ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

ryszard bazarnik, koncert na ścianie

W odpowiedzi na post pewnej dziary rzucam hasełko, coby wyzej wymieniona diewoczka mogła sie wypisać w temacie (Nie ma to jak uszczęśliwaianie na siłę )
A tak serio...Stary system edukacji znam od strony ucznia i nauczyciela (moja mama była belfrem ), nowy jedynie od strony uczycielki... No i oczywiscie od strony studenta tez system znam, który jak dotąd nic się nie zmienił - jak wredne kobiety siedziały w dziekanatach lata temu, tak siedzą do dzis
Każdy system ma wady i zalety, nie da się wszystkich całkowicie zadowolić, ale ten zreformowany jest, delikatnie mówiąc, do bani...:roll: Chodzi mi głównie o klasy 4-6, gimnazjum, szkoły ponadgimnazjalne. Bo nauczanie zintegrowane, czyli dawniejsze klasy 1-3 może byc.

A szkoła mogłaby być dobra. Serio. Ale mieszaja sie w nia ludzie, którzy kompletnie nie maja pojęcia o szkolnictwie. I brużdżą mocno. I czynią głupotę za głupotą. A uczniowie (i nauczyciele) pokutują jeszcze mocniej. I na razie tyle, bo mnie krew zalewa, gdy o tym myślę, wybaczcie...


Szkola to dobry system bo wiedza to dobra rzecz, ale szkola w pojeciu praktycznym - tragedia. tyle sie mowi o wiedzy w rozumie a nie na wykuciu.. ale od słów do czynow jest daleka droga..
Nie chodzi mi o to zeby calkowicie wzniesc szkole by banda nieuków cieszyla sie lenistwem. Chodzi o ulepszenie
Szkola mogla by byc dobra gdyby program nauczania byl inny, gdyby byl podzial na kinestetykow wzrokowcow i sluchowcow ale tu tez nie ejst tak fajnei bo np ja potrzebuje wzroku do jedenego a słuchu do drugiego... Poza tym nie ma zachecenia uczniow, nie ma ukierunkowania tylko mieszanka wiedzy ktorej i tak nie rozumiem.
Zrudlo przekazu powinno sie liczyc. Nie dos ze ponad 50% dnia spedzam w szkole to i tak musze odrabiac zadania dom. i uczyc sie dodadkowo - jaki w tym sens? Czy to nie amrnowanie czasu?
No, akurat to, że cos trzeba w domu robić, sens jednak ma. Nie jestes w stanie nauczyć wszystkiego się w szkole, tzn., dostajesz jakaś porcję wiedzy, ale 45 minut lekcji spedzonej w duzej grupie to za mało, zeby od razu wszystko zapamiętać. Z tym, ze w domu powinno się jedynie przypomnieć i utrwalic podaną wiedzę, ewentualnie dostać za zadanie rozwiązac jakiś problem, zastanowic sie nad jakims zagadnieniem, napisać cos, bo tego raczej nie zrobisz w szkole. A nie dostawac do zrobienia 20 zadań z matematyki o ciągach, które w zyciu do nieczego ci się nie przydadzą, jeśli nie chcesz wiazać z matematyką czy jej podobnymi swojej przyszłości.
Podaoba mi sie dosć system, a raczej jej pewien aspekt, w USA. Tam obowiazkowe są jedynie 2 przedmioty: jezyk angielski i historia USA. Resztę uczeń wybiera sam, tzb musi wybrać jakiś jezyk nowozytny, ale nie jest mu on z góry narzucony, musi wybrać pewną określoną liczbę przedmiotów, których będzie sie uczył, wliczając w to takze zajecia praktyczne. I, co ważne, ucząc sie czegos konkretnego, nie jest skazany na jedną grupę ludzi, ale ma podzielone zajecia wg stopnia zawansowania. Natomiast u nas czesto jest tak, ze na jezyk niemiecki muszą chodzic ludzie, którzy dopiero zaczynają go poznawać, z tymi, którzy władają nim biegle. Zmuszają ucznia do uczenia sie chemii, której ten nie rozumie kompletnie, i nigdy w zyciu nie nauczy się jej, i nigdy nie będzie z chemią związany zawodowo.
Pomijam juz to, ze wiekszosć przedmiotów uczona jest u nas bez minimalnego zaplecza dydaktycznego. Nie ma pracowni, koniecznych pomocy naukowych, ba, czasem nie ma nawet normalnej pracowni komputerowej (w mojej pracy komputery nie mają nawet stacji CD, tak wiec...sami sobie wyobraźcie, co można, a raczej czego nie można nauczyc w takich warunkach...o internecie dla uczniów nawet nie wspomne)...
Jako rocznik 86 chyba powinnam się tu wypowiedzieć

