jakby co - zwalać na mnie. Mea culpa.
Potem Larp Górki i Olki. Cóż. Nie miałem zasadniczo celów. Ale odgrywanie szurniętego, pędzącego już wiek na bezludnej wyspie obdartusa jest...
Ujmijmy - męczące. Taki eufemizm.
Co nie zmienia faktu, że cholernie dużo zabawy daje. A ponaddwudziestominutowa rozmowa dzikuski gadającej w mozambickim narzeczu "Kali być, Kali mieć" i szurnietego rozbitka, co chwila, juak nie wrzeszczącego, jak nie widzącego duchy, jak nie skubiącego resztki swojej koszuli, jak nie szepczącego o duchach i głosach w swojej głowie... Tak. Mówmy wprost - rozmowa była bezcenna.
I na koniec o 22 larp Dagi i Młodego. No, sypło się parę rzeczy, ktoś tam narzekał... Ja zajmowałem się czym innym. Karty postaci nie miałem, statystyk nie miałem, celów takoż. Ale rozmawiając z coponiektórymi naprawdę czułem się, jako ten malarz-artysta-skurwiel-półmag...
Przypłaciłem te trzy atrakcje zgonem totalnym i epizodem chorobowym w drodze do mieszkania Alfy - Chester widział, że jakbym trafił o pieć minut później pod kołdrę, to bym nie powstał już nigdy. Czułem się jak gówno rozjechane przez walec, i sponiewierane przez wszystkie żuczki gnojarze z okolicy...
I może to dlatego w niedzielę o 12, czy też 13 podniosłem się z wyra, ze wzrokiem dzikim, a suknią plugawą i ogólnie wyglądając, jak coś, co śmeirć przyniosła w walizce. 2 godziny dojazdu trwałoby przetransportowanie się na Pyrk, więc gremialnie uznaliśmy, że sensu nie ma.
To oni coś tam zagrali - oni, to jest Denizens of Elbowetka I. Zagrali w coś, co tam im do Łba wpadło, a ja zwinąłem się w kłębek, wylizałem futerko i poszedłem spać.
W końcu jeden z Denizenów, tj. Chester obudził mnie i warknięciami, tudzież obelżywymi określeniami matki mej rodzonej nakazał mi wprawienie w ruch kopyt swych, nadając im, a jakże, ruch naprzemienny, coby na pociąg zdążyć.
Wrocław powitaliśmy przed godziną trzecią, radosnym skowytem (nieco zachrypniętym), pieśniami (głównie "Breslau, Breslau, uber alles"), a także słanianiem się na nogach (ostentacyjnym)
Podziękowania:
Napiszę, jak będę myślał.
Przeprosiny:
Naprawdę, mówiła, że miała osiemnaście lat! Z ręką na sercu! Nie kłamię!
Sugestie:
...Herbata.
Moje wynurzenia popyrkonowe do przeczytania na polterowym blogu: Pyrkon 2008 Mission Debriefing
Faaaajnie było! Jak zwykle niestety, nie dotarłem nawet na połowę tego, co zaplanowałem, ale i tak wrażeń było pod dostatkiem.
W piątek połaziłem, witałem się ze znajomymi (których w tym roku było jeszcze więcej...). Z powodu wcześniejszych warsztatów (kto brał udział, ten wie ) zrezygnowałem z "Pokoleń", i w końcu trafiłem na "Pakt Szczeciński" w roli ghula - bezcennym było patrzć, jak Igor odgrywa Tzimizce ("w imieniu domu Treeeee... klanu Tzimizce...") i zostaje księciem z regentką Tremere jako seneszalem... Potem było jak zwykle, znaczy pogaduchy w larpowni i szat(a)ni. I trzy godziny snu...
Sobota dostarczyła mi za dużo wrażeń, choć brałem udział tylko w dwóch larpach.
