ryszard bazarnik, koncert na Ĺcianie
Kiedy wyłoniłem się z mrocznego pokoju w domu zacnego Primogeniusza naszego Klanu, który nie istnieje, ktoś bardzo niegrzecznie wyjaśnił mi, że te żółte kaczki muszą spać ze mną! Proszę o wyjaśnienie, w takich warunkach nie da się pracować nad Sztuką.
Po za tym - czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć, czemu nikt mnie nie zabił podczas spotkania w Elizjum?
I co zrobimy, żeby w mieście wreszcie zapanował Porządek? Gdyż wydaje mi się, że inni się tym Nie Martwią. Xsiążę woli przeglądać się w lustrze, Zacny Tremere w Kapeluszu za dużo mówi, a jedyny Ventrue, którego poznałem (ojczulek Johnny) mówi, że nie interesuje go pozycja i władza, bo jest odkrywcą czy kimś w tym rodzaju.
Więc proponuję! Zaprowadźmy w tym mieście porządek w iście malkaviańskim stylu!
Ej! Dobry pomysł... Ale nie będziemy nikogo zabijać, prawda? No, bo... No, bo... Po co ma być tam tak ciepło? Ej! Gdzie ja jestem?
To ja mam dwie propozycje, niestety bez szczegółowych planów:
A) Wzmocnić władzę xsięcia, umocnić jego pozycję poprzez stworzenie silnego frontu poparcia i ustanowienie nieformalnego stanowiska doradcy, który wiedziałby, że działanie jest ważniejsze od pięknych słów. Musimy zacząć Reagować, drogie kaczuszki. Bo zimno i ciemno.
B) Zastąpić xsięcia księciem bardziej kompetentnym; zaczynając od wymiany niektórych ważnych stanowisk (szeryf, seneszal). Na stanowisko szeryfa znam dobrą i niezłą osobę... Choć nie jestem pewien, czy to osoba... Wiąże się ten plan z piecem gorącym jak kamień wrzucony w słońce.
C) Przejść na judaizm i zrobić szabas z jesieni średniowiecza. Tu utopimy się w błocie i mitach. Ale Porządek będzie jak ulał. Ulał w chaosie.