Może zacznę od podziału na podstawówke, gimnazjum i ponadgimnazjalne - bzdura! Nie wiem kto to wymyślił. Dodatkowe stresy związane z nową szkołą, na nowo trzeba poznawać nauczycieli i ich system pracy, po prostu beznadzieja. Przez to wszystko ilość lat nauki w liceum zmniejszyła się o rok, a wiecie co? Materiał jest tak samo obszerny jakby nadal liceum trwało 4 lata. Każdy nauczyciel w liceum leciał z programem, żeby zdążyć wszystko przerobić, bo po prostu taki jest wymóg, a że ktoś nie nadąrzał to trudno.

Druga sprawa to nowa matura. Przyznam szczerze nawet nie orientowałam się jak wyglądała stara, ale myślę że nowa ma zalety i wady. Niektóre części egzaminu łatwiej zdać, inne trudniej. Np. historia, którą zdawałam, była okropnie trudna, najlepsza osoba w naszej klasie miała 50% punktów. I po co to? Mogli by dać normalne pytania a nie tramwaje i ubiory :/ Z kolei uważam, że ustny polski jest dobrze zrobiony. Uczeń ma możliwość wykazania się. Wybiera sobie temat jaki mu odpowiada i bibliografię, która mu pasuje, przy czym nie muszą być to lektury. Ciesze się że mogłam opowiadać na maturze o czymś, czym się interesuję (czyli o fantastyce), i dzięki temu spokojna podchodziłam do egzaminu. Zaowocowało to pięknym wynikiem 95%
(A z historii wole nie mówić ile miałam punktów, ale zdałam )

To chyba na razie tyle. Pozdrawiam.


Moze zostane za to zjechana ale wg mnie szkola powinna byc przerobiona co do kazdego szczegolu.
Jaki sens maja sprawdziany w ktorych nie piszemy wielu rzeczy ze stresu nie mowiac o ustnych - jesli ktos nie ma zdolnosci krasomowczych a wrecz prawie nerwice.. w cudzyslowiu..
wiedza teoretyczna a nie ustna a pozniej ludzie badani w sądach nie wiedza kiedy byl np chrzest Polski..
Gdzie podejscie padegogiczne nauczycieli? Dlaczczego nauczycielka moze mowic do mnie per debilka etc dla kogo jest szkola? zeby ona mogla zarabiac czy zebym ja i gropa ludzi mogli sie uczyc?
Nawet jesli juz wiedze ograniczyc do kilku przedmiotow to gdzie wzglad na praktycyzm zyciowy? co tak naprawde wykorzystuja dorosli a czego nie? Jesli juz powinnismy cos wiedziec to gdzie sposoby przyswajania wiedzy. Gdzyby ona byla zaprezentowana w ciekawy lub przystosowany do naszego mozgu to napewno bysmy pamietali moze nawet bez powtarzania.. bo jak inaczej wytlumaczyc ze ciekawe rzeczy typu wypad do kina mamy w glowie jakby wyryty..
Wiecej psychologi na temat mozgu, pamieci, roznosci i podobienstw chyba by nie zaszkodzilo. Ja sie na tym systemie az tak nie znam ale w koncu sie ucze dopiero i napewno moglby powstac taki program nauczania ze zaskoczylby wszystkich efektywnoscia..

ludzie badani w sądach nie wiedza kiedy byl np chrzest Polski..

hehe ... no nawet jeśli znają datę to znajdź mi kogoś, kto wie coś więcej na ten temat ... kto z kim i dlaczego ?? .. bo sama data na pamięć to bezsens ...