Osiris Cafe było świetne, choć postać średnio mi podeszła (może po prostu zapomniałem, jak gra się w wampira bez dominacji?), to bawiłem się świetnie. Większość postaci została świetnie dobrana (z tymi Młodego i Dagona na czele ), i pojawiła się masa świetnych scen. Wspomnieć warto chociażby to, jak Cze odgrywał wilkołaka, albo jak Elmo bawił się iluzją. Albo jak Plusz przeszła w formę Crinos i Shil próbował zasłonić się przed ciosem...
Potem, namówiony przez Iluviel, namówionej przez Quada, poszedłem na koncert Barbary Karlik, i prawdą jest co rzecze TOR, że przeszkodzenie jej w koncercie grozi utratą głowy... Przy każdym otwarciu drzwi większość głów odwracała się w ich kierunku z żądzą mordu w oczach - usprawiedliwioną, ponieważ koncert był naprawdę wyśmienity.
Zgon na pogrzebie Dagi i Młodego, był fajny. Na początku był ciężki klimat, prawdziwie pogrzebowy. Mowy pogrzebowe, znicze i smutek rodziny. Potem była stypa, ale tylko przez chwilę, bo 10 minut później ktoś ukradł zmarłemu potężną relikwię. I jak zwykle "nobody expect the spanish inquisition!". Od tego momentu świetnie odgrywało mi się fanatycznego inkwizytora. Zrobiło się też zabawniej, na szczególne miejsce zasługuje tekst Buga do służącej, kiedy powiedziałem, że potrzebuję worka soli, do utworzenia kręgu mającego ochronić nas przed demonami - "Daj mu wszystko, chyba że poprosi o pieniądze!".
Niedziela zaczęła się honorowym pojedynkiem Igora ("Wszystko dla chwały Cama... Jedynego!"), a potem przeszła w najdłuższą partię w skojarzenia w moim (krótkim notabene) życiu - trwało to bodajże od 3 do 7. Albo od 2 do 7... W każdym razie dość długo, i była to świetna zabawa (milka->świstak->więzienie->mydło!). No i tym razem spałem 1,5h... Poźniej miałem iść na larpa, jednak nie starczyło sił i koniec końców grałem w pokera. Przegrałem larpa razem z TORem i Kozą... Przygotujcie się więc na coś dodatkowego w maju.
Reasumując. Bawiłem się przewspaniale i jedyne, co mogę zarzucić konwentowi, to że był za krótki... No i że larpy na które chciałem iść rozgrywały się w tym samym czasie...
Pyrkon widziany z zielonego pokoju był dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem, to że nie byłem na żadnym nadobowiązkowym* punkcie programu świadczy tylko ilości zadań jakie trzeba odfajkować coby ta impreza się jakoś kręciła. Większość konwentu spędziłem w Greenroomie za klawiaturą albo przebiegając korytarzami mniej lub bardziej obładowany czymś co magicznie powinno się pojawić w innym miejscu ;)
Jednak to właśnie takie chwile najmilej wspominam, pomijam nawet spotkanie z dawno niewidzianymi znajomymi, bo spotkanie z Wami w konwentowej rzeczywistości było czymś nowym. "Zwyczajne" mityngi choćby najlepiej podlewane soczkiem ziemniaczanym nie umywają się ekstremów konowych interakcji - takich jak: skojarzenia do yyy... piątej rano, czy irytowanie zastępcy rednacza Nowej Fantastyki.
Dla mnie Pyrkon to łącznie trzy nieprzespane noce, kupa roboty i totalne zmęczenie okraszone poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Jedyne co mi się nasuwa to: do zobaczenia za rok, również w zielonej koszulce i również truchtem po korytarzach ;)
---------
* Oczywiście punktem obowiązkowym konwentu dowolnego jest koncert Basi (jeżeli na owym konwencie jest) gdzie jestem choćby się waliło i paliło, krwawiłbym z pół-setki ran, dla kubka miałbym wyzwać Atosa a cukier wykradać smokowi ;)
Mnie nikt juz na koncerty nie namawia:P:P:P
Było ciekawie, tylko przez rozłożenie planu nie byłem na połowie ciekawych prelekcji, nie wspominając już o PMM.
