Nasz "kochany" Andrew...

Moje drodzy kuzyni, ja otrzymała niedawno pismo od nasza wielebność ojciec John. W pismo to przyszły informacje na temat nasz "kuzyn" Andrew. Ten wampir kalać czysta krew Toreador, tak jak ja myślała...
Nie wiadomo, kto go stworzyć. On sam twierdzić, że jego Stwórca porzucić go na kilka nocy po przeistoczenie. W te słowa w istocie znajdować się prawda. Andrew odbyć ponoć nowicjat u boku jakiś Toreador w L.A. Ponoć tamtejsze Rodzina uznać go, jednak on nigdzie nie zagrzać miejsce i nigdy nie być w pełni akceptowane. Dlatego nie wydawać mi się, aby godne i słuszne było uznawać w on nasze współklanowiec. Nie jesteśmy Nosferatu, aby przyjmować w swoje szereg śmieci. Nieprawdaż?

---

Jesli jego stworca byl Toreadorem...musimy go przyjac.
My nie wiedzieć kim być jego stwórca, jego stwórca nie przyznać się do swój potomek. Andrew jedynie odbyć nowicjat u jakiś Toreador i to w dodatek wątpliwa reputacja...Mark, nie wydawać mi się godne, aby przyjmować ten śmieć w nasze grono...
Powstrzymaj emocje Poenarii. Okreslenie "smiec" pozostaw na lepsza okazje. Sadze ze nalezy zbadac naszego przyjaciela zanim zostanie definitywnie odrzucony.

---

Toteż ja to sprawdzać cały czas mój kochany. I napisała, że Andrew nie mieć za ojca Toreador, tylko odbyć nowicjat u pewien Toreador...
zatem traktujmy go jak toreadora....jednak narazie niech nie bedzie w koterii.....niech trzyma sie z nami....wolimy miec przyjaciol niz wrogow....moze z czasem bedzie naszym doczepionym wspolklanowcem...

zanotowane.pl

doc.pisz.pl

pdf.pisz.pl

cichooo.htw.pl