Ale u mnie jest niestety tak ze jak odpowiem nauczycielce tak jakbym chciala to wyjdzie to na moja niekozysc.. oceny pojda mi w dol, jakiekolwiek resztki wspolpracy przepadna itd.
A systemu nie pokonam wiec musze sie przystosowac co i tak mi nie idzie perfekcyjnie...
ale i dont worry
dziara, bo to trzeba pójść na całość, a nie jednorazowo cos tylko odbąknać pod nosem...Californian dobrze pisze, polać mu
Jeśli pokażesz belfrom, że nie mogę cię traktować pogardliwie, to niewiele mogą ci zrobić. Kultura obowiazuje wszystkich. A nauczyciele naprawde boją sie rozgłosu, i jeśli jasno dasz do zrozumienia, że nie zyczysz sobie traktowania chamskiego, i że w każdej chwili możesz zrobic aferę z tego, to nie bedzie źle
jak nie abstynent to polac
Czyli jako nauczycielka polecasz bunt na pokladzie..? Rozwaze..
No serio...wiesz, wychodzę z załozenia, że nauczyciel musi byc kulturalny. Oczywiscie, nie wierze, ze w sytuacji, gdy nauczyciel zostanie chamsko i brutalnie zwyzywany przez ucznia, to nauczyciel nic się nie odezwie i nie opieprzy ucznia. Jesteśmy tylko ludźmi, ale znam sytuacje, gdy nauczyciele bez powodu darli sie i chamili uczniów. I to jest po prostu złe.
Dokładnie tak ... kultura obowiązuje wszystkich ... w moim przypadku szkolnych doświadczeń od podstawówki, gdzie siedziałem cicho i w sumie nic mi się też złego ze strony nauczycieli nie działo, aż do szkoły średniej (studia to już bajka:) więc nie piszę) to było tak, że większość nauczycieli była dobrymi, normalnymi ludźmi i było super ... ale zawsze się tych 2-3 znalazło no i przez nich tylko były jazdy ... no tyle, że mi nie podskoczyli z ocenami ... mój nauczyciel angielskiego pomimo, że musiałem czasem temperować jego hamstwa i tak musiał dac mi 6 na koniec ... a nauczycielkę ruskiego po prostu ominąłem hehe - kobitka tępiła mnie namiętnie za poglądy na temat życia, gospodarki, Rosji oraz ruskiego języka i tego, że od I klasy ogólniaka powiedziałem jej, że ma mi odpuścić bo i tak będę zdawał maturę z angielskiego, na co ona mnie zgnoiła, że gówno wiem w tym momencie co będę zdawał i tak to się zaczęło .... potem razem ze mną chodziła do prywatnej szkoły i się anglika uczyła równolegle i nawet była w komisji na ustnym angielskim ... podobno szykowała się wówczas aby mnie tam pognębić, ale jak przyszło co do czego to siedziała cichuteńko jak myszka i nie miała ani jednego pytania ... dobrze skubana wiedziała, że angielski to ja znam lepiej niż ona hehehe ...
Tak tak, my się z owym panem od angielskiego też za bardzo nie lubiliśmy Jego to chyba nikt nie lubił co nie Californian? Ale też musiał mi dać szóstkę, chociaż coś tam mruczał jak mi ją stawiał Ja na szczęście miałam niemiecki, więc nie trafiłam na twoją nauczycielkę. Ale ogólnie w ogólniaku fajni nauczyciele byli, tylko się zdarzały takie wyjątki
Heh, ja miałam taka kobiete od fizyki. Bardzo cyniczna, kochajaca wytykać niedoskonałości uczniom, osoba, która chyba nikogo nie lubiła...:roll: Dzisiaj, z perspektywy czasu troszke mi jej zal, ale tylko troszkę I żeby nie było, żadna stara panna...mąż, ukochana córcia...A babsko było niesparwiedliwe cholernie, na świadectwie mam 2, a oceny pamietam do dzisiaj: 1,3,4,4,5...Za cholerę mierny nie wychodził, a jednak...