Trochę LARPów, większośc prelekcji, całkowity brak gier planszowych i 2 konkursy (2 i 3 miejsce, tak, że pod wzglem materialnym Pyrkon się zwrócił z nawiązką), teksańskiego pokera malutko.
Pochwała dla Alf i Czedola za fajnie zrobiony LARP.
Niestety, żadnych niespotykane rzeczy się nie wydarzyły, pewnie dlatego, że jak zwykle byłem nie tam gdzie trzeba...
Ogólnie chciałbym podziękować wszystkim, z którymi spędziłem chociaż chwilkę czasu.
Przepraszam za brak skoordynowania posta, tak jakoś wysszło...
No to teraz ja
Na samym poczatku myslałam, że pozabijam kazdego, kto podejdzie zbyt blisko, ponieważ pewna ciapa na bramce nie mogła znaleźć mnie na liście programu, a ja w dodatku zapamniałam wziąć z domu wiekszości kasy. Przez te chryje z akredytacją prawie spóźniłam się na konkurs husycki. Potem było już lepiej, udało mi się zakredytowac, a konkurs wygrałam(1 miejsce). Byłam również na genialnym monastyrowym larpie, udało mi się załapać jedną z wazniejszych postaci. Grało się nią po prostu genialnie (te tłumy szpiegów i skrytobójców na rozkazy... mrrr).
Sobota minęła wcale sympatycznie, acz stwierdzam, ze samodzielne prowadzenie konkursu to traumatyczne przeżycie. Weszłam spokojnie do sali, a tam kłębiło się co najmniej 30 osób! Odreagowałam to dopiero na tolkienowskim (2 miejsce), kiedy mi kapustę kazali z topora rozwalać (przy okazji uszkodziłam krzesło). A potem był kolejny larp, w Górach Szaleństwa by Wielosfer. Też było fajnie (tam grałam 12-letnią dziewczynkę). Niedziela minęła w miarę spokojnie i nieco sennie. Za to na wędrowyczowa dostałam nowa ksywęi myślałam, że kogoś (Czarodzieja) z tego powodu pogryzę.Na koniec zaś czułam, że ręce odpadają mi od noszenia stołow.
Holdema było w sam raz, akurat tyle by Koza, Ben i TOR przegrali i robili dzięki temu w maju LARPa, z tego co mnie słuchy doszły - Eberrona :)
Pyrkon jak co roku godny
Ale zaczyna się u mnie pojawiać problem - zbyt dużo znajomych i nie wiadomo z kim sie bawic/grać/pić.
Żal że na konkursie husyckim było tak mało ludzi.
Zaliczyłem prowadzenie pierwszego spotkania autorskiego.
No i LARPy . Bagu i Elmo, tak jak się spodziewałem, stanęli na wysokości zadania. LARP swietny, Wielkie dzięk za zaufanie i pozwolenie mi grać trzymisiem . Dagę i Młodego przepraszam za marudzenie ale i tak było nieźle.
Gwóźdź programu - skojarzenia- przyznam się szczerze była to moja pierwsza zabawa tego typu ale nie mogę się już doczekać kolejnej okazji do takiej rozrywki. Troche żal mi było Bena ze musiał sie męczyć z moimi tekstami :)
Tyle odemnie. Troche chaotycznie ale cóz innego można napisac po konwencie :)
Dla mnie tegoroczny Pyrkon był gorszy od poprzedniego, ale nadal się dobrze bawiłam. Co do mojego i Młodego Larpa. Cóż...Nigdy więcej larpów o 22 w sobotę:D
Kiedy poprawicie i powtórzycie larpa dla Noctem?