Druga cholera była w pierwszym LO, bo ta fizyczka była w tym, do którego się przeniosłam (nawiasem mówiac, kapitalna decyzja, poza fizyczką wszyscy wspaniali). No wiec cholera numer jeden to była polonistka. Od dziecka byłam zakochana w języku polskim, mnóstwo czytałam, nie robiłam błedów ortograficznych, nieźle wypracowania pisałam...A polonistce sie nie spodobałam. Miała zwyczaj robić dyktanda. Śmiesznie to wyglądało, licealisci piszacy dyktanda I tak się składało, że zawsze byłam JEDYNA osobą, która pisała je bezbłędnie. Ale teksty z ust polonistki, która oddawała mi pracę bardzo dobrą, były...mało powiedziane, ze chamskie. Babsztyl był wsciekły, bo moim sposobem na nią było po prostu...milczenie Nic, co powiedziała, nie było w stanie zmusic mnie do jakiejkolwiek złosci
Chm... Ja znam ten "system edukacji" zarówno od strony ucznia, jak i nauczyciela - od kulis (tata jest nauczycielem muzyki w gimnazjum. I to dobrym nauczycielem, względnie lubianym .). Owszem, należałoby zmienić parę rzeczy, ale akurat sądzę, że podział na szkoły podst., gimn., oraz ponadgimnazjalne jest w porządku. Przynajmniej tak mi się zdaje.
Wiem, że to może zabrzmi nietypowo, ale jednak sądzę, że nauczyciele powinni mieć trochę więcej praw, bo teraz szkoły są takie... liberalne (może to przez to są teraz takie afery z męczeniem nauczycieli).
Mój tata skarży się na zachowanie uczniów w gimnazjum. Uważa, że młodzież dyskutuje o sprawach, gdzie właściwie nie powinna mieć nic do gadania. Dyskutuje bez sensu, wysuwając bezsensowne argumenty.
Jak to dobrze, że ja nie odpowiadam za oświatę, bo nie mam dokładnie wyrobionego zdania na ten temat. Trudno wypowiadać się o tym obiektywnie. I jedna strona, i druga powinna mieć prawa i obowiązki adekwatnie do wieku i "stanowiska" w szkole.

Mój tata skarży się na zachowanie uczniów w gimnazjum. Uważa, że młodzież dyskutuje o sprawach, gdzie właściwie nie powinna mieć nic do gadania

Dobre ... niech się od początku życia uczą, że nie mają nic do powiedzenia, nie powinni wogóle się zastanawiać i głośno wyrażać tego co ich mózgi przetworzą ... powinni się pogodzić z faktem, ze są młodzi i głupi i poczekać na prawo głosu ....

Ale do konkretów ... Podaj mi przykłady tego o czym młodzież rozmawiać nie powinna oraz przykłady głupich argumentów .... z pewnością sporo racji w tych bezsensownych argumentach no bo i czego się spodziewać po młodych ludziach na młodziutkim poziomie umysłowym ... ale ... ale ... ale ... to część edukacji .. i jeśli nauczyciel nie potrafi rozmawiać z młodzieżą, która dopiero uczy się i być możę źle jeszcze formuje argumenty ... no to jest to tylko taka rzeczywistość, którą mamy dziś ...

... a potem już łatwo dojść do wnisoków - chrzanić to! ... niech się zamkną i tyle ... hehe
Jeszcze dodac do tego trzeba ze mamy tylko 1 godz wychowawcza w tygodniu na ktorej np ogladamy film nie zwiazany z tematem. Jedyne przerobione tematy to narkotyki (film) i papierosy + alkohol.. (tez film)
Pani pedagog jest ale nie rozmawia z nami chyba ze ktos kogos pobije czy cos takiego, a pani psycholog zostala zwolniona..
Przecież żyjemy w państwie dmokratycznym i każdy ( a w szczegóności uczeń) ma prawo do gadania. Jak ja nie lubię czegoś takiego. Wrrrr... przecież to, że się uczymy nie znaczy, że nie możemy się wypowiadać.
Co do samej szkoły: moim zdaniem szkołam jest OK> Uczniowie ciągle na coś narzekają, ale my naprawdę mamay dobrze. Kiedyś nie było takich możliwości.
ja nie mysle moglo byc gorzej (np moglismy miec dalej komune czy cos w tym stylu) mysle moglo byc lepiej. Co do szkoly. Doceniam to ze jest szkola ale nie to ze zmuszaja mnie do chodzenia do niej itd.
Szkola podobno jest dla uczniow a nie dla nauczycieli.
Teoria a nie praktyka. Nie ucza nas podejscia do zycia - ucza nas chorego spojrzenia na swiat. Moja wychowawczynmi ciagle powtarza ze na studiach zaczyna sie wyscig szczorow ze dostaniemy od zycia kopa, ze sobie nie poradzimyu, ze wygraja tylko najlepsi, ze w dzisiejszych czasach nie da sie inaczej.
Wg mnie da sie, nie slucham jej i uwazam ze klasyfikuje ludzi wg wieku a nie doswiadczenia czy racji (mowiac to ja jestem po tej stronie biorka! - jakby mowila to ja mam wladze, jak sie nie podoba to wynocha)
Uwazam ze program nauczania jest bez sensu i mowia to wszyscy ktorych znam i ktorzy pracuja. Mozna oczywiscie samemu zdobyc wiedze jakiej sie potrzebuje itd. Ale w spoleczesnstwie licza sie papierki
propaganda nie jest dobra
Czas idzie do przodu i dwa razy do tej samej rzeki sie nie wejdzie. Ktos za komuny mial lepiej a ktos gorzej. Niekotrzy nie mogli skonczyc szkoly.
System tworza ludzie i sa na tyle zroznicowani ze nie sa w stanie ulozyc systemu obowiazujacego wszem i uwdzie.
Mozna sie obejsc bez nihilismu na codzien, mozna stworzyc idealna szkole ktora bedzie rozwijac to co trzeba, naprawde w to wierze. Ale to nie ja powinnam tylko nauczyciele.
W mojej szkole ciagle nam wypominaja wszystko, kazda godzine spedzona z nami po lekcjach np konsultacje - tak to sie u nas nazywa.
Nie powiem ze szkola jest ok bo nie jest. Tak jak Polska jest rzadzona przez imbecylow tak szkola jest nadzorowana przez nie znajacych sie od psychologicznego pkt widzenia ludzi. A jesli sie znaja tym bardziej traca w oczach bo olewaja uczniow.
Sensem w szkoly w sensie teoretycznym jest oczywiscie nauczanie, a zdobywanie wiedzy jest, rzecz jasna, czyms dobrym, a nawet niezbednym do dalszego funkcjonowania [ o ile to 'funkcjonowanie' nie jest wegetacja ]. Tyle, ze ostatnie wydarzenia, o ktorych tak rozpisuja sie wszelakie media [notabene- rowniez nauczyciele, tyle ze w wiekszosci przypadkow - nauczyciele rzeczy,uczuc, emocji negatywnych] zabijaja sens w instytucje szkoly...W sens tego, co tam sie dzieje...A raczej tego, jak owe 'nauczanie' wyglada.