Mi się konwent bardzo podobał, dziękuję wam wszystkim :) Dziękuję w szczególności Quadowi i Egonowi, za chęć pomocy i reagowanie na każda najgłupszą nawet prośbę, respekt chłopaki ...
Dziękuję wszystkim z którymi zdążyłem zamienić choćby kilka słów za dobrą zabawę , niestety nie wykorzystałem w pełni bogactwa programowego pyrkonu,a le to tylko moja wina ;) jestem ogólnie bardzo zadowolony, również z LARPa który przygotowałem i dzięki pomocy ww. mógł on nabrać takiego kształtu jaki chciałem :)
Żałuję, że na Pyrkon mogłam dotrzeć dopiero w sobotę po południu i ominęło mnie wiele... między innymi prelekcje Ilu na które strasznie chciałam pójść, niestety nie udało mi się zdążyć. :( Ale dobrze się bawiłam doprowadzając do białej gorączki pryszczatych mangowców i przeszkadzając grającym w bitewniaki. XD BTW Pozdrawiam miłego pana który umilił mi rozmową powrót do domu. ^^
między innymi prelekcje Ilu na które strasznie chciałam pójść, niestety nie udało mi się zdążyć. :(
Nie to żebym sobie złą reklamę robiła, ale nie masz czego żałować.
Chyba lepiej mi idzie podejście indywidualne niż grupowe. Trzeba nad tym pomyśleć.
W każdym bądź razie - koniec OT.
Ale dobrze się bawiłam doprowadzając do białej gorączki pryszczatych mangowców[...]
To znaczy: wierzę, że to jest dobra zabawa. Mnie interesuje tylko: jak?!
Eeee to musiałbyś sam zobaczyć, np. być na dubbingowaniu hentaiów. ^^ Zresztą zobaczysz, bo ja sie niewiele lepiej zachowuje na codzień. ^^'
Pozdrawiam miłego pana który umilił mi rozmową powrót do domu. ^^
A dziękuję, dziękuję ale czy aż tak staro wyglądam żeby mówić do mnie per Pan ??
Nie Kane, jesteś po prostu stary ;)
No a jak mam mówić? Przecież ja mam 13 lat. :P
Dzięki Quad
13 ???? Cholera, a ostatnio mówiłaś co innego
Ooops! Ciiii! To nic, nikomu nie powiemy...
13 ???? Cholera, a ostatnio mówiłaś co innego
<dziewczyna w kaszkiecie i ubranku z XIX wieku potrząsając zwiniętą w rulon gazetą, z torbą na ramieniu pełną takowych, wykrzykuje, zadziwiająco donośnym głosem> Panie i Panowie! Czyżby imić Kane, okazał słabość do uroczej młodej panienki Klaudynki? Tego dowiecie sie z dzisiejszej gazety! Tylko 3 pensy!
Sio spamboty, sio! Koniec offtopa.
Wiem, że odkopuję stary temat, ale zajrzyjcie tutaj:
http://konwenty.polter.pl...oku-2008-w30859
Taki mały offtop i trochę późno ale dzisiaj dopiero doszło do mnie wrażenie po pyrkonowe
mianowicie głownym planem pyrkonu było zobaczenie Pilipiuka na żywo ale ze względu na tłok zrezygnowałem a tu dzisiaj otwieram sobie "operacja dzień wskrzeszenia" a tam duża ładna fotografia i zaskoczenie pt ej ja z raz czy dwa usiłowałem się przepchnąć obok podobnego pana. I tak oto mogę powiedzieć że dokonało się I mogę powiedzieć że konwent mnie całkowicie zaspokoił ;p
To nie ten temat. Sa wrazenia z Pyrkonu 2009. Tutaj z 2008 akurat byly. A zostal wygrzebany, bo Pyrkon 2008 zgarnął nagrodę Informatora Konwentowego.
uuups moj błąd wiec jak jest jakiś mod prosiłbym o przeniesienie