Jestem tu nowa i licze na cieple przyjecie:)
Pozdrawiam:*
Jeśli mówimy juz o uczeniu sie życia poza szkołą, to rodzice też powinni przekazywać dzieciom pewne podstawowe wartości. To przede wszystkim ich zadanie. A tak rzadko dzisiaj to robią, zwalając całą robotę na działalnosć szkoły. A potem pretensje, awantury, afery, kiedy nauczyciel się wścieknie na ucznia - chama.
szkoła ją można naprawde polubić ja naprzykład w 4 kl podstawówki nie opusciłam ani jednego dnia w szkole a to wszystko zieki nauczycielom ktorych bardzo lubiłam bo poprostu było po co przychodzić do "budy"
dokładnie, szajajaba!
to jaki stosunek mamy do szkoły i naszej edukacji w dużej mierze zależy od tego, jak będą dbać o to nasi rodzice
Szkoła jest zła ;<. Trochę sobie ponarzekam, bo chodzenie do niej nieco mnie frustruje. Po pierwsze, większość rzeczy, której się naucza, do niczego się nie przydaje. Nie tylko się nie przydaje, ale też nie przynosi satysfakcji i nie rozwija niczego oprócz worów pod oczami u nadgorliwych, zakuwających do późnych godzin uczniów. W wypadku większości przedmiotów nie liczy się logiczne myślenie, wyciąganie wniosków, zrozumienie materiału i wiedza ogólna, tylko to, co się zakuje (a potem, jak wiadomo, i tak zapomni). Najbardziej irytujące są lekcje takie jak biologia czy geografia. Nie wiem, czy jest tak wszędzie, ale u mnie wszyscy siedzą i się nudzą/piszą dyktowaną notatkę a w domu ją zakuwają. Równie dobrze możnaby na te lekcje nie iść i nauczyć się z wikipiedii danego tematu. Co poza tym? Lekcja PO. Moim zdaniem nie powinno jej być. Jedynym przydatnym elementem jest na niej pierwsza pomoc, która u mnie wyglądała tak, że trzeba było nauczyć się określonych punktów z podręcznika:P. Podstawową kwestią są jednak nauczyciele. Każdy uczeń powtarza, że to, jak wygląda dany przedmiot, zależy właśnie od nauczyciela. A z tymi nie jest dobrze. Zarabiają tak mało, że niewielu inteligentnych, dobrze wykształconych ludzi pisze się na wykonywanie tej pracy, woląc lepiej płatne posady. Przez to, zwłaszcza w mniejszych miastach takich, jak moje, wprost roi się od osób niekompetentnych.
Z tym nieprzydawaniem się i tak dalej, to jest jakoś tak różnie. Ja na przykład zawsze byłam cienka z geografii i teraz mnie boli, że nie mam o tym wszystkim pojęcia: o jakichś tam rodzajach gleby, która gdzie jest, nie znam stolic państw, nie umiem tych państw pokazać na mapie i tak dalej... Znaczy część umiem, ale znacznie mniej, niż bym umiała. Tak samo z biologią. Wiem, że w komórce jest jądro i to tyle. A chciałabym w sumie może i wiedzieć nieco więcej, ot tak tylko, żeby wiedzieć o czym mówią koleżanki z biotechnologii - tylko tak w ogólnym zarysie, oczywiście, kontekst żeby rozumieć.
Także refleksja mnie naszła, ale niestety ciut za późno, bo nie mam absolutnie czasu teraz na douczanie się tych rzeczy z podstawówki i liceum.

Znam dwie osoby, młode nauczycielki, które naprawdę chcą uczyć i rzeczywiście się temu poświęcają. Więc jeszcze się tacy ludzie zdarzają.

A moje PO było fajne, bo chodziliśmy na strzelnicę. Niezapomniane chwile, naprawdę.
Imho Twój post potwierdza to, co napisałam . Geografia i biologia nie są nieprzydatne, ale materiał powinien zostać uogólniony (dla uczniów, którzy nie wiążą z tymi przedmiotami przyszłości), tak, żeby mieć konkretną wiedzę bez zagłębiania się w niepotrzebne szczegóły. No i wiedza powinna być przekazywana w taki sposób, by Fraa mogła potem coś pamiętać .
właśnie przed chwilą czytałam wywiad z panią Hall
plan wprowadzenia fakultetów z wychowania fizycznego i podział zajęć w liceum na bloki np. historyczno-społeczny, przyrodniczy
myślę, że plan jest dobry, ale znając polskie szkolnictwo raczej trudno będzie go wykonać
Moim zdaniem taka rewolucja nie przypadłaby do gustu ogółowi. Chyba, żeby zajęcia ograniczyć do liczby lekcji jak w UK. Codziennie 6 lekcji i do tego wspomniane fakultety, czy inne zajęcia dodatkowe. To jakoś by się zniosło.
ta rewolucja wchodzi w życie od września 2009 r.
No to ślicznie. Pewnie będzie niezły sajgon. Ale cóż może wypalić tak jak z mundurkami, czy laptopami dla wszystkich uczniów...

Moim zdaniem taka rewolucja nie przypadłaby do gustu ogółowi. Chyba, żeby zajęcia ograniczyć do liczby lekcji jak w UK. Codziennie 6 lekcji i do tego wspomniane fakultety, czy inne zajęcia dodatkowe. To jakoś by się zniosło.
Twój pomysł jest genialny! Serio, podoba mi się Prosty w realizacji, chyba niezbyt drogi (przynajmniej nie droższy od zapowiadanego) i przede wszystkim oddający pole uczniom, ich zainteresowaniom, etc. Po co mam się uczyć chemii (której nigdy nie rozumiałem) - oczywiście poza podstawami, bo nawet podstawy chemii się nieraz przydają - skoro mogę wziąć fakultet z filozofii...

Archaniele, bierz się za karierę polityczną
Przyznaję, myślałem o tym, myślałem. Myślę, że bym się nadał

Ale chyba na sprzątacza w sejmie

Dobry? No skoro tak to przydałoby się zrealizować. Ale troszke trudno będzie
Tak sobie stwierdziłam, że przeczytam co tu żeście napisali. Jestem pozytywnie porażona pomysłem Archanioła^^!
kurde to byłoby coś. Sprzątacz w sejmie... kurz nie miałby z Tobą szans...

A co do szkoły to ja mogłabym mieć z kazdego przedmiotu 1 lekcje w tygodniu. No i oczywiście 20 niemieckich i 5 historii... was sagt ihr dazu?? haha

A co do szkoły to ja mogłabym mieć z kazdego przedmiotu 1 lekcje w tygodniu. No i oczywiście 20 niemieckich i 5 historii... was sagt ihr dazu?? haha
Mrużko, toż ja właśnie taki program miałam w liceum! Zwłaszcza na początku!
Są klasy dwujęzyczne - tam właśnie tak to wygląda. Miałam wątpliwą przyjemność w klasie niemiecko-polskiej być. Nawet po godzinie z każdego przedmiotu na początku nie było.
Mrużko, czyli mam rozumieć, że historia nie jest taka zła?
Przynajmniej jest ciekawa, bo co mi po zapamiętaniu miliona debilnych wzorów z matmy?
Choć dat nie lubię. Wole sie nauczyć o co chodziło np. w kongresie wiedeńskim niż w jakich dokładnie latach się odbywał.

No i oczywiście wszystko zależy od nauczycieli, jakbym miała fajną babke to nawet matme bym znosiła...

A co do tematu to nie da się tak odpowiedzieć jednoznacznie, to zależy od szkoły, od danego ucznia itd. ale ogólnie nie można narzekać.
W amerykańskiej wersji tego programu czy jesteś madrzejszy od piątoklasisty było pytanie niepamietam dokładnie, ale coś w stylu w jakiej części Europy leży jakieś państwo, i ta uczestniczka sie pyta zdziwiona: "to Europa nie jest państwem?"

Wnioski zostawiam Wam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl